-
Postów
476 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Kamil Olszówka
-
I. Gdy toporne, wadliwe sowieckie czołgi, Przekroczyły tamtej sierpniowej nocy granice Czechosłowacji, By wyśnione Czechów i Słowaków marzenie o wolności, Okrutnie a bezdusznie w zarodku zdusić… Gdy ciepły powiew Praskiej Wiosny, Zaplątał się w sowieckiej polityki cuchnące zaułki, Przeszyty fetorami korupcji i służalczości, Usidlony zdaniami doktryny „ograniczonej suwerenności”… Gdy powolnych przemian czas beztroski, Zagłuszył chrzęst czołgów gąsienic, Które prócz poranienia urodzajnej ziemi, Pozostawiły bruzdy w ludzkiej pamięci… Gdy demokratycznych reform płonne nadzieje, Uderzone sowieckiego imperializmu obuchem, Padły ogłuszone na historii glebę, By chichoczących zmór przeszłości stać się łupem, Jak niegdyś padały łupem sowieckich żołnierzy, Młode czeskie i słowackie kobiety, Gdy w zawiłości meandrów dziejowych, Okrutny nazizm zastąpił nie mniej krwawy komunizm… To łzy sławnego króla Samona, Spłynęły kroplami deszczu po zamku na Hradczanach, Gdzie wciąż snuje się nocami duch Borzywoja, Gdzie zaklęte tlą się wspomnienia Sobiesława, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Zrosiły rzęsistym deszczem czerwone dachy Bratysławy, Mieszając się z kurzem Michalskiej ulicy, Wijącej się tajemniczo w Starego Miasta zaułki, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Niesione porywistym wiatrem halnym, Rozbijały się o wieżę preszowskiej katedry, Zakańczając tak żywot swój krótki, Zimny deszcz będący łzami Samona, Odbijał się z pluskiem od grani Krywania, Spływając cieniutkimi stróżkami po granitowych skałach, By spocząć w objęciach ostrego górskiego powietrza… II. Noc zwątpienia z wolna ustępowała, Świtem nadziei nieuchronnie przepędzana, Gdy brakom towarów na sklepowych półkach, Zawtórowała telefonów głucha cisza… Gdy odpowiedzią na słuszne postulaty robotników, Było wymowne spojrzenie generalskich oczu, Choć skryte za matową czernią okularów, Bijące z zaśnieżonych obrazów trzeszczących telewizorów… Gdy tamten pamiętny, mroźny świt grudniowy, Rozniecił w umysłach milionów Polaków zarzewia niepewności, Co do rysującej się w czerwonych barwach przyszłości, Naznaczonej piętnem wobec Związku Radzieckiego podległości… Krew manifestantów zakrzepła na ulicznym bruku, Zdradzieckie strzały oddane do górników, Nie przyćmiły polskich księży skrytobójstw, Będących mroczną kartą PRL-u, Gdy niosły się modlitwy internowanych opozycjonistów, Zza zwieńczonych drutem kolczastym więziennych murów, Za wstawiennictwem świętych patronów, Zanoszone przez anioły wszechmocnemu Bogu… To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Padały grudniowym deszczem rzęsistym, Otulone przez gryzące kominów dymy, Rozległych a niewydolnych kombinatów fabrycznych, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Ścięte grudniowym mrozem w powietrzu zamarzały, Nim bezradne bezwładnie dotknęły ziemi, Zaklęte w niewinne białe śniegu płatki, By nie wpaść do kratek ściekowych, Czepiające się niekiedy nadkruszonych tynków kamienic, Zmieszane z cuchnącym błotem ulicznym, Wdeptane w ziemię przez zomowców buciory, Gdy swą nieskazitelną bielą symbolizowały, Niewinne stanu wojennego ofiary, By w obojętności świata się roztopić, Zmiecione z ulic zadumy wichrem niepamięci… III. Gdy na ostrym a niebezpiecznym dziejów zakręcie, ,,Zbyt wiele diabłów mieszało w bałkańskim kotle”, Nurzając w nim wytopioną z Judaszowych srebrników warzechę, Bełtając nią perfidnie wzajemnej zawiści pianę, Dosypując doń przebiegle etnicznej nienawiści ziaren, Rozkruszonych pieczołowicie przez szpony czarcie, By padły na podatną odwiecznych waśni glebę, By nowych wojen stały się zarzewiem, Trwających latami zbrojnych konfliktów zaczynem, Straszliwych czystek etnicznych podłożem, Z snu o Jugosławii gwałtownym przebudzeniem, Wojennych przeżyć ciągnącym się koszmarem… Gdy zaślepionych nienawiścią najemników serie z kałasznikowa, Kilkuletnich dzieci przecinały nić życia, Przeszywając niewidzialnymi mieczami młodych matek serca, Pośród niewysłowionego bólu, morza łez i cierpienia, Spłynęła krwią pobratymczą bałkańska ziemia, Poprzednimi wojnami tak straszliwie naznaczona, Gdy Serb mierzył do Chorwata, A Chorwat do Serba… To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Obfitymi deszczami ziemie Słowian rosiły, Usiłując je z wielowiekowych waśni obmyć, Dla przyszłych pokoleń dobra i pomyślności, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Niesione jesiennym wiatrem rosiły płaczące wierzby, Odbijając się z pluskiem od wierzbowej kory, Pooranej bruzdami niczym dziejów meandry, Spokojne niegdyś wybrzeża Dalmacji, Nieprzystępne surowe góry Serbii, Otulały płaszczem deszczu te same ulewy, Płacząc nad ofiarami wojen niepotrzebnych, Ta sama zaklęta w kroplę deszczu łza, Pośród szeregów armii sióstr miliona, Padała na dachy Zagrzebia, Belgradu, Sarajewa, Z oka zatroskanego Samona w zaświatach uroniona… IV. Gdy historia Słowiańszczyzny się zapętliła, A za murami Kremla znów odżyła, Wskrzeszenia sowieckiego imperium wizja chora, Zrodzona w umyśle bezwzględnego dyktatora… Gdy mroźnej lutowej nocy, Wbiły się pancernym klinem w granice Ukrainy, Te same przestarzałe posowieckie czołgi, Które niegdyś wkroczyły w głąb Czechosłowacji… Gdy pośród nocnych pożarów Mariupola, Tliła się niegasnąca nadziei iskra, Niegdyś w dusze Ukraińców wpojona, Niezliczonymi nabożeństwami w stareńkich drewnianych cerkwiach… Gdy bombardowanych nocami budynków gruzy, Kryją wciąż ciała ukraińskich dzieci, Podobnych aniołom z starych ikon cerkiewnych, Śpiących niewinnie snem swym wiecznym… Gdy spalone wraki posowieckich czołgów, Kryją zwęglone zwłoki rosyjskich nastolatków, Którzy nie mogąc uniknąć poboru, Wrzuceni zostali w środek wojny rozkazami cynicznych generałów… To z niebios rozpaczliwe króla Samona łzy, Obmywają obfitymi ulewami stepy Ukrainy, Uświęcone bohaterską ofiarą krwi, Przelanej w obronie ukochanej ojczyzny, To rzewne króla Samona łzy, Obmywają deszczem złote kopuły kijowskich cerkwi, Pamiętających czasy średniowiecznej Rusi, Wznoszonych z rozkazów kniaziów bogobojnych, To wciąż na twarzach uchodźców, Z gorzkimi łzami mieszają się krople deszczu, Zmywając pyłki kurzu z zburzonych ostrzałem domów, Z oblicz naznaczonych piętnem strachu, Niezależnie, w którym krańcu Słowiańszczyzny, Czy na Bałkanach czy na Rusi, Gdy Słowianin do Słowianina z karabinu mierzy, Król Samon w zaświatach rzewne roni łzy… @Kamil Olszówka Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001
-
2
-
Snując domysły o grodach państwa Wiślan
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001 -
Snując domysły o grodach państwa Wiślan
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
