Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

mijaniem połaci pól
rozlewiskiem przykryta ziemia
suche trawy układa wiatr

brzozy smukłe pomiędzy
trzy sarny rdzewieją torami
przemyka szyba nasze

karmazynowymi obłokami
rodzice twoi są już powoli moi
zakola układają się w kaczeńce

jaskółki glina preludium

pisałam prawie tak jak malowałabym
dla ciebie podarowanymi farbami
(dzięciąteczko w misce chlapało)

nad głowami

----------------------------------
dla poetów czy jakoś tak( dodatek):
"więc jeśli to będzie podróż to niech to
będzie podróż z której się nie wraca
rozmowa z żywiołami pytanie bez odpowiedzi
pakt wymuszony po walce wielkie pojednanie"
znany poeta

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


(: dziękuję serdecznie Grażynko!
właśnie cały czas się tworzy jakoś takoś,
nie dodawałam już dopłaty za podróż, ot taka błahostka
J. dziękuję ogromnie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Fly, właśnie..było do tej kreseczki,
sama nie wiem, czy lepiej do..czy dalej?
J. serdeczniie b. rówież i bardzo dziękuję za ślad i że się spodobało też...
(coś tam się bardziej ..w toku, dlatego zmienia się)
o! bardzo a jakże
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


(: dziękuję serdecznie Grażynko!
właśnie cały czas się tworzy jakoś takoś,
nie dodawałam już dopłaty za podróż, ot taka błahostka
J. dziękuję ogromnie
jeśli bez dopłaty, to ja chętnie w tę podróż się zabiorę
(spłukana jestem po świętach dosłownie i w przenośni)
;)
pozdrawiam
Grażyna
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


(: dziękuję serdecznie Grażynko!
właśnie cały czas się tworzy jakoś takoś,
nie dodawałam już dopłaty za podróż, ot taka błahostka
J. dziękuję ogromnie
jeśli bez dopłaty, to ja chętnie w tę podróż się zabiorę
(spłukana jestem po świętach dosłownie i w przenośni)
;)
pozdrawiam
Grażyna
dopłaciłam Grażynko...ale co tam pieniądz, konduktor
nie dał ulgi
ważne że do celu, J. (:
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję serdecznie Mariuszu(:
za bardzo przychylne słowo, ślad Twój
mm..zaawansowani?

niegdyś coś tam ktoś
powiadał że się przenieść
gdzieś do działu

ale ja tam czuję sobie
że tak piszę na hulajnogę
i wyruszam dalej

w drogę

zerkam, czytam tu i ówdzie
niechaj zabrzmi głos słowika
co tak prędko

gdzieś tam znika
śladu też nie zostawiwszy
słowom kształt wyrazisty


J. wychodzi nieustannie

to całość zostawić?
bo tak się
dorabia coś jak by nalał ktoś
psia kość

potrzebuję też krytyki
a niżeli samej liryki :P
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


na życzenie, pędzę z krytyką
to, co wyboldowane psuje podróż
to, co pod przerywaną, jakieś... sam nie wiem, coś nie tak
pozdr

edit: jeszcze obłokami
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


na życzenie, pędzę z krytyką
to, co wyboldowane psuje podróż
to, co pod przerywaną, jakieś... sam nie wiem, coś nie tak
pozdr

edit: jeszcze obłokami


Olo dziękuję serdecznie za pomoc(: wfreeszcie,
pozmieniałabym to co z mi..mi..koncówka-mi(:
śpiewnie tak hehe( tylko jak?myślinkuję), no a (tu właściwie też jest blod-błąd?dokładniej?)
pod linią przerywaną jednak może zostawię, rozlewisko szersze;
przym./ czas.- tak może chyba być? czas./przym.- taka kolejność w polszczyźnie
ale w wierszołkach czy jakoś tak, to nie może na odwót?(:hmm..


J. uśmiecham się za pomoc okazaną i serdecznie kłaniam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dziękuję za minipodróż w kierunku pod tym i owym,
oraz słowo: kompozycja ku mojej uciesze
J. wzajemnie

Judytko dziś nie masz humorku, ale jak ładna kompozycja to całość, gdyż kompozycja to liryka, która jest związana z muzyką więc malownicza , szlachetna , szczera itd i ciekawa podróż napisana piórem

szacuneczek

bestia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dziękuję za minipodróż w kierunku pod tym i owym,
oraz słowo: kompozycja ku mojej uciesze
J. wzajemnie

Judytko dziś nie masz humorku, ale jak ładna kompozycja to całość, gdyż kompozycja to liryka, która jest związana z muzyką więc malownicza , szlachetna , szczera itd i ciekawa podróż napisana piórem

szacuneczek

bestia

dziękuję raz jeszcze za powrót,masz rację
wręcz przeciwnie, humor w porządku
J. (:

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • milczenie  wplata się w myśli  chciałoby powiedzieć …   nikt nie słucha nie widzi  bólu cierpienia wojen  obok i nie tyłko    życie płynie wartkim nurtem  i na betonie  w szczelinach rosną kwiaty    świat dostrzega tylko siebie  swoje ja  i jeszcze  jeszcze poucza    a my  nam trudno znaleźć klucz  aby się wypowiedzieć    7.2025 andrew   
    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...