Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 18.10.2025 w Odpowiedzi
-
tak, zostaw mi słowa bo one mają miękkie i czułe dłonie które dotykają wnętrza a nie oczu w sobie, jestem sobą i tam potrafię im ulec kiedy tylko zechcesz będziesz pamiętał?13 punktów
-
Thomasie, czemu wzbraniasz mi przekroczyć próg dobrej nocy? Nie ma tam demonów. Jest tylko spokój, którego tu już brakło. Cisza czeka — nie zła, nie dobra, tylko głucha na wszystko, co we mnie krzyczy i krwawi. Nie niesie łaski ani potępienia. To nie kara - lecz znużenie, które wreszcie milknie. Ona kusi — nie obietnicą, lecz końcem napięcia, zawieszeniem myśli. Nie śmierć mnie wzywa, ale ulga. W jej dłoniach spoczywa nicość. Nie zważy win, nie dotknie wspomnień - pochłonie mnie - całą. * inspiracja: wiersz Dylana Thomasa „Do not go gentle into that good night” ("Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy")9 punktów
-
stare drzewa mają w sobie powagę czasu przetrwały kapryśne pory roku chroniły przed deszczem i słońcem wykołysały niejedno pisklę jesienią z godnością tracą liście użyźniając młodnik jak gdyby już wszystko wiedziały o miłości8 punktów
-
adoracja jak łańcuch i kajdany nie patrz na mnie z takim podziwem wolność lepsza niż wyznaczanie granic pokornie proszę o wieczną ciszę8 punktów
-
Hojne cesarskie łono na świat Marię Antoninę wydało. Któż mógł przewidzieć jej los- jak trzos? Bo wcześniejsza maskarada przednia była, wesołość samo zdrowie, nie grzech. I oni Hanacy prości paradnie ubrani, skaczący w gestach im przyrodzonych. W bon tonach też pouczonych. Dla światłych śmiech? Porcelanowe figurki sceny z karmelu, to galeria obrazy wystawia Gdzieś zapodziały się rodzynki w czekoladzie, tak niedawno były jeszcze u malarza. Motyw za motywem, bal który zawsze się powtarza. Fascynacja licytacja i obraz sprzedany. Na bogatej ścianie co dekoruje mieszkanie, ups... rodzynki się rozsypały po jasnym dywanie. Sokrates, Arystoteles, Goethe i Shakespeare. I cesarz Franciszek on też wciąż pełni rolę, w nieustającym dramacie naszych czasów. Judea przyczynkiem upadku cesarstwa rzymskiego, druk Gutenberga reformację i renesans sprowadził. Commedia dell’arte, lukrecjowa masa. Jak farsa. Co będzie z nami?7 punktów
-
Urodziliśmy się z alfabetu - z trzasku liter, z iskier rozżarzonych w płucach. Twoje imię płynęło jak rzeka, moje - jak kamień w jej nurcie, niewzruszony, a jednak drżący od wody. Spotkaliśmy się w zdaniu, które miało znaczyć wiecznosć, a znaczyło tylko chwilę. Jedno słowo - źle nacięta struna - pękło między nami, i cisza zaczęła mówić za nas. Nasze rozmowy stały się ruinami kościołów, gdzie zamiast psalmów słychać było tylko gruz, spadające głoski, popiół zgłosek, które kiedyś były światłem. Byłaś dla mnie językiem bez gramatyki, wierszem, który sam się pisał na skórze. A ja - kaleki tłumacz własnego serca - zamieniłem cię w echo. A echo nie kocha. Echo powtarza. Widziałem, jak twoje oczy zamykają się jak księga rzucona w ogień, jak odchodzisz, niosąc w dłoniach pęknięte sylaby, jakby były kośćmi ptaków. I zostałem - ze słownikiem pełnym ciszy, ze zdaniem urwanym jak ścięta głowa, z językiem, który nie zna już twojego smaku. Miłość, powiadasz? Miłość to dzikie zwierzę z papieru, które umiera, gdy pomylisz literę. A ja pomyliłem wszystkie.7 punktów
-
