Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano




gatunki wymarłe

Pod Wawelem żył raz smok
o czym pewnie każdy wie,
ale tego, że na bok
często chadzał, raczej nie.

Mędrzec to był jakiś ten
co układał menu mu:
a to "Z dziewic pięciu krem"
to "Dziewicy biały brzuch",
"Z dziewic przenajczystszych ser"
i "Dziewiczy giętki kark"
a na deser jak nie brew,
to sok z ich sromowych warg.

Toteż ryczał smok co noc,
że "Panieński zbrzydł mi stan!"
i wymykał się na bok,
coś lepszego cichcem żarł.

Co żarł nocą? Licho wie!
- lecz rząd Tuska dziwi fakt,
czemu w tamtych czasach nie
było... tylu starych bab?

Emerytek - zero. Rent.
Nie panował w ZUSach ścisk.
Na dziewicach kończył się
każdy statystyczny sPIS.

Ponoć to nie baran - szewc
tak spił smoka aż pękł ów,
tylko agent KGB.
I nie mamy dziewic już.


Opublikowano

Wstrentny:A niech Cię! Ale zrobiłeś -"wejście smoka"
Troszkę za dużo tych-"dziewic" się powtarza;
ale wiersz jest oki.
A jakże tryska, tą kąśliwą satyrą i dowcipnym humorem.

Pozdr. b;

J.S

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A jak myślisz, dlaczego? Żeby smok - dosłownie - ryczał, że nie chce już dziewic ("Panieński zbrzydł mi stan!")
Powtórzenia mają za zadanie oddać monotonię smoczego menu a i Czytelnik, czytając to ma mieć dość dziewic ;-)
Pozdrawiam.
Opublikowano
jutro Ci opowiem
o lwach pod Pałacem
które jeśli zwąchają
dziewczę niewinne
zaryczą
od stu lat do dzisiaj

milczą


:D

mowa o lwach
pod Pałacem Namiestnikowskim,
obecnie Prezydenckim zwanym,
wszak
jesteś z Miasta, Wstrentny
Ty wiesz o lwach, powiedz?
i dziewicach
których na Krakowskim brak?!

buziak, Wstrentny,
Ciebie wita czule
Niedziewica
;D
Opublikowano

wbrew pozorom smok nie zdechł
tylko lekko zmienił byt
był widzialny i miał pech
teraz nam dla oka znikł

dalej działa jako duch
i przekręca zdarzeń sens
wpadkę ma za dobry ruch
obiecuje coś za pens

tam gdzie jakaś ważna rzecz
sprawia że wydarzeń brak
że logika poszła przecz
i że faktu nie ma fakt

że wciąż potok pustych słów
w kasie państwa nie ma nic
rozgadany szereg głów
w tworzy jeden wielki pic

do dziś żyje ten ów smok
krzywiąc każdą prostą myśl
osobiście mam go gość
i przepędzam kysz a kysz

pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dobre! Przynajmniej na tytuł wiersza, którym pozdrawiam :-)


odtrutka na czarne myśli

i oto moje domniemane winy staną się
odtrutką dla winnych naprawdę, mój grzech niewinny bo zamierzony
rozgrzeszeniem grzechów śmiertelnych, świadomie podjętych
w imię miłości, bliskich, ojczyzny. kurwa mać! - przeklinam
aby połaskotać tych, co nigdy nie przeklinają bo nie pójdę do ich nieba
w moim aniołowie mówić będą: o ja pierdolę, znów pierzyna
wysypała się na zi(e)m(i)ę...

lekarstwo jak jad żmij, lekarstwo jak małżeństwo prostytutki
gdy zawstydziła się męża bo w pokoju pali się światło
a ona stoi przed nim podwójnie naga - bez ubrania
i bez swoich związków zawodowych

różowe od chcicy, zielone od przeterminowanych rocznic ślubu
czerwone od ognia inkwizytorów, niebieskie od cyjanku kutasa
języki ognia na które raz wzięci, na zawsze spłoną w oczach bliskich:
popierdolonoświeczna, wkurwomigotliwa i ja - cienioprzysiadły na jajach
którego teraz wezmą na ogniste języki jak Joannę D"Arct aby pominąć własne grzechy

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nawet nie to, że zmienił byt lub szukamy go zazwyczaj gdzieś indziej niż jest. Myślę, że po prostu nie widzimy go bo rozum przesłania nam... no właśnie, rozum przesłania :-)


Niejaki Melchior - profesor z Sanoka
tysiąc razy obejrzał "Wejście smoka",
nim wyłożył kawę na ławę
pisząc bardzo mądrą rozprawę,
że w filmie smoka nie ma! Jest - judoka.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dobre! Przynajmniej na tytuł wiersza, którym pozdrawiam :-)


odtrutka na czarne myśli

i oto moje domniemane winy staną się
odtrutką dla winnych naprawdę, mój grzech niewinny bo zamierzony
rozgrzeszeniem grzechów śmiertelnych, świadomie podjętych
w imię miłości, bliskich, ojczyzny. kurwa mać! - przeklinam
aby połaskotać tych, co nigdy nie przeklinają bo nie pójdę do ich nieba
w moim aniołowie mówić będą: o ja pierdolę, znów pierzyna
wysypała się na zi(e)m(i)ę...

lekarstwo jak jad żmij, lekarstwo jak małżeństwo prostytutki
gdy zawstydziła się męża bo w pokoju pali się światło
a ona stoi przed nim podwójnie naga - bez ubrania
i bez swoich związków zawodowych

różowe od chcicy, zielone od przeterminowanych rocznic ślubu
czerwone od ognia inkwizytorów, niebieskie od cyjanku kutasa
języki ognia na które raz wzięci, na zawsze spłoną w oczach bliskich:
popierdolonoświeczna, wkurwomigotliwa i ja - cienioprzysiadły na jajach
którego teraz wezmą na ogniste języki jak Joannę D"Arct aby pominąć własne grzechy



Dziękuję za pozdrowienia. Szczerze powiem - wolałabym nieco inne słowa usłyszeć, ale cóż, każdy pozdrawia tak jak umie.
Zdumiewające, że jedno zdanie rzucone ot tak, zainspirowało do napisania takiego wiersza.
Przez chwilę poczułam się winna. Naprawdę ;)
A niebo nie dla mnie. Ani twoje, ani ich.
Języki ognia? Przypomniałeś mi nimi coś, co kiedyś napisałam. Podobnie brzmi w treści. Ale to nie poezja, więc do prozy wrzucę. Z pozdrowieniami. A jakże.
Opublikowano

Przeczytałam, kolego Wstrenty, o smoku i dziewicach i znów doszłam do wniosku, że chyba jestem jakaś ponurawa facetka. Musi być serio, gorzko, ironicznie - i dlatego pewnie bardzo podoba mi się ten

odtrutka na czarne myśli

i oto moje domniemane winy staną się
odtrutką dla winnych naprawdę, mój grzech niewinny bo zamierzony
rozgrzeszeniem grzechów śmiertelnych, świadomie podjętych
w imię miłości, bliskich, ojczyzny. kurwa mać! - przeklinam
aby połaskotać tych, co nigdy nie przeklinają bo nie pójdę do ich nieba
w moim aniołowie mówić będą : o ja pierdolę, znów pierzyna
wysypała się na zi(e)m(i)ę...

lekarstwo jak jad żmij, lekarstwo jak małżeństwo prostytutki
gdy zawstydziła się męża bo w pokoju pali się światło
a ona stoi przed nim podwójnie naga - bez ubrania
i bez swoich związków zawodowych

różowe od chcicy, zielone od przeterminowanych rocznic ślubu
czerwone od ognia inkwizytorów, niebieskie od cyjanku kutasa
języki ognia na które raz wzięci, na zawsze spłoną w oczach bliskich:
popierdolonoświeczna, wkurwomigotliwa i ja - cienioprzysiadły na jajach
którego teraz wezmą na ogniste języki jak Joannę D"Arct aby pominąć własne grzechy


Tutaj piszesz

przeklinam
aby połaskotać tych, co nigdy nie przeklinają[color=green](znakomite)[/color] bo nie pójdę do ich nieba
w moim aniołowie mówić będą


inaczej: w moim niebie mówic będą. Pomyślałam przy tej okazji o stworzeniu terminu Aniołowo - coś jakby peryferie Pana Boga, popłuczyny świętości, strefa bis.

