Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

podzielcie się refleksjami


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ostatnio mam coraz bardziej konserwatywne poglądy na życie, więc moja odpowiedź jest jasna i klarowna ;)
Jak po reklamie mydła jestem erotycznie pobudzony, a bilboardy reklamujące bieliznę powodują, że latem w tramwaju krocze muszę zakrywać plecakiem, jest coś nie tak.

Opublikowano

Jako konserwatyście bardzo mi się taka nachalna propaganda nie podoba, jednak z drugiej strony, również jako konserwatysta, nie zgadzam się na jakąkolwiek cenzurę. Problem leży gdzie indziej, a mianowicie u podstaw, w pozycji rodziny w dzisiejszej cywilizacji zachodniej.

Pzdr

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



zgadzam się. coraz mniej rozmawiamy, tym samym kontakt
coraz bardziej się rozlewa. za niedługo popularne staną się
rozmowy a'la amerykańska rodzinka - how are you?
- I'm fine. wszyscy się czują świetnie i wszystko jest super,
tylko każdy ma swojego psychoanalityka.
Opublikowano

No przecież pół wieku tęskniliśmy do tego Zachodu, do tych kolorowych czasopism, do kolorowych reklam, do seksownych aktorek wyłaniających się w bikini z morza, do piosenkarek i wolności...

Jako konserwatysta też właściwie nie mam potrzeby się wypowiadać. Cóż - nikomu się to nie podoba, każdy trochę pomarudzi i nic z tego nie wyniknie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



zgadzam się. coraz mniej rozmawiamy, tym samym kontakt
coraz bardziej się rozlewa. za niedługo popularne staną się
rozmowy a'la amerykańska rodzinka - how are you?
- I'm fine. wszyscy się czują świetnie i wszystko jest super,
tylko każdy ma swojego psychoanalityka.

Tak, ale wydaje mi się, że to nie do końca jest wina, zwykłych ludzi z dołu, którzy tworzą te rodziny. Myślę, że ludzie z góry, Ci którzy tak naprawdę zarządzają systemem, mają interes w tym, żeby ludzie byli ogłupieni, podstawowe związki międzyludzkie (rodzina np) słabsze, bo wtedy łatwiej jest nimi rządzić, wciskać kit i okradać. Może brzmi jak teoria spiskowa, ale takie jest moje zdanie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tęskniliśmy, bo w porównaniu do "komuny" nawet dzisiejszy, upadający Zachód, jest po prostu rajem.

Ale ten raj niesie też ze sobą piekiełko, które wszyscy widzimy. Ostatnie co bym zrobił, to chwalił PRL.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ponoć dla dzieci. I to kontynuacja "Wielkiej księgi siusiaków". No cóż, mieliśmy bajkę o dwóch panach-pingwinach, mieliśmy książeczkę dla dzieci o kupach, więc jeszcze parę innych tematów o których dzieci muszą koniecznie poczytać zostało..
Opublikowano

normalnie po co komu rozebrane kobiety reklamujące czekoladę? Czy do tego na prawdę trzeba się rozebrać...?
Nie no, ja nie rozumiem tego wszystkiego. Znaczy nie demoralizuje mnie to, bo w dzisiejszych czasach już bardzo trudno czymkolwiek zdemoralizować młodzież. Bo kogo ruszać będzie dziewczyna w bieliźnie jeśli w telefonie, lub na komputerze może w każdej chwili obejrzeć setki rozebranych panienek?

Opublikowano

"Edukacja dzieci - owszem, ale nie to, co się wyprawia." (amerrozo)

edukacja? osobiście myślę, że to o czym tu mówicie jest spowodowane raczej brakiem takowej. tym, że owe dzieci w pewnym wieku wszystkiego muszą dowiedzieć się - i nauczyć - same. przynajmniej w naszym kochanym kraju. bo czy edukacją można nazwać na przykład tzw. 'wychowanie do życia w rodzinie' w polskiej szkole, czyli, innymi słowy, starszą panią która smuci coś o katolickim modelu rodziny (jedynym słusznym, a jakże) i traktuje 18-latków jak przedszkole, przy którym nie można użyć słowa 'prezerwatywa' (Boże chroń! przecież to ten, papież potępił i w ogóle!), nie zauważając jakby, że np. ktoś w klasie już jest w ciąży etc?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



zgadzam się. coraz mniej rozmawiamy, tym samym kontakt
coraz bardziej się rozlewa. za niedługo popularne staną się
rozmowy a'la amerykańska rodzinka - how are you?
- I'm fine. wszyscy się czują świetnie i wszystko jest super,
tylko każdy ma swojego psychoanalityka.

