Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

sześć stopni w dół
do wnętrza smoka
kelnereczka owinięta
w czerwony zapach
tańczy uśmiechy
szczeliną w witrażu sączy się radość

w źrenicy
fotografia chwili

Bydgoszcz, 13.10.2004

Opublikowano

witam
wyszła Panu kondensacja kilku znaczeń
chociażby połączenie witraży z wizerunkami smoka Ewy Białołęckiej z pozytywną energią boskiej smoczej siły i przyciąganiem wielu bywalców do inteligentnych i pewnych swojej wartości gejsz...
niewiele słów a ile znaczeń
kunsztownie bym powiedziała
kłaniam się
Maj

Opublikowano

jeśli to fotografia to troszkę nie bardzo mogę się wyrazić - natomiast jeśli to moje skojarzenie to wolałbym "pięć stopni" - pod takim kątem wejście w atmosferę nie tylko ziemi ale i myśli nie powala i nie spala i nie odbija spowrotem - stąd też źrenice nasze kolorowe i kamuflują widok wyobraźni - widoklotosu - uniesienia - tak to widzę
MN

Opublikowano

Dziękuję wszystkim za komentarze ;)

Majko - smok jak zwykle chiński, słusznie - z gejszą w postaci kelnereczki (oby się nie obudził)

Patrycjo - każda chwila warta zapamiętania jest również wartą bycia ostatnią

Messalinie - może i sześć zbyt symboliczne, ale jasności dodaje, płonąc, jak meteor, wszak czerwony zapach to też kamuflaż

Anuncjo - lotos zawsze nienasycony, budzi zmysły i apetyt

Witoldzie - radość z archetypu życia, Ra, Sol, czy jakkolwiek nazwiesz tę żółtą tarczę do obrony przed szarością (patrz patnum ;) Sprawdzić warto. Koniecznie z dotykiem wpatrzonych źrenic. :)

Pozdrawiam
Wuren

Opublikowano

Rozpadł mi się po drodze. Za czerwonym zapachem.

"Tańczy śmiech" - wytrąciło z lotu. I dalej tak dalej.
"szczeliną w witrażu sączy się radość" - jakby zbyt łatwo weszło, wers długi z prostym (za prostym) pzresłaniem?

"w źrenicy
fotografia chwili" - (fotografia chwili - fotografia zawsze łąpie chwilę ;)

pzdr. bezet

ps. klimaty chwytam, miewam podobnie.

Opublikowano

Strużka wilgoci
Wypłynęła zapachem
Kwiatów lotosu




--------------------------------------------------------------------------------

Dnia: Dzisiaj 17:45:22, napisał(a): Lady Supay
Czytelnik


W naszym kruchym,przemijalnym świecie niemożliwością jest znalezienie odpowiednich słów na określenie tego, co ponadczasowe, nieprzemijalne-wieczne. Nie wspomnę o ograniczeniu umysłu ludzkiego, do którego ułomności doprowadzamy sami.

doskonałość-róża-kwiat lotosu-kamień filozoficzny-sens...-kobieta;)

Mamy pociąg do nazywania, do nadawania znaczeń, określania,klasyfikownia, etc...,-ot,niedoskonałość-tylko czemu często coś nie pasuje?
Bo to bez sensu.
Bez róży.
Bez kamienia.
Aby dostrzec prawdę, istotę jakiejś rzeczywistości potrzebne są porównania.

Nie wiem, "co autor(czyt. Wuren:-) chciał przez to powiedzieć",
ale wiem, co ja dostrzegam, widzę,czuję.

Uwielbiam kwiecie lotosu...:)

Sorry za totalne "zaliterowanie",ale musiałam się wygadać, gdy napisałam swoje,a później Twoje przeczytałam:)

Pozdrawiam

A,i jeszcze słówko do P.Romana Bezet:

-fotografia nie łapie chwil-tych się nie da sfotografować (również prawdy i zła się nie da;), może jedynie utrwalić jakiś fragment rzeczywistości dziejący się w danej chwili,w określonym czasie ;)

Zatem ,w ruch migawki źrenic! Lustrzanki oczu,gotowość bojowa!-Stwórzcie pamięci...flash backi...

:)

Opublikowano

a ja myślę tak;Wuren zabił smoka, zakopał go sześć stóp pod ziemią i na świeżo usypanym kopczyku posadził kwiat lotosu.Teraz zadowolony z siebie, powiedziałbym sącząca się radość uwodzi kelnereczkę w chińskiej restauracji, gdzie głównym daniem jest... o zgroza...filet ze smoka właśnie.Pozdrawiam.

Opublikowano

Dziękuję za interpretacje rozmaite i wskazówki ;)

Panie Bezecie - tańczy uśmiechy, nie smiech a to wszak zupełnie insza inszość - i to zarówno, gdy uśmiech ów tańczy ta, która siłą na ostatnią randkę, jak i te wszystkie kelnereczki, którym płacą za to, żeby goście płacili za to ;) słońce w witraży - chyba rzeczywiście baardzo proste, prezroczyste, jak rzeczony witraż... a fotografia chwili - cóż, w źrenicach życie całe chwilą ;)

Lady Supey - dzięki niedoskonałościom i ograniczeniom mamy możliwość doskonalenia - chyba to najważniejsze, dużo zabawniej tak, niż być perfekcją.

