-
Postów
457 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Kamil Olszówka
-
Patriotyzm zaklęty w tysiącach szabel
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I. Gdy straszliwa bolszewizmu Hydra, Swymi wężowymi szyjami świat oplotła, W cieniu komunistycznych międzynarodówek knowań, Zaplanowanego na Kremlu milionów ludzi zniewolenia… Swym szkaradnym plugawym cielskiem, Na mapie Europy kładąc się cieniem, W umysłach światłego duchowieństwa rozniecając trwogę, Otuloną kokonem tysięcy w intencji Pokoju nabożeństw… Swymi błyskającymi z niezliczonych łbów ślepiami, Skrzącymi zawiłościami bolszewickiej propagandy, W umysłach Europejczyków rozniecając obawy, Starego kontynentu niepewnej przyszłości… Swego śmiertelnego jadu kroplami, Cieknącego z wszystkich jej paszczy, Zatruwając dusze intelektualistów i polityków zachodnich, Mamionych widmem komunistycznej utopi… Swym niosącym powiew śmierci morowym oddechem, Będącym upiornego bolszewizmu widmem, Narodom Europy niosąc przestrogę, Strasznego losu ofiar rewolucji lutowej… Patriotyzm zaklęty w tysiącach szabel, W serca niezłomnych ułanów wlewał otuchę, Tysięcy ostrzy złowieszczym błyskiem, Wymierzonych w wielogłową bolszewicką Hydrę, Gdy zaświecili blaskiem tysięcy szabel, W piekielnego potwora ślepia gadzie, Waleczni polscy ułani wiedzieni niezłomności duchem, Przez niebiańskie zastępy anielskie, By w każdej z gardzieli potwora, Niechybnie wnet ością stanęła, Milionów Polaków wolnej Ojczyzny nadzieja, Latami zaborów w serc głębi rozniecona, By odrąbawszy łby jej wszystkie, Na polach tamtych pamiętnych bitew, Strącić ją na wieki w piekielne czeluście, Zapieczętowane wielkim polskiego oręża triumfem… II. Gdy bolszewizmu straszliwe upiory, Uchwyciły się swymi szponami rubieży kresowych, Przemarszami będącymi zarazem hord bolszewickich, Pozostawiając ślady łun krwawych i pożogi, Wpadały nieprzebrane bolszewickie hordy, W granice odrodzonej, umęczonej zaborami Polski, By brutalnie kręgosłup przetrącić, Tworzonemu od podstaw nowemu państwowemu organizmowi, By budząca się z snu głębokiego Polska, Łupem bolszewizmu niebawem padła, Dżumą komunizmu śmiertelnie zarażona, Gorączką pożóg do szczętu strawiona, Tak jak bezmiar swej przepotężnej mocy, Zatopiła niegdyś natura w maleńkiej bursztynu kropli, Tak w tysiącach swych szabel waleczni ułani, W te pamiętne dni sierpniowe swój patriotyzm zaklęli, Jak przed tysiącleciami krzemiennym krzesiwem, Rozniecali koczownicy kłaniający się gwiazdom ogień, Tak wieki później błyskiem swych szabel, Rozniecali ułani niezłomną zwycięstwa wolę… Przeto patriotyzm zaklęty w tysiącach szabel, Zwycięstwa w straszliwej wojnie dawał cichą nadzieję, Wyszeptywaną nocami wiatru dziejów powiewem, Do uszu ułanów śpiących kamiennym snem, By przed wschodem słońca bladym świtem, Wyruszając mężnie w kolejne swe boje, Czując przyzywający ich Wolności Zew, Cisnęli w twarz wroga swą wzgardę… Patriotyzm zaklęty w tysiącach szabel, Dla hord bolszewickich będąc katem, Na polach licznych wielodniowych bitew, Na korzyść Polski rozstrzyganych zwycięstwem, Bezbronnych cywilów zarazem był stróżem, Strzegąc ich przed gwałtem, mordem, rabunkiem, Utrudzonych ułanów ofiarnym męstwem, Poświęcających za nich swe własne życie… III. Gdy dostojne, dystyngowane damy, Padały ofiarą bolszewików żądzy, Niczym olbrzymie rodowe biblioteki, Padające ofiarą bezlitosnych ognia płomieni… Gdy artystycznie rzeźbione dębowe meble, Bezlitośnie przez bolszewików siekierami rąbane, Podzieliły los misternie zdobionych posadzek, Na których krasnoarmiejcy krzesali ogień… Gdy deptane przez bolszewickie buciory, Bogato ilustrowane oprawione w skórę księgi, Ku niebiosom niemym krzykiem o ratunek wołały, Ku duszom czcigodnych doktorów kościoła i świętych… By obłowieni z polskich majątków łupami, Prymitywni, pazerni bolszewicy, Niczym podłym samogonem swym zezwierzęceniem pijani, Karzącej ręce sprawiedliwości ujść nie zdołali… By nieprawość została ich starta, Na Rzeczypospolitej kresowych polach, W tamtych wielkich kawaleryjskich bitwach, Niczym kąkol w ogień sprawiedliwości wrzucona… Patriotyzm zaklęty w tysiącach szabel, Hord bolszewickich będąc postrachem, W tamtym strasznym dziejów momencie, Bezcennych skarbów polskiej ziemi był stróżem, By bolszewickiej pazerności nie padły łupem, W wojennej zawierusze bezlitośnie zrabowane, W głąb Związku Radzieckiego bez śladu wywiezione, Przez przyszłe pokolenia z czasem zapomniane, By w złoconych ramach zabytkowe obrazy święte, Nie zostały wydane na ognia strawę, Pozostawiając świątyń i dworów ściany ogołocone, Przygnębiającą pustką pośród ruin zionące, Dzierżona w dłoni walecznego ułana szabla, Niewzruszenie na straży ich stała, Błyskiem swym śmiertelnego odstraszając wroga, Strzegąc skarbów niejednego wielowiekowego kościoła… IV. Gdy niczym strzały z tysięcy polskich łuków, Wieki wcześniej w zagony Tatarów, Biły kule z tysięcy polskich karabinów, W nieprzebrane hordy okrutnych bolszewików, A straszliwy popłoch wśród bolszewickiej konnicy, Wzbudzały Eskadry Kościuszkowskiej podniebne Pegazy, Zrzucając niezauważone odłamkowe bomby, Na głowy bolszewików do szczętu przerażonych, Zaś polskie pociągi pancerne, Niczym w średniowieczu ciał rycerzy stalowe zbroje, Chroniły ciała odrodzonej Rzeczypospolitej, Znacząc swe bojowe szlaki niejednym zwycięstwem… Na tamtych pamiętnych polach bitew, Przechylających stopniowo zwycięstwa szalę, Na umęczonej walczącej Polski stronę, Niezłomnych ułanów nadludzkim wysiłkiem, Tamten pamiętny błysk tysięcy szabel, Odbity w tysiącach porannej rosy kropel, Strząśniętych wkrótce tysięcy koni galopem, Triumfów polskiego oręża był zwiastunem… Gdy wielkim zwycięstwem się zakończyła, Trwająca dni wiele Bitwa Warszawska, Otwierając drogę do Ojczyzny wyzwolenia, I planów Lenina ostatecznego pogrzebania, Tysięcy ułanów emocje święte, Rozniecone dnia tamtego bitewnym szałem, Na polu Bitwy pod Komarowem, Na linii czasu przez Historię zapisane, Bezprzykładnego męstwa były świadectwem, Niezatartym przez lata i dekady kolejne, Budząc inspirację kolejnych pokoleń, W siermiężnego PRL-u codzienności szarej… Których to niemym milczącym świadkiem, Były wtedy tamte ułańskie szable, Krwią bolszewików po rękojeści zbroczone, Przez walecznych ułanów dzierżone mężnie… -
Węgierskie pociski, węgierskie serca
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@sowa A magyar bor a legjobb a világon! -
Węgierskie pociski, węgierskie serca
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@sowa Stare filmy propagandowe także miały swój urok... -
Węgierskie pociski, węgierskie serca
