Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 23.11.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
skazali ją na niebyt zanim stała się imieniem chcieli by była błędem statystyką plamą krwi a jednak zadrwiła z ich wyroku stała się kroplą światła wykutą z popiołu – z pęknięciem przebiegającym przez serce wygrała na piekielnej loterii jeden pełny oddech z miliona pustych nie jest aniołem ale niesie w sobie echo żaru który odmówił zgaśnięcia czy zdołała dziś być drzazgą w ich sumieniach? https://www.youtube.com/watch?v=O1YnorVbGx418 punktów
-
Ostatni obrońca imienia Boga i murów kościoła był pierwszym, który zwątpił w Jego imię — i odszedł od ołtarza, milcząco, bez skargi, bez obawy. Lecz był pierwszym, który zapamiętał. Nim nadciągnęła ostatnia horda — głośna i próżna, bez odwagi zmierzenia się z połyskiem nieba i dystansem gwiazd. Im wystarcza natrzeć usta popiołem z wypalonej świątyni, i nosić koraliki uwieszone u szyi z pokruszonych rozet, ze zmielonych ikon — na pył wciągany nosem.14 punktów
-
ziąb z mgły lepkiej jak obszył asfaltem lis wysuwa pysk przygasa u zarania zmierzchu niemal stopił się z czernią jeszcze jego oddechem zieje w ciszy ziąb8 punktów
-
w fieście kładę się na skoszoną trawę obsypuję zapachem niczym polem wystawiam rozkosznie nogi do wiatru trzmiel zbiera nektar a ja płatki róż ciepłym powietrzem pocieszasz gdy marzę o delikatnym uczuciu7 punktów
-
W naszym domu panuje chłód, kochanie, Jakby Eskimosi od lat tu mieszkali. Nie przytulę się do ciebie, o nie, bratku, Bo masz zimne nogi, na imię ci Yeti czy Bałwan? Ja nie wyjdę spod pierzyny, brryy, nie ma mowy, Wybij sobie z łepetyny! o, i sopel na suficie. Ogrzej mnie choć ciepłym słowem, skarbie. Powiedz, że mnie kochasz, daj buziaka gorącego. Widzisz, nos zmarznięty, zaraz mi odpadnie. Podaj mi ciepłe kakao i bułeczki z piekarnika. Posłuchałam cię, głupia, naiwna dziunia, Żeby wdziać czapkę uszankę i skarpety wełniane. Kota z psem już dawno przeciągi wywiały, Moje biedactwa poszły w zamieć śnieżną. Brwi mi szronem obrosły, jak mam kusząco mrugać? A ty w samych kalesonach paradujesz, dumny. Włącz, dziadygo chytry, w końcu ogrzewanie! Nagle - syk! cud, z kaloryfera bucha gorąc. I choć na dworze zima wciąż harce wyczynia, W naszym igloo wreszcie lato… wcale nie na niby. Odkryłam, kochanie, prostą prawdę, Że nie trzeba nam słońca, co na niebie wisi. Wystarczy marudzonko w zimowy wieczór I człowiek z lodu, co stopnieje ze wstydu…7 punktów
-
gdy opadną wszystkie liście i przyjdzie czas błądzić w białej pierzynce rozszeleścimy się na dobre o tym co szeptały noce tajemnice pójdą spać zabierając ze sobą sznur niedopowiedzianych uczuć i skończy się patrzenie przez szybę na szczęście omijające nas szerokim łukiem7 punktów
-
jesień lato zapytała czy już nie pora czemu nie spakowane noce już chłodniejsze zwierzę ma sadełko nie jest już tak głodne w ogrodzie mniej kwiatów drzewa się starzeją deszcz wiatr w pogodzie słońce mniejszym łukiem niebem spaceruje ranki mgła ozdabia na cmentarzu więcej powagi krótsze fajne chwile liść walca tańcuje tak tak proszę lata już czas najwyższy w dalszą podróż się udać tam gdzie wiosna się kończy gdzie ktoś czeka na twój uśmiech7 punktów
-