Klaudiusz - nie narzucam, jeśli smakowało, to się cieszę :)

Marek Paprocki - sfilmuje Pan? hihi a zupę ze smoka można robić wiecznie - wszak nie da się go zabić, więc można bezkarnie wykrawać wciąż co smaczniejesze kawałki ;) I tak wiem, że się Pan droczy :D

Pozdrawiam wszystkich (również tych, którzy - z wrodzonego poczucia taktu - nic w łaskawości nie napisali)
Wuren - drewniany smok

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @klaks Mamy już więc dwie sławne pszczółki: Zosia i Maja. :-)))
    • @LeszczymPoezja, Proza i Promocja - wszystkie na jedną literę.  Ja tam myślę, że z którąś wreszcie się dogadasz :) 
    • Zobacz, spójrz… Oto moje usta. Moje dłonie. Zimno mi. Zimno mi w tej wilgoci. W tej dżdżystej aurze jesieni. Dotknij, a poczujesz. I jak? Mówiłem. Zimne to wszystko, prawda? Tak zimne jak bryłki lodu. I te palce zimne, jak palce mojej nieżywej już matki. Tutaj jest wiatr. I szum schodzący z nagich gałęzi drzew. Idący w liście, co u stóp mych się kręcą. W korzenie. Czuję w wilgotnych włosach twoją dłoń. Twoje palce przechodzące na wskroś. I znowu od początku…   Idę przez te obszary ciszy nagle zbudzonej. Przez ten cichy ciąg zdarzeń. Przez te długie bardzo strumienie czasu. Idę długo tymi korytarzami. Idę w daleki ląd zapomnianych twarzy. Które na końcu. Które tam bardzo… Na końcu...   Ty wiesz. I ja wiem. Wiemy wszystko. Wiesz, prawda? Wiesz wszystko, co chcielibyśmy sobie powiedzieć. Ale nie powiemy już nigdy, chyba że we śnie.   Tutaj, gdzieś. Pomiędzy drzewami. We śnie. Szliśmy. Idziemy. I będziemy szli. I jeszcze…   Kolejny krok. Kolejny…   Zderzam się ze ścianą w pokoju ciemnym i pustym. Odwracam się. I widzę. Patrzę. Szukam… Ze ścian wyciągają się ręce. Czyjeś ramiona. Te ręce zimne. Te dłonie. Te palce… Jakby twoje, które wciąż mnie przywałują gestami.   Zapalam świece. Gwiazdy płoną na niebie. Pomiędzy chmurami, w których jaśnieją snopy odchodzącego deszczu. Tutaj i tam. Odsłaniam zasłony. Szeroko. Firanki na moich skroniach w powiewie otwartego okna. Głaszczą. Łaskoczą. Łaszą się. Przymilają z milczącym kwileniem zmiłowania. Tam wysoko. Na niebie. Na suficie płomyki drgają od zimna. Na szafie jakiś zakurzony kufer nie ruszany przez lata. I wszystko majaczy. Rozpływa się i scala. I migocze, i szumi bardziej jeszcze. I jeszcze…   Lekki trzask podłogi przechodzi w tej ciszy i znika. Ktoś tu, widać, był przed chwilą. Lecz cisza. Cisza. Cisza znowu w tobie. I we mnie. I wszędzie. I jeszcze… Odgłosy jakieś przechodzą. Błądzą wewnątrz naszych ciał złączonych pustką.. I drżą w nas jeszcze… Tak bardzo długo… Jeszcze...   Jesteś tu jeszcze?   Wiesz, ja tu byłem. Czekałem. Albowiem istnieję już tylko w czasie przeszłym. W teraźniejszym kurz okrywa portrety pergaminowych twarzy. Wśród pajęczyn. Na ścianach. W półmroku. W piskliwym szumie gorączki. W ciszy absolutnej. W takiej ciszy dookolnej. Wszędzie. I wszędzie. Która się kryje, i która wyłania się zewsząd. Z każdej szczeliny. Pęknięcia. Spod każdej drzazgi, co wbija się pod paznokieć z ostrym ukłuciem, podczas przeciągania w jakimś napadzie wierzchem palców po drzwiach drewnianych. Po podłodze. Po listwach cokołów… Po pólkach pełnych martwych książek. Zaplamionych. Na okładkach czyjeś oczy zeskrobane żyletką. Wszędzie. Wszystkie oczy niewidzące. Ślepe. Wydrapane. Jakby ktoś chciał się pozbyć wszelkiego spojrzenia. W szaleństwie. W nieadekwatnym przeżywaniu rzeczywistości. W przypływie pasji. W schizofrenicznej mozaice szeptów, co wciskały się natrętnie do uszu. Wśród oddechów. Wśród szybkich. Zmęczonych. Kiedyś. Kiedyś… Ale to było kiedyś. Wśród zapomnianych gestów...   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-17)    
    • @Migrena Żal mi ich wszystkich, bo są jak latarnie w złym miejscu, oświetlają cudze zagubienie, a same gasną po kawałku.   A i ci, którzy się zatrzymują, też niosą w sobie ciemność, która czasem ma kształt samotności, a czasem – tylko pustki.   W tym wszystkim najwięcej boli to, że nikt tu nie jest z natury winny, a każdy trochę poraniony.
    • Spale wszystkie  Twoje wiersze miłosne    I odświeżę pamięć    Urodzę się na nowo  Umrze każde słowo    Wraz z tobą   Bo rozpłyniesz się  Jak prostytutka we mgle    Nocą na mieście
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...