Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

natura otacza naszą
chwiejną egzystencję
sferą bezkresnego życia

gdyby nie ona
bylibyśmy tylko
chemicznym wzorem

sennym urojeniem
czystej materii
polem lodowatej fizyki

świat byłby inny
nie dla nas
dla Boga nie do udźwignięcia

Opublikowano

Kiedyś chciałem napisać wiersz o podobnej tematyce. Wielokrotne próby nic nie dały. Wszystko co napisałem, było miałkie, małe, nie oddające wielkości tematu, a przecież sama fizyka posługuje się nazwami z poezji prawie, np. horyzont zdarzeń, kwarki powabne, kwarki dziwne, Boska Cząstka.
A całość zanurzona w prawdopodobieństwie, nieoznaczona w przestrzeni - tak, jak poezja, ulotna. :)))

Podałem się zatem, nie znajdując w sobie dostatecznie wielu umiejętności. Ty, nie - szkoda.

Pozdrawiam, podziwiam za odwagę.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


trzeci wers to w jakim koranie jest? łańcuchowo - pokarmowym, czy wietrznym?
bardzo całe odkryFcze jest, a nawet pokryFkowe ;)
natura na przykład odczytuje/tłumaczy wzory chemiczne, tak? - bez niej bylibyśmy ponoć wzorem, więc z nią/naturą już enigmy nie ma - czym? jak to robi?
Bóg nie udźwignie?
On może wszystko, ale ja w tym miejscu wysiadam ;)
pozdrawiam
kaśka
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


trzeci wers to w jakim koranie jest? łańcuchowo - pokarmowym, czy wietrznym?
bardzo całe odkryFcze jest, a nawet pokryFkowe ;)
natura na przykład odczytuje/tłumaczy wzory chemiczne, tak? - bez niej bylibyśmy ponoć wzorem, więc z nią/naturą już enigmy nie ma - czym? jak to robi?
Bóg nie udźwignie?
On może wszystko, ale ja w tym miejscu wysiadam ;)
pozdrawiam
kaśka
Kaśka, nie wysiadaj, zrobisz sobie ała;).Ostatnio odnoszę wrażenie, jakby ktoś się pod Ciebie podszywał, nie zawsze ale nieraz trudno jest zrozumieć Twoje wybory. Oczywiście to Twoja sprawa.
Natura nie nazwana, nie określana prawami fizyki czy chemicznymi wzorami przecież jest, istnieje. Nie znika. Jest rzeczywistością. Wierzę, że człowiek nie znalazł się tu przypadkowo. Może to się wydać trochę przedkopernikańskie ale peelowi z taką świadomością łatwiej jest żyć. Pozdrawiam. Leszek.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


trzeci wers to w jakim koranie jest? łańcuchowo - pokarmowym, czy wietrznym?
bardzo całe odkryFcze jest, a nawet pokryFkowe ;)
natura na przykład odczytuje/tłumaczy wzory chemiczne, tak? - bez niej bylibyśmy ponoć wzorem, więc z nią/naturą już enigmy nie ma - czym? jak to robi?
Bóg nie udźwignie?
On może wszystko, ale ja w tym miejscu wysiadam ;)
pozdrawiam
kaśka
Kaśka, nie wysiadaj, zrobisz sobie ała;).Ostatnio odnoszę wrażenie, jakby ktoś się pod Ciebie podszywał, nie zawsze ale nieraz trudno jest zrozumieć Twoje wybory. Oczywiście to Twoja sprawa.
Natura nie nazwana, nie określana prawami fizyki czy chemicznymi wzorami przecież jest, istnieje. Nie znika. Jest rzeczywistością. Wierzę, że człowiek nie znalazł się tu przypadkowo. Może to się wydać trochę przedkopernikańskie ale peelowi z taką świadomością łatwiej jest żyć. Pozdrawiam. Leszek.
gdzie ja jestem?
na forum poezji współczesnej, czy na wprawce o wpadce domorosłego ełRudyty?
podszył się ktoś?
chciałbyś ;>
moja grzywka jest niepowtarzalnie potargana - aj! ała! ajla!
trzeba mieć stajla
- a wiersz kiszka, niestety.
pa
kasia ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Kaśka, nie wysiadaj, zrobisz sobie ała;).Ostatnio odnoszę wrażenie, jakby ktoś się pod Ciebie podszywał, nie zawsze ale nieraz trudno jest zrozumieć Twoje wybory. Oczywiście to Twoja sprawa.
Natura nie nazwana, nie określana prawami fizyki czy chemicznymi wzorami przecież jest, istnieje. Nie znika. Jest rzeczywistością. Wierzę, że człowiek nie znalazł się tu przypadkowo. Może to się wydać trochę przedkopernikańskie ale peelowi z taką świadomością łatwiej jest żyć. Pozdrawiam. Leszek.
gdzie ja jestem?
na forum poezji współczesnej, czy na wprawce o wpadce domorosłego ełRudyty?
podszył się ktoś?
chciałbyś ;>
moja grzywka jest niepowtarzalnie potargana - aj! ała! ajla!
trzeba mieć stajla
- a wiersz kiszka, niestety.
pa
kasia ;)
Na szczęście księgę życia, naturę mogę czytać nie podpierając się biblioteką. Kiszka nie kiszka, zależy od czytającego. Dzięki za wpadnięcie. Pozdrawiam. Leszek.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


