Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
choćby zabrakło światła
przy mnie
pierś pełna matczynego mleka


tkała mój wdech i wydech
łapczywie z niej ssałam
pierwsze uśmiechnięte kłamstwo
mleczne zęby z czasem

krnąbrna mina w zaułku ust
wyschnie milczeniem na szybie
w osieroconej krainie nielotów
wyznaczy własne sacrum
Opublikowano

hmm...matka! choćby nie wiem, co, zawsze sercu bliska,
a kiedy zabraknie, szperamy w katalogu pamięci (osobistym sacrum)
i nieraz żałujemy swoich życiowych wyborów (pokorniejemy)
:)))
serdecznie i ciepło, Grażynko -
Krysia

Opublikowano

"łapczywie z niej ssałam
pierwsze uśmiechnięte kłamstwo"

Ten fragment wcale nie wyraża szczęścia i dobrego kontaktu z matką.
Niejedno dziecko czuje się oszukane przez matkę. A może przez własną, niemowlęcą miłość, zbyt szczerą i czystą.
Dużo później przychodzi bunt i "krnąbrność". Wraz z pierwszą świadomością, że zostało się oszukanym.
Może pewna doza kłamstwa i "toksyczności" rodziców jest konieczna, żeby dzieci mogły się usamodzielnić i dorosnąć?
Dobry wiersz, niebanalny i niecukierkowy.

Opublikowano

W wierszu idealna nieidealność tego co ludzkie (chociaż nie zawsze to, co ludzkie jest nieidealne, to nieprawda, że "każdy robi złe rzeczy", nie każdy, a na pewno nie zawsze... ale to już takie refleksy refleksji może nawet niezbyt jasne), a może tylko ja tak widzę :)
A własne sacrum nieodparcie kojarzy mi się z ideałami innymi niż te... matczyne.
Gratuluję, pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wspaniały odczyt, Oxy!
Niejedno dziecko... rodzą się z uzależnieniem od różnych używek "wyssanym" z mlekiem matki, wchodzą w ten sam świat i dopiero kiedy ich świadomość zaczyna się budzić, szukają własnej drogi w życiu. J
Jednak matkę wciąż noszą w sercu.
Ciężko mi to zrozumieć, ale tak jest. Chyba też bym nie potrafiła nie kochać własnej matki, jakakolwiek by była...
Dziękuję za czytanie i pozdrawiam serdecznie, Grażyna.
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


I u Ciebie, Agnieszko, ogromna doza prawdy. Skojarzenie sacrum, z ideałami innymi od matczynych trafione w dziesiątkę.
To, że nie ma ludzi na wskroś złych, to też prawda, bo nikt się taki nie rodzi- staje się... może pod wpływem różnych okoliczności.
Uważam, że każde zło wyrządzone przez człowieka, da się jakoś wytłumaczyć, chociaż nie twierdzę, że trzeba je akceptować- są tylko jakieś okoliczności łagodzące :)
Dziękuję za zajrzenie do mnie i poświęcenie czasu.
Pozdrawiam ciepło, Grażyna.
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wspaniały odczyt, Oxy!
Niejedno dziecko... rodzą się z uzależnieniem od różnych używek "wyssanym" z mlekiem matki, wchodzą w ten sam świat i dopiero kiedy ich świadomość zaczyna się budzić, szukają własnej drogi w życiu. J
Jednak matkę wciąż noszą w sercu.
Ciężko mi to zrozumieć, ale tak jest. Chyba też bym nie potrafiła nie kochać własnej matki, jakakolwiek by była...
Dziękuję za czytanie i pozdrawiam serdecznie, Grażyna.
:)

można "wyssać", ale niekoniecznie;
gorsze od wyssanego, jest dorastania w domu bez normalnych wzorców, patologia wchodzi wtedy pod paznokcie i wtedy zabiegi kosmetyczne niewiele pomagają, potrzebne jest chirurgiczne cięcie- czyli odcięcie się, jak to można zauważyć w puencie :D

