Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Janusz dziękuję za komentarz i plus, który tu symbolicznie mówi, że "wierszysko" coś w sobie ma, że wzrusza i ukazuje straszną rzeczywistość.
Nie lubię skłaniać czytelnika do takich refleksji, wolę dawać mu uśmiech, jednak od czasu do czasu wrzucę tu coś smutnego, sama lubię melancholijne wiersze.
Serdecznie pozdrawiam - Jola.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


widzisz Panie Lecter, szkic jest tylko szkicem - przeoczył Pan tytuł, śmierć nie jest wytartym rekwizytem więc co według Pana jest wytarte?
ograne motywy - całe życie jest ogranym motywem, cykl wciąż ten sam, przecież nie znajdzie Pan nowej pory roku w realu.
dyżurne wzruszenia - co ma Pan na myśli, nic konkretnego z Pana komentarza nie można wyciągnąć.
jeśli inwentaryzację zobaczył Pan we wierszu, to już nie wiem co i gdzie...

pozdrawiam - Jola.

1. Szkic, to nie brudnopis - zamiast szukać w szkicowości alibi dla nieudolności, lepiej "poszkicować" w warsztacie.
2. Nie ma tematów automatycznie nobilitujących autora i uświęcających tekst. Argumentacja : dobre, bo o miłości, śmierci, Bogu, ojczyźnie - przenosi tekst z obszaru literackiego w ideologiczny.
3. Motywy są ograne, bo czerpie pani mechanicznie z worka skojarzeniowego. Na tym z napisem hospicjum, samotność, ból i śmierć, są na samym wierzchu. Sięga pani mechanicznie, bo bez najmniejszej próby ich literackiego przetworzenia.
4. Rekwizyty są wytarte, bo robi pani prosty "spis inwentarza", bez żadnych artystycznych konsekwencji : korytarz, dyżurka, sala, krzyż, alarm, łóżka, powłoka, koc, prześcieradło, różaniec...
5. Dyżurne wzruszenia, to ich instrumentalizacja, używanie do szantażu emocjonalnego. Kiedy się pojawia (choćby w najbardziej prymitywnej, ulubionej przez media, formie) głodne dziecko, bita kobieta, opuszczona staruszka, biało - czerwona, krzyż przed pałacem, to masz się wzruszyć i zapłakać, bo jak nie, toś prostak i cham...
6. Nikt mi nie płaci za niańczenie grafomanów. W tym miejscu mam prawo oczekiwać dyskusji o poezji, a nie powtórek z elementarza ;)
Opublikowano

Abstrahując od tego wiersza, jeśli chce się Pan wdać w dyskusję o poezji (o sztuce) to zapraszałem na forum...I jakoś nie chciał Pan się wdać

Nie ma czego się bać.
Ostre komentarze powoduję ostre reakcje, to jeszcze fizyka newtonowska.
Ale możemy przenieść się w świat kwantów (słów, zestawień, interpretacji i Universum).
Jeśli będzie Pan rzetelny logicznie i w prawdzie (jak zwykle jednak Pan jest) to nie ma
czego się obawiać.

:-)

pozdrawiam

P.s.
T.j.g.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


widzisz Panie Lecter, szkic jest tylko szkicem - przeoczył Pan tytuł, śmierć nie jest wytartym rekwizytem więc co według Pana jest wytarte?
ograne motywy - całe życie jest ogranym motywem, cykl wciąż ten sam, przecież nie znajdzie Pan nowej pory roku w realu.
dyżurne wzruszenia - co ma Pan na myśli, nic konkretnego z Pana komentarza nie można wyciągnąć.
jeśli inwentaryzację zobaczył Pan we wierszu, to już nie wiem co i gdzie...

pozdrawiam - Jola.