W tamtą pamiętną wigilię Sylwestra roku 2021 gdy z czcią gładziłem palcami okładkę tej jednej z moich ukochanych książek popularnonaukowych o tematyce historycznej jaką jest „Pogański książę silny wielce” autorstwa Janusza Roszko, powędrowałem z rozrzewnieniem moimi wspomnieniami do tamtego pamiętnego lata 2021 roku, kiedy to siedząc całymi dniami na balkonie mojego rodzinnego domu zaczytywałem się bez pamięci w rzeczonej książce. Rozczytując się bez pamięci w kolejnych jakże interesujących hipotezach stawianych coraz śmielej z każdym kolejnym rozdziałem przez autora niniejszej wyjątkowej publikacji, tyczących roli, potęgi i wyjątkowości średniowiecznego państwa Wiślan władanego wówczas przez owego tajemniczego nieznanego z imienia „pogańskiego księcia silnego wielce”, z każdą kolejną przewróconą kartką tej genialnej w swoim gatunku książki, coraz śmielej rozbudzałem moją wyobraźnię i wciąż rozniecałem kolejne swe domysły, próbując odmalować w swej głowie obraz tamtego średniowiecznego Państwa Wiślan w całej jego ówczesnej wyjątkowości i potędze. Ech… Nie ma to jak przyjemną letnią porą zaczytać się bez pamięci w ukochanej książce historycznej… Ale zaraz potem, obok wspomnienia tego pięknego, pamiętnego dzięki wyjątkowym chwilom spędzonym z tą genialną książką lata roku 2021, pojawiło się także mętne wspomnienie innego lata sprzed oko dziesięciu lat, które jednak dobrze utkwiło w mojej pamięci za sprawą pewnej wyjątkowo żenującej sytuacji… Wtedy to, gdy na jednym z forów internetowych dla pasjonatów historii postawiłem ryzykowną i dość kontrowersyjną tezę, iż (cytując dosłownie z pamięci) „Średniowieczni Wiślanie byli plemieniem znacznie starszym i lepiej rozwiniętym od plemienia średniowiecznych Polan”, jakiś kompletny ignorant i półgłówek obraził mnie na rzeczonym forum wyjątkowo chamskim komentarzem, który zacytuję tutaj dosłownie z pamięci… „Jak myśmy w Wielkopolsce budowali grody, to wy zasmarkane krakuski jeszcze z drzew nie zeszliście! A Niemcy to jeszcze wtedy siedzieli w epoce kamienia łupanego”. Tak… Przyznasz Szanowny czytelniku że poziom ignoranctwa i niewiedzy tamtego znanego mi tylko z pseudonimu internauty był wręcz porażający… Brak słów na taką porażającą głupotę… Brak słów… Co prawda tamten mój post otrzymał także wiele kulturalnych i merytorycznych komentarzy, a to mówiących że: „Najprawdopodobniej obydwa te plemiona rozwijały się równolegle”,a to wyjaśniających że: „Gdyby to Wiślanie byli plemieniem lepiej rozwiniętym od Polan, wówczas to oni najpewniej zdominowaliby przez kolejne wieki Polan, a nie na odwrót jak to miało miejsce w historii”, jednak ze względu na nieprzeciętne nasycenie specyficzną głupotą, to właśnie tamten niedorzeczny i obraźliwy komentarz najbardziej utkwił mi w pamięci… Ale przez to właśnie tamtego pamiętnego lata rozczytując się bez pamięci o wyjątkowości i potędze średniowiecznego Państwa Wiślan i przewracając z zapartym tchem kolejne kartki tej kultowej dla mnie książki historycznej, tj. „Pogański książę silny wielce” autorstwa nieżyjącego już genialnego reportażysty Janusza Roszko, w pełni uświadomiłem sobie małość i osobliwą głupotę autora tamtego chamskiego komentarza, który to z zażenowania i z litości dla jego autora pozostawiłem wtedy bez żadnej odpowiedzi… Ale jako że pasjonaci historii bywają niezwykle pamiętliwi, przyrzekłem sobie wtedy nad tamtą książką (czyli latem 2021 roku) po blisko dziesięciu latach porządnie utrzeć mu nosa, czego niniejszym chciałbym w tym miejscu dokonać, rozważając tutaj dla Ciebie Szanowny czytelniku intrygującą i zawiłą hipotezę o przynależności ziem późniejszego kraju Wiślan do rozległego i potężnego państwa Samona, będącego w latach swojej świetności absolutną potęgą w skali całej średniowiecznej Europy… A jako że przyrzeczonego samemu sobie słowa należy bezwzględnie dotrzymywać, więc... Z nieopisaną wręcz przyjemnością odniosę się do hipotezy o przynależności ziem późniejszego kraju Wiślan do państwa Samona! Oczywiście jest to zuchwała hipoteza oparta jedynie na poszlakach, ale... to właśnie te poszlaki gdy rozczytywałem się w historii kraju Wiślan rozpaliły tamtego lata moją ciekawość do czerwoności! A są one następujące (Zapnijcie pasy i ruszamy): - Jednym z badaczy, którzy starali się podbudować naukowo tezę że teren Małopolski i Lubelszczyzny wchodził w skład Państwa Samona był Prof. Aleksander Gardawski, kierownik katedry archeologii Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie (Powołuję się tu na autorytet i wysoką pozycję w świecie akademickim nieżyjącego już profesora). - Udziału lechickiego plemienia Wiślan w państwie Samona i walkach z Awarami domniemuje także historyk Witold Chrzanowski w swojej wyjątkowej publikacji „Kronika Słowian”. - Kolejnym arcyważnym argumentem na potwierdzenie tej tezy jest fragment kroniki Fredegara. Fredegar pisze bowiem: „Zdolności jego (Samona) taki wzbudzały strach, że ze czcią ściągano oddać się pod jego władzę; tak że nawet ludy mieszkające na pograniczu Awarów i Sklawów wzywały go z gotowością, aby chwalebnie postawił nogę na ich grzbiecie…” Czyż w owych ludach mieszkających na pograniczu Awarów i Sklawów nie można dopatrywać się pradziadów późniejszych Wiślan wspomnianych w Geografie Bawarskim i w Żywocie Św. Metodego?! - Istnieje hipoteza, podług której kopiec Kraka usypano jednemu z zasłużonych swemu plemieniu sławnych zwycięskich wodzów z okresu zmagań wojennych Słowian z Awarami (pośrednim dowodem na potwierdzenie tej hipotezy jest znalezienie podczas wykopalisk w kopcu Kraka na znacznej głębokości zapinki typu awarskiego datowanej właśnie na okres starć zbrojnych Słowian z Awarami). - Istnieje zadziwiająca zbieżność w kulturze materialnej tamtego okresu na terenie Małopolski z Lubelszczyzną – oraz Moraw i Słowacji. - Zdumiewające podobieństwo w kulturze materialnej Południowej Polski i Moraw polega przede wszystkim i najsampierw na tym iż w przeciwieństwie do ziem Wielkopolski i Kujaw, które utkane są wręcz niewielkimi grodami – Na terenach dawnego kraju Wiślan spotykamy się z potężnymi rozległymi grodziskami, natomiast pojawiającymi się i zlokalizowanymi w zdecydowanie mniejszej liczbie (Identycznie jak w Państwie Samona. Próżno szukać podobnych grodów na terenie Wielkopolski!) [Popuszczając nieco wodze fantazji... dla nawykłego od dziecka do niewielkich ale licznych grodów jakimi był utkany kraj Polan młodego nastoletniego księcia Mieszka I widok rozległych, potężnych grodów kraju Wiślan byłby z pewnością nie lada przeżyciem… Z kolei ich widok w niczym nie zadziwiłby żyjącego wieki wcześniej wielkiego władcy Samona, dla którego był on codziennością …] - Potężne grodzisko Stradów liczy około 40 hektarów w obrębie wałów! Grodzisko w Chodliku liczy 170 hektarów wraz z osadą otwartą! Tak rozległych, potężnych, niezdobytych grodów nie znajdziemy na terenach innych plemion lechickich, za to znajdziemy ich naprawdę sporo właśnie na terenie dawnego Państwa Samona! Naprawdę trudno o bardziej dobitny przykład wzajemnej materialnej zbieżności kulturowej tych terenów! - Potężne grody wznoszone niegdyś na terenach późniejszego kraju Wiślan nie sprawiają wrażenia wznoszonych chaotycznie bez rozmysłu, lecz z dokładnym rozplanowaniem geostrategicznym przez silny rozwinięty organizm państwowy (Jakiż by inny jeśli nie państwo Samona właśnie?!) - Były to grody wznoszone z dokładnym rozplanowaniem geostrategicznym, aczkolwiek winniśmy pamiętać, iż w tamtym