Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

wiersz


Rekomendowane odpowiedzi

co można językiem owinąć w banał, jeśli nie wiersz?

choćbym mógł pchnąć mocniej, noc okuleje jak trop,
obmacuję miłość i dłońmi zaznaczam ścieżki. to nie śmiech -
historie, których nie dotknęłaś: wet and wild juicy pussy
piosenkę wspomnień i okno, przez które wpada drozd
i wydobywa głos: rozmawialiśmy

jak wydostają się z ciał cienie,
a krew ogłasza bojkot. gdzie będziesz
lepki deszczu, morwo? gdy szelest oddechów

nie daje spać dzieciom, drażni okoliczne kurwy
i graniczy z absurdem; co wyśnisz miękki puchu,
siostro od aniołów i szaleństw; co cię uwolni,
kiedy wejdę głębiej, prawie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój powracający temat: jak wydobyć z siebie i zamienić w słowa to, co tylko odczówa skóra,
język, powonienie, nasza zewnętrzna i wewnętrzna zmysłowość. (bo chyba o tym jest ten wiersz).
Ciekawe metafory i obrazowy język. Ale mam problem z pierwszym zdaniem: "Co można językiem
owinąć w banał, jeżeli nie wiersz". Jeżeli wiersz to końcowy produkt aktu pisania, to już nie można owinąć go słowami. Jeżeli wiersz to to, co dopiero będzie owinięte w słowa, to oczywiście
w procesie pisania może zostać zbagatylizowane. Większość osób, podejrzewam, przyjęłaby
pierszą opcję w określeniu wiersza. Dlatego widzę tu pewien językowy problem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie były Premierze, jak będzie Pan głębiej wchodził z dłońmi i obmacywał zbyt długo miłość, to nie z ciał cienie, ani puch marny, jeno po viagrę trzeba sięgnąć. Absurd wiersza i jego nieziemsko-surrealistyczny posmak udziwnień, przypomina
bełkot podróżnego na stacji kolejowej w Koluszkach-Główna, który u kasjerki w okienku chce wykupić bilet lotniczy Lufthansy do Monachium, żeby zdążyć na mecz Bayernu z ośmioligowym zespołem trampkarzy Pińczów-Naprzód. To się nie trzyma kupy i tylko szkoda mi tego drozda, ale myślę, że nie o Jana chodzi? chichi :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A więc usiądź tu. Wskazuję gestem puste krzesło. Przy stole. Przy tym stole z uschniętą różą w wazonie pękniętym na wpół.   Za oknami wiatr szeleści i szumi.   Snuje jakąś opowieść pośród drzew.   Pośród drzew rozchwianych w szpalerze.   Wśród topól, kasztanów…   Wśród nocy…   W pustym pokoju słońce wiszącej lampy. Zakurzone, szklane klosze z cmentarzyskiem czarnych much.   Wiszący nade mną ciężar śmierci. Nad nami.   A więc siada na krześle.   Otwiera usta, jakby chcąc coś powiedzieć.   Chwilę się zamyśla. Zamyka je znowu. Zaciska mocno, ukrywając wzruszenie. Tak, jak się widzi kogoś bliskiego po wielu latach.   I nic.   Jedynie szum dojmującego milczenia białej ciszy.   Zdawać by się mogło, że nie ma tu nikogo. Bo to prawda. Albowiem prawda. Tylko głód wyobraźni owiewający pajęczyny na jakichś nachyleniach ścian, załomach, mansardach, nieskończonych amfiladach pokoi oświetlonych kinkietami świec…   Ale mówi coś do mnie. Mówi zbudzonym cichością głosem. Takim płynącym z daleka rzeką czasu.   Niedosłyszę. Albowiem zagłusza go piskliwy szmer wzburzonej we mnie krwi.   A więc mówi do mnie, poruszając bladymi jak papier ustami.   Wyodrębniam ze słuchowych omamów niewyraźne słowa.   I próbuję ująć jej dłoń, którą trzyma na stole przy talerzu z okruchami czerstwego chleba.   Dłoń aż nazbyt chudą, aby mogła należeć do świata żywych. Doskonale nieruchomą.   Nie mającą już tego blasku, co kiedyś.   Kiedy skupiam się w sobie, aby jej dotknąć, cofa ją nieoczekiwanie.   I patrząc się na mnie tym wzrokiem wyblakłym śmiercią, mówi szeptem, nie-szeptem, głosem jakimś dalekim: „Wybacz, synku, ale mogę tobie usłużyć jedynie wspomnieniem”.   I nie mając czasu obrócić wzroku, tylko patrząc się nieruchomo jak kamienne popiersie – rozpływa się wolno w tym deszczu wirującego kurzu.   W melancholii, w bólu nieistnienia.   Mamo. Mamo! Ja wtedy śpiewałem ci kołysankę, wiesz? Tutaj i tam. Nad szarą, lastrykową płytą.   „Wiem, synku, wiem…”.   Poczekaj! Chciałem cię jeszcze tyle…   Odwracam się, ockniony krótkim skrzypnięciem podłogowej klepki. I znowu.   Jakby ktoś na nią nadepnął nieświadomie.   Jakby od czyichś kroków.   Omiatam spojrzeniem pustą otchłań smutku.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-03)    
    • Macanie świata chwilą, a każdy wydech jest tak czy inaczej ostatnim, każdy wdech pierwszym – wiedziano o tym 40 tys lat temu, przechowali Eskimosi, zresztą w Genesis mowa o tym samym... Więc pierwszy do mnie mówi, drugi z tym "zapachami ze wspomnień" mniej, bo nie bardzo lubię słowo "wspomnienia" nie posiadając żadnych miłych...    Pozdrawiam :)    
    • Ładne te słowa. Kiedyś zwierzęta także padały, nie tylko w rzeźni. Dawne czasy wyczarowałaś, bardzo ładne.  :-)
    • @Nefretete Przy każdym odczytaniu tych, co wydają  się zrazu wiele nie kryć odkrywa się. Potem wrócę jeßcze. Pozdrawiam :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Odpowiadam: 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...