Wiesz, w Gdańsku przed budynkiem Akademii Medycznej (dokładnie w Gdańsku-Wrzeszczu) stał czołg (może jeszcze stoi?), pomnik chwały wojennej. Z powodu określonej reputacji studentek mówiło się, że jak przejdzie koło niego dziewica, to wystrzeli. Chyba mu się nie zdarzylo. Ach, ten personel medyczny.

Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Fajna anegdotka, Magda :-) Choć kamienne lwy powinny czekać bo czekanie to najbardziej ludzka cecha kamieni.
Ale co powiedzieć o tych, którzy tak jak Noe tysiąc lat musieli bić się ze smutnymi myślami i do niczego nie doszli, więc musieli dopłynąć:


Noe do żony: Oj tak, tak...
gderasz mi tysiąc lat,
a nawet nie miałaś cnoty.

Żona: Noe, no co ty?
- przypomnij sobie tetryku:
usiadłam na tym patyku
coś go potem użył do Arki

i Przymierza sukienki,
w międzyczasie garnki
tłucze a Święci je lepią
smołowatą substancją.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Przepraszam, nie chciałem na pewno urazić choć nazwisko de Wstrentny zobowiązuje do tego ;-)
Ale muszę przyznać, że sam mimo niecnego pochodzenia niekiedy miewam podobne obiekcje:


Wstrentny dygotał. Już wiedział, że umrze
nie tak jak marzył na łące majowej
lecz zaraz mąż otworzy szafę,
sześć razy wystrzeli mu w głowę.

Drzwi nagle skrzypnęły i Wstrentny załkał,
wspomniał mateczkę i słodkie dzieciństwo...
- No, wyłaź pan wreszcie bo chcę wziąć koszulę! -
rzekł mąż. A Wstrentny: - Nie... nie...

niezazdrość to świństwo!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


W Gdańsku? Nie wiedziałem :-)) Pewnie dlatego, że akurat przebywałem w Lanckoronie:


Cnotliwej Zuzannie w Lanckoronie
co noc się śniły tapiry, słonie.
Więc patrzy w Sennik i... bomba!
- wychodzi jej moja tromba
i... I nie ma już cnót w Lanckoronie.



To znaczy mój PeeL przebywał bo sam nigdy tam nie byłem. Ale i tak... wszędzie jest to samo... ;-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Baaardzo fajny pomysł! Miejsce gdzie wszystko jest pokićkane.
Chyba już zaczynam tęsknić za Aniołowem :-)



wybryk natury

Rano, wieczorem, krok w krok
łazi za mną ogromny smok.
Próżno wołam ze wzgórza
- Ja chcę Anioła Stróża!

Smok milczy. Milczy niebo
o błędzie Wszechmocnego,
o tym, że Smok Stróż
strzegł dinozaurów dusz.

Jedno mnie cieszy: nie grzeszę
w pojęciu ludzkich grzeszeń
i kiedy gęstnieje mrok
w sypialni odzywa się smok

- Dość już tego co człecze!
Teraz... zjedz tę kobietę.

Opublikowano

Musimy wybrać Radę Miejską, prezydenta i proboszcza Aniołowa. Albo trzy w jednym, skoro ma nastać pokićkanie.
A co do wybryków

Pewien pan z miasta Ryki
miewał częste wybryki
cały się słaniał
od tego brykania
więc zaczął pleść koszyki


;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To może od razu o festynie w Aniołowie?


Raz meloman z miasta Ryki
zaczął wzloty w takt muzyki:
wyjął ptaka
w parku latał
ale go spłoszyły krzyki.


