Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'mrok' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Drogi Pamiętniku, czy przyniesiesz mi ukojenie? Pragnę zacząć, by nie kończyć. Zaczynam pisać, by nerwy uwolnić. Tkwię w tym szaleństwie. Kocham. Cierpię. Próbuję zrozumieć bezkres, przytłaczający stres. Gdy zniknę — oznajmię ci: to był mój grzech. Ten ciągły lęk. Owszem, wiem, że masz żal. Ale podsumuj swój wszelaki wkład. Którą z moich wad karmiłeś? Te wszystkie lata... Szukanie rozwiązań? A dziś stawiasz mnie nagiego, bez szacunku, w złym świetle wizerunku. Źle mi patrzeć w lustro. Kiedyś widziałem w sobie bóstwo. Czas zmienił me odbicie w oszustwo. Nienawidzę siebie. Skłonny jestem do szaleństwa. Uwagę przyciąga bestia. Mroczna agresja. Ciągnie mnie w dół, tam, gdzie presja ma głos. Coś się kończy. Coś rodzi na nowo. Przepraszam. Zawsze byłem sobą. "Nieświt"
  2. Ten dzień postawił mnie w bardzo trudnej jak dla mnie sytuacji. Nagle dochodzi do ciebie – nie masz racji, że przez całe życie szybko decydować, od ciebie samego zależy, jak powinieneś postępować, jak barkę kierować. Ciągła presja — jak postąpić? Zaczynam już wątpić. Nie zrozumiem tego wszystkiego na raz, tak łatwo wmawiamy innym zło, że się nie da, "że coś". Poskładałem to w całość właśnie dziś, od chwili, po której ukochana osoba zamyka przede mną drzwi. Zarzuca na mą szyję ciasno linę, zrzucając całą tę winę — pętla zaciska się w krótką chwilę. Dla mnie — wielkie zaskoczenie. Biorę głęboki ostatni wdech, dociera do mnie, że ona pragnie, bym zakończył ten sen... Jeszcze chwila i bym zrozumiał, co naprawdę oznacza pech. Ten ostatni łyk tlenu wykorzystany w całości. Nie wiem czemu — śmieję się, choć przenika mnie lęk, obawa, że Kamil właśnie wykrztusił swój ostatni wydany dźwięk. Siła znacznie spadła w dół, zgasiła cząstkę nadziei. Osiada kurz, tli się jeszcze we mnie wiara, widzę, że opadła szara kotara. Nie słyszę poklasku, jedyne, co słyszę, to jak pękam w pół przy wrzasku. Szczelina w mym sercu, blizna na wierzchu — nie przeoczysz mego stresu. Gdyby nie wewnętrzny, ledwo słyszalny kierunek, pogrzebałbym swój wizerunek, przegrany los. Ciarki na mym ciele, widzę siebie jako wisielca, jako straceńca. Zrobić to niczym oszust i słyszeć swe imię na każdej parze ludzkich ust: "że on miał zły gust, zatracony tchórz." To zbyt proste. Ja nie chcę tak już. Doświadczam to drugi raz, tym razem mój różaniec wisi na mych bliskich drzwiach, tuż pod stopami — lecz to tylko w snach. Kamil Kaczyński — "Nieświt"
  3. To miejsce zrobiło ze mnie kukiełkę Pustą powłokę, pustą skorupę Nic już nie poruszy mojego serca Niewiedza jest moim błogosławieństwem W tym świecie pełnym smutku i cierpienia Człowiek i bestia, nie do rozróżnienia Pełni głodu i żądzy, nigdy nienasyceni Nie umiem odwrócić od tego wzroku Ból którego doznałem, zamknął mnie w sobie Odrzuciłem to, co czyniło mnie człowiekiem Emocje bezpowrotnie zakopane w mogile Martwa moja zimna dusza Uczucia jak stara książka Zakurzone i porzucone na strychu Zapieczętowane drzwiami bez klucza Skazane na wieczne potępienie i wygnanie Prosty asfalt podczas rozgwieżdżonej nocy Chodzę, prowadzony niczym marionetka Uwięziony gdzieś w jaskiniach własnego umysłu Nie czuję już nic, jestem zdmuchniętym mniszkiem.
  4. Słońce się roztapia Nie mogę go już dostrzec Skrapla się na moje barki Rozpuszczam się od wewnątrz Znów pusty w środku Otchłań oplata mnie czule Kojąca niczym tragedia Do snu mnie utula Powiew martwego wiatru Toksyczny oddech śmierci Mocno chwytam się brzytwy By nie utonąć w mroku Moja egzystencja się kruszy Jej odłamki przygniatają do podłogi Ciężkie jak spadające gwiazdy A kruche jak suche liście
  5. Ściany krwawią, krwią naszą, z naszych żył i arterii, tych co chowają się przed "bogiem". Jego płacz patrzy na mnie, tych co przypominają o Krysztale. Ręce Jego coraz bliżej, świecą czystością brudną od niej. Nogi Jego szurają po szkle, z butelki co lato tu leżało całe. Jego penis niby greckiej z marmuru, z czasów sprzed błysku telefonu. Jego pierś, dwa równe punkty, niby gwiazdy na niebie bez burzy. Jego nos, co pomaga mu dychać, rzecz normalna, trza "boga" jak człeka traktować. Jego krew niczym z kranu, co zepsuty, marnujący wodę potrzebną życiu. Idzie, kroczy dalej w kąty moje. Co krwawi, nie zginie. ~ Oskar Gruszkiewicz
  6. Jestem samotny. Bez planów na przyszłość i wypłukany z marzeń. Upokorzony, zniszczony i na skraju kompletnego załamania. Jedna chwila dzieli mnie od całkowitej rozsypki. Kompletnie sam. Opuszczony przez klarowne powody do życia. Owładnięty przez sidła samego siebie. Wplątany w świat wartości i motywacji, nieadekwatnych do tej rzeczywistości, która tak bardzo mnie zawiodła. Trzymający się cienkiej, niemal niewidocznej nici racjonalności, łączącej mnie ze światem żywych. Spoglądając w dół, widzę przepaść osadzoną ociekającymi śluzem i krwią, ostrymi jak kontrast barw nieba i piekła zębiskami. Bestia jest wygłodniała i czeka z niecierpliwością na mój ostateczny upadek. Który zresztą nastąpi niebawem. Ona nigdy nie śpi. Nie raz miałem okazję się o tym przekonać. Czyha już od chwili mojego pierwszego zawahania. Wyczekuje mnie, od kiedy tylko zawiły los postanowił sprowadzić mnie w mroczne korytarze jej otchłani. Bestia wiedziała, że w końcu znajdę się w jej zasięgu, a stamtąd już nie będę w stanie uciec. Teraz patrzy na mnie i szczerzy się szyderczo, widząc moją bezsilność. Z jej tysięcy ślepi można wyczytać pogardę. Szum powietrza, wydobywający się z przegniłych trzewi i towarzyszący temu chrapliwy odgłos rozdziawionej paszczy, nie znika ani na sekundę. Nie znika również jej złośliwy rechot, który dopełnia złowieszczą symfonię, pogrążającą resztki moich nadziei pod kolejną warstwą lęku i braku wiary. Dla bestii jesteś tylko kolejną ofiarą. Nie liczy się twoja rola. Żaden z ciebie wyjątek czy bohater. Dla niej jesteś tylko pokarmem, który pożre, strawi i wydali. Zabierze ci bliskich i bliskim odbierze ciebie. Nieustannie rośnie w siłę i pochłania wciąż nowe ofiary, za każdym razem stając się potężniejsza niż wcześniej. Odór truchła rozkładających się dusz będzie ostatnią wonią, jaką poczujesz zanim sam staniesz się jedną z nich. Bestia nigdy nie zasypia. Czuwa zawsze.
  7. "Tej nocy śniłem o trzech albo pięciu świniach. Nie były głodne, były spragnione władzy. W swych świńskich dążnościach tak bardzo zapalczywe, że w ryjach po osiem dziurek miały..." "...żeby tlen energetyzował ich chciwe, tłuste od toksycznej ambicji cielska." "Zgrzytały każdym ze swych pozostałych dwóch zębów, gdy w nocnych naradach knowały zdrady, mordy i gwałt." "A grały przy tym w kierki i diablo oszukiwały, bo damę pik ściągała szóstka trefl lub dwójka serc." "W końcu trochę ze świńskiego grona pomarło, od pijaństwa i uzależnień. I świń tedy, powiadam Wam, zostało siedem lub trzy." "I siedziały tak świnie o wielkich zadach, na każdym świńskim łbie tkwiło pięć niebieskich czapek, albo sto. I z nerwów ogryzały każdą ze swych stu lub dwustu obmierzłych racic." "A ogryzały ich czterysta i sześćset albo i osiemset, bo i na racice sąsiada chyżo się łakomiły." "Potem oszukiwały już bez umiaru, bo każdej karcie pik nadały moc damy pik, a najbardziej dziewiątce pik lub siódemce pik, lub czwórce pik." "I zastanawiały się podczas kierek nad sensem życia, bo nad kierkami najlepiej się nad tym zastanawia. Do takich wniosków doszły już świńskie mózgi przed mileniami." "I wiedziały one w tej chwili, i w każdej kolejnej chwili przyszłości, że w życiu nic nie jest dobre lub złe, wszystko jest przemieszane, i myślały tak o tym nie siedem, a siedemdziesiąt siedem razy." "W końcu doszły do najmądrzejszego wniosku, który zmienił całe milenia świńskiej edukacji. Że nie ma dobra i zła, lecz tylko potęga i ci, którzy nie mają sił, by do niej dążyć." "Dlatego też ich cielska do władzy napaliły się ze wzmożeniem wręcz trzykrotnym, choć nie było to możliwe, bo dawno osiągnęły pułap w tej materii." "Na zakończenie dnia posnęły świnie, upiwszy uprzednio po cztery łyki bimbru najmocniejszego. Bo nazajutrz trzeba było wstać." "Wyjść na pole i dalej słuchać się świniopasa." Z nagrania z dziwnych kaset.
  8. Ekspansja rozkwitu leniwie się płoży Przygnała w rewiry odległe dla wzroku Zbłąkane sylwetki, chcą koc swój położyć A zanim położyć - skosztować owoców Dwie siostry (tak zwykł się zaczynać ten dramat) Dla świata zgubione znalazły krzew jagód Dojrzałe, aż pękać próbują im w palcach Więc wzięły po jednej, jedynie dla smaku Po dwóch dla słodyczy a dziesięć na zapas Te większe najszczodrzej chce podać swej siostrze Lecz ta już zasnęła, uleciał z niej zapał Sprawdziła w atlasie - śmiertelnie trujące
  9. Godzina piąta, ja myślami gdzieś błąkam Która to już wojna?Nie wiem, pewnie dziesiąta Niechciane dziecko Boga, przygarnięte przez szatana Nic ująć No i dodać, moja dusza dawno jest sprzedana Ze śmiercią tańczę tango od paru ładnych lat już Ona jakby była moja matką, ona ogarnęła świat mój Zaglądam jej w oczy, tak średnio raz na miesiąc Uwielbiam jej dotyk, uwielbiam czuć jej obecność Zawsze gdy jest przy mnie, czuję chłód oraz niepokój Jestem jej coś winien, przez nią ciągle idę w mroku Czasem chciałbym tak jak inni, mieć normalne życie Zejść z tej cienkiej liny, przestać przekraczać granice Jednak chyba igranie z losem mam wpisane w DNA Ile dam radę, tyle uniosę, lecz jak długo nie wiem sam Głosy w głowie coraz częściej szepczą me imię Ciemna postać we śnie mówi ze już po mnie idzie
  10. Nie nazwę tego ciszą , Choćbym chciał, Mimo, iż gwiazdy nocą błyszczą, To tkwi wewnątrz niczym głaz, Wśród fal, pozostaje niezmiennie. W świetle ukrywa mnie słońca blask, Okrywa niczym płaszcz Pusta i sztuczna radość, Choć jestem niczym łza, Przejrzysty jak mgła, na wietrze, Wśród fal, wciąż niezmiennie Na niebie litery kreślę. Bez iskry nadziei, W mroku, w zawiłych ścieżkach, Gdzie kropel tysiące Sączą historii pejzaże, Choć ze mną, coś ci pokaże, Chwyć tą jedną, Która będzie Ci drogowskazem. Niezmiennym obrazem w wirze wydarzeń, Choć lustro już nierzeczywistym snem, Nadal w ręku trzymam jego część, By marzeniom oddać cząstkę, Która jest niczym pieśń, Choć słyszysz jej głos, Wciąż nie wiesz gdzie jest.
  11. W moim najgorszym śnie mimowolnie lecę w dół Po drodze mijam drzewo na nim wisi ktoś mi bliski oczy ma wybałuszone i podejrzliwie się do mnie uśmiecha Pies szczeka na łańcuchu a przestrzeń spowija gęste mgła Jeszcze jakaś staruszka daje mi znaki bym wstąpiła do starej chaty napić się mleka Oni wszyscy chcą mi coś powiedzieć a ja spadam…
  12. Czarna zjawa Nie ma miejsce dla Twoich dłoni, Jesteś obok, Twój wzrok pada na mnie znowu Chociaż prozę każdej nocy żebyś odszedł Ale ty przychodzisz Powiedz, czemu? Jesteś chociaż cię nie chce Odpycham cię Wzrok odwracam od ciebie Chociaż dalej jesteś Kładziesz się obok jakby nic się nie stało Szeptasz mi do ucha chociaż nie powinieneś Co na to wszystko inni? Kiedy się dowiedzą? Nieraz się Ciebie pytałam, Nie odpowiedziałeś Słyszałam tylko Twój szept, Żeby być cicho a nikt się nie dowie Racja, nikt się nie dowie Id tylu lat życia w niewiedzy nic nikomu to nie zmieni gdy się dowie Troszeczkę to boli, Ale już wiem Że nic się nie zmieni
  13. A kiedy opuszczę już tę otchłań brunatną Gdy rany opatrzę troską własną Te blizny niekształtne przyjmę jak swoje I życie powitam nowe Pofrunę w bezkres Z siłą dotąd nieznaną Na fundamencie własnym We łzach zbudowaną
  14. Ciemność... Ciemność to nie pustka Ciemność to nie to, co nas pochłania Nie to, co nas przeraża NIe to co gnębi Ciemność to siła Ciemność to nadzieja Ciemność to wstęp do jasności
  15. Znów nadeszły gorsze dni, dosyć uśmiechu, dosyć głupstw, prawdziwy ja myje nową twarz do nowej gry. W ciemnościach mojego pokoju, gdzie prawda pozostaje prawdą. W bieli dzisiejszego świata, gdzie kłamstwo rani pod osłoną rzekomej prawdy. Wstaję, siadam, słucham. Oczy zaczerwienione od niegasnącego ekranu telefonu. Słucham, siadam, wstaję. Wyobrażam sobie jakie kwiaty przyniesie mi ten dzień. Tracę rozum. Chorym się staję. Kaszlę kłamstwem, a piszę prawdę. Martwią mnie tajemnice przekazywane podczas zmierzchu, po czym sam w mroku wymyślam kolejne tajemnice. Kim jestem? Gdzie jestem? Kim jestem? Gdzie jestem?
  16. kiedy tylko zaświeci słońce królowa mroku wpycha mnie w czeluść nie mam siły się bronić nie mam siły się wydostać leżę i czekam...
  17. Opowiem wam historię o pewnej dziewczynie Nazywała się Roża, czarujące imię Była piękna niczym ten cudowny kwiat Mogła zdobyć wszystko, nawet cały świat Zawsze była smutna, bardzo bluesowa Pisała piękne wiersze, układała ładne słowa Lecz czuła się samotna, pogrążona w depresji Nie rozumiana przez ludzi, nie wytrzymywała presji Jej wiersze były zawsze bardzo smutne Nie mogło być inaczej, bo życie jest okrutne Niedawno wielka miłość ją porzuciła Dlaczego on to zrobił? Bardzo się dziwiła Przecież tak bardzo mocno go kochała Teraz zawsze będzie sama, tego się bała Lecz kiedyś w jej życiu znów zaświeci słońce Które będzie piękne, jasne i gorące Bo jest wyjątkowa jak prawdziwa wiosna Ciepła z charakteru, będzie też radosna Jeszcze kiedyś pozna miłość życia swego Ja się znam na ludziach, jestem pewny tego Wiem, że ta dziewczyna będzie znów na szczycie Wzniesie się do góry, bo tak kocha życie...
  18. Znów mnie ubyło bardziej, mimo że chce walczyć twardziej. Mój miecz jest na skaju, chyba zaraz trafie do "raju" Zbroja powoli odpada, mój umysł totalnie wysiada. Nie jestem w stanie cię uratować "Uciekaj! przed ciemnością musisz się schować! Nie zamartwiaj się księżniczko, niech łza nie spadnie na twe liczko. Ta ciemność to część mnie więc...Uciekaj! Tracisz czas dla mnie, już nie zwlekaj! @Gosławamam nadzieje, że się rozczytasz<3
  19. Nadeszła, ciemność i mrok a z nią niepogodzenie i szok! Wcześniej hołd składali! O litość błagali! A teraz oszukać damę chcą Tą niby, tą złą... Ale i tak nadejdzie na Was kolej! Duszy nikt nie przekupi mojej! Żaden majątek! I żaden lament! Jedyne co zobaczycie to ciemność! Strach i smutek... Ale po mnie światło jasne! Rodzinę nową i ciało nowe... Jednak i tak zabiorę Wam wszystko! Co piękne i jaśminowe.
  20. Jak latarnia na cmentarnym placu Nadzieja się tli Mieszkamy w mrocznym pałacu Nienawiść nas mdli Spoglądamy w niebo Wznosimy dłonie i modły Wierzymy w każde cudo Lecz świat jest podły Odbierze nadzieję Odbierze wiarę Po świecie ból rozwieje Cierpimy jak za karę Choć o litość nie prosimy Za światłem wciąż gonimy
  21. Widzę pieklo spadające na Ziemię...ciemność i mrok spowijający ludzkie serca...fałsz, kłamstwo i egoizm, zalegający umysł niczym cichy zabójca... Odbierając resztki godności ludzkiej....wszyscy dobiegamy końca, wszyscy niczym stajemy się, tak jak niczym byliśmy spowici w mroku i radości matczynej milosci... Byliśmy trudną decyzją, byliśmy utraconą nadzieją, Zmianą celu, byliśmy owocem grzesznej miłości...krzywdy drugiego człowieka, cierpienia oraz ludzkiej nagości...Ale dzisiaj mamy własne ręce, serca oraz kości...dziękujemy, że wytrwałas i przeszłaś wszystko, by wygrać, by zadbać o ostatni z prawdziwych żywiołów, płomień Twojej miłości. Kocham Cię Mamo.
  22. Jego królestwo sięgało od zmroku Po czerń najgłębszą nieprzespanej nocy. Czarodziej sztuki, powiernik jej mocy, Pan wyobraźni, nastroju i mroku. Narodzon w cieniu, rozkwitnął w ciemności I w niej zamieszkał, jak król bez korony. Lecz jego umysł stał się tam zaćmiony- Klątwą zwątpienia, cierpienia, żałości. Dawno przemknęły wskazówki zegara Nieubłagane jak świt, jak dzień nowy. Lecz wschód się zdaje jakoś nazbyt płowy, Piosenka nowa mniej piękna niż stara. Piosenka nowa zdaje się wręcz jękiem Gdy ją przedłożyć muzom Nosferatu. Dziś z innych krain przygląda się światu Kapłan muzyki zjednoczony z dźwiękiem.
  23. Kruszeją ściany, łaszą się ściany Do stóp, w bluszcze się odziewając, Ciemnieje Księżyc, w słońce przybrany, Obłoki z niebios spełzają I śliskie od deszczu, od płaczu śliskie Ich poszarzałe kończyny, Jakby opary nad uroczyskiem, Nie dar dla ludzkiej rodziny. Bukiecą się gwiazdy niedopłakane Gotowe zsiąść z firmamentu, Czyż to nie smutek, odległy Panie, Szloch zduszony w ręku? Czy to nie źrenic ślepych, złowróżbnych Toń czarna, chociaż nie wroga, Klnie skrzydła aniołów na wieki posłusznych Milczącym rozkazom Boga? Westchnieniem pieścim podnóża tronu Nie odnajdziemy domu Posoka spływa spomiędzy szponów Niemilim naprawdę nikomu Gdybyś, o Antaresie szalony Jak siostra Twa, Sol, nabrzmiał lśnieniem I chwałą swą oblał ziemskie kaniony I wyrwał z rąk starczych marzenie Szaleńca, co wszystko przećmiewa Sam przezrocza skrywając Dłonią, której nie znam Jednością wyście, skłóceni By krew spijać, co w gleby wsiąka Ty, strzegąc strwożonych źrenic, I Ty, co się po ziemi błąkasz Ten ledwie robactwem mnie nazwał, Już wysławia motyle, Ten ledwie kobiece dał łono, Już pyta prześmiewczo: Ile? Ten łka, aż się czerń zazieleni, Choć pewno nie ze smutku, Ten w sierpie księżyca utkwił swe zęby, Omgli mię pomalutku. Kimżeś był, z pyłów gwiezdnych Zrodzon, artysto światła? Enigmo, kto Twemu łonu Pocałunki skradał? Dlaczego, otworzywszy powieki, Zamknąłem się w Tobie na wieki? Ja, niewolnica, ja, w zastaw oddany Ja, gorszy od bomb, rozdygotany Ja, klątwa i błogosławieństwo zarazem Ja, źródło podłości, co niesie ekstazę Ja, który widzi tak wiele, że wcale Ja, tak samotny, że szepcę stale Ja, z cieniem walczę, przed blaskiem uciekam Ja, określ inaczej niźli człowieka. Na próżno wsparty rozumem, Ja, Boże, cię kochać nie umiem.
  24. to już nawet nie pustka ani nie zwątpienie to jest nicość tak samo jak nicością jest istnienie a w nicości nie odnajdziesz nic więcej poza kilkoma wypalonymi świeczkami zupełnie jak chęci do życia i zanim się obejrzysz pójdę w nieznane
  25. me pragnienia nasycone nasycone prze wszystkie czasy on dał możliwości on dał nowe horyzonty nie ogranicza jak tamten co zaraz karą grozi on mnie rozumie on mnie kocha jak baudelaire wychwalmy go spotykając się razem w kole przed pentagramem składajmy ofiary z serc naszych mu oddanych
×
×
  • Dodaj nową pozycję...