gdzieś tam w zamczysku na czubku wieży dziewczę zamknięte choć całkiem ładne jest to księżniczka która chce wierzyć że wreszcie rycerz ją stamtąd skradnie wtem przyszedł pierwszy by serenadą oraz gitarą zdobyć jej serce smęcił i skrzypiał on nockę całą jak rdzawy zawias wcale nie rzewnie drugi to amant na srebrnym koniu nawet drabinę przywiózł długaśną lecz szczebel złamał blisko balkonu zleciał na ziemię na wieki zasnął trzeci wziął tyczkę bardzo sprężystą już nawet leciał z wiatrem przez chwilę podmuch pomieszał raptownie wszystko tyczka mu wlazła głęboko w tyłek czwarty armatę dopchał nie małą podpalił z lufy nagle wyskoczył między kamienie wbił swoje ciało wciąż tam wystają nieżywe stopy piąty nauki człekiem był zmyślnym śmigło wciąż nad nim furczało sobie aż zaplatało się wtem we wszystkim żeby mu odciąć ze szyi głowę szósty w przylepnych wchodził sandałach oj biedny pecha miał on doprawdy napadła ptaszków go cała chmara nawet mu członka dziobiąc wyjadły * dziewczę czekało mijały chwile mając nadzieję wielką zapewne że też rozumny przed wieże przyjdzie postanowiła zatem nie zejdę * aż kiedyś siódmy choć bez gitary pomysł do mózgu śpiewnie zapodał przez drzwi otwarte przeszedł on cały wszedł do księżniczki po krętych schodach6 punktów
-
znam smak Twoich ust kolor oczu rozpoznaje wśród obcych głos jest taki alabastrowy wyczuwam dotyk na odległość na wszelki wypadek chodzę z głową w chmurach słyszę słowa porozrzucane nieposkładane według idei pląsam w nieładzie pewien celu pewien celu pląsam w nieładzie nieposkładane według idei porozrzucane słowa słyszę chodzę z głową w chmurach na wszelki wypadek na odległość wyczuwam dotyk głos jest taki alabastrowy rozpoznaje wśród obcych kolor oczu znam smak Twoich ust6 punktów
-
letniak siedzę na skrzyni w rogu przy kuchni majtam w powietrzu nogami jeszcze nie dosięgają podłogi nagrywam film w głowie ciemność za lustrem okna żarówka się tli wydaje chybotać przez taniec ciem cienie co próbują podpełznąć każdego w izbie dziadka z włosami jak druty łokciami na stole babkę z bochnem rozmiarów maśnicy na podołku jezykami liże stopy jezusa za burtą matki chybocze się z żarem przy ustach na chwilę obejmuje jej twarz rozbłyskiem odbija się w oczach ojca z butelką nad kieliszkiem brzdęk wzdryga ucho kota na moich kolanach mruczy kiedy kładę mu dłoń na karku koniec taśmy5 punktów
-
Mniam... i talerzyk pusty, łyżka oblizana. Szarlotka tylko przez chwilę była moją przyjaciółką. Nawet nie zdążyłam jej się zwierzyć szeptem Z moich miłosnych eskapad wieczorową porą, Ani o nowej torebce z krokodyla nilowego. Już chciałam pokazać kolekcję szpilek, I suknie balowe, woale i pióra z promocji, Lecz rozpłynęła się w ustach niespodzianie. Trudno, jutro znowu stanę w kolejce do cukierni I sterroryzuję obsługę: „to napad! ciasto wykładać! Żądam placka z rabarbarem, tego makowca i jabłecznika. Sejf otwierać... no proszę, babka z rodzynkami!” Aż się buźka cieszy, ślinka cieknie – co tam, nie przytyję; Spalę kalorie podczas ucieczki z miejsca rabunku. Ukradłam tylko babcine smaki, one nie są na sprzedaż; To jakbym palcem w misie ciasta urabianego podkradła. Coś, co najlepiej smakuje, nim jeszcze wyrośnie! A te truskawki znikające z blaszki tuż przed pieczeniem... Romans z przepysznościami – czy to jest karalne? A wiedzcie, mili, co wam zdradzę, że kuchennego Złodziejaszka nikt nigdy nie dopadł, bo fachura Z niego, co tylko po kątach się oblizuje i mlaszcze, A co po kieszeniach jeszcze ukrywa – nikt nie wie. I już planuje, który tort wart jest przestępstwa.5 punktów
-