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Opowiadanie to planuję w przyszłości włączyć do powstającego właśnie zbioru kilkudziesięciu opowiadań mojego autorstwa opatrzonych wspólnym tytułem „Gawędy starego Węgra". W zamierzeniu moim ma to być zbiór kilkudziesięciu opowiadań odnoszących się do chlubnych kart wielowiekowej polsko-węgierskiej przyjaźni, będącej fenomenem w skali całego świata. Spoiwem łączącym te wszystkie opowiadania będzie fikcyjna postać snującego je starego, siwowłosego Węgra, niemal codziennie otaczanego przez grupkę kilku polskich nastolatków, zawsze ciekawsko wsłuchujących się w opowiadane przez niego historie. Każda z jego barwnych gawęd odnosić się będzie do jakiegoś chlubnego epizodu wspólnej polsko-węgierskiej historii. Każde z zamieszczonych w moim zbiorze opowiadań będzie pochwałą patriotyzmu, heroizmu, miłości Ojczyzny, przyjaźni między narodami i gotowości do największych wyrzeczeń dla słusznej sprawy. Jednakże głównym motywem rzeczonych opowiadań (gawęd) pozostanie wielowiekowa historia polsko-węgierskiej przyjaźni... Niestety nie mogę ze swojej strony obiecać że uda mi się rzeczony zbiór kilkudziesięciu opowiadań mojego autorstwa szybko ukończyć, ani też nie mogę obiecać że uda mi się szybko znaleźć wydawcę, który zgodzi się wydać go drukiem... ------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001 -
Węgierskie pociski, węgierskie serca
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jakże straszna, jakże niebywale bolesna, była dla Polski całej nawała bolszewicka 1920 roku… Tysiące rękopisów, spisywanych przez wieki, przez najwybitniejszych, często zapomnianych polskich uczonych, padało ofiarą bezlitosnego ognia… Bogato zdobione księgi, nierzadko z okładkami z prawdziwej skóry, padały w błoto deptane przez bolszewickie buciory… A było ich, rzuconych na pastwę ognia i błota niezliczenie wiele… Bolszewikom nie zadrżała ręka przed niszczeniem opisujących wielowiekowe dzieje zacnych rodów unikatowych rękopisów kronik, spisywanych często przez nestorów tychże rodów… Kolekcjonowane często przez wiele wieków, olbrzymie rodowe biblioteki, bolszewicy bez wahania oddawali na pastwę ognia… Żeby to jeszcze miejscem kaźni tychże ksiąg, były bogato zdobione dworskie kominki… Ale gdzie tam.. Pomimo, że obok stały przepiękne, bogato zdobione kominki, rosyjscy żołnierze rozpalali wielkie ogniska na dworskich podłogach, po uprzednim wybiciu dziur w sufitach, ażeby miał gdzie uchodzić dym z palonych bezcennych książek… Bogato zdobione wazony rozpryskiwały się pod ciosami bolszewickich szabel… Wszelakie portrety ścienne, łamały się pod ciosami bolszewickich pięści… A jednak w tym miejscu, śmiem postawić tezę, że w tych niewyobrażalnie strasznych latach, Polska więcej od losu otrzymała, aniżeli straciła! Więcej nie w sensie materialnym, lecz więcej w sensie… W sensie, który zrozumiemy gdy wsłuchamy się w szept Historii, gdy wsłuchamy się, co szepce ona o wyjątkowości polskiego narodu i polskiej ziemi… Miejsce bezpowrotnie utraconych bezcennych ksiąg, zajęły tysiące absolutnie wyjątkowych wspomnień, spisanych przez młodocianych ochotników, broniących Polski w wojnie polsko-bolszewickiej… Miejsce koni rekwirowanych przez bolszewików w rozmaitych polskich majątkach, zajęły podniebne Pegazy z Eskadry Kościuszkowskiej! W miejsce pięknych koni rasy polskiej, zabieranych przez rosyjskich żołnierzy na niebie pojawiały się przepiękne śmiercionośne Pegazy (misternie zaprojektowane dwupłatowce) pilotowane przez amerykańskich i polskich lotników, które siały straszliwy popłoch wśród bolszewickiej konnicy… Najwspanialszym jednak darem, jaki Polska otrzymała od losu w tamtych pamiętnych latach, był przepiękny, ratujący polską niepodległość, cudowny wręcz, węgierski pociąg z amunicją, który dotarł na stację kolejową w Skierniewicach 12 sierpnia 1920 roku… Liczący 80 bezcennych wagonów! Zawierający 22 miliony pocisków, w ciągu dwóch następnych dni rozdzielonych pomiędzy wspaniałych polskich żołnierzy! Śmiało wysunąć można hipotezę, że węgierskie pociągi z amunicją, które Polska otrzymała w decydującym momencie wojny polsko-bolszewickiej, to najwspanialszy prezent, jaki Polska otrzymała w całej swojej ponad tysiącletniej historii! Ja jednak w tym miejscu chciałbym postawić tezę, że w tym straszliwym czasie, Polska otrzymała od Węgier dar nieporównanie cenniejszy, aniżeli miliony węgierskich pocisków… Darem tym były oddane sprawie serca tysięcy węgierskich ochotników, walczących za Polskę w wojnie polsko-bolszewickiej! Tysiące młodych, wspaniałych Węgrów poległo w wojnach polskich w latach 1919-1921! Kilkuset Węgrów walczyło za Polskę w Bitwie Warszawskiej 1920 roku! Myśl tę, która kiedyś sama zrodziła się w mojej głowie, napełniając mnie przedziwnym uczuciem, znanym zapewne licznym badaczom, czy choćby pasjonatom historii, chciałbym czasami wykrzyczeć na całe gardło… Serca walczących za Polskę węgierskich ochotników były dla Polski cenniejszym darem od milionów węgierskich pocisków!!! Pamięci tychże węgierskich ochotników, przelewających za Polskę swą krew w roku 1920 poświęcone będzie to opowiadanie… Czym jest nasz dzisiejszy patriotyzm, w porównaniu z dawnym patriotyzmem naszych dziadów i pradziadów? Tamten niewątpliwie był niedościgłym wzorem… Obecnie nie przywiązujemy do patriotyzmu już tak wielkiego oddania, poświęcenia, gotowości do największych wyrzeczeń. Dawnemi czasy Polak dla Polski się rodził, Polsce oddawał każdy swój oddech, dla Polski umierał… Toteż patriotyzm dla dziadów naszych równie był ważny co Wiara w Boga. Kiedyś, kiedyś patriotyzm nie wyrażał się w potoku słów, próżnej gadaninie, lecz w wielkich czynach, o których przez lata zaświadczały blizny weteranów wojennych. Nasi dziadowie i pradziadowie w imię patriotyzmu zdolni byli do czynów tak wielkich, jakich nawet nie byli sobie w stanie wyobrazić ludzie z najodleglejszych zakątków świata! Historia ta opowie jednak o arcywielkim oddaniu Polsce nie rodowitego Polaka, lecz… rodowitego Węgra. St. szer. Istvan Prazsenka, wyjątkowo waleczny węgierski żołnierz, pełen wszelakich przymiotów ducha, który szedł bez zawahania w każdy bój, a kulom nigdy się nie kłaniał, w pamiętnym roku 1920 zgłosił się na ochotnika do polskiej armii. W rodzinie jego był bowiem obecny ustny przekaz, iż pradziadek jego Andras Prazsenka był żołnierzem Armii Siedmiogrodzkiej generała Józefa Bema. Jako że historia Polski zawsze go niezmiernie interesowała, a chęć dorównania swoim przodkom była niemalże jego obsesją, postanowił bezzwłocznie złożyć stosowne podanie. Obydwa te zacne narody, zarówno polski, jak i węgierski, budziły wówczas w Europie spore zainteresowanie, sekretami swych długich historii narodowych. Interesującym był fakt, iż obydwa te narody, pobite przez swych wrogów, na długie lata utraciwszy swą niepodległość nigdy złemu losowi się nie poddały… Gdy wszystkie formalności zostały dopełnione, nasz młody bohater wstąpił w szeregi polskiego wojska. Stąd droga do wysłania na front walki z bolszewikami, była już bardzo krótka… Krzątanina licznych polskich żołnierzy około umocnień okopu, zarówno oficerów jak i prostych szeregowych, zawał taczanek z karabinami maszynowymi, śpieszne, acz niezwykle staranne wytyczanie pozycji artylerii bojowej, doglądanie przez oficerów najdrobniejszych mankamentów umocnień, robiły na młodym Węgrze ogromne wrażenie. Nowe oddziały dochodziły w zwartym szyku, by wzmocnić stanowiska ogniowe załogi okopu, nie pozwalając ani na chwilę zagasnąć nadziei tlącej się w sercach tych, którzy przebywali na pozycjach już od kilku dni. Był