Tak, ale wydaje mi się, że to nie do końca jest wina, zwykłych ludzi z dołu, którzy tworzą te rodziny. Myślę, że ludzie z góry, Ci którzy tak naprawdę zarządzają systemem, mają interes w tym, żeby ludzie byli ogłupieni, podstawowe związki międzyludzkie (rodzina np) słabsze, bo wtedy łatwiej jest nimi rządzić, wciskać kit i okradać. Może brzmi jak teoria spiskowa, ale takie jest moje zdanie.

ostatnio coraz bardziej się przekonuję do owej teorii spiskowej,
więc rozumiem Cię, Patryku i podpisuję się pod tym, co piszesz.
mamy różnego rodzaju propagandy, większą zażyłość z wielkim bratem
(tym razem zza zachodniej granicy) itd.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



mnie akurat w podstawówce wychowania do życia w rodzinie uczyła moja mama nauczycielka i jakoś wszystkie przez Ciebie wymienione tematy poruszała...

Zastanawiam się po co w sumie potrzebna jest ta "edukacja". "Edukacją seksualną" oraz wychowaniem z założenia powinna zajmować się rodzina, a nie szkoła. Szkoła ma uczyć pisać, czytać, liczyć i porozumiewać się w języku obcym. W Wielkiej Brytanii skutki zajmowania się przez szkoły nie tym czym zajmować się powinny, jest odwrotny do zamierzonego.

I jeszcze: co to znaczy katolicki model rodziny? Bo jeśli to jest rodzina w składzie: ojciec+matka+dzieci, to racja jest to jedyny słuszny, znaczy normalny, model.
Opublikowano

Zgadzam się, że to rodzice powinni edukować w tym obszarze dzieci. Zaskakująca jest sytuacja, w której chodzenie na wychowanie seksualne jest OBOWIĄZKOWE. Żaden urzędnik nie powinien decydować o tym kiedy i w jaki sposób porozmawiać z dzieckiem o seksie. Prawda, że wiele rodziców zawala ten temat, ale nie można wypierać zło większym złem.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



zaskakująca to jest religia (jedna jedyna) w szkołach publicznych. Arku, to tak jakby ten urzędnik nie miał prawa decydować kiedy rozmawiać z dzieckiem o geografii czy całkach....ja miałem cośtam o seksie w 6 klasie na biologii, gdy już większość wiedziałem, a były to mrroczne lata 80te.
Opublikowano

Ale na religię chodzić nie trzeba. Problem w tym, że na geografii niczego złego dowiedzieć się nie można. Wychowanie seksualne jako nauka o cyklu płodności kobiety, obiektywnie o metodach antykoncepcji (także NPR), dojrzewaniu człowieka, o tym dlaczego należy do erotyki podchodzić z szacunkiem, czym jest i jakie szkody może wyrządzić pornografia - proszę bardzo. Ale niech nie będzie to nauka, że orientację każdy z nas może sobie wybrać bo wszystkie są równie fajne, niech nie będzie nauki jak geje mają sobie sprawiać przyjemność, ani ile minut ma trwać gra wstępna i gdzie którym palcem w jaki sposób kobietę dotknąć. Ucząc dzieci wszystkiego o seksie, zanim one same dojrzeją i zaczną go uprawiać to moim zdaniem po prostu krzywdzenie tych dzieci i odbieranie im tego, co najciekawsze.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



zgadzam się. coraz mniej rozmawiamy, tym samym kontakt
coraz bardziej się rozlewa. za niedługo popularne staną się
rozmowy a'la amerykańska rodzinka - how are you?
- I'm fine. wszyscy się czują świetnie i wszystko jest super,
tylko każdy ma swojego psychoanalityka.