Całość i wszystko Są odbiciem Pierwotnego pęknięcia Symetrii I drogą do jej reinkarnacji Która tylko mnoży szczeliny W odbiciach matrycy Multiplikacja Wzór i struktura Załamanie Światło rozpada się w skupieniu Prosta i punkt Oko Boga Obieg informacji Pozycjonowanie Nieoznaczonego I ja Zapis jak ślad Materii Jest emanacją pól Podział cięciem prostych Byt I ja Masa i przyspieszenie Do gęstości energii Różnica nazywa Wielość z jedności Słowo ze słowa Liczba z nieskończoności Bóg z Boga I ja Powielanie chaosu W procesie porządkowanie I ja5 punktów
-
To nie będzie wiersz o miłości chociaż to ona co dzień światłem kusiła to nie będzie wiersz o wierze razem z nadzieją odeszła zostawiając cień wspomnienia to nie będzie wiersz o życiu bo nie ma nic do powiedzenia cień światło smutkiem zakrył to nie będzie wesoły wiersz ciemność się nigdy nie śmieje jasne tylko łzy samotnie spadają w tym wierszu nie zaświta słońce zatrzymało się na zachodzie noc i dzień nie chce nadejść to wiersz o osobie która walczy z mrokiem bez miłości bez wiary bez nadziei ze wspomnieniem w którym żyła będąc dla kogoś światłem pozbawionym cienia zaświeć jeszcze dla mnie bądź moim słońcem moje nieważne maleńkie życie5 punktów
-
4 punkty
-
relacje internetowe żyjemy w świecie wirtualnym branym za real potem często...rozczarowanie nie jesteśmy niestety tacy jak piszemy takimi chcemy się pokazać żyjemy w telefonie obrazami które podpowiada wyobraźnia a RZECZYWISTOŚĆ nie jest zbyt blisko w spotkaniu z nią nie potrafimy jej akceptować chcemy fikcję z internetu mieć jako danie główne niestety fantazja nie jest jadalna czar pryska 10.2025 andrew Sobota, już weekend wróćmy do realu jest równie piękny4 punkty
-
*** najpierw huk, potem roztrzaskujące się szkło w ułamku sekund *** Zza milczenia z roztargnienia czasem zaplątane myśli Czeka miotła bochen chleba kawa Inka też się wyśni Mogłyby się wierszydełka czasem zdążyć choć uczesać Moc energii złożą słowa w ciepłej parze serca wyścig Serduszko ogrzej lecz delikatnie W mięciutkim swetrze ściegi pod palce Dobra obecność niech ci się ziści Złotem wyszyte liście i promień4 punkty
-
Przedzimie* I jesienne łzy jak kropla po kropli po szybie spływają - to krwiste łzy i wiosenne łzy niczym serce z sopli w głębokiej ciszy: w dolinie - milczenia, cicho, jeszcze cichszy - połykam łzy już na dnie ciszy w mogile istnienia - kołysze fala i dzwoneczki - dzwonią, głucho, dzwonią, głucho - łzy i łzy - łzy, to lali fala z tą wronią już bronią... *więcej informacji Państwo znajdą w następujących esejach: "Komentarz - komentarz odautorski" i "Mój drogi świecie" - Autor: Łukasz Jasiński (październik 2025)3 punkty
-
Samuraj amator z Oddziału do sportu to nie ma zapału. Na gminny turniej w seppuku, zakupił mieczyk z kauczuku. Nie przebił się więc do finału.3 punkty
-
Tam gdzie kończy swój bieg Czarna Hańcza Stadko kóz żyto żre jak szarańcza Tylko jedna pod świerkiem Się opycha papierkiem - Trafił w gusta me-e ten Barańczak!3 punkty
-
na ołówkowym niebie pierwszy taniec liści wdepnąłem w uliczne metafory oziębłe palce zakryły usta pod parasolem dobry wieczór gramoli się w porwanych chmurach wiatr ziewa chłodem inaczej mówiąc psia pogoda gryzą mnie moje myśli moknę w szarej rzeczywistości po pas w wirtualnym deszczu3 punkty
-
płonę ciepłym karminowym rumieńcem i lśniącymi oczami niczym blaskiem buku w płoniącym czerwonym swetrze migoczę dla ciebie jak najjaśniejsza ze wszystkich tak radośnie ubrana3 punkty
-