okresie historycznym budowa każdego takiego rozległego grodziska była skomplikowanym przedsięwzięciem inżynieryjnym wyprzedzającym swoje czasy! Ewidentnie widać tu absolutnie zorganizowany, silny, rozwinięty organizm państwowy, który potrafił takie budowy skutecznie prowadzić! (Jakiż by inny jeśli nie Państwo Samona właśnie?!) - Państwo Samona istniało na porównywalnych proporcjonalnie w przybliżeniu obszarach z państwem wielkomorawskim. Gdyby porównać ceramikę z grodu w Chodliku (Lubelszczyzna) z ceramiką grodu w Mikulczycach (Czechy) z równoległego okresu dziejów na tamtych ziemiach, można by je wzajemnie podmienić, tak by nie wprawne oko nie dostrzegło różnicy. Niemal niczym się one od siebie nie różnią! Jednak ktoś dociekliwy może w tym miejscu postawić pytanie skąd dane o takich właśnie olbrzymich rozmiarach grodów… I jednocześnie zarzucić mi że pomimo ogólnie dobrych chęci wypisuję banialuki jedynie ocierające się o historyczne wydarzenia, a co za tym idzie, że nie odróżniam fikcji i swoich autorskich założeń od stanu faktycznego… A co za tym idzie stanowczo zażądać ode mnie źródła informacji o tak rozległych obszarach rzeczonych grodów.. Otóż przyznam się bez bicia że tym źródłem był właśnie wydany jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku „Pogański książę silny wielce”, ale J. Roszko powoływał się wyłącznie na ówczesne ustalenia nieżyjącego już Prof. Aleksandra Gardawskiego. Według rzeczonego źródła cytując dosłownie: Stradów – 40 hektarów w obrębie obwałowań Chodlik – w fazie szczytowej 8 hektarów w obrębie wałów, a 170 hektarów wraz z osadą otwartą Mikulczyce – 45 hektarów przy czym najstarsza część w obrębie wałów liczyła 7 hektarów. Jak już powyżej wspomniałem to właśnie te poszlaki rozpaliły tamtego lata moją ciekawość do czerwoności! I z upływem czasu w tamtą pamiętną wigilię Sylwestra roku 2021 roznieciłem w swych wspomnieniach tamte emocje na nowo. Ech… Jak już powyżej wspomniałem jest to zuchwała hipoteza oparta jedynie na intrygujących poszlakach. Początkowo planowałem w obszernym artykule popularnonaukowym mojego autorstwa wziąć tę hipotezę pod lupę i skrupulatnie krok po kroku rozważyć wszystkie argumenty za i przeciw, ale na przeszkodzie do napisania rzeczonego artykułu popularnonaukowego miał stanąć z czasem silny zew napisania obszernej powieści osadzonej w tamtych właśnie realiach historycznych... Ech… Zarówno temat ekspansji koczowniczych Madziarów na ziemie Słowian jak i temat ciemiężenia Słowian przez okrutnych Awarów od dawna ogromnie mnie interesują. Powiedzieć że historia średniowiecznych Węgier i średniowiecznej Słowacji jest przeze mnie lubiana, to tak jakby nazwać Urząd Skarbowy mało wyrozumiałym… Ja wprost kocham bezgranicznie obydwa te tematy! (Przez lata zebrałem liczną kolekcję książek o historii Węgier i Słowacji. Obecnie moja prywatna biblioteczka książek o historii Węgier i Słowacji liczy kilkadziesiąt pozycji!) Nie bez znaczenia są tu także moje liczne związki z Tarnowem, który jak wiesz Szanowny czytelniku nosi dumne miano najbardziej węgierskiego z polskich miast… Z kolei temat ciemiężenia Słowian przez Awarów bardzo mnie zainteresował od czasu obejrzenia w roku jego premiery fabularnego serialu historycznego „Słowianie. Płomień mocy” z 2021 r. Kolejnym poczynionym przeze mnie na tym polu krokiem było właśnie przeczytanie w całości tego samego lata tyle razy już wspominanej książki popularnonaukowej „Pogański książę silny wielce” autorstwa nieodżałowanej pamięci Janusza Roszko, w której to autor prócz szczegółowych rozważań na temat kraju Wiślan stawia także szereg intrygujących hipotez na temat powstania Państwa Samona. Jest to jedna z moich ukochanych książek popularnonaukowych o tematyce historycznej także i z tego właśnie powodu! Tematowi wyzwolenia się Słowian spod dominacji Awarów poświęciłem także niegdyś mój długi wiersz zatytułowany „Sobótkowe ognie niczym Słowiańszczyzny tajemnice”. Swego czasu nosiłem się także z zamiarem napisania tekstu historycznego o strukturze opowiadania o wędrówce Protobułgarów i historii południowosłowiańskich plemion Siewierców i Siedmiu Rodów, jednakże, jako że po pierwsze zależało mi aby był to rozbudowany tekst publicystyczny z elementami popularnonaukowego, a po drugie potrzebowałbym na to minimum kilku miesięcy czasu zmuszony byłem zawiesić ten pomysł… Bowiem odkąd pamiętam moje zainteresowania rozległą wielowiekową historią kształtowania się różnic między Słowianami Zachodnimi a Południowymi ogniskowały się głównie w obrębie trzech intrygujących tematów: - Wędrówka Protobułgarów (Postać chana Asparucha)/Historia południowosłowiańskich plemion Siewierców i Siedmiu Rodów, które weszły w skład pierwszego państwa Bułgarskiego (hipotezy na Ich temat). - Ekspansja koczowniczych Madziarów na ziemie Słowian (Przybycie Węgrów nad Dunaj, bitwa pod Bratysławą etc. etc.). - Ciemiężenie Słowian przez Awarów/Hipoteza o przynależności ziem późniejszego kraju Wiślan do Państwa Samona. Bo widzisz Szanowny czytelniku… Każdy z tych tematów ogromnie mnie interesuje i do każdego z powyższych tematów swego czasu szczególnie mocno zabiło moje serducho i do każdego z nich poczułem swego czasu wyjątkowe natchnienie… Do każdego z tych tematów zebrałem przez kilkanaście ostatnich lat bogatą bibliotekę wszelakich źródeł zarówno drukowanych jak i w formie elektronicznej… Swego czasu nosiłem się także z zamiarem napisania na każdy z tych ukochanych tematów tekstu historycznego o strukturze opowiadania bądź obszernego artykułu popularnonaukowego spełniającego wszystkie wymogi tego gatunku… Jednakże na przeszkodzie tym słusznym zamiarom miał wkrótce stanąć silny zew do napisania powieści… Powieści będącej pokłosiem moich wieloletnich zainteresowań historią Słowiańszczyzny… Powieści ogniskującej w sobie zasnute pomroką dziejów wielkie tajemnice historii osadnictwa na ziemiach polskich i zarazem wielkie tajemnice wszelkich plemion lechickich… Takiej, która byłaby ujęciem tego wszystkiego, co w historii początków polskiej państwowości jest najbardziej wyjątkowe… Powieści, którą czytając można by było poczuć tamten letni wiatr, który niegdyś zaplątał się w długie jasne włosy półlegendarnej księżniczki Waleski, usłyszeć duchem odwieczny szmer Wisły, zachwycić się wspaniałym widokiem Tatr, poczuć odwieczny chłód polskich kniei i puszcz… Z wyrazistymi bohaterami mającymi swe odpowiedniki w historycznych bądź półlegendarnych postaciach, które wszyscy znamy z kart historii… Choć napisanej prozą, z licznymi wierszowanymi fragmentami wplecionymi w jej fabułę… Momentami zapewne nużącej swą długością, a momentami może nawet chwytającej za serce… Z obszerną, wielowątkową, rozbudowaną fabułą, spełniającej wszystkie wymogi tego gatunku, pełnoprawnej powieści… [[Niniejszy tekst jest zaledwie fragmentem mojej niewydanej dotąd drukiem powieści zatytułowanej „Sen o Wandzie…”. Wszystkie prawa zastrzeżone.]] -
Boże, co za prymityw!
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Jacek_Suchowicz Z gatunku prozy polecam mój tekst ,,Pradzieje, pradzieje…" -
Boże, co za prymityw!