gdzie ja jestem?
na forum poezji współczesnej, czy na wprawce o wpadce domorosłego ełRudyty?
podszył się ktoś?
chciałbyś ;>
moja grzywka jest niepowtarzalnie potargana - aj! ała! ajla!
trzeba mieć stajla
- a wiersz kiszka, niestety.
pa
kasia ;)
Na szczęście księgę życia, naturę mogę czytać nie podpierając się biblioteką. Kiszka nie kiszka, zależy od czytającego. Dzięki za wpadnięcie. Pozdrawiam. Leszek.
proszszsz ;)
Opublikowano

wstawiam plus za drogę w inny wymiar rzeczywistości, lecz ten wiersz nie będzie zrozumiały, gdyż o V wymiarze rzeczywistości wiedzą , tylko nieliczni
jednak zmieniłbym na czas terazniejszy przesłanie



sennym urojeniem
polem materii
elementarnej fizyki do tego wycinka mam taką sugestię ale to Twój wiersz?

szacuneczek

be

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pozdrawiam
Zadałeś sobie wiele trudu, by rozebrać wiersz na części, dzięki. Jednak trudno mi znaleźć logikę w Twoich wywodach. Banał może nudzić, śmieszyć - ale przerażać? Dlaczego bezkres życia ma być dopiero po życiu? Życie wciska się w każdą szczelinę, jest nieogarnięte w swoim bogactwie, nigdy się nie kończy. Egzystencja człowieka, jego zdrowie psychiczne i fizyczne jest cudem, wystarczy rozejrzeć się dookoła.
Materia nieożywiona, podległa tylko prawom fizyki, śni o życiu - nie mam prawa tak napisać?
Wiersz jest rodzajem wyznania wiary a nie przeprowadzaniem dowodu naukowego. Pozdrawiam. Leszek.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jak się wydaje, natura jest tylko chemicznym wzorem? Wystarczy wstrzyknąć sobie trochę adrenaliny i... zamieniamy się na role z Jasonem Stathamem z filmu "Adrenalina".
[quote]świat byłby inny
nie dla nas
dla Boga nie do udźwignięcia
Toż to nic więcej jak paradoks omnipotencji, stary jak świat. I według filozofii równie starego Kartezjusza istnieje trzystopniowe rozwiązanie: Bóg potrafi sprawić to, co jest logicznie niemożliwe - tworzy kamień, którego nie może podnieść a następnie go podnosi.
Na tym właśnie polega istota boska - na obejściu logiki!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jak się wydaje, natura jest tylko chemicznym wzorem? Wystarczy wstrzyknąć sobie trochę adrenaliny i... zamieniamy się na role z Jasonem Stathamem z filmu "Adrenalina".
[quote]świat byłby inny
nie dla nas
dla Boga nie do udźwignięcia
Toż to nic więcej jak paradoks omnipotencji, stary jak świat. I według filozofii równie starego Kartezjusza istnieje trzystopniowe rozwiązanie: Bóg potrafi sprawić to, co jest logicznie niemożliwe - tworzy kamień, którego nie może podnieść a następnie go podnosi.
Na tym właśnie polega istota boska - na obejściu logiki!
Coś jednak nie tak. To natura sprawia, że nie jesteśmy jedynie chemicznym wzorem, koncepcją spragnionej życia materii.
Kartezjusz ze swoją logiką nie pomoże Bogu dźwigać świat, potrzebny mu człowiek...
Dziękuję za zamyślenie i pozdrawiam. Leszek.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Też mam takie wrażenie, o naturze w nienaturalny sposób ; )
Ładna puenta.