między pytaniem na dnie dzbanka z poranną kawą co dobrego? a wieczorną modlitwą w której długie zdania wypełnione czystym tlenem są światłem podczas zaćmienia ja chłopka z kresów z przenicznym warkoczem na głowie na dnie egipskich grobowców z prochu powstałam i w proch się obracam w resztkach lata ukrzyżowana na drzwiach stodoły nożami z porcelany zachodzącego słońca sąsiad przypala papierosa na krawędzi mojego biodra aż ślizga mi się po żebrach brak mocy sprawczej3 punkty
-
3 punkty
-
kocham cię - nie w czasie, lecz w szczelinach między sekundami, gdzie myśl jeszcze nie wie, że jest myślą a oddech to tylko cień płuc, których nigdy nie dzieliła odległość czuję cię, jak puls w skórze planety jak dym wspomnienia na języku snu jak światło, które nie zna źródła, a jednak prowadzi tęsknię, ale nie linearnie, tęsknię spiralnie, jak galaktyka za własnym środkiem jak echo, które szuka głosu którego nigdy nie było twoje imię, to nie litery, to ciąg drgań we mnie, które kładą się w poprzek języka i cicho kruszą alfabet przyjdź, nie po ziemi, ale przez miękkie granice istnienia, gdzie nic nie dzieli „ja” od „ty” a „my” nie potrzebuje zgody bo jesteś: nie obok nie naprzeciw ale we mnie, jak światło, które zna mnie zanim się zapalę.3 punkty
-
Leonné nie potrafiła odnaleźć się w nowej rzeczywistości i miejscu tak odległym od rodzinnych stron dziewczyny i tak wrogo do niej nastawionym. Ojciec nie chciał narażać jej młodych wdzięków i cnoty na zhańbienie. Nie godził się więc by szukała zatrudnienia po domach w miasteczku ani tym bardziej w okolicach targu rybnego czy samego portu. W ogóle zabronił wychodzić córce na zewnątrz. Zajmowała się więc typowo kobiecymi pracami i sprawunkami w obrębie obejścia a jedynymi towarzyszkami jej niedoli były córki Nabīla, które na przemian nie opuszczały domu na klifie i jak tylko mogły najlepiej, umilały Leonné czas wspólnym śpiewem, haftowaniem, plotkami czy opowiadaniami z życia dziewczyny gdy była tak szczęśliwa w Kastylii. Leonné cierpiała przy ojcu w ciszy, lecz przed córkami przywódcy klanu zwierzała się chętnie. Tęskniła do ciasnych, zatłoczonych uliczek Torregrimy. Do przyjaciółek, latorośli kupców i rzemieślników ze starego placu z którymi dorastała i rozumiała się jak z nikim innym. Tęskniła do ich starego domu. Do pokoju, który miała jedynie dla siebie. Często wracała rzewną od łez myślą ku swej guwernantce Dolores, która zastępowała jej matkę przez dziesięć przeszło lat. Samej rodzonej matki Leonné nie pamiętała. Zmarła gdy miała ledwie cztery lata. Ojciec nigdy nie lubił poruszać tematu jej życia a tym bardziej śmierci. W starym domu, przypominał o jej istnieniu jedynie portret o niewielkich wymiarach płótna. Ojciec zawiesił go w jej pokoju tak jakby chciał sam nie patrzeć na lico zmarłej. Jakby chciał wymazać i tę ledwie namacalną resztkę jej obecności w zakamarkach domu. Ojciec utrzymywał nadal bliską i serdeczną relację ze swym szwagrem. Młodszym bratem nieboszczki. Wuj Lucien. Pamiętała go doskonale. Rudy olbrzym o sercu tak delikatnym jak jego dłonie. Tak niepodobne do dłoni dorosłego mężczyzny a raczej damy dworu. Jego postura wzbudzała oczywisty respekt gdziekolwiek się pojawił ale szybko rozwiewał niepokojącą atmosferę swym rubasznym i lekkim językiem, wziętym bardziej z rynsztoka niż posiadłości kupieckich związków. Wiele razy tylko dzięki niemu, miała możliwość porozmawiania o postaci matki. Opowiadał jej o zamiłowaniu kobiety do natury, sztuki i wróżb. Była delikatną osobą, niegotową do roli żony i matki. Chciała cieszyć się niczym niezmąconym spokojem i beztroską, cudownie lekkich, dziewiczych dni i magicznie ukołysanych w głębokim śnie nocy. Była duszą wolną i niezależną a takie kobiety bezlitośnie tępiono lub