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Kamil Olszówka Wiersz opublikowany celem poruszenia problemu zbrodniczych podpaleń wielowiekowych dębów w Polsce. https://spidersweb.pl/2021/06/podpalenia-najstarszych-drzew-przeglad.html -
Kiedy jeszcze nastolatkiem byłem, Wybrawszy się pewnego pięknego dnia na spacer, Zgorszony przystanąłem za chwilę, Gdyż pewne skandaliczne zdarzenie oburzyło mnie niebywale, Szła chodnikiem o lasce schorowana staruszka, Szedł chodnikiem z naprzeciwka nastoletni zawadiaka, Co ciągle tylko zaczepki szukał, I bez cienia zawahania staruszkę wulgarnie zwyzywał, Kiedy nastolatek nieznajomą staruszkę zwyklinał, Z zażenowania zaniemówiłem… Kiedy szyderczo przy tym się zaśmiał, Omal za głowę się nie złapałem… Wulgaryzmami jakich dawno nikt nie słyszał, I nie oglądając się za siebie, Nie zwalniając kroku prymitywnie się zaśmiał, Zaraz oddalając się pośpiesznie… Może kiedyś należała do Solidarności ? A teraz schorowana w życia jesieni, O drewnianą laskę musząc opierać swe stare kości, Pragnęła jedynie dobrym słowem się pocieszyć… A może nawet kiedyś w młodości, Samym partyzantom pomagała ? Ładnej to wdzięczności, Od młodego pokolenia na starość się doczekała… Boże, co za prymityw! Jak bardzo trzeba być moralnie zgnitym, By nieznajomą staruszkę wulgarnie zwyzywać, Najcięższymi przekleństwami damy siwą głowę sponiewierać… Kiedy wróciwszy do domu telewizor włączyłem, Z niekłamanego przerażenia oczy szeroko otwarłem, Wysłuchawszy uważnie codziennych informacji, W podziw wpadłem jak niezgłębiony jest debilizm ludzki, Oto znowu jakiś nastolatek inny, W wieczornych godzinach najpewniej będąc pijany, W samym sercu puszczy prastary dąb podpalił, Zbrodniczego tego czynu dokonawszy pośpiesznie się oddalił, Wybrzmiała z telewizora policji poszlaka straszna, Ciężarem swym dech w piersiach niemal zapierająca, Iż w mistycznym cieniu rozłożystych gałęzi, W wielkiej dziupli pozostawił kilkunastu papierosów niedopałki… I spłonął cudowny dąb prastary, Ogniem bezlitośnie strawiony niemal cały, Żywe dziedzictwo wieków bezcenne, Padło ofiarą głupoty bezdennej… Boże, co za prymityw! Jak bardzo rozum trzeba mieć przegnity, By pomniki przyrody bezcenne niszczyć, I w duchu z głupoty własnej się cieszyć… Przybity wydarzeniami dnia tego jednego, Powróciłem wspomnieniami do wieku dziecięcego, Czasu zdać by się mogło beztroskiego, Lecz niezrozumieniem otaczającego świata boleśnie naznaczonego, I wspomniałem jak moi krewni, Będący niegdyś zapalonymi wędkarzami, Srodze niegdyś się oburzali, Przeciwko wyrzucaniu w rzek pobliżu worów ze śmieciami, Kiedy sami widzieli jak pod mroku zasłoną, Powodowani zapewne głupotą niezmierzoną, Podli ludzie zostawiali wielkie czarne wory, Na czystym nieskażonym łonie przyrody, Na skrzących zielenią terenach wędkarskich, Wyrzucając bezczelnie wielkie wory śmieci, Profanując tym sacrum matki natury, Niczym rozwydrzeni gówniarze dumę siwowłosej damy … Czy to w relacjach międzyludzkich, czy na przyrody łonie, Kompletnych prymitywów widać nigdy nie brakuje, Nie brakuje w ludziach moralnej zgnilizny, Nie brakuje w ludziach bezdennej głupoty… Lecz pośród powszechnej obojętności, Na niebywałe wandalizmu akty, Brakuje jednakże zwykłej ludzkiej wrażliwości, Na dziedzictwem ludzkości będące cuda przyrody…
-
Żarówki wypełnione kwasem…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@corival Najserdeczniej dziękuję... Ale prawdę mówiąc pisząc ten wiersz fizycznie nie czułem się dobrze... Cały dzień bolała mnie głowa... -
Droga Krzyżowa, Stacja piąta
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na andrew utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Fenomenem jest że Szymon Cyrenejczyk został lepiej zapamiętany przez historię niż niejeden rzymski cesarz! Popraw literówki w pierwszym wersie. Pozdrawiam! -
Żarówki wypełnione kwasem…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Rafael Marius Polecam także szczególnej uwadze mój długi wiersz zatytułowany ,,Niemieckie straty z Kampanii Wrześniowej"@Rafael Marius -
Żarówki wypełnione kwasem…
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Żarówki wypełnione kwasem… Butelki napełnione benzyną… Dysponowali jedynie ich ograniczoną liczbą… Gdy pod mury płonącego getta, Podchodziła coraz bliżej niemiecka artyleria, Wypełniona żrącym kwasem krucha żarówka, Zastąpić Im musiała odłamkowy ręczny granat, Gdy z roztrzaskanych żarówek rozpryskujące się krople kwasu, Raniły tak dotkliwie źrenice SS-manów, Z ostrymi grymasami twarzy wijących się z bólu, Przytykających panicznie dłonie do zakrwawionych oczu, Nie mogąc z bólu celować z swych karabinów, Przeklinali zaciekle broniących się powstańców, Przeto kryli się w nadkruszonych murów cieniu, Osłaniani niecelnym ogniem zacinających się rkm-ów, Gdy na nierównym bruku się rozpryskiwały, Pryskało niemieckie poczucie bezkarności, Kształtowane perfidnie przez lata propagandy, Wpajanej w zwiedzionych młodzieńców chłonne umysły, Gdy w zetknięciu z benzyną kwas siarkowy, Rodził moc strzelających w wiosenne niebo płomieni, Obejmujących niemieckie pancerne samochody, Paląc wymalowane na nich swastyki, Zmuszeni byli stopniowo się wycofywać, Mizernie uzbrojonym bojowcom ustępując pola, Upokorzeni przeklinając zemstę poprzysięgać, Pobici, skamląc w ukryciu rany lizać… - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy powstania w getcie warszawskim. -
Posłuszni słowom papieża przełomów...
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dopiszę także do tego wiersza kolejnych kilkadziesiąt zwrotek, tak by przypadało po jednej zwrotce na każdy rok życia papieża Jana Pawła II. Będzie to mój osobisty hołd dla Świętego Jana Pawła II. Na to jednak potrzeba czasu… -
Posłuszni słowom papieża przełomów...
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Gdy meandry światowej geopolityki, Uprawianej w cieniu gabinetów prezydenckich, Wpływają tak straszliwie na losy ludzkości, Rodząc w sercach milionów zarzewia niepewności, Co do rysującej się w czarnych barwach przyszłości, Posłuszni słowom papieża przełomów, Rozczytujemy się w dziełach uznanych w świecie teologów, Dla rozbudzenia swych uśpionych myślowych horyzontów, Zatapiając się w oceanie Wiary i Rozumu… Gdy świat współczesny na złamanie karku pędzi, Zatracając się w swym pędzie do destrukcji zgubnym, Postmodernizmu i nowoczesności ułudą zaślepiony, Widmem mamony od wieków mamiony, Szaleństwom nowoczesnej ludzkości posłuszny, My posłuszni słowom papieża przełomów, Pamiętamy o grobach naszych przodków, W zniczy nikłym, migocącym blasku, Zarysowujących się po zapadnięciu zmroku… Gdy pojawiają się wciąż kolejne próby, Zafałszowywania obrazu polskiej historii, Wymazywania z kart historii Żołnierzy Niezłomnych, Niegdyś pośród burzliwych zakrętów dziejowych, Trudom partyzanckiego życia z uporem się poświęcających, Posłuszni słowom papieża przełomów, Szanujemy mrówczą pracę polskich historyków, Którzy dla zgłębiania ojczystych dziejów, Nigdy nie szczędzili swych mozolnych wysiłków… Gdy wciąż bezideowa medialna papka, Sączy się z ekranu niejednego telewizora, Podprogowo a perfidnie mącąc nam w głowach, A zatapiając swe szpony w naszych duszach, Szydząc niesłyszalnie z wewnętrznego głosu sumienia, Posłuszni słowom papieża przełomów, Gardzimy wygłupami rozwydrzonych celebrytów, Którzy dla zawojowania ekranów telewizorów, Gotowi są wyzbyć się resztek wstydu… Gdy afera wciąż goni aferę, I gnają tak zaprzężone w korupcji rydwanie, Smagane niczym narowiste konie chciwości batem, Potykając się co rusz na nieprawości drodze, I łamiąc nogi w szaleńczym swym pędzie, Posłuszni słowom papieża przełomów, Patrzymy na ręce polskich polityków, Czy pozostając wierni tradycji swych przodków, Nad własne korzyści przedkładają dobro Narodu… -