świat byłby inny
nie dla nas
dla Boga nie do udźwignięcia

: )
Dzięki Lecterze, wiersz powstał z zachłyśnięcia się naturą, dlatego tak...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A to już nutka egocentryczna: "Człowiek - jak to dum(r))nie brzmi." Sam paradoks można ująć tak: na pustyni leży dziesięciotonowy (symbol Świata) blok skalny. Leżał tam zanim na Ziemi pojawił się człowiek, więc ten... nie był potrzebny żeby go tam usadowić. Ale oto pojawiają się ludzie. Chcieliby wykorzystać ów odłam skalny do budowy świątyni poświęconej Bóstwu, jednak póki co nie potrafią tego zrobić. Dopiero w miarę upływu czasu tworzą nowe narzędzie, tak jak wcześniej stworzyli buty do chodzenia po kamienistym terenie i maczugę do walenia opozycjonistów po czaszce a potem łuk, żeby strzała dogoniła szybszą od nich samych zwierzynę. W tym przypadku narzędziem potrzebnym do przesunięcia skały jest: logika. Ubrana w matematycznie wyliczone przekładnie ("Dajcie mi punkt oparcia, a podniosę Ziemię").
Samemu Stworzycielowi do umieszczenia skały na pustyni nie byli potrzebni ludzie ani ich narzędzia, jak choćby logika.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A to już nutka egocentryczna: "Człowiek - jak to dum(r))nie brzmi." Sam paradoks można ująć tak: na pustyni leży dziesięciotonowy (symbol Świata) blok skalny. Leżał tam zanim na Ziemi pojawił się człowiek, więc ten... nie był potrzebny żeby go tam usadowić. Ale oto pojawiają się ludzie. Chcieliby wykorzystać ów odłam skalny do budowy świątyni poświęconej Bóstwu, jednak póki co nie potrafią tego zrobić. Dopiero w miarę upływu czasu tworzą nowe narzędzie, tak jak wcześniej stworzyli buty do chodzenia po kamienistym terenie i maczugę do walenia opozycjonistów po czaszce a potem łuk, żeby strzała dogoniła szybszą od nich samych zwierzynę. W tym przypadku narzędziem potrzebnym do przesunięcia skały jest: logika. Ubrana w matematycznie wyliczone przekładnie ("Dajcie mi punkt oparcia, a podniosę Ziemię").
Samemu Stworzycielowi do umieszczenia skały na pustyni nie byli potrzebni ludzie ani ich narzędzia, jak choćby logika.
Przyznaję, że wiersz daleki jest od myśli Kartezjusza, budowania logicznych paradoksów i modeli, które potrafią wytłumaczyć jedynie same siebie. Opierałem się raczej na myśli Pierre Teilharda de Chardin, jego koncepcji umieszczenia Boga i człowieka w centrum Wszechświata. Do przesunięcia przysłowiowej skały potrzebna jest miłość. Logika jest dobra psu na budę;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A ciągle mnie prosiła żeby grać z nią w otwarte karty. I nawet tak grałem, choć i ja chciałem wygrać. Lubiłem ją przecież, nieporadnie tkwiąc wśród tych moich własnych zasad, reguł i ograniczeń. Rzecz tylko w tym, że ta gra była nieco jednak jednostronna. Ona nigdy mi nie powiedziała i już nie pamiętam skąd się o tym dowiedziałem, że miała w zanadrzu czwórkę asów na tak zwany wszelki wypadek. Trudno się temu dziwić jakoś przesadnie, choćby dlatego, że wszelkie wypadki chodzą faktycznie po ludziach.   Warszawa – Stegny, 29.09.2025r.
    • Przed wojną podkarpacki nafciarz kupił od galicyjskiego żyda ozdobną kamienicę. Kamienica była wielopiętrowa i rozległa a stała na Starym Mieście w Krakowie. Ostatnie, trzecie piętro kamienicy na które składało się pięć pokojów zajął nafciarz ze swoją żoną. Na parterze znajdował się wytworny sklep jubilerski. Wojną nie odbiła się na kamienicy ani jej właścicielu żadnymi negatywnymi skutkami, bo wyżsi oficerowie niemieccy którzy zajęli pierwsze i drugie piętro mieszkali tam w zgodzie z kulturą i dobrym wychowaniem czego brakowało im zapewne kiedy pełnili służbę w okupowanej Polsce. Po wojnie nowo powstałe państwo