Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

kończą mi się wyrazy nasączone powietrzem
z dnia na dzień piszę coraz mniej

dorastanie brzmi jak pękające szkliwo
potem stajemy się pustą przestrzenią
między jedną a drugą pięścią

kobiety poodgryzają sobie języki
w imię stabilizacji
będą rodzić dzieci z kurzu i rdzy

oddycham

odrysuj mnie solą
śpiącego w podmiejskiej alejce

to tylko metafora
krzyczenie na oślep

Opublikowano

z dnia na dzień piszesz coraz lepiej:
ilość przeszła w jakość
to oznaka dojrzewania, wyważania słów
podoba mi się,
nie podoba się jedynie ten depresyjny stan peela
powiedz mu, że czas już zacząć się uśmiechać
buziak, Marcin
:))

Opublikowano

Marcinie, przyczepię się do "potem" - to przyczep estetyczny. Całość dzieła... poszła na całość. :)))
i... dobrze.

Pozdrawiam.

PS

Nie rozpędzaj się tak, bo zaczniesz pisać same arcydzieła. :)

Opublikowano
kończą mi się wyrazy nasączone powietrzem
z dnia na dzień piszę coraz mniej


W mojej interpretacji podmiot dojrzewając przestaje się szczenięco nadymać
i z wiekiem coraz bardziej dusi się w świecie, w którym przyszło mu żyć.
Takie mam skojarzenia, niemniej jednak dobry wiersz. Pozdrawiam.
Opublikowano

mm..przeczytałam, piękny ten zwrot
o powietrzu, reszta przeciąknięta takie ma się
wrażenie po czytaniu, zatem dobry jest,
jednak ten krzyk trochę jakby na wyrost
tak mi się widziało, J. serdecznie i cieplutko(:

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ilość nie zawsze przechodzi w jakość ;). Ja po prostu nie umiem się rozpisywać, wolę celować od razu w sedno. Dzięki za buziaka, pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oczywiście, że tak, czasem żeby poradzić sobie z rzeczywistością, trzeba ją opisać, ponazywać rzeczy. A że piszę o takich sprawach? Tak już mam. Pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Chyba póki co mi to nie grozi :D "Potem" wprowadziłem w ostatniej chwili w miejsce pewnego tropu, który wydawał mi się trochę zbyt trudny do interpretacji. Nie gryzie mnie jakoś mocno, ale przemyślę to miejsce. Pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Może i tak, ale póki mam jeszcze siłę krzyczeć... ;)

Wiem, że puenta ryzykowna, ale czasem nie ma się ochoty na półśrodki podczas pisania. Pozdrawiam :)
  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97  Berenika- tylko tyle i aż tyle super
    • gnomowładny ~~ Mojsze* racje są racniejsze* - twierdzi pewien prezesina .. Tego nijak nie dowodzi jego wygląd, kwaśna mina .. ~~ ~~ On ci to .. ~~ Przygraniczna, spora łąka - na niej "upierdliwy" owad .. Czy to Bąk(......), czy ruska stonka; zwąca siebie .. narodowa?! ~~
    • @Jacek_Suchowicz, dziękuję :)
    • Wtedy weszła pani Irena z dwiema filiżankami herbaty i ciastkami. W ręku miała foliową torbę wypełnioną słodyczami, mydełkami, kawą. Poczęstowała rozmówców, a torbę ze „skarbami” wręczyła Karolinie jako prezent. Studentka podziękowała, a pastorowa wróciła do swoich zajęć. - Mam dla pani propozycję - powiedział duchowny, popijając herbatę - mój syn napisał doktorat na temat wydawania „Głosu Ewangelii” czyli właściwie na taki sam temat, z którym chce się pani zmierzyć. Pożyczę pani egzemplarz maszynopisu jego pracy i egzemplarze pisma. Będzie pani mogła spokojnie pracować. Oczywiście mam nadzieję, że później je odzyskam. - Oczywiście - zdążyła powiedzieć zaskoczona Karolina. Dalszą rozmowę przerwała pastorowa, gwałtownie otwierając drzwi do biblioteki. Wprowadziła młodą kobietę i dwoje małych dzieci. Cała trójka płakała. - No chcieli je prawie zlinczować! – pastorowa mówiła podniesionym głosem, gestykulując przy tym. - Edwardzie, trzeba coś z tym zrobić, tak nie może być! - dodała - idź i przemów im do rozumu! Po tych słowach pastor podniósł się i wyszedł przed budynek, pani Irena pobiegła za nim. Karolina zaczęła przyglądać się zaniedbanej kobiecie oraz dwóm dziewczynkom w wieku około dwóch i czterech lat. O ile matka już się uspokoiła, to dzieci ciągle chlipały. Dziewczyna zajrzała do torby z prezentami, wyciągnęła cukierki i wręczyła je maluchom. Ujrzała w ich oczach błysk radości, ale najważniejsze było to, że się uspokoiły. - Mnie w Polecku nienawidzą. To mój mąż zabił syna pastora Kockiego - wyszeptała kobieta - mąż jest w więzieniu, ja nie pracuję bo mam małe dzieci. Skończyło się mleko w proszku, chciałam tylko mleko. A oni napadli na mnie, tak jakbym to ja zabiła i wyrzucili z kolejki.
    • @Jacek_SuchowiczBardzo dziękuję! Świetny wiersz napisałeś! :)))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...