Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

gdy na skraju
sosnowego boru
stary Dąb umiera

na pozór nic się nie zmienia

to samo świeci słońce
ten sam śpiew skowronka
na pobliskiej łące

ta sama leśna droga
ten sam kurz na nogach

***

zanim upadł
długie lata
stał oparty o pobliskie drzewa

byłem
dotykałem popękanej kory

chłonąłem przesłanie
ostatniego tchnienia

tę pieśń
o życiu spełnionym
i o dobrej śmierci

która gdy przychodzi
nie burzy nie szkodzi
a dopełnia

pamięci mojego Dziadka
Warszawa 24 maja 2009

To mój debiut na tym forum. Proszę o opinie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie lubie oceniać osobistych wierszy, poswieconych pamieci jakiejs osobie.,,chłonalem przesłanie ostatniego tchnienia''-brrr;)no niestety zapraszam do działu dla debiutantów.pozdrawiam serdecznie
Opublikowano

bardzo osobisty wiersz, a takie najtrudniej ocenić
więc może jedynie skromna propozycja.
Pozdrawiam

gdy na skraju
sosnowego boru stary dąb umiera
na pozór nic się nie zmienia

to samo świeci słońce
ta sama leśna droga
śpiew skowronka
ten sam na nogach kurz

zanim upadł
długie lata stał oparty
o pobliskie drzewa

byłem
dotykałem popękanej kory
chłonąłem przesłanie ostatniego tchnienia
tę pieśń o życiu spełnionym i o dobrej śmierci
która gdy przychodzi nie burzy
nie szkodzi
dopełnia

Opublikowano

Witam,

nie zgadzam się ani lirycznie ani merytorycznie z fragmentem:

" zanim upadł
długie lata
stał oparty o pobliskie drzewa

byłem
dotykałem popękanej kory

chłonąłem przesłanie
ostatniego tchnienia"

do poprawki.
reszta może być.

Pozdrawiam i życzę.. miłości? w Nowym Roku :)
/b

Opublikowano

Dziękuję za uwagi i komentarze.


Wiersz jest osobisty, co nie tylko pewnie utrudnia ocenę, ale również i przyjmowanie krytyki.

Ośmieliłem się go pokazać publicznie, bo poruszony temat wydał mi się mimo wszystko jakoś tam uniwersalny. Od śmierci mojego Dziadka "zdażyło" mi się napotkać jeszcze dwa inne takie dęby w tym sosnowym borze. A to zaledwie pół roku...

Jest coś dla mnie intrygującego i nurtującego W temacie śmierci człowieka spełnionego, który wykonał (i to bardzo dobrze) swoje życiowe zadanie. To rodzi sporo pytań i refleksji o mój własny udział w tej pokoleniowej zmianie warty...

Cenne było dla mnie, jak będą postrzegać ten wiersz osoby, które nic nie wiedzą o moim Dziadku (choćby to, że ten sosnowy bór to nawiązanie do jego kurpiowskich korzeni) i na ile broni się bez niego w tle.

No to już wiem: "-brrr;)no niestety ", "nie zgadzam się ani lirycznie ani merytorycznie z fragmentem", "same banały do sześcianu", "Dla wiersza niestety minus".

Tzn. nie do końca wiem, bo sytuacja byłaby bardziej jednoznaczna bez ostatniego komentarza Stefana Rewińskiego...

Za poradą Bernadetty1 przeniosę się na forum dla początkujących poetów. Następna nauka z tego doświadczenia jest taka, że potrzebuję, aby mówić do mnie większymi literami ;-)

Jeszcze raz dziękuję za komentarze i życzę udanego zawodowo, rodzinnie i poetycko roku 2010.

Opublikowano

wyjaśniam:
skoro fragment nie do przyjęcia, to znaczy, że reszta niezła, dobra lub może być..
albo.. po poprawie całość może być lepsza. tak czy inaczej, nie skrytykowałam na minus całego wiersza. każdy autor ma własną indywidualność, wrażliwość i nie zawsze musi się ona zgadzać z wrażliwością czytelnika.

Pozdrawiam :)
/b

Opublikowano

Joanno,

No i udało Ci się zaskoczyć mnie swoim komentarzem.