robotników i chłopów przejęło kamienicę we władanie, co skutkowało zamianą wytwornego salonu jubilerskiego w pospolitego rzeźnika,  na piętro wyżej wprowadziło się  małżeństwo sędziów którzy dopiero uczyli się mówić po polsku, na piętro zaś drugie kilkoro dziwnych ludzi którzy nie okazywali sympatii nikomu. Wkrótce po wojnie umarł nafciarz pozostawiając w mieszkaniu żonę z małą córeczką. Lokatorzy z kamienicy zmieniali się niespecjalnie często i tylko konieczność podpisywania druczków meldunkowych przypominała żonie nafciarza o tym, że jakby na sprawę nie spojrzeć dom jest dalej jej, chociaż nie ma w nim nic do gadania W roku 1995, w kilka lat po upadku komunizmu żona nafciarza wywalczyła w sądach formalny zwrot kamienicy po czym zmarła na atak serca. W latach powojennych córka zmarłego właściciela wyszła za mąż za lotnika. Ze związku urodziła się córeczka. Nazywała się Irena K. i jej poświęcam tę  opowieść. Rodzice pani Ireny zginęli wkrótce w  makabryczny w wypadku samochodowym we Włoszech dokąd wybrali się na zażywanie morskich przyjemności i wypoczynek. Jeszcze przed odzyskaniem kamienicy pani Irena wyszła za mąż za kapitana żeglugi wielkiej. Żona kapitana miała własne biuro handlu nieruchomościami i była osobą bardzo obrotną. Kiedy jej mąż pływał po morzach i oceanach świata jego żona wyprowadziła z własnej kamienicy lokatorów z poprzedniego systemu zasiedleń i przeprowadziła remont po lokatorach którzy mieszkań nie  szanowali bo zgodnie z ówczesną logiką myślenia mieszkania w prywatnej kamienicy były niczyje,  chociaż przecież lokatorzy sami tam mieszkali. Mieszkanie po małżeństwie sędziów zza  wschodnich rubieży przedwojennej Rzeczpospolitej przedstawiało obraz jak z impresjonistycznych malowideł  mistrzów pędzla.  Konieczny więc był remont wielozakresowy. Podczas tego remontu w którąś niedzielę kiedy robotnicy wynajęci do przeprowadzenia remontu wypoczywali poza miejscem pracy pani Irena weszła do jednego z  remontowanych mieszkań. Dotykała tego i owego aż dziwnym trafem poruszyła jednym z kafli wyjątkowo pięknego pieca. Kafel był w cokole i został poruszony szpicem eleganckiego  buta. Kobieta odkryła, że wysuwa się on po nacisku w określonym miejscu i  pod pewnym kątem.  Irena K wzięła drewnianą, metrową poziomicę robotników remontowych,  klękła i z niedużej skrytki wygrzebała kilkanaście woreczków. W każdym z nich były kunsztowne wyroby ze złota,  złote monety, kolie,  bransolety i pierścionki wysadzane  kamieniami szlachetnymi. Gdyby tak kosztowności liczyć na kilogramy to pani Irena córka polskiego nafciarza i żona kapitana żeglugi wielkiej stała się nagle posiadaczką prawie 10 kg precjozów.  Kiedy po miesiącu mąż Ireny K. wrócił z rejsu bardzo w nim zakochana żona z kokieterii i własnego poczucia  dobrego smaku  położyła mu pod kołdrą w małżeńskim łożu kilogramy kosztowności jakich nawet on kapitan wielkiego  statku morskiego nigdy w życiu nie widział. Mijają lata w których zakochani małżonkowie żyją miłością, czerpiąc z życia przyjemności jakie dane są jedynie bogatym i pewnym siebie ludziom. Ale któregoś dnia kiedy mąż pływał po morzach południowych przyszedł do niego, ale na adres małżonków list z Francji od francuskiego armatora. Ponieważ małżonkowie mieli takie zwyczaje Irena K.  list otworzyła. Było tam pytanie czy kapitan Andrzej Władysław K. jest skłonny objąć stery na liniowcu oceanicznym bo jak armatorowi jest wiadomo od prawie roku kapitan nie przyjmuje żadnych ofert. Irena K. pomyślała tak. Skoro mąż nigdzie teraz nie pływa a okłamuję ją, że to właśnie robi to znaczy, że ma kochankę. Kiedy mąż wrócił z rejsu godzinami opowiadał żonie o całej podróży dzieląc się z nią wrażeniami i opowiadając rozmaite jej szczegóły. Na okazany list armatora francuskiego wybuchnął śmiechem. Ponieważ kobieta nie potrafiła rozwiązać tej mocno trapiącej  jej tajemnicy męża sama  pobiegła do prywatnego detektywa. Kiedy w trzy tygodnie po powrocie mąż znowu wyruszał w rejs dyskretnie towarzyszył mu detektyw. Wrócił po kilku dniach i zdał Irenie K. relację ze śledzenia męża. To prawda, że mąż jechał nad morze ale do niego nie dojechał bo zacumował w Bydgoszczy, a konkretnie w uroczym podmiejskim domu z okazałym ogrodem. Statek zaś na którym objął stery nazywa Marzena W. Detektyw sprawdził też specjalny wykaz obsad statków morskich i okazało się, że nazwisko kapitana figuruje tam po raz ostatni prawie 2 lata temu . Po zasłyszeniu tych rewelacji właścicielka pięknej kamienicy, wnuczka przedwojennego polskiego biznesmena,  córka lotnika, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego wybrała się za swoim mężem do domu Marzeny W. do miasta Bydgoszcz wkładając w elegancką torbę LOUISA VUITTONA  wykonaną ręcznie ze skóry warana z Komodo,  używany młotek murarski.  Przedmiotem prawniczych rozważań jest to czy Marzena W.  działała w obronie własnej kiedy nożem kuchennym ugodziła Irenę K. w serce powodując jej śmierć,  czy też dźgała rywalkę nożem bo ta przyjechała zabrać jej człowieka do którego już bardzo się przyzwyczaiła. Na krzyk obu bliskich sobie kobiet przybiegł z ogrodu zażywający akurat kąpieli słonecznej kapitan żeglugi wielkiej. Irena K. zmarła w przedpokoju rywalki do względów męża. Marzena W. stanęła przed sądem który zajął się rozwikłaniem zawiłości prawniczych związanych z zakwalifikowaniem zabicia wymachującego młotkiem człowieka w przedpokoju własnego domu. Takiego przecież człowieka do którego żywi się emocjonalną niechęć związaną z próbą odebrania sobie swojego własnego wybranka serca. Z tego co wiemy kapitan żeglugi wielkiej pan Andrzej Władysław K. definitywnie zerwał z morzem. Jest dzisiaj bardzo zamożnym człowiekiem bo bardzo bogata żona zostawiła jemu jedynemu ogromny majątek. Na marginesie sprawy o zabójstwo,  kiedy badano jej okoliczności, policja dowiedziała się o niezwykle wartościowym znalezisku Ireny K. Nic policji jednak do tego. Bo jeżeli ktoś lata temu znalazł coś we własnym domu to jest to tylko jego własne szczęście. Upływ lat czyni takie znalezisko niedostępnym również dla organów finansowych. Nie warto za niewiernym mężem latać z murarskim  młotkiem bo można stracić na zawsze nie tylko jego samego ale również własne życie.  
    • @Berenika97   Przed chwilą i jeszcze w tej chwili jestem myślami w wierszu o Panu Niteczce, który zmarł nie tak dawno. Nie za dużo wymagamy od tego poety, musi być miły w każdym momencie? ;-)
    • Gdy śpiewak zaczyna śpiewać Natrętne milkną głosy Gdy śpiewak zaczyna śpiewać W słodkiej pogrążam się niemocy Słucham jego głosu melodii  Z niej samo piękno wybieram I z jego ciała rapsodii To przez nią się poniewieram Jego oczu błękit smutny Jego włosów ciemna mgławica Jego dłoni urok podwójny Jego piersi zgubna drgawica Jak ostrze bolesne mnie przeszywa! Co zrobić, gdy wabi, a zbliżyć się nie mogę? Wyciągam ręce - spójrz na mnie! Nie odpowiada Stoi jak kwiat obojętny  Wokół mnie ludzi gromada Jego spojrzenie w niebo utkwione Od tej gromady stroni Ja się oblewam rumieńcem Jak bukiet róż, co go ściskam w dłoni
    • @wierszykiRozumiem Twoje przesłanie, ale nie jestem żadną influencerką. Twój komentarz odebrałam bardzo osobiście, wręcz jak atak na moje bycie tutaj. Jestem stoikiem, więc na pewno przyjmę Twój głos ze spokojem i postaram się zrozumieć. Chociaż pierwsza z komentujących osób nie otrzymała takiego pytania. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...