Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj Fly miło, że mnie odwiedziłaś jednak zastanawia mnie opinia, gdyz jak zawsze zmieniam styl:):):):)

zastanawia mnie czy czytelnik znajdzie meritum:):):):)

szacuneczek

bestia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj Fly miło, że mnie odwiedziłaś jednak zastanawia mnie opinia, gdyz jak zawsze zmieniam styl:):):):)

zastanawia mnie czy czytelnik znajdzie meritum:):):):)

szacuneczek

bestia
jestem ciekaw tego meritum;)
pozdr
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj Fly miło, że mnie odwiedziłaś jednak zastanawia mnie opinia, gdyz jak zawsze zmieniam styl:):):):)

zastanawia mnie czy czytelnik znajdzie meritum:):):):)

szacuneczek

bestia
jestem ciekaw tego meritum;)
pozdr

jest w wierszu

dziekuje za wizytę i komentarz

szacuneczek

bestia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bestio ja czytam to tak, że ludzie rodzą się mają jakiś konkretny cel do spełnienia w życiu. Biegną po wyznaczonym wykresie, odchodzą w zapomnienie i tylko okruchy czyli nieliczni zostawiają po sobie ślady, które przechodzą do historii ludzkości, nie powiem, że do przyszłości, bo przyszłość jest zagadką, praktycznie nie istnieje, nie można w nią wejść…

Serdecznie - Jola
Opublikowano

,,mało z tych chwil
zostanie wpisanych
w los przyszłości,,

wiele refleksji przychodzi mi do głowy
jednak myślę że pozytywy zawsze przetrwają
nędza chwil zostawnie w padole
dobry wiersz jego przesłanie odbije promień w los przyszłości

serd.pozdr.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


jestem ciekaw tego meritum;)
pozdr

jest w wierszu

dziekuje za wizytę i komentarz

szacuneczek

bestia



Bestia bestialska :))))/ z żartem to potraktuj/ napisała co się dowiedziała, co wiedziała,
podobne zmierza w moim wierszu.
Wprost przecież niełatwo wypowiedzieć meritum. Niemożliwe czasem to bajdurzenie:-)
Tak można, to smutne i przykre,
humoru zatem też potrzeba,
pytanie na ile się uda wykrzesać.
bestyjko

Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bestio ja czytam to tak, że ludzie rodzą się mają jakiś konkretny cel do spełnienia w życiu. Biegną po wyznaczonym wykresie, odchodzą w zapomnienie i tylko okruchy czyli nieliczni zostawiają po sobie ślady, które przechodzą do historii ludzkości, nie powiem, że do przyszłości, bo przyszłość jest zagadką, praktycznie nie istnieje, nie można w nią wejść…

Serdecznie - Jola

witaj Jolu heh ciekawy komentarz, ale dlaczego przyszłość nie istnieje? Tego nie wiem , czy jest jutro? nie przyszłością:)::):) jednak pozytywnie myślisz:):):):):)

dzieki za wgląd i komentarz

szacuneczek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



jest w wierszu

dziekuje za wizytę i komentarz

szacuneczek

bestia



Bestia bestialska :))))/ z żartem to potraktuj/ napisała co się dowiedziała, co wiedziała,
podobne zmierza w moim wierszu.
Wprost przecież niełatwo wypowiedzieć meritum. Niemożliwe czasem to bajdurzenie:-)
Tak można, to smutne i przykre,
humoru zatem też potrzeba,
pytanie na ile się uda wykrzesać.
bestyjko

Pozdrawiam


Fitaj Fly dobrze mówisz ja sobie postawiłem to pytanie pisząc ten wiersz ilu to zrozumie?
Jednak nie taka bestialska Bestia heh czytasz w myślach Fly skąd wiedziałaś, że to naukowy eksperyment wspólczesnej poezji, ale napisany w myś filozofii, jak logiki

dzieki za kmentarz i wizytę , ba życie należy brać , tylko z usmiechem:):):):)

szacuneczek

bestia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj Grazynko w tym wierszu nie ma mowy o dyskryminowaniu ludzi jest tylko stwierdzenie faktu, które jest niepodważalne, czy przyszłość będzie dobra następnego pokolenia czy zła zależy od tych , co teraz kierują przyszłością, a nawet tego nie wiedzą . Jednak nie o to chodzi z tym ,,ile" ciekawa uwaga, gdyż ,,mało" stwierdza znów ,,ile" to refleksja zmienię na,, ile " z prostej przyczyny poezja nie powinna stwierdzać.

dziekuję za ciekawy komentarz , odwiedziny i radę

szacuneczek

bestia
Opublikowano

Fitaj, co to jest? ;-),
Heh, coś mi tu jeszcze dziwnie wyczuwalne,
Mam intuicję ogromną, przyznaję i do tego
aż tak ogromną, że ją potęguję na zmyślną,
i tą otwieram tzn. daję sobie otwierać na
to co w poświadomości u człowieka się
potęguje i tylko dlatego poddaje się,
Natomiast świadomość to kwestia pracy nad samym sobą,
przewyższa podświadomość bo musi i do niej łatwiej dotrzeć
i za jej pomocą bronić się przed podświadomością.
To męczące - nie miałam przekonania czy to
eksperyment, nie mogłam mieć pewności,
mogłam przypuszczać i strzelać, że tak jest.
Wiele razy uległam i dało się zauważyć,
że coś jest na rzeczy lub też samo
coś kieruje tutaj tym, że eksperyment
się dokonuje. Nie wiem.
Skoro tak mówisz to pewnie
coś musi w tym być.
Wiersz odebrałam w danej chwili
sugestywnie i ot co.

Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...