kończyły one w upozorowanych związkach, opartych na wpływach i pieniądzach pomiędzy rodzinami. Może dlatego ojciec o niej nie mówił i widać wyrzucił jej obraz z pamięci a portret kazał powiesić naprzeciw łóżka Leonné. Widać nie kochali się ani nie byli dla siebie ważni. Dlatego przy pierwszej sposobności jej matka odeszła i zrobiła to z niewysłowioną ulgą. Ślad po niej zaginął. Zatarł się w piaskach przeszłości. Mokrych od łez i pełnych gniewu rozsypanego w czarne kulki żużlu na dalszej ścieżce życia Leonné. Ta ścieżka zawiodła ją aż tutaj nad zapomniany przez Boga klif i wybrzeże morza wewnętrznego. Chciała powiedzieć ojcu o tym, że najchętniej wróciłaby do Kastylii lub Leonu. Nocą nie mogąc zmrużyć oka, wymyślała scenariusze opuszczenia osady. Lecz jak samotna dziewczyna miałaby przemierzać bezdroża kalifatu bez opieki starszego mężczyzny a na dodatek bez wpływów i pieniędzy. Do tego jako gorliwa katoliczka i dziecię maryjne jakim się często ogłaszała chcąc walczyć tym samym o swą europejską tożsamość w samym centrum ula niewiernych. Chciała wielokrotnie pomówić z ojcem o tym, że już czas wracać z wygnania i jeśli nie mogą pozostać na półwyspie to niech szukają lepszego losu we Francji lub Anglii. Aptekarz początkowo słuchał córki choć zdawkowo, bez wiary i przekonania. Było to w czasie gdy też szukał punktu zaczepienia w nowym, wrogim miejscu. Gdzie znalezienie przyjaźnie nastawionego osobnika należało do takiej rzadkości jak odkrycie ostatniego talara w kieszeni zamroczonego piwem opijusa, zawieszonego w błogiej nieświadomości na piersiach jasnowłosej murwy w przybytku “Pod ogryzionym piszczelem”. Najgorszej speluny w Torregrimie w której niegdyś od podejrzanych, śmierdzących kadzidłami ale i wymiocinami młodych czeladników I stajennych nabywał szczypty składników do trucizn i silnych eliksirów. Ale wreszcie karta się obróciła a kości rzucone na jeden numer, wskazały go szczęśliwie, zapewniając mu pracę i opiekę u Nabīla. Więc teraz niby dlaczego miałby opuszczać te ziemię. Nie był to może biblijny raj ani nawet spokojne, urokliwe i bezpieczne miasteczko leżące na uboczu szlaków, zapamiętane chyba jedynie w księgach i nieomylnej pamięci poborców podatkowych. Im dłużej tutaj był tym bardziej wsiąkał w miejscowy folklor. Coraz bardziej pociągała go praca dla araba i jego dziwaczne acz fantastycznie przygodowo skrojone opowieści z pogranicza magii i jawy. A może było w nich choć ziarnko prawdy. Może nie o wyspę szło, która schowała swe jestestwo w szmaragdowo-szarych falach. Może przystań z legendy to przystań wizygocka leżącą u stóp jego domu? Może skarb lub jego część spoczywa w jaskinii? Może po to miejscowym bajki o duchach? Coraz częściej o tym myślał. Bez poparcia Nabīla nie zamierzał jednak udowadniać żadnych nawet najbardziej miarodajnych i umysłowo spójnych tez. Nie narzekał. Może starzec pewnego dnia zgodzi się szukać skarbu i u progu wręcz swego miasta a nie gdzieś hen za morzem. Jak narazie aptekarz milczał i z zadowoleniem pomnażał zyski swoje i Nabīla. A Leonné starał się zapewnić dawny dostatek i względny spokój na jaki szczególnie ostatnimi czasy zasłużyła. Chciał osiąść tutaj i liczyć na późniejsze układy w podziale łupów po śmierci araba. Był starym, zmęczonym drzewem o opadłych w połowie liściach i nadjedzonych przez czerwie korzeniach a takich drzew nie można przesadzać w nieskończoność i liczył na to, że Leonné kiedyś to zrozumie a jeśli nie to chociaż kiedyś mu to wybaczy. Tak mijał im czas. Na straconej na pozór