blady świt gorącego lata, klejące się z niewyspania oczy polskich żołnierzy lekko owiewał poranny wietrzyk. Słońce z racji bardzo wczesnej pory nie zagościło jeszcze na niebie. Wkrótce jednak nad Polską miało wzejść słońce wielkiej Chwały… Z niewyspania dreszcze przeszywały ciała tych młodych chłopaków, ratowali się więc czarną kawą z blaszanych żołnierskich kubków. Nie kleiły się słowa ich porannych rozmów, a to zarówno z niewyspania, jak i z wielkiego zmęczenia. W każdym słowie, w powietrzu czuć było powiew wielkiej wojny… Wielkie napięcie powodowane trwożnym wyczekiwaniem udzielało się wszystkim żołnierzom w okopie, począwszy od kucharza kuchni polowej, a skończywszy na dowódcy batalionu piechoty. Prosty żołnierski posiłek i kubek mocnej czarnej kawy musiały dać tym młodym chłopakom siłę, na cały dzień ciężkich zmagań z wojennymi przeciwnościami losu. Dowódca batalionu piechoty obsadzającej cały ów okop, był to młody, wysoki, niebieskooki blondyn, który swoim opanowaniem i chłodnym oglądem sytuacji, starał się dawać przykład swoim żołnierzom. Obserwując przez lornetkę całe przedpole okopu, rozluźnił kołnierzyk swego munduru. Z twarzy jego, nie można było jednak rozeznać żadnych emocji. Za plecami jego stał posłaniec ze sztabu dywizji. Wyraz twarzy miał wyczekujący, pomimo iż zwykli żołnierze nieraz zagadywali go pytaniami, on z żadnym z nich nie wchodził w dyskusje. – Czy są jakiekolwiek wieści o nacierających bolszewikach? – zagadnął go stojący obok niego młody sierżant. – Przestańcie krakać sierżancie! Jeszcze się dosyć nacieszycie ich towarzystwem! – Ofuknął go dowódca batalionu piechoty. – Gdyby zbliżali się do naszych pozycji, poznalibyście to po wielkich słupach dymu z palonych dworów, tlących się w oddali – Włączył się do rozmowy ów posłaniec ze sztabu dywizji. – A wielu ich na nas spadnie? – zapytał znów trwożnie sierżant. – Więcej niż mrówek z rozgrzebanego kopca! Paskudnych, czerwonych, jadowitych mrówek… – Odpowiedział przeciągle spokojnym głosem dowódca. – Pod opieką Częstochowskiej Pani naród nasz nie ma się czego lękać! – Zawołał donośnym głosem przysłuchujący się całej rozmowie ksiądz Stefan, kapelan wojskowy. Po krótkiej rozmowie w cztery oczy z dowódcą, młody posłaniec ze sztabu dywizji odszedł śpiesznym krokiem. Dowódca zaś posłał na zwiady do najbliższych okolic kilku ułanów, z przydzielonej mu pod rozkazy kompanii kawalerii. Plotka o nacierających bolszewikach lotem błyskawicy rozeszła się po całym okopie. Lotem błyskawicy powtarzali ją wszyscy, począwszy od obsługi kuchni polowej, a skończywszy na trzymającej się zawsze razem grupie węgierskich ochotników w polskich mundurach. Bohater nasz Istvan Prazsenka, właśnie przetarł twarz ze zmęczenia… Wówczas niejednego młodego Węgra, który siedząc w okopach mierzył w bezkresną dal ze swojego karabinu, dopadała nagła, a wielka nieopisanie tęsknota za swoją Ojczyzną… Za żyznymi węgierskimi równinami, obfitującymi w wielkie naturalne bogactwa… Za niebiańskimi wręcz smakami węgierskiej kuchni… Za złocistym kolorem i cudownym smakiem węgierskiego lecza… Aromatycznych paprykarzy, pikantnych gulaszy, wybornych smażonych mięs, delikatnej pieczonej jagnięciny… Za przepięknym Budapesztem, będącym już wtedy jednym z najpiękniejszych europejskich miast… Wielka tęsknota za Ojczyzną, rozczulająca najtwardsze węgierskie serca, spadała na tych młodych węgierskich mężczyzn, niczym jastrząb na bezbronne, pocieszne pisklęta… – Boję się tych bestii w ludzkich skórach – Zagadnął Istvana jeden z jego węgierskich kolegów, starszy szeregowy Viktor Prileszky. – Te diabły wcielone zdolne są do najgorszych, niewyobrażalnych wręcz okrucieństw. – Pierwszego napotkanego najchętniej zadusiłbym gołymi rękami! – Odkrzyknął dziarsko Istvan. Wszyscy pozostali spojrzeli po sobie pytającym wzrokiem. – Broniąc przed bolszewicką nawałą Polski, bronimy zarazem Węgier! – Ciągnął dalej swój wywód Istvan podniesionym głosem. – Dziś Polska, jutro Czechosłowacja, pojutrze Węgry, a co potem to nawet strach pomyśleć! Te diabły zamierzyły opanować całą Europę! Niedoczekanie! Duch Świętego Stefana Węgierskiego stanie bolszewickiej czerwonej Hydrze na drodze! Święty Stefan Węgierski ma nas w swej opiece i nie pozwoli, aby nam się stała krzywda! – Niech żyje nasz bohater! – Zawołali radośnie koledzy Istvana poklepując go przyjaźnie po ramionach. Wtem nagle z oddali dał się słyszeć przeraźliwy krzyk, powtarzany następnie niczym echo: – Bolszewicy!!! Nagły popłoch i rumor zapanował w całym okopie. – Wszyscy na pozycje!!! – Zawołał na całe gardło dowódca. – Do boju bracia Węgrzy… – Wycedził Istvan przez zaciśnięte zęby do swych kompanów. Pośpiesznie zajęto pozycje przy działach i ciężkich karabinach maszynowych. Żołnierze oparli się o swe karabiny jednostrzałowe i utkwili oczy w ich celownikach. Tymczasem istna szarańcza bolszewików na koniach, wraz z wielkimi tumanami kurzu, wydobywającymi się spod końskich kopyt, przybliżała się stopniowo na szerokie przedpole okopu. Pędzili oni przed sobą polskich ułanów wysłanych uprzednio na zwiady. Ci z całych sił popędzali swe konie, byleby tylko za wszelką cenę uniknąć bolszewickiej kuli. Tymczasem niezliczona chmara bolszewików na koniach, podchodziła stopniowo w zasięg polskich CKM-ów. Niektórzy bolszewiccy kawalerzyści rzucali groźne spojrzenia w kierunku polskiego okopu, inni wymachiwali groźnie swoimi szablami. – CKM! Długa seria!!! – Zakrzyknął na całe gardło dowódca sił broniących okopu. Długie serie z kilku polskich CKM-ów przeszły długimi liniami po nogach kilkudziesięciu koni, zwalając zarazem nagle kilkudziesięciu bolszewickich jeźdźców na ziemię. Niemal wszyscy poskręcali swe karki. Te kilkadziesiąt ściętych z nóg koni, spowolniło resztę nacierających, powodując zakotłowanie się całego natarcia i wzbicie w niebo potężnych tumanów kurzu. Na czoło natarcia wysunął się nagle jakiś bolszewicki komisarz polityczny, z wielką czerwoną gwiazdą na czapce, krzycząc na całe gardło wniebogłosy. Z daleka widać było, że zachęca swych komunistycznych towarzyszy do kontynuowania natarcia. Polscy żołnierze zamarli w bezruchu na swych pozycjach strzeleckich, oczekując co stanie się dalej… Nagle z okopu, wprost przed bolszewickie kule, wybiega jakiś nieznany żołnierz, a nie kłaniając się kulom biegnie wprost na chmarę bolszewików. Przebiegłszy szybko ponad pięćdziesiąt metrów, jak gdyby nigdy nic uklęka, przyjmuje pozycję strzelecką, przykłada karabin do twarzy, składa się do strzału i dłuższą chwilę, która zdawała się trwać wieczność całą, mierzy w dal ze swego karabinu. Osłupiali ze zdumienia wszyscy polscy żołnierze z okopu, wlepili w niego swe wielkie ze zdziwienia oczy. Nagle ów szalony żołnierz oddał cichy, ledwo słyszalny strzał. Widoczny z oddali bolszewicki komisarz, który zdążył ad hoc objąć dowodzenie całym natarciem, padł nagle w jednej chwili na ziemię, pod nogi swego konia. Dowódca załogi okopu, w pierwszej chwili równie osłupiały co reszta żołnierzy, dostrzegając jednak z daleka śmierć bolszewickiego komisarza, w mig ogarnął myśli i zawołał donośnym głosem: – Osłaniać