Tak, ale wydaje mi się, że to nie do końca jest wina, zwykłych ludzi z dołu, którzy tworzą te rodziny. Myślę, że ludzie z góry, Ci którzy tak naprawdę zarządzają systemem, mają interes w tym, żeby ludzie byli ogłupieni, podstawowe związki międzyludzkie (rodzina np) słabsze, bo wtedy łatwiej jest nimi rządzić, wciskać kit i okradać. Może brzmi jak teoria spiskowa, ale takie jest moje zdanie.
Bardziej racjonalnym wytłumaczeniem jest fakt, że "ci z góry" nie mają zbyt dużego wpływu na bombardowanie seksualnością, bo wynika ona ze strategii marketingowych korporacji. A to raczej korporacje wpływają na rządy niż odwrotnie. Czy korporacjom zależy na tym, byś był głupi? z punktu widzenia zysku twoja głupota jest dla nich nieistotna, bo sprzedaje się głównie bazując na automatyzmie percepcyjnym i na popędach. A te wyeliminujesz tylko wtedy, kiedy zostaniesz maszyną.
Opublikowano

www.wiadomosci.onet.pl/2136901,12,prezerwatywy_dla_12-latkow_wkrotce_w_sklepach,item.html

Cóż, skoro z badań wynika, że "niewystarczająca liczba chłopców w wieku 12-14 lat uprawia bezpieczny seks", to logiczne najwyraźniej nie jest podjęcie działań, by dzieci nie uprawiały seksu, ale by uprawiały bezpieczny. To już zaczyna być tragikomiczne. Przypomina mi się scena z Monthy Pythona, gdy dzieciaki w szkole ziewały, kiedy nauczyciel i kobieta pokazywali im jak się uprawia seks.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta zawraca...
    • Wracam najpóźniej jak tylko się da. Czerń okiennic,  zwiastuje kolejną samotną noc. Czasami zastanawiam się  po co w ogóle tutaj wracam. Dom powinien być ciepłym i troskliwym miejscem, pełnym radości, życia i najszczęśliwszych wspomnień. A nie zimną klatką bestii.  Otwieram dębowe drzwi.  Zawsze skrzypią jednako,  straszliwym, płaczliwym skowytem. Przekraczam próg, by już bezpowrotnie zanurzyć myśli w oceanie depresyjnych mar. W hallu pali się nikłe światło,  starych kloszowych lamp. Butelkowa zieleń, refleksów, zagląda ze strachem ku załamaniom korytarza. W piwnicy cicho skomle wiatr.  Jak zwykle zapomniałem  o zamknięciu tam okna. Ale światło w korytarzu zostawiam, by duchy tu zamieszkałe nie musiały  brodzić po omacku  od pomieszczenia do pomieszczenia. Nigdy co prawda żadnego nie spotkałem, ale czuję że tu są.  Zostawiam im zawsze poczęstunek  i trochę wina w jadalni. Zawsze zastaje jedynie puste talerze i wysączoną do cna butelkę. I odsunięte od stołu krzesła.  Kiedyś zostawiłem im butelkę szkockiej i lód. Nie ruszyły nawet odrobiny a nocą dały oznaki swojej dezaprobaty. Gasiły i zapalały światła, tłukły oknami  a gdy wybiła przeklęta godzina trzecia. Podchodziły pod próg mej sypialni i patrzyły  swymi oczyma ślepców ku memu niewzruszonemu jednak obliczu. Aż do świtu,  który przyniósł ostatnią w tym sezonie burzę. Ich kroki echem rozbrzmiewały  w całym domostwie. Widać nie lubią pić na umór. Cóż, ich strata w gardło moje.   Tym razem jednak, gdy skierowałem swe kroki ku jadalni, uderzyło mnie coś więcej niż smutek i zmęczenie do których obecności w moim życiu zdążyłem się przyzwyczaić. To było inne uczucie.  Zbyt głęboko raniące by można było zignorować jego nagłą bytność w tym miejscu Była to rozpacz. Rozgniatająca serce. Żałoba, wstrzyknięta do żył. Niwecząca w zarodku  wszelkie zarzewie szczęścia.  