Uff, koniec tego niedobrego! Wracam zaraz do domu poczytać coś lepszego niż to co sam sobie zaskrobię.
Miłego dnia :-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @APM Lubię gdy poezja nie zawiera zbyt wiele wielkich słów. I gdy operuje obrazem, gestem, albo bierze konkretne ludzkie doświadczenie i pokazuje mi na jak wiele sposobów można widzieć świat.
    • @hollow man @hollow man dobrze, przekaze  
    • @Deonix_ Dzięki. Podoba mi sie to co napsiałaś: "wiersz, ukazujący przedświąteczną zawieruchę z innej perspektywy,  bez nadmiernego biadolenia ale i bez lukru i "dobro(ś)ci" :) ". Wiersz był bez tytułu, dodałam potem. Czyli można zmienić, albo wytłuścić. Aktualnie wybieram to ostatnie. Nie chcę nic więcej dodać. Zastanawiałam się, czy nie pwinien się kończyć na przedostatim wersie, czyli na "potulne jak baranki", ale chba też nie. A tak ogólnie to faktycznie pasuje na każde święta oraz inne okazje/wydarzenia życiowe być może. Pozdrawiam 
    • "Jedyną rzeczą, która ma jeszcze moc sprawczą w świecie po sensie, jest obsesja."   Noc przełomu. Ostatnia a zarazem pierwsza. Stary rok odszedł przed dwiema godzinami a nowy narodził się  jak zawsze ślepy i w ułudzie nadziei  na poprawę bytu jednostek doczesnych. Jakaż to okrutna  a zarazem prześmiewcza farsa. Święta i nowy rok. Bajeczki dla małych dzieci  o jedności, pokoju, zgodzie i miłości. O cieple ognia rodzinnego i atmosfery wzajemnej godności i szacunku. Ja nie życzę nikomu dobrze, nie życzę jednakże też źle. Ale cóż mi przyjdzie  z czyjegoś szczęścia i sukcesu  nawet jeśli miałby się on  magicznie zyścić pod wpływem  słów, gestów czy guseł tych przeklętych dni? Nic się nie zmieni.     Sukcesy innych nie motywują one ranią i jątrzą  uczucie wstydu, hańby i zawiści. Ludzkiej, podłej i małostkowej zazdrości. A ja najadłem się w życiu  dość hańby i wstydu. A zazdrość. Czego miałbym im zazdrościć? Uciesznych, grzesznych igier, tańców i hulaszczego pijaństwa do odcięcia się od ludzkiej myśli poznawczej? Grania w karty, kuligów  czy zabaw na świeżym śniegu? Czasami widzę przez okno salonu, jak zdać by się mogło  dorosłe i solidnie wykształcone jednostki zachowują się jak dzieci  i to te rozwrzeszczane  i rozpieszczone do granic.     Patrzę jak bałwany  lepią jeszcze większe bałwany. Swoje autobiograficzne pomniki. Mienią się w słońcu i iskrzą dumnie. Scala je mróz i ulotność. A potem idzie wiosna zielona  a z nią ocieplenie. Patrzę z tego samego okna  jak bałwany z każdą godziną marnieją,  topią się aż wreszcie kruszeją  i rozpadają się na części. A potem widzę ich twórców. Jak wracają z pracy lub uniwersytetu. Marni, w rozsypce,  upadku pod ciężarem jestestwa. Widzę jak czas ich kruszy. Żadne z ich życzeń nigdy się nie spełni. Bo życzenia nie są do spełniania  a do pustego karmienia skrzywdzonego ego.     Błędne koło. Cierpią cały rok  by w święta życzyć sobie oddechu. Choć wiedzą że to tylko słowa nie czyny. Bo codzienność wymusza na nich  czyny podłe i niegodne losu  i struktury człowieka. Walka o byt. Człowiek w centrum wszechświata. Człowiek jest kowalem swojego losu. Brednie humanizmu. Wszechświat kręci człowiekiem. I nijak nie ma na to lekarstwa. Jest tylko przekleństwo klatki codzienności.     Część spotkań towarzyskich jeszcze trwała, inne dogasały powoli  a goście na nie sproszeni,  przenieśli się w dużej mierze na zewnątrz. Jedni by zaczerpnąć tchu i odsapnąć, inni by zapalić w spokoju  a jeszcze inni  by dać upust erotycznemu napięciu. Za oknem posłyszałem ściszone głosy  grupki młodych osób najpewniej studentów  lub uczniów gimnazjum. Weszli widać do przedsionka bramy mojej kamienicy a potem do dolnego hallu. Ciężkie dębowe drzwi stuknęły z impetem  a głos kroków  objął stukotem marmurowe schody. Słyszałem przytłumione, lekko podpite głosy. Żegnali się najpewniej,  życząc sobie ostatni raz wszelkiego dobra. Jeszcze tylko odgłos kluczy w zamku drzwi, znów kroki, teraz mniej liczne.  I znów błoga cisza. Koniec tych bachanaliów. Teraz tylko cierpienie i udręka.     A dla mnie czas na zbawczy sen. Na stoliczku leżał kłębek czarnej wełny. Rzuciłem go mojego kotu  by i on miał trochę radości i zabawy tej nocy. Oczywiście momentalnie  wyskoczył spod stołu i rzucił się na ofiarę. Maltretując ją  niemiłosiernie pazurami i zębami. Kominek dogasał z wolna. Sięgnąłem po lampę, podkręciłem płomyk  i ruszyłem do sypialni. Będąc obok drzwi wejściowych dosłyszałem nieopodal odgłos lekkich, kobiecych kroków. Zdziwiłem się bo ostatnie piętro kamienicy, zajmowali raczej samotni i posunięci już znacznie w latach mężczyźni jak ja. Zanim to do mnie otwarcie dotarło,  kroki znalazły się pod moimi drzwiami  a kołatka zasygnalizowała nieśmiałe pukanie. Mam nadzieję, że to nie gość w dom  o tak nie towarzyskiej porze  a to że jakaś pijana latorośl  zmyliła drogę do domu lub piętro. Rad nie rad  zrobiłem kilka kroków i otworzyłem…   Mówią że marzyć to nie grzech. U mnie to proste  bo nie wierzę w marzenia ani grzech. Ale tej nocy nowego roku  odwiedził mnie gość  o którego postaci marzyłem  i życzyłem sobie jego powrotu. A więc czyżby  marzenie może się urzeczywistnić? Dostałem na to namacalny i najlepszy dowód. Choćby przerażający w swej istocie  i metafizycznej głębi.   Otworzyłem drzwi  a w progu zastałem jej postać. Taką o jakiej dziś marzyłem, jakiej pragnąłem. Jaką kochałem i wspominałem co dzień  od dnia jej rychłego zgonu. Była wręcz zwiewna i blada. Ledwie zaróżowione policzki  wygięty się pod wpływem  szerokiego uśmiechu. Jej kasztanowe, ułożone w dorodne fale włosy spływały jak wodospad  na alabastrowe ramiona i piersi. Ubrana była w ukochaną,  malachitową suknię wieczorową. Kolczyki i kolia z pereł oraz makijaż  uczyniły z niej bezsprzeczne  artemidowskie bóstwo pożądania. Zielone oczęta tak niewinne,   miały w sobie niezgłębione pokłady miłości.     Długo syciliśmy się nawzajem tą chwilą. Nie mogąc wydusić słów ani poruszyć zastygłych w nagłym szoku ciał. Wreszcie przemogła się  i mogłem usłyszeć jej głos. Za nim było mi tęskno najbardziej. Polały się łzy. Chciałam przyjść osobiście i życzyć Ci szczęśliwego nowego roku i zapytać czy wszystko u Ciebie w porządku?  To było Twoje życzenie. Czy chciałbyś nadal abym mogła spędzić z Tobą resztę tej nocy Simon? Rzuciłem się na nią  i tuliłem jak największy skarb.  Płakałem jak dziecko i nie mogłem przestać. Wreszcie osunąłem się na kolana przed nią i tuląc się do idealnej talii  wyskomlałem wręcz Tak! Z Tobą chcę być już na wieczność. Och Natalie…   Poddźwignęła mnie z kolan  i ucałowała gorąco. A ja postanowiłem śnić i marzyć  jedynie o niej już do końca swoich dni.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...