Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 26.11.2025 w Odpowiedzi
-
Lubię obcować z ciszą bo jest jak cień który nauczył się milczeć Jest zawsze szczera nie marudzi spokojna grzechem nie kusi Cisza jest jak poezja kto raz ją zrozumie zawsze doń wróci Cisza to lek który nigdy nie boli jest jak sen który cieszy Cisza to prawda o życiu nie raz potrzebuje zrozumienia Cisza to ważne ogniwo w otaczającym nasz świecie nie hałasuje11 punktów
-
Płonęły dwie wieże w przełamaniu tysiąclecia, w wątłym błysku czerwono rozpalonej zapałki widziałem Cię — tuląc sercem pocałunek kwiecia, gdzie dotykana noc w ustach rwała się w kawałki. Mój szept, szumiący wargą, uczył się składać rymy na Twych palcach, splecionych czupurnie w kłosach włosów, i westchnieniach, gdy nad miastem poranione dymy dni kreśliły nam obce sobie rozstaje losów.10 punktów
-
migotanie wróciliśmy do mieszkań na trzecich piętrach ja i ona w złotej aureoli nie mieliśmy telefonów ale nie chcieliśmy przerywać rozmowy ustaliliśmy własny alfabet oparty na znakach świetlnych migotaliśmy do siebie ponad pustką nocy kiedy wokół gasły wszystkie okna migotaliśmy aż zbladły gwiazdy i świt zakrzyczał nasze światło aż pękła ziemia pomiędzy nami rozstępem jak pół kontynentu o brzegu odległym jak młodość dziewczyno w złotej aureoli dziękuję że nigdy nie przestałaś migotać9 punktów
-
Nie ma jej. A jednak czasem wraca we mnie jak zwierzę, co znalazło wejście przez szum ulicy - wyszarpuje miejsce na oddech, wciska się pod skórę, aż czuję, jak pazurami szuka starej blizny. Myśli chodzą po mnie jak stado wygłodniałych wilków - nie pytają, nie czekają, tylko gryzą to, co zostało ze mnie po jej odejściu. Noc staje się tropem, czarną krwią powietrza, w którym krążą ptaki z dziobami ostrymi jak jej imię - rozrywają mnie krzykiem, gdy próbuję zasnąć. Tęsknię do niej jak do światła zakopanego w betonie, którego nie można wykopać bez krwi. Dłonie pamiętają jej kształt tak dokładnie, że czasem mam wrażenie, że to one mnie dotykają od środka, a nie ja świata. Niosę ją w sobie - jak żar, który wypalił kieszeń, ale wciąż parzy to, czego nie ma. Jak krzemień, z którego iskra, choć zgaszona, wciąż pamięta kształt uderzenia. Jak głos, który przedarł się do środka i wgryzł w serce jak w rdzeń owocu. Czasem myślę, że gdybym rozciął noc na pół, znalazłbym w samym środku jej oczy - ciemne, cierpliwe, czekające na moment, by znów mnie ugryźć. A nawet gdyby wypruć ze mnie każdą ranę, każdy krzyk, każdą łzę - to i tak zostałaby ta jedna: tęsknota po niej, co już nie jest uczuciem, ale instynktem. Jak pragnienie, które w studni wyschniętej wykuło dno z suchej gliny, co wciąż pęka. Nie ma jej. A jednak wciąż mnie dosięga - nie ręką, nie wspomnieniem, lecz głodem, którego nie potrafię ani nasycić, ani zabić.8 punktów
-
Czarna wstążka na drzwiach. Cisza pęka w kątach. Odeszłaś, a ja w świat. Idę sam, w ból ubrany. Pusta strona łóżka. Twoje buty w rogu. Każda rzecz to wróżba. Że nie wrócisz już do domu. Wspomnienia jak ostrza. Tną duszę na pół. Odeszłaś!... o Boże! Mi został sam ból! A miłość nasza wieczna, Nasze wspólne sny. Dziś została żałość. I te gorzkie łzy. Ból w piersiach dusi. Tęsknota wciąga mnie. Każe biec za Tobą!... W ten nieosiągalny sen. Patrzę w niebo, szukam. Jej śladu uśmiechu. W sercu tylko pustka. Brak snu, brak powiewu. Czekam na Jej szept, Na dotyk sprzed lat! Lecz cisza mnie pożera. Ból to mój świat!... Może z góry patrzy. Kochana żona ma. Może anioł Jej chroni mnie? Gdy chcę zniknąć gdzieś. Choć smutek mnie przygniata. I serce wciąż drży. Wierzę, że w tym niebie. Znów spotkamy się! Światła w oknie gasną, Noc dłuży się znów. Z każdym Twoim wspomnieniem Tracę kawałek tchu. Zbieram Twoje listy, Jak okruchy dawnych lat. Każda litera krzyczy, Że już nie wrócisz na świat. Boże! Czemuś mi ją zabrał? Czemu taka kara? Wyrwałeś mi serce! Została tylko wiara. Jak mam ufać Ci? Gdy świat runął Mi. Oddaj moją miłość! Ma dusza połamana. Zabrałeś Mi słońce, Zostawiłeś mrok i cień. Nie wybaczę Ci tego! Aż po ostatni dzień. Boże! Czemuś mi ją zabrał?8 punktów
-
kroczy cicho poprzez ogród zmierzchu z liśćmi jak przepalone myśli szeleszczącymi pod stopami w jej dłoniach drży chłód jakby niósł wspomnienia o czymś co nie zdążyło zakwitnąć czuje jak noc osiada na barkach lekką warstwą niewypowiedzianych pytań patrzy w górę gdzie gałęzie układają się w znaki których znaczeń nie potrafi już odczytać idzie dalej a wiatr przesuwa po niej ciszę jakby próbował powiedzieć że samotność też jest drogą8 punktów
-
na łące kozy i niebo pomiędzy kozy są czarne przeżarte bielą jakby z innego świata niebo niebieskie więc takie ma być jak z obrazka bez ram i metafor ciepłe zaszyte w pląsie motyli rozmytych żółcią i czerwienią kradnących pszczołom reputację porywając beztrosko do śpiewu zanurzam się milczę w centrum kosmosu6 punktów
-
najpierw było echo teraz już tylko cisza w pokoju gdzie kiedyś mówiłaś do mnie oczami teraz słychać tylko kurczące się światło twoje imię stało się czymś czego nie wypowiadam nie z bólu ale z czułości czasem budzę się i nie szukam cię wzrokiem to nie zapomnienie to spokój w którym jesteś coraz lżej i może tak właśnie miłość naprawdę odchodzi — nie przez krzyk ale przez ciszę która niczego już nie domaga6 punktów
-
Twarzą w twarz z morzem stoję. Wiatr smaga me policzki — i troski — które przy takim ogromie zdają się być — mniej moje.6 punktów
-
czasem pragniesz być dostrzeżona czasem wystarczy ci samo poczucie masz swoje źródło i własną drogę raz w nurcie raz poza nurtem5 punktów
-
Ważne jest, jak się zaczyna. A jeśli początek przychodzi za wcześnie, w pół westchnieniu, w pół milczeniu — gdy nie ma jeszcze komu go usłyszeć? Gdzie trafiają niewypowiedziane słowa, co drżą na krawędzi języka, lecz wstydzą się zapaść w ciszę? Czy leżą w poczekalni zamiarów, poukładane obok planów odłożonych „na jutro”, które tak bardzo nie chciało nadejść? Może jest pokój pełen niedopisanych końcówek, półobrotów myśli, kroków, których nikt nie postawił — a jednak wydeptały własny kurz. Czasem myślę, że warto wziąć w dłonie taki niegotowy moment, przytulić go jak spłoszoną jaskółkę i poczekać, aż odważy się wzlecieć. Bo są początki, które trwają całe życie, i końce, które nigdy nie przyjdą, jeśli nie odważymy się nadać im imienia.5 punktów
-
Noc welonem ciszy zakłada koronki w oknach gasną światła, księżyc pełnią lśni w jedwabistej czerni płomienna tęsknota rozbudzona szeptem, szepty śni. Szybujemy w otchłań, miękkość chmury mleczną, śnieżną drogą w czułość gwiazd ponad światem złudzeń i zaprzeczeń bezkresem przestrzeni nie istnieje czas. Smakiem morskiej soli, siłą wiatru falą wyobraźni wznoszeni ku niebu zatopieni w sobie echem pocałunków dryfujemy lekko, daleko od brzegu. Gdzieś na skalnym wzgórzu mieszka serce pragnieniem szkarłatu wstaje świt kołysani rytmem zmysłowej miłości zamykając oczy chcemy wspólnie śnić.5 punktów
-
Lampy w nocy świecą mi się w oczy I patrzę na nie bez okularów, Bo to żadne słońce tylko światła na drodze, Stres mi się w gardle ściska,ja chce krzyczeć,biegać,uciekać a moja mina mówi mi wszystko- moje życie marne jak grosik w brudnej kałuży (Dopiski autorki): Hej wszystkim to jeden z moich wierszów(jest ich ogólnie 27) i to jest pierwszy wiersz który udostępniam. Mam nadzieję,że się spodoba5 punktów
-
może to nieprzyzwoite gdy powiem że stopy w zwrotkach wciąż marzną mi w pojedynkę nie mogąc twoich napotkać a może to nietaktowne aż tak się naprzykrzać wierszem jak głupia składam ci rymy nie bacząc że łamię serce5 punktów
-
Nad brzegami Jordanu wielbłądy się snują, Na wzgórzu Syjonu bałwochwalcy świętują, Czciciel Baala się kłania, gdzie Synaj stromy - Lecz tam - nawet tam - Och Boże! śpią twe gromy: Tam - gdzieś palcem wypalił tablice z kamienia! Tam - gdzie twój lud widział blask twego cienia! Twoją chwałę szata płomienista okrywa: Ciebie zaś - kto ujrzy żywy, nie przeżywa! Och! niech twe oko z błyskawicy się wyłoni; Wytrąć włócznię z ciemiężcy drżącej dłoni! Jak długo tyran deptać twą ziemię może? Jak długo opuszczone twe świątynie Boże? I Byron: On Jordan’s banks the Arab’s camels stray, On Sion’s hill the False One’s votaries pray, The Baal-adorer bows on Sinai’s steep – Yet there – even there – Oh God! thy thunders sleep: There – where thy finger scorch’d the tablet stone! There – where thy shadow to thy people shone! Thy glory shrouded in its garb of fire: Thyself – none living see and not expire! Oh! in the lightning let thy glance appear; Sweep from his shiver’d hand the oppressor’s spear! How long by tyrants shall thy land be trod? How long thy temple worshipless, Oh God?4 punkty
-
Trzeba podziwiać także liście. Bo gdy kwiaty przekwitną, przez większość roku będziemy nieszczęśliwi.4 punkty
-
rojne Barrio Chino zagrało bandoneonem na opuszkach palców z kręgów do kręgów niebios i piekieł miriady rozproszonych galaktyk na obrzeżach ust wypłukane winem Cabernet Sauvignon tu znalazłem swoją własną nieskończoność za małym migoczącym płomieniem świecy w kąciku duszy4 punkty
-
Sto milionów Niespokojnych serc Czeka na kochanie A ty mówisz Boże Usłysz moje wołanie W tym tłumie Tylu głośnych gardeł Niech wydarzy się W końcu coś wielkiego!4 punkty
-
ONA od dawna ją znasz w myślach wymarzyłeś namalowałeś jej obraz lecz gdy widzisz ona ona każdym uśmiechem zmienia nawet tło dodaje kolorów ale nie jest tą może kiedyś ją spotkasz a gdyby nie … pamiętaj może zostać tylko w marzeniach taka już jest gdy... 11.2025 andrew4 punkty
-