1. Szkic, to nie brudnopis - zamiast szukać w szkicowości alibi dla nieudolności, lepiej "poszkicować" w warsztacie.
2. Nie ma tematów automatycznie nobilitujących autora i uświęcających tekst. Argumentacja : dobre, bo o miłości, śmierci, Bogu, ojczyźnie - przenosi tekst z obszaru literackiego w ideologiczny.
3. Motywy są ograne, bo czerpie pani mechanicznie z worka skojarzeniowego. Na tym z napisem hospicjum, samotność, ból i śmierć, są na samym wierzchu. Sięga pani mechanicznie, bo bez najmniejszej próby ich literackiego przetworzenia.
4. Rekwizyty są wytarte, bo robi pani prosty "spis inwentarza", bez żadnych artystycznych konsekwencji : korytarz, dyżurka, sala, krzyż, alarm, łóżka, powłoka, koc, prześcieradło, różaniec...
5. Dyżurne wzruszenia, to ich instrumentalizacja, używanie do szantażu emocjonalnego. Kiedy się pojawia (choćby w najbardziej prymitywnej, ulubionej przez media, formie) głodne dziecko, bita kobieta, opuszczona staruszka, biało - czerwona, krzyż przed pałacem, to masz się wzruszyć i zapłakać, bo jak nie, toś prostak i cham...
6. Nikt mi nie płaci za niańczenie grafomanów. W tym miejscu mam prawo oczekiwać dyskusji o poezji, a nie powtórek z elementarza ;)
1. Tytuł, to nie szukanie alibi, szkic nie jest portretem, a warsztat polecam wszystkim - znajdzie się tam moją nieudolność - jak Pan określił.
2. Argument - prawdziwe.
3. Dobrze Pan widzi, ja nie widzę jestem niewidoma :(
Można bez rekwizytów - jasne, ale po co? - położyć chorą na posadce, z poduszki utkać anielskie pióra, a może kamień wsadzić jej pod głowę, równie dobrze można wyłożyć suchą wizję, nie muszę zamieniać krzyża na rozłożony kwadrat tylko dla Pana. Zwykły czytelnik w kwadracie nie zobaczy tego co Pan (może) zobaczy.
4. Co czytelnik próbuje mi wmówić, kogo szantażuję, a nawet jeśli - proszę zgłosić na policję.
Nie zmuszam nikogo do czytania, nie zmuszam do refleksji, nie zmuszam do płaczu, każdy ma swoją wolność, jeśli się wzruszy i zapłacze to jego sprawa, a jeśli ma serce z kamienia to sobie przez to włosów nie powyrywam itd...
5. Kogo opisuje Jolanta S. by "wzruszyć czytelnika"? Pan nie wie - już, opisuję kobietę, wiadomo, nie jest to staruszka, a raczej pani ok. 40 - bo jej córka studiuje, gdyby była staruszką, pewnie studentkę nazwałabym wnuczką.
I niech mnie Pan nie obraża "to masz się wzruszyć i zapłakać, bo jak nie, toś prostak i cham..." to nie są moje słowa, Pana. Proszę się zastanowić co Pan napisał.
6. Pan wybaczy nie interesuje mnie za co Panu płacą, a za co nie. Jednak nasuwa się pytanie. Jaki interes ma H.L. ze szperania na zetce?

Przypominam w elementarzu pisano o Ali co ma kota, a nie o chorych umierających w hospicjum na raka.

Kiedyś pisał Pan bym zmieniła dział, bo będzie bolało - to faktycznie można uznać za szantaż.
A i postawić Jolantę S. w sytuacji bez wyjścia. Znam swoje wartości i mogą one mnie boleć. Lecter, Pan ostatnio przesadza.
Ten powyższy Pana komentarz można przypiąć do 90% wierszy przeczytanych przez Pana,
a może i więcej tych % ;)

Moja "reklama" nie jest arcydziełem, jest prawdą i nie mam ochoty jej barwić i ubierać w artystyczne środki.


