Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Baardzo dziękuję za tak ciepłe przyjęcie wierszydełka, Oxyvio. (Pamiętam, że byłaś jedną z nielicznych osób, które napisały dobrze o mojej pierwszej rymowance zamieszczonej tutaj prawie rok temu :) Pozdrawiam :)
Opublikowano

A ja się Tobie do sztambucha nie wpisałam ani literką!!?? Czytałam Twój wiersz kilka razy. Piękny on jest. Nie znam się na tych lit.-fach. mądrościach, ale wrażenie on robi. Tylko, że ja chcę kołysania zawsze. To jedyna różnica, ale też piękna! Uściski. E.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Baardzo dziękuję za tak ciepłe przyjęcie wierszydełka, Oxyvio. (Pamiętam, że byłaś jedną z nielicznych osób, które napisały dobrze o mojej pierwszej rymowance zamieszczonej tutaj prawie rok temu :) Pozdrawiam :)
Jedną z nielicznych? Przecież Ty bardzo dobrze piszesz!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Baardzo dziękuję za tak ciepłe przyjęcie wierszydełka, Oxyvio. (Pamiętam, że byłaś jedną z nielicznych osób, które napisały dobrze o mojej pierwszej rymowance zamieszczonej tutaj prawie rok temu :) Pozdrawiam :)
Jedną z nielicznych? Przecież Ty bardzo dobrze piszesz!

Dziękuję - żeby mi tylko teraz sodówka nie uderzyła do głowy ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



I po efekcie wody sodowej ;)) Tym razem powtórzenie było zamierzone - miało spinać klamerką to, co dzieje się między nocami w głowie peelki, od chwili po "kołysaniu" do kolejnego niechcianego "kołysania", które tak naprawdę jest "clue" tego tekstu.
Tak czy inaczej, jestem wdzięczna, Stanisławie, za wnikliwe przyglądanie się tworkowi. Pozdrawiam :)
Opublikowano

dla mnie to krzyk rozpaczy i bezsilności
pomimo braku wykrzykników

nie wiem, czy wiersz wibruje, lewituje, czy pączkuje
wiem, że lubię Twoje wiersze, pomimo nieobycia :)

pozdrówka:)
M.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


jest melodia w tych wersach a są tacy dla których poezja to muzyka
jest przemijanie a to temat który wciąż mnie kręci
"kołysanie" x2 do korekty
dzień jako nieustające powroty do nocy przez dzień i popołudnia, a myśli tańczą w całym tym galimatiasie
ostatni wers nie jest puentą to raczej dalsze pociągnięcie słowa, a można by zakończyć z przytupem by nie dać zasnąć dniom;)
pozdrawiam
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję za przyjrzenie się wierszowi i za uwagi. Do przemyślenia, choć "kołysanie" miało być powtórzone, a "między dniami" nawiązywać do tytułu. Melodyką chciałam tylko wyciszyć wyraz emocji, żeby uniknąć patosu i motywu histerycznego ;) Pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Byłam pod tym wierszem kilka razy, tzn. wracałam. Bardzo mi się podoba. Nie jest dosłowny, albo mówiąc ianczej: jest tak niedosłowny, że chce się do niego wracać. Fajnie poprowadzony wątek :-). Podoba się od kołysania po dni. :-) a

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...