Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wieczory pokaleczone milczeniem

topiliśmy je
w stygnącym oddechu plaży

potem wykpiwaliśmy ciemność
z balkonu osłoniętego dymem
szepcząc o nowym życiu

dziś choćby duszny hotel
pokój z żelaznym łóżkiem
ślady stóp na zimnej podłodze

nie nazywaj mnie Abakarow
niewiele wiem o byciu mężczyzną
miałem tylko piękne dłonie
i kobietę która dawała mi sen

Opublikowano

jak dla mnie słabe przymiotniki określające jak na starannie przemyślany
wiersz jest rwany nie przechodzi płynnie z jednej do drugiej strofy
wieczory milczące a jednak szeptane
niby jakaś historia jest, ale czy to wystarczyło na dobry wiersz?
pozdrawiam
r

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To nie muszą być koniecznie te same wieczory :)

Które przymiotniki są słabe? :P

A co do rwania - to nie zawsze staram się dążyć do płynnego przechodzenia narracji, szarpanie, łączenie myśli cienkimi nitkami jest często celowym zabiegiem, a uważny czytelnik i tak sobie to wszystko złoży w jeden klimat ;)
Opublikowano

jest parę ciekawych motywów w Twoim wierszu Marcinie. choćby "wieczory pokaleczone milczeniem" i ostatnia strofa cała. ale nijak na przykład mi pasuje "plaża" "balkon" "hotel". to nie są zbyt odkrywcze miejsca i w sumie szarpią wiersz jako całość... ale ogólnie podoba mi się. pozdrawiam serdecznie :)))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tak to jest, że czasem autentyczność w wierszu wydaje się nie dość liryczna :) To odnośnie plaży i balkonu, a hotel, końcówka, to będzie zrozumiałe dla fanów Hłaski, zresztą starałem się cały wiersz napisać w takim klimacie. Dzięki za komentarz, pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Hm. Przyznam że nie jestem znawcą twórczości Marka Hłaski. Pewnie nie tylko ja. Może zbyt poszedłeś na jeden kierunek. Ty też jesteś twórcą, Marcinie. Wzorce owszem - ale poszukuj swój klimat i charakter. Potrafisz to. Pozdrawiam :)))
Opublikowano

Każdy z nas ma czasem tak, że zainspiruje się czyimś dziełem do tego stopnia by napisać pod wpływem tej inspiracji :) Wiersz mi się spodobał, zebrał kilka przychylnych opinii, więc umieściłem. Ma już parę miesięcy, nie jest to z tego cyklu na bieżąco. Nie bój się, nie mam zamiaru wyłącznie korzystać z cudzych wzorców :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


niewiele wiem o byciu mężczyzną
miałem tylko piękne dłonie

;)
Jeśli Abakarow, to "Brudne czyny" - znam trochę Hłaskę.
Egzystencjalizm, męska przyjaźń i ten fragment
jakoś mi nie pasują do tej powieści. Trudny temat
- nie rozumiem tych "pięknych dłoni" - zniewieściałością mi zaleciało ;)
ale może to zamierzone jest, prawdziwy mężczyzna,
faktycznie, raczej tak nie mówi. Jeśli peel chciał podkreślić "czystość" rąk,
piękne dłonie są złym odniesieniem.
Reszta ok.
Pozdrawiam.
Opublikowano

eeeeetaaaaaaam!
HAYQ sie nie zna na dłoniach! pewnie ma wstrętne!

Są PIĘKNE DŁONIE, a jakże - MĘSKIE! (nie zazdrościć mi tu!)
a wiersz się podoba - ma klimat, jak wiele twoich poprzednich
lubię takie szepty, milczenia naładowane emocjami - złymi, dobrymi

milczeć i spać
gadać i chodzić na rzęsach
:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


poniekąd masz rację Magda,
wstrętne mam łapska i żylaste :)
Jednak w ustach kobiety brzmi to zupełnie inaczej, niemal seksualnie i zachęcająco.
;
Aha, zapomniałem dodać, są pokancerowane od blizn i bardzo często bywają brudne ;p
;))))
P.S.
Co do wiersza - się zgadzam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




ooooooo!zgadłam!
no dobra! takie spracowane też som niezłe!
zgoda?
zgoda!

a co Ty tak miętosisz? że masz łapy dane opisem?
:)))))
sorry Marcin, ale zaciekawiły mnie hajkowe łapy "wstrętne", oraz "żylaste"
:((
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ta pierwsza część nieco zniechęca - głównie przez "pokaleczenie milczeniem". "Stygnący oddech plaży" jest już z wyższej półki. Tak samo jak "wykpiwanie ciemności" i ostatni (tej części) wers.



Tu jakoś lepiej. Mimo, iż prosto, bez nowatorskich, typowo poetyckich zabiegów.

Ogólnie jest tu coś.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jo, hałda - jęzor, jak łopata: połkaj. Rozę jadł, ahoj!            
    • Musi lec z celi sum.               Kasia i sak.    
    • nie boje się miłości uwielbiam ją bo pomaga zrozumieć uśmiech i płacz   nie boje się miłości będę ją kraść tym którzy jej nie rozumieją   nie boje się miłości bo jest jak baśń która zawsze ze złem wygrywa   nie boje się jej bo  jest światłem które noce upiększa   nie boje się gdyż nauczyła mnie zrozumieć to co w sercu się tli.  
    • Wszystko co im powiedziano, przyjęli że to nie prawda, nie wiedzieli i bez krytycznie to powtarzali    Robili wszystko co im kazano, nie przypuszczali że robią źle Chodzili tymi samymi drogami Co wielki autorytet    A kiedy on dał znak Bez zastanowienia podążali za nim  Wierzyli że idą w imę chwały  więc swoje życie w ofierze za niego dawali I nigdy się nie przekonali że nie podszepnie umarli    Teraz leżą w grobach  puste, zimne twarze  Nie jako bochaterowie, nie jako zbrodnie ale jak marionetki nie świadome niczego  nie są wspominani i nigdy nie będą
    • Idą - choć nikt ich nie woła. W kieszeniach mają wersy, które uciekły im z rąk jak szczury z tonącej metafory. Robią miny poważne, choć słowa mają z waty, a każde zdanie składa się jak łóżko polowe po nietrzeźwej wojnie z samym sobą. Przystają na rogach własnej niepewności: „może napiszemy o świetle?” - pytają, po czym kręcą głowami, bo światło za jasne, a cień za ciemny. Więc stoją w półmroku - idealnym dla niezdecydowanych, tych, co wciąż stroją instrumenty, ale nigdy nie grają melodii. Każdy z nich niesie w plecaku niedokończony wiersz o „poszukiwaniu siebie” - taki, którego nie przeczyta nawet pies, bo pies ma godność i węch do rzeczy skończonych. A między kartkami plecaka czai się ich własny strach - taki, co syczy jak kot wyrzucony z metafory za brak talentu, i drapie, gdy ktoś próbuje napisać prawdę. A jednak idą - zamaszyści jak prorocy własnych pomyłek. Śmieszni, bo chcą pisać o ogniach, lecz boją się zapałki. Groteskowi, bo robią krok w przód i natychmiast krok w bok, jakby tańczyli z losem, który wcale nie przyszedł na bal. I gdy już, już mają ten WIELKI wers (ten, który miał ich ocalić), nagle - bach - wpada im do głowy wątpliwość o smaku marginesu, i cały świat rozsypuje się jak źle sklejona metafora o świcie. Bezradni wsłuchują się w ciszę - tę samą, która niczego nie obiecuje, bo jest lustrem tak krzywym, że odbija tylko to, czego w sobie nie chcą widzieć. Próbują jeszcze raz, z nową odwagą - i znów odkrywają, że wena, ich półetatowa bogini, rzuca natchnienie jak handlarka ryb: byle jak, byle gdzie, byle sprzedać złudzenie. A oni łapią to w locie, jakby to było złoto, choć najczęściej jest to mokra gazetka z wczorajszą pogodą. Tak sobie tuptają, armię poetów udając - każdy chciałby być meteorem, a kończy jako iskra o krótkim oddechu. A może i dobrze - bo w tej ich śmiesznej, roztrzepanej tułaczce jest coś niezwykle ludzkiego: pragnienie, by wreszcie złapać słowo, które nie ucieknie. Bo słowo, które dogonisz, pierwsze cię ugryzie - żebyś wiedział, że było żywe.            
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...