-
Postów
457 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Kamil Olszówka
-
Złoty klucz do Tajemnic Historii
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
I. Złoty klucz do Tajemnic Historii, W zamyśle Bożym w swym przedistnieniu się tlił, Na nić czasu przez Anioły nawleczony, By przez tysiąclecia towarzyszyć epopei ludzkości, Nim leżąca w dorzeczu Tygrysu i Eufratu Mezopotamia, Przez wiele tysiącleci rozkwitać poczęła, Będąc kolebką władzy i oświecenia, Miejscem wynalezienia pierwszego pisma, Nim wzniesiono w starożytności egipskie piramidy, Nim Wielki Sfinks w kamieniu został wykuty, Nim zbudowano wiszące ogrody Semiramidy, Nim stanął na nogi Kolos Rodyjski, W nim zaklętą została wielka Ludzkości Tajemnica, W upływ ziemskiego czasu wrzucona niczym w przepaść, Ręką Wszechmocnego znającego sekrety wszechświatów Boga, By nurtować mędrców przez kolejne tysiąclecia... II. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zaklęli dawno temu starożytni egipscy kapłani, By ludzkości towarzyszył przez wszystkie wieki, Strzegąc wiernie największych tajemnic przeszłości, By współczesnych wyobraźnię rozniecał z głębi wieków, Zapomnianym dziedzictwem wielkich faraonów, Blaskiem ukrytych w komnatach grobowych wyśnionych skarbów, Strzeżonych milczeniem wykutych w wnętrzach piramid labiryntów, By niczym najpierwsze wymarłych neandertalczyków krzesiwo, Spowitą mrokami dziejów przeszłością rozniecał ciekawość, Rozpalając ją niczym niegdyś wieczorną porą, Koczownicy płomienie kłaniające się gwiazdom, By letnimi wieczorami skłaniał do refleksji, Nad historii rodzaju ludzkiego niezliczonością tajemnic, Nad mnogością enigmatycznych zagadek przeszłości, Nad zawiłością poszczególnych narodów zakrętów dziejowych… III. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Ukryty jest w cieniu starożytnych egipskich piramid, Złotymi piaskami pustyni przysypany od tysiącleci, Z nocnego nieba okiem troskliwej Izydy strzeżony, Od wieków w największej tajemnicy spoczywał, Pod zasnutym domysłami Sarkofagiem Ozyrysa, Pośród krystalicznie czystego jeziora, Zatopiony w wygasłych z biegiem czasu Egipcjan wierzeniach, Lecz gdy na czele wielotysięcznej armii, Zbliżał się ku Egiptowi Aleksander Wielki, Wykradł go stamtąd przebiegły Anubis, Unosząc wraz z sobą do świata podziemi, Zaś staroegipski święty kamień Benben, Miejsc jego ukrycia mógłby zdradzić wiele, Lecz przemówić nigdy nie będzie mu dane, Do końca świata pozostanie niemym kamieniem… IV. Przed tysiącleciami wędrowały ku jego tajemnicy, Oddanej bogom, natchnionej Enheduanny myśli, Księżycowymi nocami tworzącej swe hymny, By przybliżyć się nimi ku historii ludzkości, Gdy sumeryjscy astronomowie ruch Jowisza śledzili, Nieprzeciętnymi umysłami wyprzedzając swe czasy, Ku jego tajemnicy nieznacznie się zbliżyli, Uporczywie długimi nocami wpatrując się w gwiazdy, Zaszyfrowany jest on w znaczeniu poszczególnych wersów, Starożytnego Eposu o Gilgameszu, Utkanego z niezwykłości starosumeryjskich mitów, Zrodzonych letnimi nocami w wyobraźni Sumerów, Lecz miejsca jego ukrycia Utnapisztim roztropny, Przenigdy nie zdradził mocarnemu Gilgameszowi, By pozostał nieodkryty przez kolejne wieki, By Homer go ukrył w pieśniach Odysei… V. Gdy przed wiekami starożytni Sumerowie, Zaklinali swe myśli w pierwsze pismo klinowe, Osuszając swe kruche tabliczki gliniane, Przedwiecznego słońca ciepłym blaskiem, Budząca się z snu głębokiego Historia, Obrazy, które senną wyobraźnią swą odmalowała, Zaklęła nieświadomie w wyszeptane półgłosem słowa, By niosły się echem przez kolejne tysiąclecia, Kształtując przez wieki postawy ludzkości, Na polach rozmaitych meandrów dziejowych, I niezliczonych w dziejach świata wojen straszliwych, Prócz okrucieństwa rodzących heroizmu akty, I wędrując przez świat, w Cylindrze Cyrusa, Historia niewidzialną ręką go ukryła, By odnalazł się dopiero w Kodeksie Justyniana, Po upływie lat przeszło tysiąca… VI. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zawieruszył się w cieniu wiszących ogrodów Semiramidy, Gdzie zgubiła go roztargniona Amytis, Gdy wspomnieniom nocy poślubnej oddawała swe myśli, Zsuwając się niepostrzeżenie z jej piersi, Gdy nosiła go na smukłej szyi, Ukrytego starannie pośród swych klejnotów drogocennych, By monarchów nie przyciągał spojrzeń zawistnych, Rozniósł się jego niesłyszalny brzęk, Pośród babilońskich pałaców pozłacanych posadzek, I przez kolejne wieki wciąż echem się niesie, Dla historyków starożytności pozostając niegasnącym natchnieniem, Zradzając nocami przy księżyca pełni, W umysłach drzemiących archeolożek tajemnicze sny, O zatapiającej się w wspomnieniach swej ojczystej Medii, Przeglądającej się niegdyś w oczach Nabuchodonozora Amytis… VII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Strzeżony jest przez potężne antyczne posągi, Ich wymownym spojrzeniem marsowym, Bijącym bezlitośnie z wykutych w kamieniu oczu pustych, Bez wyraźnie zarysowanych dłutem rzeźbiarza źrenic, By te miejsca jego ukrycia nie zdradziły, Bijącym i z martwego kamienia błyskiem wymownym, Zawsze głodnym wiedzy pasjonatom przeszłości, By powszechnie przez wszystkich podziwiane, Sekretów historii nie wyszeptały, Z dalekiej przeszłości szeptem niesłyszalnym, Lecz uśpioną wyobraźnię niekiedy rozniecającym, By z gablot muzealnych obejmując spojrzeniem dumnym, Spragnionych wiedzy turystów tłumy, Świadectwem pozostały jedynie milczącym, Epoki, która odeszła bezpowrotnie… VIII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zatopiony był w starożytnych królów klejnotach koronnych, Na głowach siwowłosych monarchów tajemniczo skrzących, Wkutych w mosiężne korony oczkach rubinowych, Im okazalsza spoczywała korona, Na głowie niejednego starożytnego króla, W tym większą pychę starca wbijała, Gdy dumnym spojrzeniem swe ziemie obejmował, I niejeden z nich swe rządy sprawował despotycznie, Zasiadając na bogato zdobionym tronie, Zaślepiony przez chore nieziszczalne pragnienie, Skupienia w swym ręku władzy nad światem, I zaraz rozkazywał wznosić z swą podobizną statuę, By przez przyszłe wieki upamiętniała jego imię, Górując nad niejednym nieistniejącym dziś miastem, Wiernych poddanych niekiedy przepełniała strachem… IX. Zaklęty był w niezliczonych iskrach złotych, Trzaskających spod potężnych młotów kowalskich, Wykuwających dla starożytnych królów mosiężne korony, Najczystszym zlotem wkrótce powleczone, By niebawem ozdobiły ich skronie, Zsyłając nań starożytnych bogów łaskę, By roztropnie władali każdy swym ludem, Powierzonym w opiekę swych umierających ojców testamentem, Bowiem każda maleńka złota iskierka, Złoty klucz do Tajemnic Historii skrywa, W mistycznej tajemnicy swego istnienia, Nim na zawsze zagaśnie w mroku zapomnienia, W tej jednej krótkiej swego istnienia chwili, Nim do nieznanej ludzkości wieczności wszechrzeczy, Cichutko a niepostrzeżenie się ulotni, Zdąży poznać całego świata tajemnice przeszłości… X. Ukryli go swymi tajemnymi zaklęciami perscy magowie, W następujących po sobie wiekopomnych zdarzeń horyzoncie, Na kartach kronik odnotowanych przez Historię, Na pergaminie czasu niewidzialnym piórem, Gdy wedle sprawiedliwych wyroków Historii, Okrutnych starych królów mosiężne korony, Po posadzkach pałaców w kąt się potoczyły, Spadając z głów przez spiskowców mieczami ściętych, Gdyż niejeden zaślepiony przez własną pychę, Nie liczył się wcale z poddanym mu ludem, Krzesząc z serc swych poddanych nienawiści iskrę, Rozniecającą z czasem wielkich buntów zarzewie… Lecz płaszcz czasu tysięcy lat upływających, Nie zagasił wielkich tradycji ludów starożytnych, W wspomnieniach siwowłosych starców niegdyś się tlących, Kolejnym pokoleniom wnuków ustnie przekazywanych… XI. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Ukryty jest w dziewiczych lasach i borach prastarych, Przez rzeczne demony chciwie pożądany, Przez leśnych faunów zazdrośnie strzeżony, Gdzie na porośniętych mchem pogańskich uroczyskach, Tańczył zauroczony nimi blask księżyca, Kładąc się cieniem na leśnych wrzosowiskach, Perląc krople rosy w wysokich trawach, Gdzie przed wiekami duchy celtyckich druidów, Spiskowały długimi nocami przeciw Imperium Rzymskiemu, Pomagając z zaświatów w jego obaleniu, Niesłyszalnymi podszeptami jątrzącymi gniew celtyckich wodzów, Gdzie w mrokach pradziejów przy księżyca pełni, Wznosili rzewne modły słowiańscy żercy, Upraszając u swych bogów darów szczodrych, Dla swych książąt wszelakiej pomyślności… XII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Wyśnił przed wiekami wielki wódz Wercyngetoryks, Gdy pośród długich księżycowych nocy, W snach objawił mu się on zaklęty, Gdy ukazał mu się on we śnie, Zaklęty w szaleńczym celtyckich rydwanów pędzie, Czymś, co choć tak nieuchwytne pozornie, U celtyckich starców budziło rzewne wspomnienie, Gdy starożytne celtyckie rydwany, Przez nieustraszonych jeźdźców niegdyś dosiadane, Mknęły siejąc postrach przez dziejowe mroki, Aż ku niedosięgłej Imperium Rzymskiego granicy, Gdzie błysk jego odbił się w ostrzu miecza, Rzuconego na szalę przez zuchwałego Brennusa, Gdy warunkiem z rąk Celtów Rzymu wykupienia, Była fałszywa waga tysiąca funtów złota… XIII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Swym tajemniczym skrzącym blaskiem złotym, Rozkochał w sobie niegdyś pierwsze powiewy wiosny, Snujące się nieśmiało pośród pól zaśnieżonych, Uwiódł niegdyś delikatną wiosnę, Niezliczonością tajemnic strzeżonych swym blaskiem, Przyobiecując rąbka tychże uchylenie, Gdy stopi gniew zimy swego uśmiechu powiewem, By roztapiając ostatnie śniegi, Odsłoniła przed ludźmi starożytnych kultur zabytki, Pośród wiosennych roztopów prześwitujące z ziemi, Wyłaniające się z swych kokonów błotnej mazi, By uradowywały serca archeologów, Uwolnione z