Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

pamiętasz jak pachnie
kiedy twarz przylega do traw

kiedy na skórze woda drży
naprężona w krople chłodu

kiedy w powiekach czujesz ucisk
sprężynowanie ciepłych mchów

kiedy korzeniami w mózg
idzie zapach

spod swieżo odwalonych bruzd
planety Ziemi

Opublikowano

Przekombinowane z kiedy, oprócz brzmieniowego "jąkania" wychodzi z tego jakieś dziwadło

pamiętasz jak pachnie
---
kiedy korzeniami w mózg
idzie zapach

Dlaczego nie uprościć ? Nie będzie rewelacji ale da się przęłknąć


twarz przylega do traw
na skórze woda drży
naprężona w krople chłodu
w powiekach czujesz ucisk
sprężynowanie ciepłych mchów

korzeniami w mózg
idzie zapach
spod swieżo odwalonych bruzd
Ziemi

Opublikowano

Bardzo mi się podoba. Ach, jak ja kocham ten zapach Ziemi! Chciałabym już do niego wrócić. Nie mogę się doczekać wakacyjnych włóczęg i tarzania się w trawie, mchu, piachach plaż...
I dla mnie powtarzanie refrenu :"kiedy" ma jak najbardziej sens artystyczny. W ogóle lubię powtórzenia, które coś podkreślają. Tutaj uwypuklony jest czas, dobry czas bliskości z Ziemią, który niestety trwa zawsze za krótko.

Opublikowano

"werbel czasu zapytajnego" - panie Marku, jak pan przełknie i zrozumie
bez jąkania to moje tytułowe dziwadło, co miało być pierwotnie nagłów-
kiem analizowanego wiersza, zrozumie pan bez rewelacji wszystko albo nic..
Pana wykastrowana wersja bez 'kiedy'(otóż to ten werbel!) w tym układzie
nie ma logicznej racji bytu, czasu i jakiegokolwiek sensu. Oczywista dzięki
za cenne i błyskotliwe uwagi, które akurat w tym przypadku, starałem się
odkontrargumentować..
z poważaniem i pozdrawianiem Ran

Opublikowano

- Oxyvio ! rozumiemy się ma rozumieć.. refrenowo.. i czasowo.. i o to chodzi.. podoba mi się, że Ci
się podoba.. niestety trwa to zawsz za krótko.. bo zaraz Inni co nowego dosadzą.. bo mają prawo.

tym milej pozdrawiam czującą podobnie Ran

Opublikowano

Jak dla mnie pomysł jest. Nie pasuje mi tytuł - nic nie mówi tak prawdę mówiąc. I czytam sobie tak:


pamiętasz jak pachnie
kiedy twarz przylega do traw

kiedy na skórze woda drży
wyprężona kroplami chłodu

kiedy w powiekach czujesz ucisk
sprężynowanie ciepłego mchu

kiedy korzenie zapachem
spod swieżo
wzruszonej bruzdy


Pozdrawiam.

Opublikowano

> Popsuty

- kupiłbym w ciemno do momentu zakończenia , a tytuł no własnie.. eksperymentujący,
pomyślany jako zamiennik 'bez tytułu'
dzięki za wgląd sugestię no i wiosennie pozdrawiam Ran

Opublikowano

Nie lubię powtórzeń, te zaś - mimo iż użyte celowo, o czym szczerzy zęby tytuł - nie przydają zawartej w wierszu myśli uroku. Ostatnie dwie strofy jeszcze do przyjęcia pod warunkiem usunięcia rymu, jaki się sugeruje podczas czytania.

