Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

I mały domek
i mała nawet kulka
ucieszy przecież
dobrego głupka.

A największe nawet
szczyty, skarby i mowa.
Nie ucieszą dumnego
może głupiego filozofa.

Z miłym uśmiechem patrzeć
na otaczający świat.
To wielki dar.
Nie myśleć ciągle że czegoś brak.

W kropelce wody
dostrzec nieskończoność wód.
A w kałuży łez
zobaczyć piękny wschód.

Opublikowano

chyba sa skoro cos przekroczyłem skoro ten sie nie podoba to zapraszam do innych moich do warsztatu moze tam zaspokoję Pani głod poezji, tam chyba sa lepsze teraz... ale coz ten tez po cos tu wysłałem... ;] jestes filozofem :D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



mój syn ma 17 i tak nie mówi. mniejsza o to.
masz dziwną manierę, która czasem mnie ujmuje, jak w tym wierszu o książkach.
może dobremu głupkowi ścierającemu się z głupim filozofem uda się kiedyś dojść do kompromisu i będziemy się wtedy cieszyć filozoficznym poczciwcem ;)

Pozdrawiam :)
/b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



mój syn ma 17 i tak nie mówi. mniejsza o to.
masz dziwną manierę, która czasem mnie ujmuje, jak w tym wierszu o książkach.
może dobremu głupkowi ścierającemu się z głupim filozofem uda się kiedyś dojść do kompromisu i będziemy się wtedy cieszyć filozoficznym poczciwcem ;)

Pozdrawiam :)
/b
nie rozumiem jak twoj syn nie mowi tak jak ja? a jak ja mowie ? jaka jest moja maniera bo to bardzo ciekawe sie zrobiło zaintrygowałeś mnie ;] masz syna to ile ty masz lat ;] ej bo mi tu głupio ale mam nadzieje ze ja kdojde do twojego wieku to bd jeszcze lepiej pisac mam jeszcze całe zycie na naukę... ;]
Opublikowano

nie chodziło mi o to ze wiedza jest głupia w tym wierszu tylko o to ze człowiek prosty wiecej odczuwa i bardziej cieszy się zyciem niz ktos bd inteligentny. Dostrzega przez swój brak wiedzy może, więcej i cieszy się bardziej z drobnostek. Mądrość to powaga i smutek nie zawsze szczęście. A jesli się jest filozofem to widząc coś naprawdę pięknego uważa się mimo tego co by to nie było ze to jest po protu i tyle "muzyka to muzyka". ;] dlatego wolę pisać dziecinne lekkie wiersze niż poważne nie wiadomo co... a może po prostu na razie innych nie umiem pisac...
Ale wasze interpretacje tez sa jak najbardziej prawdziwe. Często nie panuje się nad tym co się napisze ;]

Opublikowano

andrejch:to są Twoje myśli, jak i Twój wiersz.
Jak mówi znane przysłowie -"nie od razu Kraków zbudowano"
I jeszcze jedno -"nawet mędrzec się myli".
Ja nie ma nic przeciwko. Gorsze tu czytałem, które plusowano.


Pozdr. b;

J.S

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



mój syn ma 17 i tak nie mówi. mniejsza o to.
masz dziwną manierę, która czasem mnie ujmuje, jak w tym wierszu o książkach.
może dobremu głupkowi ścierającemu się z głupim filozofem uda się kiedyś dojść do kompromisu i będziemy się wtedy cieszyć filozoficznym poczciwcem ;)

Pozdrawiam :)
/b
nie rozumiem jak twoj syn nie mowi tak jak ja? a jak ja mowie ? jaka jest moja maniera bo to bardzo ciekawe sie zrobiło zaintrygowałeś mnie ;] masz syna to ile ty masz lat ;] ej bo mi tu głupio ale mam nadzieje ze ja kdojde do twojego wieku to bd jeszcze lepiej pisac mam jeszcze całe zycie na naukę... ;]

spoko. nie nadymasz się, a to już dobrze.
do poczytania :)
/b
Opublikowano

Andrejchu
z takich właśnie drobnych, błahych rzeczy składa się całe człowiecze życie, które "czas, jak piła po kawałku odcina"
dlatego ja dbam o te kawałki i uważam się za "głupka"
bo choć uczę się przez całe życie, to umrę i tak nie wiele mądrzejsza... wobec wiedzy całej cywilizacji, moja jest zaledwie "kawałkiem" i to tak znikomym...
nic więc dziwnego, że mądrość cenię
plus za to, że przypomniałeś mi o tym poprzez swój wiersz
pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...