srogich niepamięci okowów, Łaskawością dobrotliwego przemijającego Czasu, Rokrocznie wydzierającego zachłannej ziemi część jej sekretów… XIV. Delikatny a potężny wschód słońca, Odmalowany na twarzy starego bramina, Mógłby o nim opowiadać bez końca, Nad jego tajemnicą rozpływając się w zachwytach, Lecz dumnie wznosząc się ponad horyzont, By niebawem po kopule Tadż Mahal spłynąć, Skrzącym blaskiem zarazem ją okraszając, Niczym najdrogocenniejszemu klejnotowi majestatu jej dodając, Pozostawił w duszach braminów ziarno niepewności, Co do wielkich Indii wielkiej tajemniczej przeszłości, Zatopionej niczym lazuryt w morzu starożytności, Utkanej wielkich ludów, kultur i imperiów historiami, By zraszane niczym deszczem braminów domysłami, Maleńkie ziarenko niezgłębionej przeszłości, Wystrzeliło ku galaktykom cedrem rozłożystym, Bujnym mnogością rozgałęzień hinduskiej filozofii… XV. Mógłby o nim opowiadać i blask księżyca, Odbijający się nocami w królowej Kleopatry szmaragdach, Tańczący zatopiony w jej źrenicach, Głaszczący delikatnie jej kobiecą twarz, Poznał on liczne jego sekrety, Przysłuchując się nocnym rozważaniom Hypatii z Aleksandrii, Która miast głowę do snu złożyć, Nad tajemnicami wszechświata oddawała się refleksji, Poszukując w mrokiem spowitych, Zakamarkach aleksandryjskiej biblioteki, Przy nikłym świetle kaganka oświaty, Rozwiązania nurtujących ją historii świata tajemnic, Poszukując wyśnionego w dzieciństwie klucza, Otwierającego zamknięte wrota do wszelkich tajemnic wszechświata, Które przed tysiącleciami ledwo co uchyliła, Dociekliwymi domysłami natchniona Enheduanna… XVI. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zaszyfrowany jest w zapiskach średniowiecznych kronik, Które nie szczędząc bezcennych kart pergaminowych, Trwałym inkaustem zapisali mnisi, Niegdyś w spowitych mrokiem czeluściach zamkowych lochów, Ukrył go skrzętnie siwobrody krzyżacki komtur, By strzegł największych tajemnic zakonu, Przed dociekliwością umysłów krytycznych historyków, Lecz miejsce jego ukrycia zdradził szczęk mieczy, Ciekawskiemu wiatrowi w wielkim zgiełku bitewnym, Snującemu się smętnie po polach rozległych, Przelaną krwią rycerską przed wiekami uświęconych… Na spowitych mgłą tajemnicy Grunwaldu polach, Gdzie w szczęku oręża niegdyś wykuwała się historia, Przez uczonych kronikarzy z zasłyszanych opowieści spisana, Ku serc pokrzepieniu na długie lata… XVII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zawieruszył się w mroku murów klasztornych, Choć dawno temu już opuszczonych, Przez duchy starych mnichów nocami strzeżonych, Choć zębem czasu już nadgryzionych, Znacząco niekiedy nadkruszonych, Wciąż przez wieki milczącym świadectwem będących, Średniowiecznych klasztorów niegdysiejszej potęgi, W podziemiach klasztoru na Monte Cassino, W dziejowych mrokach niegdyś zaginął, Poszukiwany bezowocnie starych mnichów ciekawością, Rozniecaną jesiennymi nocami Bożego Natchnienia iskrą, Lecz odnalazł się w snach Świętego Wojciecha, Gdy szedł Słowo Boże głosić między Słowian, I odnalazła go dusza Dobrawy w mrokach pogaństwa, Gdy ogień chrześcijaństwa roznieciła wśród Polan… XVIII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Ukryty jest w czeluściach tatrzańskich jaskiń, Strzeżony milczeniem skrzącej rozległych łąk zieleni, Milczącą mgłą bladym świtem zasnutych, Opiewali w swych pieśniach jego tajemnicę, Legendarni karpaccy i tatrzańscy zbójnicy, Przy blasku strzelających w nocne niebo ognisk, Sypiących księżycowymi nocami potoki iskier złotych, Odbijających się niekiedy w ostrzach ciupag, Wespół z tajemniczym blaskiem księżyca, By odbijających się niewyraźnie gorejących płomieni żar, Otuliła z wolna mistyczna księżycowa poświata, By wszelakie nocne zmory i strachy, Trwożył tajemniczy błysk ciupagi, By przelęknione natychmiast pierzchały, Między zamglone szczyty i spowite mrokiem lasy… XIX. Ukryty jest on w niezliczonych legendach, Szepczących do nas z mroków średniowiecza, Tych sławiących ojca plemion lechickich Lecha, I tych litujących się nad dolą oracza Piasta, Snujących domysły o trzech różnych drogach, Obranych u zarania Słowiańszczyzny przez Lecha, Czecha i Rusa, Biegnących przez uroczyska rozrzucone po prastarych borach, Zwieńczonych założeniem Gniezna, Pragi i Kijowa, Tych mówiących o zaklętych skarbach, Ukrytych w średniowiecznych zamków ruinach, Niekiedy o północy przy pełni księżyca, Ukazujących się śmiałkom o czystych sercach, Przez zazdrosne duchy nocami strzeżonych, Wraz z starannie pośród nich ukrytym, Złotym kluczem do Tajemnic Historii, Przywołującym swą tajemnicą rozliczne nocne zjawy… XX. Nim zdążyły go dojrzeć w lochach zwaliska, Błyszczące w ciemnościach ślepia bazyliszka, Ukryła go w głębinach Wisły warszawska syrenka, Co ukradkiem doradziła jej przezorna biała dama, By dojrzawszy w nim swe oblicze, Gdy o północy przed ślepiami mu zabłyśnie, Nie padł trupem jak rażony piorunem, Dla zmór nocnych stając się pośmiewiskiem, By chichocząc nie doniosły o jego wygłupieniu, Zalegającym w rzek głębinach posągom pogańskich bogów, By pośród szyderczych rusałek chichotów, Nie stał się on pośmiewiskiem dla wodników, By wodne, leśne i powietrzne demony Słowiańszczyzny, W niecnych zamiarach przenigdy się nie nabliżyły, Do poznania nieprzeniknionej tajemnicy, Zasnutych mgłą niepamięci pradziejów minionych… -
Złoty klucz do Tajemnic Historii
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@sowa Jak to nie? A ten? http://poetyckie-zacisze.pl/list-rosyjskiego-zolnierza-do-ukochanej-w179511.html A zwykle inni blogerzy zachwycają się moimi wierszami, a nawet dosłownie ,,Biją mi brawo na stojąco!". https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,SjFdNmE4QDVTMTo0NjJmNkQwRTU -
Złoty klucz do Tajemnic Historii
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@sowa A czy nie jest tak że w ogólnym rozrachunku mój wiersz ,,Łzy Samona" jest dużo lepszy od twojego wiersza ,,list rosyjskiego żołnierza do ukochanej"? Pytam najzupełniej poważnie i bez żadnej złośliwości... -
Złoty klucz do Tajemnic Historii
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001 -
Złoty klucz do Tajemnic Historii
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I. Złoty klucz do Tajemnic Historii, W zamyśle Bożym w swym przedistnieniu się tlił, Na nić czasu przez Anioły nawleczony, By przez tysiąclecia towarzyszyć epopei ludzkości, Nim leżąca w dorzeczu Tygrysu i Eufratu Mezopotamia, Przez wiele tysiącleci rozkwitać poczęła, Będąc kolebką władzy i oświecenia, Miejscem wynalezienia pierwszego pisma, Nim wzniesiono w starożytności egipskie piramidy, Nim Wielki Sfinks w kamieniu został wykuty, Nim zbudowano wiszące ogrody Semiramidy, Nim stanął na nogi Kolos Rodyjski, W nim zaklętą została wielka Ludzkości Tajemnica, W upływ ziemskiego czasu wrzucona niczym w przepaść, Ręką Wszechmocnego znającego sekrety wszechświatów Boga, By nurtować mędrców przez kolejne tysiąclecia... II. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zaklęli dawno temu starożytni egipscy kapłani, By ludzkości towarzyszył przez wszystkie wieki, Strzegąc wiernie największych tajemnic przeszłości, By współczesnych wyobraźnię rozniecał z głębi wieków, Zapomnianym dziedzictwem wielkich faraonów, Blaskiem ukrytych w komnatach grobowych wyśnionych skarbów, Strzeżonych milczeniem wykutych w wnętrzach piramid labiryntów, By niczym najpierwsze wymarłych neandertalczyków krzesiwo, Spowitą mrokami dziejów przeszłością rozniecał ciekawość, Rozpalając ją niczym niegdyś wieczorną porą, Koczownicy płomienie kłaniające się gwiazdom, By letnimi wieczorami skłaniał do refleksji, Nad historii rodzaju ludzkiego niezliczonością tajemnic, Nad mnogością enigmatycznych zagadek przeszłości, Nad zawiłością poszczególnych narodów zakrętów dziejowych… III. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Ukryty jest w cieniu starożytnych egipskich piramid, Złotymi piaskami pustyni przysypany od tysiącleci, Z nocnego nieba okiem troskliwej Izydy strzeżony, Od wieków w największej tajemnicy spoczywał, Pod zasnutym domysłami Sarkofagiem Ozyrysa, Pośród krystalicznie czystego jeziora, Zatopiony w wygasłych z biegiem czasu Egipcjan wierzeniach, Lecz gdy na czele wielotysięcznej armii, Zbliżał się ku Egiptowi Aleksander Wielki, Wykradł go stamtąd przebiegły Anubis, Unosząc wraz z sobą do świata podziemi, Zaś staroegipski święty kamień Benben, Miejsc jego ukrycia mógłby zdradzić wiele, Lecz przemówić nigdy nie będzie mu dane, Do końca świata pozostanie niemym kamieniem… IV. Przed tysiącleciami wędrowały ku jego tajemnicy, Oddanej bogom, natchnionej Enheduanny myśli, Księżycowymi nocami tworzącej swe hymny, By przybliżyć się nimi ku historii ludzkości, Gdy sumeryjscy astronomowie ruch Jowisza śledzili, Nieprzeciętnymi umysłami wyprzedzając swe czasy, Ku jego tajemnicy nieznacznie się zbliżyli, Uporczywie długimi nocami wpatrując się w gwiazdy, Zaszyfrowany jest on w znaczeniu poszczególnych wersów, Starożytnego Eposu o Gilgameszu, Utkanego z niezwykłości starosumeryjskich mitów, Zrodzonych letnimi nocami w wyobraźni Sumerów, Lecz miejsca jego ukrycia Utnapisztim roztropny, Przenigdy nie zdradził mocarnemu Gilgameszowi, By pozostał nieodkryty przez kolejne wieki, By Homer go ukrył w pieśniach Odysei… V. Gdy przed wiekami starożytni Sumerowie, Zaklinali swe myśli w pierwsze pismo klinowe, Osuszając swe kruche tabliczki gliniane, Przedwiecznego słońca ciepłym blaskiem, Budząca się z snu głębokiego Historia, Obrazy, które senną wyobraźnią swą odmalowała, Zaklęła nieświadomie w wyszeptane półgłosem słowa, By niosły się echem przez kolejne tysiąclecia, Kształtując przez wieki postawy ludzkości, Na polach rozmaitych meandrów dziejowych, I niezliczonych w dziejach świata wojen straszliwych, Prócz okrucieństwa rodzących heroizmu akty, I wędrując przez świat, w Cylindrze Cyrusa, Historia niewidzialną ręką go ukryła, By odnalazł się dopiero w Kodeksie Justyniana, Po upływie lat przeszło tysiąca… VI. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zawieruszył się w cieniu wiszących ogrodów Semiramidy, Gdzie zgubiła go roztargniona Amytis, Gdy wspomnieniom nocy poślubnej oddawała swe myśli, Zsuwając się niepostrzeżenie z jej piersi, Gdy nosiła go na smukłej szyi, Ukrytego starannie pośród swych klejnotów drogocennych, By monarchów nie przyciągał spojrzeń zawistnych, Rozniósł się jego niesłyszalny brzęk, Pośród babilońskich pałaców pozłacanych posadzek, I przez kolejne wieki wciąż echem się niesie, Dla historyków starożytności pozostając niegasnącym natchnieniem, Zradzając nocami przy księżyca pełni, W umysłach drzemiących archeolożek tajemnicze sny, O zatapiającej się w wspomnieniach swej ojczystej Medii, Przeglądającej się niegdyś w oczach Nabuchodonozora Amytis… VII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Strzeżony jest przez potężne antyczne posągi, Ich wymownym spojrzeniem marsowym, Bijącym bezlitośnie z wykutych w kamieniu oczu pustych, Bez wyraźnie zarysowanych dłutem rzeźbiarza źrenic, By te miejsca jego ukrycia nie zdradziły, Bijącym i z martwego kamienia błyskiem wymownym, Zawsze głodnym wiedzy pasjonatom przeszłości, By powszechnie przez wszystkich podziwiane, Sekretów historii nie wyszeptały, Z dalekiej przeszłości szeptem niesłyszalnym, Lecz uśpioną wyobraźnię niekiedy rozniecającym, By z gablot muzealnych obejmując spojrzeniem dumnym, Spragnionych wiedzy turystów tłumy, Świadectwem pozostały jedynie milczącym, Epoki, która odeszła bezpowrotnie… VIII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zatopiony był w starożytnych królów klejnotach koronnych, Na głowach siwowłosych monarchów tajemniczo skrzących, Wkutych w mosiężne korony oczkach rubinowych, Im okazalsza spoczywała korona, Na głowie niejednego starożytnego króla, W tym większą pychę starca wbijała, Gdy dumnym spojrzeniem swe ziemie obejmował, I niejeden z nich swe rządy sprawował despotycznie, Zasiadając na bogato zdobionym tronie, Zaślepiony przez chore nieziszczalne pragnienie, Skupienia w swym ręku władzy nad światem, I zaraz rozkazywał wznosić z swą podobizną statuę, By przez przyszłe wieki upamiętniała jego imię, Górując nad niejednym nieistniejącym dziś miastem, Wiernych poddanych niekiedy przepełniała strachem… IX. Zaklęty był w niezliczonych iskrach złotych, Trzaskających spod potężnych młotów kowalskich, Wykuwających dla starożytnych królów mosiężne korony, Najczystszym zlotem wkrótce powleczone, By niebawem ozdobiły ich skronie, Zsyłając nań starożytnych bogów łaskę, By roztropnie władali każdy swym ludem, Powierzonym w opiekę swych umierających ojców testamentem, Bowiem każda maleńka złota iskierka, Złoty klucz do Tajemnic Historii skrywa, W mistycznej tajemnicy swego istnienia, Nim na zawsze zagaśnie w mroku zapomnienia, W tej jednej krótkiej swego istnienia chwili, Nim do nieznanej ludzkości wieczności wszechrzeczy, Cichutko a niepostrzeżenie się ulotni, Zdąży poznać całego świata tajemnice przeszłości… X. Ukryli go swymi tajemnymi zaklęciami perscy magowie, W następujących po sobie wiekopomnych zdarzeń horyzoncie, Na kartach kronik odnotowanych przez Historię, Na pergaminie czasu niewidzialnym piórem, Gdy wedle sprawiedliwych wyroków Historii, Okrutnych starych królów mosiężne korony, Po posadzkach pałaców w kąt się potoczyły, Spadając z głów przez spiskowców mieczami ściętych, Gdyż niejeden zaślepiony przez własną pychę, Nie liczył się wcale z poddanym mu ludem, Krzesząc z serc swych poddanych nienawiści iskrę, Rozniecającą z czasem wielkich buntów zarzewie… Lecz płaszcz czasu tysięcy lat upływających, Nie zagasił wielkich tradycji ludów starożytnych, W wspomnieniach siwowłosych starców niegdyś się tlących, Kolejnym pokoleniom wnuków ustnie przekazywanych… XI. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Ukryty jest w dziewiczych lasach i borach prastarych, Przez rzeczne demony chciwie pożądany, Przez leśnych faunów zazdrośnie strzeżony, Gdzie na porośniętych mchem pogańskich uroczyskach, Tańczył zauroczony nimi blask księżyca, Kładąc się cieniem na leśnych wrzosowiskach, Perląc krople rosy w wysokich trawach, Gdzie przed wiekami duchy celtyckich druidów, Spiskowały długimi nocami przeciw Imperium Rzymskiemu, Pomagając z zaświatów w jego obaleniu, Niesłyszalnymi podszeptami jątrzącymi gniew celtyckich wodzów, Gdzie w mrokach pradziejów przy księżyca pełni, Wznosili rzewne modły słowiańscy żercy, Upraszając u swych bogów darów szczodrych, Dla swych książąt wszelakiej pomyślności… XII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Wyśnił przed wiekami wielki wódz Wercyngetoryks, Gdy pośród długich księżycowych nocy, W snach objawił mu się on zaklęty, Gdy ukazał mu się on we śnie, Zaklęty w szaleńczym celtyckich rydwanów pędzie, Czymś, co choć tak nieuchwytne pozornie, U celtyckich starców budziło rzewne wspomnienie, Gdy starożytne celtyckie rydwany, Przez nieustraszonych jeźdźców niegdyś dosiadane, Mknęły siejąc postrach przez dziejowe mroki, Aż ku niedosięgłej Imperium Rzymskiego granicy, Gdzie błysk jego odbił się w ostrzu miecza, Rzuconego na szalę przez zuchwałego Brennusa, Gdy warunkiem z rąk Celtów Rzymu wykupienia, Była fałszywa waga tysiąca funtów złota… XIII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Swym tajemniczym skrzącym blaskiem złotym, Rozkochał w sobie niegdyś pierwsze powiewy wiosny, Snujące się nieśmiało pośród pól zaśnieżonych, Uwiódł niegdyś delikatną wiosnę, Niezliczonością tajemnic strzeżonych swym blaskiem, Przyobiecując rąbka tychże uchylenie, Gdy stopi gniew zimy swego uśmiechu powiewem, By roztapiając ostatnie śniegi, Odsłoniła przed ludźmi starożytnych kultur zabytki, Pośród wiosennych roztopów prześwitujące z ziemi, Wyłaniające się z swych kokonów błotnej mazi, By uradowywały serca archeologów, Uwolnione z srogich niepamięci okowów, Łaskawością dobrotliwego przemijającego Czasu, Rokrocznie wydzierającego zachłannej ziemi część jej sekretów… XIV. Delikatny a potężny wschód słońca, Odmalowany na twarzy starego bramina, Mógłby o nim opowiadać bez końca, Nad jego tajemnicą rozpływając się w zachwytach, Lecz dumnie wznosząc się ponad horyzont, By niebawem po kopule Tadż Mahal spłynąć, Skrzącym blaskiem zarazem ją okraszając, Niczym najdrogocenniejszemu klejnotowi majestatu jej dodając, Pozostawił w duszach braminów ziarno niepewności, Co do wielkich Indii wielkiej tajemniczej przeszłości, Zatopionej niczym lazuryt w morzu starożytności, Utkanej wielkich ludów, kultur i imperiów historiami, By zraszane niczym deszczem braminów domysłami, Maleńkie ziarenko niezgłębionej przeszłości, Wystrzeliło ku galaktykom cedrem rozłożystym, Bujnym mnogością rozgałęzień hinduskiej filozofii… XV. Mógłby o nim opowiadać i blask księżyca, Odbijający się nocami w królowej Kleopatry szmaragdach, Tańczący zatopiony w jej źrenicach, Głaszczący delikatnie jej kobiecą twarz, Poznał on liczne jego sekrety, Przysłuchując się nocnym rozważaniom Hypatii z Aleksandrii, Która miast głowę do snu złożyć, Nad tajemnicami wszechświata oddawała się refleksji, Poszukując w mrokiem spowitych, Zakamarkach aleksandryjskiej biblioteki, Przy nikłym świetle kaganka oświaty, Rozwiązania nurtujących ją historii świata tajemnic, Poszukując wyśnionego w dzieciństwie klucza, Otwierającego zamknięte wrota do wszelkich tajemnic wszechświata, Które przed tysiącleciami ledwo co uchyliła, Dociekliwymi domysłami natchniona Enheduanna… XVI. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zaszyfrowany jest w zapiskach średniowiecznych kronik, Które nie szczędząc bezcennych kart pergaminowych, Trwałym inkaustem zapisali mnisi, Niegdyś w spowitych mrokiem czeluściach zamkowych lochów, Ukrył go skrzętnie siwobrody krzyżacki komtur, By strzegł największych tajemnic zakonu, Przed dociekliwością umysłów krytycznych historyków, Lecz miejsce jego ukrycia zdradził szczęk mieczy, Ciekawskiemu wiatrowi w wielkim zgiełku bitewnym, Snującemu się smętnie po polach rozległych, Przelaną krwią rycerską przed wiekami uświęconych… Na spowitych mgłą tajemnicy Grunwaldu polach, Gdzie w szczęku oręża niegdyś wykuwała się historia, Przez uczonych kronikarzy z zasłyszanych opowieści spisana, Ku serc pokrzepieniu na długie lata… XVII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zawieruszył się w mroku murów klasztornych, Choć dawno temu już opuszczonych, Przez duchy starych mnichów nocami strzeżonych, Choć zębem czasu już nadgryzionych, Znacząco niekiedy nadkruszonych, Wciąż przez wieki milczącym świadectwem będących, Średniowiecznych klasztorów niegdysiejszej potęgi, W podziemiach klasztoru na Monte Cassino, W dziejowych mrokach niegdyś zaginął, Poszukiwany bezowocnie starych mnichów ciekawością, Rozniecaną jesiennymi nocami Bożego Natchnienia iskrą, Lecz odnalazł się w snach Świętego Wojciecha, Gdy szedł Słowo Boże głosić między Słowian, I odnalazła go dusza Dobrawy w mrokach pogaństwa, Gdy ogień chrześcijaństwa roznieciła wśród Polan… XVIII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Ukryty jest w czeluściach tatrzańskich jaskiń, Strzeżony milczeniem skrzącej rozległych łąk zieleni, Milczącą mgłą bladym świtem zasnutych, Opiewali w swych pieśniach jego tajemnicę, Legendarni karpaccy i tatrzańscy zbójnicy, Przy blasku strzelających w nocne niebo ognisk, Sypiących księżycowymi nocami potoki iskier złotych, Odbijających się niekiedy w ostrzach ciupag, Wespół z tajemniczym blaskiem księżyca, By odbijających się niewyraźnie gorejących płomieni żar, Otuliła z wolna mistyczna księżycowa poświata, By wszelakie nocne zmory i strachy, Trwożył tajemniczy błysk ciupagi, By przelęknione natychmiast pierzchały, Między zamglone szczyty i spowite mrokiem lasy… XIX. Ukryty jest on w niezliczonych legendach, Szepczących do nas z mroków średniowiecza, Tych sławiących ojca plemion lechickich Lecha, I tych litujących się nad dolą oracza Piasta, Snujących domysły o trzech różnych drogach, Obranych u zarania Słowiańszczyzny przez Lecha, Czecha i Rusa, Biegnących przez uroczyska rozrzucone po prastarych borach, Zwieńczonych założeniem Gniezna, Pragi i Kijowa, Tych mówiących o zaklętych skarbach, Ukrytych w średniowiecznych zamków ruinach, Niekiedy o północy przy pełni księżyca, Ukazujących się śmiałkom o czystych sercach, Przez zazdrosne duchy nocami strzeżonych, Wraz z starannie pośród nich ukrytym, Złotym kluczem do Tajemnic Historii, Przywołującym swą tajemnicą rozliczne nocne zjawy… XX. Nim zdążyły go dojrzeć w lochach zwaliska, Błyszczące w ciemnościach ślepia bazyliszka, Ukryła go w głębinach Wisły warszawska syrenka, Co ukradkiem doradziła jej przezorna biała dama, By dojrzawszy w nim swe oblicze, Gdy o północy przed ślepiami mu zabłyśnie, Nie padł trupem jak rażony piorunem, Dla zmór nocnych stając się pośmiewiskiem, By chichocząc nie doniosły o jego wygłupieniu, Zalegającym w rzek głębinach posągom pogańskich bogów, By pośród szyderczych rusałek chichotów, Nie stał się on pośmiewiskiem dla wodników, By wodne, leśne i powietrzne demony Słowiańszczyzny, W niecnych zamiarach przenigdy się nie nabliżyły, Do poznania nieprzeniknionej tajemnicy, Zasnutych mgłą niepamięci pradziejów minionych… -
I. Gdy toporne, wadliwe sowieckie czołgi, Przekroczyły tamtej sierpniowej nocy granice Czechosłowacji, By wyśnione Czechów i Słowaków marzenie o wolności, Okrutnie a bezdusznie w zarodku zdusić… Gdy ciepły powiew Praskiej Wiosny, Zaplątał się w sowieckiej polityki cuchnące zaułki, Przeszyty fetorami korupcji i służalczości, Usidlony zdaniami doktryny „ograniczonej suwerenności”… Gdy powolnych przemian czas beztroski, Zagłuszył chrzęst czołgów gąsienic, Które prócz poranienia urodzajnej ziemi, Pozostawiły bruzdy w ludzkiej pamięci… Gdy demokratycznych reform płonne nadzieje, Uderzone sowieckiego imperializmu obuchem, Padły ogłuszone na historii glebę, By chichoczących zmór przeszłości stać się łupem, Jak niegdyś padały łupem sowieckich żołnierzy, Młode czeskie i słowackie kobiety, Gdy w zawiłości meandrów dziejowych, Okrutny nazizm zastąpił nie mniej krwawy komunizm… To łzy sławnego króla Samona, Spłynęły kroplami deszczu po zamku na Hradczanach, Gdzie wciąż snuje się nocami duch Borzywoja, Gdzie zaklęte tlą się wspomnienia Sobiesława, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Zrosiły rzęsistym deszczem czerwone dachy Bratysławy, Mieszając się z kurzem Michalskiej ulicy, Wijącej się tajemniczo w Starego Miasta zaułki, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Niesione porywistym wiatrem halnym, Rozbijały się o wieżę preszowskiej katedry, Zakańczając tak żywot swój krótki, Zimny deszcz będący łzami Samona, Odbijał się z pluskiem od grani Krywania, Spływając cieniutkimi stróżkami po granitowych skałach, By spocząć w objęciach ostrego górskiego powietrza… II. Noc zwątpienia z wolna ustępowała, Świtem nadziei nieuchronnie przepędzana, Gdy brakom towarów na sklepowych półkach, Zawtórowała telefonów głucha cisza… Gdy odpowiedzią na słuszne postulaty robotników, Było wymowne spojrzenie generalskich oczu, Choć skryte za matową czernią okularów, Bijące z zaśnieżonych obrazów trzeszczących telewizorów… Gdy tamten pamiętny, mroźny świt grudniowy, Rozniecił w umysłach milionów Polaków zarzewia niepewności, Co do rysującej się w czerwonych barwach przyszłości, Naznaczonej piętnem wobec Związku Radzieckiego podległości… Krew manifestantów zakrzepła na ulicznym bruku, Zdradzieckie strzały oddane do górników, Nie przyćmiły polskich księży skrytobójstw, Będących mroczną kartą PRL-u, Gdy niosły się modlitwy internowanych opozycjonistów, Zza zwieńczonych drutem kolczastym więziennych murów, Za wstawiennictwem świętych patronów, Zanoszone przez anioły wszechmocnemu Bogu… To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Padały grudniowym deszczem rzęsistym, Otulone przez gryzące kominów dymy, Rozległych a niewydolnych kombinatów fabrycznych, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Ścięte grudniowym mrozem w powietrzu zamarzały, Nim bezradne bezwładnie dotknęły ziemi, Zaklęte w niewinne białe śniegu płatki, By nie wpaść do kratek ściekowych, Czepiające się niekiedy nadkruszonych tynków kamienic, Zmieszane z cuchnącym błotem ulicznym, Wdeptane w ziemię przez zomowców buciory, Gdy swą nieskazitelną bielą symbolizowały, Niewinne stanu wojennego ofiary, By w obojętności świata się roztopić, Zmiecione z ulic zadumy wichrem niepamięci… III. Gdy na ostrym a niebezpiecznym dziejów zakręcie, ,,Zbyt wiele diabłów mieszało w bałkańskim kotle”, Nurzając w nim wytopioną z Judaszowych srebrników warzechę, Bełtając nią perfidnie wzajemnej zawiści pianę, Dosypując doń przebiegle etnicznej nienawiści ziaren, Rozkruszonych pieczołowicie przez szpony czarcie, By padły na podatną odwiecznych waśni glebę, By nowych wojen stały się zarzewiem, Trwających latami zbrojnych konfliktów zaczynem, Straszliwych czystek etnicznych podłożem, Z snu o Jugosławii gwałtownym przebudzeniem, Wojennych przeżyć ciągnącym się koszmarem… Gdy zaślepionych nienawiścią najemników serie z kałasznikowa, Kilkuletnich dzieci przecinały nić życia, Przeszywając niewidzialnymi mieczami młodych matek serca, Pośród niewysłowionego bólu, morza łez i cierpienia, Spłynęła krwią pobratymczą bałkańska ziemia, Poprzednimi wojnami tak straszliwie naznaczona, Gdy Serb mierzył do Chorwata, A Chorwat do Serba… To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Obfitymi deszczami ziemie Słowian rosiły, Usiłując je z wielowiekowych waśni obmyć, Dla przyszłych pokoleń dobra i pomyślności, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Niesione jesiennym wiatrem rosiły płaczące wierzby, Odbijając się z pluskiem od wierzbowej kory, Pooranej bruzdami niczym dziejów meandry, Spokojne niegdyś wybrzeża Dalmacji, Nieprzystępne surowe góry Serbii, Otulały płaszczem deszczu te same ulewy, Płacząc nad ofiarami wojen niepotrzebnych, Ta sama zaklęta w kroplę deszczu łza, Pośród szeregów armii sióstr miliona, Padała na dachy Zagrzebia, Belgradu, Sarajewa, Z oka zatroskanego Samona w zaświatach uroniona… IV. Gdy historia Słowiańszczyzny się zapętliła, A za murami Kremla znów odżyła, Wskrzeszenia sowieckiego imperium wizja chora, Zrodzona w umyśle bezwzględnego dyktatora… Gdy mroźnej lutowej nocy, Wbiły się pancernym klinem w granice Ukrainy, Te same przestarzałe posowieckie czołgi, Które niegdyś wkroczyły w głąb Czechosłowacji… Gdy pośród nocnych pożarów Mariupola, Tliła się niegasnąca nadziei iskra, Niegdyś w dusze Ukraińców wpojona, Niezliczonymi nabożeństwami w stareńkich drewnianych cerkwiach… Gdy bombardowanych nocami budynków gruzy, Kryją wciąż ciała ukraińskich dzieci, Podobnych aniołom z starych ikon cerkiewnych, Śpiących niewinnie snem swym wiecznym… Gdy spalone wraki posowieckich czołgów, Kryją zwęglone zwłoki rosyjskich nastolatków, Którzy nie mogąc uniknąć poboru, Wrzuceni zostali w środek wojny rozkazami cynicznych generałów… To z niebios rozpaczliwe króla Samona łzy, Obmywają obfitymi ulewami stepy Ukrainy, Uświęcone bohaterską ofiarą krwi, Przelanej w obronie ukochanej ojczyzny, To rzewne króla Samona łzy, Obmywają deszczem złote kopuły kijowskich cerkwi, Pamiętających czasy średniowiecznej Rusi, Wznoszonych z rozkazów kniaziów bogobojnych, To wciąż na twarzach uchodźców, Z gorzkimi łzami mieszają się krople deszczu, Zmywając pyłki kurzu z zburzonych ostrzałem domów, Z oblicz naznaczonych piętnem strachu, Niezależnie, w którym krańcu Słowiańszczyzny, Czy na Bałkanach czy na Rusi, Gdy Słowianin do Słowianina z karabinu mierzy, Król Samon w zaświatach rzewne roni łzy… ---------------------------------------------------------------------------- Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001
-
I. Gdy toporne, wadliwe sowieckie czołgi, Przekroczyły tamtej sierpniowej nocy granice Czechosłowacji, By wyśnione Czechów i Słowaków marzenie o wolności, Okrutnie a bezdusznie w zarodku zdusić… Gdy ciepły powiew Praskiej Wiosny, Zaplątał się w sowieckiej polityki cuchnące zaułki, Przeszyty fetorami korupcji i służalczości, Usidlony zdaniami doktryny „ograniczonej suwerenności”… Gdy powolnych przemian czas beztroski, Zagłuszył chrzęst czołgów gąsienic, Które prócz poranienia urodzajnej ziemi, Pozostawiły bruzdy w ludzkiej pamięci… Gdy demokratycznych reform płonne nadzieje, Uderzone sowieckiego imperializmu obuchem, Padły ogłuszone na historii glebę, By chichoczących zmór przeszłości stać się łupem, Jak niegdyś padały łupem sowieckich żołnierzy, Młode czeskie i słowackie kobiety, Gdy w zawiłości meandrów dziejowych, Okrutny nazizm zastąpił nie mniej krwawy komunizm… To łzy sławnego króla Samona, Spłynęły kroplami deszczu po zamku na Hradczanach, Gdzie wciąż snuje się nocami duch Borzywoja, Gdzie zaklęte tlą się wspomnienia Sobiesława, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Zrosiły rzęsistym deszczem czerwone dachy Bratysławy, Mieszając się z kurzem Michalskiej ulicy, Wijącej się tajemniczo w Starego Miasta zaułki, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Niesione porywistym wiatrem halnym, Rozbijały się o wieżę preszowskiej katedry, Zakańczając tak żywot swój krótki, Zimny deszcz będący łzami Samona, Odbijał się z pluskiem od grani Krywania, Spływając cieniutkimi stróżkami po granitowych skałach, By spocząć w objęciach ostrego górskiego powietrza… II. Noc zwątpienia z wolna ustępowała, Świtem nadziei nieuchronnie przepędzana, Gdy brakom towarów na sklepowych półkach, Zawtórowała telefonów głucha cisza… Gdy odpowiedzią na słuszne postulaty robotników, Było wymowne spojrzenie generalskich oczu, Choć skryte za matową czernią okularów, Bijące z zaśnieżonych obrazów trzeszczących telewizorów… Gdy tamten pamiętny, mroźny świt grudniowy, Rozniecił w umysłach milionów Polaków zarzewia niepewności, Co do rysującej się w czerwonych barwach przyszłości, Naznaczonej piętnem wobec Związku Radzieckiego podległości… Krew manifestantów zakrzepła na ulicznym bruku, Zdradzieckie strzały oddane do górników, Nie przyćmiły polskich księży skrytobójstw, Będących mroczną kartą PRL-u, Gdy niosły się modlitwy internowanych opozycjonistów, Zza zwieńczonych drutem kolczastym więziennych murów, Za wstawiennictwem świętych patronów, Zanoszone przez anioły wszechmocnemu Bogu… To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Padały grudniowym deszczem rzęsistym, Otulone przez gryzące kominów dymy, Rozległych a niewydolnych kombinatów fabrycznych, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Ścięte grudniowym mrozem w powietrzu zamarzały, Nim bezradne bezwładnie dotknęły ziemi, Zaklęte w niewinne białe śniegu płatki, By nie wpaść do kratek ściekowych, Czepiające się niekiedy nadkruszonych tynków kamienic, Zmieszane z cuchnącym błotem ulicznym, Wdeptane w ziemię przez zomowców buciory, Gdy swą nieskazitelną bielą symbolizowały, Niewinne stanu wojennego ofiary, By w obojętności świata się roztopić, Zmiecione z ulic zadumy wichrem niepamięci… III. Gdy na ostrym a niebezpiecznym dziejów zakręcie, ,,Zbyt wiele diabłów mieszało w bałkańskim kotle”, Nurzając w nim wytopioną z Judaszowych srebrników warzechę, Bełtając nią perfidnie wzajemnej zawiści pianę, Dosypując doń przebiegle etnicznej nienawiści ziaren, Rozkruszonych pieczołowicie przez szpony czarcie, By padły na podatną odwiecznych waśni glebę, By nowych wojen stały się zarzewiem, Trwających latami zbrojnych konfliktów zaczynem, Straszliwych czystek etnicznych podłożem, Z snu o Jugosławii gwałtownym przebudzeniem, Wojennych przeżyć ciągnącym się koszmarem… Gdy zaślepionych nienawiścią najemników serie z kałasznikowa, Kilkuletnich dzieci przecinały nić życia, Przeszywając niewidzialnymi mieczami młodych matek serca, Pośród niewysłowionego bólu, morza łez i cierpienia, Spłynęła krwią pobratymczą bałkańska ziemia, Poprzednimi wojnami tak straszliwie naznaczona, Gdy Serb mierzył do Chorwata, A Chorwat do Serba… To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Obfitymi deszczami ziemie Słowian rosiły, Usiłując je z wielowiekowych waśni obmyć, Dla przyszłych pokoleń dobra i pomyślności, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Niesione jesiennym wiatrem rosiły płaczące wierzby, Odbijając się z pluskiem od wierzbowej kory, Pooranej bruzdami niczym dziejów meandry, Spokojne niegdyś wybrzeża Dalmacji, Nieprzystępne surowe góry Serbii, Otulały płaszczem deszczu te same ulewy, Płacząc nad ofiarami wojen niepotrzebnych, Ta sama zaklęta w kroplę deszczu łza, Pośród szeregów armii sióstr miliona, Padała na dachy Zagrzebia, Belgradu, Sarajewa, Z oka zatroskanego Samona w zaświatach uroniona… IV. Gdy historia Słowiańszczyzny się zapętliła, A za murami Kremla znów odżyła, Wskrzeszenia sowieckiego imperium wizja chora, Zrodzona w umyśle bezwzględnego dyktatora… Gdy mroźnej lutowej nocy, Wbiły się pancernym klinem w granice Ukrainy, Te same przestarzałe posowieckie czołgi, Które niegdyś wkroczyły w głąb Czechosłowacji… Gdy pośród nocnych pożarów Mariupola, Tliła się niegasnąca nadziei iskra, Niegdyś w dusze Ukraińców wpojona, Niezliczonymi nabożeństwami w stareńkich drewnianych cerkwiach… Gdy bombardowanych nocami budynków gruzy, Kryją wciąż ciała ukraińskich dzieci, Podobnych aniołom z starych ikon cerkiewnych, Śpiących niewinnie snem swym wiecznym… Gdy spalone wraki posowieckich czołgów, Kryją zwęglone zwłoki rosyjskich nastolatków, Którzy nie mogąc uniknąć poboru, Wrzuceni zostali w środek wojny rozkazami cynicznych generałów… To z niebios rozpaczliwe króla Samona łzy, Obmywają obfitymi ulewami stepy Ukrainy, Uświęcone bohaterską ofiarą krwi, Przelanej w obronie ukochanej ojczyzny, To rzewne króla Samona łzy, Obmywają deszczem złote kopuły kijowskich cerkwi, Pamiętających czasy średniowiecznej Rusi, Wznoszonych z rozkazów kniaziów bogobojnych, To wciąż na twarzach uchodźców, Z gorzkimi łzami mieszają się krople deszczu, Zmywając pyłki kurzu z zburzonych ostrzałem domów, Z oblicz naznaczonych piętnem strachu, Niezależnie, w którym krańcu Słowiańszczyzny, Czy na Bałkanach czy na Rusi, Gdy Słowianin do Słowianina z karabinu mierzy, Król Samon w zaświatach rzewne roni łzy… @Kamil Olszówka Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001
-
2
-
Snując domysły o grodach państwa Wiślan
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001 -
Snując domysły o grodach państwa Wiślan
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
W tamtą pamiętną wigilię Sylwestra roku 2021 gdy z czcią gładziłem palcami okładkę tej jednej z moich ukochanych książek popularnonaukowych o tematyce historycznej jaką jest „Pogański książę silny wielce” autorstwa Janusza Roszko, powędrowałem z rozrzewnieniem moimi wspomnieniami do tamtego pamiętnego lata 2021 roku, kiedy to siedząc całymi dniami na balkonie mojego rodzinnego domu zaczytywałem się bez pamięci w rzeczonej książce. Rozczytując się bez pamięci w kolejnych jakże interesujących hipotezach stawianych coraz śmielej z każdym kolejnym rozdziałem przez autora niniejszej wyjątkowej publikacji, tyczących roli, potęgi i wyjątkowości średniowiecznego państwa Wiślan władanego wówczas przez owego tajemniczego nieznanego z imienia „pogańskiego księcia silnego wielce”, z każdą kolejną przewróconą kartką tej genialnej w swoim gatunku książki, coraz śmielej rozbudzałem moją wyobraźnię i wciąż rozniecałem kolejne swe domysły, próbując odmalować w swej głowie obraz tamtego średniowiecznego Państwa Wiślan w całej jego ówczesnej wyjątkowości i potędze. Ech… Nie ma to jak przyjemną letnią porą zaczytać się bez pamięci w ukochanej książce historycznej… Ale zaraz potem, obok wspomnienia tego pięknego, pamiętnego dzięki wyjątkowym chwilom spędzonym z tą genialną książką lata roku 2021, pojawiło się także mętne wspomnienie innego lata sprzed oko dziesięciu lat, które jednak dobrze utkwiło w mojej pamięci za sprawą pewnej wyjątkowo żenującej sytuacji… Wtedy to, gdy na jednym z forów internetowych dla pasjonatów historii postawiłem ryzykowną i dość kontrowersyjną tezę, iż (cytując dosłownie z pamięci) „Średniowieczni Wiślanie byli plemieniem znacznie starszym i lepiej rozwiniętym od plemienia średniowiecznych Polan”, jakiś kompletny ignorant i półgłówek obraził mnie na rzeczonym forum wyjątkowo chamskim komentarzem, który zacytuję tutaj dosłownie z pamięci… „Jak myśmy w Wielkopolsce budowali grody, to wy zasmarkane krakuski jeszcze z drzew nie zeszliście! A Niemcy to jeszcze wtedy siedzieli w epoce kamienia łupanego”. Tak… Przyznasz Szanowny czytelniku że poziom ignoranctwa i niewiedzy tamtego znanego mi tylko z pseudonimu internauty był wręcz porażający… Brak słów na taką porażającą głupotę… Brak słów… Co prawda tamten mój post otrzymał także wiele kulturalnych i merytorycznych komentarzy, a to mówiących że: „Najprawdopodobniej obydwa te plemiona rozwijały się równolegle”,a to wyjaśniających że: „Gdyby to Wiślanie byli plemieniem lepiej rozwiniętym od Polan, wówczas to oni najpewniej zdominowaliby przez kolejne wieki Polan, a nie na odwrót jak to miało miejsce w historii”, jednak ze względu na nieprzeciętne nasycenie specyficzną głupotą, to właśnie tamten niedorzeczny i obraźliwy komentarz najbardziej utkwił mi w pamięci… Ale przez to właśnie tamtego pamiętnego lata rozczytując się bez pamięci o wyjątkowości i potędze średniowiecznego Państwa Wiślan i przewracając z zapartym tchem kolejne kartki tej kultowej dla mnie książki historycznej, tj. „Pogański książę silny wielce” autorstwa nieżyjącego już genialnego reportażysty Janusza Roszko, w pełni uświadomiłem sobie małość i osobliwą głupotę autora tamtego chamskiego komentarza, który to z zażenowania i z litości dla jego autora pozostawiłem wtedy bez żadnej odpowiedzi… Ale jako że pasjonaci historii bywają niezwykle pamiętliwi, przyrzekłem sobie wtedy nad tamtą książką (czyli latem 2021 roku) po blisko dziesięciu latach porządnie utrzeć mu nosa, czego niniejszym chciałbym w tym miejscu dokonać, rozważając tutaj dla Ciebie Szanowny czytelniku intrygującą i zawiłą hipotezę o przynależności ziem późniejszego kraju Wiślan do rozległego i potężnego państwa Samona, będącego w latach swojej świetności absolutną potęgą w skali całej średniowiecznej Europy… A jako że przyrzeczonego samemu sobie słowa należy bezwzględnie dotrzymywać, więc... Z nieopisaną wręcz przyjemnością odniosę się do hipotezy o przynależności ziem późniejszego kraju Wiślan do państwa Samona! Oczywiście jest to zuchwała hipoteza oparta jedynie na poszlakach, ale... to właśnie te poszlaki gdy rozczytywałem się w historii kraju Wiślan rozpaliły tamtego lata moją ciekawość do czerwoności! A są one następujące (Zapnijcie pasy i ruszamy): - Jednym z badaczy, którzy starali się podbudować naukowo tezę że teren Małopolski i Lubelszczyzny wchodził w skład Państwa Samona był Prof. Aleksander Gardawski, kierownik katedry archeologii Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie (Powołuję się tu na autorytet i wysoką pozycję w świecie akademickim nieżyjącego już profesora). - Udziału lechickiego plemienia Wiślan w państwie Samona i walkach z Awarami domniemuje także historyk Witold Chrzanowski w swojej wyjątkowej publikacji „Kronika Słowian”. - Kolejnym arcyważnym argumentem na potwierdzenie tej tezy jest fragment kroniki Fredegara. Fredegar pisze bowiem: „Zdolności jego (Samona) taki wzbudzały strach, że ze czcią ściągano oddać się pod jego władzę; tak że nawet ludy mieszkające na pograniczu Awarów i Sklawów wzywały go z gotowością, aby chwalebnie postawił nogę na ich grzbiecie…” Czyż w owych ludach mieszkających na pograniczu Awarów i Sklawów nie można dopatrywać się pradziadów późniejszych Wiślan wspomnianych w Geografie Bawarskim i w Żywocie Św. Metodego?! - Istnieje hipoteza, podług której kopiec Kraka usypano jednemu z zasłużonych swemu plemieniu sławnych zwycięskich wodzów z okresu zmagań wojennych Słowian z Awarami (pośrednim dowodem na potwierdzenie tej hipotezy jest znalezienie podczas wykopalisk w kopcu Kraka na znacznej głębokości zapinki typu awarskiego datowanej właśnie na okres starć zbrojnych Słowian z Awarami). - Istnieje zadziwiająca zbieżność w kulturze materialnej tamtego okresu na terenie Małopolski z Lubelszczyzną – oraz Moraw i Słowacji. - Zdumiewające podobieństwo w kulturze materialnej Południowej Polski i Moraw polega przede wszystkim i najsampierw na tym iż w przeciwieństwie do ziem Wielkopolski i Kujaw, które utkane są wręcz niewielkimi grodami – Na terenach dawnego kraju Wiślan spotykamy się z potężnymi rozległymi grodziskami, natomiast pojawiającymi się i zlokalizowanymi w zdecydowanie mniejszej liczbie (Identycznie jak w Państwie Samona. Próżno szukać podobnych grodów na terenie Wielkopolski!) [Popuszczając nieco wodze fantazji... dla nawykłego od dziecka do niewielkich ale licznych grodów jakimi był utkany kraj Polan młodego nastoletniego księcia Mieszka I widok rozległych, potężnych grodów kraju Wiślan byłby z pewnością nie lada przeżyciem… Z kolei ich widok w niczym nie zadziwiłby żyjącego wieki wcześniej wielkiego władcy Samona, dla którego był on codziennością …] - Potężne grodzisko Stradów liczy około 40 hektarów w obrębie wałów! Grodzisko w Chodliku liczy 170 hektarów wraz z osadą otwartą! Tak rozległych, potężnych, niezdobytych grodów nie znajdziemy na terenach innych plemion lechickich, za to znajdziemy ich naprawdę sporo właśnie na terenie dawnego Państwa Samona! Naprawdę trudno o bardziej dobitny przykład wzajemnej materialnej zbieżności kulturowej tych terenów! - Potężne grody wznoszone niegdyś na terenach późniejszego kraju Wiślan nie sprawiają wrażenia wznoszonych chaotycznie bez rozmysłu, lecz z dokładnym rozplanowaniem geostrategicznym przez silny rozwinięty organizm państwowy (Jakiż by inny jeśli nie państwo Samona właśnie?!) - Były to grody wznoszone z dokładnym rozplanowaniem geostrategicznym, aczkolwiek winniśmy pamiętać, iż w tamtym okresie historycznym budowa każdego takiego rozległego grodziska była skomplikowanym przedsięwzięciem inżynieryjnym wyprzedzającym swoje czasy! Ewidentnie widać tu absolutnie zorganizowany, silny, rozwinięty organizm państwowy, który potrafił takie budowy skutecznie prowadzić! (Jakiż by inny jeśli nie Państwo Samona właśnie?!) - Państwo Samona istniało na porównywalnych proporcjonalnie w przybliżeniu obszarach z państwem wielkomorawskim. Gdyby porównać ceramikę z grodu w Chodliku (Lubelszczyzna) z ceramiką grodu w Mikulczycach (Czechy) z równoległego okresu dziejów na tamtych ziemiach, można by je wzajemnie podmienić, tak by nie wprawne oko nie dostrzegło różnicy. Niemal niczym się one od siebie nie różnią! Jednak ktoś dociekliwy może w tym miejscu postawić pytanie skąd dane o takich właśnie olbrzymich rozmiarach grodów… I jednocześnie zarzucić mi że pomimo ogólnie dobrych chęci wypisuję banialuki jedynie ocierające się o historyczne wydarzenia, a co za tym idzie, że nie odróżniam fikcji i swoich autorskich założeń od stanu faktycznego… A co za tym idzie stanowczo zażądać ode mnie źródła informacji o tak rozległych obszarach rzeczonych grodów.. Otóż przyznam się bez bicia że tym źródłem był właśnie wydany jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku „Pogański książę silny wielce”, ale J. Roszko powoływał się wyłącznie na ówczesne ustalenia nieżyjącego już Prof. Aleksandra Gardawskiego. Według rzeczonego źródła cytując dosłownie: Stradów – 40 hektarów w obrębie obwałowań Chodlik – w fazie szczytowej 8 hektarów w obrębie wałów, a 170 hektarów wraz z osadą otwartą Mikulczyce – 45 hektarów przy czym najstarsza część w obrębie wałów liczyła 7 hektarów. Jak już powyżej wspomniałem to właśnie te poszlaki rozpaliły tamtego lata moją ciekawość do czerwoności! I z upływem czasu w tamtą pamiętną wigilię Sylwestra roku 2021 roznieciłem w swych wspomnieniach tamte emocje na nowo. Ech… Jak już powyżej wspomniałem jest to zuchwała hipoteza oparta jedynie na intrygujących poszlakach. Początkowo planowałem w obszernym artykule popularnonaukowym mojego autorstwa wziąć tę hipotezę pod lupę i skrupulatnie krok po kroku rozważyć wszystkie argumenty za i przeciw, ale na przeszkodzie do napisania rzeczonego artykułu popularnonaukowego miał stanąć z czasem silny zew napisania obszernej powieści osadzonej w tamtych właśnie realiach historycznych... Ech… Zarówno temat ekspansji koczowniczych Madziarów na ziemie Słowian jak i temat ciemiężenia Słowian przez okrutnych Awarów od dawna ogromnie mnie interesują. Powiedzieć że historia średniowiecznych Węgier i średniowiecznej Słowacji jest przeze mnie lubiana, to tak jakby nazwać Urząd Skarbowy mało wyrozumiałym… Ja wprost kocham bezgranicznie obydwa te tematy! (Przez lata zebrałem liczną kolekcję książek o historii Węgier i Słowacji. Obecnie moja prywatna biblioteczka książek o historii Węgier i Słowacji liczy kilkadziesiąt pozycji!) Nie bez znaczenia są tu także moje liczne związki z Tarnowem, który jak wiesz Szanowny czytelniku nosi dumne miano najbardziej węgierskiego z polskich miast… Z kolei temat ciemiężenia Słowian przez Awarów bardzo mnie zainteresował od czasu obejrzenia w roku jego premiery fabularnego serialu historycznego „Słowianie. Płomień mocy” z 2021 r. Kolejnym poczynionym przeze mnie na tym polu krokiem było właśnie przeczytanie w całości tego samego lata tyle razy już wspominanej książki popularnonaukowej „Pogański książę silny wielce” autorstwa nieodżałowanej pamięci Janusza Roszko, w której to autor prócz szczegółowych rozważań na temat kraju Wiślan stawia także szereg intrygujących hipotez na temat powstania Państwa Samona. Jest to jedna z moich ukochanych książek popularnonaukowych o tematyce historycznej także i z tego właśnie powodu! Tematowi wyzwolenia się Słowian spod dominacji Awarów poświęciłem także niegdyś mój długi wiersz zatytułowany „Sobótkowe ognie niczym Słowiańszczyzny tajemnice”. Swego czasu nosiłem się także z zamiarem napisania tekstu historycznego o strukturze opowiadania o wędrówce Protobułgarów i historii południowosłowiańskich plemion Siewierców i Siedmiu Rodów, jednakże, jako że po pierwsze zależało mi aby był to rozbudowany tekst publicystyczny z elementami popularnonaukowego, a po drugie potrzebowałbym na to minimum kilku miesięcy czasu zmuszony byłem zawiesić ten pomysł… Bowiem odkąd pamiętam moje zainteresowania rozległą wielowiekową historią kształtowania się różnic między Słowianami Zachodnimi a Południowymi ogniskowały się głównie w obrębie trzech intrygujących tematów: - Wędrówka Protobułgarów (Postać chana Asparucha)/Historia południowosłowiańskich plemion Siewierców i Siedmiu Rodów, które weszły w skład pierwszego państwa Bułgarskiego (hipotezy na Ich temat). - Ekspansja koczowniczych Madziarów na ziemie Słowian (Przybycie Węgrów nad Dunaj, bitwa pod Bratysławą etc. etc.). - Ciemiężenie Słowian przez Awarów/Hipoteza o przynależności ziem późniejszego kraju Wiślan do Państwa Samona. Bo widzisz Szanowny czytelniku… Każdy z tych tematów ogromnie mnie interesuje i do każdego z powyższych tematów swego czasu szczególnie mocno zabiło moje serducho i do każdego z nich poczułem swego czasu wyjątkowe natchnienie… Do każdego z tych tematów zebrałem przez kilkanaście ostatnich lat bogatą bibliotekę wszelakich źródeł zarówno drukowanych jak i w formie elektronicznej… Swego czasu nosiłem się także z zamiarem napisania na każdy z tych ukochanych tematów tekstu historycznego o strukturze opowiadania bądź obszernego artykułu popularnonaukowego spełniającego wszystkie wymogi tego gatunku… Jednakże na przeszkodzie tym słusznym zamiarom miał wkrótce stanąć silny zew do napisania powieści… Powieści będącej pokłosiem moich wieloletnich zainteresowań historią Słowiańszczyzny… Powieści ogniskującej w sobie zasnute pomroką dziejów wielkie tajemnice historii osadnictwa na ziemiach polskich i zarazem wielkie tajemnice wszelkich plemion lechickich… Takiej, która byłaby ujęciem tego wszystkiego, co w historii początków polskiej państwowości jest najbardziej wyjątkowe… Powieści, którą czytając można by było poczuć tamten letni wiatr, który niegdyś zaplątał się w długie jasne włosy półlegendarnej księżniczki Waleski, usłyszeć duchem odwieczny szmer Wisły, zachwycić się wspaniałym widokiem Tatr, poczuć odwieczny chłód polskich kniei i puszcz… Z wyrazistymi bohaterami mającymi swe odpowiedniki w historycznych bądź półlegendarnych postaciach, które wszyscy znamy z kart historii… Choć napisanej prozą, z licznymi wierszowanymi fragmentami wplecionymi w jej fabułę… Momentami zapewne nużącej swą długością, a momentami może nawet chwytającej za serce… Z obszerną, wielowątkową, rozbudowaną fabułą, spełniającej wszystkie wymogi tego gatunku, pełnoprawnej powieści… [[Niniejszy tekst jest zaledwie fragmentem mojej niewydanej dotąd drukiem powieści zatytułowanej „Sen o Wandzie…”. Wszystkie prawa zastrzeżone.]] -
Boże, co za prymityw!
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Jacek_Suchowicz Z gatunku prozy polecam mój tekst ,,Pradzieje, pradzieje…" -
Boże, co za prymityw!
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Kamil Olszówka Wiersz opublikowany celem poruszenia problemu zbrodniczych podpaleń wielowiekowych dębów w Polsce. https://spidersweb.pl/2021/06/podpalenia-najstarszych-drzew-przeglad.html -
Kiedy jeszcze nastolatkiem byłem, Wybrawszy się pewnego pięknego dnia na spacer, Zgorszony przystanąłem za chwilę, Gdyż pewne skandaliczne zdarzenie oburzyło mnie niebywale, Szła chodnikiem o lasce schorowana staruszka, Szedł chodnikiem z naprzeciwka nastoletni zawadiaka, Co ciągle tylko zaczepki szukał, I bez cienia zawahania staruszkę wulgarnie zwyzywał, Kiedy nastolatek nieznajomą staruszkę zwyklinał, Z zażenowania zaniemówiłem… Kiedy szyderczo przy tym się zaśmiał, Omal za głowę się nie złapałem… Wulgaryzmami jakich dawno nikt nie słyszał, I nie oglądając się za siebie, Nie zwalniając kroku prymitywnie się zaśmiał, Zaraz oddalając się pośpiesznie… Może kiedyś należała do Solidarności ? A teraz schorowana w życia jesieni, O drewnianą laskę musząc opierać swe stare kości, Pragnęła jedynie dobrym słowem się pocieszyć… A może nawet kiedyś w młodości, Samym partyzantom pomagała ? Ładnej to wdzięczności, Od młodego pokolenia na starość się doczekała… Boże, co za prymityw! Jak bardzo trzeba być moralnie zgnitym, By nieznajomą staruszkę wulgarnie zwyzywać, Najcięższymi przekleństwami damy siwą głowę sponiewierać… Kiedy wróciwszy do domu telewizor włączyłem, Z niekłamanego przerażenia oczy szeroko otwarłem, Wysłuchawszy uważnie codziennych informacji, W podziw wpadłem jak niezgłębiony jest debilizm ludzki, Oto znowu jakiś nastolatek inny, W wieczornych godzinach najpewniej będąc pijany, W samym sercu puszczy prastary dąb podpalił, Zbrodniczego tego czynu dokonawszy pośpiesznie się oddalił, Wybrzmiała z telewizora policji poszlaka straszna, Ciężarem swym dech w piersiach niemal zapierająca, Iż w mistycznym cieniu rozłożystych gałęzi, W wielkiej dziupli pozostawił kilkunastu papierosów niedopałki… I spłonął cudowny dąb prastary, Ogniem bezlitośnie strawiony niemal cały, Żywe dziedzictwo wieków bezcenne, Padło ofiarą głupoty bezdennej… Boże, co za prymityw! Jak bardzo rozum trzeba mieć przegnity, By pomniki przyrody bezcenne niszczyć, I w duchu z głupoty własnej się cieszyć… Przybity wydarzeniami dnia tego jednego, Powróciłem wspomnieniami do wieku dziecięcego, Czasu zdać by się mogło beztroskiego, Lecz niezrozumieniem otaczającego świata boleśnie naznaczonego, I wspomniałem jak moi krewni, Będący niegdyś zapalonymi wędkarzami, Srodze niegdyś się oburzali, Przeciwko wyrzucaniu w rzek pobliżu worów ze śmieciami, Kiedy sami widzieli jak pod mroku zasłoną, Powodowani zapewne głupotą niezmierzoną, Podli ludzie zostawiali wielkie czarne wory, Na czystym nieskażonym łonie przyrody, Na skrzących zielenią terenach wędkarskich, Wyrzucając bezczelnie wielkie wory śmieci, Profanując tym sacrum matki natury, Niczym rozwydrzeni gówniarze dumę siwowłosej damy … Czy to w relacjach międzyludzkich, czy na przyrody łonie, Kompletnych prymitywów widać nigdy nie brakuje, Nie brakuje w ludziach moralnej zgnilizny, Nie brakuje w ludziach bezdennej głupoty… Lecz pośród powszechnej obojętności, Na niebywałe wandalizmu akty, Brakuje jednakże zwykłej ludzkiej wrażliwości, Na dziedzictwem ludzkości będące cuda przyrody…
-
Żarówki wypełnione kwasem…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@corival Najserdeczniej dziękuję... Ale prawdę mówiąc pisząc ten wiersz fizycznie nie czułem się dobrze... Cały dzień bolała mnie głowa... -
Droga Krzyżowa, Stacja piąta
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na andrew utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Fenomenem jest że Szymon Cyrenejczyk został lepiej zapamiętany przez historię niż niejeden rzymski cesarz! Popraw literówki w pierwszym wersie. Pozdrawiam! -
Żarówki wypełnione kwasem…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Rafael Marius Polecam także szczególnej uwadze mój długi wiersz zatytułowany ,,Niemieckie straty z Kampanii Wrześniowej"@Rafael Marius -
Żarówki wypełnione kwasem…
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Żarówki wypełnione kwasem… Butelki napełnione benzyną… Dysponowali jedynie ich ograniczoną liczbą… Gdy pod mury płonącego getta, Podchodziła coraz bliżej niemiecka artyleria, Wypełniona żrącym kwasem krucha żarówka, Zastąpić Im musiała odłamkowy ręczny granat, Gdy z roztrzaskanych żarówek rozpryskujące się krople kwasu, Raniły tak dotkliwie źrenice SS-manów, Z ostrymi grymasami twarzy wijących się z bólu, Przytykających panicznie dłonie do zakrwawionych oczu, Nie mogąc z bólu celować z swych karabinów, Przeklinali zaciekle broniących się powstańców, Przeto kryli się w nadkruszonych murów cieniu, Osłaniani niecelnym ogniem zacinających się rkm-ów, Gdy na nierównym bruku się rozpryskiwały, Pryskało niemieckie poczucie bezkarności, Kształtowane perfidnie przez lata propagandy, Wpajanej w zwiedzionych młodzieńców chłonne umysły, Gdy w zetknięciu z benzyną kwas siarkowy, Rodził moc strzelających w wiosenne niebo płomieni, Obejmujących niemieckie pancerne samochody, Paląc wymalowane na nich swastyki, Zmuszeni byli stopniowo się wycofywać, Mizernie uzbrojonym bojowcom ustępując pola, Upokorzeni przeklinając zemstę poprzysięgać, Pobici, skamląc w ukryciu rany lizać… - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy powstania w getcie warszawskim. -
Posłuszni słowom papieża przełomów...
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dopiszę także do tego wiersza kolejnych kilkadziesiąt zwrotek, tak by przypadało po jednej zwrotce na każdy rok życia papieża Jana Pawła II. Będzie to mój osobisty hołd dla Świętego Jana Pawła II. Na to jednak potrzeba czasu… -
Posłuszni słowom papieża przełomów...
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Gdy meandry światowej geopolityki, Uprawianej w cieniu gabinetów prezydenckich, Wpływają tak straszliwie na losy ludzkości, Rodząc w sercach milionów zarzewia niepewności, Co do rysującej się w czarnych barwach przyszłości, Posłuszni słowom papieża przełomów, Rozczytujemy się w dziełach uznanych w świecie teologów, Dla rozbudzenia swych uśpionych myślowych horyzontów, Zatapiając się w oceanie Wiary i Rozumu… Gdy świat współczesny na złamanie karku pędzi, Zatracając się w swym pędzie do destrukcji zgubnym, Postmodernizmu i nowoczesności ułudą zaślepiony, Widmem mamony od wieków mamiony, Szaleństwom nowoczesnej ludzkości posłuszny, My posłuszni słowom papieża przełomów, Pamiętamy o grobach naszych przodków, W zniczy nikłym, migocącym blasku, Zarysowujących się po zapadnięciu zmroku… Gdy pojawiają się wciąż kolejne próby, Zafałszowywania obrazu polskiej historii, Wymazywania z kart historii Żołnierzy Niezłomnych, Niegdyś pośród burzliwych zakrętów dziejowych, Trudom partyzanckiego życia z uporem się poświęcających, Posłuszni słowom papieża przełomów, Szanujemy mrówczą pracę polskich historyków, Którzy dla zgłębiania ojczystych dziejów, Nigdy nie szczędzili swych mozolnych wysiłków… Gdy wciąż bezideowa medialna papka, Sączy się z ekranu niejednego telewizora, Podprogowo a perfidnie mącąc nam w głowach, A zatapiając swe szpony w naszych duszach, Szydząc niesłyszalnie z wewnętrznego głosu sumienia, Posłuszni słowom papieża przełomów, Gardzimy wygłupami rozwydrzonych celebrytów, Którzy dla zawojowania ekranów telewizorów, Gotowi są wyzbyć się resztek wstydu… Gdy afera wciąż goni aferę, I gnają tak zaprzężone w korupcji rydwanie, Smagane niczym narowiste konie chciwości batem, Potykając się co rusz na nieprawości drodze, I łamiąc nogi w szaleńczym swym pędzie, Posłuszni słowom papieża przełomów, Patrzymy na ręce polskich polityków, Czy pozostając wierni tradycji swych przodków, Nad własne korzyści przedkładają dobro Narodu… -
O C40 z przymrużeniem oka
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Marek.zak1 A ja obejrzałem wszystkie jego wykłady co do jednego! Pozdrawiam. -
O C40 z przymrużeniem oka
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Marek.zak1 Tytułem polemiki polecam łaskawej uwadze wykład red. Rafała Ziemkiewicza zatytułowany ,,Śmieci, robale i Sprawa Polska". @tmp NIHIL NOVI SUB SOLE! Rzuć także okiem na ten wiersz: https://niepoprawni.pl/blog/kapitan-nemo/tylko-krul-sie-liczy -
O C40 z przymrużeniem oka
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wybuchła zatem medialna wrzawa, Iż w diecie robaczanej przodować ma Warszawa, Przenigdy zacofana lecz zawsze postępowa, Szaleństwom C40 usłużnie posłuszna, Że surowo ograniczone mięsa limity, Na zawsze w Polsce mają zagościć, Mięsożerców zapędy skutecznie ukrócić, Do weganizmu opornych czym prędzej przymusić, Że nasze polskie nawyki żywieniowe, Dla bytu całej planety stanowią zagrożenie, Zaś karkóweczki i kiełbaski na grillach skwierczące, Podpalają o zgrozo całą atmosferę! Że apetyczne steki wołowe, Zastąpić mają ohydne zmielone świerszcze, Że pożegnać się mamy na zawsze z nabiałem, Zaś zastąpić go winno mleko sojowe, Lecz posłuchajmy co prawi poezja, O rzeczonych kuriozalnych niedorzecznościach, Zaś odpowiedzi na nurtujące nas pytania, Poszukajmy w starych polskich legendach… Legendarni Wars i Sawa, W życiu do ust tego by nie wzięli, Byłaby to dla nich podła strawa, Której przez gardła by nie przełknęli, Zapewne wolałaby legendarna Sawa, Ta nadobna mazowiecka dziewoja, Zjeść upieczonego przy ognisku rosłego tura, O brzasku dnia upolowanego przez Warsa, Upolowanego pośród rozległych mazowieckich kniei, Upieczonego w żarze wieczornych ognisk, Sycącego z nawiązką wszystkie bez wyjątku brzuchy, Zebranych przy ogniskach Mazowszan średniowiecznych… Zaświtała w mej głowie arcyspiskowa teoria, Iż Warszawa przenigdy by nie powstała, Gdyby to rzeczona niedorzeczna dieta, Zagościła niegdyś na Warsa i Sawy talerzach, Bowiem gdyby to taką oto dietę obrali, Wars i Sawa głęboko zniesmaczeni, Zapewne w młodości z głodu by pomarli, Nim zdążyliby małżeńskie łoże podzielić… Ponoć wegańscy aktywiści mącą dzieciom w głowach, Nie tylko w podstawówkach ale już od przedszkola, By przenigdy nie pić krowiego mleka, Gdyż jest ono własnością małego cielaczka, Zaś rzeczonego cielaczka nie wolno okradać, Bo pogniewa się na nas Matka Natura, I ucierpi na tym cała planeta, A krzywym okiem spojrzy na to wiadoma europosłanka… Dieta naszych przodków, Od pokoleń oparta była na mleku, Przeto nie dajmy wmawiać sobie banialuków, O szkodliwości a nikczemności dojenia krów procederu, Bo choć mleczko jest cielaczka, To niejedna poczciwa krasula, Z pewnością chętnie by się z nami podzieliła, Paroma wiadrami swojego cennego mleka… -
Duch winiarki z Winnego Wzgórza
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Gdy księżyc w pełni wschodzi o północy, Budząc swym szeptem rozliczne zjawy, Snujące się odtąd po wszystkich krańcach ziemi, W poszukiwaniu rozwiązania swego przeklętego istnienia zagadki, Nie omija także i Winnego Wzgórza, W którego zroszonych księżycowym blaskiem zaroślach, Śpi od wieków kamiennym snem winiarka, W nocną zjawę słowami Czasu zaklęta… Gdy skrzący księżyc po kruczoczarnym niebie, Snuje się nocami nad Winnym Wzgórzem, Co noc delikatnym swego blasku muśnięciem, Budzi śpiącą tam od wieków winiarkę. Obudzona delikatnym księżyca dotykiem, Co noc roni łzy swe na ziemię, Choć sama będąc jedynie duchem, Przywołuje rozbudzone z swego ziemskiego życia emocje… Duch winiarki z Winnego Wzgórza, Nocami po ciemnych lasach się błąka, Kędy zakutana w ciemną noc polana, Kędy spowite księżycowym blaskiem rozległe pastwiska, Zawsze gdy nieubłaganie północ wybija, Ona zstępuje z Winnego Wzgórza, Po śladach sennych marzeń co noc podąża, Do snów młodych dziewcząt ciekawsko zagląda, Duch winiarki z Winnego Wzgórza, Snuje się wszędy niczym zjawa, Niekiedy cała w jesienną mgłę otulona, Niekiedy latem w nocne koncerty świerszczy zasłuchana, Choć ludzkim okiem niewidoczna, W źrenicach spłoszonych lisów nocami się odbijająca, Nocnymi podmuchami wiatru nad łąkami niesiona, Przez pajęcze sieci niczym mgła przenikająca… Długimi letnimi księżycowymi nocami, Snując się ciekawsko po zielonogórskiej ziemi, Wędrując tak nieprzerwanie przez długie wieki, Poznała wszystkie jej niemal sekrety, Płoszona nocnym sów pohukiwaniem, Wiedziona skrzącym świętojańskich robaczków blaskiem, Poznała odwiecznych nocy wszelkie tajemnice, Przez zazdrosne gwiazdy zachłannie strzeżone, Najbardziej nieprzystępne leśne zakątki, Odsłoniły swe tajemnice przed duchem winiarki, Niegdyś ciekawej życia młodej dziewczyny, Dziś snującej się smętnie marnej zjawy. Nocami śpiące w leśnych gąszczach sarny, Głaskała swymi niewidzialnymi dziewczęcymi palcami, Które choć powiek swych nie rozwierały, W snach swych obecność jej wyczuwały. Przeszywając groźne wilki zimnym strachu dreszczem, Gładziła długimi nocami ich sierści zmierzwione, A choć nie dostrzegały jej ich oczu źrenice, Wyczuwały jej obecność swym szóstym zmysłem, Choć węsząc nosami tuż przy ziemi, Nie wyczuwały śladu ludzkiej istoty, Strwożone niesionymi leśnym wiatrem jękami zjawy, Szczerzyły warcząc swe białe zęby… Sama od wieków pozostając niewidzialna, Zazdrościła krukom ich smolistego upierzenia, Kiedy te kruczoczarnymi nocami obsiadały okoliczne pola, Przy jaśniejącej pełni księżyca, Nadającego hebanowym piórom skrzącego blasku, Tym tajemniczym posłańcom z zaświatów, By nie dopuścić nocnych zmór i strachów, Do ukrzywdzenia swymi szponami nieodgadnionych tych ptaków… A kiedy pierwszy nikły słońca promyk, Oświetli swym blaskiem zielonogórskie kamienice i domy, Ona znów zaśnie snem swym kamiennym, By obudzić się znowu nocy kolejnej. I tak już do końca świata, Co noc będzie w te same miejsca wracać, Gdzie jej ukochana za życia zielonogórska ziemia, Tam snuć się będzie jako nocna zjawa… I znów duch winiarki z Winnego Wzgórza, Po spowitych mrokiem lasach pocznie się błąkać… - Wiersz zainspirowany rzeźbą Winiarki na Wzgórzu Winnym w Zielonej Górze. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Wiersz zainspirowany rzeźbą Winiarki na Wzgórzu Winnym w Zielonej Górze. https://pl.wikipedia.org/wiki/Rzeźba_Winiarki_na_Wzgórzu_Winnym_w_Zielonej_Górze-
1
-
Świat cały utracił swe żywe kolory, Podobnym się stając do martwej natury, Gdy zagubiły się gdzieś całej ludzkości, Pielęgnowane od wieków pokłady wrażliwości, Wszędzie tam gdzie padają puste słowa, Ukazuje nam swe oblicze martwa natura, Tam gdzie puste gesty bez znaczenia, Tam międzyludzkich relacji zanika głębia, Świat cały w swym pędzie codziennym, Sam w sobie się jakby zatracił, Gdy człowiek przeciwko człowiekowi się obrócił, Na zarobek na drugim wyłącznie liczył, Wszyscyśmy jak ta martwa natura, Na tle pędzącego na oślep świata, Gdy zabieganej ludzkości nowoczesna dusza, W codziennym pędzie swą wrażliwość zgubiła, Wszędzie tylko martwa natura, Gdziekolwiek oczami swymi spojrzy moja dusza, Wszędzie tylko martwa natura, Gdziekolwiek tylko moja myśl się błąka, Uosabiają martwą naturę nawet kobiet twarze, Upojonych sukcesem gwiazd z pierwszych stron gazet, Które sukcesu śniąc sen na jawie, Zapomniały z dzieciństwa sny swe prawdziwe, Gdy ciała dam przedwojennych przykryły mogiły, Zapomniały młode dziewczęta swych prababek tradycji, Gdy w pogoni za sławą i pieniędzmi, To co najważniejsze niepostrzeżenie zgubiły, Wszędzie tylko martwa natura, Gdzie kiełkuje postmodernizmu i nowoczesności ułuda, Wszędzie tylko martwa natura, Gdzie błąka się zagubiona ludzkości dusza, Odzyska ludzkość swe dawne szczere emocje, Gdy w sercach swych roznieci czar z dzieciństwa wspomnień, Tlące się w pamięci wspomnienia tak rzewne, Przez lata dorosłości do szczętu zapomniane… Odzyska ludzkość swą dawną życia radość, Gdy w sercach odrodzi się dawna wrażliwość, Gdy na całym świecie prawda i miłość, Wyrzucą w niepamięć pustkę i nicość…
-
Rok już minął…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Marcin Szymański @Marcin Szymański Dziękuję... Polecam także łaskawej uwadze moje teksty zatytułowane: „Bezsennej lutowej nocy nad latopisem Nestora”, ,, Płoną cerkwie na Ukrainie" i ,, Pamięci ofiar eksplozji w Przewodowie w dniu 15.11.2022." Pozdrawiam! -
Była mroźna noc lutowa, Gdy zapętliła się Ludzkości Historia, Gdy wybuchła ta straszliwa wojna, Krwawe żniwo długimi miesiącami zbierająca, Ziarna niepokoju w sercach całej ludzkości zasiewająca… Rok już minął… Naznaczony tą wojną straszliwą, Naznaczony milionów ludzi tragedią, Przez więznące w gardłach słowa niewypowiedzianą… Wojną jakiej od lat nie widziała Europa, Od czasu krwawych wojen na Bałkanach, Gdy źle zszyta przemocą Jugosławia, Rozpadała się na oczach całego świata, Pośród niezliczonych łez rozpaczy i cierpienia… Rok już minął… Gdy stary porządek świata runął, Zburzony ambicją wielkomocarstwową, Wskrzeszenia sowieckiego imperium wizją chorą… Gdy spadły nocą rosyjskie bomby, Na głowy ukraińskich dzieci snem otulonych, Burząc dzieciństwa czas beztroski, Zmuszając zarazem do natychmiastowej ucieczki, Z miejsc tak ukochanych dobrze w pamięci wyrytych… Rok już minął… Gdy nadmorski Mariupol ogniem zapłonął, Ostrzeliwany nieprzerwanie rosyjską artylerią, Bombardowany z powietrza dniem i nocą… Gdy bezbronnych uchodźców rzesze, W słynącej z gościnności Polsce znalazły schronienie, Kąt spokojny i ciepłą strawę, Rozszalałych nerwów ukojenie, Bezpieczny z dala od frontu nocleg… Rok już minął… Naznaczony milionów Polaków niepewnością, Galopującą z dnia na dzień inflacją, Ciągłą troską o to co przyniesie jutro…