To tylko taki dzień, zły dzień i już, mówię, gdy wszystko w kuchni leci mi z rąk. Stada dokuczliwych minut obsiadły ściany, szafki i sufit, jak owocówki; od miesięcy nie mogę ich się pozbyć. To tylko zły dzień, taki dzień, jeszcze jeden podobny do tych zapomnianych, powtarza niezniszczalna maszyna w mojej głowie. Zbyt dużo słów wymknęło mi się na wolność; nie przyniosły dobrych wiadomości, lecz zabijają się teraz wzajemnie w walce o ostatnie kosteczki i pióra, które powoli przestają świecić. Nie trzeba było tak szeroko otwierać wszystkich okien, szemrze noc, pachnąca pokrzywami i deszczem, nie trzeba było - - ale ja cię nigdy nie odtrącę. Wsiadam z nią do czarnego balonu i lecimy; pod nami nie ma już żadnych miast. Odlot w noc - ©Tie-break - listopad 20254 punkty
-
Straciły blask dawne ścieżki i zmatowiały wspomnienia. Lecz serce wciąż jeszcze żywe, przez miłość, czas pragnie zmieniać. Bo ona jedyna z wiekiem, nie traci swego uroku. Każe dostrzegać znaczenie, kolejnej już pory roku. I chociaż może niejeden, smutek głęboko ukryty, to nie pozwala, by zgasły, małe i duże zachwyty.3 punkty
-
Im wiek i zmarszczki bardziej ciebie pochłaniają i gdy byłeś bo musiałeś broić na froncie w sytuacji istnienia wielu ważnych decyzji gdy zamieszałeś w niejednej tutejszej relacji urosła ci karma w nie najmniejszą określoność Karma ta – jeśli w ogóle jest – rzecz jasna wybitnie i właściwie ciebie oddaje opisaniem jest być może zacnym niezacnym podsumowaniem twojego przepływu energii gdzie tyle naplotłeś ta karma – o ile jest – znakomicie cię ujmuje Tyle tylko, że przecież nie pamiętasz za wiele nie dałeś rady objąć percepcją wszystkich spraw nie słyszałeś nie widziałeś i się nie domyśliłeś wątpiące otoczenie co do wielu bardzo wielu rzeczy nie zdało ci dokładnej relacji z ciebie i z ciebie w sobie Nawet jeśli mega mnogo po wielokroć wspominasz nawet gdy czas da ci moc chwil na rozmyślania i być może nawet gdy byłeś tutaj mocno uważny i być może przemyślałeś płynące potoki codziennych zamiarów wszystko to zbudowało twoje wyobrażenie własnej karmy Wcale niełatwo jest się jednak domyślić i objąć pojęciem wiedz i to, że karma faktyczna i karma wyobrażona absolutnie nie muszą być jakkolwiek tożsame byłoby wręcz czymś niepojętym gdyby takowe były siostro i bratku bądźcie spokojni, macie w tym rozdźwięk Piękna damo jeśli w swe życie mnie kiedyś zaprosisz skorzystam i wejdę w nie z moim rozdźwiękiem karmy oczekuj więc ode mnie nie najmniejszych niespodzianek nie myśl sobie, że przejrzysz w jedną chwilę nasz efekt może się udać tylko dobre lub złe całkiem zamieszanie Ludzie słowa podobnie jak ludzie czynu i myśli całkiem nierozważnie igrają z pojęciem karmy dziwne im życia i chyba w sumie nie wychodzą podważają ich nawet urosłe własne ziarna i manifesty im lepsi są w skuteczność tym trudniej ich przeto ocenić w świecie jedynie tylko w dziwnych intencjach nieocennym Jeśli natomiast czegoś co nazywa się karmą nie ma potraktuj ten wiersz jako tylko refleksyjny żart zresztą generalnie w świecie pytań trudno jest o odpowiedzi rozmyślam więc wiem że nie wiem Więc wiem że nie wiesz Świetnie zdaję sobie sprawę że wszyscy nie wiemy. Ale czy w ogóle chcemy wiedzieć? Ja chyba już nie chcę. Warszawa – Stegny, 25.11.2025r. Inspiracja – Poetka Aniat (poezja.org).3 punkty
-
Wyłączyłem lokalizację. Kto będzie mnie szukał, skoro próżno szukać w historii połączeń jakichkolwiek kontaktów. Kiedy dzwonek u drzwi wzbudza nie radość. Nie ciekawość. A jedynie lęk. Jeśli już przyszedłeś mnie odwiedzić to zapal znicz w progu. Najlepiej biały, lekko pękaty i nieduży. Z żałobnym aniołkiem na froncie. Wiesz, zawsze wyobrażałem sobie, że chociaż anioły będą za mną płakać. Ale kto wie czy pierzaste, białe chmury są mi przeznaczone. Tak nie po drodze mi do nieba. Choć spisując nieraz rachunek sumienia, dochodziłem do wniosku, że odpokutowałem. Z nawiązką nawet. Całe życie było mi tylko biczem, który gonił mnie jak wieprza na rzeź. Po ostrej stromiźnie, ku szczytowi Golgoty. Obok znicza połóż kwiat. Jedną, samotną, białą różę. Nie bukiet. Nie wiązankę strojną i bogatą w detale florystycznych dziwadeł. Samotną różę. Jak ja. Mieszkanie zapuszczone do cna. Ciemne i zimne. Jest cmentarzyskiem. Pochowane są tu wszystkie moje cele i marzenia. Wszystkie dawne miłości i wspomnienia. Dziecka, które umarło na chorobę nieuleczalną. Na ostre zapalenie duszy. Zjadły ją. Mrok i żałoba. Samotność, której nie był w stanie przezwyciężyć. Której wtedy nie rozumiał w pełni. Nie rozumiał wszystkich drwin i szyderstw pod swym adresem. Nie chciano by był. By istniał. Wiedział, że to przez to, że był inny. Pewnego dnia żałobna mgła, zabrała go. Umarł. Nawet nie wiedząc o tym, że przyszła już śmierć. W dniu w którym odszedł, narodziłem się ja. I wszystko stało się jasne. Wiem kto i dlaczego wydał na niego wyrok. Kto go zgładził. Minęło przeszło dwadzieścia lat. Jak na nekropolię przystało, jego grób znajduje się w jej starej i praktycznie nie odwiedzanej części. Dopóki miałem siły, dbałem o to by spoczywał godnie. Stawiałem też aniołki i różę Teraz salon jest zarośniętą, zakurzonymi pajęczynami graciarnią. Z butwiejącą od wilgoci podłogą, rozoranymi głębokimi pęknięciami, jak bliznami, wypłowiałymi ścianami. Nocami domostwo płacze, wyje i skomle. Recytuje, cmentarne makabreski. Czasami i ja uczknę z nich natchnienie. Do nowego wiersza. W bezksiężycowe noce, siedzę oparty o swój nagrobek. Rozmawiam cicho sam ze sobą. A może z duchem samotności? A może z demonem pogardy? A może z jego dziecięca duszyczką? Spoczywam w grobowcu, w samym centrum sypialni. Trumna już jakiś czas temu skruszała od upływu czasu. Kiedyś za życia była łóżkiem. Nie opuszczam już swego grobowca. Mam w nim zamontowane okienko. Przez, które czasami wyglądam tylko po to by popatrzeć jak świat się zmienia. Bo wiem, że ludzie nie potrafią. Duchy muszą być przywiązane do miejsc. Dlatego nie zaglądam już za drzwi wejściowe. A raczej bramę cmentarza. Nie zobaczę więc znicza ani róży. Ale będę rad, wierząc w to że pamiętasz by choć w rocznicę je tam umieścić. Jeśli Ty ufasz i wierzysz w to, że trwam w bezdni swego grobowca. Wracając zmów modlitwę za mnie. Ku pamięci i za spokój duszy czyśćcowej.3 punkty
-
wieczorami siadywaliśmy nad jednym talerzem pełnym okazałych pomidorów ty się śmiałeś a ja ci odpowiadałam pukaniem w czoło żeby sprawiedliwości nie stało się zadość nie doglądałam rozlewanego przez nas po równo sensu kiedy niechętnie wyciągałeś rękę z mojej ręki jak szliśmy pod wiatr na cmentarz całować się aż do niezaspokojenia duszy każdego wniebowziętego przy zapomnianym grobie naszych rodziców3 punkty
-
może spotkamy się jeszcze w tym innym świecie gdzie drzewami ku gwiazdom wzrastają o dobroci wiersze z mielonych ziaren ręką ojca zapach miłości w matczynych wypiekach budzi o świcie słów szlachetnych deszcze odmieniają każde zbłąkane serce może tam przytulę cię jeszcze przebaczenie3 punkty
-
jak to jest nikt nie wie do jednych kobiet stoi kolejka a innych nikt nie zauważa i mężczyzn powie pan tak to racja i mężczyzn one takie zwykłe nijakie krzątają się w kuchni teatrze oni zwyczajnie przeciętni kran wymienią coś dokręcą cóż w nich jest takiego inne na rzęsach stają tak długich że oczy zakrywają inni wciąż na siłowni twardzi prawie że ze stali mimo to kolejki nie ma tylko ciągłe przyjęcie towaru3 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
W lokach siostrzyczki widzę słońca promienie, w twarzy obcego — oblicze anioła. A myśl, iż wszystko ma swoją przyczynę, trwa przy mnie, jak przy drzewie — jemioła.3 punkty
-
Do spalenia jednego wiersza potrzeba co najmniej tysiąca stosów ostatnia spłonie myśl pierwsza pośród nieskończonych głosów zimny pożar słowa wcale nie zaszkodzi myśl ugasi pomysłowa koncept żar ostudzi chociaż teraz płonie nigdy się nie spali dym go nie pochłonie wersy będą czytali siłą ducha mocą słońca bez żadnego ognia podpaliłem ten wiersz od końca teraz płonie jak pochodnia (można czytać wersami od "końca")3 punkty
-
3 punkty
-
Ludzie marzą szufladkowo, przewidywalnie i kierunkowo. O bogactwie, władzy, miłości czy życiu wiecznym. A Ty Poeto, marzysz o niczym nie zakłóconej, pierwotnej ciszy. O swoim domku drewnianym osiadłym na szczycie samotnej, jak Ty góry, pośród pierzastych, śnieżnych chmur. Najdalszy dystans od cywilizacji. Chciałbym ponad wszystko go mieć. Gdzie Twoja, bezludna, rajska wyspa, zamęczony wręcz latami trudów tułaczu? Na jakim oceanie łez leży, za którym horyzontem jej zarys widnieje? Jestem sobą. Jestem jaki jestem. Chcę tylko to jedno głośno powiedzieć. To już koniec. Przemierzam w cichym kondukcie drogę, z kaplicy cmentarnej po grób. Nie zauważacie mnie, choć ciągnę z wysiłkiem swą trumnę, przez krzywą i zatłoczoną cmentarną aleję. Teraz już się nie bój. Nikt Cie nie skrzywdzi. Nikt nie będzie chciał obcować z kształtem duszy potępionej pod postacią czarnego oparu.. Cóż mi po życiu? U jego rychłego końca. Cóż mi po czasie pędzącym? Z trudem śmierci wyrwanego. Leć puszczyku, w tę noc burzową i straszną. Wprost do zaświatów. Do ciemnego, dusz czyśćcowych opętanego żałością jaru. Usiądź na barku, upiora poety. Nawet tu na pastwę losu i smutku. Na wieczność eonów. Odosobnionego.3 punkty
-
chcę w tobie dilować. niech otworzy się, mało oficjalnie, kramik z cudzymi pradziejami, gdzie sprzedawać będę bilety na spektakle w zburzonych operach, listy nieotwarte od lat, muszkatołowe wina wyprodukowane w Jugosławii, błotniki z DDR, reflektory od Wartburga i trabancie kierownice, widokówki z dawno anektowanych krajów. łatwo będzie doszukać się w tym mnie rzeczywistego. poznasz po wieczornym kołataniu serca (niby po nadużyciu śmiesznych substancji), cierpkim dreszczu przebiegającym przez struny. jestem tu, widzisz? ja to ukrywające się w piasku, zagrzebane płytko, ale tak, by całkiem nie było widać, płastugokształtne i z zębami; to, co szepcze zaciskając się: "czemu ludzie cały czas sobie to robią?". ja to ten zgrzyt pomiędzy mijanymi na chodniku przechodniami, zabawa w "wytęż wzrok i znajdź ukryte na obrazku", neologizmy dostrzegane ze zdziwieniem na zdjęciu z polaroida (niby – zagon słoneczników, a ty widzisz i sianecznik, deszcznik, i wrzeszcznik).3 punkty
