-
Postów
476 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Kamil Olszówka
-
Polna dziewczyna
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na viola arvensis utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
A co jeśli owa Polna dziewczyna jest tak naprawdę duchem winiarki z Winnego Wzgórza?- 30 odpowiedzi
-
1
-
- dziewczyna
- przyroda
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Konik w kurniku/Zagadka kilkulatka
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@poezja.tanczy Nie ma co ukrywać iż jest to jeden z moich mniej udanych wierszy, ale długości to akurat będę bronił... Dużo lepszy jest mój wiersz zatytułowany ,,Niesłyszalna kołysanka i sny z dzieciństwa", którego lekturę niniejszym gorąco polecam. Dzięki za opinię! -
Konik w kurniku/Zagadka kilkulatka
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Spośród licznych wspomnień z beztroskiego dzieciństwa, Mgłą niepamięci zasnutych przez czas, Gdy snem znużona przymknie się powieka, Niektóre, te najdziwniejsze, powracają w snach... Niektórych tajemniczych z dzieciństwa chwil, Po dziś dzień nie umiem wytłumaczyć, Gdy pomimo upływu kolejnych dni, Jedne bardziej są zagadkowe od drugich, Obrazem takiej jednej z nich, Chciałbym się dzisiaj z Wami podzielić, Tego oto prostego wiersza strofami, Rymami utkanymi szeptem nostalgii… Mając zaledwie kilka lat, Gdy w cieniu codziennego postrzegania świata, Kształtowała się dopiero dziecięca wyobraźnia, Lubiłem zaglądać do babcinego kurnika. Zwykły niewielki kurnik, Ciekawemu świata kilkulatkowi, Tak bardzo jawił się tajemniczym, Tak wiele dziwnych sekretów kryjącym... Na zewnątrz wapnem pobielony, Od wewnątrz cały murowany, Starą słomą cały wymoszczony, Z ustawionymi na niej drewnianymi żerdziami, Wzdłuż jednej jego ściany, Ustawione były drewniane półki, Na których wygodnie rozsadowione kury, Całymi dniami licznie jaja znosiły… W zwykłe kurze jaja, Niczym w kosztowne sztaby najczystszego złota, Z prostoduszną dziecięcą ciekawością świata, Wpatrywałem się bez mrugnięcia oka… Pamiętam babcine ostrzeżenie, By zawsze ostrożnie a delikatnie, Kurze jaja tak bardzo kruche, Brać delikatnym ruchem do rączek, I pamiętam że nawet nasz pies, Słuchał się wtedy babcinych poleceń, A podkradając jaja z kurnika przebiegle, Przenosił je w pysku nienaruszone… Gdy słońce już zachodziło za chmury, Otwieraliśmy z babcią szeroko kurnika drzwi, Ostrożnie i powoli zaganiając w jego progi, Rozbiegane po całym podwórku kury.. Gdy chodząc spać równo z kurami, Tuliłem głowę do wypchanej pierzem poduszki, Odpływałem nieśpiesznie w barwne swe sny, Pełne nierealnych przygód wszelakich… Pamiętam, zawsze wtedy przed snem, Czytała mi babcia jakąś książeczkę, Barwnym językiem napisaną bajkę, Obfitującą w liczne kolorowe ilustracje… Aż w końcu któregoś dnia, We wnętrzu tego niepozornego kurnika, Przedziwna spotkała mnie niespodzianka, Nijak wytłumaczyć się nie dająca… Gdy otworzyłem o poranku skrzypiące drzwiczki, Zwalniając z zawiasów stalowe zasuwy, Wkroczywszy śmiało w kurnika progi, Ku kurom nioskom kierując swe oczy, Ukazał się oczom moim, Leżący pomiędzy kurzymi jajami, Zwykły drewniany szachowy konik, Wielkości małej kuchennej zapałki. Podnosząc go ze zdziwieniem, Ostrożnie wyjąwszy spomiędzy jajek, Przyglądając mu się wciąż bacznie, W coraz większe wpadałem osłupienie. Z przejęciem obracając wciąż w palcach, Tego drewnianego szachowego konika, Nie mogłem pojąć rozumem kilkulatka, Jakim cudem on się tam znalazł. Skąd u licha pomiędzy kurzymi jajami, Wziął się zwykły szachowy konik? W najmniejszym calu nie uszkodzony, Jedynie lekko przybrudzony… Pamiętam jak kiedyś w dzieciństwie, Dostrzegłszy pełzającą po betonie dżdżownicę, Chcąc przeprowadzić biologiczny eksperyment, Pobiegłem zaraz do kurnika po kurę. I gdy przyniesioną nioskę ostrożnie postawiłem, Nim zdążyłem się spostrzec, Ta pierścienicę pochwyciła dziobem, W parę sekund połykając instynktownie, Lecz na przewrotne pytanie, Czy zwykła kura potrafi swym dziobem, Podnieść drewnianą szachową figurę, Nie łatwo jest znaleźć zadowalającą odpowiedź… A może wyjaśnienia rzeczonej zagadki, Winienem poszukać w świecie baśniowym, Od codziennego namacalnego tak bardzo różnym, Zarazem barwnym, magicznym i tajemniczym… A może jakiś baśniowy czarnoksiężnik, Zamyślił w dzieciństwie mnie zadziwić, Czarnoksięskim sposobem przy księżyca pełni, Szachową figurę w kurniku podłożył, Nie bacząc na mroki nocy, Wszedł do kurnika mimo drzwi zamkniętych, Poruszając się cichuteńko krokiem bezszelestnym, Ku śpiącym nioskom z wolna podążył, Przez śpiące na żerdziach kury, Ciemną nocą pozostając niezauważony, Sobie tylko znanym zaklęciem tajemnym, Szachowego konika pomiędzy kurzymi jajami umieścił… A może jakiś litościwy lis, O północy do kurnika się zakradłszy, Obiecał dobrodusznie kur nie podusić, Jeśli tylko wygrają z nim w szachy, A może chytre przebiegłe lisy, Z pięknymi wyniosłymi dumnymi kogutami, Kolejne partie szachów zawzięcie rozgrywały, Wyłudzając od nich wiele gospodarskich tajemnic, A każda wygrana szachów partia, Była niczym twarda waluta, Za którą lis odkupywał od koguta, Wszelkie prawa do całego kurnika, A kiedy to kogut pokonał lisa, Ten chcąc nie chcąc z kurnika czmychał, W pobliżu strzeżonego przez niego gospodarstwa, Przenigdy już więcej się nie pokazał… I gdy chytry lis z dumnym kogutem, Rozgrywali w zapamiętaniu swą szachów partię, A wraz z zarysowującym się z wolna dniem, Rozstrzygnięcie zwycięstwa było dalekie, Nerwowy kogut swym krwistoczerwonym grzebieniem, Potrącił na szachownicy drewnianą wieżę, A ta przewracając się z hukiem, Tocząc się wypadła poza planszę, I wygrał walkowerem lis szachów partię, Z barwnie upierzonym wściekłym kogutem, W duchu ciesząc się z łatwej wygranej, Chytrze tylko chichocząc pod nosem. I przegraną partią szachów kogut rozjuszony, Na szachownicę czym prędzej wskoczył, Przewracając w srogim gniewie wszystkie figury, Aż jedna po drugiej z szachownicy pospadały. I może kogut po tysiąckroć wściekły, Przegraną partią szachów urażony, Chcąc na cwanym lisie się zemścić, Ukradł niepostrzeżenie jedną z figur szachowych… A może to kogut z babcinego kurnika, Był tym, który partię szachów wygrał, Cwanemu lisowi tak utarł nosa, Że ten przenigdy się nie pokazał. I gdy zatopiony w wstydu rumieńcach, Zbierał niedbale szachy do pudełka, Jedna tylko szachowa figura, Gdzieś w kurniku się zapodziała... Myślicie głupie wyjaśnienie??? Nie... Tylko na poły baśniowe.... Ale proszę wymyślcie lepsze… Macie do popisu wolne pole! Bo spośród najrozliczniejszych z dzieciństwa wspomnień, To jedno spokoju mi nie daje I żadne naprędce sklecone wyjaśnienie, Nijak mi tu nie pasuje. Jakim sposobem szachowa figura, Przez nikogo niezauważona, Znalazła się o poranku we wnętrzu kurnika, Bezowocnie zachodzę w głowę od lat… Czy ktoś udzieli mi odpowiedzi? Czekam na najśmielsze choćby hipotezy! Nad każdą obiecuję się pochylić, Każdą naprawdę logicznie rozważyć. Choć nie mogę obiecać żadnej nagrody, Temu kto zdoła mi to wyjaśnić, Każdemu kto takowej podejmie się próby, Szczerze obiecuję pozostać wdzięcznym… -
Spory o historię przy grzanym piwie
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Corleone 11 Oczywiście że to ja wzoruję się na Mistrzu polskiej poezji Arturze Oppmanie! Ten wybitny polski poeta ciągle jest za mało przez nas doceniany! @Nata_Kruk Polecam czytać ten mój długi wierszowany tekst koniecznie przy dużym kuflu grzanego piwa...Wtedy czas z pewnością nie będzie się dłużył... Pozdrawiam! -
Pradzieje, pradzieje…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@corival Oczywiście że "Historia osadnictwa na ziemiach polskich" jest jedną z dziedzin archeologii. No przecież nie medycyny i nie gastronomii! -
Pradzieje, pradzieje…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@corival @corival @corival Co nie istnieje?! Co nie istnieje?! A ta publikacja?! https://pbc.rzeszow.pl/dlibra/publication/30308/edition/28229 -
Spory o historię przy grzanym piwie
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Corleone 11 Dziękuję Ci po tysiąckroć! Co do tej ,,wyliczanki"... Jednym z moich ukochanych poetów na których najczęściej się wzoruję jest Artur Oppman, a On pisał w taki właśnie sposób jak ja: https://pl.wikisource.org/wiki/Wagary_(Oppman,_1917) Ale to właśnie zapis rzymską cyfrą zdecydowanie jest jak najbardziej poprawny: https://pl.wikipedia.org/wiki/II_wojna_światowa By podziękować Ci za ten Twój pełen pochwał komentarz specjalnie dla Ciebie ułożyłem krótką rymowankę... Specjalnie dla Ciebie: Dla każdego pisarza oddany czytelnik, Cenniejszym jest od najkosztowniejszych kamieni, Zdobiących smukłe szyje księżniczek indyjskich, Obsypywanych na kartach powieści czułymi pocałunkami... Dla każdego pisarza oddany czytelnik, Cenniejszy jest od kufrów złotem wypełnionych, Ukrytych przed światem w jaskiniach niedostępnych, Chłodem wielkiej tajemnicy przez wieki zacienionych… Pozdrawiam po tysiąckroć! -
Spory o historię przy grzanym piwie
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Wiesław J.K. Najserdeczniej Dziękuję! Polecam czytać ten mój długi wierszowany tekst koniecznie przy dużym kuflu grzanego piwa.... Pozdrawiam! -
Spory o historię przy grzanym piwie
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
I. Gdy niczym w rozłożystych gniazdach maleńkie ptaszyny, Otulone tajemniczym płaszczem nieprzeniknionej nocy, Zagnieździły się w rubrykach indeksów piątki, Rozniecając tak wiele bezcennych emocji… Pamiętam, zawsze po zdanych egzaminach... Zbierała się licznie studencka brać, Wieczorami przy kuflach grzanego piwa, By snuć swe opowieści o zamierzchłych czasach… Piątki z historii, archeologii, teologii, Pretekstem były do długich dyskusji, Na zawiłe światopoglądowe tematy, Rodząc zarzewia rozlicznych sporów i kłótni… Gdy z licznej i gwarnej studentów gromadki, Każdy biorąc duży grzanego piwa łyk, Rzucał śmiało kontrowersyjne swe tezy, Licząc na wywołanie burzliwych reakcji… Jeden przechwalał się piątką z archeologii, Snując opowieść o rozwoju medycyny w starożytności, Drugi piątką z bioetyki się chełpił, By temat zbrodniczości eugeniki ochoczo poruszyć… Jednego nieziemsko fascynowała paleoastronautyka, Drugiego skrycie pociągała angelologia, Jednego pochłaniała najnowocześniejsza wojskowa technika, Drugiego przyciągał swą tajemniczością duchowy świat… Gdy gorące studentów o historię spory, Zawładnęły niejednym stolikiem kawiarnianym, Niczym niegdyś żywiołowe najeźdźców hordy, Rozległym i warownym grodem podbitym, Emocje rozpalone w burzliwej dyskusji, Studził dopiero pszenicznego piwa łyk, Pozwalając ochrypłe gardło zwilżyć, Dając czas dla ułożenia błyskotliwej riposty… II. Gdy filmowe megaprodukcje o polskiej historii, Miały wejść dopiero na ekrany kin, A w prawicowej prasie szumne ich zapowiedzi, Do młodych pasjonatów przemawiały wyobraźni, Wyczekując tych upragnionych premier kinowych, Biorąc po wykładach duży piwa łyk, Pokrzepialiśmy się wzajemnie barwnymi opowieściami, O chlubnych kartach wielkiego narodu przeszłości… Czasem ktoś przyniósł album stary, Wyjęty z nieżyjącego już dziadka szuflady, W limitowanej serii niegdyś wydany, Przez co w oczach kolekcjonerów po tysiąckroć bezcenny… A czasem w starym antykwariacie dziś nieistniejącym, Udało się upolować jakiś historyczny komiks, Poświęcony wybitnej w dziejach świata postaci, Której dokonania wpłynęły na losy ludzkości… Na błyszczących krążkach filmy dokumentalne, Do prasowych tytułów niegdyś dołączane, Kupowaliśmy ochoczo sypiąc ostatnie grosze, Nieraz tracąc pieniądze odłożone na bilet… A wymieniając się naszymi filmowymi kolekcjami, Łataliśmy nawzajem swojej wiedzy braki, Zszywając je w głowie niewidzialnymi nićmi, Łączącymi tak wiele wielkich wydarzeń historycznych… Czasem jakaś historyczna ciekawostka, Rzucona mimochodem przez starego profesora, Na wykładzie skrzętnie zapisana i podkreślona, W pamięci naszej na lata zapadała... A ubrana umiejętnie w wyszukane słowa, Dla prostego studenta większą wagę miała, Niż pełne brukowej prasy stoiska, Zalegającej stertami w supermarketach… III. Pamiętam wtedy w studenckich latach, Gdy zrosił okolicę księżyca blask, W obszernych średniowiecznych Rocznikach Długosza, Kochałem bez pamięci się rozczytywać… A nakreślony piórem wybitnego kronikarza, Dziejów polskich jakże barwny świat, Szepcząc o wielkich tajemnicach średniowiecza, Wyobraźnię moją tak bardzo rozbudzał… I pasją do średniowiecznych polskich kronik, Cały świat naiwnie niegdyś chciałem zarazić, O pięknie tychże nie szczędząc słów wzniosłych, Głoszonych przy każdej możliwej okazji… Tak w snach i na jawie, W wyśnionych karczmach i w całkiem realnym pubie, Kosztując sporządzoną podług zapomnianej receptury nalewkę, Unosząc namacalny grzanego piwa kufel, Otwierając Mistrza Wincentego Kronikę, Sięgając po zaznaczony w Rocznikach Długosza fragment, O dziejach rodu Piastów opowieści swe snułem, Przyodziewając średniowieczne zapisy w słowa wyszukane… Paniczom i żakom z zamierzchłych czasów, Współczesnym mi studentom wszelkich kierunków, Nie szczędząc barwnych wyszukanych słów, Dla opowiedzenia zasnutych mgłą niepamięci dziejów… I nad wielkimi bitwami polskiego średniowiecza, Pochylaliśmy się wspólnie w wnikliwych dociekaniach, Każdy aspekt tamtych wiekopomnych starć, Analizując przez naukowych opracowań pryzmat… By gdy snem znużona przymknie się powieka, Powędrowała w tamten utkany legendami świat, Rozbudzona nocą senna wyobraźnia, Każdego jednego ciekawego przeszłości studenta… IV. Gdy smakowych papierosów niedopałki, Dociśnięte zdecydowanym ruchem dłoni, Sypiąc ostatnie rozżarzone iskry, Kończyły swój żywot na dnie popielniczki… Z zamierzchłych czasów przeszłości szept, Niósł się po spowitej dymem knajpie, Poruszając niejednego młodego studenta serce, Rozbudzając uśpioną wieczorami wyobraźnię… O tajemniczych początkach prastarej słowiańszczyzny, Snuli młodzi studenci najśmielsze domysły, Popuszczając niekiedy wodze wyobraźni, Zapuszczając się w gąszcza pseudonaukowych teorii… Gdy o pochodzeniu Słowian