Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Akurat!...a, no nic.
Słonko świeci
dzieci robią orły
na śniegu
:)))))))))
co tam! martwić się "postacią" ową. przeminie, jak każda.
a tak w ogóle, to zabrałeś mi tytuł !!!!!!!!i muszę teraz zatrzymać wiersz, coby nie być posądzona
o wtórność, a nawet jakieś plagiactwo!!!
o, wciórności, a niech Cię!!
:P
nie lubię polityków, nieeeeeeeee

p.s. żeś przywlókł się nareszcie! Łelkom Darlingu!!!!!!!!!
buziak!

a jednak "wciórności", a nie " wciurności' :)))))))) to idę poprawić.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


1. „Nie jest winą postaci, że jest "schorowana" - tak bywa...
2. „na "chorobie" starają się budować "zdrowe podstawy"...
w pierwszym przypadku, to prawda,
co do drugiego... hmm, stała się rzecz dziwna i niesłychana
- "zdrowe postawy" uwydatniły się dopiero po zażyciu lekarstwa "nagłego odzysku świadomości" (NOŚ) - po tzw. kopniaku w d... z powodu niesubordynacji, albo wręcz bez powodu. ;))))
Uwydatniły przy tym nagłe, ale za to diametralne zmiany, choćby w wyrazistości wypowiedzi - skopanych owych. Jak wiadomo przed "zażyciem" brzmieli jednym i z gruntu jedynym właściwym głosem.
Jednak, czy owa zmiana jest trwała, a prostolinijność i otwartość - szczera, przekonamy się niebawem. :)
Dlatego winą obarczyłbym tych, którzy wykorzystując/podtrzymując stan z cyt. no 2, sterując nastrojami, prowokując podziały, niejednokrotnie wykraczając poza granice - zdrowego (rozsądku), prowadząc grę, której celem zasadniczym (tak podejrzewam) nie jest patriotyzm, a raczej utrzymanie się na powierzchni, powiększają tylko skalę paranoi.
Jednym - kilkoma, dobrze na dany dzień lub okoliczność, skrojonymi sloganami, jak mantrą, poszerzają krąg „zarażonych” tą mało twórczą polityką, której przedstawiciele już dawno przestali nas reprezentować.
Potrzebni im jesteśmy - oczywiście. Do głosowań, wyborów, uczestnictwa w zgromadzeniach, pikietach, czy marszach, bo utrzymanie takiego stanu daje poczucie, że nie jest się człowiekiem zbędnym, upokorzonym; odzyskuje się tożsamość i wartość, reprezentuje się siebie i zarazem wszystkich innych - w tłumie. Tłum to wielka siła i liczni niebywale „otrzaskani” z narodową pamięcią niebezpiecznie Nią szarżują.
Tymczasem „próbek działań” naszych „reprezentantów” (tym razem mowa o wszystkich - nie jednym) mieliśmy już okazję doświadczyć, po kolei - skutek jak widać dalej żałosny. A ludzie chcą zmian, jakiegoś odrodzenia, ale nie mają pomysłu, co dalej. Dlatego tabletki NOŚ (zawsze przy sobie) przydałyby się chyba wszystkim.
;)
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Łelkom Hołm, Magda,
niestety, tylko na moment, jutro znowu w rozjazdach,
a drogi nieciekawe.
A jeśli chodzi o tytuł, to może zmień na „Poleżeć’?
W niektórych przypadkach (ja na ten przykład - uwielbiam),
to całkiem zdrowa postawa jest ;)))

Dzięki za obecność i darlinga.
Odbuziakam
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


1. „Nie jest winą postaci, że jest "schorowana" - tak bywa...
2. „na "chorobie" starają się budować "zdrowe podstawy"...
w pierwszym przypadku, to prawda,
co do drugiego... hmm, stała się rzecz dziwna i niesłychana
- "zdrowe postawy" uwydatniły się dopiero po zażyciu lekarstwa "nagłego odzysku świadomości" (NOŚ) - po tzw. kopniaku w d... z powodu niesubordynacji, albo wręcz bez powodu. ;))))
Uwydatniły przy tym nagłe, ale za to diametralne zmiany, choćby w wyrazistości wypowiedzi - skopanych owych. Jak wiadomo przed "zażyciem" brzmieli jednym i z gruntu jedynym właściwym głosem.
Jednak, czy owa zmiana jest trwała, a prostolinijność i otwartość - szczera, przekonamy się niebawem. :)
Dlatego winą obarczyłbym tych, którzy wykorzystując/podtrzymując stan z cyt. no 2, sterując nastrojami, prowokując podziały, niejednokrotnie wykraczając poza granice - zdrowego (rozsądku), prowadząc grę, której celem zasadniczym (tak podejrzewam) nie jest patriotyzm, a raczej utrzymanie się na powierzchni, powiększają tylko skalę paranoi.
Jednym - kilkoma, dobrze na dany dzień lub okoliczność, skrojonymi sloganami, jak mantrą, poszerzają krąg „zarażonych” tą mało twórczą polityką, której przedstawiciele już dawno przestali nas reprezentować.
Potrzebni im jesteśmy - oczywiście. Do głosowań, wyborów, uczestnictwa w zgromadzeniach, pikietach, czy marszach, bo utrzymanie takiego stanu daje poczucie, że nie jest się człowiekiem zbędnym, upokorzonym; odzyskuje się tożsamość i wartość, reprezentuje się siebie i zarazem wszystkich innych - w tłumie. Tłum to wielka siła i liczni niebywale „otrzaskani” z narodową pamięcią niebezpiecznie Nią szarżują.
Tymczasem „próbek działań” naszych „reprezentantów” (tym razem mowa o wszystkich - nie jednym) mieliśmy już okazję doświadczyć, po kolei - skutek jak widać dalej żałosny. A ludzie chcą zmian, jakiegoś odrodzenia, ale nie mają pomysłu, co dalej. Dlatego tabletki NOŚ (zawsze przy sobie) przydałyby się chyba wszystkim.
;)
Pozdrawiam.

Niech pan mnie nie przekonuje, ja już jestem przekonany :))
Z pewnym zdziwieniem i rozbawieniem stwierdziłem, że moją wypowiedź można odczytać (również) tak, jakbym nie był :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


sorry Cię bardzo, HAYQ, ale tym razem nie
na pierwszej łamię sobie język
a druga jest taka, publicystyczna, co samo w sobie nie jest pewnie złe, z tym że jednak trochę za bardzo publi ona jest i jak dla mnie zjadła wiersz
pozdrawiam
Adam
Opublikowano

HAYQ, w Twoim wierszu nie ma liryki, ale za to bardzo dobrze podpoatrzony aspekt osobowościowy, pod który możnaby podstawić wiele osób. Takie też są bardzo potrzebne. W tym stylu pisał np. B. Brecht albo E. Kästner. Pozdrawiam. J.

Opublikowano

Jak widać polityka to ulubiony temat Polaków , zawsze gorący , a chorych psychicznie nigdy nie darzyło się sympatią , raczej bano i izolowano. jeśli chodzi o medyczny zapis tego wiersza , to jest tu miedzy wierszami a raczej p.s. nuta "optymizmu" po okresie manii następuje faza apatii kiedy to nic się nie chce i w nic nie wierzy.
Pozdrawiam
Stary Kredens

Opublikowano

Czytam to jako obserwację i komentarz, taka krótka dłuższa forma, pachnie prozą, a jednak wiersz. Taki afektywnie dwubiegunowy, niby to, niby tamto. Fakt, słów z manii się nie wyciągnie.
Nie wiem, czy to był zabieg celowy, jeśli tak - moim zdaniem właściwy.

Sztacheta

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie lubię bebrać się w politycznych przepychankach
drażni mnie w tym wierszu kilka straw:
a) manii x2
b) zakończenie pierwszej i początek drugiej z zetką
c) mimo, że równo w pierwszej po 10, a w drugiej po 9 to wiersz nie czyta się płynnie na głos
c) ten wiersz niczego nie zmieni, no, chyba że pomógł autorowi w wyrzuceniu negatywnych emocji, w sumie to zapewne jedyny bodziec do pisania wierszy o naszym rządzących
czuć psychozę i depresję i za to plus
pozdrawiam
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


łamanie języka, to nie pierwszy raz u mnie
i nie ostatni, zapewne ;)
ale zgoda, nie musi się podobać.
Sorry - mnie, niepotrzebne. Dzięki za szczerość.
Następnym razem może pójdzie „gładziej”.
:)
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


noo no, porównanie zdrowo mię siekło (o tak)
,) ’) ::)
Sporo na wyrost (zwłaszcza Bertold), ale dziękuję
pięknie :)
Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie chodziło mi chyba o brak sympatii do chorych
- z tym jest różnie, bardziej o korzystanie z
tej choroby, podporządkowanie się jej
przez resztę i czasem bez reszty.
:)
Dzięki, fajny nick.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie przepadam za sformułowaniem - właściwy,
chociaż powiązanie z tekstem ma, jak najbardziej ;))
Mam tylko problem z właściwością zabiegu, o którym mówisz,
czyli „Faktu, że słów z manii się nie wyciągnie.
To chyba już Twoje przemyślenie, bo w tekście nie znalazłem.
Dzięki za wizytę, pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie lubisz - rozumiem :)
ale
a) manii w żaden sposób nie udało mi się zamienić, no bo co byś dał zamiast? Fiksum dyrdum?
;) Nie ten ciężar gatunkowy.
b) tu się zgadzam, bo jest jeszcze jedno „z” :))
c) mnie się czyta, chociaż być może popełniłem błąd w pierwszym wersie (a taki był początkowy zapis) „ta” na „trwa” - lepsze, jak widać bywa wrogiem dobrego. „ta” w połączeniu z drugim wersem poprzednio czytało się, jak pytanie … o, np. z Hamleta :) Trwa, to niestety popsuło.
cc)… nie pomógł ;))))))
Dzięki Panie Biały, pozdawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...