;)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mam obawy, że nie potrzebuje pan partnera do dyskusji lecz lustra, w którym mógłby pan się przejrzeć i...zachwycić... ;)

P.S.
- chciałbym się mylić i móc kiedyś pana za to przeprosić
- im jestem starszy, tym bardziej przychylam się do poglądu, że to, czego nie można opisać w dwóch, trzech prostych zdaniach - nie istnieje...
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Próbowałem wybrać... ;)
Jeżeli pozbawić pana sztucznego wspomagania - cudzej myśli, za którą się pan chowa i którą się podpiera, to pan - nie istnieje...
Pan nie ma nic do powiedzenia od siebie, panie Dukanin, jest pan zbiorem cytatów - działa jak google, wystarczy wklepać dowolny termin i pojawia się parę setek wyników wyszukiwania - śmieci wymiesznych z faktami...
Są ludzie, z którymi mógłbym przegadać długie godziny, o rzeczach dużych i małych, pan zanudziłby mnie po kwadransie...
Opublikowano

Nie wiem dlaczego stara się Pan mnie obrazić w sposób niewybredny.

Jeśli Pan się wczyta, zauważy Pan że cytaty są tylko na dokładkę do tego co ja mam właśnie osobiście do powiedzenia. I stąd może tyle kontrowersji, nie przepada się zwykle za ludźmi myślącymi samodzielnie.
Niestety, wiem, że to może drażnić.
Nie wystarczy wiedzieć jak się myśli (znać prawidła warsztatu myślenia), trzeba jeszcze myśleć, Panie Lecter.
Bez myślenia nie pomoże Panu najlepszy warsztat.

pozdrawiam

Opublikowano

P.S.

Cytat jest figurą melancholijną, za którą to lubi ukrywać czasem swoje "ja" melancholik.
Tyle mogę dodać, ale ponieważ widzę, że poza płaskimi chwytami (pan nie istnieje, pana nie ma, ma pan tylko, znudził by mnie pan..itd.) nie ma Pan żadnych argumentów.
Dlatego nie jest Pan dla mnie w tej chwili partnerem do dyskusji, może kiedyś..

pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jak to dlaczego ? Przecież, pan udzielił już odpowiedzi... ;)
Dlatego, że jestem tępym, zawistnym, zakompleksionym i bezmyślnym (w sumie, żałosnym) robolem słowa...
I tak niech zostanie. Amen.
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przypomina pan faceta, który deklaruje wyjście z lokalu, z którego został właśnie wyrzucony... ;)

P.S.
Wiem, że lubi pan gry skojarzeniowe, dlatego dorzucę jeszcze Willa Huntinga w "Buntowniku z wyboru"...
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie wiedziałem, że ten wątek to Pana knajpa, myślałem, że ktoś inny go założył..

Ale to w sumie trochę tłumaczy, rozbija się pan po lokalach i obraża innych gości.
Do Himilsbacha czy Iredyńskiego to jednak Panu trochę brakuje

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie wiedziałem, że ten wątek to Pana knajpa, myślałem, że ktoś inny go założył..

Ale to w sumie trochę tłumaczy, rozbija się pan po lokalach i obraża innych gości.
Do Himilsbacha czy Iredyńskiego to jednak Panu trochę brakuje

pozdrawiam

Uwaga, będę pisał wolno i wyraźnie ;) : "lokal", to możliwość dyskusji pomiędzy nami. Skoro ja pierwszy, uznałem ją za niemożliwą, "wyrzuciłem" z niej pana, to śmiesznie brzmi deklaracja, że nie będzie pan ze mną dyskutował ;)) Himilsbach, zrozumiałby taką subtelność "lokalową" ale on nie przeczytał "ok. 4 tyś voluminów" ;), jemu było łatwiej... ;)
Opublikowano

Myli się Pan. Zresztą, w tym też jest Pan przewidywalny.

Skoro Pan ją uznał za niemożliwą, to dlaczego Pan ciągle tutaj do mnie pisze?

Proszę być konsekwentnym..

Pan nie jest dla mnie partnerem do dyskusji - to się nie zmienia.

Tak się jednak składa że i w dyskusji na argumenty i w pyskówce niskich lotów, którą Pan tutaj zaczął i ciągnie, nie jest Pan silny.

Wyrzucić to może Pan sobie, jak rzymski pater familias, żonę z domu, przez co prawo rzymskie rozumiało rozwód. Zapewne do kosza, bo to Pana fetysz.