młodości i zasłoniętej kurzem ślepego posłuszeństwa przewidywalności kolejnych, jednakich sobie dni. Na ślęczeniu nad mapami i skryptami. Na warcie całonocnej nad kuflami piwa i słuchaniu opowieści załóg i kapitanów galer. Nikt jednak nie woził na swym pokładzie skarbów innych niż to co widniało w portowych kwitach zarządców i kupców. Nie natknęli się oni nigdy ani przy nocnym nowiu, zamieniającym powierzchnię wody w tłuste, atramentowo czarne, bijące o drewno burt ramiona diablików morskich. Ani we mgle zielonkawo szarego przedświtu nie wypatrzyli oni nigdy w obrębie statku jak i przed dziobem ani za jego rufą na choćby ślad istot o których bajali tylko tacy oderwani od przyziemności starcy jak Nabīl. Ich opowieści nigdy jednak nie frustrowały Nabīla.3 punkty
-
Czas wydaję się wrogiem, jednak nie... On neutralny jest, idzie dalej i nie zważa na nic. My próbujemy go zatrzymać choćby na chwilę, jednak on z każdego uścisku uwolni się. Nieważne co się stanie, czas pędzi do przodu... A my razem z nim, Więc nie lękajmy się, nie przejmujmy się, nie zatrzymujmy się. Bądźmy jak czas, idźmy dalej do przodu, bo wkońcu i nasza sekunda minie, i każdy o nas zapomni. Wykorzystajmy te naszą sekundę jak najbardziej się tylko da, Przejmując i zatracając się nigdy nie spełnimy swoich marzeń, a nasz piasek czasu zniknie i pozostanie tylko niedosyt...3 punkty
-
dialog naszych listów ciepły jak kamień na którym przed chwilą siedziałam to ja Anna mogę być daleka jak nigdy dotąd ciągle obecna w starej bliźnie posiekana rżyskiem pszenicznych pól związana powrósłem tańczącym w twoich rękach spójrz siwieję wiąże babie lato w pajęczyn kordonek owijając pukle na serdeczny palec wszystko to trwa we mnie jak szóste z przykazań nie udźwignę domu2 punkty
-
nie wiem co czujesz a ty nie wiesz co ja próbujemy coś mówić lecz to nie dotyka rdzenia wprzęgnięci w tryby doświadczeń dowiemy się wzajemnie co to jest ty a co to jest ja2 punkty
-
W zapomnianej chacie na skraju lasu echo i wiatr o byłym rozmawiają Cisza do nadziei się tuli stary pająk to widząc po swojemu się uśmiecha W zapomnianej chacie kiedyś tętniło życie słońce tu zaglądało było fajnie i miło W ogrodzie kwitły róże burek radośnie szczekał na ławeczce dziadek pykał fajeczkę Dzieci w berka się bawiły obok była studnia żuraw cierpliwie czekał Babuleńka w wannie cynkowej pościel krochmaliła była szczęśliwa Dziś ta chata pusta las częstuje ją cieniem który po cichu popłakuje2 punkty
-
Ona miała papierowe dłonie, białą koszulę on nonszalancką marynarkę z jedwabiu. Pomiędzy nimi uniesiona lekko niewidzialna nić, babiego lata. Poruszali się wilgotnym rytmem ciał skórzanej nuty drzewa sandałowego, cygaro w ustach, w jej oczach czułe groszki pełnią zimy świeciło słońce, padał wiosenny deszcz. Zatrzymałam się, smakując latte zmysłowy karmel, szczery śmiech pozostał słodyczą na języku a kiedy już przestali tańczyć, poczułam słone płatki na rzęsach.2 punkty
-
@Migrena ;))) marzenia czasami się spełniają;) szczególnie w świecie poezji:))) dlatego ją kochamy :)2 punkty
-
