Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

chmury ciężkie jak słoń usiadły
nad miastem
a ja gapię się na nie
jak dzieciak na watę cukrową
i tęsknię

za starym jak Zeppelin dzieciństwem
za wakacjami na wsi
i za krótkimi sukienkami dziewcząt
i ich rodzącym się biustem

przerwał to wszystko
klakson czarnego BMW
i głowa podobna do głowy żółwia krzyknęła
spieprzaj koleś ze skrzyżowania
pokazałem cwaniakowi wała i odszedłem

teraz chmury uciekają
jak dzikie konie
a słońce pokazuje
cytrynową mordę

na przejściu dla pieszych
usłyszałem jak dziewczynka
powiedziała do swojej mamusi
ten pan z brodą wszedł pod samochód
prawda mamo że nie był ostrożny


pomyślałem - dzisiaj dzieci są takie mądre
i przeszedłem na drugą stronę ulicy
tam światło było zielone

Opublikowano

zapytałam Kogoś, czy obrazek może być wierszem.

"obrazek to obrazek
wiersz to coś więcej, coś musi mieć naddanego
nie warto pisać tylko zabawnych, zajmujących wierszy, to wydaje mi się zbyt łatwe"

w pierwszej chwili patrzę na twój wiersz jak na obrazek. jest obrazek = odtworzenie sytuacji na jezdni. ale jest dokładnie tak, jak mówi Cytowany. to wiersz w swej istocie - ma "naddany" klimat, atmosferę, nostalgię, tęsknotę za dzieciństwem, za beztroską, za smakami, zapachami, za tamtymi chmurami, za minionym niepowtarzalnym.

i ma zachwyt dzieckiem - jego mądrością, troską, tkliwością, bezinteresownym strachem o "tego pana" (obcego w końcu). taką czystość mają tylko dzieci. dorosły powiedziałby: "kurwa! życie ci niemiłe, chłopie!", jeśli w ogóle zwróciłby uwagę na sytuację.
i do tego tęskni peel: do tej czystości, do dziecięcości w najczystszym wydaniu: w sobie, we mnie, w innych. to twój częsty motyw: tęsknota za czystością, za utopią.

piękny wiersz, lubię, jak tak piszesz.
:))

Opublikowano

Podoba mi się wiersz, chociaż nie powinien mi się podobać, bo wytyka winy martwym. Ale też mówi o śmierci bezdomnych i głodnych, o tym, jaki straszny los im zgotowano w "demokratycznej" RP. To bardzo współczesna odmiana "ballady dziadowskiej".

Opublikowano

Ech każdy przechodzi , oj przechodzi taką tęsknotę, ale później zawsze się budzi i szara rzeczywistość nas ogarnia, a w niej nawet i słońce inaczej wygląda. I kiedy znajdziesz się już na drugiej stronie zielone światło nie pozostawia wyboru, daje wolną drogę aby niestrudzenie kroczyć naprzód. Wiersz koło którego nie mogłem przejść obojętnie. Właśnie dlatego, że dotyczy osobiście każdego i każdy chciałby tak trwać po stronie marzeń i nie musieć przechodzić. Dzięki za marzenia.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję za interpretację
wiersz ma nieść pokrzepienie, że jednak świeci się zielone światło a przejście na drugą stronę nie jest takie trudne
jeśli się podoba to mogę spać spokojnie
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


witaj Piotrku - to było gałka lodów pistacjowych, więc smakowała dobrze, dziękuję
no tak, ciemność codzienności to nie jasność tęsknoty i niestety nie wszyscy potrafią jej używać
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


witaj Piotrku - to było gałka lodów pistacjowych, więc smakowała dobrze, dziękuję
no tak, ciemność codzienności to nie jasność tęsknoty i niestety nie wszyscy potrafią jej używać


Głupio wyszło z tym Romkiem Rafale - bardzo przepraszam za pomyłkę .
Chyba za dużo dziś czytałem innych autorów i z stąd ta pomyłka .
z poważaniem Waldemar
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


witaj Piotrku - to było gałka lodów pistacjowych, więc smakowała dobrze, dziękuję
no tak, ciemność codzienności to nie jasność tęsknoty i niestety nie wszyscy potrafią jej używać