go krótkimi seriami z CKM-ów! Za plecami szalenie odważnego polskiego żołnierza, zagrzechotały nagle polskie ciężkie karabiny maszynowe, którym wnet zawtórowały setkami zwykłe jednostrzałowe Mannlichery M1890, a zza jego sylwetki wyleciały tysiące polskich kul. Gdyby zatrzymać czas, widok pojedynczego żołnierza, zza którego pleców wylatują tysiące kul, stanowiłby wręcz niesamowity, przepiękny obraz… Ten jednak, nie namyślając się długo, pochylił się w powrotnym biegu i za chwilę na powrót wskoczył do wnętrza okopu. Skotłowani tymczasem w swym natarciu bolszewiccy jeźdźcy jęli stopniowo oddawać pola i bardzo chaotycznie, a przez to powoli zawracać. Gdy pozostały już po nich tylko tumany kłębiącego się kurzu, nieposiadający się z emocji dowódca okopu, wybrał się śpiesznym krokiem na poszukiwania owego szalonego żołnierza. Gdy w końcu stanął przed nim, otworzył oczy szeroko ze zdumienia, zdziwiony nawet jeszcze bardziej, niż uprzednio. Tym szalenie odważnym żołnierzem okazał się być młody węgierski ochotnik Istvan Prazsenka. Miotany wielkimi emocjami, w których prym naprzemiennie wiodły oburzenie, podziw, wściekłość i szacunek, dowódca nie wiedział zrazu co powiedzieć. Nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego słowa, objął oburącz młodego Węgra za ramiona i przybierając groźny, ale zarazem uśmiechnięty wyraz twarzy, potrząsnął nim tylko po przyjacielsku. Z całego okopu, jaki długi i szeroki, dały się słyszeć okrzyki na cześć bohaterskiego żołnierza. Wszyscy żołnierze, zarówno polscy poborowi, jak i węgierscy ochotnicy, poczęli podchodzić do niego, ściskając go i gratulując mu serdecznie. – Polak, Węgier dwa bratanki! – Krzyczeli z uśmiechem poklepując go przyjacielsko po plecach. – Lengyel, magyar – két jó barát … Odpowiadał za każdym razem zdezorientowany młody Węgier. Z oczu zaś jego, spowodowane nagłymi a wielkimi emocjami tego jednego dnia, jęły ukradkiem spływać na ubitą ziemię okopu, płynące z głębi węgierskiego serca łzy… Zaś następnego dnia, gdy bolszewicy powtórzyli swe natarcie, nie mieli już przeciwko sobie wystraszonych chłopców, lecz świadomie dążących do bohaterstwa żołnierzy, którzy dla bohaterskich czynów gotowi byli narażać swe życie, śmiało patrzących śmierci w oczy, a nie zważających na bolszewickie kule. Owego zaś okopu nigdy nie udało się bolszewikom zdobyć, aż w końcu zmuszeni ogólną sytuacją na froncie do odwrotu, raz na zawsze opuścili jego okolice. Istvan Prazsenka zaś do swego szaleńczo-bohaterskiego czynu dołączył wkrótce kolejne, równie śmiałe i zuchwałe, przez co jak dziesiątki innych Węgrów, został przedstawiony do odznaczenia najwyższym polskim odznaczeniem wojskowym, orderem Virtuti Militari. A kiedy zakończyła się wojna polsko-bolszewicka, nastąpił wreszcie, jego długo wyczekiwany powrót do ukochanej węgierskiej Ojczyzny… P. S. Choć st. szer. Istvan Prazsenka jest postacią fikcyjną, chciałem przez jej stworzenie oddać hołd tym wszystkim węgierskim ochotnikom, którzy owego pamiętnego 1920 roku przelewali za Polskę swoją krew. Zarówno tysiącom Węgrów, którzy polegli w wojnach polskich w latach 1919-1921, jak i tym kilkuset Węgrom, którzy walczyli w Bitwie Warszawskiej 1920 roku… KONIEC -
Godzina W. Hołd dla Powstańców.*
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Rolek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Rolek CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM! Przejmujący wiersz... -
Pieśń sierpniowych powstańców (ku pamięci...)
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Father Punguenty CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM! Zadziorny ciekawy wiersz... -
Powstanie w naszej kamienicy
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Rafael Marius utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Rafael Marius CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM! Przejmujący wiersz... ,,Na Matki Zielnej po swoje przyszli brama skrzypnęła po raz ostatni RONA zbierała na złoty bilet w płomieniach cichły wariatki krzyki". Pod względem liczby popełnianych okrucieństw cała ta Grupa Wagnera bardzo przypomina kolaboracyjną rosyjską SS „RONA” z lat II Wojny Światowej...Wypisz wymaluj SS „RONA”... https://pl.wikipedia.org/wiki/Rosyjska_Wyzwoleńcza_Armia_Ludowa Ale skoro duże oddziały SS „RONA” polscy partyzanci potrafili brawurowo rozbijać to z Grupą Wagnera polskie jednostki specjalne też dałyby sobie radę... https://pl.wikipedia.org/wiki/Wypad_na_Truskaw -
Wybuchały powstańcze Filipinki...
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Rafael Marius Pozdrawiam z mojej ukochanej Małopolski! https://poezja.org/forum/utwor... -
Wybuchały powstańcze Filipinki...
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Tak bardzo marzy mi się pełnometrażowy film fabularny o bitwie o lotnisko Bielańskie w pierwszych dniach powstania warszawskiego!!! Taka megaprodukcja z widowiskowymi scenami batalistycznymi! Niestety batalistyka w polskich filmach wojennych kuleje. Ale wzorem mogło by być jugosłowiańskie kino partyzanckie (szczególnie Film ,,Diverzanti”) i czechosłowacki serial ,,Povstalecká história” (4 ostatnie odcinki ). I zdecydowanie taki film powinien trwać około trzech godzin! Mjr Adolf Pilch ps. „Góra”, „Dolina” powinien pośmiertnie zostać odznaczonym Orderem Orła Białego!!! -
Wybuchały powstańcze Filipinki...
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wybuchały powstańcze Filipinki, Z chwilą wybicia rozpoczęcia powstania godziny, Na ulicach niemal całej okupowanej Warszawy, Spod władzy okupanta stopniowo wyzwalanych, Towarzysząc swymi licznymi eksplozjami, Powstańczym szturmom na niemieckie bunkry, Rozbudzając panikę ich załóg zdezorientowanych, Zmuszając zaskoczonych do panicznej obrony… Wybuchały powstańcze Filipinki, Pozostawiając zmieszane z powietrzem szedytu opary, Przeszywane wkrótce z Błyskawic seriami, Niczym skrzącymi piorunami burzowe chmury, Gdy przerzedzające się z wolna powietrze, Z oparami szedytu bezradnie zmieszane, Odsłaniało pamiętne widoki straszliwe… Ciała niemieckich żołnierzy do szczętu pokiereszowane… Wybuchały powstańcze Filipinki, Młodym powstańcom dodając otuchy, Tamtych pamiętnych dni sierpniowych, Trudem, cierpieniem i łzami naznaczonych, Niekiedy swymi głośnymi wybuchami, Wieńcząc sukcesem brawurowe szturmy, Niekiedy tylko osłaniając odwroty, Z powstańczych barykad przez Niemców zdobywanych… Wybuchały powstańcze Filipinki, Rażąc Niemców kryjących się za murami, Siłą swych głośnych eksplozji, Wytrącając Mausery z rąk ich poranionych, Zmuszając rannych do panicznego odwrotu, Mimo przeszywającego całe ciało bólu, Mimo wciąż trwającego wrogiego ostrzału, Kładącego trupem nieświadomych na warszawskim bruku… Wybuchały powstańcze Filipinki, Raniąc dotkliwie dirlewangerowców przeklętych, Dobijanych celnymi z ViS-ów strzałami, Przez strzelców wyborowych z znacznych odległości, By na ulicach powstańczej Warszawy, Zapłacili za zbrodnie popełnione na Białorusi, I morze przelanej białoruskich cywilów krwi, W bezwzględnej eksterminacji tamtejszej ludności… Wybuchały powstańcze Filipinki, W cieniu wielkiego gmachu PAST-y, W toczonych o niego bojach ciężkich, Kosztujących obie strony wielu zabitych i rannych, I w nieudanych natarciach na Dworzec Gdański, Ślad swój także odcisnęły, Pozostawionymi po wybuchach w ziemi wyrwami, Zroszonymi kroplami przelanej powstańczej krwi… Wybuchały powstańcze Filipinki, Pod niemieckich czołgów gąsienicami, Zatrzymując je skutecznie przed powstańczymi barykadami, Niekiedy wcześniej zmieniając ich natarcia kierunki, Bowiem ponoć kilku Filipinek wiązka, Potrafiła pancerz lekkiego czołgu rozłupać, Jak uderzenie dziobu polnego gawrona, Rozłupuje twardą skorupę orzecha… Wybuchały powstańcze Filipinki, Jeszcze i w heroicznego powstania dniach ostatnich, Nie pozwalając zgasnąć nadziei, Roznieconej niegdyś w sercach patriotycznej młodzieży, By w tamte sierpniowe dni rozniecona, Przetrwała przez przyszłe pokolenia, W narodu naszego przyszłych losu kolejach, Przyczyniając się do komunizmu obalenia… -