O C40 z przymrużeniem oka
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Marek.zak1 A ja obejrzałem wszystkie jego wykłady co do jednego! Pozdrawiam. -
O C40 z przymrużeniem oka
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Marek.zak1 Tytułem polemiki polecam łaskawej uwadze wykład red. Rafała Ziemkiewicza zatytułowany ,,Śmieci, robale i Sprawa Polska". @tmp NIHIL NOVI SUB SOLE! Rzuć także okiem na ten wiersz: https://niepoprawni.pl/blog/kapitan-nemo/tylko-krul-sie-liczy -
O C40 z przymrużeniem oka
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wybuchła zatem medialna wrzawa, Iż w diecie robaczanej przodować ma Warszawa, Przenigdy zacofana lecz zawsze postępowa, Szaleństwom C40 usłużnie posłuszna, Że surowo ograniczone mięsa limity, Na zawsze w Polsce mają zagościć, Mięsożerców zapędy skutecznie ukrócić, Do weganizmu opornych czym prędzej przymusić, Że nasze polskie nawyki żywieniowe, Dla bytu całej planety stanowią zagrożenie, Zaś karkóweczki i kiełbaski na grillach skwierczące, Podpalają o zgrozo całą atmosferę! Że apetyczne steki wołowe, Zastąpić mają ohydne zmielone świerszcze, Że pożegnać się mamy na zawsze z nabiałem, Zaś zastąpić go winno mleko sojowe, Lecz posłuchajmy co prawi poezja, O rzeczonych kuriozalnych niedorzecznościach, Zaś odpowiedzi na nurtujące nas pytania, Poszukajmy w starych polskich legendach… Legendarni Wars i Sawa, W życiu do ust tego by nie wzięli, Byłaby to dla nich podła strawa, Której przez gardła by nie przełknęli, Zapewne wolałaby legendarna Sawa, Ta nadobna mazowiecka dziewoja, Zjeść upieczonego przy ognisku rosłego tura, O brzasku dnia upolowanego przez Warsa, Upolowanego pośród rozległych mazowieckich kniei, Upieczonego w żarze wieczornych ognisk, Sycącego z nawiązką wszystkie bez wyjątku brzuchy, Zebranych przy ogniskach Mazowszan średniowiecznych… Zaświtała w mej głowie arcyspiskowa teoria, Iż Warszawa przenigdy by nie powstała, Gdyby to rzeczona niedorzeczna dieta, Zagościła niegdyś na Warsa i Sawy talerzach, Bowiem gdyby to taką oto dietę obrali, Wars i Sawa głęboko zniesmaczeni, Zapewne w młodości z głodu by pomarli, Nim zdążyliby małżeńskie łoże podzielić… Ponoć wegańscy aktywiści mącą dzieciom w głowach, Nie tylko w podstawówkach ale już od przedszkola, By przenigdy nie pić krowiego mleka, Gdyż jest ono własnością małego cielaczka, Zaś rzeczonego cielaczka nie wolno okradać, Bo pogniewa się na nas Matka Natura, I ucierpi na tym cała planeta, A krzywym okiem spojrzy na to wiadoma europosłanka… Dieta naszych przodków, Od pokoleń oparta była na mleku, Przeto nie dajmy wmawiać sobie banialuków, O szkodliwości a nikczemności dojenia krów procederu, Bo choć mleczko jest cielaczka, To niejedna poczciwa krasula, Z pewnością chętnie by się z nami podzieliła, Paroma wiadrami swojego cennego mleka… -
Duch winiarki z Winnego Wzgórza
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Gdy księżyc w pełni wschodzi o północy, Budząc swym szeptem rozliczne zjawy, Snujące się odtąd po wszystkich krańcach ziemi, W poszukiwaniu rozwiązania swego przeklętego istnienia zagadki, Nie omija także i Winnego Wzgórza, W którego zroszonych księżycowym blaskiem zaroślach, Śpi od wieków kamiennym snem winiarka, W nocną zjawę słowami Czasu zaklęta… Gdy skrzący księżyc po kruczoczarnym niebie, Snuje się nocami nad Winnym Wzgórzem, Co noc delikatnym swego blasku muśnięciem, Budzi śpiącą tam od wieków winiarkę. Obudzona delikatnym księżyca dotykiem, Co noc roni łzy swe na ziemię, Choć sama będąc jedynie duchem, Przywołuje rozbudzone z swego ziemskiego życia emocje… Duch winiarki z Winnego Wzgórza, Nocami po ciemnych lasach się błąka, Kędy zakutana w ciemną noc polana, Kędy spowite księżycowym blaskiem rozległe pastwiska, Zawsze gdy nieubłaganie północ wybija, Ona zstępuje z Winnego Wzgórza, Po śladach sennych marzeń co noc podąża, Do snów młodych dziewcząt ciekawsko zagląda, Duch winiarki z Winnego Wzgórza, Snuje się wszędy niczym zjawa, Niekiedy cała w jesienną mgłę otulona, Niekiedy latem w nocne koncerty świerszczy zasłuchana, Choć ludzkim okiem niewidoczna, W źrenicach spłoszonych lisów nocami się odbijająca, Nocnymi podmuchami wiatru nad łąkami niesiona, Przez pajęcze sieci niczym mgła przenikająca… Długimi letnimi księżycowymi nocami, Snując się ciekawsko po zielonogórskiej ziemi, Wędrując tak nieprzerwanie przez długie wieki, Poznała wszystkie jej niemal sekrety, Płoszona nocnym sów pohukiwaniem, Wiedziona skrzącym świętojańskich robaczków blaskiem, Poznała odwiecznych nocy wszelkie tajemnice, Przez zazdrosne gwiazdy zachłannie strzeżone, Najbardziej nieprzystępne leśne zakątki, Odsłoniły swe tajemnice przed duchem winiarki, Niegdyś ciekawej życia młodej dziewczyny, Dziś snującej się smętnie marnej zjawy. Nocami śpiące w leśnych gąszczach sarny, Głaskała swymi niewidzialnymi dziewczęcymi palcami, Które choć powiek swych nie rozwierały, W snach swych obecność jej wyczuwały. Przeszywając groźne wilki zimnym strachu dreszczem, Gładziła długimi nocami ich sierści zmierzwione, A choć nie dostrzegały jej ich oczu źrenice, Wyczuwały jej obecność swym szóstym zmysłem, Choć węsząc nosami tuż przy ziemi, Nie wyczuwały śladu ludzkiej istoty, Strwożone niesionymi leśnym wiatrem jękami zjawy, Szczerzyły warcząc swe białe zęby… Sama od wieków pozostając niewidzialna, Zazdrościła krukom ich smolistego upierzenia, Kiedy te kruczoczarnymi nocami obsiadały okoliczne pola, Przy jaśniejącej pełni księżyca, Nadającego hebanowym piórom skrzącego blasku, Tym tajemniczym posłańcom z zaświatów, By nie dopuścić nocnych zmór i strachów, Do ukrzywdzenia swymi szponami nieodgadnionych tych ptaków… A kiedy pierwszy nikły słońca promyk, Oświetli swym blaskiem zielonogórskie kamienice i domy, Ona znów zaśnie snem swym kamiennym, By obudzić się znowu nocy kolejnej. I tak już do końca świata, Co noc będzie w te same miejsca wracać, Gdzie jej ukochana za życia zielonogórska ziemia, Tam snuć się będzie jako nocna zjawa… I znów duch winiarki z Winnego Wzgórza, Po spowitych mrokiem lasach pocznie się błąkać… - Wiersz zainspirowany rzeźbą Winiarki na Wzgórzu Winnym w Zielonej Górze. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Wiersz zainspirowany rzeźbą Winiarki na Wzgórzu Winnym w Zielonej Górze. https://pl.wikipedia.org/wiki/Rzeźba_Winiarki_na_Wzgórzu_Winnym_w_Zielonej_Górze-
1
-
Świat cały utracił swe żywe kolory, Podobnym się stając do martwej natury, Gdy zagubiły się gdzieś całej ludzkości, Pielęgnowane od wieków pokłady wrażliwości, Wszędzie tam gdzie padają puste słowa, Ukazuje nam swe oblicze martwa natura, Tam gdzie puste gesty bez znaczenia, Tam międzyludzkich relacji zanika głębia, Świat cały w swym pędzie codziennym, Sam w sobie się jakby zatracił, Gdy człowiek przeciwko człowiekowi się obrócił, Na zarobek na drugim wyłącznie liczył, Wszyscyśmy jak ta martwa natura, Na tle pędzącego na oślep świata, Gdy zabieganej ludzkości nowoczesna dusza, W codziennym pędzie swą wrażliwość zgubiła, Wszędzie tylko martwa natura, Gdziekolwiek oczami swymi spojrzy moja dusza, Wszędzie tylko martwa natura, Gdziekolwiek tylko moja myśl się błąka, Uosabiają martwą naturę nawet kobiet twarze, Upojonych sukcesem gwiazd z pierwszych stron gazet, Które sukcesu śniąc sen na jawie, Zapomniały z dzieciństwa sny swe prawdziwe, Gdy ciała dam przedwojennych przykryły mogiły, Zapomniały młode dziewczęta swych prababek tradycji, Gdy w pogoni za sławą i pieniędzmi, To co najważniejsze niepostrzeżenie zgubiły, Wszędzie tylko martwa natura, Gdzie kiełkuje postmodernizmu i nowoczesności ułuda, Wszędzie tylko martwa natura, Gdzie błąka się zagubiona ludzkości dusza, Odzyska ludzkość swe dawne szczere emocje, Gdy w sercach swych roznieci czar z dzieciństwa wspomnień, Tlące się w pamięci wspomnienia tak rzewne, Przez lata dorosłości do szczętu zapomniane… Odzyska ludzkość swą dawną życia radość, Gdy w sercach odrodzi się dawna wrażliwość, Gdy na całym świecie prawda i miłość, Wyrzucą w niepamięć pustkę i nicość…
-
Rok już minął…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Marcin Szymański @Marcin Szymański Dziękuję... Polecam także łaskawej uwadze moje teksty zatytułowane: „Bezsennej lutowej nocy nad latopisem Nestora”, ,, Płoną cerkwie na Ukrainie" i ,, Pamięci ofiar eksplozji w Przewodowie w dniu 15.11.2022." Pozdrawiam! -
Była mroźna noc lutowa, Gdy zapętliła się Ludzkości Historia, Gdy wybuchła ta straszliwa wojna, Krwawe żniwo długimi miesiącami zbierająca, Ziarna niepokoju w sercach całej ludzkości zasiewająca… Rok już minął… Naznaczony tą wojną straszliwą, Naznaczony milionów ludzi tragedią, Przez więznące w gardłach słowa niewypowiedzianą… Wojną jakiej od lat nie widziała Europa, Od czasu krwawych wojen na Bałkanach, Gdy źle zszyta przemocą Jugosławia, Rozpadała się na oczach całego świata, Pośród niezliczonych łez rozpaczy i cierpienia… Rok już minął… Gdy stary porządek świata runął, Zburzony ambicją wielkomocarstwową, Wskrzeszenia sowieckiego imperium wizją chorą… Gdy spadły nocą rosyjskie bomby, Na głowy ukraińskich dzieci snem otulonych, Burząc dzieciństwa czas beztroski, Zmuszając zarazem do natychmiastowej ucieczki, Z miejsc tak ukochanych dobrze w pamięci wyrytych… Rok już minął… Gdy nadmorski Mariupol ogniem zapłonął, Ostrzeliwany nieprzerwanie rosyjską artylerią, Bombardowany z powietrza dniem i nocą… Gdy bezbronnych uchodźców rzesze, W słynącej z gościnności Polsce znalazły schronienie, Kąt spokojny i ciepłą strawę, Rozszalałych nerwów ukojenie, Bezpieczny z dala od frontu nocleg… Rok już minął… Naznaczony milionów Polaków niepewnością, Galopującą z dnia na dzień inflacją, Ciągłą troską o to co przyniesie jutro…
-
Pradzieje, pradzieje…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@staszeko To że urodziliśmy się Polakami nie jest przypadkiem a największym zaszczytem jaki mógł nas spotkać... Zaś historia pradziejów ziem polskich jest tak niezmiernie ciekawą, że mogła by się stać ona inspiracją dla setek zagranicznych powieściopisarzy i reżyserów filmowych! Choć będąc Polakiem, chylę czoła przed starożytną historią całego świata, to jednak prahistorii ziem polskich, jak i historii plemion lechickich, przenigdy nie zamieniłbym na żadną inną na całym świecie! A szczególnie polskich znalezisk archeologicznych, będących fenomenami w skali ogólnoświatowej, nie zamieniłbym na żadne inne, z żadnego zakątka ziemi. Liczę na wywiązanie się między nami ciekawej dyskusji o pradziejach ziem polskich i ich wpływie na naszą współczesną tożsamość... -
Wielką niesprawiedliwością byłoby względem historii ziem polskich, gdybyśmy pisząc historyczne opracowania naukowe oraz powieści osadzone w realiach historycznych, skupiali się wyłącznie na okresie po przyjęciu Chrztu przez księcia Mieszka I, pomijając zarazem jakże długą, jakże bogatą i przeogromnie ciekawą zarazem historię osadnictwa na ziemiach polskich. Wcale nie byłoby przesadnym stwierdzenie, że jakże długa historia osadnictwa na ziemiach polskich, jest równie ciekawa, co historia starożytnego Egiptu, czy starożytnej Persji. Kultura jerzmanowicka, jakże tajemnicza i ciekawa zarazem kultura pucharów lejkowatych, kultura pomorska, kultura łużycka, Celtowie na ziemiach polskich, zeslawizowani Sarmaci, czy wreszcie liczne plemiona lechickie, wciąż skrywają wiele tajemnic, przez wieki czekających ich odkrycia. Wszystkie te starożytne i wczesnośredniowieczne kultury, jak i liczne plemiona żyjące niegdyś na ziemiach dzisiejszej Polski, spaja niewidzialną, acz nierozerwalną więzią, nauka zwana „Historią osadnictwa na ziemiach polskich”. Jakże różne od siebie, a zarazem jakże bliskie sobie, były wszystkie te kultury i plemiona, a przede wszystkim… Jakże piękne w swojej historii i w samym swoim jestestwie… Ziemia polska obfitująca w liczne cuda przyrody, w niemniejsze obfituje skarby archeologii. Archeologia ziem polskich szczyci się odkryciami, jakich nie znajdziemy w żadnej innej stronie świata. Jakże nie kochać tej wspaniałej nauki, zwanej historią osadnictwa na ziemiach polskich, a przez nią jakże nie kochać całym sercem całej polskiej historii! Choć jestem tylko prostym pasjonatem historii, ośmielę się w tym miejscu napisać, że ogromnie szanuję Węgrów, za to że szczycą się historią żyjących niegdyś na Ich ziemiach Hunów, jak i szanuję Francuzów, za to że szczycą się historią żyjących kiedyś na terenie obecnej Francji starożytnych Galów. Historia świata w dostojnym swym biegu sprawiła, iż zrządzeniem dziejowych wiatrów w miejsce starożytnych plemion, powstały wieki później nowożytne narody. I tak z biegiem dziejów, zarówno starożytne, jak i średniowieczne plemiona wydawały swoich wielkich wodzów. Starożytni Galowie mieli swego Wercyngetoryksa, średniowieczni Polanie mieli swojego księcia Mieszka I… Wcześniej będące protopaństwem słowackim Księstwo Nitrzańskie miało swojego księcia Pribine, itp. itd. Jednak dla dalszej części niniejszych rozważań kluczowe będzie postawienie w tym miejscu pytania, imiona ilu takich wodzów na zawsze już przepadły w mrokach dziejów… Jakże wspaniale byłoby zebrać w swojej prywatnej kolekcji wszystkie książki, zarówno naukowe jak i publicystyczne, poruszające tematykę polskich, wczesnośredniowiecznych plemion słowiańskich. Zarówno Wiślan, jak i Pomorzan, Lędzian, jak i Dziadoszan. Cudownie byłoby czytając je wszystkie zanurzyć się w zapomnianą historię tych wszystkich polskich plemion, Ich wspaniałe dzieje, Ich wielkie wzloty i upadki. Jednocześnie poznając Ich zapomnianą, wspaniałą historię przybliżyć się nieco do odwiecznej tajemnicy całej Słowiańszczyzny. Tej odwiecznej, skrywanej przez historię świata tajemnicy, dlaczego to akurat narodowi słowiańskiemu została oddana we władanie połowa Europy. Połowa Europy z całymi jej bogactwami. Dlaczego nie starożytnym Grekom, Bałtom czy plemionom germańskim, ale właśnie Słowianom. I dlaczego jednocześnie jest tak jak pisał Ibrahim ibn Jakub, że „…Na ogół biorąc, to Słowianie są skorzy do zaczepki i gwałtowności i gdyby nie ich niezgoda wywołana mnogością rozwidleń ich gałęzi i podziałów na szczepy, żaden lud nie zdołałby im sprostać w sile”. Dlaczego to Polanie osiągnęli władzę nad Wiślanami, Pomorzanami, Dziadoszanami, Lędzianami, a nie na przykład Wiślanie czy Pomorzanie nad resztą plemion polskich. Dlaczego to na przykład władcy Lędzian Wyszowi czy tajemniczemu władcy Wiślan (Wisławowi?) nie przypadła taka sama misja dziejowa jak władcy Polan Mieszkowi I. Przeto my Polacy nie mamy najmniejszych powodów, by zazdrościć starożytnej historii ziem Ich Grekom czy Włochom, gdyż cała polska ziemia utkana jest archeologicznymi znaleziskami, niekiedy fenomenalnymi w skali całego świata. Zapewne nasze małe ojczyzny, które każdy z nas nosi w swym sercu, również mogą się poszczycić ciekawymi znaleziskami… Choć będąc Polakiem, chylę czoła przed starożytną historią całego świata, to jednak prahistorii ziem polskich, jak i historii plemion lechickich, przenigdy nie zamieniłbym na żadną inną na całym świecie! A szczególnie polskich znalezisk archeologicznych, będących fenomenami w skali ogólnoświatowej, nie zamieniłbym na żadne inne, z żadnego zakątka ziemi. Śmiem zaryzykować tezę, że potężne, megalityczne grobowce kultury pucharów lejkowatych, czy skarb księcia Wiślan (o historii którego jeszcze jako nastolatek zaczytywałem się z wypiekami na twarzy), są dla historii naszej polskiej ziemi równie ważne jak słynne Drzwi Gnieźnieńskie, czy choćby denary króla Bolesława Chrobrego. Gdyby to ode mnie zależało, bez wahania oddałbym wszystkie polskie hipermarkety i galerie handlowe za jedno nowe muzeum archeologiczne… No dobra, to był tylko sarkazm… Nasza polska ziemia, poprzez ukryte w niej skarby, zdaje się przemawiać do współczesnych zabieganych, pochłoniętych bieżącymi sprawami Polaków. Poprzez ich odwieczny, ponadczasowy urok, poprzez ich ogromną różnorodność, ziemia nasza zdaje się krzyczeć do nas z głębi wieków, byśmy przenigdy nie zapominali o naszych pradziejach! Jakże tajemnicze i intrygujące zarazem są licznie zachowane do naszych czasów urny twarzowe będące dziełem kultury pomorskiej! Jakże wielką tajemnicę skrywają w sobie wspomniane powyżej liczne grzywny siekiero podobne składające się na wielki skarb „silnego wielce” pogańskiego księcia plemienia Wiślan! (Od razu śpieszę dopowiedzieć że denary pierwszych polskich władców z dynastii Piastów, także po dziś dzień skrywają wiele niewyjaśnionych tajemnic…) Jakże wiele tajemnic skrywa po dziś dzień historia Wzgórza Wawelskiego! Jakże, jakże… Można by tak wyliczać godzinami… Ja z kolei, mógłbym chyba godzinami wyliczać, czego to bez mrugnięcia okiem nie oddałbym za jedną nową książkę o tematyce archeologicznej, albo historycznej. Jeszcze na pierwszym roku studiów, w przerwach pomiędzy sesjami egzaminacyjnymi, zawzięcie zaczytywałem się w „Rocznikach czyli kronikach Sławnego Królestwa Polskiego” Jana Długosza. Już pierwszą księgę roczników Długosza przeczytałem niemal jednym tchem. A piszę o tym w tym miejscu dlatego, iż jej lektura (która wywarła na mnie ogromne wrażenie) skłoniła mnie w późniejszym okresie do sięgnięcia po Starą Baśń autorstwa Józefa Ignacego Kraszewskiego. O moim niegasnącym pomimo upływu lat uwielbieniu, zarówno do tej ponadczasowej powieści, jak i nakręconego na jej motywach filmu w reżyserii Jerzego Hofmana mógłbym pisać godzinami, ale nie to jest teraz moim celem… [[Niniejszy tekst jest zaledwie fragmentem mojej niewydanej nigdy drukiem powieści zatytułowanej „Samotny posąg w sercu puszczy”. Wszystkie prawa zastrzeżone.]]
-
Bezsennej lutowej nocy nad latopisem Nestora
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I. Bezsennej lutowej nocy, Gdy czytałem Nestora ,,Powieść lat minionych”, Z starego radiowego odbiornika dobiegły straszliwe wieści, Iż na prastary Kijów spadły rosyjskie bomby, Gdy przeglądałem nocą stare ruskie latopisy, Celem konfrontacji z zapiskami z średniowiecznych polskich kronik, Nagły obrót współczesnego świata historii, Prostego badacza najnieprzewidywalniej zaskoczył, Gdy „Powieść lat minionych” wertowałem Nestora, Zapętliła się w swym biegu ludzkości historia, Gdy lutowej nocy z ekranu niejednego telewizora, Do szpiku przeszywająca strachem wychynęła groza, Wygaszona przed laty zimna wojna, Płomieniem wielkomocarstwowych ambicji zapłonęła od nowa, Oparami skrywanej nienawiści podsycanym z cicha, Gdy zapuściła w umysłach korzenie propaganda parszywa, Gdy nie wiedzieć kiedy oczy zmrużyłem, Przysypiając nad starym średniowiecznym latopisem, W otchłań snu nieśpiesznie odpłynąłem, I w obrazach sennych się zatopiłem… Ujrzałem w mym śnie siwowłosego starca, Którego oblicze skrywała mnisza peleryna, By nie skrzyżowały się nasze spojrzenia, Na straży wiernie stojąca, O szlachetnych rysach twarzy był to mnich stary, Znający wiele tajemnic średniowiecznej i starożytnej Rusi, Choć mrokami pradziejów od wieków spowitych, Przestrogą z przeszłości dla współczesnych będących… Zapytałem w duchu najstarszego ruskiego kronikarza Nestora, Żyjącego przed wiekami wielce uczonego mnicha, Jak potoczą się dalej losy świata, Jaki obrót przybierze ta nieprzewidywalna wojna, Spojrzały na mnie oczy starca, Skryte w cieniu mniszego kaptura, Z których otuchy przedziwna biła siła, Nadzieję w mą duszę łagodnie sącząca, Białowłosy starzec z długą białą brodą, W minione wieki Rusi Kijowskiej sięgającą, Ku wielkim nieodkrytym średniowiecza tajemnicom, Nie szczędził swego głosu pocieszającym słowom, Z ust starego znającego dzieje kronikarza, Otuchy dodały mi mądre słowa, Być może przed wiekami udzielające rozgrzeszenia, Być może i samych kniaziów kształtujące sumienia, Co wtedy Nestor we śnie mi wyszeptał, Powtórzę w strofach niniejszego prostego wiersza, By każdemu go czytającemu otuchy dodać, Gdy przyszłość rysuje się tak niepewna… II. Bohaterscy ukraińscy żołnierze, Wraz z Wami w swych snach, Nieśmiało niekiedy śniąc na jawie, Naszykowuje na wroga zasadzki cały wolny świat, Bohaterscy ukraińscy cywile, Budowaniu niezdobytych barykad ofiarowujący swe siły, W bezsenne lutowe mroźne noce, By stare rosyjskie czołgi zatrzymały skutecznie… Nie odbierze narodom prawa do samostanowienia, Chora wielkomocarstwowa wizja jednego człowieka, Ni wskrzeszenia Związku Radzieckiego nieziszczalna idea, Zrodzona przed laty w umyśle kremlowskiego dyktatora, Z góry na porażkę skazana, W zderzeniu z godnością i dumą cywilizowanego świata, Póki iskra wolności w nas będzie się tliła, Ku śmiałym bohaterskim czynom na barykady wiodła, Dopóki tli się iskra wolności, W duszach tysięcy ochotników niezłomnych, Nie złamią woli walki najeźdźców hordy, Wykutej w żarze sumień a twardszej od stali, Meandry wielkiej światowej polityki, Nie złamią prostych ludzi poczucia godności, Ni nie odbiorą pięknych snów o przyszłości, Rozniecanych księżycowymi nocami szeptami Świętej Wolności, U szczytów władzy skorumpowani politycy, Utoną w morzu prostych ludzi przyzwoitości, Zasiewanej w dzieciństwie w sercach przestrogami naszych babci, Pielęgnowanej przez lata Świętej Cerkwi nabożeństwami, Złote kopuły moskiewskiego Kremla, Nie zaślepią biegu dziejów świata, Swym złudnym blaskiem skrwawionego złota, Które krew ofiar carów wiekami obficie rosiła, Powróci jeszcze uśmiech na twarzach dzieci, Przez wojnę mroźnej nocy wygnanych z Ukrainy, Bez pożegnań czułych z braćmi i ojcami, Którzy najeźdźcom stawić czoła ofiarnie pozostali, Jeszcze połączą się rozdzielone ukraińskie rodziny, Więzią trwalszą od najnowocześniejszych czołgów pancerzy, Wykutą bowiem w żarze serc niezłomnych, Z kruszca dramatycznych wojennych przeżyć, Jeszcze upokorzoną zostanie tatarska buta, Jak bywało drzewiej w minionych wiekach, Jako straszna dla całej ludzkości przestroga, By z umiłowaniem wolności milionów ludzi nie igrać, Jeszcze triumfalnie powróci Pokój, Na dawne ziemie średniowiecznych ruskich kniaziów, Pośród milionów najserdeczniejszych uśmiechów, I tysięcy szczęśliwych z wojny powrotów…-
1
-
Płoną cerkwie na Ukrainie
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@staszeko Wiersz ten nie jest przyporządkowny ściśle określonym ramom czasowym... Pomimo oczywistych odniesień do aktualnej wojny jest on raczej zawieszony gdzieś w czasie i przestrzeni, gdzieś pomiędzy rzeczywistością a barwną kresową opowieścią o przeszłości... Bardzo szanuję Polskich Tatarów, ale jak mówi Witold Gadowski... ,,Podrap Rosjanina, a zawyje w nim Tatar". Pamiętajmy także by otoczyć naszą modlitwą wszelkie stareńkie cerkiewki, także i na polskich ziemiach... -
Płoną cerkwie na Ukrainie
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@andrew Najserdeczniej Dziękuję... Polecam także łaskawej uwadze mój długi wiersz zatytułowany ,,Pamięci ofiar eksplozji w Przewodowie w dniu 15.11.2022." -
Płoną cerkwie na Ukrainie
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Na Rusi dalekiej przed wieloma wiekami, Wyłaniały się z mroków nocy tatarskie zagony, By mordy, zniszczenie i grabieże szerzyć… Przeszywającym błogi spokój tatarskiej strzały grotem, Trawiącym wszystko wokół łaknącym żertwy ogniem, Dorobek wielu pokoleń pożogami spopielić… Gdy bezlitosne szturmy tatarskich zagonów, Odbijały się od murów kasztelańskich zamków, Kierowały się ku odległym drewnianym cerkwiom… Dla palącej wewnętrznie żądzy łupów, Zaklętej w tysiącach nocnych napadów, By otulone nocnym mrokiem okrasić pożogą… Zapłonęły cerkwie na Ukrainie, By dzikich stepowych Tatarów stać się łupem, Z kosztowności wszelkich bezwstydnie ograbione, Na pastwę płomieni niebawem wydane, Gdy srogie tatarskie strzały, Zwieńczone ostrymi żelaznymi grotami, Drewniane ściany starych cerkwi przeszywały, By w poczynionych wyżłobieniach zarzewia ognia pozostawić, Maleńkimi płomykami wielkie pożary rozniecić, By ku gwieździstemu niebu buchając się wzbiły, Gdy w blasku księżyca płomyki maleńkie, Jęły przeradzać się w coraz większe, Z czasem gwiazd skrzących niemal sięgające, Tym straszniejszy nieokiełznany pożar, W wnętrzu niejednej wielowiekowej cerkwi rozgorzał, Pozostawiając z czasem jedynie zgliszcza dogasające… Zapłonęły cerkwie na Ukrainie, Oślepiając jaskrawym swych pożarów blaskiem, Zasnute pomroką dziejów wieki minione, Bólem i cierpieniem dziesiątek tysięcy Rusinów naznaczone, Gdy począł wkrótce trawić bezlitosny ogień, Modrzewiowe ściany cerkwi mchem otulone, Wwiercającym się w nie przeszywającym je żarem, Sięgnęły i zuchwałe ognia języki, Baniastych kopuł kilkusetletnich drewnianych cerkwi, Krytych artystycznie ociosanym gontem, Na drewnianych dachach wielowiekowych cerkwi, Zatańczyły z złowieszczym śmiechem straszliwego ognia płomyki, By w trawiący wszystko pożar się przerodzić, Pośród czarnej mgły ciężkich obłoków, Wijących się przeraźliwie kłębów dymu, Dziedzictwo wielu pokoleń bezlitośnie spopielić… Płoną cerkwie na Ukrainie, Trawione tatarskiej nienawiści ogniem, Krwawej i okrutnej wojny będącym zarzewiem, Zgliszcz i pogorzelisk jasnym zwiastunem, Potoki iskier się rozsypywały, Z artystycznie zdobionych kopuł modrzewiowych cerkwi, Na tle smolistego nieba deszczem złotym, Na rozłożyste dywany traw zielonych, Wieczorną rosą okraszonych, W zapomnieniu w mrokach nocy dogasającym, Walące się z hukiem drewnianych cerkwi stropy, Na liczące wieków wiele sosnowe podłogi, Wśród ognistych kłębów tysięcy iskier złotych, W nadpalonych podłogach wybijały dziury, Sięgające zdać by się mogło piekielnych czeluści, Wzbraniające zarazem dostępu do ikon świętych, Płoną cerkwie na Ukrainie, Strzelającym w nocne niebo czerwonym ogniem, Sypiącym wciąż nieprzebranych iskier zamiecie, Spadających na zroszoną krwią pomordowanych ziemię, Przerażający widok łun na nocnym niebie, Z miejsc gdzie dotąd majaczyły o zmierzchu cerkwie, Przeszywający do szpiku kości dojmującym strachem, Niewinnych i bogobojnych Chrześcijan dusze, Niegdyś w niemowlęctwie Wszechmocnemu Bogu ofiarowane, W płonących dziś cerkwiach prawosławnym Chrztem… Złocone, zabytkowe, misternie zdobione zwiezdice, Poczęły trawić szalejących pożarów bezlitosne płomienie, By stopione wpiły się wrzącym mosiądzem, W z najszlachetniejszego drewna rzeźbione stoły ofiarne, Pozostając z nimi już na zawsze złączone, Mocą ognistych płomieni nierozerwalnie zespolone… Płoną cerkwie na Ukrainie, Trawione wielkich pożóg bezlitosnym żarem, Pozornie tak bezbronne, samotne i opuszczone, Naprawdę zaś Maryi nadprzyrodzoną opieką otoczone, Woskowe, smukłe, cerkiewne świece, Żar wielkich pożarów stopił bezlitośnie, Przy jaśniejącej księżyca pełni, Zmieniając je w lepką bezkształtną masę, Z srebrzonych świeczników bezładnie spływającą na ziemię, By zawrzała niczym ukrop w morzu płomieni, Gdy pierwsze ognia płomienie, Poczęły muskać świętych aureole, Rozmazując barwy wielowiekowych ikon, Wielobarwne farby smugi, Z złoconych ikonostasów spływać poczęły, Tak podobne łzom krwawym pierwszych męczenników… Płoną cerkwie na Ukrainie, Ognistym żarem gorejące bezlitośnie, W morzu ognistych płomieni trawione, By zimne ich popioły wiatr rozwiał o świcie, Zabytkowe, setki lat liczące antymisy, Przeszywały trzaskające z pożarów iskry, Choć niewinnie skrzące ostre niczym brzytwy, Wypalając wyzierające z nich dziury, Otoczone tak licznie czarnymi obwódkami, Niczym świętych lica złoconymi aureolami, Jedynie konsekrowanej Najświętszej Prosfory, Nie ośmieliły się tknąć ognia języki, Choć bezrozumnym żywiołem jedynie będące… W całej swej niszczycielskiej sile, Z wszystkiego wokół czyniącej swą żertwę, Obecności żywego Boga w Najświętszym Sakramencie się lękające… Płoną cerkwie na Ukrainie, Spowite czarnym gryzącym dymem, Będącym zarazem płóciennym katowskim kapturem, Dla bezlitosnego kata jakim jest ogień… Drżą w posadach ukraińskie cerkwie, Od ech niedalekich wojny straszliwej, Zbierającej dnia każdego żniwo krwawe, Pośród mężów i niewiast świętej wiary prawosławnej, Wypełniając Ich mogiłami zbroczoną krwią ziemię, Naznaczonej niegdyś tatarskimi najazdami Rusi średniowiecznej, Jak płonęły cerkwie Ukrainy przed wiekami, Obracane w popiół niezliczonymi tatarskimi najazdami, Tak współcześnie płoną i na oczach naszych, Chwytającym za serca widokiem straszliwym, Grozą swą nieomal rozum odbierającym, Przepełniając nas strachem z ekranów telewizorów plazmowych… Zanieśmy do Boga rzewne pacierze, By nie płonęły już więcej Ukrainy cerkwie, By strawione ogniem zostały niebawem odbudowane, Z pierwowzorów najdrobniejszych detali wiernym odwzorowaniem, By nie płonęły więcej cerkiewki stareńkie, W tajemniczości swojej tak niewysłowienie piękne, Z pieczołowitą starannością przed wiekami wzniesione, Wobec ognia żywiołu tak samotne i bezbronne, By mogły swym pięknem cieszyć, Oczy całego świata ludzi, U wielkich artystów inspirację wciąż budzić, Zbawieniu ludzkich duszy jak przez wieki służyć, By straszliwej wojny koleje, Oszczędziły choć prastare wielowiekowe świątynie, Niekiedy czasy wielkich kniaziów pamiętające, O tajemnicach przeszłości wciąż wiele powiedzieć nam mogące… -------------------------------------------------------------------------------------------- Zanieśmy do Boga rzewne pacierze, By nie płonęły już więcej Ukrainy cerkwie, By strawione ogniem zostały niebawem odbudowane, Z pierwowzorów najdrobniejszych detali wiernym odwzorowaniem... https://wiadomosci.cerkiew.pl/news.php?id_n=4487