Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Mała (cz. XI, XII)


Rekomendowane odpowiedzi

Cz. XI „On”

Na początku nie chciała wejść na to drzewo. No tak, w sumie to się Jej nie dziwiłem. Przecież byliśmy dorosłymi ludźmi. Ale w końcu zgodziła się. Byłem pod wrażeniem, bo bardzo sprawnie Jej szło wspinanie. Kiedy znalazła się na gałęzi, podążyłem za Nią. Usiadłem obok. Ona uśmiechnęła się, a w Jej oczach widziałem zwyczajną radość. Zapadło milczenie, lecz na chwilę. Ona je przerwała:
- Musiałby mnie ktoś teraz z pracy zobaczyć. Poważna korektorka, pracująca w poważnym wydawnictwie, siedzi na drzewie. – roześmiała się. Miała śliczny śmiech i uśmiech. Pomimo, że było ciemno, dostrzegłem blask jej oczu. Sytuacja rzeczywiście była trochę zabawna. Bo oto poważni ludzie weszli na drzewo, żeby posiedzieć, porozmawiać, popatrzeć w gwiazdy.
-Ostatni raz wszedłem tutaj, gdy miałem trzynaście lat. Później zaczęła fascynować mnie koszykówka.
-Cieszę się, że mnie tu przyprowadziłeś. Bo przypomniałam sobie, że aby być szczęśliwą nie potrzebuję czegoś wielkiego. Przypomniałeś mi, że w życiu ważni są ludzie, którzy nas otaczają.- mówiła cicho, spokojnie.
- Dla mnie…ważna jesteś…ty, Kasiu…-odważyłem się powiedzieć. I czekałem, czekałem na jej reakcję. A ona spojrzała na mnie i nic nie powiedziała. Zaczęła schodzić z drzewa. Znalazła się na dole i nie odwracając się po prostu poszła do domu.
A ja zostałem. I czułem się głupio. Niepotrzebnie to powiedziałem. Może pomyślała, że kpię z niej? Że żartuję? Cholera! Byłem zły na siebie. Na siebie teraz i na siebie te parę lat temu. Gdybym wtedy…to Ona i ja…może…No i po co ja tak „gdybam”? Takie coś do niczego nie jest potrzebne. A tylko może doprowadzić do jakiegoś rozstroju nerwowego czy coś. Zszedłem z drzewa. Nie chciałem sam siedzieć. Miał być miły wieczór. Miałem spędzić go z Nią. Liczyłem na chwilę rozmowy z człowiekiem…Nie! Na rozmowę z Nią. Bo tylko z Nią chciałem rozmawiać.
-Ech…a teraz znowu cisza…-westchnąłem do samego siebie i skierowałem się w stronę domu. Wewnątrz, kiedy przechodziłem obok jej pokoju chciałem zapukać. Wejść i wytłumaczyć…Chciałem usłyszeć, że Ona nie jest urażona, że będzie jak było. Cholera, wszystko spieprzyłem, mówiąc dosadniej. A byliśmy na dość dobrej drodze do porozumienia, zaprzyjaźnienia… Tam na drzewie, Ona zaczęła się otwierać przede mną.
Pragnąłem z Nią rozmawiać tak, jak miało to miejsce jeszcze przed chwilą. Po chwili jednak poszedłem do swojego pokoju. Jakiś impuls spowodował, że włączyłem komputer. Spojrzałem na listę kontaktów… Ona była dostępna! Nie wiem dlaczego, ale otworzyłem Jej okienko…i napisałem: „ …” . Zastanowiłem się chwilę, czy to wysłać. Kliknąłem „wyślij” i zastygłem w oczekiwaniu na odpowiedź…Cisza, wiadomość od Niej nie nadchodziła… Znowu zrobiłem z siebie idiotę? Minęło pięć minut, dziesięć, piętnaście…Postanowiłem wyłączyć komputer…jednak nagle zamigała żółta karteczka w dole ekranu. Tak, to Ona przesyłała wiadomość! Kliknąłem z zaciekawieniem i radością pomieszaną z obawą…



Cz. XII „Ona”

