Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'wiersz' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Ogień! W środku pożar, wyje straż Pali się! Na zewnątrz czuję ostry gaz Wszystko płonie! Dym ubiera cały dom Kolejny, znowu z nieba spada grom Gasić? Czy pozwolić wypalić się? Z tego i tak już nic nie będzie, nie Niech płonie, niech zostanie tylko proch Kolejny, znowu nieudany rok Koniec. Tylko popiół został już dookoła wszystkich wspomnień osiadł kurz Co się stało? Gdzie pożaru jest przyczyna? Kolejna, znowu nadepnięta mina Gruzowisko tylko tu ostało się a smród dymu atakuje nozdrza me Zbierać? Czy zostawić tak jak jest? Kolejny, znowu napisany tekst
  2. Jakub Święcicki

    Pożar

    Ogień! W środku pożar, wyje straż Pali się! Na zewnątrz czuję ostry gaz Wszystko płonie! Dym ubiera cały dom Kolejny, znowu z nieba spada grom Gasić? Czy pozwolić wypalić się? Z tego i tak już nic nie będzie, nie Niech płonie, niech zostanie tylko proch Kolejny, znowu nieudany rok Koniec. Tylko popiół został już dookoła wszystkich wspomnień osiadł kurz Co się stało? Gdzie pożaru jest przyczyna? Kolejna, znowu nadepnięta mina Gruzowisko tylko tu ostało się a smród dymu atakuje nozdrza me Zbierać? Czy zostawić tak jak jest? Kolejny, znowu napisany tekst
  3. Towarzyszysz mi ten cały czas jesteś ze mną nawet kiedy walę głową w głaz Poznałem Cię niedawno, szybko weszłaś mi tam do głowy, w me hormony i zniszczyłaś dni. Odebrałaś mi me szczęście i ochotę też by z radością tu przeżywać każdy nowy dzień Teraz ona też odeszła a ty ciągle tkwisz prosto z mostu bezustannie patrzysz w twarz i drwisz. Zostałaś tylko ty chodzisz za mną wszędzie zostały tylko łzy i spalone zdjęcie Kolejne ciężkie sny Idą w jednym rzędzie Zostałaś tylko ty i spalone zdjęcie Moje serce teraz krwawi a ty śmiejesz się Nienawidzę, mam ochotę wielką zabić cię Jesteś jednak niewidzialna, ciągle słyszę śmiech i wtedy jak na zawołanie zawsze tracę dech Doprowadziłaś do tego, że nienawidzę jej a to przecież nigdy nie widniało w głowie mej Dostałaś to czego chciałaś, teraz odejdź stąd Chcę od nowa prosto z wody zejść na twardy ląd. Zostałaś tylko ty chodzisz za mną wszędzie zostały tylko łzy i spalone zdjęcie Kolejne ciężkie sny Idą w jednym rzędzie Zostałaś tylko ty i spalone zdjęcie Autor: Jakub Święcicki
  4. Płuca stopują tchnienie szepczą zatrważającemu brzmieniu o strachu obezwładniającemu ciało który drażni gardło pasożyty w głowie napędzane wyższością biegną z nieuchwytnymi myślami jak cię powstrzymać? szybki oddech drżące dłonie jak spojrzeć w lustro? oczy płoną serce tłucze karmisz się wewnętrznym napięciem naucz mnie jak radzić sobie z tym uczuciem na lodowym klifie chłód przenika przez serowe butki nuci szczerą i zazdrosną melodię o prawdzie że w więzach nie znikną obawy wspomnienia i lęki
  5. Ciepły dreszcz, lekki szmer linia ta cieknie już. Dalej chce ciągnąć się- nie potrzebny jest jej luz Włosów oddział kruszy się. Padają jak domino i w nowym śnie idą, gdzie kolory są jak wino. A w głowie pusto robi się Och, Jezu.. jak przyjemnie.. Więc leć sobie tam- do innego świata bram. I kap, kap bo dziś w nową drogę trzeba iść. Nic nie spowolni cię. W końcu będę w swoim własnym śnie, gdzie spokój, cisza trwa no i Panem jestem tylko Ja. Kochana moja, piękna Ty swym blaskiem mnie oślepiasz. Jestem u progu nowej gry. Czego mogę się spodziewać? Przykro mi, że opuścisz mnie, więcej Cię nie zobaczę. Nim wylądujesz tam na dnie solidnie się wypłaczę. Dookoła tylko echa dźwięk i dodatkowo lęk.. Ale ty leć sobie tam- do innego świata bram. I kap, kap bo dziś w nową drogę trzeba iść. Nic nie spowolni cię. W końcu będę w swoim własnym śnie, gdzie spokój, cisza trwa no i Panem jestem tylko Ja.
  6. Ciepły dreszcz, lekki szmer linia ta cieknie już. Dalej chce ciągnąć się- nie potrzebny jest jej luz Włosów oddział kruszy się. Padają jak domino i w nowym śnie idą, gdzie kolory są jak wino. A w głowie pusto robi się Och, Jezu.. jak przyjemnie.. Więc leć sobie tam- do innego świata bram. I kap, kap bo dziś w nową drogę trzeba iść. Nic nie spowolni cię. W końcu będę w swoim własnym śnie, gdzie spokój, cisza trwa no i Panem jestem tylko Ja. Kochana moja, piękna Ty swym blaskiem mnie oślepiasz. Jestem u progu nowej gry. Czego mogę się spodziewać? Przykro mi, że opuścisz mnie, więcej Cię nie zobaczę. Nim wylądujesz tam na dnie solidnie się wypłaczę. Dookoła tylko echa dźwięk i dodatkowo lęk.. Ale ty leć sobie tam- do innego świata bram. I kap, kap bo dziś w nową drogę trzeba iść. Nic nie spowolni cię. W końcu będę w swoim własnym śnie, gdzie spokój, cisza trwa no i Panem jestem tylko Ja.
  7. Zoso

    Klepsydry

    Porankami otrzepujemy się jak śnieżnobiałe psy, po wyjściu z zakazanego jeziora. Nie szukamy konsekwencji, jemy mało, nie widujemy się zbyt często. Czasem tylko, na tym jednym moście za kinem, gdzie wtedy znaleźliśmy motyle z szafiru, potrafię uśmiechnąć się wyłącznie do ciebie. Wtedy nie widzisz, bo właśnie odbierasz małą czarną, w purpurowej filiżance, za rogiem. Tymczasem wyjeżdżam utopić się znowu w zaułkach, pomarszczonej i zbyt rozpuszczonej Barcelony. Musisz na ten ukryty uśmiech poczekać minimum do września. Nie powiesz przez całe pełne świerszczy i deszczu lato -Wiesz Aniu, chyba uszczypnęło mnie słońce- Ona nie odpowie z grymasem Hłaski -Może w końcu, grzesznico, uwierzysz w mojego Boga- Zapalam i kolejny raz modlę się żeby jak u Kieślowskiego, dzisiaj w powietrze wyleciał mój samolot. Nie wyleci. Zostało mi jeszcze kilka uśmiechów.
  8. Wołam pod płytą. Wrzeszczę ze łzami. Pukam, posiniałymi rękami. Chcę szacunku, Twojej uwagi. Podskakuję, stukam palcami. - Zobacz! Stoję z zaklejonymi ustami! Idź do diabła! Dwa pierwsze miejsca, nie mają znaczenia Burzysz rzeczywistość, mieszasz w głowie. Daj mi spokój, odejdź! Ten, co rozwesela, Ten, co uskrzydla i tłumi najgorsze wspomnienia. On je zajął. Przypomina, że nie zajmę najwyższego szczebla.
  9. nisko latający święci pańscy ustalili że "table vodka" robi się z tabletek produkowanych w barakach w dzikiej Afryce gdzie czarny żyje o kromce chleba bez kiełbasy żywieckiej z musztardą i że trawniki można już deptać do woli a nawet uprawiać seks z przygodnym nieznajomym bez żadnego istotnego zabezpieczenia bo w telewizji są lekarstwa na wszystko tylko trzeba uważać bo lek niewłaściwie używany zagraża zdrowiu i życiu teściowej nowy sakrament będzie się nazywać napojeniem chorych gdy łeb zakręca całą ziemię z zimnym kosmosem włącznie bez ciepłych zakąsek w dodatku pełnym ufoludków którzy muszą mieć zjazdy po czymś nieznanym ludzkiemu gatunkowi bo kto by chciał lecieć na planetę gdzie trzeba tyrać pół dnia na litr dobrej berbeluchy bez zagrychy i że małżeństwa kończą się w bólu egzystencjalnym kotle wypalania dwóch ciał ciał więc warto się nawadniać przedtem potem i w trakcie stosując jeden prosty trik bilokacji czyli jestem tu i tam nigdzie mnie nie ma a kto nie je i pije to siedzi i żyje gdy mrok już zbliża się między gazony pośród ptaków malujących ostatnie litery dnia na niebie zamyślonym nad nocą niech miedziaki lecą w niebo a świat zatańczy niech zły demiurg niech siedzi w domu sakrament pokuty odwołamy jutro jak zwykle o tej samej porze
  10. Kryjesz mnie pod wielkim liściem. Kiedy znikasz, wszystko przestaje istnieć. Robi się szare i nudne, momentami bezcelowe i smutne. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jak ważny jest dotyk ręki. Pobudza mrowienie w żołądku. Bez niego nie ma udręki. Zatrzymuje dech w piersi, by to, co wewnątrz zaistniało, dało ciepło każdej myśli, każdemu spojrzeniu. Teraz gdy schnę, orientuję się, że żyję, że istnieję. że trzymam nadzieję. Brakuje mi rozmowy, znaczących uśmiechów i pouczającej przemowy, Płatki zamknięte na każdą draskę. Kolce wystawione do ataku, by zabić moją rywalkę. Nie mogę pozwolić Jej pełzać po skórze. Jest jak ślimak, zawsze zostawi dróżkę. Tak bardzo wciąga, nie pozwala trwać, zabija od środka. Potęgą i kluczem jest Cierpliwa. Co prawda bywa uszczypliwa i nadzwyczaj niecierpliwa, ale uczy, że prawdą o relacji jest tęsknota.
  11. Moczę palce w rzece zwanej Bycie. Marzę skrycie, że moje Bycie przestanie przenikać nieuchwytnie, że zatrzyma się na jednym chwycie. Ściskam gałąź zwaną Cwaną. Wciąż podciągam się i szarpię. Woda walczy z moim ciałem. Cwana taka krucha, myśli, że wyszepcze mi do ucha: – Taką Cwaną wszyscy znają. Ci co idą z falą mnie puszczają, tylko nieliczni pamiętają, jak to było przejąć ster nad Cwaną. Płynę z wodą zwaną słoną. Szczypią oczy, piecze skóra, jest jak ogień, pieką płuca. Słona grzywa taka głucha. Krzyczę jej do ucha: – Przestań drażnić moją duszę, Jesteś jak wrzask, który stłumić muszę. Spadam w przepaść zwaną życiem. Koniec kąpieli z moim Byciem. Złamałam gałąź zwaną Cwaną. Z kolejną falą woda słoną zwaną wyszeptała: – Pora otworzyć nową bajkę, popłynąć z Bycia żaglem zwanym czasem.
  12. Kurz ucieka z szarych piór. Jestem jak słonecznik uśmiechający się do jasnych smug. Wciąż podnosisz moją głowę swoim dziobem. Gdy unoszę szyję, rozpalam w oczach diamentowy ogień. Już nie lękam się ludzkich spojrzeń. Podczas lotu łapię powietrze. Pióra przeszywa zmysłowe tchnienie. Wypełniam pierś wyjątkowym temperamentem. Upijam się nim, wzbijam w eter. Zapominam o pochmurnym świecie. Wciąż nie wierzę, że stoję na własnych nogach. Wciąż nie wierzę, że udało mi się pokonać, Wciąż nie wierzę, że nie roztrząsam. Moją brzydotę okryły skrzydła potężne i białe. Asystują w tym, co nowe i nieznane. Pomagają doświadczyć nowych dróg i granic. Szepczą do ucha: – nie bój się być niepowtarzalnym.
  13. NightSilence

    Bukiet

    Kolce utkną w ścianie otulone różaną nieufnością. Stracę panowanie nad każdą myślą. Pąki musną dłonie, budząc dreszcze, nowy początek. Będą drażnić skronie. Ściągnę płaszcz przy tobie, gdy zapewnisz – chcę zbudować naszą historię. W moim zmarniałym świecie znajdzie się dla ciebie miejsce. Zatopię się w szmaragdowych pamiątkach, wypływając na oceaniczną głębię. Ty jesteś jak hiacynt. Subtelny i stały. Ja jestem jak niezapominajka. Krucha, wątła i skuta pamięcią. W naszym bukiecie niczego nie brakuje. Jesteśmy brokatową wstążką, dla której rozmowa nie jest trudnością. Mamy w sobie szczyptę doświadczeń obejmujących liście i płatki. Jesteśmy jak statek. Ja sterem - ty żaglem. Rządzi nami wspólna kotwica. Ona daje życie, pozwala oddychać.
  14. Opowiem ci historię. O mnie - człowieku skutym łańcuchem i o tobie - istocie słuchającej apatycznym uchem. Jest mi źle wśród obojętności. Nie pojmuję, jak można oślepnąć na słowa. Tyle razy wołałam, by twoja głowa zaczęła pracować. Wciąż tracisz bodźce. Nawet ból daje o sobie zapomnieć. Jestem wierna, jak pies czekający pod drzwiami. Wciąż zataczam koło, Walcząc z oddaniem. Scenariusze tworzą nowe szkice przepełnione strachem, niepokojem i zazdrością. Jak mam ci powiedzieć, Że truję samą siebie, Jak mam ci powiedzieć, Że już nie potrafię skończyć z zaangażowaniem. Jak mam przeprosić za to, że wciąż siedzę że tu trwam, że jestem. Moja przeszłość jest jak kryształ krucha, niestabilna. To przez nią oszalałam. To przez nią zdziwaczałam. Ilekroć chcę, żeby zniknęła, Ona wraca, niszczy i ogłupia. Przepraszam że pragnę usłyszeć, że coś znaczę. Przepraszam, że pragnę zrozumienia. Przepraszam, że potrzebuję czasu, wybaczenia.
  15. Chciałbym się zamienić, zamienić się z Tobą, każdą w życiu chwilą - tą złą jak i dobrą,każda przeżyta chwila u ciebie ta zła, dla mnie jest dobrą, sięgnąłem już dna...Chciałbym się zamienić, Zamienić się z tobą, twa dusza przy mojej jest czystą ozdobą, proszę zamień się ze mną, chociaż na chwilę ! Chwile są ulotne i tak wszystko minie...Proszę zamień się chwilą, nawet twą najgorszą,ile znaczy to szczęście ? Szczęście ma cenę ogromną...
  16. To był kolejny kiepski dzień Znowu nade mną zawisł cień Coś się złego ze mną dzieje Dobry wiatr już nie powieje Więc kiedy tylko zapadł zmrok Moją duszę ogarnął mrok Bo miało być pięknie, miał być bal A pozostał już tylko smutek i żal Że idę przez życie całkiem samotnie Czuję się przez to bardzo okropnie Nie wiem ile mam jeszcze lat do przeżycia Nie spotkam już chyba miłości swojego życia Powoli już chyba tracę nadzieje Że dobry wiatr jeszcze dla mnie powieje...
  17. Poczekaj, matko święta, aż wstrzymany oddech wybuchnie ci w płucach, a krew się rozleje głęboko do wnętrza Poczekaj, jasny boże, Nikogo nie ma w domu, zrelaksuj więc ramiona, do ramienia fotela przywiąż swą psychozę Chodź, pomalujmy to miasto z krwi i betonu, murowane sny drzemią w drodze do domu Migoczące oczy są źródłem światłości; kontrolują cię, zbawią, połamią twe kości Och, złamaliście mi serce, Kolejny raz szepcę, łapiąc się za głowę Wdrapaliscie się na swe wieże; matowe giganty z kości słoniowej Opłaciliście wszystkich mych przyjaciół Ile dostali za zasłonięcie powiek? To nieistotne. No cóż, widocznie nie wszystko może zostać naprawione przez brokatowe języki i dialekt polityki Tu, w czarnej dziurze, ciszy nad burze; tym faszystowskim, uroczym paradoksie powoli, nasze życia stają się anonimowe Więc chodź, pomalujmy miasto z krwi i betonu, murowane sny drzemią w drodze do domu Migoczące oczy są źródłem światłości; kontrolują cię, zbawią, połamią twe kości W tym spierzchłym światku nie mamy wielu pociech Dysponujemy jednak parlamentami wypełnionymi pasożytami i markizami, lśniącymi światłami co układają się w twoje I M I Ę, Wyglądasz na nich, lecz jesteś z nami; migoceć będziesz jak gwiazdeczka w zimie - możesz lecieć do przodu i zwiedziesz Herodów, a możesz mieć łoże w pałacach narodów i stracić każdego, kogo znasz w cenie; poddanym zostaniesz poddanym ocenie Wzniesiony wysoko, lecz jakże upadły anioł na scenie Chodź, pomalujmy to miasto z krwi i betonu murowane sny drzemią w drodze do domu Migoczące oczy są źródłem światłości; kontrolują cię, zbawią, połamią twe kości Idź, rzucaj swe zaklęcia bez pohamowań Pozłacany artysta w wir w tańcu i słowach Przebierz buntownika w kostium wirtuoza i wnet dostaniemy upragniony nam towar: ten Blichtr co się spotka z przyjęciem wyprawionym na głowach ich ofiar Zniszczmy ich od środka, rozniećmy pożar To nasza historia, schowani za piec u Boga podpalmy więc chleb, w który wciskają słowa Niech żyje nowomodna Razowa Victoria Więc chodź...
  18. mini poemat graphics CC0 bliskość... od Andreasa Schlütera twierdzisz że jestem dziwak bo chce dać ci wszystko i chleb i dom i drzewo genetyczne a żądam intercyzy na swoje młodzieńcze wiersze nie zdołam ciebie do snu monad wpisać czy nie pojmujesz? że... to mój skarb i galaktyczna droga utrapienia? dla ciebie tylko… bursztynowa komnata zaczerpniesz z niej miarką mitologii a słowa? cóż słowa? jak Zamek w Człuchowie wolno je czesać i czasem odświeżać na moment możesz je ukryć w ciszy są nasze. wspólne. czyli niepodległe te wszystkie rozświetlone szepty dekoracja szyku. nagość intelektu. to wolność nie podzielę się z tobą terpsychoryczną przeszłością co we mnie pamięta prawiczka i sceptyka noktambulika na niby... w oprószonym księżycu zakopywałem rymy gwiazdą z perzyn lżyłem posągi boginek z atłasowych firan zauroczeń dmuchałem w ogień Afrodyt tańczyłem z Hamadriadami w krótką noc Kupały chodziłem po drutach wysokiego napięcia na szczudłach Olimpu w bożkach elektrycznych kiczu szukałem pułapu uduchowienia i piłem wodę ze źródła Aganippe oglądając twarz w łaknień tafli odkryłem w sobie Narcyza nad czym potwornie dziś ubolewam aż nagle te wszystkie bóstwa lęków stały się chrześcijańskie bo pewnie zawsze były i ożyły uczynnie w łasce Boga Jedynego... miałbym ci to oddać? kiść ocalenia wyrzucę je na wiatr! pognam Pegaza... niech zwiedza ośrodki galaktyk zasnute konurbacje a gdyby czasem zechciał z blasków wyparskać moje „niewierne imię”? tyle mi już wystarczy ty będziesz koniokradką lecz w stajni Augiasza niech ożyje we mnie ta słowa moc i niechaj będę przez chwilę drugi Charles Leconte de Lisle a twoim tropem będzie luks muzy cielesnej mroczny czyn pejoratywny usłużny bluszcz popędu wiem. nie poprzestaniesz twój genetyczny despotyk zmysłu tropi coraz to nowsze finezje w kolejnych innych luśniach babskich ślepi ów blask jantaru ci zagraża gdy nie wiesz kto szabrował tu rym przy jądrze mym intelektu w bursztynowej komnacie kandelabrów --
  19. NightSilence

