Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Haelucynogenokletyzn cz.I


Rekomendowane odpowiedzi

Czyli witaj w świecie, gdzie depresja jest częstsza niż przeziębienie.



- Kurwa, nie przeginaj! – zwrócił się do mnie Andrzej, w ten jakże miły sposób, , podczas naszej ostatniej rozmowy przez telefon. Siedziałam sobie wtedy na ławce w parku i przyglądałam się ludziom idącym po chodniku, który znajdował się ode mnie w odległości jednego pasa trawy i posadzonych, niezwykle rzadko, drzew.
- Andrzejku, kochanie, ja tylko mówię jak jest. Stan twojej szanownej rodzicielki wymaga interwencji lekarza. – Mój głos emanował spokojem i znużeniem, choć w głębi duszy śmiałam się. Stan jego matki obchodził mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg, a może i mniej. Czy to moja sprawa, że całymi dniami siedzi w pokoju, beczy jak małe dziecko i uprawia jakieś pieprzone milczenie owiec?! Ale w gruncie rzeczy to strasznie zabawne, w końcu widać Andrzejowe uzależnienie od mamuśki. Biedaczek, musi sam sobie gotować i prać, o prasowaniu to chyba zapomniał, bo ciągle chodzi w pomiętych koszulkach.
- Mamusia ma złe dni i tyle. – Ratujcie! To właśnie powiedział, niemalże trzydziesto-pięcioletni mężczyzna o wzroście blisko stu dziewięćdziesięciu centymetrów i wadze zbliżonej do wagi Pudziana. O mały włos nie spadłam z ławki, gdy to usłyszałam, a myślałam, że mam mocne nerwy. Myliłam się jednak. Życie potrafi zaskakiwać. Wstałam otrzepując jeszcze w miarę zgrabne siedzenie z niewidzialnego pyłu i ruszyłam parkową dróżką. Nagle zdałam sobie sprawę, że w telefonie słyszę ciężki oddech naburmuszonego Andrzeja.
- Kurwa, Anka… - zaczął po chwili, lecz mu przerwałam.
- Andrzejku, nie rzucaj proszę kurwami tak często, to niezdrowe – powiedziałam, na odpowiedź nie musiałam długo czekać, w komórce zadźwięczał przerywany sygnał – znak, że mój kochany maminsynek się obraził. Westchnęłam w duchu i schowałam telefon do czarnej, pikowanej Chanelki. Oryginalnej! Nie będę wspominała ile ona mnie kosztowała. Nie, nie chodzi mi tylko o pieniądze, zresztą – nieważne.
- Przepraszam panią… - Do moich uszu doszedł kobiecy, cichy głos. Odwróciłam się na pięcie, za mną stała zgarbiona staruszka i trzymała w dłoniach plastikowy kubek. – Proszę… Zbieram na jedzenie – powiedziała patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Nigdy nie miałam miękkiego serca, ale teraz, ku własnemu zdziwieniu, wyciągnęłam bez wahania portfel i z kieszonki na zamek wydobyłam trzysta złotych, które miałam zamiar przeznaczyć na wizytę u manikiurzystki. Jednak, opcja poratowania tej biednej kobiety wydawała mi się bardziej nagląca niż moje paznokcie. Staruszka otworzyła oczy ze zdumienia.
- Proszę. – Włożyłam złożone w pół banknoty do kubka, uśmiechnęłam się ciepło.
- Niech pani Bóg wynagrodzi… - szepnęła wzruszonym głosem. Odeszła. Kilka minut później ujrzałam jak wychodzi ze sklepu niosąc torbę z bułkami i zapewne czymś do nich, weszła w jakiś ciemny zaułek i po chwili wyszła stamtąd prowadząc małe dziecko. Ubrane było, podobnie jak ona, w brudne, podarte ubrania. Usiadła z nim na ławce i zaczęła je karmić, jadło łapczywie, jak gdyby wiele dni głodowało.
Zrobiło mi się jakoś lżej na sercu, w końcu uczyniłam dobry uczynek. W przypływie nagłej dobroci wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer Andrzejka. Nie odbierał. Zadzwoniłam drugi raz, teraz łaskawie podniósł słuchawkę.
- Zanim zaczniesz znów rzucać kurwami, posłuchaj co mam ci do powiedzenia – powiedziałam na tyle szybko, że on nie zdążył mi przerwać.
- Mów – mruknął niechętnie.
- Trochę entuzjazmu Andrzejku. Od dzisiaj zamieszkuję z tobą. – W słuchawce rozległo się nagłe kasłanie.
- Nie i koniec! – Usłyszałam po dłuższej chwili, potem odłożył słuchawkę.
No, i tyle z mojej dobroczynności na dzisiaj i chyba na następne dni. Zadzwoniłam po taksówkę, która zawiozła mnie do centrum handlowego. Weszłam do butiku Swarovskiego i zatopiłam się w biżuterii. Gdy kwadrans później stamtąd wychodziłam, na moim przegubie lśnił przepiękny zegarek. Uśmiechałam się próżnie. Prawdę powiedziawszy, wszystko, co dziś uczyniłam, robiłam z próżności. Dałam tej kobiecie pieniądze, by pokazać, jaka to jestem dobra, i by ludzie mnie podziwiali. W pewnym momencie ktoś na mnie wpadł. Zaklęłam upadając na posadzkę. Do moich uszu dobiegły słowa przeprosin, wypowiadane cholernie seksownym, męskim głosem. Aż zamruczałam, gdy przeszedł mnie dreszcz. Pomógł mi wstać obejmując moją małą dłoń swą silną ręką. W końcu podniosłam wzrok, a moje zdziwione oczy ujrzały wysokiego bruneta, o mocno zarysowanej szczęce i lekkim zaroście. Czarne oczy patrzyły w moje, znów poczułam dreszcze, tym razem niżej, gdzieś w okolicy podbrzusza. Rozchyliłam wargi i oblizałam je koniuszkiem języka. Zrozumiał aluzję. Dwadzieścia minut później wychodziłam z jakiegoś gospodarczego pomieszczenia pospiesznie poprawiając fryzurę. Za mną szedł brunet, leniwie zapinając pasek od spodni. Na pożegnanie klepnął mnie w tyłek i ruszył w swoją stronę. Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z galerii. Wyciągnęłam z kieszeni żakietu jego wizytówkę, nie przeczytawszy nawet imienia podarłam ją i wyrzuciłam do kosza. Nie miałam w zwyczaju sypiać dwa razy z jednym facetem.
Wróciłam do domu, do mojego mieszkania na przedostatnim piętrze wieżowca, skąd widać było większość Warszawy. Miałam ochotę na gorącą kąpiel, by zmyć z siebie tamtego faceta. Rozebrałam się do bielizny, wchodziłam właśnie do łazienki, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Leniwie ruszyłam w ich stronę, nie ubrałam szlafroka. Czarny, koronkowy stanik opinał moje krągłe piersi, biodra zaś odziane tylko w figi kołysały się w chodzie. Otworzyłam drzwi. Osłupiałam.
- Ja pierdole...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ty osłupiałaś!? Tyyy!? Zmieniaj i to w trymiga swoją sygnaturkę! Ale to już! Błazen może być tylko jeden! Jeeden! Rozumiesz? Co Ty mi tutaj: American Beauty robisz!? Ha!?
Ok,ok uspokój się kochanie(mówię do siebie) oddychaj głęboko, miałeś ciężki dzień, mnóstwo problemów...daj se na luz...raz...dwa...trzy...cztery...ooommmm...


...(po piętnastu minutach)...mmm...( po godzinie)...mmm...uff. Ok. Przejdźmy do tesktu. Błędy, literówki robisz, ot co:
1...idącym po chodniku, który znajdował się ode mnie w odległości jednego... - ni ładu ni składu.
2....zresztą – nie ważne. - nieważne.
3.No i Tele ( chyba, że taki miałaś zamiar).
4.wysokiego bruneto - bruneta.
5. Co mamusia przyjechała? Niespodziewana wizyta u swojej jedynej, ukochanej, grzecznej córeczki wysłanej do " dobrej szkółki" za ostanie pieniążki z rencinki?
Jedyna nadzieja taka, że masz bujną wyobraźnię, bo w sumie Autorko, to nie mam pojęcia jak dyskutować z Tobą ze względu na wiek.
A! Co z okiem?
Ghm... O kurwa przerobiłaś na - ja pierdolę, z powodu jakiego?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

łahahaha. Sama wyłapałam błędy i poprawiłam je! Ha!
Nie, mamusia nie przyjechała. I coś pan taki ciekawy, hym?
Jak to jak dyskutować? Normalnie. Przecież to nie wiek świadczy o dojrzałości człowieka.
Z okiem, jak na razie bez zmian.

O, krew leci! Noooowość

Bo kurwy to są tylko Andrzejkowe ;p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Łahaha. Nie wiek, a kto Ty jesteś? Polski system ustawodawczy i sąd rodzinny w jednym?


A czy ja panu każę ze sobą dyskutować? Wydaje mi się, że nie...
Gdyby pan nie chciał, toby pana tu nie było :) Chyba...
O to biega, że nie każesz, ale podlegasz jak reszta autorów poezji.org regularnym moim odwiedzinom, bez żadnych ulg. Paniatno?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hehe, uśmiałem się. Widzę, że Erlik już chlapnął co nieco, więc ja tylko tak z lekka pokropię.

Widać, że poprawiane. I dobrze, jeno chyba zbyt gorliwie, bo na początku tekst posiekany przecinkami nieco za ostro.

"...zwrócił się do mnie, w ten, jakże miły sposób, Andrzej, podczas naszej ostatniej rozmowy przez telefon. > zwrócił się do mnie Andrzej, w ten jakże miły sposób, podczas naszej ostatniej rozmowy przez telefon."
albo
w ten jakże miły sposób, zwrócił się do mnie Andrzej podczas naszej ostatniej rozmowy przez telefon.

"To właśnie powiedział, niemalże, trzydziesto-pięcioletni mężczyzna, o wzroście blisko stu dziewięćdziesięciu centymetrów i wadze zbliżonej do wagi Pudziana." Ja bym tu w ogóle nie dał żadnego przecinka, ale niekoniecznie, za to między 'niemalże' a trzydziestopięcioletnim byłbym wyeliminował dziada na pewno.

"Wstałam otrzepując, jeszcze w miarę zgrabne, siedzenie z niewidzialnego pyłu i ruszyłam parkową dróżką." - Tu też zdanie posiekane, żadnego bym nie dał. Ale czekaj, są dwa orzeczenia i jeden równoważnik zdania (chyba tak to się nazywa), czy się mylę? Nie, nie dałbym.

"...w słuchawce..." - to sugeruje, że już jesteś w domu, tak przynajmniej to odebrałem na początku. Komórka, telefon, aparat, nie wiem, ta słuchawka wyprowadza w pole. Owszem, można mieć słuchawki, ale o tym nie było mowy.

I dobra, bo bym eliminował dalej te przecinki z rozpędu, niekoniecznie słusznie być może.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ajajajaja...
Myślałam, że z tymi przecinkami nie jest aż tak źle, że może w końcu się ktoś do ich braków nie przyczepi. A tu proszę, nie ich brak, a nadmiar jest mi zarzucany.
Ale bardzo dziękuję panu za to, bo sama mam z tym gigantyczny problem. Poprawię co do poprawienia jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...