Wsłuchana w ciszę zaglądam głębiej tam gdzie wygasły już wszystkie mroki, nie pozostawiam niczego w błędzie nadchodzi Miłość- - słyszę Jej kroki. Słodkim pragnieniem na wskroś przeszyta i z wiarą, która zmazuje zdrady, idę w głąb duszy sensem spowita aż strach przede mną ucieka blady. Ogniem sycona, gaszona łzami zaczynam istnieć pod Twym dotykiem, choć jestem niczym kałuża błota pragnę na wieczność być Ci płomykiem. Ale dostrzegam swój koniec świata spadam na klęczki leżę kamieniem, Ty się pojawiasz tulisz miłością mówisz, że jesteś mym przeznaczeniem. W ogrodzie życia nic nie zakwitnie jesli nie skropisz ziaren cierpieniem, to co dziś boli kiedyś zamilknie nic nieznaczącym spłynie westchnieniem. Dla Ciebie żyję i Ciebie słucham Tobie oddaję łez moich morze, choć nieporadna zmącona winą Tobą oddycham - -moj Wielki Boże!6 punktów
-
Duszy — nie da się przybrać na śniadanie i zrzucić — nim dzień głowę do snu złoży. W noc którąś nas odnajdzie, stworzy, i zniknie — jak muszla w morskiej pianie.6 punktów
-
wchodzę do potoku i myję nogi na własną odpowiedzialność tak jakbym był Bogiem na schodach do nieba wróżebny gwizd myszołowa nie lękajcie się hm są tacy którzy wierzą to nigdy dobrze nie wróży jak zapisze skryba między wersami w kronice Długosza gdzie włosy syreny wplątane w suszone motylki pokłosie starych pieśni w tonie kościelnych dzwonów elfy i krasnoludy słowiańskie sieroty zbudują kopiec z tego co stałe i z tego co ulotne a kiedy wyginą sowy z pierwszymi opowieściami i u drzwi chaty psy zawyją do gwiazdy ja zamknięty w kątach plastiku gdzie mamidła mydlą oczy załkam nie jestem dobrym człowiekiem6 punktów
-
kolejna noc i znowu nic się nie wydarzyło, poza tym, że jestem jeszcze bardziej zmęczony niż wczoraj. miasto oddycha jak stary pijak, kaszle neonami, a ja siedzę przy kuchennym stole, licząc okruszki po życiu, którego nie chciałem, ale które się przypętało. wszyscy mówią: „trzeba mieć cel”. ja mam tylko rachunki, puste krzesło i lustro, w którym ktoś zostawił moje oczy bez instrukcji obsługi. czasem myśl przychodzi cicho, jak stróż nocny, pyta, czy nie czas już zamykać, zgasić światło, oddać klucz. ale potem włącza się lodówka, pies sąsiadów zaczyna szczekać, a ja przypominam sobie, że nawet jeśli to wszystko nie ma sensu, to rano znów trzeba wstać, nawet bez powodu. i tak trwam — jak popielniczka pełna niedopalonych dni, które ktoś zapala z przyzwyczajenia.6 punktów
-
Ściana miasta drży od ich oddechów, ręce szukają, szarpią, wgryzają się w skórę. Nie ma słów, tylko puls ulicy i ciała w ciałach, gorące jak beton po deszczu. On pali nerwowo papierosa, dym wplata się między ich ciała. Ona spogląda, rozgląda się niespokojnie, jakby cień za rogiem mógł przerwać ten moment. Palce jej drżą, a jego uścisk staje się ostrzejszy, krzyk sygnalizacji świetlnej miesza się z biciem serca, przechodnie to tylko cienie – oni, huragan między latarniami, cały świat zredukowany do dotyku, ciała, oddechu. Nie ma czułości wyuczonej, nie ma poetyki – tylko skóra i asfalt, i uścisk, z tym słonym oddechem strachu, który widzi migotanie latarni w otwartej nocy, dzika dopamina między nimi. Chłód ulicy kontra żar ich ciał, które znają siebie w półsekundzie spotkania, między splątanymi nogami i drżącymi ramionami. Jej włosy szeleszczą przy jego policzku, jego usta szukają jej w kłębach dymu, palce wplatają się w mięśnie, ubranie, w napięcie, drżenie jej kolan kontrastuje z jego twardym staniem, niepokój i pożądanie tańczą razem na bruku. Każdy ruch, każdy gest jest pełen napięcia, serca biją dziko, oddechy kradną powietrze przechodniom, miasto wciąga ich z powrotem w chaos, a oni jeszcze drżą, jeszcze dzicy, jeszcze w sobie, jeszcze na ulicy, jeszcze niepokorni, jeszcze ciałem obecni, jeszcze zmysłowo rozdarci między niepokojem a pożądaniem, jeszcze jednym, niespokojnym rytmem – na bruk wciągnięci z powrotem w miasto.5 punktów
-