Głupio wyszło z tym Romkiem Rafale - bardzo przepraszam za pomyłkę .
Chyba za dużo dziś czytałem innych autorów i z stąd ta pomyłka .
z poważaniem Waldemar
mam poczucie humoru, więc spoko Maroko;)
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję za interpretację
wiersz ma nieść pokrzepienie, że jednak świeci się zielone światło a przejście na drugą stronę nie jest takie trudne
jeśli się podoba to mogę spać spokojnie
r
A ja to zielone światło po drugiej stronie odebrałam inaczej - jako przejście tam, gdzie już nic nie boli. Zwłaszcza, że bohater wiersza wlazł prosto pod samochód, co zauważyło dziecko.
Bezdomni nie mają nigdzie zielonego światła, w Polsce też nie, umierają szybko i boleśnie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję za interpretację
wiersz ma nieść pokrzepienie, że jednak świeci się zielone światło a przejście na drugą stronę nie jest takie trudne
jeśli się podoba to mogę spać spokojnie
r
A ja to zielone światło po drugiej stronie odebrałam inaczej - jako przejście tam, gdzie już nic nie boli. Zwłaszcza, że bohater wiersza wlazł prosto pod samochód, co zauważyło dziecko.
Bezdomni nie mają nigdzie zielonego światła, w Polsce też nie, umierają szybko i boleśnie.
nie miałem na myśli bezdomnych (to twoja interpretacja Oxyvio), facet (czyli ja) totalnie odleciałem we wspomnienia i niechcący znalazłem się na skrzyżowaniu, ot cała historia, a dalej już się potoczyło;)
zielone światło dla mnie jest optymistyczne, pod drugiej stronie ulicy może wydarzyć się coś ciekawszego
abstrahując, jednak, to moim zdaniem bezdomni nie umierają szybko, raczej wolno, a nawet mozolnie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie ma wykrzykników, wiec raczej cicho to napisałeś
co do jednego fragmentu poetyckiego to pewnie masz rację, ale to tylko twoja racja i może kilku innych, bo wg. mnie jest inaczej. poezji nie można przywiązywać do stereotypów jak psa do budy, trzeba jej dać wolność. poezja to nie tylko zadanie z kilkoma niewiadomymi, ale też normalne dni i zwykli ludzie - to jest moja poezja - naturalna i prawdziwa
dzięki za zaglądanie
r