Było tak sympatycznie. A On… On wszystko zepsuł! Po co powiedział te słowa?! Cholera! Co się ze mną dzieje? Przecież chciałam to usłyszeć. Chciałam, aby to powiedział. To dlaczego…dlaczego poszłam bez słowa? Wróciłam do swojego pokoju i włączyłam komputer.
Chciałam porozmawiać z Kubą. Był na szczęście. „Chciałam abyś teraz był…i jesteś...”-napisałam i wysłałam do niego. On mi natychmiast odpisał „Jestem tylko na chwilkę. Zaraz uciekam…” Poczułam się dziwnie… Poczułam się tak, jakby mnie odtrącał. Delikatne ukłucie w sercu, którego nie powinnam czuć. Nie powinnam? Ale odpisałam tylko: „Aha…rozumiem”, chociaż nie rozumiałam. Ostatnio dziwnie się zachowywał w rozmowach przez telefon i internet. Nie rozumiałam jego zachowania. „Stało się coś?”- to on napisał… Miałam ochotę mu wszystko napisać, podzielić się wątpliwościami i sprzecznymi uczuciami. Ale coś mnie powstrzymało. Co? Sama nie wiedziałam dokładnie. Napisałam tylko: „ Nic…zaraz przecież idziesz. Poradzę sobie sama.” Zareagował natychmiast. Jednak, to co napisał zaskoczyło mnie. „Kasiu…teraz muszę iść. Mam ważne spotkanie. Możemy się jutro spotkać?” Jak to spotkać? Przecież mieszkaliśmy w innych miastach, na dwóch krańcach Polski? Szok, zaskoczenie…czyżby…? „Jesteś w moim mieście?”
Naszą rozmowę przerwał dźwięk nadchodzącej wiadomości… Na dole ekranu migała żółta karteczka z napisem „Piotr przesyła wiadomość.” Piotr? Jednak nie odebrałam jej od razu. Kuba znów się odezwał: „ Tak… miałem Cię wcześniej zawiadomić, ale jestem tu od dzisiejszego południa. Przyjazd wypadł nagle. Przepraszam Cię, ale muszę kończyć…” Czytałam i nie wierzyłam własnym oczom. Sama nawet nie wiem dlaczego. „To pa.”- odpisałam tylko. „Poczekaj…spotkajmy się jutro…o 15.30, tam gdzie spotkaliśmy się pierwszy raz, dobrze?” „ Dobrze. 15.30, w naszym miejscu”- odpisałam… „Do zobaczenia, Kasiu”- dodał i zniknął… A ja w tym momencie przypomniałam sobie o wiadomości od Piotra! Cały czas migała, więc kliknęłam. „…” „ Dlaczego …? Co oznaczają?”- odpisałam.
Dzieliła nas ściana. Mogliśmy porozmawiać, widząc siebie nawzajem…a jednak… Moje myśli, w tym momencie absorbował jednak Kuba i jego dziwne zachowanie, jego przyjazd i jutrzejsze spotkanie. Tymczasem Piotr już odpisał: „ … zazwyczaj oznaczają milczenie, prawda? W tym momencie oznaczają jednak coś zupełnie odwrotnego- przerwanie milczenia…” „A czy my zaczęliśmy milczeć? Jest co przerywać?”- zapytałam i prawdę mówiąc nie wiedziałam co innego mogłabym napisać. „Odeszłaś…nic nie mówiąc…”
No tak. Miał racje. Tylko…co miałam niby Jemu wtedy powiedzieć? Co mam powiedzieć teraz? „ A co miałam powiedzieć?” „Nie wiem…Kasiu…ale jednak mogłabyś cokolwiek powiedzieć.” „Przepraszam… Wiesz, jestem zmęczona. Położę się. Dobranoc, Piotrek”
Nie czekałam już na Jego odpowiedź. Ta rozmowa męczyła mnie. Bo nie wiedziałam, co czuję, nie wiedziałam czy chcę szczerze rozmawiać… a w tym momencie szczerość była najważniejsza… ja tego nie potrafiłam, nie teraz, nie dzisiaj. Wyłączyłam komputer i położyłam się do łóżka. Nie zasnęłam jednak. Leżałam z szeroko otwartymi oczami i myślałam o nadchodzącym jutrze…o Kubie, o Piotrze…o Małej…
c.d.n. kiedyś :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

oby szybko to "kiedyś" :)

te pół godziny z ich życia jakoś tak, hmmm czuję się niedosycona :)
zaczyna mnie inrtygować posać Kuby i, jak widzę, całkiem niedługo dowiemy się o nim więcej :) cóż, pozostaje mi cierpliwie czekać :)

nie wiem czy słusznie, ale wciąż wydaje mi się, że wypowiedzi Piotra są lekko sztywne, brak im czegoś, tzn być może taki właśnie jest Piotrek :).. to tyle odemnie

Serdecznie pozdrawiam
Natalia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam dosyć mieszane uczucia. Zasadniczo rzecz biorąc, historia tych ludzi może zaciekawić, ale nieco męczy mnie użyty styl. Chodzi mi o lekko drewniane wypowiedzi tak Piotra, jak i Katarzyny.
Co nie zmienia faktu, że z zainteresowaniem będę oczekiwać na ciąg dalszy.

Pozdrawiam

MZ

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję bardzo, zarówno Natalii i Michałowi za chwilę uwagi i ocenę :)
Co do wypowiedzi bohaterów, to możliwe, że faktycznie są trochę sztywne, szczególnie Piotra(u Piotra tak mniej więcej miało być).Ciąg dalszy postaram się w miare możliwości opublikować tutaj dość szybko...
Pozdrawiam serdecznie
N.Z.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
    • @Marcin Sztelak Dobre pisanie, mała uwaga, wszechświat raczej nas przeżyje, przetrwa
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...