Ponura polska jesień, Przywołuje na myśl historii karty smutne, Nierzadko także wspomnienia bolesne, Czasem w gorzki szloch przyobleczone, Jesiennych ulewnych deszczy strugi, Obmywają wielkich bohaterów kamienne nagrobki, Spływając swymi maleńkimi kropelkami, Wzdłuż liter na inskrypcjach wyżłobionych, Drzewa tak zadumane i smutne, Z soczystych liści ogołocone, Na jesiennego szarego nieba tle, Ponurym są często obrazem… Jesienny wiatr nuci dawne pieśni, O wielkich powstaniach utopionych we krwi, O szlachetnych zrywach niepodległościowych, Które zaborcy bez litości tłumili, Tam gdzie echo dawnych bitew wciąż brzmi, Mgła spowija pola i mogiły, A opadające liście niczym matek łzy, Za poległych swe modlitwy szepcą w ciszy, Gdy przed pomnikiem partyzantów płonie znicz, A wokół tyle opadłych żółtych liści, Do refleksji nad losem Ojczyzny, W jesiennej szarudze ma dusza się budzi, Gdy zimny wiatr gwałtownie powieje, A zamigocą trwożnie zniczy płomienie, O tragicznych kartach kampanii wrześniowej, Często myślę ze smutkiem, Szczególnie o tamtych pierwszych jej dniach, Gdy w cieniu ostrzałów i bombardowań Tylu ludziom zawalił się świat, Pielęgnowane latami marzenia grzebiąc w gruzach… Gdy z wolna zarysowywał się świt I zawyły nagle alarmowe syreny, A tysiące niewinnych bezbronnych dzieci, Wyrywały ze snu odgłosy eksplozji, Porzucając niedokończone swe sny, Nim zamglone rozwarły się powieki, Zmuszone do panicznej ucieczki, Wpadały w koszmar dni codziennych… Uciekając przed okrutną wojną, Z panicznego strachu przerażone drżąc, Dziecięcą twarzyczką załzawioną, Błagały cicho o bezpieczny kąt… Pomiędzy gruzami zburzonych kamienic Strużki zaschniętej krwi, Majaczące w oddali na polach rozległych Dogasające płonące czołgi, Były odtąd ich codziennymi obrazami, Strasznymi i tak bardzo różnymi, Od tych przechowanych pod powiekami Z radosnego dzieciństwa chwil beztroskich… Samemu tak stojąc zatopiony w smutku, Na spowitym jesienną mgłą cmentarzu, Od pożółkłego zdjęcia w starym modlitewniku, Nie odrywając swych oczu, Za wszystkich ofiarnie broniących Polski, Na polach tamtych bitew pamiętnych, Ofiarowujących Ojczyźnie niezliczone swe trudy, Na tylu szlakach partyzanckich, Za każdego młodego żołnierza, Który choć śmierci się lękał, A mężnie wytrwał w okopach, Nim niemiecka kula przecięła nić życia, Za wszystkie bohaterskie sanitariuszki, Omdlewających ze zmęczenia lekarzy, Zasypane pod gruzami maleńkie dzieci, Matki wypłakujące swe oczy, Wyszeptuję ciche swe modlitwy, O spokój ich wszystkich duszy, By zimny wiatr jesienny, Zaniósł je bezzwłocznie przed Tron Boży, By każdego z ofiarnie poległych, W obronie swej ukochanej Ojczyzny, Bóg miłosierny w Niebiosach nagrodził, Obdarowując każdego z nich życiem wiecznym… A ja wciąż zadumany, Powracając z wolna do codzienności, Oddalę się cicho przez nikogo niezauważony, Szepcząc ciągle słowa mych modlitw…5 punktów
-
W padole konfliktu wartości, horyzont zdarzeń traumatycznych oddziela mnie od mgławic gwiazd srebrzystych. Tuż przed rozpadem połowicznym rozdwojonej jaźni chwytam wiązkę światła w wyobraźni. Oplatam tym światłem brzuch wtem z padołu ciemności woła do mnie cud narodzin - Ty tam! Ubrany w senność skąpany w dzikości To światło to pępowina do lepszego świata (Lepszego na miarę twoich możliwości...) – dodaje już nie krzykiem a szeptem. Bo widzisz, ja pragnę narodzić się na nowo, lecz bez śmierci. Tak filozoficznie. A ty? Podróżujesz myślami pod róż girlandą nie wierzysz mi że wszystko wokół jest propagandą Uciekasz na balkon idę za tobą jestem tam z tobą – a mimo to samotnie spoglądam w gwiazdy. Konstelacje kruszą się w kryształy, gdy mlekiem płynie galaktyka twych oczu. Wtedy patrzysz na mnie z miłością ja zapalam cygaro, buchem kolejnych mgławic kreuję mikrokosmos.5 punktów
-
Raz pewien radny z miasta Kościana, stwierdził, że rada co dzień pijana. Ograniczył więc skutki, zakazem picia wódki, a narodowi… piwo do rana.* Przystojny chłopek koło wioski Zgorzeli w depresji powiesił się którejś niedzieli. Wszystkie panny aż płakały, miesiącami wspominały ile Roman ładny dyndał na moreli ?* Zamożny chłopek we Wykrotach wszystko w chałupie ma ze złota. Z nikim się nie dzieli, choć ma tyle foteli… A to kanapa pana kota. ** ----------------------------------------------------------------------------------------------------- autorzy palindromów : Tadeusz Morawski *i Józef Godzic**4 punkty
-
Podnieście wzrok – nad światem kruk kracze, Niesie przekleństwo, co w kościach się znaczy. Niech pękną ich trony, niech runą pałace, Bo przyszła godzina na sprawiedliwe kary. W mroku borów, gdzie szept się nie kończy, Wiedźma rozpala ogień, co prawdę wytrąci. O tych, co dla srebra sprzedali swe dzieci, O tych, co jak wrony żerują na nędzy i śmieci. O handlarzach sumień, w płaszczu z cudzych łez, O tych, co modlą się, choć w sercu mają grzech. O zdrajcach, co w blasku świec ślubują kłamstw sto, A nocą jak wilki rozdzierają ludzkie tło. W kręgu kamieni, gdzie moc się gromadzi, Stare zaklęcie o winie was wskaże. O tych, co w uśmiechu ukryli jad, A lud w kajdany pchali dniami i nocami. O tych, co śmieją się, gdy głodny brat płacze, A sami od środka gniją jak puste pałace. O tych, co z niczego chcą tworzyć swą cześć, Choć ich słowo dziś znaczy mniej niż deszcz. Słowa jak grad, rozbiją wasz mur, W nich wasze winy – bez wstydu, bez skór. To głos przodków, co pod ziemią drżą, To wyrok dla tych, co żyją krzywdą złą. To pieśń o panach, co ludzi depczą, O ich koronach utkanych z podłości. O tym, że wolność w ich ustach to żart, Tylko dym i iluzja, tylko słów martwy fart. O dłoniach splamionych łzami poddanych, O sercach martwych – na zawsze skamieniałych. O tych, co prawdą gardzą jak pyłem, I władzą karmią się jak demon zgniłym. To nie pieśń gniewu, to pieśń o upadku, O systemie, co żeruje na człowieczym braku. Nie słuchaj jej, jeśli boisz się prawdy, Bo ten, kto milczy – ręce ma równie krwawe i zdradne. Wiedźma zawyje – poznacie jej szał! Niesprawiedliwi w popiele i w pyle. Prawda jak żar rozgrzeje ten świat, Słowiański Duch – powstań, już czas!4 punkty
-
Zamykając oczy skrywam pod powieką zmysłowe pragnienia namiętnością krwi, niespokojne myśli przywołują ciebie coś się we mnie zmienia, lekko lśni. W czułych, słodkich słowach odnajduję ciepło w pieszczotliwych dłoniach odzyskuję wdech tęsknotą bliskości tracę kruchą pewność czy to rzeczywistość czy już sen.? W samotności nocy byłam zagubiona szeptów obietnicą osuszyłeś łzy, opiekuńczym gestem chronisz mnie w ramionach nie chcę przebudzenia, pragnę śnić.! ;))) wiem, wiem…4 punkty
-
Zawsze chciał być surowym cynikiem, ale przecież czytanie t a k i e g o listu wymaga stosownego dress code'u. Nie wypada zasiąść do lektury w twardej zimnej skorupie przemądrzałego żółwia. Zdarł ją z siebie solennie niemal ze skórą; nagość próbuje osłonić wspomnieniami z młodzieńczych podróży. Teraz nadal przyzywa go nieznane. Już nie liczy, ile razy przeczytał ten sam wiersz. Między palcami przeskakują litery, niepokorne iskierki; delikatnie parzą dłonie, jakby chciały mu przypomnieć - jesteś, czekasz, oddychasz, czujesz. Poszedł do kuchni; drżące ręce upuszczają łyżeczkę. Kawa wylewa się na podłogę z przewróconej niezdarnie filiżanki. Jego oczy, doliny pustynnych rzek, znów śpiewają o słonym smaku wody.4 punkty
-
W najciemniejsze noce możesz dostrzec sny, niczym perłowe koraliki lśnią blaskiem przejrzystych świetlików. Zakrywasz moje oczy satynową wstążką czerni, mam już dłonie związane, oczekiwaniem pełnokrwistego połączenia zmysłów. W sztucznym blasku fleszy plastikowych neonów przybieram postać cekinowej sukienki wzbudzając podziw zafałszowany litością. Nie widząc rozumiem. Tylko światło własne rozświetla ciemność.4 punkty
-
Już nie miałem sił otworzyć oczu. Przedśmiertna gorączka trawiła mnie od środka. Leżałem na wznak. Jak cichy trup, którym to rychło za kilka godzin się stanę. Starałem się myśleć nie o pewnej śmierci a o dawnym życiu. Szczęściu i beztrosce. Żyłem długo. Widziałem wiele. Grzechu i miłości. Dostatku opartego na sławie wybitnego artysty. Ciemnych intryg wrogów ale i przyjaciół, których głosy ściszone dobiegały teraz do mnie. Modlili się o mój rychły zgon. Czekali z nieutęsknioną nadzieją na zatrzymanie ruchów mej piersi. By po wszystkim rzucić się na majątek. By rozkraść, sprzeniewierzyć i zatracić, pracę całego rodu. Dzielcie i rządźcie. Tak im powiedziałem z łoża śmierci. Nie żałuję Wam doczesnych skarbów bo zabraknie dla nas wszystkich skarbów w niebiosach. Lecz proszę tylko by me ciało spoczęło w grobowcu, który kazałem wybudować w zachodnim skrzydle zamku. Co noc wraca do mnie jej pieśń. Jej prośba i marzenie. Bym już połączył się z jej duszą. Zabierzecie co swoje i wyjedziecie by pilnować swych interesów i sprawunków. Zostawicie nasze trumny w podziemiach. W martwocie mroku. W ciężkim zaduchu, osiadłym na zbrojach rycerzy i kamiennych aniołach, strzegących ruin tego domostwa. Z klątwą tego miejsca nie pogrywajcie. Zostawcie zamek takim jaki jest w godzinie mego zgonu. Niczego nie zmieniajcie. Nie szukajcie kupców ani najemców. Niech będzie przeklęty po wieki. Jak nasz ród. Niech plugastwo zostanie utopione w samym sobie. Nawet w świetle letniego, pogodnego dnia, te posępne mury będą przestrogą dla poszukiwaczy przygód. Czas sprawiedliwy skruszy kamień i ciśnie go w dolinę. A szczątki nasze rozwieje wiatr. Odmówiłem przyjęcia sakramentów. Zresztą żaden ksiądz ani zakonnik i tak nie przekroczyłby wrót tej siedziby Diabła. Spowiadam się tylko Waszej zmarłej matce. Nieraz do późna w noc, klęczałem nad katafalkiem z trumną u szczytu. Tuliłem ją, śmiałem się i radziłem się. Płakałem czasem, bijąc pięściami stalową powłokę sarkofagu, wiedząc i czując wręcz, że jej umorusane w płynach rozkładu ciało, wyrywa się ku moim pragnieniom, ujrzenia jej twarzy i wiosennie zielonych oczu. Porwania jej w ramiona i spędzenia w nich wieczności. W chorobliwym szaleństwie miłości. Błagając jej trupa o łaskę i wybaczenie. Teraz słyszę jak w pokoju obok alkowy, śmieją się diabelskie siły. Z mojej niemocy. Bezsilności członków lecz nie umysłu. Mimo tego, że pragną bym umarł i zabrał tajemnicę do grobu. Otworzyłem ogarnięte obłędem oczy. Wiodłem nimi po zebranych u wezgłowia i nóg łoża. Są wszyscy Ci, którzy nie zasługują na nic więcej ponad prawdę. Najstarszy syn szybko ukląkł przy mnie i otarł mi bawełnianą chustą pot z bladej twarzy. Ledwo mogłem unieść prawicę, z trudem wskazałem palcem na srebrny dzban z wodą i poprosiłem choć o łyk. Córka, napełniła czarkę i podchyliła mi ją do ust. Ledwie zwilżyłem wargi. Krystalicznie zimna woda paliła me gardło i trzewia jak ogień. Lecz pozwoliła też mówić. Rozkasłałem się i w konwulsjach pozwoliłem sobie na wyrzucenie tylko kilku słów. Lecz jakże okrutnych. Zabiłem ją… to ja zabiłem Waszą matkę… Syn odskoczył ode mnie a jego wzrok przemienił się z udawanej troski w głęboką pogardę. Zdać by się mogło, że chciałby mnie rozerwać na strzępy gdyby nie mój stan i wedle jego oceny bredzenie starca w malignie. Córka zaniosła się płaczem straszliwym, uciekła całą sobą w objęcia swej ciotki a mej młodszej siostry. Była tylko moja. Mi przeznaczona i oddana. Dlatego nie mogłem jej stracić. Nie mogłem dopuścić do jej zdrady lub odejścia. Była mi wierna i kochała mnie. Ale bałem się rozłąki. Nie mogłem jej stracić. A teraz jest tam w krypcie na zawsze ze mną Pewnego wieczoru dodałem trucizny do jej napoju. Odeszła we śnie. Wtulona w moje ciało. Czułem jak stygnie i tężeje. Jak scala się ze mną po wieczność. Do świtu leżałem przy niej. Potem wstałem i ogłosiłem służbie że pani nie żyje. Resztę historii znacie. Zapadła cisza. Przerywana jedynie przepalaniem się knotów świec i skrzypieniem desek łóżka pod moim ciężarem. Lecz po chwili otworzyły się na oścież drzwi do alkowy. Dziwne to było. Bo okna były zamknięte na głucho i nie mogło być mowy o przeciągu. W drzwiach początkowo nie stanął nikt. Zaraz jednak dało się posłyszeć jakby szuranie malutkich łap na kamiennej posadzce. W progu stanął duży, lśniący i pięknie utrzymany kruk. Osobliwe było to, że miał u prawej nóżki uczepioną, ludzką, ślubną złotą obrączkę a na ptasiej piersi spoczywała pogrzebowa srebrna kolia, wysadzana turmalinami i czarnymi agatami. I dzieci i mąż poznały w kruku postać tej, która powinna spoczywać w podziemnym sarkofagu. Cicha i martwa. Kruk był jednak żądny zemsty i krwi. Wzbił się w powietrze i wylądował lekko na piersi swego zabójcy. Spojrzał mu w oczy i wbił ostry jak sztylet dziób wprost w serce i wyrwał je jeszcze ciepłe i bijące z ciała nieszczęśnika.3 punkty
-
Fala dotyku nic nie mówiąc krzyczy płynie po ciele jak słońca promienie bez zbroi starcie dusz nagich mieczy ciał czarowanie powietrze lepkie całowane usta tęsknota pusta magia ulotna miłosne zaklęcie miłości koniec księga przeczytana zapamiętane do Edenu wzięcie chwila wygnana odchodzą ciała od siebie od Boga wije się trwoga raj pozbawiony zakochanych dwojga została pamięć która wciąż powraca do chwili kiedy wspólna była droga bliskości praca bezdomna miłość o mieszkaniu marzy bez własnej twarzy3 punkty
-
Śnienie między strofkami warstwi się smutek wciąż jesiennieją dni zadumane niepewny ranek przycupnął w norze a czas dla zbytku w odcieniu szarym wybudzam farby by na palecie zmieszać kolory lepiej niż w głowie sztaluga pląsa już uśmiech na niej czy zechcesz teraz ramkę dorobić ? listopad, 20253 punkty
-
Dom stoi jak skamieniały oddech. Cisza ma ciężar ołowiu, a okna chłoną każde echo, jak martwe zwierzę. On jest jak nieznana liczba w równaniu, a jej imię - cień jego dłoni. Szept: "Jesteś moja", zamarza na lustrze dni. Księżyc rzeźbi jej twarz w szkle nocy. W gardle ma piasek, nie wypowiedziane wersy. One są jak szkielety śpiewu, których nikt nie pozbiera. Poezja – to jedyny adres w jej paszporcie ciszy. Kiedy światło uderza w okno, rozumie, że to nie jest światło. To po prostu brak ciemności. A w jej oczach - jak w opuszczonym ogrodzie zawsze rośnie poświata po burzy. Nie ugasi jej żadne przeczenie, żadne bicie młota, żadna zima. Próbował. On i świat. Ale ona, idąc przez to, co nazwał domem, niesie w dłoniach, co nie ma dłoni. To nie światło. To pamięć o świetle. I tego nikt jej nie odbierze. Nawet on. Nawet ona sama.3 punkty
-
Dasz mi wiarę? Że ten wiersz jest jak każdy mój inny i powstał niechcący? Przypadkiem wpadłem na pomysł notatek. I przypadkiem zacząłem je pisać, z czasem coraz ich więcej. Niechcący pisanie kontynuowałem. I nawet niespecjalnie tego nie przestałem czynić. I zupełnie niechcący się i w tym nie poddałem. Nie mając nawet takiego ewentualnego zamiaru popadłem niniejszym w kontrowersję. Kolejną zresztą. Kolejną dużą. W wielką jej wersję. Świat bardzo lubi ogromne i liczne wersje kontrowersji. Ale dlaczego? Otóż, stało się tak dlatego, że ten świat chce ciebie i mnie i ich widzieć tylko w zdeterminowanych spodniach umyślności. Świat rozkochuje tylko celowany, bezpośredni zamiar. Ale dlaczego? Otóż dlatego, że w ten oto wymyślny sposób jest światu możliwym sobie z tobą poradzić. Tylko w ten sposób każdego łatwiutko capnie. Warszawa – Stegny, 22.11.2025r.3 punkty
-
3 punkty
-
Młodzi chyżo na działa! - Krzyczy plakat czerwony. Młodzi myśleć do rana! - O wrogu wymyślonym Niech wasza krew się pieni! Niech te włosy sztywnieją! Idą niezwyciężeni! Oddajmy cześć pionierom! Wszystkie ważne zasoby Zdobywa wigor młodych Wysoko swoje głowy! - Pora ścinania łodyg! Czy wierzysz w te bzdety? Czy czoło znów marszczysz? Wyrzucaj te bagnety! Bo nie wiesz o co walczysz! Każde świata skrajności Prowadzą do zguby Pozbywasz się wolności, Jak wierzysz w ułudy! Nasza historia na marne Stare błędy znów sykną Masz wiarę w Agarthę? - Jesteś zwykłym nazistą!3 punkty
-
jeden mam rok po okamgnieniu widziałam nagość ludzi zbyt wielu mama tak kładła mnie na podusi umyła dała zjeść ogrzać w duszy kim była Stasia i czy straciła sens życia z ludźmi - li - wszyscy odchodzą zapominają co sprzed godziny godzinki tylko zostają ze mną3 punkty
-
zaplątała w słów przeciętność powiew wiosny burzą myśli ogarnęła niemoc błogą by uśmiechem móc nakarmić niedorosłym nawet tych co szczęście mają już za sobą gdy zakwitła świat zmieniła absolutnie to co szare nagle mieni się barwami i to życie które do tej pory smutne i zmęczenie ciągłą walką z wiatrakami taka piękna choć w spojrzeniu tak niestała ile miała któż wie dała tylko tyle była wiosną i młodością była całą i jak tęcza pojawiła się na chwilę2 punkty
-
wezmę cię jakby społecznie. bardzo użytecznie. na cztery frajerki we mnie. wezmę cię z każdym jak i po każde by. a ty pokładaj we mnie nadzieję na... i w niej się sfrajerzymy do końca. bez końca teraz. do tiktaka na tiktaku. zatańczyłbyś.2 punkty
-
Mówiły, że najpierw spłynie ciemność, noc bez świtu, połykająca kontury miast. Czekałam na ten mrok z lękiem, a on przyszedł łagodnie – gdy zamknąłeś mi oczy pocałunkiem, by dłonie mogły widzieć więcej. Miał też nadejść wielki potop, woda wdzierająca się w płuca. Lecz ja tonęłam już wcześniej – zanurzona w twoich ramionach. I ten brak tchu był jedyny, który nie niósł strachu. Nie było trzęsienia ziemi, Poczułam jedynie twoją dłoń przesuwającą się wzdłuż kręgosłupa. i tylko to drżenie ocalało. A kiedy dzień wstał bez znaków na niebie, zrozumiałam - wszystkie przepowiednie miały twoje imię.2 punkty
-
2 punkty
-
dużo w życiu spotkał zła kłamstw bólu chorób oraz odejść łez i fałszywych uśmiechów dużo w życiu widział łąk kwitnących sadów bzów maków burz wiatrów także mgieł lecz jednego po drodze do tej pory ile żyje jeszcze nie spotkał ani nie zobaczył ale tak prawdziwie nie zamkniętymi oczami na żywo uczciwie tego co wymyślił życie i śmierć2 punkty
-
na stole jak zwykle nudno ale obok jest czym oko nacieszyć i warto nadstawić uszu kto by pomyślał że dzisiaj spełnią się marzenia mojego kota2 punkty
-
@Marek.zak1 oj, Twoja kochana Sowa... Tak, gdy umiera bliska nam istota cierpimy bardzo. Wszyscy tak mamy co oczywiście nie jest pocieszeniem, bo jednak cierpienie jest czymś bardzo indywidualnym. Dzięki za głos @huzarc :) dzięki @Wędrowiec.1984 :) dziękuję @Manek Bardzo mi miło, dziękuję :) Również pozdrowienia @Migrena :) no cóż, listopad ;) Dziękuję i również pozdrówka:) @Nata_Kruk oj, bałaganią te wichury... Dzięki za życzenia:) @Rafael Marius Też tak robiłam:), myślę, że liście nigdy nie są złe na dzieci. Dzięki :) @Berenika97 Dzięki za tak pogłębiony komentarz i oczywiście za głos :) @Adler @Waldemar_Talar_Talar @Wiechu J. K. Podziękowania2 punkty
-
@Leszczym szczerze - kto chce niech sie krzywi, kto chce niech się śmieje a kto chce pomysleć, niech uruchami szare komórki, może wysunie jakieś wnioski. Mi tam nic do tego. Ja tylko napisałam wiersz i pogadałam z miłym czlowiekiem i tyle 🙂2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
@Leszczym I już - ;) @Rafael Marius W bandzie zawsze raźniej nawet samotnikowi. ;)2 punkty
-
@Leszczym Ja się w tych bandach dobrze odnajdywałem. Nie mogło być inaczej skoro sam je organizowałem.2 punkty
-
Będę łzą Która nie spłynie Po twoich policzkach Będę spowiedzią Która nie da ci Żadnego rozgrzeszenia Będę śmiercią Która nie przyjdzie I nie zapuka do twoich drzwi Będę w końcu prawdą Która objawi ci się W najmniej oczekiwanym momencie Będę wszystkim I niczym jednocześnie2 punkty
-
@viola arvensis Dobre, żywe personifikacje oddające ducha mistycznego doświadczania sacrum. Wszytko brzmi ładnie i szczerze, a przy tym bardzo spójnie emocjonalnie.2 punkty
-
kiedyś przyjechał do nas z daleka wszystkie ładniutkie zgrabne powabne grek nadprzystojny wdziękiem urzekał z torby częstował przepysznym jadłem lecz tylko jedna była uparta cukierki zgniotła spoconą nóżką przedtem torebkę całkiem podarła zaś w krzaki zwiała skocznie szybciutko grek widząc taką śliczną i hardą wrzasnął cię kocham proszę wyjdź do mnie miał też gitarę grał dźwięcznie bardzo żwawo też tańczył dla niej na torbie lecz ona miała honor i dumę więc kilka wiosen stepował cuda ruszył nie jedną miłości strunę zanim na torbie legła z nim luba *~* minęły burze cisze niełatwe gnieciona torba już teraz sama wewnątrz nostalgia wspomnienia także pełna miłości co w niej została2 punkty
-
@Natuskaa @Nata_Kruk @wierszyki @Waldemar_Talar_Talar @Rafael Marius @akowalczyk @Laura Alszer @Berenika97 @huzarc dziękuje serdecznie2 punkty
-
2 punkty
-
Cel podróży nieznany Bóg jedyny wie On to wszystko I nic jednocześnie Czemu mi to robi Kiedyś myślałam, że wszyscy jesteśmy rodziną. Kiedyś myślałam że szczęśliwy jest kto chce Że spotkamy się wszyscy na kawie i ciastku Chcę zachować tę myśl Chce być Twą siostrą Zmielę ziarna kawy Rozpalę palenisko (choć zawsze robili to starsi) Zaparzę kawę Innym razem Zaproszę na szarlotkę2 punkty
-
@Berenika97 Z jednej strony nie da się, bo choćby ci nie pozwolą nie opowiedzieć się, a z drugiej strony, jak już tak zaglębisz się w pisanie trudno z tym przestać. Ja nawet nie miałem przerwy od 5 lat dłuższej niż tydzień niepisania. Nie byłem w stanie i być może źle że tak było zrobić sobie choćby tygodniowych wakacji od notesu. A pisząc z kolei musiałem się mega opowiadać, niekiedy spowiadać wręcz, ale też wielu chciało mnie widzieć po swoich sprzecznych stronach. Pisanie jest dziwnym zajęciem i miej Bereniko 97 choćby tego świadomość, tym większą im bardziej się tu starasz, a starasz się bardzo, dawno nie widziałem tak aktywnej osoby na forum :)) @Rafael Marius Ależ wielu takich było, znanych nawet. Chęć życia ze wszystkimi w zgodzie przeradza się często w niechęć do wszystkich i zawód. Ale dlaczego? Otóż dlatego że nie spotka Ciebie nigdy przywilej bycia w bandzie. Bo to bandy rozdają tutaj przywileje.2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne