Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

I Przyjdź Królestwo Twoje...


Rekomendowane odpowiedzi

Znieruchomiały człowiek patrzył pustym wzrokiem. Uginał się w kolanach, rzekłbyś pijak.
Trząsł się przy tym cały, rzekłbyś w konwulsjach.
Nie był pijany. Nie trzęsła nim febra. Człowiek się bał. Zwyczajnym, prostym strachem prostych ludzi. Strachem który dusi w gardle, przewraca żołądek, paraliżuje kończyny, oślepia i niszczy.
Odwiecznym zwyczajem, strach motywował również. Dawał siłę rzadko spotykaną w dzisiejszych czasach.
Człowiek był zmotywowany.
Patrzył pustym wzrokiem na światełka tańczące po niewielkich wybrzuszeniach płynącej w dole ciemnej wody.
Miasto żyło.
I jak wszystko co żyło, potrafiło również paskudzić. Zapach bijący z dołu, zdawałoby się, potwierdzał tę tezę.
Cień przeleciał nad jego głową.
Człowiek w końcu wstał. Zachwiał się. Na tej wysokości było dość wietrznie. Przytrzymał się stalowej konstrukcji, jednej z misternie wplecionych w całość, mozaiki stalowych rur.
Dzieło wielkiej myśli, wielkiej odwagi, wielkiej dominacji.
Człowiek poprawił koloratkę. Wyciągnął z kieszeni krucyfiks. Długo się wpatrywał w Jego oczy. Oczy pełne boleści. W Jego ręce i nogi, każdym muskułem oznajmiające światu najwyższe cierpienie. Popatrzył i splunął.
Z olbrzymią złością cisnął krucyfiks w ciemną, śmierdzącą wodę.
Przymknął oczy i zaufał dłoni.
Niewidzialnej.
Tajemniczej.
Którą czuł, odkąd zrozumiał.
Poddał się jej naporowi.
Sutanna zatrzepotała na wietrze, niby skrzydła nietoperza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...