Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Juliuszu, Adamie, Kochanowski Janie.
Oni co was czytają, pojąć próbują - nic nie rozumieją!
Wy im myśl tak głęboko w otchłań beznadziei
Zanurzyliście, że węzłów tej przez sto lat nie rozplączą
Żaden zanurzonej miłości wcielić nie umie
Żaden nie pozna mądrości przymierza
Żaden choćby jak Syzyf przez trud się przedzierał,
Nie postawi stopy na mądrości Waszej szczycie.

Lecz czy Ty Adamie, Juliuszu, Kochanowski Janie
Sami na wiatr siebie rzuceni potraficie słowa wasze
W czyn błyszczący zmienić?
Jam życie wasze jak preparat studiował i me oczy widzą,
Uszy słyszą że cała gra słów dla pogłosu zbudowana była,
i przez nich burzona będzie.

Mnie pojąć trudno. Mnie rzecz ta jak glejak mózg,
Do głębi przeżera. Co oni zrobić mają ze słowami pustymi?
Starać się? Gardzić? Wychwalać? Drwić? Rzygać na nie?
Czy może w kamień was wryć i dla pokoleń kamień ten,
Zachować?

Mnie tylko język wasz w uszach pobrzmiewa i zdaje się wołać:
Idź za głosem sumienia
Nasłuchuje:

Cisza!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Owszem na grze słów budowali poezję, może dziś niewielu ich zrozumie, lecz jednak dali coś z siebie innym, stworzyli klasykę, nie zawsze nam bliską.
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W pustym łonie, gdzie echa tańczą cicho, tkwi embrion myśli, nie ciała. Składamy dłonie, szepcząc modlitwy, o duszę, która nigdy nie zaistniała.   Prawo i wiara, dwa kamienie młyńskie, mielą decyzje na proch codzienności. Jedni widzą iskrę, świętą i boską, inni zaś lęk, w imię wolności.   W komorze echa, gdzie sumienie waży, płód staje się sztandarem ideologii. Morderstwo? Zbawienie? Kto wskaże granicę? Moralność tańczy w rytm patologii.   Matka, ołtarz z krwi i kości, naczynie wyboru, pole bitwy. Jej ciało, nie jej, lecz publiczna własność, w dyskursie zimnym, pozbawionym liryki.   A co z tych, którzy przyszli na światło, ale światło ich oślepia, rani, dusi? Ich krzyk zagłuszony, mniej ważny, mniej święty, bo wiersz o życiu pisać trzeba, a nie katuszy.   Nienarodzony krzyk ma potężną siłę, rozdziera ciszę, zmusza do myślenia. Lecz krzyk żywego dziecka, bitego, głodnego, to tylko tło dla wielkiego istnienia.   Więc rzucam ten wers, jak kamień w wir wody: Hipokryzja jest największym grzechem. Czcimy potencjał, gardząc rzeczywistością, dusząc sumienia, odbierając oddech.
    • @huzarc   idę obok Ciebie.   tez nie wiem dokąd.   dziękuję.      
    • @Gosława   wsiąkanie w chłodną prawdę o przemijaniu
    • @huzarc   mocny kontrast między jawnym gniewem a cynicznym wyrachowaniem.   wers "rozpylę brokatem" genialnie oddaje brutalność aktu uniewazniania.   celne i zwięzłe ujęcie współczesnej polaryzacji.    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      :) Cieszę się, że się spodobał i zatrzymał na chwilę.   Tak, to prawda. Dzieki za reakcję i komentarz. Pozdrawiam.     Myślę, że ten temat nie powinien się dać tak łatwo wyczerpać, ale zrobiłem co mogłem I jak umiałem, cieszę się więc z takiego odbioru. Dziękuję i pozdrawiam.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...