Na domiar tego ogarnął mnie paraliżujący członki strach, gdy zdałem sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze. Stół został sowicie i przykładnie nakryty. Białym, nieskazitelnie wykrochmalonym obrusem o półkoliście ciętych końcach. Leżała na nim moja najdroższa zastawa i srebrne sztućce z secesyjnego kompletu. Dań było kilka. Wyróżniała się szczególnie ułożona na środku brytfanna z pieczoną w jabłkach gęsią, były gulasze i dziczyzna, sosy pieczeniowe, śmietanowe i dipy przeróżne. Chleby rumiane z chrupiącymi skórkami  i bułki paryskie z  charakterystycznie naciętymi bliznami. Owoce ułożone w piramidki, kusiły apetycznoscią z wypucowanych pater. Kilka butelek wina stało na stole. Były tam też moje koniaki w inkrustowanych złotem karafkach. Aperitify i stouty. Nie było jednak ani butelki szkockiej. Widać ten kto to wszystko przygotował, nie gustował w jej palącym trzewia smaku. A usiadł on u góry stołu wieczernego. Miał co najwyżej lat dwadzieścia. Bo nie wyzbył się do końca rysów chłopięcych a zarys jego szczęki nie obył się jeszcze widać prawdziwie z ostrym męskim zarostem. Włosy miał gęste i rozczochrane.  Barwy żywego ognia. Oczy niewielkie i zmrużone.  Też rzucające ku mnie ogniste błyski. Był niski acz bardzo solidnie zbudowany. Dłonie zdradzały potężną siłę. A barki i pierś jakby chciały  wyrwać się z pęt koszuli i marynarki. Nos miał długi, wąski i krzywy. Usta szerokie i nikłe.  Tak jakby nie trenowane mową wargi, prawie zanikły  w jakiś niewytłumaczalny sposób. Był ubrany dość ekstrawagancko  i w zupełnej kontrze do mojej starannej i stonowanej stylizacji. Marynarka jego, typowy Kent, była barwy lawendy a koszula ciasno upięta pod szyją miała odcień egipskiego piasku.  Nieznajomy nie zapomniał  o czarnej, tweedowej muszce I eleganckich, lakierowanych oksfordach. Jego ton głosu,  odpowiadałby jak ulał  do odczytu treści,  najstraszniejszych, poczytnych horrorów. Był lodowato nieprzyjemny. Nie witał mnie jak gospodarza a jak intruza. Przynajmniej początkowo  odniosłem takowe mniemanie. Wstał jednak gdy tylko przekroczyłem próg i jednym sprawnym susem doskoczył do mnie, uważając na zdradliwe nierówności, wiekowego parkietu.  Wyciągnął ku mnie dłoń i rzekł.   - Dziękuję Panu serdecznie za wielomiesięczną opiekę i dbanie o moje potrzeby. Dom jest prowadzony w sposób wzorowy a rozpieszczanie mnie napitkiem i posiłkami uważam za prawdziwie niepotrzebny acz bardzo miły dopust. Ale gdzież podziały się moje maniery. Nazywam się Tom Donnery a Pan zdaje się ma na nazwisko Tracy. Miło mi Pana poznać. Proszę niech pan spocznie.    Odsunął mi krzesło i serdecznym gestem zachęcił mnie bym usiadł. Zrobiłem to dość machinalnie acz na nadal dość sztywnych z niepokoju i strachu kolanach. Donnery wrócił na swoje miejsce lecz tylko na moment, chwycił karafkę z koniakiem i nalał nam obu do przygotowanych kieliszków. Uchwycił je delikatnie w palce i znów ruszył ku mnie by podać mi przygotowany trunek.   - Przydałby się lokaj lub dwóch. - rzucił z delikatnym uśmiechem - Niestety musimy zadowolić się swoim towarzystwem. Odebrałem kieliszek lekko drżącą ręką i opuściłem na wysokość piersi.   - Pan zdaje się nie piję whisky - w sumie nie wiem dlaczego akurat to przyszło mi teraz do głowy - Proszę mi wybaczyć, że kiedyś nieopatrznie zostawiłem ją dla Pana na tym stole.   Donnery machnął lekceważąco wolną dłonią.   - Było minęło. Poszło w niepamięć. Proszę tego nie roztrząsać. - wzniósł cichy toast i wychynął kieliszek do sucha. Ja poszedłem w jego ślady - To ja jestem winny Panu przeprosiny. Zachowałem się wtedy karygodnie. Jak demon z piekła rodem a nie wiktoriański, szlachetny duch. No to za pojednanie. - napełnił nam puste naczynia i po chwili echo poniosło po pomieszczeniu cichy brzęk kryształu.             