Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Poniżej warkocza, czyli gdzieś na plecach?
a tak na poważnie, płycej się napisać nie dało?
Dzięki, tym razem się nie dało płyciej. Pozdrawiam.
Józefie zobacz - złoty, długi warkocz na lewej piersi... ciut za dużo zasłania...
Serdecznie - Jola.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zaraz jeszcze zaczniemy gdybać jakiej długości jest ten warkocz.

W sumie powinnie zasłaniać, w ten sposób by karmił zmysł wyobraźni,
bardziej niż zmysł wzroku.
Jednak użycie miejsca tworzy inny klimat...
i wiersz nie ma nic z delikatności a szkoda...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zaraz jeszcze zaczniemy gdybać jakiej długości jest ten warkocz.

W sumie powinnie zasłaniać, w ten sposób by karmił zmysł wyobraźni,
bardziej niż zmysł wzroku.
Jednak użycie miejsca tworzy inny klimat...
i wiersz nie ma nic z delikatności a szkoda...
skoro zasłania to karmi zmysł wyobraźni, jako czytelnik mam swoją wyobraźnię, widzę tak jak ja chcę, fajnie, że zobaczyłeś coś inaczej niż widziałeś...
milczę o długości, bo powiem znów za dużo i zmienię klimat, a musi być płytki, ja lubię patrzeć głęboko - nic nie poradzę...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ja też lubię patrzeć głęboko, całość tworzy klimat.
Gdyby poeta użył innych słów może wyobrażałbym to sobie inaczej.
Szczególnie że zwraca się do kobiety, ale tu atmosfery intymności nie zbudowano.
A użycie źle dobranych słów skierowanych do kobiety, może mieć czasem inny skutek od zamierzonego;) pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Stefanie to miłość

wiatr rozplata warkocz

na rozstań moście łatamy dziury
tym co zostało - pod nim
kaczeńce kwitną jak wtedy

dotykam intymnych miejsc
wsuwam się w przyszłość
jutro znów do kościoła

na nas czeka
Ale fajnie.
teraz fajnie :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zaraz jeszcze zaczniemy gdybać jakiej długości jest ten warkocz.

W sumie powinnie zasłaniać, w ten sposób by karmił zmysł wyobraźni,
bardziej niż zmysł wzroku.
Jednak użycie miejsca tworzy inny klimat...
i wiersz nie ma nic z delikatności a szkoda...
Józefie, Jola ma nie wypominać, że mam żonę Henrietkę (z pieknym waekoczem), ma sięgać niżej i tyle.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        ...ogólnie z humorem opisana scena, a David budzi sympatię.:)
    • Wiersz sam sobie przeczy, bo niby niema rymu, a tu nagle łup! Jest! Z Bogiem pewnie tak samo... nic to, że w galerii.  Pozdrawiam. :)
    • Bardzo ładny teks, a te wszystkie nawiązanie dodają mu tylko smaku. Pozdrawiam. 
    • @Dekaos Dondi Natura potrafi się sama obronić. Soplowy sztylet jak niespodziewany cios i to taki na amen.  Mrocznie i zimnawo. Pozdrawiam !
    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...