Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

biegną do mnie zioła z Lipiec
rozchodnik od Anny
macierzanka z listów Waldka
z Bukowiny przyszedł dziurawiec
w kolorze płonących kasztanów

za Dąbrówką słychać nuty kapeli
spragnione kapliczki schodzą do dróg
chłopcy kołyszą lipcową muzyką
wzgórza Jabłonnej
instrumenty rozpisują życie

Zdzichu dekoruje zielony mosteczek
innym razem jak cukiernik
obiecuje pannom marcepany
na fotografiach Krzysia ludzie kwitną

lato ze słodkimi jagodami
z klematisami Magdy
odchodzi w niedzielną wieczność
gdzie
gryka jak śnieg biała

Opublikowano
Dom, w samej głębi tej sporej przestrzeni stojący, niski był, szary, słomą pokryty, z jednym kominem i słomianą strzechą. Do ogrodu stał boczną ścianą, w której świeciły dwa spore okna, a mały ganek z zębiasto wyrzeźbionym okapem i niskie drzwi do wyjścia miał od dziedzińca, na którym zza niziutkiego opłotku widać było świron z wystającym i na kilku słupkach opartym dachem i stajnię, przed którą leżała brona, stały kozły do piłowania drzewa i żółciało trochę rozsypanej słomy. Stodoła wyglądała zza domu i kilku tuż przy sobie rosnących lip, a jeszcze dalej, za dziedzińcem i lipami, ledwie widzialny z wysokiej góry, migotał wąski pas Niemna z żółtą za nim ścianą i u samego skłonu nieba ciemną wstęgą boru. Promienie słońca, które pochylało się już do zachodu, igrały po trawie i w gałęziach rozżarzały barwy kwiatów, a wiśnie w wielkie rubiny zmieniały. Nad tym wszystkim, w głębokiej ciszy, dzwonił w drzewach świergot wróbli, brzmiało monotonne, basowe brzęczenie pszczół i wzbijało się morze woni z przemagającym wszystkie inne zapachem świeżo skoszonej trawy.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Trochę przestawiłem, trochę wyciąłem, głownie dopowiedzeń, niepotrzebnych pompatyczności; pointa to cytat - "ze zbiorowej pamięci Polaków", można by dodać jeszcze przed cytatem słówko "gdzie" - ale to niech autorka sama zdecyduje.
Sielski obrazek odwołujący się do wspomnień, bajanie - mnie się podoba.

Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Trochę przestawiłem, trochę wyciąłem, głownie dopowiedzeń, niepotrzebnych pompatyczności; pointa to cytat - "ze zbiorowej pamięci Polaków", można by dodać jeszcze przed cytatem słówko "gdzie" - ale to niech autorka sama zdecyduje.
Sielski obrazek odwołujący się do wspomnień, bajanie - mnie się podoba.

Pozdrawiam

Dawniej; nie ukrywam, że Twoja wersja dopracowana na maksa:)
Nie wiem tylko, czy na Z, można nanosić poprawki?
Tak czy owak ulegnę pokuszeniu i skorzystam.
Pięknie dziękuję za wszystko:)

Pozdrawiam, Leo.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


swiadomość Cecherza jest gówniana podobna jego wierszom,która widzi tylko dupę i nic poza
nią a w Twoim wierszu Leo piękny,unikalny świat ze słodkimi jagodami i kwitnącymi ludźmi
którym instrumenty rozpisują życie i tak być powinno-gratuluję i pozdrawiam
Opublikowano

biegną do mnie zioła z Lipiec
rozchodnik od Anny
macierzanka z listów Waldka
z Bukowiny przyszedł dziurawiec
w kolorze płonących kasztanów

za Dąbrówką słychać nuty kapeli
spragnione kapliczki schodzą do dróg
chłopcy kołyszą lipcową muzyką
wzgórza Jabłonnej
instrumenty rozpisują życie --- wers niepotrzebny, sztuczny

Zdzichu dekoruje zielony mosteczek
innym razem jak cukiernik raz ---raz (?) - to jakieś dziwadło :)
obiecuje pannom marcepany
na fotografiach Krzysia ludzie kwitną

lato ze słodkimi jagodami
z klematisami Magdy
odchodzi w niedzielną wieczność
gdzie
gryka jak śnieg biała ---cytat zbędny, powiewa barwami narodowymi tam,
gdzie chodzi o "małą oczyznę" - Dąbrówkę,
Bukowinę, Magdę i Zdzicha :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Czy z łaski swojej (kp) mógłby pan uargumentować ową 'sztuczność' metafory jw.? Z góry dzięki.

Co zaś do patriotyzmów, dzieło będące w domyśle pisane było jako pamiątka 'regionalna', to zbiorowy wysiłek "narodu" wyniósł ją do wyobrażeniowej Ojczyzny (zabawne jest tłumaczenie młodym czytelnikom, że Litwa - to taka Polska w przenośni). Autorka świadomie nawiązuje do tego idealnego bytu (niedzielna wieczność), gdzie zlewa się Dąbrówka z mitem. Nie widzę ti postawy na baczność - spocznij. Ale pewnie to tylko moje subiekcje (ja się nie znam, ja tu nie sprzątam, wyrażam tylko prywatne opinie).
Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


swiadomość Cecherza jest gówniana podobna jego wierszom,która widzi tylko dupę i nic poza
nią a w Twoim wierszu Leo piękny,unikalny świat ze słodkimi jagodami i kwitnącymi ludźmi
którym instrumenty rozpisują życie i tak być powinno-gratuluję i pozdrawiam

Janusz; nie będę się wypowiadać na temat świadomości, twórczości Cecherza, gdyż nie znoszę wulgaty w żadnym wymiarze. Zresztą, znakomicie mnie wyręczyłeś:))

Dziękuję za czytanie i zadowolenie z wiersza.

Pozdrawiam, Leo.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Czy z łaski swojej (kp) mógłby pan uargumentować ową 'sztuczność' metafory jw.? Z góry dzięki.

Co zaś do patriotyzmów, dzieło będące w domyśle pisane było jako pamiątka 'regionalna', to zbiorowy wysiłek "narodu" wyniósł ją do wyobrażeniowej Ojczyzny (zabawne jest tłumaczenie młodym czytelnikom, że Litwa - to taka Polska w przenośni). Autorka świadomie nawiązuje do tego idealnego bytu (niedzielna wieczność), gdzie zlewa się Dąbrówka z mitem. Nie widzę ti postawy na baczność - spocznij. Ale pewnie to tylko moje subiekcje (ja się nie znam, ja tu nie sprzątam, wyrażam tylko prywatne opinie).
Pozdrawiam

To jest wiersz rozpisany na zmysły, można sobie usiąść na wzgórzach Jabłonnej i zapatrzyć się, zasłuchać, zawąchać...Śledzić ludzką krzątaninę, pulsujące życie wywoływane po imieniu : Anna, Waldek, Zdzich, Krzysio, Magda. Jeżeli ustawić w środku tego tablicę informacyjną (tym dla mnie jest wspomniany wers), która w sposób właściwy turystycznym folderom, czy programom edukacyjnym, przystawi opisowy stempelek tam, gdzie pojawiło się "czucie" - to czar pryska...Myślowy przewodnik tłumaczy co widzę/ mam widzieć...
Nie wiem jak pana, mnie "idealne byty" zawsze stawiają na baczność i nie tyle integrują się (zlewają) z bytami tubylczymi, ile stanowią "stołeczną" turystykę. Pojawią się, pogapią, pouczą, doświadczą gościny i wyjadą a Zdzichu z Magdą będą robić swoje...Małe, autochtońskie ojczyzny trwają do czasu, aż nie pojawią się misyjne koraliki i perkale "gryk jak śnieg białych". Nie ma pan chyba zamiaru zawracać Wisły kijem i przywracać zbiorowemu wysiłkowi narodu, cech pamiątki regionalnej ;)

P.S.
Jeżeli nadal, z właściwym sobie, subtelnym wdziękiem, będzie mi pan "cieciował", to pozwolę sobie wypiąć na pana cztery litery...

Domyślam się, że autorka jest w głębokiej konfuzji i nie wiedząc, czy ma się na mnie oburzyć, czy podziękować, czeka na wynik dyskusji lecterowo -dawniejszej... ;)
Autorko proszę się nie stresować, mnie to serdecznie zwisa...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


SzPanie,
pozwolę sobie nie zgodzić się z Pańską tezą o pieczątkowaniu. Dla mnie ten wers jest metaforą nawiązującą do wcześniejszej (kołysanie muzyką); mowa chłopcach grających, więc instrumenty są tu rzeczą naturalną - to nie uogólnienie ani żadna symbolizacja (czy też łopatologiczne objaśnianie). Nie podzielam Pańskiego przewrażliwienia w temacie. Zresztą nie tym tylko. Patriotyczno-ojczyźnianym również. Może to kwestia perspektywy? Małe ojczyzny trwają obok, a nawet pomimo. Niezależnie od nachalstwa urzędowego i tępoty politykierstwa. Znam to z autopsji. Bawił mnie kiedyś "Awans", ale dziś wiem, że to było tylko satyryczne wykoślawienie.
Pozdrawiam
PS. Kornie przepraszam, nie pojąłem chyba głębi Pańskiej myśli onegdaj, że "cieć " to szlachetne zajęcie i że SzPanu to leży. Ale teraz czytam, że zwisa. Zwracam honor. "Mylić się jest rzeczą ludzką" - że posłużę się oryginalnym z Pana cytatem. Szacunek. Proponuję finał "Zemsty".
Opublikowano

ponieważ jest to

Bukiet Wdzięczność

to przyjmuję go z całą jego: urodą, harmonią, metafizyką i realizmem (co kompletnie nie powinno iść w parze, a idzie), metaforyką i zapachem.

i kłaniam się nisko z wdzięcznością, Leo.

wiersz zachwycił mnie i tam i tu!
brawo!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


SzPanie,
pozwolę sobie nie zgodzić się z Pańską tezą o pieczątkowaniu. Dla mnie ten wers jest metaforą nawiązującą do wcześniejszej (kołysanie muzyką); mowa chłopcach grających, więc instrumenty są tu rzeczą naturalną - to nie uogólnienie ani żadna symbolizacja (czy też łopatologiczne objaśnianie). Nie podzielam Pańskiego przewrażliwienia w temacie. Zresztą nie tym tylko. Patriotyczno-ojczyźnianym również. Może to kwestia perspektywy? Małe ojczyzny trwają obok, a nawet pomimo. Niezależnie od nachalstwa urzędowego i tępoty politykierstwa. Znam to z autopsji. Bawił mnie kiedyś "Awans", ale dziś wiem, że to było tylko satyryczne wykoślawienie.
Pozdrawiam
PS. Kornie przepraszam, nie pojąłem chyba głębi Pańskiej myśli onegdaj, że "cieć " to szlachetne zajęcie i że SzPanu to leży. Ale teraz czytam, że zwisa. Zwracam honor. "Mylić się jest rzeczą ludzką" - że posłużę się oryginalnym z Pana cytatem. Szacunek. Proponuję finał "Zemsty".

Dla mnie ten wers, to coś w rodzaju estetycznego pleonazmu. Życie jest (!), w rozkołysanych lipcową muzyką wzgórzach Jabłonnej - po co to jeszcze referować ?
Tożsamość małych ojczyzn, to duży temat, wykraczający chyba poza ramy komentatorskiej dygresji...

P.S.
Zgoda, "niech instrumenty rozpisują życie" a nie emocje...
Sobie rezerwuję basetlę, panu zostawiając skrzypce...
:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ktoś zapukał to drzwi otworzył i się zdziwił to były jego sny   zaczęły się uśmiechać a potem przemówiły nie obawiaj się   chcemy tylko byś dalej fajnie śnił o tym czy o tamtym   by gdy rano się budząc nie dokuczały ci myśli tylko cieszyły   by twój kolejny dzień nie bolał cię tylko się uśmiechał 
    • zdawałoby się  że ja i Ty …   a my  my tak daleko od siebie    pozory  gra słów  wszystko wygląda logiczne  nawet może się podobać  ale wewnątrz  wewnątrz pustynia  i w codzienności gdy znikniemy sobie z oczu przepadamy  często i w nieskończoności    patrzą na nas  mówią  ci to muszą być szczęśliwi  tacy zawsze....   8.2025 andrew   
    • @Waldemar_Talar_Talar dziękuję bardzo również pozdrawiam twoje słowa są bardzo ważne 
    • Nie rozkochał mnie w sobie. Rozkochał mnie w poezji. Poznaliśmy się w górach - wędrowaliśmy w większej grupie, szliśmy obok przypadkiem. Oboje gadatliwi, trochę śmieszni, trochę zapatrzeni. Nic wielkiego - ot, kilka dni na szlaku, rozmowy między krokami, wspólna herbata z termosu. Na koniec wymieniliśmy adresy. Tak zwyczajnie, niezobowiązująco, „na wszelki wypadek”. I to on napisał pierwszy. List przyszedł po kilku dniach. Pamiętam, że czytałam go przy kuchennym stole, w półśnie, z herbatą, jakby z lekkim niedowierzaniem. Był inny. Nie opowiadał tylko o tym, co słychać, ale miał w sobie rytm, swobodę, lekkość. Czytało się go jak książkę, jak opowieść. A na końcu - wiersz. Nie jego. Jakiś klasyk. Tęskny, miękki, trochę tkliwy. Zaskoczyło mnie to, bo nikt wcześniej nie przesyłał mi wierszy. A już na pewno nie na końcu listu, jak puenta. Odpisałam. A on znowu - odpowiedź, i znowu wiersz. Zaczęłam czekać nie na same słowa, ale właśnie na ten fragment na końcu. To był moment, który rozświetlał dzień. W domu nie było zbyt wielu tomików poezji - może Mickiewicz, jakieś lektury. Zaczęłam więc szukać wierszy sama. Najpierw dla niego - by też coś pięknego mu wysłać. Ale z czasem... Zaczęłam je czytać dla siebie. Złapałam się na tym, że kiedy dostaję list, zaczynam od końca. Wiersz był najważniejszy. A potem - pewnego dnia - pomyślałam: „A co tam… Może i ja bym coś spróbowała napisać.” Napisałam pierwszy wiersz. Niepewnie. Tak, jakby słowa znały drogę, ale ja nie byłam pewna, czy mam prawo je prowadzić. Nie pokazałam go nikomu. Jeszcze nie. Ale napisałam. I to nie był koniec, tylko początek. Pierwszy raz opublikowałam wiersz w internecie - na stronie, którą prowadził ktoś, kto już pisał. Kto miał swoje miejsce, swoje słowa. On powiedział: „Nie ma się czego wstydzić.” A ja - choć z drżącym sercem - mu uwierzyłam. To było jak uchylenie drzwi. A potem były kolejne - inne strony, portale, przestrzenie, gdzie poezja mogła być nie tylko czytana, ale i usłyszana. I tak doszłam - do teraz, do dzisiaj. Dziś wiem, że nie trzeba się bać własnego głosu. Bo kiedy wiersz się rodzi - trzeba mu dać światło. Nawet jeśli nie wiadomo, czy ktoś go przeczyta, zrozumie, przytuli. Bo może gdzieś, kiedyś, ktoś przeczyta od końca. I od tego zacznie się jego własna opowieść.    
    • Ładnie, a peelka widać z tych kochliwych. Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...