Toast wypełniliśmy ochoczo.   - Proszę bardzo Pan się częstuję. To mój osobisty rewanż za pana gościnność. Jedzmy i porozmawiajmy. Jak ludzie honoru i godności, których nie sposób dziś kupić.   A więc sięgnąłem po kilka kromek chleba i skrojoną, soczystą pieczeń   - Panie Tracy, może to będzie z mojej strony zupełny nietakt pytać o tak osobistą rzecz ale czy powie mi Pan dlaczego umarł Pan za życia? Nigdy nie spotkałem w tych murach nikogo poza Panem. Żadnych pańskich znajomych, przyjaciół ani kobiety.    Może i było to nietaktowne ale jednak co szkodziło mi by odpowiedzieć  zgodnie z prawdą.  W końcu musiałem komuś się wygadać.  Choćby i nie pochodził ze świata żywych.    - Nie pochwalam płytkiej małostkowości i próżności Panie Donnery, a zarazem brzydzę się zdradą, dlatego też nie mam nikogo z kim mógłbym dzielić tak życie jak i łoże.   Donnery kroił starannie gęś na równe części, uważając by nie poplamić się tłuszczem    - Czyli odeszła z innym. Najpewniej jeszcze z tym kogo zwał Pan druhem i przyjacielem? - spojrzał na mnie z bólem pełnym zrozumienia - Wiem co Pan czuję. Straciłem tak żonę i swego brata. Ich portrety spoczywają  do dziś w piwnicy. Nie ma usprawiedliwienia dla tak podłego występku. Zdrada zabija celniej niż sama śmierć. Więc wypijmy za ich śmierć.   Wzniósł kolejny toast a ja jeszcze chętniej wychynąłem kieliszek do sucha.   Piliśmy i rozmawialiśmy przez całą noc.  Przed samym nastaniem świtu, pragnął bym odprowadził go do domu.  Widać to nie był jego jedyny dom. Szliśmy po przystrzyżonym równo trawniku. Pijani w sztorc ale w szampańskich nastrojach, ku małemu pagórkowi okalanego starym zagajnikiem. Na szczycie byliśmy wraz z pierwszymi promieniami słońca. Pożegnał mnie wylewnie i gorąco i zszedł prędko po kamiennych schodkach wgłąb ciemni grobowca.  Żeliwna krata zasunęła się za nim a kłódka z łańcuchem wróciły posłusznie na swoje miejsce. Obejrzałem się tylko raz, akurat gdy słońce przebiło się przez konary i liście i oświetliło biały, lekko omszały i zabrudzony śladami deszczu. Marmurowy grobowiec rodu Donnery. Postanowiłem upić się u jego stóp do nieprzytomności. Wyjąłem piersiówkę ze szkocką z zawiniątka kieszeni pod połą marynarki i wzniosłem toast ku cichej budowli. Za jego spokój i zbawienie duszy.  
    • Wycięte metry żył z bladych przegubów splecione w pętle dla wyblakłej szyi leżą między zgniłymi wnętrznościami  karmiącymi tabuny nabrzmiałych much   Czekają na odpowiedni moment aby wywiesić wysuszone resztki w teatrze dla małoletnich denatów  przed rozkładem z obrzękiem na krtani   Niech wlewają trupie trzewia i kości  w ciemne pustostany po gałkach ocznych gdzie jedynie skolopendra z żyletką wije się ze ścierwem dawnej uwagi   Nacina pozostałe ściany czaszki wpuszczając przez nie oślizgłe wymioty płynące z ust szklanych prostokątów  gdy dłoń przykłada lufę do skroni
    • Dintojra od misjonarzy   Wchodzą jak splendor pomiędzy drzwi Srebrne tłumiki brody i pejsy Nie drgnie powieka ni ręka po kwit Żydom co przyszli zrobić tu meksyk   Mimo złych intencji to błogosławieństwo Bracha od braci prosto ze wschodu Za wspólne zimne ziemiste piekło I by przed śmiercią zaufać Bogu    
    • @Lidia Maria Concertina wreszcie trafiłam na moje klimaty - swietny wiersz, a w dodatku bardzo oddaje moj dzisiejszy nastrój jesieniowaty ....

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pozdrowienia.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...