    Iskra

    Zastanawiałam się nad samotnością nikt nie słucha nie rozumie nie otwiera oczu zastanawiałam się dlaczego rozdrapuję to wciąż kuje wierci i truje wsparcie odkrywa drogę przepasaną żalem nikt nie igra z bólem myślę analizuję dlaczego ignorują? nikt nie widzi nikt nie słyszy nikt nie pyta jak się czuję rzeczywistość jest jak igła im ostrzejsza tym bardziej prawdziwa z cierpieniem więcej doświadczenia znika nadzieja pojawia się chwila zwątpienia uciekam nagle świat się zatrzymuje panikuję unikam spojrzeń dryfuję jako odludek błysk ucisza sztorm hamuje piski siada obok podaje dłoń zamykam oczy kojący dreszcz przebiega między palcami przykładam rękę do klatki iskra hamuje zmieszanie słonymi kroplami jedna jedyna nie krytykuje nie upomina nie ocenia wskrzesza
  20. Ostatnia zima była za krótka, Więc tą, Wydłużmy powolnymi pocałunkami
  21. graphics CC0 myśl autora: moda na podbój kosmosu, realizuje się dokładnie w praktyce poniżania Ziemi. podważenie Marsa. (nie)polityczne w Arabii Saudyjskiej nie ma ani jednej rzeki w suchym korycie Muhammad ibs Salman zakopuje riale i rośnie pkb w przeliczeniu na osobę tak. na Marsie nie ma jeszcze ludzi. to kwestia czasu o sol'e mio. gdybyś był rzekł o moje słońce przysmalaj jak w Neapolu pospołu skazaniśmy na siebie strażnico dwóch świątyń. kulo monarchii absolutnej kiedyś hen na Marsa eksportują owce. nam się nie śpieszy. baranki pokoju w kanionie Valles Marineris zeżrą kamienie. przylecą z Falklandów. tyle ich za dużo na mieszkańca przypada aż dwieście merynosów. szanowny Marsie. wiedz nam nie podskoczysz. na Malediwach najniższa góra na ziemi ma zaledwie pięć metrów nad poziomem morza którego i tak nie masz. czekan z podnóżka prosto w szczyt więc gdzie tam twój Olympus Mons? maszkara gigantyzmu. małe jest piękne a gwiazdy twej elektrownia nie grzeje jak wody Norwegii ze źródeł odnawialnych z Prudhoe Bay na Alasce do Ushuaia w Argentynie okrążę cały twój równik mamy tu Kraków. w kaplicy Św. Gereona fikcyjny bóg Sziwa podrzucił magiczny kamień i boska energia uzdrawia ludzi za darmo przez czakram wawelski w Karpaczu na ulicy Strażackiej przy potoku Łomnica szwankuje grawitacja samochody na luzie wtaczają pod górę. woda płynie na sztorc. wertykalnie daleko ci Masie do naszej Ziemi? i brak ci oddechu. (poczekaj)...
  22. NightSilence

    Tajemnica

    Nie ma dobrych ani złych każda wyjątkowa a za nią historia niekoniecznie dobra czas tamuje krwawienie mimo że dusza tego nie chce serce wyrywa się z piersi na jedno wspomnienie każda tajemnica szepcze kim ja jestem?
  23. cyklop

    Gdzie mi tu

    Gdzie mi tu z wierszem pchasz się między strony realistycznej prozy meblościankowych strof palcujesz politurę cepeliowskiej ikony i brudzisz oktostychem świat moich epistrof Wypadaj z fejsolizmu artysto czułych słów nie komponujesz mi się woogle więc goodbay. Nothing moowe.
  24. "Martwe dłonie" Mar twe dłonie pełne Zjawiskowe zjawy się jawią z między jawy i snu, wiosennym dżdżykiem Wio, senny rycerzu, mrukiem i nawykiem; dłońmi badaj ściany Po ciemku Senne miraże murali przeszłości z cienia wyciągaj Ciągaj palcem trupim, głupim po gładkiej gładzi mroku, gładź nie ufając oku Mrucząc biernie, miernie w toku, u życia, za życia i z życia się z barakiem braku bycia Więc idziesz, widząc, co pragniesz widzieć Czyli nic I dżdży na martwe dłonie, mrzy rycerz siąść w koronie, zawczasu czasu pragnie Zaś czas mu się nie nagnie
  25. myśli kości

    Nieznajomy

    "Nieznajomy" Chciałabym siąść, pogrążyć się w lekkości Twej skóry, o, Nieznajomy W miękkim ruchu policzka i stopy przy palcach i serca przy sercu, chciałabym namiętnie, aseksualnie, prenaturalnie, patrzeć Ci w oczy Toczyć Twój bark wraz z moją głową Przeoczyć Twe imię, poglądy i kolor Wyłącznie słyszeć, zachwycać się twoją historią Oparta o ciało, które się nie opiera, które może mnie unieść lub wznieść się nade mnie Podnieść się ponad dwóch barwionych żandarmów, stopionych walcząc, w płóciennym półcieniu W podrygu tanecznym; bezpiecznym plemieniu, płomieniu świetlistych ledów, łączonych w sznur saksofonu i nieskończonych woni pogoni Chcę znowu tam być: w pozłacanym obrazie, co wyjdzie poza znane nam ramy Chcę znowu tam być, anonimowo, z Tobą, Nieznany.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...