pozdr
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wspaniały odczyt, Oxy!
Niejedno dziecko... rodzą się z uzależnieniem od różnych używek "wyssanym" z mlekiem matki, wchodzą w ten sam świat i dopiero kiedy ich świadomość zaczyna się budzić, szukają własnej drogi w życiu. J
Jednak matkę wciąż noszą w sercu.
Ciężko mi to zrozumieć, ale tak jest. Chyba też bym nie potrafiła nie kochać własnej matki, jakakolwiek by była...
Dziękuję za czytanie i pozdrawiam serdecznie, Grażyna.
:)

można "wyssać", ale niekoniecznie;
gorsze od wyssanego, jest dorastania w domu bez normalnych wzorców, patologia wchodzi wtedy pod paznokcie i wtedy zabiegi kosmetyczne niewiele pomagają, potrzebne jest chirurgiczne cięcie- czyli odcięcie się, jak to można zauważyć w puencie :D

pozdr
Pablo, dokładnie, tak to jest.
Grażyno, właśnie - dzieci zawsze w naturalny, instynktowny sposób kochają rodziców, jacy by oni nie byli. Ale kiedy dzieci dorastają - już nie zawsze czują do rodziców miłość, czasem przeradza się ona w nienawiść (ale to jeszcze wciąż jest uzależnienie emocjonalne). Czasami przez całe życie człowiek nie jest w stanie wyswobodzić się od zatruwających uczuć do patologicznych rodziców. A trzeba, odcięcie się jest konieczne, jeśli człowiek ma zrzucić z siebie całe po nich chore dziedzictwo.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wspaniały odczyt, Oxy!
Niejedno dziecko... rodzą się z uzależnieniem od różnych używek "wyssanym" z mlekiem matki, wchodzą w ten sam świat i dopiero kiedy ich świadomość zaczyna się budzić, szukają własnej drogi w życiu. J
Jednak matkę wciąż noszą w sercu.
Ciężko mi to zrozumieć, ale tak jest. Chyba też bym nie potrafiła nie kochać własnej matki, jakakolwiek by była...
Dziękuję za czytanie i pozdrawiam serdecznie, Grażyna.
:)

można "wyssać", ale niekoniecznie;
gorsze od wyssanego, jest dorastania w domu bez normalnych wzorców, patologia wchodzi wtedy pod paznokcie i wtedy zabiegi kosmetyczne niewiele pomagają, potrzebne jest chirurgiczne cięcie- czyli odcięcie się, jak to można zauważyć w puencie :D

pozdr
Oczywiście, że niekoniecznie. Jadnak starałam się w wierszu wyłuskać pewną część całości, bo trudno tak ogarnąć w jednym wierszu "wszystko"
No i oczywiście, chodzi o radykalne odcięcie, ale miałam na myśli tylko fizyczne...
Może to temat na kolejny wiersz?

Pozdrawiam ciepło.
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



można "wyssać", ale niekoniecznie;
gorsze od wyssanego, jest dorastania w domu bez normalnych wzorców, patologia wchodzi wtedy pod paznokcie i wtedy zabiegi kosmetyczne niewiele pomagają, potrzebne jest chirurgiczne cięcie- czyli odcięcie się, jak to można zauważyć w puencie :D

pozdr
Pablo, dokładnie, tak to jest.
Grażyno, właśnie - dzieci zawsze w naturalny, instynktowny sposób kochają rodziców, jacy by oni nie byli. Ale kiedy dzieci dorastają - już nie zawsze czują do rodziców miłość, czasem przeradza się ona w nienawiść (ale to jeszcze wciąż jest uzależnienie emocjonalne). Czasami przez całe życie człowiek nie jest w stanie wyswobodzić się od zatruwających uczuć do patologicznych rodziców. A trzeba, odcięcie się jest konieczne, jeśli człowiek ma zrzucić z siebie całe po nich chore dziedzictwo.
I Pablo słusznie prawi, nie zaprzeczam.
Jednak ważne jest to, o czym wspominasz w nawiasie. Łatwiej jest odciąć się fizycznie niż emocjonalnie- ta toksyczna więź ciągnie się za "enablerami" i zaważa na ich dalszym życiu, wiadomo w jaki sposób.
Ciekawie się z Tobą gawędzi, Oxy, dziękuję.
:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...