od Wenedów teorii, Jedni ochoczo czapkowali, Drudzy w przypuszczeniach swych nadzwyczaj ostrożni, Przy allochtonicznej koncepcji roztropnie obstawali… Ciągnące się latami o historię spory, Z pogranicza rzetelnej wiedzy i teorii spiskowych, Kto wzniósł w starożytności potężne piramidy, Kto tak naprawdę pierwszy Amerykę odkrył, Gdy mrok wielotysięczne miasta otulił, Oznajmiając czas końca letnich sesji, Przy zastawionych piwem stolikach rozstrzygali studenci, Sypiąc jedni drugim ironiczne przytyki… O historyczność oracza Piasta i króla Popiela, Wykłócali się do ostatniej kropli piwa, O miejsce ukrycia Świętego Graala, Toczyli swe spory do lokali zamknięcia… Dzwoniły kufle wznoszone na zdrowie, Odrapane krzesła szurały o podłogę, A toczące się wieczorami burzliwe dyskusje, Pozostawały bez rozstrzygnięcia w próżni zawieszone... V. Kto najwięcej zna tajemnic historii, Wciąż między sobą się licytowaliśmy, Przechwalając się swymi bogatymi kolekcjami, Poupychanych w napęczniałe segregatory, Bogato ilustrowanych popularnonaukowych czasopism… By znanych tytułów kompletnymi rocznikami, Dostrzegając w ich oczach nutkę zazdrości, Na kolegach z uczelni wrażenie zrobić... Choć różnie rozkładały się nasze fascynacje, Pomiędzy poszczególnych bohaterów Kampanii Wrześniowej, Jeden wielbił niestrudzenie generała Kutrzebę, Drugi murem stawał za Hubalem… W każdej z tamtych wieczornych dyskusji, Dało się wyczuć w głosie nadłamanym, Iż bohaterskich obrońców naszych polskich granic, Wszystkich bez wyjątku szczerze szanowaliśmy… Choć listę największych bitew II Wojny Światowej, Każdy bez wyjątku znając na pamięć, Wszczynał z kolegami burzliwe dyskusje, Kreśląc tego światowego konfliktu alternatywne scenariusze… Narosłych przez lata stereotypów twierdzę, O nieuchronności klęski Kampanii Wrześniowej, Niczym doborowym partyzantów oddziałem, Zdobywaliśmy wspólnie naszych kontrargumentów szturmem… O prawdziwych przyczynach katastrofy w Gibraltarze, Snuliśmy swe spiskowe teorie, O fiasku operacji Market Garden, Wymienialiśmy się czasem wiązkami spostrzeżeń… Czy dało się uniknąć Wołynia tragedii, Czasem z łzą w oku jeden drugiego pytaliśmy, Ignorując wymownie pogardliwe uśmieszki, Wykolczykowanych nastolatek nieopodal sączących drinki… VI. Gdy kolejny aromatycznego piwa łyk, Niejedno gardło skutecznie zwilżył, I przyszło do zawiłych światopoglądowych dyskusji, Nie szczędzących tematów bolesnych i trudnych, Chłodnymi wieczorami gorący patriotyzm, W duszy każdego młodego studenta się tlił, Pomimo tej całej lewackiej propagandy, Sączonej nam w głowy z mediów mainstreamowych… Pamiętam jak z drżeniem w głosie, Wspominaliśmy Żołnierzy Niezłomnych ofiarę, Przeglądając w knajpach kolejne publikacje, Dotykające tematu IPN-owskich historyków piórem… Bo wiedzieliśmy z opowieści że i w naszym regionie, Bezgraniczne swe oddanie Ojczyźnie, Niejeden Żołnierz Wyklęty przepłacił życiem, Przez bezpiekę zakatowany na śmierć… Choć byli niekiedy i w naszym wieku, W burzliwy wir okrutnych dziejów, Wrzuceni zostali zrządzeniem losu, Pośród upiornego historii chichotu... I każdy z nas choć raz się zadumał, Nad ofiarą młodego ich życia, Naznaczonego tak bardzo przez wojny czas I w okresie stalinizmu dotkliwego Polski upodlenia... Progów wymarzonych uczelni, Nigdy nie dane im było przekroczyć, Rozległe puszcze, lasy i bory, Były im ich uniwersytetem wyśnionym… A najtrudniejszy egzamin z życia, Każdy z nich niemal wzorowo zdał, Gdy kresu dobiegła nierówna walka I przyszło zdać raport przed obliczem Boga… VII. O zmarnowanych szansach transformacji ustrojowej, Tocząc dyskusje z niejednym szanowanym profesorem, Opuszczając nasze uniwersytety i uczelnie, Zadowalających odpowiedzi wiedzieni niedosytem, Kierowaliśmy wieczorami kroki ku knajpie, By spróbować choć na kufla dnie, Na nurtujące pytanie znaleźć odpowiedź, O braku dekomunizacji w wolnej Polsce przyczynę… Na kuflu piwa opierając dłoń, Wspominaliśmy jak jeszcze przed chwilą, Drżący starego profesora głos, Hołdem był złożonym komunizmu ofiarom… I tamte pamiętne z lat studenckich wykłady, O globalnego komunizmu niewysłowionej zbrodniczości, Wraz z zeszytami po brzegi zapisanymi notatkami, W głębinach pamięci skrzętnie ukryliśmy… Wspomnień siwowłosych profesorów, Podczas prywatnych rozmów i akademickich wykładów, Wysłuchiwaliśmy bez najmniejszego szmeru, Usiłując zapamiętać każde ze słów… Czasem w oczach starych profesorów pojawiały się łzy, Gdy wspominali stanu wojennego ofiary, Pozostawiając nas z dręczącymi duszę pytaniami, Na które sami w dyskusjach szukaliśmy odpowiedzi… W toku burzliwych wielogodzinnych dyskusji, W studenckich latach sami powoli odkrywaliśmy, Że o wspaniałości PRL-u wszelakie mity, Najmniejszego nie miały pokrycia w rzeczywistości... A gdy na temat zbrodniczego PRL-u, Wymsknęło się komuś kilka dobrych słów, Reszta rugała go bez namysłu, Od kufli nawet nie odrywając wzroku… VIII. Choć od tamtych naszych pamiętnych dyskusji, Upłynęły już tysiące dni, Podług kalendarza praw bezlitosnych, W kolejne lata pozaplatanych… Czasem gdy na poświęconych historii forach, Napiszę o północy ostatni już komentarz, Wpatrując się nocami w pełnię księżyca… Sięgam po puszkę pszenicznego piwa… Drewnianą warzechę wielokwiatowego miodu, Zatapiam w wrzącego piwa rondlu, By okraszone szczyptą cynamonu, Gorące jeszcze unieść do ust… By kłębiąca się z wolna piana, Była dla misternie zdobionego kufla, Niczym najkosztowniejsza błyszcząca klejnotami korona, Dla siwej głowy baśniowego króla… Gdy powieje niekiedy przeszłości wiatr, Zatapiając się w rzewnych wspomnieniach, W niesionych emocjami myślach powracam, Do tamtych pełnych szczęścia studenckich lat… Gdy wytęskniony grzanego piwa kufel, W doborowym pasjonatów historii towarzystwie, Nagrodą był za piątkę w indeksie, Budząc na twarzy łagodny szczęścia uśmiech… Gdy tak zatapiam się w wspomnieniach, Niejedna uroniona ukradkiem łza, Spadnie niekiedy do kufla grzanego piwa, Przez duchy przeszłości jedynie dostrzeżona… By niczym trzaskające z świętego ognia iskry Rozniecić nocą barwnych snów obrazy, O tamtych minionych latach studenckich, Zatopionych w niezliczone o historię spory… -
Szept bohaterów z przeszłości…