Pobojowisko pod Grunwaldem A.D. 1410
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@sowa Tutaj akurat zapewne nie ma, ale na innych portalach z poezją i owszem... -
Pobojowisko pod Grunwaldem A.D. 1410
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Sylwester_LasotaNajserdeczniej Dziękuję... Ograniczyłem się wyłącznie do nocnej zwierzyny i ptactwa by dać czytelnikowi do zrozumienia iż były one wyrazem/symbolem Bożej kary jaka spadła na zakon krzyżacki... Siły przyrody jako narzędzie Bożej kary... Niemiecki hitleryzm był dla Polski równie wielkim zagrożeniem co sowiecki stalinizm... W temacie Bitwy pod Grunwaldem polecam także szczególnej uwadze mój długi wiersz zatytułowany ,,Srebrzysty księżyc i lśniąca zbroja" @sowa Po prostu zauważyłem że większość blogerów zamieszcza pod swoimi wpisami taki właśnie komunikat, więc... Dlaczego ja nie miałbym? Innym wolno a mnie nie? Oczywiście nikomu się nie narzucam! -
Pobojowisko pod Grunwaldem A.D. 1410
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Corleone 11 Oczywiście miało być ,,wyzierających przeraźliwie". Dzięki że zwróciłeś uwagę na ten błąd! Ogromnie szanuję twórczość Jacka Kaczmarskiego i z pewnością jeszcze nie raz się Jego tekstami zainspiruję... W temacie Bitwy pod Grunwaldem polecam także szczególnej uwadze mój długi wiersz zatytułowany ,,Srebrzysty księżyc i lśniąca zbroja" -
Pobojowisko pod Grunwaldem A.D. 1410
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Kiedy przyjemnym letnim wieczorem, Pośród rozległych pól Grunwaldu staniesz samotnie, Wsłuchując się w okoliczną ciszę, Zatapiając w niezliczone średniowiecza tajemnice, Gdy znad Grunwaldu pól rozległych, Niosący się cicho szept historii, Dotykając strun twej wrażliwości, Przemówi zarazem do głębi twej duszy, Odmaluj wówczas w swej wyobraźni, Tamtego pobojowiska obraz straszliwy, Nigdy nie opisany przez kronik karty, Przez mroki średniowiecza wiernie strzeżony, Odmaluj natchnionej wyobraźni pędzlem, Obrazy tamte widmowe, upiorne, Przez widma przeszłości na linii czasu zaklęte, Sieciami domysłów z głębin dziejowych mroków wyławiane... Tamto średniowieczne wielkiej bitwy pole, Trupami niegdyś całe usłane, Które wraz z płynącym nieśpiesznie dziejów biegiem, Triumfu polskiego rycerstwa pozostało milczącym świadkiem… Zalegające tysiącami stosy trupów, Z rozgromionych w boju krzyżackich hufców, Tym straszniejsze w tajemniczym księżyca blasku, Esencją były grozy tamtego ponurego obrazu, Obrazu tamtego straszliwego pobojowiska, Pełnego poległych rycerzy niezliczonych ciał, Niekiedy rozpłatanych ciosem bezlitosnego topora, Niekiedy przeszytych ostrzem lśniącego miecza… Gdy rozbite rycerskie przyłbice, Zalegające w rozległych pól błocie, Skrywały nieporadnie głów rany straszliwe, Żelaznymi korbaczami z wielką siłą zadane, By krzyżackich rycerzy wrogich, Z rączych rumaków bezlitośnie strącić, Z łoskotem żelaznych zbroi na ziemię zwalić, W śmiertelnym boju życia pozbawić… Gdy rozpłatane toporami krzyżackie zbroje, Martwych rycerzy kryły ciał wiele, I ran śmiertelnych wyzierających przeraźliwie, Z wyłomów w lśniących napierśnikach poczynionych orężem, Gdy krzyżackich giermków smukłe szyje, Tatarskimi strzałami bezlitośnie przeszyte, Straszliwym wówczas były widokiem, Przeszywającym całe ciało zimnym dreszczem, Lśniące pokruszone miecze, W bitewnym szale wrażone w ziemię, Zaklęły w sobie tamtej wielkiej bitwy emocje, Stercząc z ziemi w bitewnym szale połamane… Żelazna rycerska rękawica, Symbolem będąca rzuconego wyzwania, Wczoraj przed oblicze polskiego króla ciśnięta, Dziś końskimi kopytami w ziemię wdeptana, Gdy z zmiażdżonej dłoni się zsunęła, Odsłoniła palce doszczętnie połamane, By zakrzepłej krwi zapachem, Przyciągnąć po zmroku nocną zwierzynę… Gdy z nadchodzącym w dniu tamtej bitwy wieczorem, Pociemniało niebo nad grunwaldzkim polem, Zwiastując nadciągającą burzę, Szarzyzną nieba i cichym grzmotem, Stalowe burzowe chmury, Odbiwszy się w lśniących zbrojach rycerskich, Zachłannie cały blask ich skradły, By z nikim się nim nie podzielić, A przeszywające z wolna zachmurzone niebo pioruny, Oddały hołd rycerzom poległym, Otwierając ich duszom niepojęte zaświaty, Niczym ozdobne klucze drzwi gotyckiej katedry… Cichy trzepot skrzydeł nietoperzy, Heroldem był nadchodzącej nocy, Mającej wnet otulić swymi mrokami, Rozległe pola i leśne ostępy, A gdy tajemnicza noc średniowiecza, Zasnuła swym mrokiem Grunwaldu pola, Kryjąc straszliwe obrazy pobojowiska, I wygasłe wspomnienia rycerskiego męstwa, Księżyca blask tajemniczy, Zatopiony w głębi wilczych źrenic, Na nocne łowy je prowadził, Ku wielkiemu pobojowisku na polach rozległych, Przeto liczne szarych wilków watahy, Pod mroku zasłoną z rozległych borów wychynęły, Zdążając na swe nocne łowy, Ku niezliczonym zwłokom rycerzy poległych… Stada niezliczonych kruków, Wysypały się z nocnego mroku, Niczym z ust próżnych monarchów, Tysiące zbędnych niepotrzebnych słów, By swym niezliczonym stadem, Opaść na tamto pobojowisko trupami zasnute, Rozpoczynając nocą krwiożerczy swój żer, Rozczłonkowując ciała siniakami pokryte… Gdy okryci białymi jak mleko płaszczami, Niczym na łożach śmierci pośmiertnymi całunami, Leżeli tysiącami pośród pól rozległych, Pobici w wielkiej bitwie rycerze martwi, Okoliczne dzikie psy, Ciągnęły zewsząd watahami ku polom grunwaldzkim, Czując instynktownie morze przelanej krwi, Zastygłej skrzepami na płaszczach rycerskich… W blasku księżyca wygłodniałe, krwiożercze wilki, Nabliżając swe ociekające śliną pyski, Do rycerzy zakonu trupich twarzy, Zasnutych bielmem śmierci, Zastygłe w bezruchu obwąchując zwłoki, Przeciągle wilki do księżyca wyły, Jakby chciały mu oznajmić, O zasnutym morzem trupów krajobrazie strasznym… Gdy martwych rycerzy nadgarstki, Nadgryzały po nocach wygłodniałe wilki, By ostrymi zębami ścięgna ich przegryźć, A z otwartych żył dobyć językami posoki, Niczym krople deszczu o dachy blaszane, Uderzały krucze dzioby o krzyżackie zbroje, Budzącym grozę metalicznym stukotem, Niosącym się nocą po całej równinie. Gdy oszalałe kruki wściekle atakowały, Krzyżackie zbroje swymi czarnymi dziobami, Przy jasnej księżyca pełni, Przy