Nie tylko tylko dlatego, że piszesz o tej wypełnionej, a nie pustej części szklanki, ale dlatego, że jesteś bodajże pierwszą osobą, co do której nabrałem przekonania, że przeczytała ten wiersz z intencją zrozumienia jego przesłania, a nie tylko oceną umiejętności warsztatowych autora... I to jest miłe, bardzo miłe.

Nie to żebym nie cenił uwag natury warsztatowej, zwłaszcza podanych w tak subtelny sposób, jak to zrobiła HAYQ. A zapewne na tym forum o tego typu uwagi przede wszystkim chodzi. Niemniej w ostatecznym rachunku chciałoby się być również wysłuchanym ;-)


Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bea, dziękuje że nie przekreślasz wiersza jako całości. Ten fragment, który dyskutujemy, mówi o długiej chorobie, która poprzedziła śmierć mojego Dziadka i o wsparciu, które dostawał od swoich najbliższych, a bez którego te ostatnie 7 lat może i nie trwałoby nawet i roku. Jest prywatnym hołdem dla tych "pobliskich drzew", o które stał oparty mój Dąb przez ostatnie lata. Tyle poezji, bo w życiu codziennym to bardziej pampersowo wyglądało (i to w sensie dosłownym)

Jeszcze raz dziękuje za wszystkie komentarze i życzę wszystkiego dobrego w rozpoczętym roku,
hmmm
Opublikowano

gdy na skraju
sosnowego boru
stary Dąb

na pozór nic się nie zmienia

to samo świeci słońce
ten sam śpiew

ta sama leśna droga
ten sam kurz

***

zanim upadł
długie lata
stał oparty o pobliskie drzewa (rewelka)

byłem
dotykałem popękanej kory

chłonąłem przesłanie


pieśń
o życiu
o dobrej śmierci

nie burzy nie szkodzi
a dopełnia

tak dla mnie, pozdrawiam

Opublikowano

hmmmmm,
nie chciałabym się nadmiernie udzielać, ale widzisz:
posługujesz się obrazowaniem za pomocą symbolu dębu. Dąb nie opiera się o inne drzewa rośnie i umiera samotnie. zaś błędy w stylu wychwycił Lecter. To druga część fragmentu, która razi. zwyczajnie popraw ten wiersz, jak będziesz już wiedział jak. chyba warto uczcić pamięć dziadka. w tym roku też zetknęłam się ze śmiercią niezwykłej osoby. rozumiem.

Pozdrawiam
/b

PS
zostawiam plusa na zachętę:)
i za postawę pod wierszem :))

Opublikowano

pochodzę Panie Hmmmmm z Przasnysza
zapewne wiesz, że to o rzut beretem
od Puszczy Zielonej

śmierć dziadka szanuję, natomiast wiersz
niczego mi nie wnosi, jest strasznie banalny,

mam (obecnie) często do czynienia z dębami
stojącymi w lesie (także sosnwym), mam
do czynienia ze stojącymi na skraju wsi,
wewnątrz wsi nie nakreśliłeś co było przed co będzie
gdzie są zołędzie?
MN

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję, zachęta działa.

I dziękuję za uwagę odnośnie dębu. Z tego wszystkiego, co tu zostało powiedziane bodajże w największym stopniu okazała się przydatna. Inaczej niż byś się spodziewała, niemniej dała do myślenia.



Zrozumiałem, gdy już napisałeś to w swoim pierwszym komentarzu. Godzę się z tym, że są ludzie, dla których ten wiersz nie niesie niczego interesującego. Cieszę się z obecności tych, którzy coś w nim dostrzegają (mimo wszelkich niedoskonałości formy).

Pewnie jestem młodszy od Ciebie, a ty masz to "przerobione" dogłębniej i moje refleksje brzmią dla Ciebie pusto lub naiwnie. No cóż, z niepełną czterdziestką na karku mogę w miarę dojrzale pisać o miłości, w temacie śmierci wciąż jestem nastolatkiem (I jakby okazji do zdobywania bezpośrednich doświadczeń jest mniej ;-) Jeżeli kiedyś podejmiesz poetycko temat śmierci - z uwagą będę czytał i się uczył (a jeżeli podjąłeś, tylko ja się nie doczytałem, proszę wskaż mi gdzie).



A powinienem?
Wiele uwag wypowiedzianych na tym forum przyjmuję z pokorą, ale w przypadku tej konkretnej jestem gotowy do dyskusji. To nie jest wiersz o Dębie, albo raczej nie przede wszystkim. Przede wszystkim to on jest o śmierci. Ktoś nawet sugerował zmianę tytułu na "przemijanie" (bardziej lub mniej świadomie uchwycił to) Żołędzie i jakie drzewa z nich wyrosły (bo nie ze wszystkich dęby) to jest temat na zupełnie inny utwór (i raczej prozą).
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



się znaczy??
zdradź, może ułatwi mi to komunikację w przyszłości :)

Noworocznie :))
/b

Bea,

Więc to było tak.

Po przeczytaniu Twojego komentarza przeszedłem do guglania zdjęć dębów. Oczywiście w intencji znalezienia powalonych dębów, a najlepiej jeszcze opartych o inne drzewa. Coby tak nonszalancko rzucić kilkoma linkami w odpowiedzi. No i nawet kilka powalonych udało mi się znaleźć, aczkolwiek takiego opartego o inne drzewa to już nie.

Natomiast najwięcej było takich wielgachnych rozrośniętych i stojących samotnie. I to o gabarytach, że żadna sosenka ich nie uradzi.

Najpierw panika, że jakiś wiersz z gatunku science-fiction napisałem.

Ale dosyć szybko pojawiła się inna refleksja. Zakładając, że dąb "powinien" stać i umierać samotnie, a do tego być za duży i za ciężki dla pobliskich drzew - to co o moim dębie i moich pobliskich drzewach mówi opisana w wierszu scena?

No i doszedłem do wniosku, że mówi dokładnie to, co bym bardzo pragnął o nich powiedzieć.

Jestem świadomy, że bawię się w tej chwili w "co miał na myśli autor" i to będąc pewnym, że świadomie z opisaną powyżej intencją na pewno tego nie pisał. Ale ta interpretacja bardzo mi przypadła do gustu.
Nie mogę przecież wykluczyć, że udało mi się napisać coś mądrzejszego ode mnie samego ;-)

pozdrawiam, hmmm
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



się znaczy??
zdradź, może ułatwi mi to komunikację w przyszłości :)

Noworocznie :))
/b

Bea,

Więc to było tak.

Po przeczytaniu Twojego komentarza przeszedłem do guglania zdjęć dębów. Oczywiście w intencji znalezienia powalonych dębów, a najlepiej jeszcze opartych o inne drzewa. Coby tak nonszalancko rzucić kilkoma linkami w odpowiedzi. No i nawet kilka powalonych udało mi się znaleźć, aczkolwiek takiego opartego o inne drzewa to już nie.

Natomiast najwięcej było takich wielgachnych rozrośniętych i stojących samotnie. I to o gabarytach, że żadna sosenka ich nie uradzi.

Najpierw panika, że jakiś wiersz z gatunku science-fiction napisałem.

Ale dosyć szybko pojawiła się inna refleksja. Zakładając, że dąb "powinien" stać i umierać samotnie, a do tego być za duży i za ciężki dla pobliskich drzew - to co o moim dębie i moich pobliskich drzewach mówi opisana w wierszu scena?

No i doszedłem do wniosku, że mówi dokładnie to, co bym bardzo pragnął o nich powiedzieć.

Jestem świadomy, że bawię się w tej chwili w "co miał na myśli autor" i to będąc pewnym, że świadomie z opisaną powyżej intencją na pewno tego nie pisał. Ale ta interpretacja bardzo mi przypadła do gustu.
Nie mogę przecież wykluczyć, że udało mi się napisać coś mądrzejszego ode mnie samego ;-)

pozdrawiam, hmmm


dzięki za wyjaśnienie :)
mnie czasem zdarza się napisać coś mądrzejszego ode mnie samej.
Witkacy też miewał z tym niejaki problem ;))

hejka
/b
  • 3 miesiące temu...
Opublikowano

gdy na skraju
sosnowego boru
stary Dąb umiera

na pozór nic się nie zmienia

to samo świeci słońce
ten sam śpiew skowronka
na pobliskiej łące
ta sama leśna droga
ten sam kurz na nogach

zanim upadł
długie lata
stał oparty o pobliskie drzewa

byłem
dotykałem popękanej kory
chłonąłem przesłanie
ostatniego tchnienia

tę pieśń
o życiu spełnionym
i dobrej śmierci
która gdy przychodzi
nie burzy nie szkodzi
a dopełnia

w takiej formie lepiej mi się czyta, nie wiem po co te gwiazdki autor zamieszcza?
serdecznie - Jola.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Erotyk    Łukasz Jasiński 
    • od krzepnięcia pełni karmić na turlany z kłód rąk debiut od uroku po przeć stan niej kiczem łupki pełniej zlewać od ale ich poprzez zazdrość na myśl kichy pat chudzenia od podłości skroju chaszczy Bogu szyć chcieć mili więcej od momentu po przekrętach nad niziną dzieci grzecznych; od przerwania sakramentów już nie mówi tylko wrzeszczy
    • Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.      
    • Przerażone czekały na śmierć... W barakach okolonych kolczastym drutem...   Choć wielka światowa wojna, Pochłonąwszy miliony niewinnych ofiar, Z wolna dobiegała już końca, A wolnym od nazizmu stawał się świat… Na obrzeżach czeskiego Holýšova, Z dala od teatru wojennych działań, Z dala od osądu cywilizowanego świata, Rozegrać miał się wielki ludzki dramat...   Dla setek niewinnych kobiet, Strasznych dni w obozie zwieńczeniem, W okrutnych męczarniach miała być śmierć, Żywcem bez litości miały być spalone... Podług wszechwładnych SS-manów woli, By istnienia obozu zatrzeć ślady,  Spopielone bezlitosnego ognia płomieniami, Nazajutrz z życiem pożegnać się miały…   Przerażone czekały na śmierć... Utraciwszy już ostatnią, choćby nikłą nadzieję…   W obszernych ciemnych baraków czeluście, Przez wrzeszczących wściekle SS-manów zapędzone, W zatęchłym cuchnącym baraku zamknięte, Wkrótce miały pożegnać się z życiem… Gdy zgrzytnęła żelazna zasuwa, Zwierzęcy niewysłowiony strach, W każdej bez wyjątku pojawił się oczach, By na wychudzonej twarzy się odmalować…   Wszechobecny zaduch w barakach, Nie pozwalał swobodnie zaczerpnąć powietrza, Gwałtownym bólem przeszyta głowa, Nie pozwalała rozproszonych myśli pozbierać… Gwałtownym bólem przeszyte serce, Każdej z  setek bezbronnych kobiet, Łomotało w młodej piersi jak szalone, Każda oblała się zimnym potem…   Przerażone czekały na śmierć... Łkając cicho jedna przy drugiej stłoczone...   W ostatniej życia już chwili, Z wielkim niewysłowionym żalem wspominały, Jak do piekła wzniesionego ludzkimi rękami, Okradzione z młodości przed laty trafiły… Jak przez niemieckie karne ekspedycje, Przemocą z rodzinnych domów wyrywane, Dręczone przez sadystyczne strażniczki obozowe, Drwin i szykan wkrótce stały się celem…   Codziennie bite po twarzy, Przez SS-manów nienawiścią przepełnionych, Doświadczyły nieludzkiej pogardy I zezwierzęcenia ludzkiej natury… Wciąż brutalnie bite i poniżane, Z kobiecej godności bezlitośnie odarte, Odtąd były już tylko numerem W masowej śmierci piekielnej fabryce…   Przerażone czekały na śmierć... Pogodzone z swym okrutnym bezlitosnym losem…   W zadrutowanych barakach, Z wyczerpania słaniając się na nogach, Wycieńczone padały na twarz, Nie mogąc o własnych siłach ustać… Gdy zapłakanym oczom nie starczało łez, Fizycznie i psychicznie wycieńczone, Czekając na swego życia kres, Strwożone już tylko łkały bezgłośnie…   Przeciekające z benzyną kanistry, Ustawione wzdłuż obozowego baraku ściany, Strasznym miały być narzędziem egzekucji, Tylu niewinnych istnień ludzkich… Przez SS-mana rzucona zapałka, Na oblany benzyną obozowy barak, Setki kobiet pozbawić miała życia, W strasznych męczarniach wszystkie miały skonać…   Przerażone czekały na śmierć... Gdy cud prawdziwy ocalił ich życie…   Ich spływające po policzkach łzy, Dostrzegły z niebios wierne Bogu anioły, A Wszechmocnego Stwórcę zaraz ubłagały, By umrzeć w męczarniach im nie pozwolił… I spoglądając z nieba Bóg miłosierny, Ulitowawszy się nad bezbronnymi kobietami, Natchnął serca partyzantów z lasów dalekich, Bohaterskich żołnierzy Świętokrzyskiej Brygady…   I tamtego dnia pamiętnego na czeskiej ziemi, Niezłomni, niepokonani polscy partyzanci, Swe własne życie kładąc na szali, Prawdziwego, wiekopomnego cudu dokonali… Silnie broniony obóz koncentracyjny, Przypuszczając swymi oddziałami szturm zuchwały, Sami bez niczyjej pomocy wyzwolili, Biorąc setki SS-manów do partyzanckiej niewoli…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dla tysięcy kobiet był wolności zarzewiem...   Niebiańskiemu hufcowi aniołów podobna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, By znienawidzonemu wrogowi plany pokrzyżować By wśród hitlerowców paniczny strach zasiać… Tradycji polskiego oręża niewzruszenie oddana, Chlubnym kartom polskiej historii wierna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, Paniczny w obozie wszczynając alarm…   Brawurowe ze wschodu natarcie, Zaskoczyło przerażoną niemiecką załogę, Z zdobycznych partyzanckich rkm-ów serie, Głośnym z oddali niosły się echem… By tę jedną z najpiękniejszych kart, W długiej historii polskiego oręża, Zapisała niezłomnych partyzantów odwaga, Krusząc wieloletniej niewoli pęta…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Przeraził butnych SS-manów załogę…   Odgłosy walki niosące się z oddali, Do uszu udręczonych kobiet dobiegły, W tej strasznej długiej niepewności chwili, Krzesząc w sercach iskierkę nadziei… Na odzyskanie upragnionej wolności, Zrzucenie z siebie pasiaków przeklętych, Wyjście za znienawidzonego obozu bramy, Padnięcie w ramiona wytęsknionym bliskim…   Choć nie śmiały wierzyć w ratunek, Ten niespodziewanie naprawdę nadszedł, Wraz z brawurowym polskich partyzantów szturmem, Gorące ich modlitwy zostały wysłuchane… Wnet łomot partyzanckich karabinów kolb, W ryglującą barak zasuwę żelazną, Zaszklił ich oczy niejedną szczęścia łzą, Wyrwały się radosne szepty wyschniętym wargom…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dnia tego zwieńczonym był wielkim sukcesem…   Wielkie wrota baraków wyważone, Rozwarły się z przeciągłym łoskotem, Odsłaniając widok budzący grozę, Chwytający za twarde żołnierskie serce… Ich brudne, wycieńczone kobiece twarze, Owiało naraz rześkie powietrze, Nikły zarysowując na nich uśmiech, Dostrzeżony sokolim partyzanckim wzrokiem…   I ujrzały swymi załzawionymi oczami Polskich partyzantów niezłomnych, Niepokonanych i strachu nie znających, O sercach anielską dobrocią przepełnionych… Dla setek kobiet przeznaczonych na śmierć, Polscy partyzanci na ziemi czeskiej, Okazali się wyśnionym ratunkiem, Zapisując chlubną w historii świata kartę…   - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej NSZ i grupa uwolnionych więźniarek z obozu koncentracyjnego w Holýšovie (Źródło fotografii Wikipedia).              
    • @Roma

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       Jeszcze się trzymasz? Powodzenia, bo nerwy jak szwy, łatwo puszczają, szczególnie jak stres trwa długo.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...