-
@Christine Tak, myślę że jest to ciekawe poletko do rozważań. Jeśli chcesz możesz mi opowiedzieć wszystko, znać się chyba nie znamy, ale chętnie wysłucham Twojej opowieści jak rozumiem o kategoriach rozdźwięku karmy. Myślę, że w każdym z nas siłą rzeczy musi być ten rozdźwięk. To może być wręcz nasza istota, oczywiście o ile pojęcie karmy realnie występuje, to znaczy ma miejsce coś takiego. A może mieć, jako agnostyk jestem raczej agnostykiem nieco na tak. @Marek.zak1 Takie przykłady są najlepsze i najcenniejsze są tego rodzaju opowieści. I może dlatego Kolega został dobrym pisarzem :) Również pozdrawiam. @Berenika97 Nie wiem ile masz lat Bereniko 97 ale być może to też kwestie wieku są. Mogą być, choć nie muszą. W pełne poznanie świata i otoczenia i siebie ja akurat już nie wierzę. Może i warto dążyć jednak do poszerzania horyzontów, ale warto mieć z tyłu głowy świadomość i troszkę pokory, że to w gruncie rzeczy coś mocno niemożliwego :)3 punkty
-
Wiatr niesie proch i zapach traw, pociąg szarpie horyzont — czasem wystarczy jedna nuta, żeby ruszyć w inną stronę. a w życiu — jak w bluesie, ktoś wciąż wybija rytm, intensyfikuje dźwięki, odsłania prawdę słów. improwizuj — szepcze echo, w tonacji własnych serc, dotykiem strun rysuj ból i wędruj po gryfie dalej, zanim zagrasz pierwszy takt, posłuchaj, jak milczy droga — w każdym zakręcie tli się świat, co woła cię po imieniu. jak chłopiec z tratwy w mgle, co uczy się wolności, poznał jej gorzki lek i głód jak sen niesiony wzdłuż starej Missisipi.3 punkty
-
nie grzeszy a cierpi pyta dlaczego skoro jest czysty nie grzeszy a boli teraźniejszość która puka do drzwi nie grzeszy a czuje że drzewa smutne cień nie ten nie grzeszy a jednak nicość która obok pusta jest nie grzeszy - cieszy go to że nie musi się siebie bać2 punkty
-
2 punkty
-
Na łące porośniętej czupryną mniszków lekarskich kiełkuje we mnie nieświadomość. Obserwuję, jak słońce chowa się za horyzontem, wszechświat staje się przedłużeniem mojego spojrzenia. Martwię się, czy zdołam pojąć wszystko, co mnie otacza zanim wyrzucą mnie stąd z hukiem. Nagle pochyla się ku mnie dmuchawiec - chyba szaman - i po szamańsku stary mnich zaczyna dziwnie radzić: “Nie ma się czym tak martwić: nie musisz wiedzieć wszystkiego, W przyrodzie roi się od niewytłumaczalnych zjawisk, cudów i zagadek, a lwia część z nich nigdy nie była przedmiotem ludzkiego poznania". A ja wzdycham “Meh” - tym westchnieniem zdmuchuję dmuchawca, rozsiewając pyłek jego egzystencji po trawach. Może i część świata pozostanie tajemnicą, lecz nie wiem, która - więc badam wszystko. A mniszki wokół kręcą głowami, wcześniej spokojne, teraz za to w bukietach rozzłoszczone niby hydry kąsają mnie kolejno oświeceni hipokryci celują we mnie aureolą. Znowu muszę wstać, otrzepać się z blasków tyci pyłków Wyruszyć w drogę, żeby, najlepiej jeszcze przed zmrokiem, znaleźć jakąś inną lepszą łąkę - najlepiej taką, na której będę mile widziana. Na której będę mogła się rozłożyć, żeby na niej badać kwiaty - nie z nimi rozmawiać, wątpić w kwiaty, stwierdzać kwiaty, testować pyłki, kreślić i nazywać wyświetlane na niebie gwiazdozbiory.2 punkty
-
Czasem to "coś" to niestety program rodowy. Dzięki za komentarz Pozdrawiam :) Bywa, że za bardzo sobie komplikujemy, to prawda. Dziękuję za odwiedzinki Pozdrawiam :) :) miło mi to czytać Dziękuję, że do mnie zajrzałaś Pozdrawiam :) Niby dostępni, ale jacyś zajęci: ogarnianiem, rozstawianiem, myśleniem... może nawet rutyną. Dziękuję ze podzieliłaś się swoimi spostrzeżeniami Pozdrawiam:)2 punkty
-
@Amber Tytuł mnie rozbroił, a treść zrobiła zwrot jak z horroru- świetny czarny humor w miniaturce. Miło się czytało. Pozdrawiam serdecznie.2 punkty
-
2 punkty
-
@Marek.zak1 Nie wiem, czy mogę Ci odpowiedzieć, Ale czasami rzeczywiście mam podobne doświadczenie.2 punkty
-
Się czuję jak erudyta, bo się mnie każdy pyta: jak ja taki mądry, a dodatkowo taki zdolny.2 punkty
-
2 punkty
-
pierwsza dłoń argument cios odłamek możliwość dziś gładka tafla synaptyczny brak sprzeciwu ściskamy nagrobki nowej liturgii - tu nie ma walki brak jest starożytnego ducha2 punkty
-
mówi on: w twoich ramionach roztarte marzenia myślami zabite, gdy serca nie słuchasz w śnie kruchym przemierzasz złudzenia i cierpisz, i pragniesz – ledwie oddychasz nie twoja wina, za dużo miłości dla kruchej duszy, wątłego serca tak chciałem jak ludzie prości za mało czasu, zabrakło miejsca za późno, by cofnąć wskazówki zegara tak być musiało, nikt nie jest winny cóż, że taka miłość, że taka para któż by pomyślał, któż mógłby inny tak bardzo chcę być dzisiaj przy tobie lecz stopy innymi chodzą ścieżkami odpoczniemy w spokoju w głębokim grobie żegnam cię dzisiaj gorzkimi łzami mówi ona: cóż, gdy nie mogłam, kochałam skrycie za dużo chciałeś, ja taka młoda przede mną i tobą otwiera się życie zapomnij, lepsza czeka cię przygoda przeznaczenie i tak niech zostanie nie cierpię, mylisz się mój miły cokolwiek zrobisz, cokolwiek się stanie – los, a los mój kochany bardzo zawiły zapomnij, tysiąc powtarzam razy nie słuchasz – że będziesz, obiecałeś plączesz myśli, plączesz wyrazy mówiłam do ciebie – nie słuchałeś mówi on: nie zapomnę choćby świat runął tak trudno żyć wciąż myśląc o tobie moja miłość – moją dumą nie zapomnę i w głębokim grobie mówi ona: zapomnij, ostateczne rzucam słowo czas nasz to przeszłość, wspomnienie przyszłość barwą płynie kolorową zapomnij, niech nie dręczy cię sumienie2 punkty
-
Budzi się Janek we wsi Skórcz-Kranek Jaki piękny słoneczny poranek! Z pleców na lewy bok Chce przekręcić się Szok! KENA JĄDRO MA ZA MORDĄ JANEK2 punkty
-
@Whisper of loves rain :) @viola arvensis Violu, Tobie nie ma prawa słów brakować, dziękuję :) @KwiatuszekAlbo Twoje komentarze - Kwiatuszku :)2 punkty
-
w dwóch dłoniach jasne świty się spotykały w cichym szepcie a wiatr obdarzony niestosownym talentem penetruje krzewy w niebiesko-złotym świetle i powoli uchyla codzienność o smaku mięty na palcach puch dmuchawców jak biała podwiązka w obłokach niedowierzania pod powiekami dokonań i zaniechań do zmierzchu we mchu rozsieję na rumianych policzkach2 punkty
-
2 punkty
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne