Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W pełni lato tak gorące
i to jeszcze przy weekendzie,
już ze snu budzi się słońce
piękny dzień z pewnością będzie.

Sprzęt wędkarski spakowałem
wszystko już wczoraj wieczorem,
dziś szybciutko się zerwałem
i już jestem nad jeziorem.

Zanętę rzucam pod trzcinę
czuję że dziś będą brania,
optymizmu odrobinę
dodaję do wędkowania.

Lepszy robak czy ochotka
może pęczak,kukurydza?
na ciasto już skubie płotka
tylko gdzie ta grubsza ryba?

Gapię się, nie ma spławika
chyba coś dużego wzięło,
zacięcie- ciągnę kiełbika
wędki nawet nie wygięło.

Znów rzut i spławik nurkuje
adrenaliny przysparza,
zacięcie-znów coś holuję
mam malutkiego jazgarza.

Nie ustaje brań kolejka
co zarzucę spławik tonie,
teraz chwyciła oklejka
łeb ma prawie przy ogonie.

Rozglądam się za szczupakiem
czy przypadkiem nie żeruje,
przysiadłem za tatarakiem
otoczenie obserwuję.

No bo tak na ogół w sumie
nadzieja jeszcze tkwi taka
może on przypłynie ku mnie
i skusi się na robaka.

Jest! zacięcie-ciągnę lina
aż wygięło się wędzisko
-po cholerę jest ta trzcina
urwał się a był tak blisko.

Już mam dość, wyluzowałem
nie biczuję więcej wody,
sprzęt pomału spakowałem
dość już wędkarskiej przygody.

Sumie pływaj sobie jeszcze
płyńcie na łowy okonie,
żerujcie spokojnie leszcze
ja przyrodzie się pokłonie.

Żabi koncert się rozchodzi
nakarmione są już rybki,
nieopodal czapla brodzi
chyba przejdę się na grzybki.

Opublikowano

poeta z wędkarzem (w jednym) na rybki się wybrali
spławik w wędce wyważyli usiedli czekali
może złapie się na haczyk choćby okoń choćby szprotka
okoń - chętnie powie wędkarz a poeta wiersz napisze
co by szprotkę śliczną spotkać

potem pójdą sobie ścieżką
żeby grzybów szukać razem
śliczna szprotka i poeta
który nie jest już wędkarzem

grzyby gdzieś się pochowały
więc na lwy-by skoczyć trzeba
szprotka chętna lwa ujarzmić
a poeta...śpiewa śpiewa

;D

Bolesławie, ryby pochowały się przy dnie w tym roku
i czekają na lepsze czasy
:))
przynajmniej w suwalskiem
buziak!
witaj po urlopie poeto-wędkarzu,
czy na odwrót?
:))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję Madziu za humorystyczny wierszowany komentarz

Minął się z polna stokrotką
powędrował w ciemny las
za ponętną śliczną szprotką
gapa był, w pokrzywy wlazł.

Ona stoi roześmiana
bo cóż biedna robić ma
-ot trafiła na kompana
głośno śmieje się ha ha.

Urlop zleciał mi przyjemnie trochę się pożeglowało po mazurskich jeziorach.

Ja też witam Cię serdecznie
gdy zaglądasz w moje progi
ryb nie było-ostatecznie
z grzybkami będą pierogi.

Pozdrawiam :)))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...