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Szept bohaterów z przeszłości… Niosąc się znad kart podręczników historii, Dotykał w dzieciństwie naszej wrażliwości, Ucząc miłości do dziejów ojczystych… Gdy w budynkach szkół starych z sypiącym się tynkiem, Młode nauczycielki swej pracy oddane, Tak wielu z nas odmieniły życie, O historii ojczystej ucząc wciąż pięknie… Gdy pośród radosnego dzieciństwa chwil beztroskich, Serdecznymi słowami ambitnej nauczycielki, Tak bardzo po temu zachęceni, Zatapialiśmy się w świat zamierzchłej przeszłości… A przepięknie wydanych historycznych powieści, Kolejne z zapałem przewracając karty Bacznie śledziliśmy bohaterów ich losy, Odmalowując je pędzlem dziecięcej wyobraźni… By długimi księżycowymi nocami, W bezdennej snu otchłani skrzętnie ukryci, W czytelniczych emocjach wciąż zatopieni, O ukochanych bohaterów przygodach śnić... Szept bohaterów z przeszłości… Gdy snem znużone przymkną się powieki, W szaty słów barwnych się przyoblókłszy, Aż po najodleglejsze świata zakątki, Muśnięciem niewidzialnej swej dłoni, Dotyka długimi nocami rozbudzonej podświadomości, Śpiących snem kamiennym milionów ludzi, By snem otulone emocje poruszyć… By poprzez snów barwne obrazy, Opowiadać o losach partyzantów niezłomnych, Którzy w godzinie życiowej próby, Wzorem swych przodków przenigdy nie zawiedli… Z bezwzględną walką o niepodległość Ojczyzny, Mężnie niegdyś spletli swe losy, Z tlących się z wolna zalążków konspiracji, Tworząc kolejne zwarte oddziały… A pod osłoną rozległych lasów i borów, Gdy zabrzmiał praojców złoty róg I nastał upragniony czas odwetu, Brali zemstę na znienawidzonym wrogu… Szept bohaterów z przeszłości… Choć ludzkim uchem pozornie niesłyszalny, Zarazem tak poruszający i tajemniczy, Dotyka strun naszej wrażliwości… Każdej smolistej bezchmurnej nocy, Przypominając o tamtych czasach okrutnych, Gdy mroki bezwzględnych dyktatorów duszy, Rozpleniając się glob cały niemal spowiły… Gdy świat zalała powódź nienawiści, Kolejnych blitzkriegów niszczycielskimi falami, W imię krwi wyższości i postępowej eugeniki, Budząc w ludziach najprymitywniejsze instynkty… W wzniesionym ludzką ręką ziemskim piekle, Odgrodzonym od świata kolczastym drutem, Oni nie wahali się ofiarować swe życie, By w chwili próby ratować cudze… Widząc co dzień upadlanych swych bliźnich, Towarzyszy tamtej okrutnej niedoli, Uczyli ich niestrudzenie chrześcijańskiej miłości, Nie bacząc na doznane od świata krzywdy… Szept bohaterów z przeszłości… Niosący się znad nadniszczonych obrazków świętych, Między starych modlitewników kartki I stuletnie niekiedy do nabożeństw książeczki, Pomarszczoną dłonią z czcią nabożną wetkniętych, By w smutnej niekiedy życia jesieni, Kierować ku nim rzewne modlitwy, Wypatrując z nadzieją choć nikłej pociechy, Niejednej schorowanej staruszce, W ostatniej życia już dobie, Nim zakończyło ono długi swój bieg, Upragnioną zesłał pociechę… Gdy w drewnianym kościele spowitym półmrokiem, Pośród pustych odrapanych ławek, Na lat swych młodzieńczych odległe wspomnienie, Otarła ukradkiem gorzką łzę… Wspominając jak z niezłomnych partyzantów oddziałem, W kilkuosobowym zastępie sanitariuszek, Ofiarowywała najpiękniejsze lata Ziemi Ojczystej, W której otulona snem wiecznym spocznie... -
Nie na darmo Jesteśmy Polakami!
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@poezja.tanczy Jeden drugiego Krzyży nosić nie musimy, Ważne byśmy sobie wzajemnie nie szkodzili... Pozdrawiam z całego serca! -
Nie na darmo Jesteśmy Polakami!
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@MIROSŁAW C. No cóż... Kropla drąży skałę... Trzeba mieć nadzieję... @Marek.zak1 Czas pokaże... Czas pokaże... -
Nie na darmo Jesteśmy Polakami!
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by po kolejnej nieprzespanej nocy, Gdy snem zamglone rozewrą się powieki, Rzucać się śmiało w wir codzienności. I nie straszny nam podły świat Z wrogiem zawsze gotowiśmy w szranki stawać W obronie odwiecznych wartości śmiało oręża dobywać, Jak i przed wiekami kwiat polskiego rycerstwa… Możecie nas ciągle oczerniać, W kolejnych swych łgarstwach wciąż się zatapiać, By uprzykrzyć nam kolejne dni życia Na rzęsach od wieków wciąż stawać Lecz naszej odwiecznej Dumy i Godności, Przenigdy podeptać nie pozwolimy, Murem za Tradycją zawsze staniemy, Od chlubnej Historii się nie odwrócimy… Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by urzeczywistniać nasze przepiękne sny, Chwytając się o poranku słońca promieni, Pisząc barwne życiorysy śnieżnobiałymi piórami orlimi. I nie straszny nam podły świat Gdy zatopieni w szczęśliwego dzieciństwa wspomnieniach, Odmalowujemy je nocami w naszych snach, By siłę przeciwko przeciwnościom losu z nich czerpać… Gospodarczo próbować możecie nas zdusić, Kolejnymi sankcjami czy euro-dyrektywami, Rozwój Polski wszelkimi sposobami przytłumić, Wpływać zakulisowo na rosnące bezrobocia wskaźniki, Lecz naszej odwiecznej Dumy i Godności, Przed światem nie zdołacie przenigdy ukryć, Niczym majestatyczne słońce i tajemniczy księżyc Będą jaśnieć blaskiem swym nieskazitelnym… Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by wytyczać ścieżki rozwoju ludzkości, Nie szczędząc światu całemu licznych inspiracji, Płynących czystą krynicą z tysiącletnich dziejów barwnych I nie straszny nam podły świat, Gdy tarczą nam nasze sumienia, A szkodliwych społecznych zawirowań ostrza Nie zdołają zranić polskiego ducha… Możecie zza kulis judaszowych srebrników brzękiem, Wpływać na naszą wewnętrzną politykę, Przekupywać senatorów i posłów w Senacie i w Sejmie, Lobbować kolejną szkodliwą dla Polski ustawę, Lecz naszej odwiecznej Dumy i Godności, Za nic w świecie nie zdołacie kupić, Nie ma bowiem takiej waluty, Za którą można by je wycenić… Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by zdobywać niedosięgłe szczyty, Na polu sztuki, literatury, nauki, Wieńczone przyznawaniem rokrocznie nagród prestiżowych. I nie straszny nam podły świat Nie lękamy się wielkich mocarstw knowań, Choć globalnej nuklearnej wojny groźba, Wisi nad Europą od tylu lat… Możecie zafałszowywać naszą Historię, Pisać na Polskę kolejne paszkwile, Kolejne o naszych dziejach pseudonaukowe publikacje, Perfidnie w wysokich nakładach wypuszczać na rynek, Lecz naszej odwiecznej Dumy i Godności, Nie tkniecie pseudo-publicystów piórem stępionym, W skarbnicach naszych krystalicznie czystych duszy, Pozostaną nam One skarbem bezcennym… Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by nasze wielkie życiowe sukcesy, Gdy dobiegną kresu już nasze dni, Dla przyszłych pokoleń pozostały źródłem inspiracji. I nie straszny nam podły świat Choć niejedna straszliwa okrutna wojna, Odcisnęła się krwawym piętnem na naszych dziejach, Przetaczając się bezlitośnie przez cały kraj… Możecie próbować wszystkiego dosłownie, By umniejszyć Polski dziejową rolę, Zaprząc do tego pseudo-autorytety wszelakie, Trzaskać nam nad głowami pedagogiki wstydu batem, Lecz naszej odwiecznej Dumy i Godności, Za nic w świecie nie porzucimy, Pozostaną nam one kompasem wewnętrznym, Dzisiaj, jutro i przez przyszłe wieki... Napisałem ten wiersz bardziej dla siebie samego… Miałem dzisiaj wyjątkowo podły dzień, który koniecznie postanowiłem odreagować napisaniem kolejnego patriotycznego wiersza… Nie mogłem pozwolić by ten dzień zakończył się wyłącznie źle, a nic tak (w krótkim czasie) nie poprawia mi humoru jak kolejny wiersz mojego autorstwa… Przepraszam wszystkich czytelników za ewentualne mankamenty tego wiersza… Musiałem jakoś psychicznie odreagować ten zrypany dzień bo inaczej dostałbym szmergla do głowy… Proszę wszystkich o wyrozumiałość... -
Dzieciństwo z Atari
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Andrzej P. Zajączkowski A ja miałem cudowne wspaniałe Atari 600XL, które dało mi w dzieciństwie ogrom radości! -
Mój pierwszy w życiu najprawdziwszy komputer... I pierwsze ośmiobitowe gry niezapomniane... Gdy nocą do snu powieki zmrużę, Powracają do mnie w sny przyobleczone… Gdy wieczorami niekiedy zatapiam się w wspomnieniach, Dociera do mnie ta prosta prawda... - Moja mała Atarynka, Podarowała mi najdrogocenniejsze wspomnienia z dzieciństwa! Gdy w wieku zaledwie sześciu lat, Dostałem ją w prezencie od dorosłego kuzyna, Tamto niewysłowione szczęście w oczach kilkulatka, Odbiło się w cieknących po policzkach łzach… I odtąd była już tylko moja by uczynić wyjątkowym dzieciństwa czas… - Moja mała Atarynka, Tylu dziecięcych emocji i wrażeń królowa… I każda dłuższa przerwa od szkoły, Była czasem wielkich przygód z małym Atari, Testowania wciąż nowych gier kolejnych, Cierpliwego poznawania ich mechaniki… A gdy każda kolejna gra Od poprzedniej tak bardzo się różniła... - Moja mała Atarynka, Pokładanych w niej oczekiwań przenigdy nie zawiodła… Tyle gier rozmaitych, wszelakich, Choć ośmiobitowych tak bardzo grywalnych, Pośród radosnego dzieciństwa długich dni, Wrażliwość i wyobraźnię tak bardzo kształtowały… Gdy kilkudziesięciu tytułów biblioteczka, Długie lata zabawy zapewniła - Moja mała Atarynka, Mimo upływu czasu przenigdy się nie znudziła! Pośród gier masy zróżnicowanych gatunków, Zręcznościówek, komnatówek, strategii, symulatorów, Każda niemal przypadła mi do gustu, Nie szczędząc emocji i na twarzy wypieków… A gdy wciąż powiększała się moja kolekcja, Gier na plastikowych kartridżach i magnetofonowych kasetach - Moja mała Atarynka, Podarowała mi zabawy co niemiara! Kiedy to proste gry ośmiobitowe Rozbudzały tak bardzo kilkulatka wyobraźnię, Rozniecone nimi rzewne emocje, Przyoblekały się nocami w niejeden barwny sen… A podświadomość pędzlem sennej wyobraźni odmalowywała, Dwuwymiarowych gier w snów wymiarze nieograniczony świat - Moja mała Atarynka, Inspiracją podświadomości dla tajemniczych snów była… Czy to egipskie czy azteckie piramidy, Tajemnic swoich nie mogły już kryć, Przed kilkuletnim graczem wrażeń spragnionym, Ściskającym kurczowo analogowy joystick… I Zemstę Montezumy zniweczyć mi pomogła I złamała z milionami graczy Klątwę Faraona - Moja mała Atarynka, Niekończących się przygód wielka skarbnica… Gdy sterując joystickiem zionącym ogniem smokiem, Tnąc rozłożystymi skrzydłami przestworza rozległe, Szybując opadałem w podziemne jaskinie, By zuchwale bez trwogi plądrować ich czeluście, Na przemian delikatnymi i nerwowymi ruchami joysticka Wykradając ukryte w ich zakamarkach smocze jaja… - Moja mała Atarynka, Odkryła przede mną legendarnych smoków świat… Gdy kierując poczynaniami nieustraszonego podróżnika, Przemierzałem dwuwymiarowej dżungli rozległy świat, Zuchwale przy tym bujając się na lianach, Unikając szczęki niejednego ośmiobitowego krokodyla, By żółtowłosą wybrankę serca Z kotła ludożerców czym prędzej uratować… - Moja mała Atarynka, Niejeden uśmiech na twarzy dziecka wycisnęła... Gdy rozplanowanymi ruchami małego joysticka, Przechwytując wroga rakietowy ostrzał, Strzegłem swoich rozproszonych baz, Przed zniszczeniem na ekranie telewizora, Jednocześnie roztropnie przypuszczając kontratak, By z komputerem kolejne starcie wygrać… - Moja mała Atarynka, Uczyła czym jest zbrojnych konfliktów strategia… A gdy kończyły się zimowe ferie, Ze łzami odkładałem Atarynkę na półkę, Wierząc że gdy nadejdą wyśnione Wakacje, Całe dnie będziemy spędzać znów razem… I gdy nadszedł wytęsknionych Wakacji czas, Od wschodu niemal do zachodu słońca - Moja mała Atarynka, Czyniła jakże wyjątkowym tamten beztroski świat... Dziś gdy pośród trudów dorosłego życia, Na wspomnienie mojego pierwszego komputera, W oku czasem zakręci się łza I powracam do najodleglejszych wspomnień z dzieciństwa, Gdy snem znużona przymknie się powieka, A w objęcia Morfeusza nieśpiesznie odpływam - Moja mała Atarynka, Powraca do mnie niekiedy w snach… - Tekst zainspirowany wierszem ,,Wagary" autorstwa Artura Oppmana.
-
Grek Zorba
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Zawierucha7 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
,,Wanda co nie chciała Niemca do Wisły wpadła..." Kwestia Wandy co nie chciała Niemca była jednak dużo bardziej zawiła... -
zakaczawie (dzielnica cudów)
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na MIROSŁAW C. utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ten wiersz jest na swój sposób genialny... Wyrazy uznania! -
Każdym kolorem
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na FaLcorN utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Piękny wiersz i piękna grafika... Szacun! -
Pewna planeta
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@agfka Dziękuję Ci za czas poświęcony na pochylenie się nad moim tekstem... Napisz proszę jeszcze coś więcej o swoich odczuciach... -
Pewna planeta
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Kamil Olszówka Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001 -
I. Jest we wszechświecie pewna planeta, Niczym niewielki pyłek i maleńka kruszynka, Zdać by się mogło całkowicie bezbronna, Wobec ogromu otaczającego ją niepojętego wszechświata, Lecz na przestrzeni miliardów lat, Otoczona troskliwą pieczą Wszechmocnego Boga, By podług kosmosu odwiecznych praw, Poddana im trwale mogła się formować, By gdy dopełni się jej czas, A przez tysiąclecia ukształtuje stabilny klimat, Mogła przyjąć na siebie najcudowniejszy dar, Istnienie stworzonego na obraz Boży człowieka… Posłusznie przeto wpisała się w Boży Plan, Ta maleńka we wszechświecie kruszynka, Przyjmując na siebie wszelakiego życia dar, Towarzyszący jej odtąd przez kolejne tysiąclecia… II. Jest we wszechświecie pewna planeta, Kryjąca w sobie największy swój skarb, Roznieconą Bożym Zamysłem iskrę życia, Tlącą się w niezliczonych istnień różnorakich gatunkach, Obfitująca w wszelakie formy istnienia, O skomplikowanych strukturach i różnorakich barwach, Drapieżniki kryjące się w leśnych gęstwinach, Liczne stada podniebnego ptactwa, Pośród łąk malowniczych i pól rozległych, Aż po tonące we mgle górskie szczyty, Zawładnęły nią wszelkie życia formy, Będąc świadectwem wspaniałości przyrody, W ciągnących się górskich pasm rozpadlinach, W zapierających dech w piersiach pustynnych kanionach, Wszędzie tam odnajdziemy piękno stworzenia, Poruszające do samej głębi jestestwa… III. Jest we wszechświecie pewna planeta, Gdzie potężne zimnokrwiste gady ustąpiły miejsca, Tlącym się w Bożym Zamyśle narodzinom człowieka, Będącego odtąd ukoronowaniem wszelkiego stworzenia, Gdy ze względu tylko na niego samego, Stworzył Bóg Litościwy człowieka ułomnego, By przez kolejne pokolenia się doskonaląc, Czynił niestrudzenie ziemię sobie poddaną, Za dni codziennych życiową przestrzeń, Ofiarowując człowiekowi cudowną błękitną planetę, By wraz z kolejnych wieków upływem, Cieszyć mógł się cywilizacyjnym rozwojem… By umiłowanej przez Boga ludzkości dzieje, Nierozerwalnie odtąd z nią zespolone, Nadały odtąd jej istnieniu epokowy sens, Czyniąc ją wyjątkową w całym wszechświecie… IV. Gdzie zadumana wrażliwa Wiosna, Wędrując poprzez rozległe łąki i pastwiska, Do życia budzi nieśpiesznie cały świat, Topiąc resztki śniegu w przydrożnych rowach, Gdzie łagodny wiosenny wiatr, Tajemnicze swe melodie od wieków wciąż gra, Plącząc się niekiedy w rozłożystych drzew gałęziach, Głaszcząc niekiedy szyszki na niebosiężnych świerkach, Gdzie choćby najmniejsze źdźbło trawy, Przystrojone o poranku kroplami rosy, Niczym aksamitnym płaszczem dumny królewicz, W oczach wszechświata swym pięknem się szczyci, Gdzie najmniejszy promyk słońca, Heroldem będąc nadchodzącego dnia, Nocy czas jej odejścia zarazem oznajmia, By speszona nieśpiesznie się rozpłynęła… V. Gdzie każdy tysiąc uderzeń skrzydeł kolibra, Gdzie poranny melodyjny śpiew słowika, Matce Naturze odmierza czas, Niczym przepięknej księżniczce szklana klepsydra, Gdzie kwilą o poranku ptaszyny, Wyczuwając łagodne wiatru powiewy, By wkrótce śmiało w powietrze się wzbić, Liche swe gniazdka pozostawiając za plecami, Gdzie z nieśpiesznym biegiem kolejnych dni, Wiją swe gniazda pięknoskrzydłe bociany, By potomstwu godne warunki zapewnić, Do odlotu w odległe zamorskie krainy, Gdzie podniebne chmurnookie sokoły, Pośród rozległych stepów szerokich, Polując zawzięcie na czmychającą zdobycz, Od wieków cieszą wciąż oczy ludzi… VI. Jest we wszechświecie pewna planeta, Gdzie najmniejszy lądu czy roślinności obszar, Czy to maleńka pośród oceanu wysepka, Czy to przybrzeżnych szuwarów skupiska, Czy to urokliwy leśny zakątek, Czy spowite mgłą niepamięci uroczysko zapomniane, Mają wszystkie sekrety swe niezliczone, Przez Czas wszechwiedzący zazdrośnie strzeżone, Gdzie olbrzymie rozległe kontynenty, Będące niegdyś kolebką dla rozwoju ludzkości, Kryją tysiące jej niezgłębionych tajemnic, Od wieków w zapomnieniu spoczywających w ziemi, By kiedyś na światło dnia wydobyte, Przeszyte jak mieczem mędrca okiem, Pieczołowicie zbadane przez dociekliwą naukę, Stały się inspiracją dla przyszłych pokoleń… VII. Jest we wszechświecie pewna planeta, O której zatopionych w pomroce pradziejów sekretach, Gdy zrosi je nocą księżyca blask, Szepczą sięgające niebios zadumane prastare drzewa, Niekiedy zebrane na wiecu, W niewielkim urokliwym przydrożnym lasku, Gdy w szumie wiecznie zielonych świerków, Usiłują rozsądzić zawiłości ciągnących się latami sporów, Niekiedy niczym w senacie bądź sejmie, Debatujące przez lat wiele w prastarym borze, Dumne a dostojne dęby rozłożyste, Tajemnic przeszłości znające tak wiele, Gdy tylko powieje niezgody wiatr, Kruchymi ich gałęziami poruszając z wolna, Pogrążone od wieków w tych samych sporach, Wszczynają znów swe dysputy rozliczne drzewa… VIII. Jest we wszechświecie pewna planeta, Gdzie każda sięgająca niebios statua, Mimo upływu setek i tysięcy lat, O odwiecznych wartościach całej ludzkości przypomina, Gdzie pieczołowicie wznoszono przez wieki, Sięgające niebios mitycznych bogów posągi, By spomiędzy chmur obejmując spojrzeniem dumnym, Spowite mgłą panoramy miast starożytnych, Z upływem kolejnych stuleci, Były milczącymi świadkami, Jak przez wieki kolejne wynalazki, Będąc kamieniami milowymi w rozwoju ludzkości, Ścieżki jej rozwoju trwale wytyczyły, By plącząc się w kolejnych zawiłościach dziejowych, Dzięki potędze wiedzy i wspaniałości nauki, Powracała zawsze na właściwe tory… IX. Gdzie każdego upalnego lata, Delikatny letni wiatr, Szumiąc łagodnie w leśnych gęstwinach, Plącze się niekiedy w smukłych jeleni porożach, By w okraszonych blaskiem słońca strumykach, Niebawem radośnie się skąpać, A nad rozległe łąki niebawem znów pognać, Trącając delikatnie przybrzeżny kwiat… Gdzie skrzące gorącego słońca promienie, Niczym świetliste anielskie włócznie, Zatopione w tysiącach jezior i rzek, Zdają się wiernie czci ich strzec, Użyczając im swego świetlistego blasku, Zatopionego w głębi krystalicznie czystych wód, Czynią je podobnymi do błyszczących diamentów, Tak pięknych niczym wyjęte ze snu... X. Gdzie każdy choćby najmniejszy kwiat, Choćby mizerna krucha roślinka, Jawi się oczom przyrody niczym bezcenny skarb, Równy najokazalszemu samorodkowi złota, Gdzie każda płonącego bursztynu kropla, Skrząca niczym najjaśniejsza niedosięgła kometa, Jest niczym bólu gorąca łza, Przez niszczoną przyrodę ukradkiem uroniona, Gdzie niezliczone dmuchawce na skrzących zielenią łąkach, Są niczym planety w rozległych galaktykach, A ich niesione wiatrem nasiona, Podobne bywają niekiedy do spadających gwiazd, Gdzie najpiękniejszych polnych kwiatów kielichy, Kryjąc w swych wnętrzach nektaru drobiny, Wabią ku nim niezliczone owady, Posłuszne instynktownie Matki Natury woli… XI. Jest we wszechświecie pewna planeta, Radosnymi uśmiechami dzieci cała okraszona, Niczym puszysta, mięciutka, aromatyczna babka, Tonąca cała w pudru drobinkach, Gdzie szczery niewinny dziecka uśmiech, Na starców cierpienia bywa lekiem, A w niejednej życia chwili ciężkiej, Milionów matek rozszalałych nerwów ukojeniem, Gdzie na przestrzeni płynących nieśpiesznie lat, W maleńkiego dziecka przeglądając się oczach, Niejedna matka doznała pokrzepienia, Zaklętego w cieknących szczęścia łzach, Padających na ręcznie wyszywane poduszeczki, W misternie rzeźbionych kołyskach drewnianych, Czy to w bogatych pałacach książęcych, Czy to w ubogich chatach chłopskich… XII. Jest we wszechświecie pewna planeta, Przez oblicza posępnych Sfinksów strzeżona, W Gizie, w Beludżystanie, w Karpatach, W tak odległych od siebie globu zakątkach, A choć martwe spojrzenie kamiennego Sfinksa, Ustępuje bystremu wzrokowi szybującego sokoła, Na wpół zamglone a zatopione w zaświatach, Poznało wiele tajemnic stworzenia… I choć przez szkaradne kamienne gargulce, Uczepione gzymsów gotyckich katedr, Bez pardonu niekiedy wyszydzana dotkliwie, Za niewysłowione piękno jakim poszczycić się może, Przez pięknolicych białoskrzydłych aniołów posągi, W rozrzuconych po świecie świątyniach barokowych, Pocieszana zawsze słowem serdecznym, Będącym odbiciem Bożej Mądrości… XIII. Jest we wszechświecie pewna planeta, Gdzie każda sięgająca nieba piramida, Zatopiona jest zarazem w niezgłębionych tajemnicach I mnogości hipotez tyczących jej powstania, I nawet dziewięć pierścieni Saturna, W całej swej wspaniałości nie może się równać, Z siedmioma cudami jej starożytnego dziedzictwa, Stworzonymi przed wiekami ręką człowieka… Gdzie potężne warowne zamki, Majaczące we mgle pośród gór nieprzystępnych, Świadectwem pozostając epok minionych, Wspaniałym są zarazem pomnikiem historii, W swych tajemniczych lochów zwaliskach, Kryjąc niejeden strzeżony barwnymi legendami skarb, Mimo upływu wieku czekający odkrycia, Przez o czystym sercu nieustraszonego śmiałka… XIV. Gdzie zielone liście soczyste, Szeptem czasu dotknięte, Z biegiem dni kolejnych stają się złote, Z czasem usychając zimnym wiatrem niesione, Gdzie chłodna, zimna jesień, Złocąc każdego roku na drzewach liście, Perli policzki dzieci skrzącym rumieńcem, Przydając ich rodzicom siwych włosów na głowie, A każdy maleńki cienki włos, Niepostrzeżenie na głowie srebrząc, Ustępuje pola nostalgicznym wspomnieniom, Żarzącym się w serc głębi wieczorową porą, Gdy niejeden rodzic z rozrzewnieniem wspomni, Jak pośród swego dzieciństwa chwil beztroskich, Gonił za widmem niedosięgłej przygody, Nie zaprzestając ni na chwilę zabaw wszelakich… XV. Gdzie każdy niepozorny polny kamień, Kołysanym wiatrem trawom opowieści swe snuje, Z spowitej mgłą tajemnic przeszłości zamierzchłej, Której przez wieki niemym był świadkiem… Gdy dosiadająca niezliczonych koni chrobrych wojów armia, Ciągnęła niegdyś przez rozległe pola, By bić ofiarnię swego księcia wroga, Przechylając na jego stronę szalę zwycięstwa, W czasie tamtych wiekopomnych pamiętnych bitew, Toczonych przez wieki ze zmiennym szczęściem, Mimo strat ogromnych i krwi przelanej, Niekiedy ofiarnie wieńczonych triumfem… Gdzie przez wieki niejeden król zadumany, Pośród pól bezkresnych i stepów szerokich, Czekał cierpliwie rozstrzygnięcia sądnej bitwy, Wznosząc ku niebu żarliwe swe modły… XVI. Jest we wszechświecie pewna planeta, Licząca cztery i pół miliarda lat, Gdzie trudna i bolesna minionych wieków historia, Kładąca się cieniem na przyszłe pokolenia, Ukryta jest w porośniętych mchem zamków ruinach, Będących świadkami ścięcia niejednego króla, Ukryta jest w podziemnych bunkrów czeluściach, Obleganych niegdyś przez militarnych koalicji wojska, Zrządzeniem losu sprawiedliwym, Będących niegdyś niemymi świadkami, Ostatnich godzin życia dyktatorów krwawych, Gdy dosięgła każdego karząca ręka sprawiedliwości, Gdzie bezcenne unikatowe pomniki przyrody, Zazdroszczą zburzonym grodom prastarym, Że nie muszą oglądać zbydlęcenia ludzkości, Goniącej dziś ślepo za widmem mamony… XVII. Jest we wszechświecie pewna planeta, Brudna, zaśmiecona, betonem pokryta, Krwawymi wojnami przez wielki wyniszczona, Bólem i cierpieniem tak bardzo naznaczona, Z której modlitwy milionów chorych dzieci, Wyszeptywane trwożnie w zaniedbanych oddziałach szpitalnych, Zanoszą przed oblicze Boga anioły, Pozostawiając w ich sercach promyk nadziei, Gdzie ból, smutek i cierpienie, Tysięcy ludzi codziennym są chlebem, Okraszonym gorzkim z fabrycznych kominów dymem, Popijanym łzami cieknącymi spod powiek, Gdzie milionów ludzi kolejne dni życia, Są niczym wielka od pracy rana, Niekiedy jeszcze zakażona przez strach, O utratę środków potrzebnych do życia… XVIII. Jest we wszechświecie pewna planeta, Siecią tysięcy autostrad poprzecinana, Przez ludzi wciąż systematycznie niszczona, W imię ułudy postępowego świata, Gdzie choć powodzie, gradobicia, huragany, Wyrządzają nader często dotkliwe szkody, Niszcząc niekiedy i całoroczne zbiory, Pozostawiając zrujnowane gospodarstwa i folwarki, Gdzie choć rozliczne kataklizmy, W ubiegłych stuleciach i wiekach zamierzchłych, Odciskały się piętnem na losach ludzkości, Ścierając obraz szczęśliwych dni, Nigdy nie umiera Nadzieja, Mimo przeciwności losu tląca się w sercach, Niczym maleńka rozżarzona iskierka, W rozwiewanych porywistym wiatrem zimnych popiołach, XIX. Gdzie każdy maleńki śniegu kryształek, Skrywa w sobie głęboki swój sekret, Zaklęty w nim tajemniczym przyrody szeptem, W krótkiej swego istnienia chwili ulotnej, Gdzie leciutki biały puch, Otulając każdego roku ziemię do snu, Strzeże czule jej największych sekretów, Przed chciwym spojrzeniem pełnych zawiści oczu, Gdzie niczym ponurej zimy brudny śnieg, Topnieją minionych pokoleń traumy bolesne, Z każdym łagodnym nadziei powiewem, Niesionym niepostrzeżenie cichutkim wiosny szeptem, Z każdym pierwszym noworodka krzykiem, Niosącym się echem na sali porodowej, Z każdym pierwszym maleńkim przebiśniegiem, Wystającym ponad białego puchu czapę… XX. Gdzie ponadczasowa nieśmiertelna filozofia, Nie starzejąca się nigdy poczciwa logika, Odtrutkami bywają na kłamstwa postępowego świata, Szerzone w dziejach ludzkości przez nieprawości ducha, Gdzie słowo sędziwego mędrca, Bywało odbiciem dobroci płynącej z głębi serca, Niczym krystalicznie czystej wody kropla, Skryta w nieprzystępnych górskich jaskiniach, Gdzie słowo starego profesora, Wybrzmiewające w starych uniwersytetów murach, Kształtowało przez wieki kolejne studentów pokolenia, Prowadząc ich przez trudy codziennego życia, Gdzie wciąż kolejni wszelakich nauk mędrcy, Przybliżają się do tej odwiecznej prawdy, Iż pośród niezbadanych galaktyk bezkresnych, Ta maleńka kruszynka jest skarbem bezcennym… - Tekst opublikowany 21 maja z okazji przypadającego w tym dniu Światowego Dnia Kosmosu.
-
Kopuła na Skale i Żelazna Kopuła
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@poezja.tanczy Jak zwykle na poziomie???Ja ten tekst napisałem w samym środku nocy w ciągu zaledwie jednej godziny pod wpływem impulsu jakim była wiadomość o zaatakowaniu Izraela przez Iran... (W dodatku fizycznie nie czując się najlepiej...) Tym bardziej jest mi bardzo miło! -
Kopuła na Skale i Żelazna Kopuła
Kamil Olszówka opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Kopuła na Skale i Żelazna Kopuła, Są niczym biała i czarna królowa, Na czarno-białych równomiernych polach, Wielkiej szachownicy światowych geopolitycznych uwarunkowań, Jedna i druga instrumentalnie dziś traktowana, Jedną i drugą próbuje się zaszachować, Znienawidzonego do głębi jego jestestwa wroga, By polityczne korzyści trwale uzyskać… Mówią dziś SZACH Palestyńczycy, Strzegąc wiernie wielowiekowej Złotej Kopuły, Na niegdysiejszym Wzgórzu Świątynnym, Blokując plan biblijnej Świątyni Jerozolimskiej odbudowy, Mówią dziś SZACH Izraelici, Gdy Żelaznej Kopuły przechwytujących rakiet smugi, Przecinają nocnego nieba chmury, Rozpościerającego się nad zabytkami miast starożytnych… Jest kością niezgody Kopuła na Skale, Nieprzerwanie przez dziesięcioleci już wiele, Przyczyną jakże krwawych izraelsko-arabskich wojen, Będących kolejnych konfliktów zarzewiem, W świecie geopolitycznych zawirowań dziś dwie kopuły, Strzegą dwóch wielkich ludów biblijnych, Jedna wielowiekowej historii blaskiem swym złotym, Druga mnogością najnowocześniejszych rozwiązań technicznych… Gdy tej wiekopomnej nocy, Liczne przechwytujących rakiet smugi, Rozświetliły nieprzeniknione hebanowe mroki, Pod niebem pamiętającej wiele tysiącleci Jerozolimy, Zaś miliony ludzi w każdej świata stronie, Trwożnie zadaje sobie w duchu pytanie, W jakim o poranku obudzimy się w świecie, Gdy noc nieśpiesznie już się rozpłynie, Kopuła na Skale i Żelazna Kopuła, Na politycznego sporu są przeciwległych biegunach, Gdy geopolitycznych szachów partia, Na naszych oczach nieprzerwanie wciąż trwa, Gdzie krwią znów zroszona biblijna ziemia, Nie zdążyła zagoić rozjątrzonych ran, Po niedawnych okrutnych wojnach, Tlących się wciąż w bolesnych wspomnieniach… - Wiersz napisany w nocy z 13 na 14 kwietnia 2024 r. -
Baranek bez skazy…
Kamil Olszówka odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
-
I. Gdy ludzkość skażona grzechem pierworodnym, W historii świata na wieków przestrzeni, Toczy między sobą wciąż krwawe wojny, Wiedziona ku zatraceniu szatańskimi podszeptami… Gdy pogłoski o kolejnych zbrojnych konfliktach, Niosące się w światowego formatu mediach, Zasiewają wciąż niepokoju ziarna, W duszach milionów bogobojnych Chrześcijan, A widmo globalnej wojny nuklearnej, Jawiąc się nam wszystkim realnym zagrożeniem, Jak upiór z przeszłości krąży nad światem, Lekceważone skrzętnie w politycznym dyskursie… A my z biblijnego Edenu wygnańcy, Nieszczęśni synowie Ewy, Tułając się po bezdrożach codzienności, Wikłamy się wciąż w rozliczne konflikty, Gdy na uczucia innych nie bacząc, Ludzie wciąż wzajemnie się krzywdzą, Kierując się jedynie zysków żądzą, Tak bardzo zaślepieni współczesnością… Niewinny Baranek bez skazy, Symbolem będąc Najdoskonalszej Ofiary, A zarazem doskonałym Kapłanem Przedwiecznym, Bez najmniejszego grzechu i najmniejszej wady, Gdyż podług Bożego Słowa, Zarówno kapłan jak i ofiara, Nie mogli mieć w sobie ni najmniejszych wad, Doskonałość winna obojga cechować, Posłuszny Woli Ojca złożył swe życie, Jako za ludzkość całego świata zapłatę, By za plugawe nikczemne grzechy nasze, Ofiarnie męczeńską śmierć ponieść, By ofiarą swej Krwi odkupić, Winy grzeszników z każdej świata strony, Dobrodziejstwa wyzwolenia z grzechów udzielić, Każdemu jednemu bez wyjątku człowiekowi… II. Gdy los niepewny naszych przyszłych dni, W cieniu trawiącej Ukrainę wojny, Zależny od przywódców mocarstw atomowych, Katowskim toporem na cienkim włosku wisi… Gdy kolejne doniesienia ze Strefy Gazy, W natłoku medialnych informacji, Mieszają się z relacjami płynącymi z Awdijiwki, Powodując w głowach staruszków mętlik, Przywołując niekiedy bolesne wspomnienie, Tamtych strasznych lat okupacji hitlerowskiej, Naznaczonych tak bardzo bólem i cierpieniem, Na każdym kroku powszechnym bezprawiem… To nie w krzykliwych nagłówkach brukowców, Bijących po oczach z ulicznych telebimów, I nie w ofertach telewizyjnych kanałów, Kabaretowych rewiach czy zwierzeniach celebrytów, Lecz w odwiecznej mądrości płynącej z Ewangelii, Na pożółkłych kartkach modlitewników starych, Winniśmy dzisiaj szukać pociechy, Jak i przed wiekami pradziadowie nasi… Gdyż niewinny Baranek bez skazy, Ofiarowanym był za winy ludzkości, By z biegiem czasu w wiekach kolejnych, Uśmierzać wciąż nieustannie Miłosierdziem Bożym, Tlące się zarzewia kolejnych wojen, Kładące się wywiedzionym z przeszłości cieniem, Ogromnych pożarów trawiących miasta wielomilionowe, By pozostawić zgliszcza zionące smutkiem… I choć wszystkie znane nam w dziejach wojny, Wypaliły swe piętno na losach ludzkości, Rozpleniając rozliczne grzechy, Pychy, chciwości, rządzy, Niewinny Baranek bez skazy, W obfitości swego Miłosierdzia gładzi grzechy, Tych, którzy z Nim chcą być uwielbieni, W nieznającym niesprawiedliwości Królestwie Bożym... III. Gdy dziś ojców naszych Wiarę, Usiłują wciąż ośmieszać media fałszywe, Swym zakłamanym medialnym przekazem, Zafałszowanym misternie rzeczywistości obrazem, Sączącym się w nasze głowy z plazmowych telewizorów, Karcącym nas z ust lewicowych propagandystów, W zawiłościach technik pedagogiki wstydu, W potokach słów ,,New Age"-owych proroków, Mnogością wykluczających się wzajemnie przekazów, Płynących ściekiem z radiowych odbiorników, Pośród dnia codziennego natłoku obowiązków, Docierających często do naszych uszu… Ponadczasowe dziedzictwo Dwunastu Apostołów, Otoczone troskliwą pieczą aniołów, Pozostaje nam igłą duchowego kompasu, Mimo upływu kolejnych wieków, By bój między Niebem i piekłem, O każdego jednego człowieka duszę, Zawsze Niebios kończył się triumfem, W cieniu piekieł porażki sromotnej… A niewinny Baranek bez skazy, Osaczony przez nieprzyjaciół Prawdy, Tysiące ateistów i antyklerykałów wojujących, Współczesnych proroków fałszywych idei, Szermujących wciąż tymi samymi, Godzącymi w Kościół licznymi paszkwilami I powielającymi wciąż te same błędy, Kolejnymi pseudonaukowymi publikacjami, W toku licznych burzliwych dyskusji, Toczonych między teologami i antyklerykałami, Gdzie pośród ciągnących się latami waśni, Sypią się wciąż najostrzejsze argumenty i przytyki, Broni się wobec niewiernych i złośliwych, Przez wieki kolejnych apologetów słowami, Nie ustępując w boju pola szatanowi, Walcząc orężem Prawdy przeciw oszczerstwom fałszywym… IV. Dziś gdy zmasowane ostrzały rakietowe, Obracają w gruzy sięgające chmur wieżowce, Równolegle z zbrojnymi konfliktami szalejącymi na świecie, Toczy się wojna i o ludzkie dusze… Lecz tej duchowej wojny orężem, Nie są wcale arsenały śmiercionośne, Lecz w odwiecznym boju z sobą skrzyżowane, Niczym lśniący i zardzewiały dwa obosieczne miecze, Inspirujące ludzkość Boże Natchnienie, Niesione przez wieki anielskim szeptem, I pętające sumienia pokusy piekielne, W ludzkie dusze przez czartów sączone… Gdy krople Najdroższej Chrystusa Krwi, Broczące niegdyś spod cierniowej korony, Padają dziś w ludzkich sumień głębiny, W każdym nabożeństwie wielkopiątkowym, Zaś bezwzględnych dyktatorów wypaczone sumienia, Pozostają wciąż zabawką w ręku szatana, Niczym w wielkiej grze o losy świata, Znaczone karty w dłoniach szulera… Niewinny Baranek bez skazy, Nasz obrońca, pośrednik, orędownik, Przenigdy samych nas nie zostawi, Choćby w śmiertelnych grzechach pogrążonych, By w półmroku starych kościołów drewnianych, Dotykając każdego z nas duszy, Na skruszonych w Sakramencie Pokuty, Wylać dobrodziejstwa płynące z Jego życia i śmierci, Sprawując pieczę nad wszystkimi stworzenia dziełami, Ten Arcykapłan Przedwieczny i Sędzia Sprawiedliwy, Kiedyś świat cały z wszelkich grzechów oczyści, U schyłku dziejów na Sądzie Ostatecznym, Rozkazując zastępom aniołów niebiańskich, Niczym oddanym żeńcom swemu panu posłusznym, Chwasty grzechów powiązane w snopki, Wrzucić na wieki w ogień piekielny… V. Gdy o duszę każdego jednego człowieka, Toczy się najważniejsza w dziejach świata wojna, Pomiędzy anielskim orszakiem Baranka, A przebiegłymi zastępami piekła… By gdy czas każdego się dopełni, A spowite snem wiecznym zamkną się powieki, Do Domu Ojca na powrót sprowadzić, Wszystkich ludzi prawdziwie wiernych… By u schyłku czasów w oczach Ojca Przedwiecznego, Osądzeni sprawiedliwie podług Prawa Bożego, Pokrzepieni zmartwychwstania nadzieją, Uniknęli kary ognia piekielnego… By przez nieprzyjaciół Kościoła o sercach nieprawych, Za ziemskiego życia często wyszydzani, Dumni Chrześcijanie z każdej świata strony, Najrozliczniejszym szykanom wciąż poddawani, Kiedyś na Sądzie Bożym, Podług ziemskich uczynków sprawiedliwie osądzeni, W blasku chwały stanęli szczęśliwi, Jako pokorni słudzy żarliwie Bogu oddani… Niewinny Baranek bez skazy, Mimo upływu wieków kolejnych, Symbolem pozostaje wciąż dla nas wymownym, Wielkiej Ofiary za grzechy ludzkości, Jako niewielki baranek z masła bądź cukrowy, W przystrojonych bukszpanem koszyczkach wielkanocnych, Ciesząc oczy wszystkich bez wyjątku dzieci, Pośród dnia tego licznych chwil radosnych, Gdy w oku mimowolnie zakręci się łza, Kciukiem jedynie ukradkiem otarta, Przywołuje także i nasze wspomnienia, Z odległego minionego już świata dzieciństwa, Tamtych licznych minionych Wielkanocy, Które przez życie nas ukształtowały, Z nieśpiesznym biegiem lat kolejnych, Czyniąc nas tymi kim dzisiaj jesteśmy...