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @obywatel Głupie może nie, ale trudno nie zgodzić się z tym, że zaaranżowane być może jest, a może napewno...sam nie wiem. Pozdrawiam! :)
    • Mnie proszę nie liczyć. Policzcie sobie nawet psa, kota czy świnkę morską. Ale beze mnie… Że co? Że co się ma wydarzyć? Nie. Nie wydarzy się nic ciekawego tak jak i nie wydarzy się nic na płaskiej i ciągłej linii kardiomonitora podłączonego do sztywnego już nieboszczyka.   I po co ten udawany szloch? Przecież to tylko kawał zimnego mięsa. Za życia kpiarsko-knajpiane docinki, głupoty, a teraz, co? Było minęło. Jedynie, co należy zrobić, to wyłączyć ten nieustanny piskliwy w uszach szum. Ten szum wtłaczanego przez respirator powietrza. Po co płacić wysoki rachunek za prąd? Wyłączyć i już. A jak wyłączyć? Po prostu… Jednym strzałem w skroń.   Dymiący jeszcze rewolwer potoczy się w kąt, gdzieś pod szafę czy regał z książkami. I tyle. Więcej nic… Zabójstwo? Jakie tam zabójstwo. Raczej samobójstwo. Nieistotne z punktu widzenia rozradowanych gówniano-parcianą zabawą mas. Szukać nikt nie będzie. W TV pokazują najnowszy seans telewizji intymnej, najnowszy pokaz mody. Na wybiegu maszerują wieszaki, szczudła i stojaki na kroplówki… Nienaganną aż do wyrzygania rodzinkę upakowaną w najnowszym modelu Infiniti, aby tylko się pokazać: patrzcie na nas! Czy w innym zmotoryzowanym kuble na śmieci. Jadą, diabli wiedzą, gdzie. Może mąż do kochanki a żona do kochanka... I te ich uśmieszki fałszywe, że niby nic. I wszystko jak należy. Jak w podręczniku dla zdewociałych kucht. I leżących na plaży kochanków. Jak Lancaster i Kerr z filmu „Stąd do wieczności”? A gdzie tam. Zwykły ordynarny seks muskularnego kretyna i plastikowej kretynki. I nie ważne, że to plaża Eniwetok. Z zastygłymi śladami nuklearnych testów sprzed lat. Z zasklepionymi otworami w ziemi… Kto o tym teraz pamięta… Jedynie czarno białe stronice starych gazet. Informujące o najnowszych zdobyczach nauki. O nowej bombie kobaltowej hamującej nieskończony rozrost… Kto to pamięta… Spogląda na mnie z wielkiego plakatu uśmiechnięty Ray Charles w czarnych okularach i zębach białych jak śnieg...   A więc mnie już nie liczcie. Idźcie beze mnie. Dokąd.? A dokąd chcecie. Na kolejne pokazy niezrównanych lingwistów i speców od socjologicznych wynurzeń. Na bazgranie kredą po tablicy matematyczno-fizycznych esów-floresów, egipskich hieroglifów dowodzących nowej teorii Wielkiego Wybuchu, którego, jak się okazuje, wcale nie było. A skąd ta śmiała teza? Ano stąd. Kilka dni temu jakiś baran ględził na cały autobus, że był w filharmonii na koncercie z utworami Johanna Straussa. (syna). Ględził do telefonu. A z telefonu odpowiadał mu na głośnomówiącym niejaki Mariusz. I wiedzieliśmy, że dzwonił ktoś do niego z Austrii. I że mówi trochę po niemiecku. I że… - jest bardzo mądry…   Ja wysiadam. Nie. Ja nawet nie wsiadłem do tego statku do gwiazd. Wsiadajcie. Prędzej! Bo już odpala silniki! Ja zostaję na tym padole. Tu mi dobrze. Adieu! Poprzytulam się do tego marynarza z etykiety Tom of Finland. Spogląda na mnie zalotnie, a ja na niego. Pocałuj, kochany. No, pocałuj… Chcesz? No, proszę, weź… - na pamiątkę. Poczuj ten niebiański smak… Inni zdążyli się już przepoczwarzyć w cudowne motyle albo zrzucić z siebie kolejną pajęczą wylinkę. I dalej być… W przytuleniu, w świecidełkach, w gorących uściskach aksamitnego tańca bardzo wielu drżących odnóży… Mnie proszę nie liczyć. Rzekłem.   Przechadzam się po korytarzach pustego domu. Jak ten zdziwaczały książę. Ten dziwoląg w jedwabnych pantalonach, który po wielu latach oczekiwania zszedł niebacznie z zakurzonej półki w lombardzie. Przechadzam się po pokojach pełnych płonących świec. To jest cudowne. To jest niemalże boskie. Aż kapią łzy z oczu okrytych kurzem, pyłem skrą…   Jesteś? Nie. I tam nie. Bo nie. Dobra. Dosyć już tych wygłupów. Nie, to nie. Widzisz? Właśnie dotarłem do mety swojego własnego nieistnienia, w którym moje słowa tak zabawnie brzęczą i stukoczą w otchłani nocy, w tym ogromnie pustym domu. Jak klocki układane przez niedorozwinięte dziecko. Co ono układa? Jakąś wieżę, most, mur… W płomieniach świec migoczące na ścianach cienie. Rozedrgane palce… Za oknem jedynie deszcz…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-03)    
    • @m1234wiedzialem, że nie zrozumiesz, szkoda mojego czasu. Dziękuję za niezrozumienie i pozdrawiam fana.   PS Żarcik etymologiczny od AI       Etymologia słowa "fun" nie jest w pełni jasna, ale prawdopodobnie wywodzi się ze średnioangielskiego, gdzie mogło oznaczać "oszukiwanie" lub "żart" (od XVI wieku). Z czasem znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki", które są obecnie głównymi znaczeniami tego słowa.  Początkowe znaczenie: W XVI wieku angielskie słowo "fun" oznaczało "oszukiwanie" lub "żart". Ewolucja znaczenia: W XVIII wieku jego znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki". Inne teorie: Istnieją spekulacje, że słowo "fun" mogło pochodzić od średnioangielskich słów "fonne" (głupiec) i "fonnen" (jeden oszukuje drugiego). 
    • Po drugiej stronie Cienie upadają    Tak jak my  I nasze łzy    Bo w oceanie nieskończoności  Wciąż topimy się    A potem wracamy  Bez śladu obrażeń    I patrzymy w niebo  Wszyscy pochodzimy z gwiazd 
    • na listopad nie liczę a chciałbym się przeliczyć tym razem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...