Ale powiem Panu tak: wybaczam Panu te płytkie zagrywki, bo jak mniemam, nie chodzi Panu o spór merytoryczny, a po prostu broni Pan, rozumiejąc to na swój sposób, honoru pewnej Damy.

Jest to szlachetne, tylko wykonanie mogłoby być lepsze.

Mylę się? :)

Tymi słowami kończę ten wątek, nie nadużywając już gościnności założyciela tego wątku.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"Tak to sobie marzy kapanina biedna,
Sił ostatkiem pusząc się w ostatnim dreszczu...
Lecz cóż? Spójrz: na drucie jeździ kropla jedna.
Już ją wróbel strząsnął. Już po całym deszczu"

I to by było na tyle... ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ojciec Orest podszedł do Myszki i ku powszechnemu zdziwieniu, przytulił ją ramieniem i okrył na powrót jej wdzięki. Uśmiechnęła się do niego ni to z wdzięcznością ni to ze zmieszaniem po czym upadła mu do stóp i całując je, gorliwie się żegnała. Zakonnik szybko uniósł jej ciało wątłe i patrząc z delikatnym współczuciem odrzekł.   - Dziękuję Ci Biała Myszko. Niejeden rycerz gubi na polu bitwy i w godzinie próby swój honor i dumę - I patrzył w jej oczy z dumą - A Ty jesteś skrzywdzoną i kruchą istotą, która jednak odnalazła w sobie siłę by przyjść tu i pod twardą i zimną domeną trybunału, złorzeczyć i bluźnić na dostojnika kościoła świętego. Lecz nie po to by nieboszczyka zrównać z cuchnącym błotem Loivre a po to by prawdę okazać nam ślepcom doczesnym. Idź w pokoju boże dziecię. Za odwagę Twą ja Ci wszelkich łask i pokuty rozgrzeszenia udzielam. Niech Bóg w trójcy jedyny, zdejmie z Ciebie plamy grzechu i do zbawienia duszy powoła. Idź i nie grzesz więcej.   Myszka, ujęła dłoń ojca Oresta i ucałowała z czcią najwyższą jego pierścień. A ten po chwili pobłogosławił jej znakiem krzyża na czole i ucałował jeszcze czule miejsce postawienia znaku Pana. Dwaj franciszkanie, nadal w idealnym milczeniu odprowadzili ladacznice na powrót w tłum. Tymczasem dla ojca Nérée to już było za wiele.   - Nie macie prawa! - Jak wściekły pies rzucił się przez dzielący ich stół i ucapił habit ojca Oresta za materiał na plecach. Ten od razu zerwał się z uchwytu i oddalił się na bezpieczną odległość aż pod szafot. - Murwy i wszetecznice rozgrzeszacie, choć one plują jadem na nasz stan duchowny i kardynałów i świętych a nawet samego Boga za nic mają. Jak śmiesz! Psi synu, kochanku bladiugi, kurwysynu parchaty! - złapał za to co miał pod ręką i rzucał na oślep w szale. W stronę ojca Oresta poleciała i złota patera z owocami i kielichy i wreszcie księga z liścikami i nazwiskami alfonsów i murew z całej okolicy - Bies z Was prawdziwy a nie zakonnik i brat mój! Myślisz, że ojcem świętym jesteś czy świętym Piotrem samym!? Koniec tej farsy dla plebsu. Inaczej straży każe wszystkich tu dziś powiesić i na ostrzach roznieść!   Ojciec Orest uniknął zgrabnie wszystkich przedmiotów i wszedł na szafot. Podszedł do Orlona i jego także objął jak brat. Zdjął mu pętle i oddał zdziwionego skazańca pod kuratele franciszkanów, którzy momentalnie stanęli na deskach szubienicy i tworząc krag cichy i tajemniczy, chronili swymi ciałami oblicze świętego i alfonsa.   - Nie chowaj się za plecami braci mniejszych - Nérée podążył z wściekłością ku schodom szubienicy - Szelmo! Ty się z motłochem bratasz i stronę morderców bierzesz - wycelował oskarżający palec w Orlona i nadal w szale obrażał - Nie stójcie braciszkowie jak picze zatrwożone, tylko pojmijcie tego uzurpatora i dawnego szulera i zbójcę. Bo nikim on więcej jak szczurem, grzechem jak dżumą wypełnionym od stóp po łysy łeb zdradliwy. Pojmać zdrajcę, kto w Zbawiciela krew i ciało wierzy!     Próbował wspiąć się na deski szafotu, lecz franciszkanie zamiast usłuchać jego wezwania, to wzięli widać stronę Oresta i po krótkiej szarpaninie, zepchnęli wspólnie ciało Nérée ze schodów. Niechybnie dominikanin, skręcił by kark swój wysoko podgolony gdyby nie kolejna szybka interwencja generała d’Aubignác. W ostatniej chwili podtrzymał starca pod ręce i z wyrzutem spojrzał ku postaciom na szubienicy. Lecz nie rzekł ni słowa.     Za to ojciec Orest przeszedł do oratorskiej ofensywy. I grzmiał i ciskał słownymi piorunami jak pogańskie bóstwo karzące swych wyznawców.     - Zawrzyj pysk swój wężowy gadzie w habicie, który o dziwo nie pali twej plugawej skóry, ogniem piekielnym - spokój jego oczu I rysów był jednak nad wyraz boski w tej chwili - Nie dzierżę kluczy do bram niebios ani nie kroczę w świętości wśród aniołów I świętych, bo jak słusznie zauważyłeś do kapłaństwa i dróg Boga doszedłem przez bagna i pustynie występku i grzechu. Nie wstydzę się matki murwy i ojca rzemieślnika. A grzechy swe wobec bliźnich odpokutowałem z nawiązką. Lecz mam poparcie papieża i króla i legatem ich się zwać mogę. Więc daj sąd ten ukończyć w zgodzie i godności jemu właściwej i nie wyrywaj się tak ku objęciom drewnianej oblubienicy bo kto wie czy i Tobie stryczka kat nasz nie wyrychtuję za to co tu przyszło nam słyszeć.   Odpowiedział mu dziś po raz pierwszy d'Aubignác, który widać dążył do rychłej ugody a nie wątpliwie wyglądającego na forum całego miasta sporu   - Ojcze Oreście, zawsze Wam byłem przyjacielem i doradcą i zawsze byłem Wam rad. Nie kłóćmy się przed majestatem miejskich radców i królewskich doradców. I nie przed oczyma Boga naszego. Pozwolimy Wam dokończyć to co rzecz Wam nakazano. Mówcie dalej w imię boże.   I o dziwo zeszli razem z Nérée spowrotem na swoje miejsca, wśród całkowicie zszokowanym i poruszonych tym nagłym zajściem rajców. Franciszkanie zluzowali, zwarty dotąd szyk wokół Oresta i Orlona, jeden z nich wręczył dominikaninowi cudem ocalony chyba od gniewu Nérée dokument królewski. Ten ujął go z czcią i odnalazł w tekście właściwą frazę.   - Miejscami uprawiania grzechu I sodomii była kamienica w dzielnicy Gayet należąca do szelmy Orlona de Villargent, którego to dziewczęta i alkohol jak Diabeł kusiły kardynała. Kardynał oddał swój żywot jak ostatni frant i nędzną szumowina. Gnijąc w rynsztoku ulicy uciech, bez odzienia i resztek świątobliwej godności. Sztylet, który w jego piersi spoczywał był karą właściwą dla jego jestestwa bez różnicy kto go w jego ciało wymierzył. De Villargent czy jego nierządnice. Co więcej szelma w celi zamknięty, na ostatniej swej spowiedzi, wyjawił innych prowodyrów występku i cudzołóstwa, którzy w jego domu uciech, zabaw zepsutych używali. Członek i główny oskarżyciel trybunału. Ojciec Nérée ,który z całą żarliwością domaga się powieszenia Orlona de Villargent sam był gościem jego domu w Gayet. Miał swój pokój na poddaszu. Gdy nie było go w klasztorze przez czterdzieści dni, twierdził, że przebywał na rekolekcjach. Prawda, przeżywał rekolekcje ciała z młodą dziewczyną o imieniu Pluie. Ponoć śpiewała mu pieśni z psalmów… gdy nie miała zajętych ust czymś innym.   W tłumie wybuchł śmiech, choć niektórzy zadrżeli na myśl o bluźnierstwie.   - Z kolei brat Célestin d'Aubignác, obecny tu i również siedzący w loży sędziowskiej, przyjmował miesięczną daninę od alfonsa de Villargent za ochronę przed rewizją. Gdy dziewki płakały na widok swego chlebodawcy, nie czyniły tego tylko z tęsknoty. Czyniły to z lęku, że razem z nim zniknie ich ostatnia nadzieja, że zostaną tylko pod opieką duchownych... którzy nie raz, i nie dwa, okazali się gorsi od klientów.   Ojciec Orest opuścił dokument, odetchnął głęboko i rzekł powoli:   - Nie żądam uniewinnienia Orlona de Villargent. Żądam, by został wysłuchany. A potem, być może, osądzony... przez kogoś, kto nie zhańbił swego sumienia dotykiem tej samej rynsztokowej wody, w której pływał skazany. Tak z bożej woli ogłaszam. Niechaj zapis ten zostanie przeczytany w obecności ludności Lanoire, duchowieństwa i zakonników, oraz w obliczu śmierci, której stryczek już czeka.   Taka była wola najwyższego króla Francji Karola. Tłum w ciszy jedynie zwiesił głowę a Orlon odetchnął z wyraźna ulgą.
    • @Migrena dziękuję za uznanie dla wiersza:):) @huzarc Dzięki serdeczne:) @E.T. Dziękuję:) @Berenika97 Bereniko zaręczam Ci, że Twoje komentarze są piękniejsze od moich wierszy:):) dziękuję:)
    • Nie pasuję do żadnej życiowej roli. Widzicie, miejsce i czas skrojone specjalnie dla mojego umysłu. Despotycznego kłamcy o nieistniejącym acz wielkim ego. Dlatego mnie z czasem odrzucają poławiacze dusz. Oni wolą się sycić blaskiem prawdy, a nie zaśniedziałym, skarlałym blaskiem sztucznych pereł. Nie dla mnie piękne i czyste oceany wrażliwości. Więzić mnie będzie po wieczność. Czarną smołą i jadem trującym wypełniony, Depresyjny, żelazny kubeł. Zasypiam z wolna, pełen lęku i fobii. Ściany mrużą już z wolna swe mętnoszare oczy. Kroki na schodach i szczęk zamka. To duch przywołany. Zagląda do wszystkich pokoi. Uwierz. Mnie nie męczą zjawy i wytwory mojego umysłu cierpienia. Ten dom jest nawiedzony. A ja jego, tysięcznym może duchem. Co noc głębiej, w murach i piwnicznych trzewiach uwięziony. Męczy mnie bezsens. Pustka ideowa. Bezcelowość istnienia. Zgniłem. Spróchniałem. Zblakłem za zasłoną, brudnych okiennic. Niespodziewani goście. Strach i ciekawość. Rzucona w kąt sypialni na piętrze, naftowa lampa. Zagłada domu Dohertych. Pożaru jasna łuna. Demonie ognia, oczyść mnie z niewoli. Mnie! Tego domu, przeklętego piastuna. Idź korytarzem światła duszo. Do samego końca. Do ognia piekielnego, jasnego lśnienia.
    • @Tectosmith ja tylko zabrałem głos w kwestii religijnej, jestem wierzący i nie wstydzę się tego wstyd mi tylko za portalowych agnostyków i ateistów, którzy nie szanują uczuć religijnych innych od siebie tak,że nie jest to wykłócanie a poza tym to ty wywołałeś ,,temat,,, pierwszy
    • @Alicja_Wysocka ... słowo w szkatułce schowałam gdy przyjdzie zimno będę wyjmowała wiele ciepła mi dało pewnie więcej zostało  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego popołudnia 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...