@Migrena Bardzo dziękuję! Poezja ma to do siebie, że pozwala nam dotknąć tych ciemnych miejsc bezpiecznie – możemy tam zajrzeć, poczuć, przeżyć, i wrócić. To jak skok z liną. Wiersz może być tym miejscem, gdzie „nicość" jest doświadczeniem estetycznym, nie ostatecznym wyborem. @Marek.zak1 Dziękuję za te osobiste słowa. Temat aktualny, ale o tej porze roku jest szczególnie aktualny. Każdy po swojemu przeżywa to "może". @lena2_Bardzo dziękuję! Tak, to wszystko naraz – ulga, znużenie, nadzieja na ciszę. Czasem piszę, żeby samej to zrozumieć. @andrewBardzo dziękuję! niepokój jest dowodem że jeszcze jesteśmy po tej stronie może nie trzeba wiedzieć wszystkiego od razu może wystarczy że liście opadają i wracają że coś w nas wie bez słów bez pośpiechu a my z tym niewiedzeniem możemy jeszcze przez chwilę po prostu być @huzarcBardzo dziękuję! Przeczytałam Twój komentarz kilka razy – bo sam jest jak wiersz. "Spokojny jak ostatni oddech" – to piękne. @Alicja_Wysocka Piękny wiersz napisałaś, bardzo Ci dziękuję! twoje słowa jak ciepła dłoń na ramieniu – czuję ale rozumiesz to nie jest ucieczka to szukanie miejsca gdzie mogę w końcu stanąć życie mnie znajduje codziennie zbyt głośno zbyt jasno a ja czasem potrzebuję zmierzchu żeby zobaczyć własne kontury światło znajduje szczelinę – piszesz i to prawda ale kamień też ma prawo do swojej ciemności do swojego wnętrza2 punkty
-
Świetny! Mam w planie odwiedzić miejsce spoczynku Thomasa jak mnie zaniesie w okolice2 punkty
-
a powinno. Dzięki @Annna2 dzięki,dzięki, dzięki serdeczności Waldku! ano tak. Jakoś sobie trzeba radzić Interpretacja bardzo trafiona. To o tym @Wiesław J.K. to ja odpozdrawian @sisy89 @akowalczyk @huzarc 💚2 punkty
-
Ładnych parę lat temu paliło się mieszkanie w bloku; zapadł już wieczór wyły syreny i ten jęk tłumu – słychać było aż o dwa kilometry wyrzucono z balkonu becik z dzieckiem... ktoś złapał2 punkty
-
@Berenika97 Ten wiersz jest odpowiedzią nie sprzeciwem, lecz szeptem przy ramieniu. Czasem ktoś napisze o zmęczeniu, a ktoś inny - tylko przysiądzie obok, żeby przypomnieć, że nawet w ciszy można jeszcze oddychać światłem. ----- Nie chcę ci nic odbierać, ani nakłaniać do powrotu. Tylko dotknąć twojej dłoni słowem i powiedzieć: nie jesteś sama. Czasem wystarczy jedno spojrzenie w stronę, gdzie pali się czyjeś okno. Czasem to ktoś, kto pamięta, staje się powodem, by jeszcze raz odetchnąć. Nie uciekaj od życia, niech ono samo cię znajdzie, tak jak światło znajduje szczelinę w kamieniu. Niech ta noc, którą chciałaś przekroczyć, przyniesie sen, a potem świt.2 punkty
-
@Migrena Ja napiszę taki wiersz:) biała koszula, czerwone usta i twist ;) @Wiesław J.K. :) dziękuję! Uwielbiam ten kawałek! Chyba nawet bardziej klimatyczne niż Pulp Fiction:) ? pozdrawiam :) @Berenika97 Dziękuję:) zawsze gdzieś pomiędzy jawą a snem ;) pozdrawiam serdecznie:) @violetta Nieważne z kim, liczy się tylko taniec;) i radość tańca :) pozdrawiam :)2 punkty
-
@Migrena posłucham sobie nastrojowej muzyczki, napiję kawy, czas sprzątania i gotowania, robienia zakupów do jedzenia nadchodzi:) wnuczka w drodze:) z nią zatańczę twista:) @Wiesław J.K. zdecydowanie moje klimaty:)2 punkty
-
2 punkty
-
@huzarc a ja jeszcze myślałem nad tym wierszem i doszedłem do wniosku, że Autor oparł cały tekst na fizyce kwantowej. poczynając od Big Bangu jako pęknięcia symetrii, poprzez zjawiska typu cos istnieje tylko wtedy kiedy ja na to patrzę . entropia versus porządek. "oko Boga" to świadomość ostateczna. żeby ten wiersz rozczytać jak należy trzebaby zanurzać się w fizykę kwantową a ja takiej wiedzy nie mam. @Annna2 dobrze. przepraszam Aniu. ale fakty są takie, że masz ponadprzeciętną wiedzę, świetną pamięć i niezwykłą inteligencję. i widać to w Twoich wierszach i Twoich komentarzach. ja to widzę i podziwiam. tacy jak Ty niezwykli ludzie bywają wrażliwi na słowa innych. ja czasami piszę tutaj skrótami myślowymi i wygląda jakbym powiedział coś czego powiedzieć nie powinienem. wybacz teraz i daruj jak kiedyś jakimś swoim skrótem wprawię Cię w zakłopotanie. Aniu. intencję mam w stosunku do Ciebie zawsze czyste i z dużym szacunkiem !!!!!2 punkty
-
Kocham, kocham , kocham. Hej słyszysz? Przecież cię kocham! Jaka piękna ta miłość, nie unoś się gniewem! To ja jestem ważny, wrażliwy i jedyny sprawiedliwy. Kocham, cię kocham czy słyszysz? Musisz się zmienić. Jesteś nie dość dobra, wyrozumiała, i za mało godziwa. ******************************************* Ona pachnie śmiechem porannym, i chlebem, aż chce się jeść. i truskawką upchniętą w kieszeni dla żartu. Wiesz?2 punkty
-
Koneser z pasieki, tej słynnej, oczęta ma słodko - niewinne. Zajada chlebuś z miodem - miód kapie mu na brodę. Nad wyraz kontentą ma minkę.2 punkty
-
Żydzi i gaz Zaproszenie Palestyńczycy i Gaza Wypędzeni Narody wybrane Trauma usprawiedliwia Zbrodnie Mobilizacja uzasadnia Prawdę Cynizm wnuków Pokoleń ocalenia Czołgi zamiast świadectwa Opór i terroryzm Szybowce i podrzynanie Gardeł A potem ciałopalne ruiny Cena zbiorowej winy Nadzieja jak spadająca Gwiazda Tli się bielą fosforu Ciągle podręcznik historii Czytany na nowo Szkoda, że bez spisu treści2 punkty
-
Jak wiele w nas mieści się zawiści pomyśleć tylko ile cierpienia ile w zdaniach słów nienawiści ile nas kolców w język uwiera Człowiek od wieków człowiekowi wilkiem a wilk tymczasem nauczył się śpiewać i wyć z zachwytu lecz gdy trzeba milknie człowiek nie milczy woli żal rozsiewać I usiadł w końcu chłopiec obok wilka w takiej sytuacji nic już go nie czeka zamienili razem może ze słów kilka Oswoił chłopiec wilka a wilk człowieka1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Migrena Napisałeś absolutnie przejmujący wiersz. Opowiedziałeś o śmierci relacji poprzez metaforę języka, słów i komunikacji. Od samego początku – "Urodziliśmy się z alfabetu" – aż po druzgocący finał, z zbudowałeś spójny świat, w którym miłość jest tekstem, a rozstanie błędem gramatycznym lub typograficznym. Jest tu kilka obrazów, które są po prostu niesamowite: "Kaleki tłumacz własnego serca" – mówi wszystko o poczuciu winy i niezdolności do wyrażenia tego, co najważniejsze,"Zamieniłem cię w echo. A echo nie kocha. Echo powtarza." – to genialne w swojej prostocie. Uchwyciłeś moment, w którym druga osoba przestaje być sobą, a staje się tylko odbiciem naszych oczekiwań lub błędów."Nasze rozmowy stały się ruinami kościołów" – ten obraz ma w sobie ogromny ciężar. Pokazuje utratę nie tylko bliskości, ale wręcz jakiejś świętości, która łączyła dwoje ludzi."Zostałem - ze słownikiem pełnym ciszy" – to idealne podsumowanie pustki. Masz wszystkie narzędzia (słowa), ale nie masz już treści, którą mógłbyś nimi wyrazić. A zakończenie... jest doskonałe. Metafora miłości jako "dzikiego zwierzęcia z papieru, które umiera, gdy pomylisz literę" to jedna z najpiękniejszych i najsmutniejszych definicji kruchości. Ostatni wers - "A ja pomyliłem wszystkie", jest jak cios prosto w serce. Zamyka wiersz z ostatecznym, pozbawionym nadziei westchnieniem. Napisałeś tekst pełen bólu, ale też głębokiej świadomości i wrażliwości. Świetny!1 punkt
-
Dziękuję 🌼 To sweter do śniadań. A w tym pokoju mieszka pewna staruszka i jej duchem obecny wciąż jak zauważyłam mąż. Pzdr :)1 punkt
-
1 punkt
-
@Annna2 Maria Antonina. nie mogę pozbyć się z głowy obrazu zgilotynowanej głowy Marii Antoniny leżącej w koński łajnie na bruku dawnego Placu Rewolucji. wcześniej leżała tam głowa Ludwika XVI. horror nie do udźwignięcia.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne