-
Postów
476 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Kamil Olszówka
-
Złote moskiewskiego Kremla kopuły…
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I. Złote moskiewskiego Kremla kopuły, Otuliła tajemnicza czerń nocy, Gdy odwrócił się bieg straszliwej wojny, Rozniecając zarzewia setek nowych scenariuszy, Gdy latami korupcji wewnętrznie wyniszczona, Bezkarnością oligarchów dotkliwie upodlona, Na oczach milionów militarnie upada Rosja, Wieloletnimi wojnami do szczętu wykrwawiona, W srogich górach Czeczeni, Na rozległych stepach Ukrainy, Gdzie krew rosyjska płynęła strumieniami, Z okrutnych rozkazów generałów bezwzględnych, Gdzie śmierć straszliwe zbierała swe żniwa, Przetrzebiając niedozbrojone armie Putina, Zabierając ze sobą młodych żołnierzy życia, Unoszone kościstą dłonią z doczesnego świata… II. O złote moskiewskiego Kremla kopuły, Rozbijają się nocnej wichury podmuchy, A za murami dyktator stary, Nie może zebrać rozproszonych swych myśli, O niepowodzenia w straszliwej wojnie obwiniając, Generalnego sztabu szefostwo, W nieludzkiej swej nienawiści się miotając, Na podwładnych wściekłość swą odreagowując, Gdy odwróciła się losu karta, A wspomnieniem pozostało marzenie o zdobyciu Kijowa, Gdy realnie dziś zagrożoną jest Moskwa, Przez kolejnych buntów zarzewia, Gdy straszliwe widma wojen domowych, Wywiedzione podejrzliwością bezwzględnego dyktatora z mroków dziejowych, O północy do okien Kremla załomotały, Wraz z spływającymi z naczelnego dowództwa meldunkami… III. O złote moskiewskiego Kremla kopuły, Rozbijają się ulewnych deszczy strugi, A za murami dyktator stary, Drży przerażony rozwojem wojennych scenariuszy, Mimo iż postsowiecka propaganda, Mózgi Rosjan latami skutecznie wyprała, Wciąż niepewny swojego bezpieczeństwa, Wciąż zmuszony ukrywać się w przeciwatomowych bunkrach… Drżąc przed swym własnym narodem, Podświadomie otulony w trwogę, Niczym niegdyś sowieckich łagrów więźniowie, Dnia każdego obawiając się o swe życie, Na wielkich carów rozległej ziemi, Wciąż swego losu niepewny, Wciąż zamachu stanu się obawiający, Egzekutorów skrytobójców na siebie nasłanych… IV. W złote moskiewskiego Kremla kopuły, Wtopią się niebawem wschodzącego słońca promyki, Gdy do upodlonego narodu duszy, Przemówi z głębi wieków cichutki szept nadziei, Gdy stary dyktator zostanie obalony, Na fali rozbudzonych nastrojów społecznych, W wyniku globalnej polityki meandrów zawiłych, Zagranicznych wywiadów działań zakulisowych, Odetchną z ulgą rosyjskie rodziny, Od ubóstwa, beznadziei, biedy, Młodzi Rosjanie powrócą z wojny, Przymusowo niegdyś do wojska wcieleni, W wyniku wielkich światowych geopolitycznych zawirowań, Odrodzi się niezwyciężona wielkomocarstwowa Polska, Z jedną z najnowocześniejszych armii świata, Przez skutecznych polityków roztropnie zarządzana... - Wiersz opublikowany w Internecie w nocy z 24 na 25 czerwca. --------------------------------------------------------------------------------- Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001 -
Dwanaście żon króla Samona
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Równo rok temu publikując w Internecie w najkrótszą noc w roku mój pierwszy wiersz zatytułowany „Sobótkowe ognie niczym Słowiańszczyzny tajemnice” rozpocząłem tym zarazem moją trwającą już rok przygodę z publikowaniem swych wierszy w Internecie. Wcześniej dziesiątki moich wierszy o tematyce historycznej pisałem wyłącznie do szuflady. Jednak ze względu na fakt, że ten mój konkretny wiersz był ściśle osadzony w temacie najkrótszej nocy w roku, postanowiłem wtedy w rzeczoną noc udostępnić go szerokiemu gronu odbiorców… Dziś, dla uczczenia tej rocznicy, w kolejną już najkrótszą noc w roku, chciałbym opublikować kolejny z moich wierszy zatytułowany ,,Dwanaście żon króla Samona". Mam nadzieję że spodoba się on szerszemu gronu odbiorców równie mocno co rok temu „Sobótkowe ognie niczym Słowiańszczyzny tajemnice”… ------------------------------------------------------------------------------------- Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001 -
Dwanaście żon króla Samona
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I. Było Ich dwanaście, Pięknych niczym gwiazdy na hebanowym niebie, Odbite nocą w prastarej krystalicznie czystej Wiśle, Na lustrze wody tańczące swym skrzącym blaskiem, A każda z nich miała swą misję dziejową, Dziś niemal doszczętnie już zapomnianą, Zasnutą przed domysłami kronikarzy pradziejów tajemnicą, Przez prastare bory wiernie strzeżoną, A każdej z nich wkrótce serce zabiło, Ku wielkiemu królowi niewinną szczerą miłością, Podszeptami bogów w Ich umysłach roznieconą, Powiewem wiatru dziejów w serc głębinach rozżarzoną, A każda nosiła dumne miano żony, Pierwszego w dziejach króla Słowiańszczyzny, Władającego niegdyś swymi rozległymi ziemiami, Panującego niepodzielnie nad żon swych sercami… II. Gdy cudnymi letnimi wieczorami, Rozczesywały swe długie włosy, Zachodzącego słońca skrzącymi promieniami, Mrużąc przy tym błękitne swe oczy, Miast misternie wyrzeźbionych z kości grzebieni, Używając skrzącej słonecznej tarczy, Ujętej dłońmi dziewczęcej wyobraźni, Potężniejszej od wielomilionowych wojów armii, Snując domysły o przyszłym swym losie, Z woli bogów wplecionym w pogańską Słowiańszczyznę, Niczym w długie sięgające bioder warkocze, Smukłymi palcami wstążki wielobarwne, Spoglądały w przyszłość ogarnięte trwogą, Zrodzoną w Ich umysłach młodego wieku przezornością, I licznych rozmyślań zawiłością, Niewidzialnymi palcami losu utkaną… III. Spoglądając wówczas na nikły sierp księżyca, Zarysowujący się z wolna na tle nieba, Miały go za swego towarzysza, Dziewczęcych swych sekretów zaufanego powiernika, Utkane emocjami słowa prostych swych modlitw, Nanizywały na nici potajemnych swych myśli, By kędy płyną po niebie chmury, Zawiesić je wieczorem na sierpie księżycowym, W wieczorną letnią ciszę bez pamięci zasłuchane, Okraszoną zachodzącego słońca pozłocistym blaskiem, Przeszytą przenikliwym bzów zapachem, Rozbudzającym tkliwie nadzieje i lęki uśpione, Rozniecały o zmierzchu obaw swych iskrę, Zamartwiając się przyszłym swym losem, By pod wyszywanym gwiazdami nocy niebem, Rozgorzała tysięcy trosk pożarem… IV. Gdy okrutnych Awarów ucisk straszliwy, Był już tylko wspomnieniem zamierzchłych dni, Zaklętym w starych żerców słowach przestrogi, Nieść się mającej przez kolejne wieki, Gdy międzyplemiennych sojuszy umocnienia, Z biegiem dni zrodziła się potrzeba, Trwałych przymierzy na łonie Słowiańszczyzny zawarcia, Dla frankijskich najazdów skutecznego odparcia, By niczym rozległego, potężnego grodu mury, Były granice Słowiańszczyzny, Obwarowane wolnych Słowian niezłomnością woli, By wszelkie wrogie jarzma z dumą zrzucić, Łączącym słowiańskie ludy nierozerwalnym spoiwem, Miały być pięknolice córy książęce, Przesławnemu zwycięskiemu królowi z czcią ofiarowane, Przez dumnych ojców na małżonki królewskie… V. Gdy wyzwolonej Słowiańszczyzny dzieje, Płynęły nieśpiesznie sielankowym swym tępem, Dumnego króla wymowne spojrzenie, W oczach każdej z nich znalazło swe odbicie, Gdy król Samo objeżdżał rozległe swe ziemie, Z tysiąca walecznych wojów orszakiem, Każda z nich stanęła przed Jego obliczem, Gdy przedstawioną mu była przez plemienia starszyznę, A kiedy dumne Samona spojrzenie, Na twarzy każdej wypaliło dziewczęcy rumieniec, Gorący niczym ognia płomienie, Trawiące ofiarowaną słowiańskim bogom żertwę, Okraszając swe twarze łagodnymi uśmiechami, Delikatnymi niczym letniego wiatru powiewy, Na przyszłego męża nieśmiało podnosiły oczy, Z młodzieńczą trwogą wypisaną w głębi źrenic… VI. Gdy międzyplemiennych sojuszy umocnienia, Rękojmią każda z nich była, Trwalszą od wykutego w ogniu żelaza, Bowiem przypieczętowaną obrzędem zrękowin małżonków dwojga, Kiedy to stając przed przyszłego męża obliczem, Rozjaśniła twarz każda radosnym uśmiechem, Niczym skrzącym słońca promykiem, Mieniącym się w porannej rosy kropelce, Gdy każda z nich kwiat swej młodości, Ofiarowała sławnemu królowi Samonowi, Pierwszemu wielkiemu władcy prastarej Słowiańszczyzny, Od awarskiego ucisku przesławnemu wyzwolicielowi, Miast w zwierciadłach w złoconych ramach, Przeglądały się wszystkie w oczach króla Samona, Ukochanego ich wszystkich i każdej z osobna męża, Któremu ofiarowały wszystkie swe młode życia… VII. Dwunastu wyjątkowych nocy poślubnych, Dwanaście młodych dziewcząt wspomnień niezwykłych, Na trwale zapisanych w Ich pamięci, W szkatułach wspomnień miłością zapieczętowanych, Gdy w noc Kupały przy księżyca pełni, Rozpuszczały wszystkie swe długie włosy, Rozniecając błysk w głębi Samonowych źrenic, Niczym nocne niebo skrząco kruczoczarnych, By przerodził się wnet w pożądania pożar, Trawiący z wolna dumę wielkiego króla, Bijący wewnętrznym ogniem z królewskiego spojrzenia, Otulający płomieniem wstydu nagie Ich ciała, Gdy zrzucały weselne swe szaty, Na wielowiekowe dębowe podłogi, Otulonych księżycowym blaskiem grodów prastarych, Wzniesionych z dębów pamiętających chłód odwiecznych kniei… VIII. Gdy dumnego króla drżącej dłoni dotyk, Przy tajemniczej księżyca pełni, Gładził z wolna nabrzmiałe Ich wargi, By ześliznąć się wzdłuż szyi łabędzich, Dreszcz podniecenia przeszywał ich plecy, Każdej z tamtych tajemniczych nocy, Niczym nieujarzmione świetliste pioruny, Bezmiar burzowego nieba czerni, By po całym ciele wnet powędrować, Wraz z dłonią rozpłomienionego króla Samona, Niczym niezwyciężonych wojów niezliczone wojska, Aż ku najodleglejszym krańcom ziem Słowian, By pośród upojnych księżycowych nocy, Rozniecić iskry istnień nowych, Szeptem pradziejów w matek łonach utkanych, Odwiecznym prawem natury na świat wydanych… IX. Gdy w pozazmysłowym tajemniczym cieniu, Płynących nieśpiesznie Słowiańszczyzny dziejów, Zbliżał się dla każdej czas porodu, Powitych niemowląt pierwszego krzyku, Rodząc w bólach kolejne Słowiańszczyzny dzieci, Zaciskały do krwi oblane potem wargi, Niekiedy w letnim upale dojmującym, Niekiedy przy tajemniczej księżyca pełni, By wydawane na świat Samona potomstwo, Dzieje Słowiańszczyzny przez wieki pisało, Granice ojcowizny sojuszami i mieczem poszerzając, Okrywając się za życia nieśmiertelną sławą, By kiedyś u kresu życia swego, Powierzając swym następcom Samona dziedzictwo, Pokłoniwszy się w zaświatach przodków swych duchom, O wolnej Słowiańszczyźnie dać mogli świadectwo… X. Kiedy niemowlęta cicho kwiliły, One łagodnie się nachylały, A słysząc szept ich cichy i delikatny, Uspokojone dzieciny swego płaczu zaprzestawały, A kiedy matki nad kołyskami się pochylały, Kruszynom swym do ucha cicho szeptały, O rozległej Słowiańszczyzny dziejach barwnych, O pradziadach ich dumnych i walecznych… Jak kiełkują rzucone w żyzną ziemię ziarna, Dorastało z lat biegiem liczne potomstwo Samona, Wbijając w dumę starzejącego się ojca, Smutki i nadzieje wlewając w matek swych serca, Dorastając pośród utkanej tajemnicami Słowiańszczyzny, Wchodząc z wolna w dorosłe życie z dziecięcych dni, Wspominając z rozrzewnieniem obrzędy postrzyżyn, Przeglądając się w oczach wybranek w dni zrękowin… XI. Nie smućcie się Samonowe żony, Iż ledwo was wspomniały karty kronik, Ledwo napomknęli o was chrześcijańscy mnisi, Nietrwałym inkaustem i piórem łamliwym, Choć imion waszych nie znamy, Zapisałyście się na wieki w historii Słowiańszczyzny, Świadectwem trwalszym od kronik kart pergaminowych, Ofiarowanym biegowi dziejów potomstwem swym licznym, Wraz z nieubłaganym wiatru dziejów powiewem, Zapisałyście się w swych ludów pamięci wdzięcznej, Przekazywanej ustnie z pokolenia na pokolenie, Przez babki do snu wnukom wyszeptywanej… A król Samo wszystkie was kochał, Każdą w sercu swym zachował, Gdy u dni schyłku z życiem się żegnał, Każdą z swych małżonek z rozrzewnieniem wspomniał… XII. Przesławna niegdyś dynastia Mojmirowiców, Zabrała z sobą do grobów dziesiątki sekretów, Niczym złote iskierki pośród zimnych popiołów, Tlących się gdzieś w pomroce dziejów… Jest wielkim zachodniej Słowiańszczyzny sekretem, Czy Mojmir był Samona potomkiem, Ze wszech miar zdolnym samorodnym talentem, I swego wielkiego pradziada godnym prawnukiem, I czy z głębi wieków szept Samona, Przemawiał nocami do duszy Rościsława, Śpiącego snem głębokim na Wielkomorawian nadziejach, Władcy godnego owianego legendami Słowian króla… Przeto w licznych pogańskiej Słowiańszczyzny władcach, Odnotowanych przez historię na kronik kartach, Winniśmy doszukiwać się potomków Samona, Z dociekliwością godną wytrawnego badacza… - Wiersz zainspirowany utworem ,,Pieśń świętojańska o Sobótce" autorstwa Jana Kochanowskiego. -
@poezja.tanczy @poezja.tanczy Najserdeczniej dziękuję... Włożyłem w ten wiersz całe moje serce... Pracowałem nad nim przez kilka miesięcy, ale równolegle z innymi wierszami. Polecam także szczególnej uwadze mój długi wiersz zatytułowany „Złoty klucz do Tajemnic Historii”.
-
depresja, smutek, wojna na Ukrainie...
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Lach Pustelnik utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Lach PustelnikJakże wymowny wiersz... Biję brawo na stojąco! Polecam także szczególnej uwadze mój długi wiersz zatytułowany ,,Łzy Samona" Polecam także łaskawej uwadze moje teksty zatytułowane: „Bezsennej lutowej nocy nad latopisem Nestora”, ,, Płoną cerkwie na Ukrainie" i ,, Pamięci ofiar eksplozji w Przewodowie w dniu 15.11.2022." Pozdrawiam! -
Historia Wielkiej i Małej Niedźwiedzicy
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na corival utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@corival Genialny wiersz! Malownicza sceneria i ogromna wrażliwość autora... Coś pięknego... -
Wyborny wiersz... Polecam także łaskawej uwadze mój wiersz zatytułowany ,,Jasny płomieniu świecy".
-
Stacja dziesiąta, Droga Krzyżowa
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na andrew utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@andrewZwrot ,,Genialny w swojej prostocie" dzięki temu wierszowi chyba właśnie nabrał nowego znaczenia! -
w zgodzie ze sobą
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Jacek_Suchowicz ,,Czym jest nasz dzisiejszy patriotyzm, w porównaniu z dawnym patriotyzmem naszych dziadów i pradziadów? Tamten niewątpliwie był niedościgłym wzorem… Obecnie nie przywiązujemy do patriotyzmu już tak wielkiego oddania, poświęcenia, gotowości do największych wyrzeczeń. Dawnemi czasy Polak dla Polski się rodził, Polsce oddawał każdy swój oddech, dla Polski umierał… Toteż patriotyzm dla dziadów naszych równie był ważny jak wiara w Boga. Kiedyś, kiedyś patriotyzm nie wyrażał się w potoku słów, próżnej gadaninie, lecz w wielkich czynach, o których przez lata zaświadczały blizny weteranów wojennych. Nasi dziadowie i pradziadowie w imię patriotyzmu zdolni byli do czynów tak wielkich, jakich nawet nie byli sobie w stanie wyobrazić ludzie z najodleglejszych zakątków świata." [[Fragment niewydanej drukiem powieści mojego autorstwa. Wszystkie prawa zastrzeżone]] -
@Adam Kawiarennik ??????
-
Maleńka figurka saksofonisty
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Kasia Koziorowska Najserdeczniej Dziękuję... Polecam także szczególnej uwadze mój poprzedni wiersz zatytułowany „Niesłyszalna kołysanka i sny z dzieciństwa” -
Maleńka figurka saksofonisty
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dostałem kiedyś od mojego wujka, Wyjątkowy prezent na Dzień Dziecka, Zwykły, foliowy, niepozorny worek, Lecz w środku pełen najrozmaitszych figurek, Niezliczone figurki różnokolorowe, Prześwitywały kolorami przez foliowy worek, A kiedy dostałem go do swych rączek, Rozbudził w dziecięcym sercu rozliczne emocje… Jedna mała figurka, Na tle innych naprawdę się wyróżniała, Ciekawość moją najbardziej rozbudzała, Gdy dziecięcymi rączkami jej dotykałem, Była ona moim pierwszym w życiu talizmanem, Dziecięcych zabaw nieodłącznym towarzyszem, Wszędzie ze sobą ją zabierałem, Sam nie pamiętam gdzie i kiedy zgubiłem, Gdy nie wiedzieć gdzie zaginęła, Bezcenne wspomnienia z mego dzieciństwa z sobą zabrała, Które uprzednio w sobie zaklęła, Gdy na każdym kroku mi towarzyszyła, Lecz zanim nie wiedzieć gdzie zaginęła, Radości wiele mi podarowała, Ile tylko dla kilkuletniego dziecka, Może dać mała plastikowa figurka… Był to maleńki saksofonista, Wielkości wskazującego palca dorosłego człowieka, Lecz kilkulatka wyobraźnia, Widziała go niezwyklejszym od baśniowego olbrzyma, Niebieski kapelusz filcowy, Przysłaniał jego czarne okulary, Które oczy saksofonisty skrywały, Zapisanych w nich emocji poznać nie dozwalały, Z odzieniem jego w całości ciemnym, Kontrastował maleńki saksofon złoty, Choć tylko plastikowy, niczym prawdziwy pozłacany, Jawił się niezwykłym w kilkulatka wyobraźni, Sam maleńki muzyk lekko przygarbiony, Do ust z nabożeństwem go przytykając, Ściskał złoty saksofon obydwoma rękami, Znane tylko sobie nieme dźwięki wydając, Pamiętam, gdy zimowymi wieczorami, Gdy ogień w piecu wesoło trzaskał, I małego złotego saksofonu rączkami dotykałem, Rozbudzała się moja wyobraźnia, Ten maleńki muzyk na swym saksofonie, Mego dzieciństwa wygrywał melodię, Która jemu samemu była tylko znana, Ludzkim uchem przez nikogo nie słyszana, Gdy na zaścielonym łóżku moim, Spędzałem na zabawie całe wieczory, Ta jedna ulubiona, mała figurka, Pośród wszystkich innych honorowe miejsce zajmowała, Nieraz pod szafę się potoczyła, Za łóżkiem dni kilka nieraz przeleżała, Lecz zawsze do mnie znaleziona wracała, Odnaleziona dziecięce serce na powrót uradowywała, Kiedyś na dobre gdzieś zaginęła, Gdy płynęły mego życia kolejne lata, Już nigdy potem się nie znalazła, Pozostając na dnie najgłębszych wspomnień z dzieciństwa… Po latach się dowiedziałem, Jakie było jego prawdziwe imię, Gdy na telewizora szklanym ekranie, Uświetniał swym złotym saksofonem pewną znaną rewię… Wiersz adresowany do młodego czytelnika, zamieszczony na portalu z okazji Dnia Dziecka. -
Niesłyszalna kołysanka i sny z dzieciństwa
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wiersz adresowany do młodego czytelnika, zamieszczony na portalu z okazji Dnia Dziecka. ------------------------------------ ------------------------------------ Jeżeli podobają się Państwu moje teksty i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001 -
Niesłyszalna kołysanka i sny z dzieciństwa
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I. Mój maleńki saksofonisto, Będący jedynie małą, plastikową figurką, Szpulce nici rozmiarami ledwo co dorównującą, Bym mógł cię objąć niewielką swą rączką. Przy łóżku stojąc na nocnej szafce, Na swym maleńkim złotym saksofonie, Wygrywałeś mi niesłyszalną kołysankę, Rozniecając po zmroku mą senną wyobraźnię… Kołysanka ta choć ludzkim uchem niesłyszalna, Ku tajemnicom przeszłości wyobraźnię mą unosiła, I niosła się ma senna imaginacja, Czarodziejską melodią zaklęta… Zaczarowałeś dźwiękami swej niesłyszalnej kołysanki, Uśmiech najwspanialszej nauczycielki życia Historii, By w snach moich nocą się objawił, Dziecięcymi emocjami dnia codziennego przywołany… Zaś długimi nocami tajemnicza Historia, W snach mi uchylała swych niezliczonych tajemnic rąbka, Szepcząc do ucha o sekretach średniowiecza, Zaklętych w prastarych małopolskich legendach… Niczym moja pierwsza w życiu nauczycielka, Nie z namacalnej rzeczywistości lecz wyśniona, Opowiadała mi o sekretach starożytnego świata, Oprowadzając po rozmaitych dziejów bezdrożach… Śpiąc otulony puchową pierzyną, Wraz z strzegącą mnie maleńką saksofonisty figurką, Ofiarowywałem mą wyobraźnię niezliczonym snom, Nawiedzającym mnie każdą szczęśliwego dzieciństwa nocą, Wędrując przez niewysłowienie piękne sny, Po tajemniczych światach nieznanych, Dla rozbudzania dziecięcej mej ciekawości, Za rękę przez troskliwą Historię oprowadzany… II. Przez tysiące niezwykłych małopolskich nocy, Wtulając w dzieciństwie głowę w wypchane pierzem poduszki, Wędrowałem w snach do świata legend i baśni, Snutych niegdyś wieczorami przez starych gawędziarzy, Ochoczo przeze mnie wówczas zasłyszanych, W pamięci kilkulatka dobrze wyrytych, Zaś długimi nocami przy księżyca pełni, Odmalowujących się pędzlem sennej wyobraźni… Niegdyś w dzieciństwie zawędrowałem w mych snach, Przed dumne oblicze legendarnego króla Kraka, By legendarnemu władcy lechitów uniżony pokłon oddać, Z nieporadnością a pociesznością rezolutnego kilkulatka. Widząc mój pokłon oddany Krakowi nieporadnie, Jasnowłosa Wanda roześmiała się serdecznie, Nagradzając dziewczęcym uśmiechem, Me poczynienia hołdu staremu Krakowi staranie… Zaś wzruszony Krak stary, Dobrotliwie się uśmiechając brwi zmarszczył, Kładąc dłoń pomarszczoną na ramieniu moim, Wyszeptał mi do ucha sekret przedziwny… A była to jego wielka tajemnica, Na kartach kronik nigdy nie odnotowana, Przez średniowiecznych kronikarzy szyderczo wyśmiewana, Gdy z ust ludu w bajaniach starców padała… Było bowiem tajemnicą pradziejów niepamięcią zasnutych, Co we śnie tylko mnie zdradził, Iż smoka wawelskiego sam niegdyś oswoił, Niczym wiernego rumaka bez trwogi dosiadłszy… I dosiadając go niczym narowistego konia, Pędził na nim przez rozległe przestworza, Przecinając smoczymi skrzydłami ogromnych chmur kłębiska, Śnieżnobiałych niczym niegdyś Wandy i Waleski lica… III. Z dziecięcą ciekawością kilkulatka, W snach stukałem piąstką w czoło kamiennego Sfinksa, Ciekawym wielce będąc jak zareaguje rzeźba, Stworzona ludzką ręką z martwego kamienia. Czy mająca ludzkie rysy kamienna statua, W śnie mym na mnie się nie pogniewa, Za próbę odwiecznego jej spokoju naruszenia, Prostoduszną dziecięcą ciekawością świata… Wtem w sennym koszmarze Sfinks nagle ożył, W pogoń za mną natychmiast się rzucił, Rzeźbionymi łapami oderwawszy się od ziemi, Począł czynić susy wzdłuż schodów kamiennych… I miałem w dzieciństwie jeden straszny sen, W którym kamienny Sfinks nocą gonił mnie, Po wijącym się nadkruszonych schodów labiryncie, Z którego z koszmaru przebudzenie było jedynym wyjściem… Przebierając w mym śnie krótkimi kilkulatka nóżkami, Z płaczem pędem zbiegałem kamiennymi schodami, Srogiego Sfinksa mając wciąż za plecami, Nie zaprzestałem ku przebudzeniu panicznej ucieczki. Bacząc by na stromych stopniach, Biegnących w sennego koszmaru przepaść, W razie niefortunnego w zapamiętałej rejteradzie potknięcia, Nie paść łupem bezdusznego Sfinksa… Dopiero szeroko otwarte w środku nocy powieki, Od pogoni strasznego Sfinksa mnie uwolniły, Gdy w środku nocy cichutkim płaczem zakwiliłem, Na pierwsze koszmaru po przebudzeniu wspomnienie… I przyjazna czerń matki nocy, Wybawieniem bywała w dzieciństwie od koszmarów sennych, Na wyobraźnię kilkulatka po zmroku czyhających, Niczym na zbłąkane w lesie jagnię drapieżnik… IV. Wyśniłem w dzieciństwie lot mitycznego Ikara, O anielskiej twarzy nastoletniego chłopca, Którą ma senna wyobraźnia tak odmalowała, By przypominała tę z antycznych posągów Hermesa… Lecz Ikar w mym śnie był zwykłym chłopcem, Biegającym po łąkach z samodzielnie zbudowanym latawcem, Unoszonym przez przesiąknięte dziecięcymi emocjami powietrze, Ku kiełkującej w duszy młodego konstruktora uciesze… Zbudował go w starej szopie z deseczek cieniutkich, Kolorową bibułą misternie powleczonych, W budowę prostego latawca serce swe włożył, Wieńcząc pracę sukcesem niezmiernie się ucieszył… I biegnąc rozpromienionym przez skrzącą zielenią łąkę, Wypuścił ku niebu mieniący się kolorami latawiec, Z długim udekorowanym wielobarwnymi wstążkami ogonem, Łaskoczącym łąk rozległych wysoką bujną trawę… Wtem zbudowany przez niego latawiec, Niezrozumiałym ludziom snu prawem, Począł nagle unosić go w powietrze, Zapachem lata tak cudownie przesiąknięte… Widząc oddalającą się pod stopami ziemię, Okrasił twarz dziecięcą najserdeczniejszym uśmiechem, Wznosząc ku niebu tym tęskniejsze spojrzenie, By otuliło go swym skrzącym błękitem… Niesiony wiatrem uśmiechając się szeroko, Przeleciał w mym śnie nad moją głową, Serdecznie przy tym machając mi ręką, Poddając się ochoczo powietrznym prądom. Ku nieznanej przygodzie wciąż się unosząc, Radosnymi emocjami porwany ku niebiosom, Rozpromieniony wzbił się ku śnieżnobiałym chmurom, Z oczu mych wkrótce całkiem zanikając… V. Zdążając we śnie do wiejskiego kościoła, Ceglaną jego wieżę dostrzegając z daleka, Śniąc nie mogłem się spodziewać, Iż ukryty w jej cieniu Anioł na mnie czeka. Z daleka obserwując mnie bacznie, Zza wieży wyłaniając się niepostrzeżenie, By niezrozumiałym ludziom snu prawem, Powitać mnie u drzwi kościoła tajemniczym uśmiechem… I sen miałem, w którym wielki Anioł, Uniósł mnie ku niebu niewidzialną ręką, Łagodnie przy tym się uśmiechając, Anielskim uśmiechem twarz rozpromieniając. W śnie tym tajemniczym świetlisty Anioł wielki, Uniósł mnie wysoko ku chmurom śnieżnobiałym, Majestatycznie po błękitnym niebie płynącym, Na skrzącą zielenią ziemię cienie rzucającym… Ku słońca promieni tysiącom, Uniesiony zostałem mą senną wyobraźnią, Która to odmalowała w mej głowie ciemną nocą, Porywającą mnie świetlistą dłoń anielską… Bym mógł wieżę wiejskiego ceglanego kościółka, Zobaczyć we śnie z lotu ptaka, Która dotąd z ziemi jedynie podziwiana, Wyobraźnię kilkulatka zawsze rozbudzała… Bym mógł krzyża na kościelnej wieży, Z czcią dotykać swymi dziecięcymi rączkami, Dając upust dziecięcej swej ciekawości, Podziwiając krzyż w blasku słońca skrzący… Bym krzyż żelazny ucałował, Szepcząc we śnie dziecięcej modlitwy słowa, Która choć niedojrzała i prostoduszna, Nikomu przede mną nie była znana… VI. Gdy księżyca blask srebrzysty, W maleńkim twym saksofonie zatopiony, Zmuszonym był nieśpiesznie go opuścić, Spływając z wolna po blacie drewnianej szafki… Gdy z winy ustępującej przed świtem nocy, Zmuszony byłem żegnać me senne obrazy, Pośród w żyznej glebie budzącej się świadomości, Kiełkującej z wolna za nimi tęsknoty… Próbując jeszcze wyobraźnią się uchwycić, Odpływających z wolna obrazów sennych, Niczym powiew wiosennego wiatru ulotnych, Niczym łamliwe pieczywo kruchych, By niczym najdrogocenniejsze klejnoty, Zamknąć je w szkatule wspomnień dziecięcych, Ukrytej chciwie w najskrytszych zakamarkach pamięci, Wydobywanej niekiedy pośród dorosłego życia refleksji… Zmuszony byłem mych płonnych starań zaniechać, Odrywany od tajemnic nocy blaskiem słońca, Za horyzontem nowych wyzwań wschodzącego z wolna, By dniu nowemu niepodzielnie zakrólować… Lecz zaraz po przebudzeniu, Po pierwszym sklejonych powiek rozwarciu, W pierwszych promieni słońca blasku, Witałem zamglonym wzrokiem strażnika mych snów… Który to podczas trwającej w dorosłe życie przeprowadzki, Z przytulnego pokoiku dziecięcej beztroski, Z czasem gdzieś mi się zawieruszył, Zabierając wraz z sobą mych snów sekrety… Lecz zapewne gdzieś na starym strychu, Pośród zasnutych pajęczyną kątów, Niesie się niesłyszalny dźwięk jego saksofonu, Wyczarowujący niegdyś magię mych snów… - Wierszem tym chciałem oddać hołd kilku moim najbardziej niezwykłym snom z okresu przedszkolnego dzieciństwa. -
Sen o posągach z Wyspy Wielkanocnej
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Przyśniły mi się posągi z Wyspy Wielkanocnej, Przyśniły mi się tuż za moim oknem… Siedmioletnim dzieckiem wtedy byłem, Świat wokoło ledwo co rozumiałem, Zaś dnia codziennego troski i obawy, Nocą przeobrażały się w senne koszmary, Gdy ciężkie ilustrowane Atlasy Świata, Z podnieceniem ściskałem w dziecięcych rączkach, Uwagę moją szczególnie przykuwały, Posągów z Wyspy Wielkanocnej zdjęcia okazałe, Jakże niesamowicie kolorowe zdjęcia, Potrafią rozbudzać wyobraźnię dziecka, Historię świata swym pięknem opowiadać, Zachwycając, zarazem wiedzę przekazywać… Lecz dziecku nadwrażliwemu emocjonalnie, Łatwo wyrządzić szkody w psychice, Gdy często drobne radości, Dnia codziennego zabijają troski, Lecz często głośny krzyk nauczyciela, Zabija dziecięcą ciekawość świata, Często jedno spojrzenie nauczyciela srogie, W wrażliwym dziecku zabija pochłaniania wiedzy pasję, Zamiast uczyć szkoła do nauki zniechęca, Gdy nauczycielowi brakuje właściwego podejścia, Gdy zamiast z zapałem przekazywać swą wiedzę, Podopiecznych swych ciągle podniesionym głosem tresuje… Gdy wieczorem głowę na poduszce kładłem, Snem niespokojnym trwożnie zasypiałem, Choć, od świata zarania, snu spokojnego, Potrzeba dziecku do kształtowania psychiki odpowiedniego, W dziecięcym pokoju ciemną nocą, Gdy nocne koszmary do okien łomocą, Posągi, które ciekawość dziecka uwiodły, Senne koszmary do swej służby zaprzęgły, Posągów z Wyspy Wielkanocnej oblicza tajemnicze, I napawające niepokojem złych nauczycieli twarze, Pod osłoną czarnej nocy, W głowie wrażliwego dziecka razem się mieszały, W koszmarze moim niebo burzowe, Od chmur ciężkich niemalże stalowe, Snu nakreśliło klimat ponury, Sennemu koszmarowi właściwy, Na tle burzowego nieba, Karzeł na wielkiej kupie żwiru siedział, Gdy mnie postrzegł, spojrzał wymownie, I uniósł w górę swą murarska kielnię, Przykrótkimi rękami wymachując, Niezrozumiale przy tym bełkocząc, Gdy złowrogo na mnie spoglądał, W koszmarze moim strachem mnie napełniał, Murarz karzeł wskazał swą kielnią, Na dziejące się straszne dziwo, Na ciemne posągi wielkie, Spowite przez niebo chmurne, Z wieczornej mgły poczęła się wyłaniać, Twarz kamienna sroga, Z wieczornej mgły się wyłoniła, Wielkiego posągu twarz kamienna, Rumor przesuwanych posągów, Podobny do odgłosu stłumionego gromu, W śnie moim wydał się złowieszczy, Strachem zarazem napełniający, Wielkie posągi dom mój otoczyły, Przesuwane nieziemską tajemniczą siłą, I wlepiły swe puste oczodoły, W okna mojego domu, Z wysoko zadartymi podbródkami, Z kamiennymi, acz chmurnymi czołami, Patrzyły złowrogo pustymi oczodołami, W koszmarze moim strachem mnie napełniały, Niczym mrówka na szachownicy, Pomiędzy szachowymi figurami, Tak ja biegłem w śnie moim, Pomiędzy kamiennymi posągami, Lecz zwykle daremną się okazuje, Ucieczka podjęta w sennym koszmarze, I gdziekolwiek moje nogi pobiegły, Posągi za mną głowy odwracały, Gdy tak we śnie uciekałem, Niespodziewanie nagle spadać zacząłem, Kiedy iż spadam zrozumiałem, Niespodziewanie nagle się obudziłem, Gdy tak nadal wystraszony, Ze strachu w łóżko swe głęboko wbity, Po ciemnym pokoju śpiesznie się rozejrzałem, Że tylko śniłem powoli zrozumiałem… Lecz po tylu latach, Gdy powracają wspomnienia z wczesnego dzieciństwa, Nijak gniewać się nie potrafię, Na piękne posągi mgłą tajemnicy spowite, Przeciwnie świata całego historia, To moja wielka życiowa pasja, I historię wszelkich kultur starożytnych, Wciąż pochłaniam z dziecięcymi wypiekami na twarzy…-
2
-
@Corleone 11 Najserdeczniej Dziękuję... Dla takich właśnie merytorycznych opinii warto pisać kolejne wiersze! Polecam także szczególnej uwadze mój długi wiersz zatytułowany „Sobótkowe ognie niczym Słowiańszczyzny tajemnice” Polecam także łaskawej uwadze moje teksty zatytułowane: „Bezsennej lutowej nocy nad latopisem Nestora”, ,, Płoną cerkwie na Ukrainie" i ,, Pamięci ofiar eksplozji w Przewodowie w dniu 15.11.2022." Wybacz, że jeszcze nie czytałem Twoich tekstów, ale pilnie pracuję nad kolejnymi wierszami, które koniecznie chcę opublikować w najbliższych dniach... Pozdrawiam!
-
Pradzieje, pradzieje…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Corleone 11 Sprawdzić sprawdziłem, ale ta oferta nieszczególnie mi odpowiada... Dobrej nocy -
Pradzieje, pradzieje…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Corleone 11 Najserdeczniej Dziękuję... Sprawiłeś mi ogromną radość! Myślę że o dziwo najlepszą odpowiedzią na Twój post będzie mój najnowszy długi wiersz/opowiadanie zatytułowany ,,Złoty klucz do Tajemnic Historii"... Dostałem pozytywne odpowiedzi od trzech wydawnictw. Niestety żadne wydawnictwo nie chce wydać mojej powieści bez wkładu własnego autora. Ciągle poszukuję takiego, które zgodziło by się wydać mnie bez wkładu własnego z mojej strony. Pozdrawiam! -
Złoty klucz do Tajemnic Historii
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001 -
Złoty klucz do Tajemnic Historii
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
I. Złoty klucz do Tajemnic Historii, W zamyśle Bożym w swym przedistnieniu się tlił, Na nić czasu przez Anioły nawleczony, By przez tysiąclecia towarzyszyć epopei ludzkości, Nim leżąca w dorzeczu Tygrysu i Eufratu Mezopotamia, Przez wiele tysiącleci rozkwitać poczęła, Będąc kolebką władzy i oświecenia, Miejscem wynalezienia pierwszego pisma, Nim wzniesiono w starożytności egipskie piramidy, Nim Wielki Sfinks w kamieniu został wykuty, Nim zbudowano wiszące ogrody Semiramidy, Nim stanął na nogi Kolos Rodyjski, W nim zaklętą została wielka Ludzkości Tajemnica, W upływ ziemskiego czasu wrzucona niczym w przepaść, Ręką Wszechmocnego znającego sekrety wszechświatów Boga, By nurtować mędrców przez kolejne tysiąclecia... II. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zaklęli dawno temu starożytni egipscy kapłani, By ludzkości towarzyszył przez wszystkie wieki, Strzegąc wiernie największych tajemnic przeszłości, By współczesnych wyobraźnię rozniecał z głębi wieków, Zapomnianym dziedzictwem wielkich faraonów, Blaskiem ukrytych w komnatach grobowych wyśnionych skarbów, Strzeżonych milczeniem wykutych w wnętrzach piramid labiryntów, By niczym najpierwsze wymarłych neandertalczyków krzesiwo, Spowitą mrokami dziejów przeszłością rozniecał ciekawość, Rozpalając ją niczym niegdyś wieczorną porą, Koczownicy płomienie kłaniające się gwiazdom, By letnimi wieczorami skłaniał do refleksji, Nad historii rodzaju ludzkiego niezliczonością tajemnic, Nad mnogością enigmatycznych zagadek przeszłości, Nad zawiłością poszczególnych narodów zakrętów dziejowych… III. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Ukryty jest w cieniu starożytnych egipskich piramid, Złotymi piaskami pustyni przysypany od tysiącleci, Z nocnego nieba okiem troskliwej Izydy strzeżony, Od wieków w największej tajemnicy spoczywał, Pod zasnutym domysłami Sarkofagiem Ozyrysa, Pośród krystalicznie czystego jeziora, Zatopiony w wygasłych z biegiem czasu Egipcjan wierzeniach, Lecz gdy na czele wielotysięcznej armii, Zbliżał się ku Egiptowi Aleksander Wielki, Wykradł go stamtąd przebiegły Anubis, Unosząc wraz z sobą do świata podziemi, Zaś staroegipski święty kamień Benben, Miejsc jego ukrycia mógłby zdradzić wiele, Lecz przemówić nigdy nie będzie mu dane, Do końca świata pozostanie niemym kamieniem… IV. Przed tysiącleciami wędrowały ku jego tajemnicy, Oddanej bogom, natchnionej Enheduanny myśli, Księżycowymi nocami tworzącej swe hymny, By przybliżyć się nimi ku historii ludzkości, Gdy sumeryjscy astronomowie ruch Jowisza śledzili, Nieprzeciętnymi umysłami wyprzedzając swe czasy, Ku jego tajemnicy nieznacznie się zbliżyli, Uporczywie długimi nocami wpatrując się w gwiazdy, Zaszyfrowany jest on w znaczeniu poszczególnych wersów, Starożytnego Eposu o Gilgameszu, Utkanego z niezwykłości starosumeryjskich mitów, Zrodzonych letnimi nocami w wyobraźni Sumerów, Lecz miejsca jego ukrycia Utnapisztim roztropny, Przenigdy nie zdradził mocarnemu Gilgameszowi, By pozostał nieodkryty przez kolejne wieki, By Homer go ukrył w pieśniach Odysei… V. Gdy przed wiekami starożytni Sumerowie, Zaklinali swe myśli w pierwsze pismo klinowe, Osuszając swe kruche tabliczki gliniane, Przedwiecznego słońca ciepłym blaskiem, Budząca się z snu głębokiego Historia, Obrazy, które senną wyobraźnią swą odmalowała, Zaklęła nieświadomie w wyszeptane półgłosem słowa, By niosły się echem przez kolejne tysiąclecia, Kształtując przez wieki postawy ludzkości, Na polach rozmaitych meandrów dziejowych, I niezliczonych w dziejach świata wojen straszliwych, Prócz okrucieństwa rodzących heroizmu akty, I wędrując przez świat, w Cylindrze Cyrusa, Historia niewidzialną ręką go ukryła, By odnalazł się dopiero w Kodeksie Justyniana, Po upływie lat przeszło tysiąca… VI. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zawieruszył się w cieniu wiszących ogrodów Semiramidy, Gdzie zgubiła go roztargniona Amytis, Gdy wspomnieniom nocy poślubnej oddawała swe myśli, Zsuwając się niepostrzeżenie z jej piersi, Gdy nosiła go na smukłej szyi, Ukrytego starannie pośród swych klejnotów drogocennych, By monarchów nie przyciągał spojrzeń zawistnych, Rozniósł się jego niesłyszalny brzęk, Pośród babilońskich pałaców pozłacanych posadzek, I przez kolejne wieki wciąż echem się niesie, Dla historyków starożytności pozostając niegasnącym natchnieniem, Zradzając nocami przy księżyca pełni, W umysłach drzemiących archeolożek tajemnicze sny, O zatapiającej się w wspomnieniach swej ojczystej Medii, Przeglądającej się niegdyś w oczach Nabuchodonozora Amytis… VII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Strzeżony jest przez potężne antyczne posągi, Ich wymownym spojrzeniem marsowym, Bijącym bezlitośnie z wykutych w kamieniu oczu pustych, Bez wyraźnie zarysowanych dłutem rzeźbiarza źrenic, By te miejsca jego ukrycia nie zdradziły, Bijącym i z martwego kamienia błyskiem wymownym, Zawsze głodnym wiedzy pasjonatom przeszłości, By powszechnie przez wszystkich podziwiane, Sekretów historii nie wyszeptały, Z dalekiej przeszłości szeptem niesłyszalnym, Lecz uśpioną wyobraźnię niekiedy rozniecającym, By z gablot muzealnych obejmując spojrzeniem dumnym, Spragnionych wiedzy turystów tłumy, Świadectwem pozostały jedynie milczącym, Epoki, która odeszła bezpowrotnie… VIII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zatopiony był w starożytnych królów klejnotach koronnych, Na głowach siwowłosych monarchów tajemniczo skrzących, Wkutych w mosiężne korony oczkach rubinowych, Im okazalsza spoczywała korona, Na głowie niejednego starożytnego króla, W tym większą pychę starca wbijała, Gdy dumnym spojrzeniem swe ziemie obejmował, I niejeden z nich swe rządy sprawował despotycznie, Zasiadając na bogato zdobionym tronie, Zaślepiony przez chore nieziszczalne pragnienie, Skupienia w swym ręku władzy nad światem, I zaraz rozkazywał wznosić z swą podobizną statuę, By przez przyszłe wieki upamiętniała jego imię, Górując nad niejednym nieistniejącym dziś miastem, Wiernych poddanych niekiedy przepełniała strachem… IX. Zaklęty był w niezliczonych iskrach złotych, Trzaskających spod potężnych młotów kowalskich, Wykuwających dla starożytnych królów mosiężne korony, Najczystszym zlotem wkrótce powleczone, By niebawem ozdobiły ich skronie, Zsyłając nań starożytnych bogów łaskę, By roztropnie władali każdy swym ludem, Powierzonym w opiekę swych umierających ojców testamentem, Bowiem każda maleńka złota iskierka, Złoty klucz do Tajemnic Historii skrywa, W mistycznej tajemnicy swego istnienia, Nim na zawsze zagaśnie w mroku zapomnienia, W tej jednej krótkiej swego istnienia chwili, Nim do nieznanej ludzkości wieczności wszechrzeczy, Cichutko a niepostrzeżenie się ulotni, Zdąży poznać całego świata tajemnice przeszłości… X. Ukryli go swymi tajemnymi zaklęciami perscy magowie, W następujących po sobie wiekopomnych zdarzeń horyzoncie, Na kartach kronik odnotowanych przez Historię, Na pergaminie czasu niewidzialnym piórem, Gdy wedle sprawiedliwych wyroków Historii, Okrutnych starych królów mosiężne korony, Po posadzkach pałaców w kąt się potoczyły, Spadając z głów przez spiskowców mieczami ściętych, Gdyż niejeden zaślepiony przez własną pychę, Nie liczył się wcale z poddanym mu ludem, Krzesząc z serc swych poddanych nienawiści iskrę, Rozniecającą z czasem wielkich buntów zarzewie… Lecz płaszcz czasu tysięcy lat upływających, Nie zagasił wielkich tradycji ludów starożytnych, W wspomnieniach siwowłosych starców niegdyś się tlących, Kolejnym pokoleniom wnuków ustnie przekazywanych… XI. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Ukryty jest w dziewiczych lasach i borach prastarych, Przez rzeczne demony chciwie pożądany, Przez leśnych faunów zazdrośnie strzeżony, Gdzie na porośniętych mchem pogańskich uroczyskach, Tańczył zauroczony nimi blask księżyca, Kładąc się cieniem na leśnych wrzosowiskach, Perląc krople rosy w wysokich trawach, Gdzie przed wiekami duchy celtyckich druidów, Spiskowały długimi nocami przeciw Imperium Rzymskiemu, Pomagając z zaświatów w jego obaleniu, Niesłyszalnymi podszeptami jątrzącymi gniew celtyckich wodzów, Gdzie w mrokach pradziejów przy księżyca pełni, Wznosili rzewne modły słowiańscy żercy, Upraszając u swych bogów darów szczodrych, Dla swych książąt wszelakiej pomyślności… XII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Wyśnił przed wiekami wielki wódz Wercyngetoryks, Gdy pośród długich księżycowych nocy, W snach objawił mu się on zaklęty, Gdy ukazał mu się on we śnie, Zaklęty w szaleńczym celtyckich rydwanów pędzie, Czymś, co choć tak nieuchwytne pozornie, U celtyckich starców budziło rzewne wspomnienie, Gdy starożytne celtyckie rydwany, Przez nieustraszonych jeźdźców niegdyś dosiadane, Mknęły siejąc postrach przez dziejowe mroki, Aż ku niedosięgłej Imperium Rzymskiego granicy, Gdzie błysk jego odbił się w ostrzu miecza, Rzuconego na szalę przez zuchwałego Brennusa, Gdy warunkiem z rąk Celtów Rzymu wykupienia, Była fałszywa waga tysiąca funtów złota… XIII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Swym tajemniczym skrzącym blaskiem złotym, Rozkochał w sobie niegdyś pierwsze powiewy wiosny, Snujące się nieśmiało pośród pól zaśnieżonych, Uwiódł niegdyś delikatną wiosnę, Niezliczonością tajemnic strzeżonych swym blaskiem, Przyobiecując rąbka tychże uchylenie, Gdy stopi gniew zimy swego uśmiechu powiewem, By roztapiając ostatnie śniegi, Odsłoniła przed ludźmi starożytnych kultur zabytki, Pośród wiosennych roztopów prześwitujące z ziemi, Wyłaniające się z swych kokonów błotnej mazi, By uradowywały serca archeologów, Uwolnione z srogich niepamięci okowów, Łaskawością dobrotliwego przemijającego Czasu, Rokrocznie wydzierającego zachłannej ziemi część jej sekretów… XIV. Delikatny a potężny wschód słońca, Odmalowany na twarzy starego bramina, Mógłby o nim opowiadać bez końca, Nad jego tajemnicą rozpływając się w zachwytach, Lecz dumnie wznosząc się ponad horyzont, By niebawem po kopule Tadż Mahal spłynąć, Skrzącym blaskiem zarazem ją okraszając, Niczym najdrogocenniejszemu klejnotowi majestatu jej dodając, Pozostawił w duszach braminów ziarno niepewności, Co do wielkich Indii wielkiej tajemniczej przeszłości, Zatopionej niczym lazuryt w morzu starożytności, Utkanej wielkich ludów, kultur i imperiów historiami, By zraszane niczym deszczem braminów domysłami, Maleńkie ziarenko niezgłębionej przeszłości, Wystrzeliło ku galaktykom cedrem rozłożystym, Bujnym mnogością rozgałęzień hinduskiej filozofii… XV. Mógłby o nim opowiadać i blask księżyca, Odbijający się nocami w królowej Kleopatry szmaragdach, Tańczący zatopiony w jej źrenicach, Głaszczący delikatnie jej kobiecą twarz, Poznał on liczne jego sekrety, Przysłuchując się nocnym rozważaniom Hypatii z Aleksandrii, Która miast głowę do snu złożyć, Nad tajemnicami wszechświata oddawała się refleksji, Poszukując w mrokiem spowitych, Zakamarkach aleksandryjskiej biblioteki, Przy nikłym świetle kaganka oświaty, Rozwiązania nurtujących ją historii świata tajemnic, Poszukując wyśnionego w dzieciństwie klucza, Otwierającego zamknięte wrota do wszelkich tajemnic wszechświata, Które przed tysiącleciami ledwo co uchyliła, Dociekliwymi domysłami natchniona Enheduanna… XVI. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zaszyfrowany jest w zapiskach średniowiecznych kronik, Które nie szczędząc bezcennych kart pergaminowych, Trwałym inkaustem zapisali mnisi, Niegdyś w spowitych mrokiem czeluściach zamkowych lochów, Ukrył go skrzętnie siwobrody krzyżacki komtur, By strzegł największych tajemnic zakonu, Przed dociekliwością umysłów krytycznych historyków, Lecz miejsce jego ukrycia zdradził szczęk mieczy, Ciekawskiemu wiatrowi w wielkim zgiełku bitewnym, Snującemu się smętnie po polach rozległych, Przelaną krwią rycerską przed wiekami uświęconych… Na spowitych mgłą tajemnicy Grunwaldu polach, Gdzie w szczęku oręża niegdyś wykuwała się historia, Przez uczonych kronikarzy z zasłyszanych opowieści spisana, Ku serc pokrzepieniu na długie lata… XVII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zawieruszył się w mroku murów klasztornych, Choć dawno temu już opuszczonych, Przez duchy starych mnichów nocami strzeżonych, Choć zębem czasu już nadgryzionych, Znacząco niekiedy nadkruszonych, Wciąż przez wieki milczącym świadectwem będących, Średniowiecznych klasztorów niegdysiejszej potęgi, W podziemiach klasztoru na Monte Cassino, W dziejowych mrokach niegdyś zaginął, Poszukiwany bezowocnie starych mnichów ciekawością, Rozniecaną jesiennymi nocami Bożego Natchnienia iskrą, Lecz odnalazł się w snach Świętego Wojciecha, Gdy szedł Słowo Boże głosić między Słowian, I odnalazła go dusza Dobrawy w mrokach pogaństwa, Gdy ogień chrześcijaństwa roznieciła wśród Polan… XVIII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Ukryty jest w czeluściach tatrzańskich jaskiń, Strzeżony milczeniem skrzącej rozległych łąk zieleni, Milczącą mgłą bladym świtem zasnutych, Opiewali w swych pieśniach jego tajemnicę, Legendarni karpaccy i tatrzańscy zbójnicy, Przy blasku strzelających w nocne niebo ognisk, Sypiących księżycowymi nocami potoki iskier złotych, Odbijających się niekiedy w ostrzach ciupag, Wespół z tajemniczym blaskiem księżyca, By odbijających się niewyraźnie gorejących płomieni żar, Otuliła z wolna mistyczna księżycowa poświata, By wszelakie nocne zmory i strachy, Trwożył tajemniczy błysk ciupagi, By przelęknione natychmiast pierzchały, Między zamglone szczyty i spowite mrokiem lasy… XIX. Ukryty jest on w niezliczonych legendach, Szepczących do nas z mroków średniowiecza, Tych sławiących ojca plemion lechickich Lecha, I tych litujących się nad dolą oracza Piasta, Snujących domysły o trzech różnych drogach, Obranych u zarania Słowiańszczyzny przez Lecha, Czecha i Rusa, Biegnących przez uroczyska rozrzucone po prastarych borach, Zwieńczonych założeniem Gniezna, Pragi i Kijowa, Tych mówiących o zaklętych skarbach, Ukrytych w średniowiecznych zamków ruinach, Niekiedy o północy przy pełni księżyca, Ukazujących się śmiałkom o czystych sercach, Przez zazdrosne duchy nocami strzeżonych, Wraz z starannie pośród nich ukrytym, Złotym kluczem do Tajemnic Historii, Przywołującym swą tajemnicą rozliczne nocne zjawy… XX. Nim zdążyły go dojrzeć w lochach zwaliska, Błyszczące w ciemnościach ślepia bazyliszka, Ukryła go w głębinach Wisły warszawska syrenka, Co ukradkiem doradziła jej przezorna biała dama, By dojrzawszy w nim swe oblicze, Gdy o północy przed ślepiami mu zabłyśnie, Nie padł trupem jak rażony piorunem, Dla zmór nocnych stając się pośmiewiskiem, By chichocząc nie doniosły o jego wygłupieniu, Zalegającym w rzek głębinach posągom pogańskich bogów, By pośród szyderczych rusałek chichotów, Nie stał się on pośmiewiskiem dla wodników, By wodne, leśne i powietrzne demony Słowiańszczyzny, W niecnych zamiarach przenigdy się nie nabliżyły, Do poznania nieprzeniknionej tajemnicy, Zasnutych mgłą niepamięci pradziejów minionych… -
Złoty klucz do Tajemnic Historii
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@sowa Jak to nie? A ten? http://poetyckie-zacisze.pl/list-rosyjskiego-zolnierza-do-ukochanej-w179511.html A zwykle inni blogerzy zachwycają się moimi wierszami, a nawet dosłownie ,,Biją mi brawo na stojąco!". https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,SjFdNmE4QDVTMTo0NjJmNkQwRTU -
Złoty klucz do Tajemnic Historii
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@sowa A czy nie jest tak że w ogólnym rozrachunku mój wiersz ,,Łzy Samona" jest dużo lepszy od twojego wiersza ,,list rosyjskiego żołnierza do ukochanej"? Pytam najzupełniej poważnie i bez żadnej złośliwości... -
Złoty klucz do Tajemnic Historii
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001 -
Złoty klucz do Tajemnic Historii
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I. Złoty klucz do Tajemnic Historii, W zamyśle Bożym w swym przedistnieniu się tlił, Na nić czasu przez Anioły nawleczony, By przez tysiąclecia towarzyszyć epopei ludzkości, Nim leżąca w dorzeczu Tygrysu i Eufratu Mezopotamia, Przez wiele tysiącleci rozkwitać poczęła, Będąc kolebką władzy i oświecenia, Miejscem wynalezienia pierwszego pisma, Nim wzniesiono w starożytności egipskie piramidy, Nim Wielki Sfinks w kamieniu został wykuty, Nim zbudowano wiszące ogrody Semiramidy, Nim stanął na nogi Kolos Rodyjski, W nim zaklętą została wielka Ludzkości Tajemnica, W upływ ziemskiego czasu wrzucona niczym w przepaść, Ręką Wszechmocnego znającego sekrety wszechświatów Boga, By nurtować mędrców przez kolejne tysiąclecia... II. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zaklęli dawno temu starożytni egipscy kapłani, By ludzkości towarzyszył przez wszystkie wieki, Strzegąc wiernie największych tajemnic przeszłości, By współczesnych wyobraźnię rozniecał z głębi wieków, Zapomnianym dziedzictwem wielkich faraonów, Blaskiem ukrytych w komnatach grobowych wyśnionych skarbów, Strzeżonych milczeniem wykutych w wnętrzach piramid labiryntów, By niczym najpierwsze wymarłych neandertalczyków krzesiwo, Spowitą mrokami dziejów przeszłością rozniecał ciekawość, Rozpalając ją niczym niegdyś wieczorną porą, Koczownicy płomienie kłaniające się gwiazdom, By letnimi wieczorami skłaniał do refleksji, Nad historii rodzaju ludzkiego niezliczonością tajemnic, Nad mnogością enigmatycznych zagadek przeszłości, Nad zawiłością poszczególnych narodów zakrętów dziejowych… III. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Ukryty jest w cieniu starożytnych egipskich piramid, Złotymi piaskami pustyni przysypany od tysiącleci, Z nocnego nieba okiem troskliwej Izydy strzeżony, Od wieków w największej tajemnicy spoczywał, Pod zasnutym domysłami Sarkofagiem Ozyrysa, Pośród krystalicznie czystego jeziora, Zatopiony w wygasłych z biegiem czasu Egipcjan wierzeniach, Lecz gdy na czele wielotysięcznej armii, Zbliżał się ku Egiptowi Aleksander Wielki, Wykradł go stamtąd przebiegły Anubis, Unosząc wraz z sobą do świata podziemi, Zaś staroegipski święty kamień Benben, Miejsc jego ukrycia mógłby zdradzić wiele, Lecz przemówić nigdy nie będzie mu dane, Do końca świata pozostanie niemym kamieniem… IV. Przed tysiącleciami wędrowały ku jego tajemnicy, Oddanej bogom, natchnionej Enheduanny myśli, Księżycowymi nocami tworzącej swe hymny, By przybliżyć się nimi ku historii ludzkości, Gdy sumeryjscy astronomowie ruch Jowisza śledzili, Nieprzeciętnymi umysłami wyprzedzając swe czasy, Ku jego tajemnicy nieznacznie się zbliżyli, Uporczywie długimi nocami wpatrując się w gwiazdy, Zaszyfrowany jest on w znaczeniu poszczególnych wersów, Starożytnego Eposu o Gilgameszu, Utkanego z niezwykłości starosumeryjskich mitów, Zrodzonych letnimi nocami w wyobraźni Sumerów, Lecz miejsca jego ukrycia Utnapisztim roztropny, Przenigdy nie zdradził mocarnemu Gilgameszowi, By pozostał nieodkryty przez kolejne wieki, By Homer go ukrył w pieśniach Odysei… V. Gdy przed wiekami starożytni Sumerowie, Zaklinali swe myśli w pierwsze pismo klinowe, Osuszając swe kruche tabliczki gliniane, Przedwiecznego słońca ciepłym blaskiem, Budząca się z snu głębokiego Historia, Obrazy, które senną wyobraźnią swą odmalowała, Zaklęła nieświadomie w wyszeptane półgłosem słowa, By niosły się echem przez kolejne tysiąclecia, Kształtując przez wieki postawy ludzkości, Na polach rozmaitych meandrów dziejowych, I niezliczonych w dziejach świata wojen straszliwych, Prócz okrucieństwa rodzących heroizmu akty, I wędrując przez świat, w Cylindrze Cyrusa, Historia niewidzialną ręką go ukryła, By odnalazł się dopiero w Kodeksie Justyniana, Po upływie lat przeszło tysiąca… VI. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zawieruszył się w cieniu wiszących ogrodów Semiramidy, Gdzie zgubiła go roztargniona Amytis, Gdy wspomnieniom nocy poślubnej oddawała swe myśli, Zsuwając się niepostrzeżenie z jej piersi, Gdy nosiła go na smukłej szyi, Ukrytego starannie pośród swych klejnotów drogocennych, By monarchów nie przyciągał spojrzeń zawistnych, Rozniósł się jego niesłyszalny brzęk, Pośród babilońskich pałaców pozłacanych posadzek, I przez kolejne wieki wciąż echem się niesie, Dla historyków starożytności pozostając niegasnącym natchnieniem, Zradzając nocami przy księżyca pełni, W umysłach drzemiących archeolożek tajemnicze sny, O zatapiającej się w wspomnieniach swej ojczystej Medii, Przeglądającej się niegdyś w oczach Nabuchodonozora Amytis… VII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Strzeżony jest przez potężne antyczne posągi, Ich wymownym spojrzeniem marsowym, Bijącym bezlitośnie z wykutych w kamieniu oczu pustych, Bez wyraźnie zarysowanych dłutem rzeźbiarza źrenic, By te miejsca jego ukrycia nie zdradziły, Bijącym i z martwego kamienia błyskiem wymownym, Zawsze głodnym wiedzy pasjonatom przeszłości, By powszechnie przez wszystkich podziwiane, Sekretów historii nie wyszeptały, Z dalekiej przeszłości szeptem niesłyszalnym, Lecz uśpioną wyobraźnię niekiedy rozniecającym, By z gablot muzealnych obejmując spojrzeniem dumnym, Spragnionych wiedzy turystów tłumy, Świadectwem pozostały jedynie milczącym, Epoki, która odeszła bezpowrotnie… VIII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zatopiony był w starożytnych królów klejnotach koronnych, Na głowach siwowłosych monarchów tajemniczo skrzących, Wkutych w mosiężne korony oczkach rubinowych, Im okazalsza spoczywała korona, Na głowie niejednego starożytnego króla, W tym większą pychę starca wbijała, Gdy dumnym spojrzeniem swe ziemie obejmował, I niejeden z nich swe rządy sprawował despotycznie, Zasiadając na bogato zdobionym tronie, Zaślepiony przez chore nieziszczalne pragnienie, Skupienia w swym ręku władzy nad światem, I zaraz rozkazywał wznosić z swą podobizną statuę, By przez przyszłe wieki upamiętniała jego imię, Górując nad niejednym nieistniejącym dziś miastem, Wiernych poddanych niekiedy przepełniała strachem… IX. Zaklęty był w niezliczonych iskrach złotych, Trzaskających spod potężnych młotów kowalskich, Wykuwających dla starożytnych królów mosiężne korony, Najczystszym zlotem wkrótce powleczone, By niebawem ozdobiły ich skronie, Zsyłając nań starożytnych bogów łaskę, By roztropnie władali każdy swym ludem, Powierzonym w opiekę swych umierających ojców testamentem, Bowiem każda maleńka złota iskierka, Złoty klucz do Tajemnic Historii skrywa, W mistycznej tajemnicy swego istnienia, Nim na zawsze zagaśnie w mroku zapomnienia, W tej jednej krótkiej swego istnienia chwili, Nim do nieznanej ludzkości wieczności wszechrzeczy, Cichutko a niepostrzeżenie się ulotni, Zdąży poznać całego świata tajemnice przeszłości… X. Ukryli go swymi tajemnymi zaklęciami perscy magowie, W następujących po sobie wiekopomnych zdarzeń horyzoncie, Na kartach kronik odnotowanych przez Historię, Na pergaminie czasu niewidzialnym piórem, Gdy wedle sprawiedliwych wyroków Historii, Okrutnych starych królów mosiężne korony, Po posadzkach pałaców w kąt się potoczyły, Spadając z głów przez spiskowców mieczami ściętych, Gdyż niejeden zaślepiony przez własną pychę, Nie liczył się wcale z poddanym mu ludem, Krzesząc z serc swych poddanych nienawiści iskrę, Rozniecającą z czasem wielkich buntów zarzewie… Lecz płaszcz czasu tysięcy lat upływających, Nie zagasił wielkich tradycji ludów starożytnych, W wspomnieniach siwowłosych starców niegdyś się tlących, Kolejnym pokoleniom wnuków ustnie przekazywanych… XI. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Ukryty jest w dziewiczych lasach i borach prastarych, Przez rzeczne demony chciwie pożądany, Przez leśnych faunów zazdrośnie strzeżony, Gdzie na porośniętych mchem pogańskich uroczyskach, Tańczył zauroczony nimi blask księżyca, Kładąc się cieniem na leśnych wrzosowiskach, Perląc krople rosy w wysokich trawach, Gdzie przed wiekami duchy celtyckich druidów, Spiskowały długimi nocami przeciw Imperium Rzymskiemu, Pomagając z zaświatów w jego obaleniu, Niesłyszalnymi podszeptami jątrzącymi gniew celtyckich wodzów, Gdzie w mrokach pradziejów przy księżyca pełni, Wznosili rzewne modły słowiańscy żercy, Upraszając u swych bogów darów szczodrych, Dla swych książąt wszelakiej pomyślności… XII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Wyśnił przed wiekami wielki wódz Wercyngetoryks, Gdy pośród długich księżycowych nocy, W snach objawił mu się on zaklęty, Gdy ukazał mu się on we śnie, Zaklęty w szaleńczym celtyckich rydwanów pędzie, Czymś, co choć tak nieuchwytne pozornie, U celtyckich starców budziło rzewne wspomnienie, Gdy starożytne celtyckie rydwany, Przez nieustraszonych jeźdźców niegdyś dosiadane, Mknęły siejąc postrach przez dziejowe mroki, Aż ku niedosięgłej Imperium Rzymskiego granicy, Gdzie błysk jego odbił się w ostrzu miecza, Rzuconego na szalę przez zuchwałego Brennusa, Gdy warunkiem z rąk Celtów Rzymu wykupienia, Była fałszywa waga tysiąca funtów złota… XIII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Swym tajemniczym skrzącym blaskiem złotym, Rozkochał w sobie niegdyś pierwsze powiewy wiosny, Snujące się nieśmiało pośród pól zaśnieżonych, Uwiódł niegdyś delikatną wiosnę, Niezliczonością tajemnic strzeżonych swym blaskiem, Przyobiecując rąbka tychże uchylenie, Gdy stopi gniew zimy swego uśmiechu powiewem, By roztapiając ostatnie śniegi, Odsłoniła przed ludźmi starożytnych kultur zabytki, Pośród wiosennych roztopów prześwitujące z ziemi, Wyłaniające się z swych kokonów błotnej mazi, By uradowywały serca archeologów, Uwolnione z srogich niepamięci okowów, Łaskawością dobrotliwego przemijającego Czasu, Rokrocznie wydzierającego zachłannej ziemi część jej sekretów… XIV. Delikatny a potężny wschód słońca, Odmalowany na twarzy starego bramina, Mógłby o nim opowiadać bez końca, Nad jego tajemnicą rozpływając się w zachwytach, Lecz dumnie wznosząc się ponad horyzont, By niebawem po kopule Tadż Mahal spłynąć, Skrzącym blaskiem zarazem ją okraszając, Niczym najdrogocenniejszemu klejnotowi majestatu jej dodając, Pozostawił w duszach braminów ziarno niepewności, Co do wielkich Indii wielkiej tajemniczej przeszłości, Zatopionej niczym lazuryt w morzu starożytności, Utkanej wielkich ludów, kultur i imperiów historiami, By zraszane niczym deszczem braminów domysłami, Maleńkie ziarenko niezgłębionej przeszłości, Wystrzeliło ku galaktykom cedrem rozłożystym, Bujnym mnogością rozgałęzień hinduskiej filozofii… XV. Mógłby o nim opowiadać i blask księżyca, Odbijający się nocami w królowej Kleopatry szmaragdach, Tańczący zatopiony w jej źrenicach, Głaszczący delikatnie jej kobiecą twarz, Poznał on liczne jego sekrety, Przysłuchując się nocnym rozważaniom Hypatii z Aleksandrii, Która miast głowę do snu złożyć, Nad tajemnicami wszechświata oddawała się refleksji, Poszukując w mrokiem spowitych, Zakamarkach aleksandryjskiej biblioteki, Przy nikłym świetle kaganka oświaty, Rozwiązania nurtujących ją historii świata tajemnic, Poszukując wyśnionego w dzieciństwie klucza, Otwierającego zamknięte wrota do wszelkich tajemnic wszechświata, Które przed tysiącleciami ledwo co uchyliła, Dociekliwymi domysłami natchniona Enheduanna… XVI. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zaszyfrowany jest w zapiskach średniowiecznych kronik, Które nie szczędząc bezcennych kart pergaminowych, Trwałym inkaustem zapisali mnisi, Niegdyś w spowitych mrokiem czeluściach zamkowych lochów, Ukrył go skrzętnie siwobrody krzyżacki komtur, By strzegł największych tajemnic zakonu, Przed dociekliwością umysłów krytycznych historyków, Lecz miejsce jego ukrycia zdradził szczęk mieczy, Ciekawskiemu wiatrowi w wielkim zgiełku bitewnym, Snującemu się smętnie po polach rozległych, Przelaną krwią rycerską przed wiekami uświęconych… Na spowitych mgłą tajemnicy Grunwaldu polach, Gdzie w szczęku oręża niegdyś wykuwała się historia, Przez uczonych kronikarzy z zasłyszanych opowieści spisana, Ku serc pokrzepieniu na długie lata… XVII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Zawieruszył się w mroku murów klasztornych, Choć dawno temu już opuszczonych, Przez duchy starych mnichów nocami strzeżonych, Choć zębem czasu już nadgryzionych, Znacząco niekiedy nadkruszonych, Wciąż przez wieki milczącym świadectwem będących, Średniowiecznych klasztorów niegdysiejszej potęgi, W podziemiach klasztoru na Monte Cassino, W dziejowych mrokach niegdyś zaginął, Poszukiwany bezowocnie starych mnichów ciekawością, Rozniecaną jesiennymi nocami Bożego Natchnienia iskrą, Lecz odnalazł się w snach Świętego Wojciecha, Gdy szedł Słowo Boże głosić między Słowian, I odnalazła go dusza Dobrawy w mrokach pogaństwa, Gdy ogień chrześcijaństwa roznieciła wśród Polan… XVIII. Złoty klucz do Tajemnic Historii, Ukryty jest w czeluściach tatrzańskich jaskiń, Strzeżony milczeniem skrzącej rozległych łąk zieleni, Milczącą mgłą bladym świtem zasnutych, Opiewali w swych pieśniach jego tajemnicę, Legendarni karpaccy i tatrzańscy zbójnicy, Przy blasku strzelających w nocne niebo ognisk, Sypiących księżycowymi nocami potoki iskier złotych, Odbijających się niekiedy w ostrzach ciupag, Wespół z tajemniczym blaskiem księżyca, By odbijających się niewyraźnie gorejących płomieni żar, Otuliła z wolna mistyczna księżycowa poświata, By wszelakie nocne zmory i strachy, Trwożył tajemniczy błysk ciupagi, By przelęknione natychmiast pierzchały, Między zamglone szczyty i spowite mrokiem lasy… XIX. Ukryty jest on w niezliczonych legendach, Szepczących do nas z mroków średniowiecza, Tych sławiących ojca plemion lechickich Lecha, I tych litujących się nad dolą oracza Piasta, Snujących domysły o trzech różnych drogach, Obranych u zarania Słowiańszczyzny przez Lecha, Czecha i Rusa, Biegnących przez uroczyska rozrzucone po prastarych borach, Zwieńczonych założeniem Gniezna, Pragi i Kijowa, Tych mówiących o zaklętych skarbach, Ukrytych w średniowiecznych zamków ruinach, Niekiedy o północy przy pełni księżyca, Ukazujących się śmiałkom o czystych sercach, Przez zazdrosne duchy nocami strzeżonych, Wraz z starannie pośród nich ukrytym, Złotym kluczem do Tajemnic Historii, Przywołującym swą tajemnicą rozliczne nocne zjawy… XX. Nim zdążyły go dojrzeć w lochach zwaliska, Błyszczące w ciemnościach ślepia bazyliszka, Ukryła go w głębinach Wisły warszawska syrenka, Co ukradkiem doradziła jej przezorna biała dama, By dojrzawszy w nim swe oblicze, Gdy o północy przed ślepiami mu zabłyśnie, Nie padł trupem jak rażony piorunem, Dla zmór nocnych stając się pośmiewiskiem, By chichocząc nie doniosły o jego wygłupieniu, Zalegającym w rzek głębinach posągom pogańskich bogów, By pośród szyderczych rusałek chichotów, Nie stał się on pośmiewiskiem dla wodników, By wodne, leśne i powietrzne demony Słowiańszczyzny, W niecnych zamiarach przenigdy się nie nabliżyły, Do poznania nieprzeniknionej tajemnicy, Zasnutych mgłą niepamięci pradziejów minionych… -
I. Gdy toporne, wadliwe sowieckie czołgi, Przekroczyły tamtej sierpniowej nocy granice Czechosłowacji, By wyśnione Czechów i Słowaków marzenie o wolności, Okrutnie a bezdusznie w zarodku zdusić… Gdy ciepły powiew Praskiej Wiosny, Zaplątał się w sowieckiej polityki cuchnące zaułki, Przeszyty fetorami korupcji i służalczości, Usidlony zdaniami doktryny „ograniczonej suwerenności”… Gdy powolnych przemian czas beztroski, Zagłuszył chrzęst czołgów gąsienic, Które prócz poranienia urodzajnej ziemi, Pozostawiły bruzdy w ludzkiej pamięci… Gdy demokratycznych reform płonne nadzieje, Uderzone sowieckiego imperializmu obuchem, Padły ogłuszone na historii glebę, By chichoczących zmór przeszłości stać się łupem, Jak niegdyś padały łupem sowieckich żołnierzy, Młode czeskie i słowackie kobiety, Gdy w zawiłości meandrów dziejowych, Okrutny nazizm zastąpił nie mniej krwawy komunizm… To łzy sławnego króla Samona, Spłynęły kroplami deszczu po zamku na Hradczanach, Gdzie wciąż snuje się nocami duch Borzywoja, Gdzie zaklęte tlą się wspomnienia Sobiesława, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Zrosiły rzęsistym deszczem czerwone dachy Bratysławy, Mieszając się z kurzem Michalskiej ulicy, Wijącej się tajemniczo w Starego Miasta zaułki, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Niesione porywistym wiatrem halnym, Rozbijały się o wieżę preszowskiej katedry, Zakańczając tak żywot swój krótki, Zimny deszcz będący łzami Samona, Odbijał się z pluskiem od grani Krywania, Spływając cieniutkimi stróżkami po granitowych skałach, By spocząć w objęciach ostrego górskiego powietrza… II. Noc zwątpienia z wolna ustępowała, Świtem nadziei nieuchronnie przepędzana, Gdy brakom towarów na sklepowych półkach, Zawtórowała telefonów głucha cisza… Gdy odpowiedzią na słuszne postulaty robotników, Było wymowne spojrzenie generalskich oczu, Choć skryte za matową czernią okularów, Bijące z zaśnieżonych obrazów trzeszczących telewizorów… Gdy tamten pamiętny, mroźny świt grudniowy, Rozniecił w umysłach milionów Polaków zarzewia niepewności, Co do rysującej się w czerwonych barwach przyszłości, Naznaczonej piętnem wobec Związku Radzieckiego podległości… Krew manifestantów zakrzepła na ulicznym bruku, Zdradzieckie strzały oddane do górników, Nie przyćmiły polskich księży skrytobójstw, Będących mroczną kartą PRL-u, Gdy niosły się modlitwy internowanych opozycjonistów, Zza zwieńczonych drutem kolczastym więziennych murów, Za wstawiennictwem świętych patronów, Zanoszone przez anioły wszechmocnemu Bogu… To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Padały grudniowym deszczem rzęsistym, Otulone przez gryzące kominów dymy, Rozległych a niewydolnych kombinatów fabrycznych, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Ścięte grudniowym mrozem w powietrzu zamarzały, Nim bezradne bezwładnie dotknęły ziemi, Zaklęte w niewinne białe śniegu płatki, By nie wpaść do kratek ściekowych, Czepiające się niekiedy nadkruszonych tynków kamienic, Zmieszane z cuchnącym błotem ulicznym, Wdeptane w ziemię przez zomowców buciory, Gdy swą nieskazitelną bielą symbolizowały, Niewinne stanu wojennego ofiary, By w obojętności świata się roztopić, Zmiecione z ulic zadumy wichrem niepamięci… III. Gdy na ostrym a niebezpiecznym dziejów zakręcie, ,,Zbyt wiele diabłów mieszało w bałkańskim kotle”, Nurzając w nim wytopioną z Judaszowych srebrników warzechę, Bełtając nią perfidnie wzajemnej zawiści pianę, Dosypując doń przebiegle etnicznej nienawiści ziaren, Rozkruszonych pieczołowicie przez szpony czarcie, By padły na podatną odwiecznych waśni glebę, By nowych wojen stały się zarzewiem, Trwających latami zbrojnych konfliktów zaczynem, Straszliwych czystek etnicznych podłożem, Z snu o Jugosławii gwałtownym przebudzeniem, Wojennych przeżyć ciągnącym się koszmarem… Gdy zaślepionych nienawiścią najemników serie z kałasznikowa, Kilkuletnich dzieci przecinały nić życia, Przeszywając niewidzialnymi mieczami młodych matek serca, Pośród niewysłowionego bólu, morza łez i cierpienia, Spłynęła krwią pobratymczą bałkańska ziemia, Poprzednimi wojnami tak straszliwie naznaczona, Gdy Serb mierzył do Chorwata, A Chorwat do Serba… To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Obfitymi deszczami ziemie Słowian rosiły, Usiłując je z wielowiekowych waśni obmyć, Dla przyszłych pokoleń dobra i pomyślności, To z niedosięgłych zaświatów króla Samona łzy, Niesione jesiennym wiatrem rosiły płaczące wierzby, Odbijając się z pluskiem od wierzbowej kory, Pooranej bruzdami niczym dziejów meandry, Spokojne niegdyś wybrzeża Dalmacji, Nieprzystępne surowe góry Serbii, Otulały płaszczem deszczu te same ulewy, Płacząc nad ofiarami wojen niepotrzebnych, Ta sama zaklęta w kroplę deszczu łza, Pośród szeregów armii sióstr miliona, Padała na dachy Zagrzebia, Belgradu, Sarajewa, Z oka zatroskanego Samona w zaświatach uroniona… IV. Gdy historia Słowiańszczyzny się zapętliła, A za murami Kremla znów odżyła, Wskrzeszenia sowieckiego imperium wizja chora, Zrodzona w umyśle bezwzględnego dyktatora… Gdy mroźnej lutowej nocy, Wbiły się pancernym klinem w granice Ukrainy, Te same przestarzałe posowieckie czołgi, Które niegdyś wkroczyły w głąb Czechosłowacji… Gdy pośród nocnych pożarów Mariupola, Tliła się niegasnąca nadziei iskra, Niegdyś w dusze Ukraińców wpojona, Niezliczonymi nabożeństwami w stareńkich drewnianych cerkwiach… Gdy bombardowanych nocami budynków gruzy, Kryją wciąż ciała ukraińskich dzieci, Podobnych aniołom z starych ikon cerkiewnych, Śpiących niewinnie snem swym wiecznym… Gdy spalone wraki posowieckich czołgów, Kryją zwęglone zwłoki rosyjskich nastolatków, Którzy nie mogąc uniknąć poboru, Wrzuceni zostali w środek wojny rozkazami cynicznych generałów… To z niebios rozpaczliwe króla Samona łzy, Obmywają obfitymi ulewami stepy Ukrainy, Uświęcone bohaterską ofiarą krwi, Przelanej w obronie ukochanej ojczyzny, To rzewne króla Samona łzy, Obmywają deszczem złote kopuły kijowskich cerkwi, Pamiętających czasy średniowiecznej Rusi, Wznoszonych z rozkazów kniaziów bogobojnych, To wciąż na twarzach uchodźców, Z gorzkimi łzami mieszają się krople deszczu, Zmywając pyłki kurzu z zburzonych ostrzałem domów, Z oblicz naznaczonych piętnem strachu, Niezależnie, w którym krańcu Słowiańszczyzny, Czy na Bałkanach czy na Rusi, Gdy Słowianin do Słowianina z karabinu mierzy, Król Samon w zaświatach rzewne roni łzy… ---------------------------------------------------------------------------- Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001