Pozdrawiam - E.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


no już źle ze mną :((( naliczyłam 5x kiedy mówisz, że 4 muszę mniej pić!!! więcej spać!!!
tytuł jak kiepski, ten od papieru,a wiersz świetny :)
pozdrawiamy - jolka i jolka ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena spoko, smacznego:)
    • @violetta daj spokój. nikogo nie szukam :)   też pójdę do restauracji. zjem stek z borowikami !
    • @Leszczym „To taka płynna medytacja!" Podobno najlepsze pomysły przychodzą gdzieś między drugim a trzecim piwem. Przed drugim - za mało odwagi. Po trzecim - za dużo pewności siebie i literówek. Poza tym to fakt - Hemingway pisał po whisky, Bukowski po wódce, więc dwa piwa to właściwie dieta pisarska! A ta agresja nad tekstem... znam to. Siedzisz, męczysz każde słowo, poprawiasz, wykreślasz, znowu wstawiasz, aż w końcu tekst się poddaje i umiera ze znużenia. A ty z nim. Pozdrawiam.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • @Migrena no niestety nie robię:) musisz sobie poszukać kogoś lepszego:)
    • Mój licznik żyć się wyczerpał. Musiałbym płacić słone sumy pieniędzy, by go nie tyle zregenerować co wzbudzić  w nim nikły płomyk nadziei. A fatum tylko na to czeka. By go stłumić w popiele. Spalić wszystkie próby wyjścia już na starcie. Zresztą musiałbym stanąć w prawdzie. Obnażony i przegrany. Bez pewności w głosie. Siląc się na spokój. Snuć opowieści jak z najgorszego koszmaru. Dla uszu, które są nieczułe na ból jednostki. Zagubionej wśród labiryntu świata,  którego nie sposób rozgryźć,  będąc dzieckiem gotyckiej nocy, dekadenckiej, alkoholowo-lekowej samotni. Być nie duszą, nie ciałem  a tchnieniem jedynie grozy. Mroźnym powiewem, wśród wilgnych i ciemnych korytarzy domów. Porzuconych i kalekich już od upływu wieków.     O północy opuszczam bar  i chwiejnym krokiem idę przez środek ulicy, pustej już i grobowo wręcz cichej,  jak me serce. Bez emocji, których okazywać mi nie przystoi. Ruszam ku stalowej konstrukcji mostu. Na jego wąskiej barierce nie muszę stawać  ani w prawdzie ani w kłamstwie. Przeciw sobie i bliźnim. Nie ma tu uszu, które nie potrafią zrozumieć, ani oczu które nie potrafią przestać oceniać. Jest tylko wezbrany nurt, zimnej jak trup. Zimowej rzeki. Niosącej w wirach kamyki i gałęzie  ku zatraceniu. Zapomniałbym w tej ostatniej minucie. Rozpiąłem gruby, wełniany, czarny płaszcz. Z malutkiej wewnętrznej kieszeni na piersi, wyjąłem nieduży skórzany portfel. Gotówkę i monety posłałem w nurt. Tak jakbym wrzucał drobne do fontanny. Nie muszę myśleć nad życzeniem. Ono się właśnie spełnia. Życzenie śmierci.      Drżącymi z zimna nie strachu palcami. Wyjąłem małe zawiniątko. Twoje zdjęcie. Urzekająco doskonałe. Jak portrety, które wyszły  spod Twej uświęconej, anielskiej dłoni. Zatknąłem zdjęcie w szparze jednej ze śrub. Nie umiałbym skoczyć z Tobą. Najpierw rano odnajdą tylko to zdjęcie  a może nie zwrócą uwagi. Przechodnie, kierowcy.  Ci wszyscy głupcy. Ślepcy. Nie skojarzą. Dopóki rzeka nie wyrzuci  wzdętego od rozkładu ciała. Gdzieś w gnilne, przybite do ziemi mokrym śniegiem szuwary. Lub zatrzyma się w lodowym zatorze,  pod konstrukcją kolejnego z mostów. Twarzą ku toni.     Może i Ty nieraz do tego czasu  jadąc tramwajem z uczelni  przez tłoczny most Anichkova. Tęsknym, zmęczonym wzrokiem,  spojrzysz w dół ku rzece. I wspomnisz czule tego przeklętego poetę, który nie zabiegał w życiu o nic  ponad Twe względy. Do diabła z rozsądkiem. Chciałabym wrócić do dni dawnych  i znów kochać i wybrać sercem. Pomyślisz, ostatni raz posyłając mu wdzięczny i ciepły uśmiech. Wtem trup z trudem drgnął i oparł się o krę. Nurt i wolne, ciężkie bryły wokół  obróciły go ku jezdni. Uniósł z wolna rękę  i machał aż czerwone cielsko tramwaju  nie zniknęło mu z oczu, skręcając ku kamienicom  na Newskim Prospekcie.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...