Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wiąże sznurówki
odkleja krople z maski klauna
stuka w pancerz żółwia
jak w sejf

zagląda do starej cukiernicy
by usłyszeć dzieje
truskawek w Milanówku

z dłonią na białych włosach
odwraca głowę
mama takie miała

***

przeskakują ze wskazówkami
w rytm kroków
jest

przygotuje do drogi

Opublikowano

jestem tutaj z trzeci raz. treść na pozór niepozorna. mnie zastanawia kto w tym wierszu jest wolontariuszem i dla kogo. pomaganie innym jest w pewnym stopniu pomaganiem sobie. kiedyś otarłem się o hospicjum. przychodziło trochę młodzieży, różnej, trochę starszych. myli podłogi... tak. myli podłogi w całym hospicjum. praca nad sobą to nie jest slogan, tak myślę. szykuje do drogi, dalszej i bliższej, pierwszej i ostatniej... i mimo że brakuje truskawek, jest słodko wtedy...
kiedyś dla takiej pracy myłem ale gary w domu. a miałem wtedy ponad 30 lat, no niby "dorosły facet" i ciekawe były reakcje najbliższych. szok! takie mini-potępienie też się nawet zdarzyło ;)
jak dla mnie ciekawy obraz i do przemyśleń Lokomotywo. pozdrawiam :)

Opublikowano

bardzo piękny, skromny, wręcz ascetyczny - tak jak czuwanie, tak powinno ono wyglądać: ciche, skupione w troskliwym czekaniu. wspaniały wiersz, Lokomotywo.
to będzie powracać, ale jeśli już można o tym
to...chciałam napisać: "łatwiej", a to nieprawda
pozdrawiam, L, pełna szacunku i sympatii
:*

Opublikowano

Witaj,

Od jakiegoś czasu czytam twoje wiersze, a dopiero dziś postanowiłam powiedzieć,
że ten zatrzymuje, prosi o ponowne, nie ujmując niczego pozostałym Twoim.
Bardzo trafnie zdiagnozowałaś postać wolontariusza z charyzmą.

Gratuluję subtelnego przekazu rzeczy najważniejszych.

Pozdrawiam, Leo.

Opublikowano

Jak anioł stróż;) Podoba mi się, Lokomotywko!
Mam wątpliwości wobec formy czasownika po przejściu do drugiej części wiersza. Kto "przeskakują"? Dłonie? Włosy? Nie wiem. Dobra, powiesz: "nie musisz wiedzieć" - i będziesz miała rację.
Cieplutko, Para:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • zdawałoby się  że ja i Ty …   a my  my tak daleko od siebie    pozory  gra słów  wszystko wygląda logiczne  nawet może się podobać  ale wewnątrz  wewnątrz pustynia  i w codzienności gdy znikniemy sobie z oczu przepadamy  często i w nieskończoności    patrzą na nas  mówią  ci to muszą być szczęśliwi  tacy zawsze....   8.2025 andrew   
    • @Waldemar_Talar_Talar dziękuję bardzo również pozdrawiam twoje słowa są bardzo ważne 
    • Nie rozkochał mnie w sobie. Rozkochał mnie w poezji. Poznaliśmy się w górach - wędrowaliśmy w większej grupie, szliśmy obok przypadkiem. Oboje gadatliwi, trochę śmieszni, trochę zapatrzeni. Nic wielkiego - ot, kilka dni na szlaku, rozmowy między krokami, wspólna herbata z termosu. Na koniec wymieniliśmy adresy. Tak zwyczajnie, niezobowiązująco, „na wszelki wypadek”. I to on napisał pierwszy. List przyszedł po kilku dniach. Pamiętam, że czytałam go przy kuchennym stole, w półśnie, z herbatą, jakby z lekkim niedowierzaniem. Był inny. Nie opowiadał tylko o tym, co słychać, ale miał w sobie rytm, swobodę, lekkość. Czytało się go jak książkę, jak opowieść. A na końcu - wiersz. Nie jego. Jakiś klasyk. Tęskny, miękki, trochę tkliwy. Zaskoczyło mnie to, bo nikt wcześniej nie przesyłał mi wierszy. A już na pewno nie na końcu listu, jak puenta. Odpisałam. A on znowu - odpowiedź, i znowu wiersz. Zaczęłam czekać nie na same słowa, ale właśnie na ten fragment na końcu. To był moment, który rozświetlał dzień. W domu nie było zbyt wielu tomików poezji - może Mickiewicz, jakieś lektury. Zaczęłam więc szukać wierszy sama. Najpierw dla niego - by też coś pięknego mu wysłać. Ale z czasem... Zaczęłam je czytać dla siebie. Złapałam się na tym, że kiedy dostaję list, zaczynam od końca. Wiersz był najważniejszy. A potem - pewnego dnia - pomyślałam: „A co tam… Może i ja bym coś spróbowała napisać.” Napisałam pierwszy wiersz. Niepewnie. Tak, jakby słowa znały drogę, ale ja nie byłam pewna, czy mam prawo je prowadzić. Nie pokazałam go nikomu. Jeszcze nie. Ale napisałam. I to nie był koniec, tylko początek. Pierwszy raz opublikowałam wiersz w internecie - na stronie, którą prowadził ktoś, kto już pisał. Kto miał swoje miejsce, swoje słowa. On powiedział: „Nie ma się czego wstydzić.” A ja - choć z drżącym sercem - mu uwierzyłam. To było jak uchylenie drzwi. A potem były kolejne - inne strony, portale, przestrzenie, gdzie poezja mogła być nie tylko czytana, ale i usłyszana. I tak doszłam - do teraz, do dzisiaj. Dziś wiem, że nie trzeba się bać własnego głosu. Bo kiedy wiersz się rodzi - trzeba mu dać światło. Nawet jeśli nie wiadomo, czy ktoś go przeczyta, zrozumie, przytuli. Bo może gdzieś, kiedyś, ktoś przeczyta od końca. I od tego zacznie się jego własna opowieść.    
    • Ładnie, a peelka widać z tych kochliwych. Pozdrawiam
    • @Wiesław J.K. serdeczne dzięki za te nuty jak malowane to jest fakt czy też melodię mi przyniosły bo póki co słowami gram :)))     @Annna2 lato każdego niespokojne przechodzi burze oraz deszcze umie wyciszyć i ukoić wzdychamy; mogłoby być lepsze :)))  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...