dalekim blasku nielicznych pochodni, By ostrymi niczym brzytwy dziobami, Zastygłe w bezruchu oczy wydobyć, Z martwych rycerzy oczodołów głębi, Strzeżonych zasłonami żelaznych przyłbic, Jeszcze o świcie tak dumni i butni, Po zmroku wobec dzikiego ptactwa bezbronni, Leżeli bez władzy w członkach trupiobladzi Krzyżacy, Bielmem śmierci wszyscy zasnuci, Pośród Grunwaldu pól rozległych, Leżeli nieruchomi, bezbronni, martwi, Czekając już tylko pogrzebu posługi, Usypania z polskiej ziemi choć niewielkich mogił… Gdy wsłuchamy się w szept przeszłości, Niosący się cichutko z wieków minionych, Znad Grunwaldu pól rozległych, Tamtej pamiętnej bitwy będących niegdyś świadkami, Z miejsca gdzie krzyżackie chorągwie, Starte w pył zostały ku przestrodze, Nieść się mającej przez wieki kolejne, Świadectwem pozostając dla przyszłych pokoleń, Z tej jednej z największych bitew średniowiecza, Płynie dla ludzkości nieśmiertelna nauka, By nie lekceważyć potęgi polskiego oręża, By z umiłowaniem wolności Słowian nie igrać, Iż połączone siły polskie, litewskie, ruskie, Zawsze w pył zetrą krzyżacką pychę, Niezależnie w które bieg dziejów pchnie nas stulecie, Niezależnie jakie rzuci nam wyzwanie, Nie straszne nam krzyżackie knowania i zakusy, Gdy w duszy narodów płonie żar niezłomny, Przez Grunwaldzką Wiktorię niegdyś rozniecony, W dumnym spojrzeniu króla Władysława Jagiełły zaklęty, Gdy z barwnych obrazów i wypłowiałych rycin, Spogląda bacznie na nas współczesnych, Byśmy przenigdy się nie poddawali, Nakazuje nam milcząco swym spojrzeniem wymownym… Nie straszne nam europejskich elit plany, Gdy patrzą na nas z wieków minionych, Dumnych i walecznych polskich rycerzy duchy, Krzyżackie zagony niegdyś w polu gromiących, I duchy tamtych bitnych Żmudzinów, Wciąż strzegą naszych spokojnych snów, W obliczu światowych wojen i konfliktów, Perfidnych zakulisowych manipulacji i dezinformacji aktów, I z kart średniowiecznych polskich kronik, Płyną dla nas słowa otuchy, Spisane piórem światłych kronikarzy, W odległego średniowiecza czasach zamierzchłych, Iż ta sama krzyżacka zawierucha, Kolejnym pokoleniom przez wieki straszna, Została wtedy bezlitośnie starta, Na Grunwaldu rozległych polach, By nikomu nie była już straszna, Mimo upływu kolejnych setek lat, By przestrogą z minionych wieków jedynie pozostała, Na średniowiecznych kronik kartach… - Wiersz zainspirowany utworem ,,Pobojowisko" autorstwa Jacka Kaczmarskiego. --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001 -
Jakże pisać o Wołyniu…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@duszka Najserdeczniej Dziękuję... Polecam także szczególnej uwadze mój długi wiersz zatytułowany ,,Łzy Samona" Polecam także łaskawej uwadze moje teksty zatytułowane: „Bezsennej lutowej nocy nad latopisem Nestora”, ,, Płoną cerkwie na Ukrainie" i ,, Pamięci ofiar eksplozji w Przewodowie w dniu 15.11.2022." Pozdrawiam! -
Zapragnąłem chłodnym wieczorem letnim, O dalekim Wołyniu choćby parę zdań skreślić, By oddać hołd tamtym czasom minionym, Pociągnięciami pióra zrazu nieśmiałymi... I o tamtej dalekiej kresowej ziemi, Utkanej przez lata bezcennymi wspomnieniami, Wielopokoleniowych polskich rodzin, Napisać poruszający wyobraźnię tekst rzewny... Lecz jakże pisać o Wołyniu… Bez przeszywającego nocne niebo krzyku! Niosącego skarg tysiące przed oblicza Aniołów, Milczących obserwatorów biegu ludzkości dziejów, Niekiedy smutnych i posępnych, Widząc niezliczone zbrojne konflikty, Niekiedy do głębi swego istnienia poruszonych, Straszliwymi rozmiarami czystek etnicznych… Zamierzyłem tamte kresowe obrazy, Odmalować nieśmiało piórem poety, W pożółkłe karty źródeł drukowanych, Zanurzając sieci poetyckiej wyobraźni, By tamtej kresowej międzyludzkiej serdeczności, Oddać swymi słowami uniżone pokłony, Zadumawszy się pośród refleksji wieczornych, Nad czasu upływem bezlitosnym… Lecz jakże pisać o Wołyniu… Bez przygniatającego duszę niewysłowionego smutku! Cięższego od tysięcy nieociosanych głazów, Rzuconych na szalę historycznych osądów, Symbolizujących tamte straszliwe winy, Wobec bezbronnych istnień ludzkich, Tak podobnych do biblijnych kamieni młyńskich, U szyi zakłamujących historię niewidzialną ręką podwieszonych… I pragnąłem wciąż o dalekim Wołyniu, Pisać tysiące poruszających słów, Zapisując nimi strony kolejnych zeszytów, Czekających na przedwojennym drewnianym stoliku, By wieczornego wiatru powiew, Przeniósł w tamte czasy mą wyobraźnię, Bym z każdym jednym pióra pociągnięciem, Zatapiał się w tamte dziesięciolecia minione… Lecz jakże pisać o Wołyniu… Bez tysięcy gorzkich więznących w gardle słów, O bestialstwie tamtych barbarzyńskich czynów, Niemożliwych do zobrazowania czernią atramentu, O tamtych bezbronnych ofiar bólu, Nie do opisania przez setki wspomnień tomów, Bolesnych w okolicy serca ukłuć, Na samo wspomnienie tamtego koszmaru… - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy ludobójstwa na Wołyniu.
-
Tamten płacz dzieci Wołynia…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@opal Najserdeczniej Dziękuję... Polecam także szczególnej uwadze mój długi wiersz zatytułowany ,,Łzy Samona" -
Tamten płacz dzieci Wołynia…
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I. Tamten płacz dzieci Wołynia, Niesie się wciąż nocami przy pełniach księżyca, Usiłując wciąż poruszyć rządzących sumienia, Będąc niesłyszalną przestrogą z ubiegłego stulecia… Gdy powieje wiatr przeszłości, Z bliskim sercom Polaków kresów dalekich, Niesie wraz z sobą powiew przestrogi, Szepcząc o niegdysiejszych czasach mrocznych… Znad naszych ukochanych kresów wschodnich, Niosą się dla nas nieśmiertelne nauki, By przenigdy nie ulegać żądzy nikczemności, Nigdy swej duszy nie zatapiać w nienawiści… Znad dalekich stepów Ukrainy, Niesie się nocami płacz polskich dzieci, Ofiar tamtych zbrodni straszliwych, W przepełnionych nienawiścią czasach możliwych… Pamięć o tamtych niezliczonych zbrodniach, Do sumień naszych nocami puka, Gdy snem znużona przymknie się powieka, Odmalowując w snach obrazy kresów dalekich, Pamięć o tamtych niezliczonych cierpieniach, Do serc naszych nieustannie przemawia, Zatapiając w łzach niewidzialnych nasze uczucia, Patriotyzmu, litości, współczucia i męstwa... II. Tamten płacz dzieci Wołynia, Z ubiegłego stulecia do współczesnych przemawia, Wymowniej niż dziesiątków zakłamanych polityków słowa, Dla których zbędnym balastem jedynie bywa Historia, I powszechna w ich głowach niechęć zrozumienia, Tamtych z ubiegłego stulecia mechanizmów szaleństwa, Które masy oszalałego z nienawiści chłopstwa, Pchnęły do najstraszliwszego w dziejach Europy ludobójstwa… Gdy najstraszliwsze w dziejach świata akty okrucieństwa, Zrodziła zwyrodnialców chora wyobraźnia, Za niesłyszalnym podszeptem szatana, Zaklętym w pełnych nienawiści odezwach, Wygłaszanych zawzięcie po starych cerkwiach, Przez niejednego opętanego nienawiścią popa, By bezbronnych Lachów bez litości rezać, Nie szczędząc niewiast ni dziecięcia… By będąc ślepo posłusznym ideom Doncowa, Pławić się w wszelakich okrucieństwa aktach, Miłosierdzia ni litości nie okazując cienia, Grzebiąc ulotne wspomnienia wspólnego sąsiedztwa, By za podjudzeniem Kłyma Sawura, Szatanowi swe dusze tysiącami zaprzedać, Zwiedzeni mętną pokusą zrabowania Lachom bogactw, Gromadzonych w pocie czoła przez poprzednie pokolenia… III. Tamten płacz dzieci Wołynia, Tłumiący wówczas więznące w gardłach słowa, Zrodzone w zachrypłych od rozpaczliwego krzyku krtaniach, Spojrzeniem oczu jedynie wykrzyczane przed obliczem świata, Krzyczące szeptem o tamtych szczytach draństwa, Jakich wstydziła się cała kresowa ziemia, Gdy sąsiad w serce sąsiada, Nóż zaostrzony skrycie wymierzał… Gdy niegdyś na Wołyniu dalekim, Ludzie zawistni, krnąbrni, chciwi, Zamierzyli rozlicznymi zbrodniami, Majątki swych sąsiadów podstępem przywłaszczyć… Gdy odziani w ukraińskie chłopskie sukmany, Ściśnięte sowieckiego typu żołnierskimi pasami, O północy przekraczali polskie zagrody, Uzbrojeni w bagnety, piły, siekiery, Rzucając w stogi siana płonące pochodnie, Wyłamując siekierami drewniane okiennice, Wyważając drzwi domostw walące się z łoskotem, Rozpoczynali swych nocnych mordów orgie... Gdy łatwo było zetrzeć sumienia wyrzuty, Wraz z spluniętą śliną przydeptaną w ziemi, A z niedopałkiem papierosa wyrzuconym za plecy, wyrzucić swą wrażliwość w otchłań zbrodniczej ideologii… IV. Tamten płacz dzieci Wołynia, Zaklęty w maleńkich skrzących łzach. Skrywał prawdę o kresowych pokoleń cierpieniach, O tamtych strasznych dla starców i niemowląt nocach... Gdy kresowych ziemian kamienne mogiły, Kruszyli banderowcy wielkich młotów uderzeniami , By rozkruszone w ziemię się zapadłszy, Z biegiem lat zarosły chwastami… Kresowych starców drewniane laski, Wyrwawszy im uprzednio z rąk ich spracowanych, Z wściekłą furią na ich głowach rozbijali, Rozniecając śmiertelne wewnętrzne krwotoki… Pojmanych kresowych młodzieńców piękne lica, Tonęły niebawem w krwawych siniakach, Gdy ślepych ciosów zapamiętała furia, Na ich głowy z wściekłością spadała… Kresowych niemowląt drewniane kołyski, Z nienawiścią w oczach kopnięciami wywracali, Rozbijając z wściekłością niewielkie ich główki, O rodzinnych domów pobielane ściany, By w otulonych mrokami nocy chatach drewnianych, Jasnoczerwonej niemowląt krwi ślady, Na będących milczącymi świadkami ścianach białych, Strasznym świadectwem tamtych zbrodni pozostały… V. Tamten płacz dzieci Wołynia, Których niekiedy w niemowlęctwie zgasła iskra życia, Pośród pożóg i mordów szaleństwa, Powiewem nienawiści trwale zdmuchnięta, Gdy nie rozumiały przyczyn nienawiści, Która spadała na ich jasnowłose główki, Tępych zardzewiałych siekier ciosami, By roztrzaskać niewielkie ich czaszki, Gdy przybijane były za rączki, Do niedbale ociosanych ław drewnianych, Mchem otulonych pośród traw wysokich, W cieniu wiejskich chałup wapnem pobielanych, By swymi maleńkimi rączkami, Nie mogły objąć już matek ukochanych, Na Ich oczach bestialsko mordowanych, Na ołtarzach zbiorowej opętańczej nienawiści, Gdy rozżarzone żelazne pręty, Przytykano z bestialstwem do ich matek piersi, Tych które niegdyś je wykarmiły, Pośród niemowlęctwa chwil beztroskich, By ostatecznie je upodlić, Pośród szalejących pożarów krwawych płomieni, Brutalnie odbierając resztki godności i kobiecości, Na oczach maleńkich dzieci… VI. Tamten płacz dzieci Wołynia, Zaklęty w porywistych wiatru podmuchach, Snuje się nocami po niepamięci bezdrożach, U porośniętych chwastami kapliczek szukając zrozumienia… Zrozumienia tamtych barbarzyńskich czynów, Rodem z najstraszniejszych sennych koszmarów, Niewyrażalnych przez tysiące najrozpaczliwszych słów, Zaistniałych na jawie w wielkiej wojny cieniu… Gdy przebijane były widłami, Pośród bezradnych matek krzyków rozpaczliwych, Które z zaciśniętymi na szyjach powrozami, Na ratunek nie mogły się rzucić, By zasłonić je własnym ciałem, Choć przed tym jednym śmiertelnym ciosem, Zadanym z nienawiścią rzeźniczym nożem, Niegodnym dotyku najświętszej krwi ludzkiej… Gdy bestialsko wrzucane były w ogień, By nieokiełznanym swym żarem, Zadawszy uprzednio niewysłowione cierpienie, Spopielił ich wątłe ciałka maleńkie, By ślad po nich żaden nie został, Wszak jak szklanka wody czysta, Miała być przyszła banderowska Ukraina, W zamroczonych nienawiścią chorych umysłach wyśniona… VII. Tamten płacz dzieci Wołynia, Zaklęty w skrzących maleńkich łzach, Które utonęły niegdyś w rozległych krwi kałużach, Uronione z niejednego dziecięcego oka, Zdaje się wciąż przypominać, Do współczesnych Polaków z dalekich kresów wołać, O wsiąkniętych w kresową ziemię niezliczonych krwawych łzach, Będących milczącymi świadkami bezmiarów okrucieństwa… Pośród źdźbeł zielonej trawy, Dziecięce skrzące maleńkie łezki, Tajemniczym zroszone blaskiem księżycowym, Zaklęły w sobie tamte straszne obrazy, Niewyobrażalnego cierpienia kilkuletnich dzieci, Zadanego im przecież przez dorosłych ludzi! O świcie prostodusznych gospodarzy ubogich, O zmierzchu krwawych katów okrutnych… Gdy z drewnianych kołysek wyrywane za nóżki, Wrzucane były do kamiennych studni, By maleńkich główek śmiertelne rany, Niewinnym istotom życie odebrały, By kamienne zimne studnie, Zroszonym księżycowym blaskiem mchem otulone, Lata później przez sowietów z ziemią zrównane, Były zarazem zapomnianym Ich grobem… VIII. Tamten płacz dzieci Wołynia, O godne Ich pochówki z przeszłości wciąż woła, By choć niewielka kamienna mogiłka, Maleńkie ich ciałka godnie upamiętniła… Choć pomimo dziesiątek lat upływu, Nie otrzymały często godnych pochówków, Na niewielkich nagrobkach morza kwiatów, Wiązanek biało-czerwonych róż, Pomordowanych bestialsko na Wołyniu dzieci, Polska przenigdy nie zapomni, Gniazda orle Ich pomnikami , Pod firmamentem wyszywanym skrzącymi gwiazdami, Majestatycznie płynące po niebie śnieżnobiałe chmury, Ich skomponowanymi z białych róż wieńcami, Skrzące czerwone słońce niknące za wzgórzami, Ich nagrobnego znicza płomieniem jasnym... Na kresach jesiennych wiatrów powiewy, Ich rzewnymi pogrzebowymi mowami, Zaś starych uschniętych drzew konary, Ich symbolicznymi bezimiennymi nagrobkami… Szumiące smętnie płaczące wierzby, Wylewającymi nad nimi łzy żałobnikami, Przecinające zachmurzone niebo skrzące pioruny, Honorowymi dla nich salwami... - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy ludobójstwa na Wołyniu. -
Okazuje się, że publikowanie po nocach w Internecie wierszy o duchach może spotkać się z niezwykle ciekawą reprymendą. Pokażę Wam jaki niespodziewany skutek przyniosło opublikowanie przeze mnie w nocy mojego najnowszego wiersza zatytułowanego ,,Białe damy i tajemnicze uśmiechy…" Otóż opublikowałem rzeczony wiersz o godzinie 01:04 w nocy na kilku ogólnopolskich portalach literackich i platformach blogerskich… https://poezja.org/forum/utwor/220306-bia%C5%82e-damy-i-tajemnicze-u%C5%9Bmiechy%E2%80%A6/ I sami zobaczcie jaki przyniosło to niespodziewany skutek o godzinie 04:23 nad ranem! Sprawiło mi to sporą niespodziankę i zarazem niemało radości… https://niepoprawni.pl/blog/as/panu-kamilowi-olszowce-te-powiastke-polecam-ku-rozwadze Okazuje się że publikowanie po nocach w Internecie wierszy o duchach może przynieść niespodziewane skutki... Pozdrawiam Wszystkich Najserdeczniej!
-
o historio...
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na sam_i_swoi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@samWiersz genialny w swojej prostocie! Prosty ale zarazem jakże wymowny! Polecam także szczególnej uwadze moje długie wiersze zatytułowane ,,Zew Historii..." i ,,Złoty klucz do Tajemnic Historii" Pozdrawiam! -
Białe damy i tajemnicze uśmiechy…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@iwonaroma Najserdeczniej Dziękuję... W podobnym nastroju jest również mój wiersz ,,Duch winiarki z Winnego Wzgórza", którego lekturę niniejszym gorąco polecam. -
Białe damy i tajemnicze uśmiechy…
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Tajemnicze są legendarne białe damy, Owiane przez wieki licznymi legendami, Przez badaczy latami skrzętnie spisywanymi, Dla rozbudzania kolejnych pokoleń wyobraźni… Tajemnicze są młodych studentek uśmiechy, Skrywające liczne dziewczęce sekrety, Niekiedy wyszeptywane wieczorami do uszu ukochanych, Niekiedy tlące się jedynie w serc głębi… Gdy niejedna młoda studentka, Do egzaminów uczyła się po nocach, Wyzerowując puszkę kolejnego ,,energetyka”, Dla lepszego myśli pobudzenia, Niejedna zwiewna biała dama, Tańczyła ciemną nocą na czarnych nieba firanach, W blasku tajemniczej pełni księżyca, Gdy na zamkowych zegarach północ wybiła… Wybijały północ starych zegarów wskazówki, Budząc z snu głębokiego zaklęte białe damy, Snujące się odtąd w mroku korytarzy zamkowych, Blaskiem księżyca jedynie niekiedy rozświetlonych… Wybijały północ starych zegarów wskazówki, Przybliżając nieubłagalnie czas letnich sesji, Rozniecając w sercach młodych studentek obawy, Długimi wykazami lektur obowiązkowych… Snujące się smętnie białe damy, Przenikając w blasku piorunów przez zamkowe mury, Strzegły średniowiecznych zamków tajemnic, Piórem kronikarzy nigdy nie spisanych… Młode pilne studentki Historii, Wertując po nocach kilkusetstronicowe podręczniki, Dotykały niezgłębionych tajemnic przeszłości, Przez upływ czasu zaklętych… Niejedna zwiewna biała dama, Snuła się nocami po zamkowych krużgankach, Na mury starego zamku nie rzucając cienia, Niewidzialną pozostając w blasku pełni księżyca… Niejedna młoda studentka, Rozczytując się zapamiętale w kolejnych rozdziałach, Wędrując swym umysłem po Historii kartach, W oceanie przeszłości się zatapiała… I zaklęte słowami Czasu białe damy, Swymi zwiewnymi białymi sukniami, Przenikały o północy przez zamkowe mury, Do nieznanych historykom komnat tajemnych. A przeglądając się o północy w złoconych kielichach, Ukrytych po dziś dzień w sekretnych komnatach, Nie mogąc dojrzeć w nich swego oblicza, W niezgłębioną popadały rozpacz… I niejedna młoda studentka Historii, Zawędrowawszy swym rozumem w dziejów meandry, Nie mogąc dostatecznie ich zgłębić, Plącząc się w gąszczu tez wszelakich, Popadała w końcu kiedyś w zwątpienie, Zmieszane z dojmującym, tłumiącym zapał zniechęceniem, Rozrzucając gniewnie podręczników stertę, Zastanawiając się, czy zmienić studiów kierunek… Omiatając swym gniewnym martwym spojrzeniem, Zamkowych ruin kąty pajęczynami zasnute, Przeklinały swego pośmiertnego istnienia tajemnicę, Wyjące po nocach duchy nieszczęśliwe… Nie mogąc sobie poradzić z ogromem materiałów, Niezbędnych dla korzystnego zaliczenia egzaminów, Nie stroniły od nieprzystojących damom bluzgów, Studentki pod brzemieniem najrozliczniejszych trudów… I strzegą zaklętych skarbów w zamkach ukrytych, Zazdrosne wciąż o nie nocne zjawy, Niekiedy straszne łaknące krwi upiory, Niekiedy niewinne białe damy… I strzeże wciąż swych tajemnic Historia, O sekrety przeszłości tak bardzo zazdrosna, Niekiedy tylko uchylająca rzeczonych rąbka, W prowadzonych na terenach średniowiecznych zamków wykopaliskach… Niesłyszalny szept białej damy, Do współczesnych wniebogłosy krzyczy, Iż w każdej legendzie tkwi Ziarno prawdy, Czekające by z gleby niepamięci je wydobyć… Głód wiedzy studentek Historii, Niezgłębiony niczym całego świata kaniony, Szeptem przeszłości w dusz głębiach zrodzony, Zdolnym jest najpotężniejsze góry przenosić… Wraz z pierwszymi wschodzącego słońca promykami, Zasypiały snem kamiennym legendarne białe damy, Niknąc nagle z dziedzińców zamkowych, Blaskiem wschodzącego słońca z wolna otulonych… Wraz z pierwszymi wschodzącego słońca promykami, Rozwierały swe powieki studentki Historii, Przecierając z wolna zamglone snem oczy, W sądne dni egzaminów semestralnych… Rozniecające wyobraźnię o białych damach legendy, Przetrwały w wielopokoleniowej ludu pamięci, Szepcząc do nas wciąż z wieków głębi, Zapatrzonych w siebie i do bólu współczesnych… Radujące serca z Historii piątki, Zagnieździły się z rubrykach indeksów niczym w gniazdach ptaki, Rozniecając młodych studentek tajemnicze uśmiechy, Gdy letnimi wieczorami wychodziły z budynków uczelni… - Wiersz ten dedykuję wszystkim studentkom Historii przystępującym do egzaminów w letnich sesjach egzaminacyjnych. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001 -
Bohaterscy...
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Polecam także szczególnej uwadze mój długi wiersz zatytułowany ,,Łzy Samona". -
Bohaterscy ukraińscy żołnierze, Wraz z Wami w swych snach, Nieśmiało niekiedy śniąc na jawie, Naszykowuje na wroga zasadzki cały wolny świat, Bohaterscy ukraińscy cywile, Budowaniu niezdobytych barykad ofiarowujący swe siły, W tamte lutowe mroźne noce, By toporne rosyjskie czołgi zatrzymały skutecznie… Nie odbierze narodom prawa do samostanowienia, Chora wielkomocarstwowa wizja jednego człowieka, Ni wskrzeszenia Związku Radzieckiego nieziszczalna idea, Zrodzona przed laty w umyśle kremlowskiego dyktatora, Z góry na porażkę skazana, W zderzeniu z godnością i dumą cywilizowanego świata, Póki iskra wolności w nas będzie się tliła, Ku śmiałym bohaterskim czynom na barykady wiodła, Dopóki tli się iskra wolności, W duszach tysięcy ochotników niezłomnych, Nie złamią woli walki najeźdźców hordy, Wykutej w żarze sumień a twardszej od stali, Meandry wielkiej światowej polityki, Nie złamią prostych ludzi poczucia godności, Ni nie odbiorą pięknych snów o przyszłości, Rozniecanych księżycowymi nocami szeptami Świętej Wolności, U szczytów władzy skorumpowani politycy, Utoną w morzu prostych ludzi przyzwoitości, Zasiewanej w dzieciństwie w sercach przestrogami naszych babci, Pielęgnowanej przez lata Świętej Cerkwi nabożeństwami, Złote kopuły moskiewskiego Kremla, Nie zaślepią biegu dziejów świata, Swym złudnym blaskiem skrwawionego złota, Które krew ofiar carów wiekami obficie rosiła, Powróci jeszcze uśmiech na twarzach dzieci, Przez wojnę mroźnej nocy wygnanych z Ukrainy, Bez pożegnań czułych z braćmi i ojcami, Którzy najeźdźcom stawić czoła ofiarnie pozostali, Jeszcze połączą się rozdzielone ukraińskie rodziny, Więzią trwalszą od najnowocześniejszych czołgów pancerzy, Wykutą bowiem w żarze serc niezłomnych, Z kruszcu dramatycznych wojennych przeżyć, Jeszcze upokorzoną zostanie tatarska buta, Jak bywało drzewiej w minionych wiekach, Jako straszna dla całej ludzkości przestroga, By z umiłowaniem wolności milionów ludzi nie igrać, Jeszcze triumfalnie powróci Pokój, Na dawne ziemie średniowiecznych ruskich kniaziów, Pośród milionów najserdeczniejszych uśmiechów, I tysięcy szczęśliwych z wojny powrotów…