Ranking
- uwzględniając wszystkie działy
-
Wprowadź datę
-
Cały czas
8 Kwietnia 2017 - 29 Października 2025
-
Rok
29 Października 2024 - 29 Października 2025
-
Miesiąc
29 Września 2025 - 29 Października 2025
-
Tydzień
22 Października 2025 - 29 Października 2025
-
Dzisiaj
29 Października 2025
-
Wprowadź datę
13.10.2025 - 13.10.2025
-
Cały czas
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 13.10.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
przesadzam słowa jak ludzi jednym daję słońce, bo lubią ciepło rozmów innym cień, bo w milczeniu szybciej rosną niektóre się nie przyjęły - wyrwane z obcych zdań, zwiędły z tęsknoty za dawnym sensem a są i takie, co kwitną dopiero, gdy posadzę je obok siebie i widzę, że trzymają się za ręce12 punktów
-
Nie oglądajmy się za siebie, licząc pożółkłe kalendarze. Jeszcze spróbujmy złapać w locie, choćby najmniejsze z naszych marzeń. Odnajdźmy dawne polne ścieżki, gdzie kwiaty, drzewa, złote słońce. Nim się ukryje za horyzont, poczujmy jeszcze puls gorący. Nie patrzmy, co na końcu drogi, licho spać lubi za zakrętem. Dopóki igra w oczach płomień, cieszmy się chwilą, jak prezentem.11 punktów
-
Słów się nie nazywa, więc ich się nie rozumie, Badając ostrze znaczenia w nabrzmiałym szumie, Oglądając tylko strukturę nagiej plamy Wokół piksela drżącego w barwie gamy. Znak nie mówi — odarty już z kształtu — on mruga, Frazą, cięciem, przepycha się jak czarna smuga, Androgenicznych warg w soczewce nieboskłonu, Które oślepło, jak pęknięcie w czaszce dzwonu.11 punktów
-
Niebo odzyskało chłód. Gwiazdy powróciły na swoje orbity, jakby nigdy nie widziały ognia. On chodzi między dniami, jak cień, który zgubił swoje ciało. W kieszeniach nosi milczenie - cięższe niż wina, gęstsze niż sen. Ona siedzi przy oknie, liczy światła w oknach sąsiadów, jakby w nich szukała dawnych iskier. Na dłoniach ma kurz wspomnień, którego nie sposób zetrzeć. Między nimi - przestrzeń, delikatna jak popiół unoszący się w świetle. Słowa, które kiedyś były ogniem, teraz kruszą się jak szkło w ustach. Kiedyś płonęli jak obietnica świata, teraz trwają jak cisza po dzwonie. Ciała nie pamiętają dotyku, tylko drżenie, które zostało w kościach jak echo burzy. Czas przecieka im przez palce, jak piasek, który znał kształt dłoni Boga. Każdy dzień to biel, która nie chce przyjąć koloru. Asfalt wystygł. Ale w snach wciąż czują ciepło, cień ruchu, oddech w powietrzu. Nie siebie - tylko ich dawną formę, jak odcisk w wosku, zanim zapłonął knot. Poranki są zbyt ciche. Światło wchodzi w pokój bez pytania. Miłość odjęła im język, więc mówią spojrzeniami, które niczego już nie żądają. Czasem, w szumie lisci, słyszą coś, co przypomina śmiech. To nie echo. To popiół, który mówi szeptem, że nawet płomień musi się kiedyś nauczyć gasnąć, by mógł znów zapłonąć - gdzie indziej. ------------------------------- @Migrena obiecałem violi arvensis przepracowany wiersz z wczoraj. jest troche romantyzmu i metafor. ale ten wiersz jest jakiś taki, jak marynarka po krawieckich przeróbkach. ale oto on : wchodzi - metaforycznie Wchodzi chłód — srebrny, drżący, jak mgła nad gwiazd oceanem. Powietrze błyszczy, śpiewa pyłem światła, a w jego drżeniu — ona, z papierosem. Dym krąży między nimi jak mgławica złotych włókien, jak zaklęcie szeptane przez gwiazdy, choć pachnie trochę ziemią, trochę jutrem, które nie zawsze wierzy w czary. On stoi obok — cień splata się z cieniem jej, dwa orbitujące serca, dwa ognie w tańcu wszechświata, i gdzieś w tym tańcu przeczucie końca, jak nuta, co drży, zanim ucichnie. Pod paznokciami noc, na dłoniach ślady godzin — miękkie jak jedwabne nebule. Schody skrzypią jak stare skrzypce, co pamiętają dotyk światła, choć dźwięk już matowieje. Metal drzwi zimny, lecz dłonie płoną — ogniki w mrozie, ścieżki do siebie, które nie pytają dokąd. Cisza pachnie lawendą i gwiazdami. Jej oddech — bliski, jak oddech planet w próżni. Dźwięk dzwonu kościelnego rozchodzi się falą — nie spóźnioną, lecz wieczną, odbija się w sercach jak echo miłości, która drży na granicy światła. Na parapecie pióro — echo listów, które kiedyś frunęły między ludźmi jak komety. Teraz ich spojrzenia piszą światłem — literami z oddechów i dotyku, z prawdy i złudzenia, bo każda miłość jest trochę jednym i drugim. Ciała splatają się w rytmie wszechświata, bez muzyki, a jednak cała przestrzeń gra: cichy walc pulsujących atomów, miłość, co świeci, bo wie, że zgaśnie. Jej włosy — rzeka złota spływa po jego ustach. Jego dłoń — ogień, spadająca gwiazda w jej wszechświecie. Ból i rozkosz — dwa dźwięki tej samej melodii, co rodzi się i gaśnie w świetle pulsaru. Nie ma czarów. A jednak są — w każdym drgnieniu, w każdym oddechu, w splocie ciał i myśli, w chwilowym zwycięstwie nad czasem. Potem cisza. Ona odchodzi pierwsza. Jego oczy — dwie gwiazdy gasnące powoli. Świat istnieje dalej, obcy, lecz w nim — w sercu kosmosu — pozostaje wspomnienie, co świeci wciąż, jak ślad miłości, która, nawet kończąc się, nie przestaje być światłem.9 punktów
-
Anna nie ma ojca pochowała go dawno temu na skraju sennej wsi takiej co to szemrze zbożem tamtego ranka było ciepło mgły otaczały zagajnik równe stygi skoszonej trawy w połączeniu z kapliczką przy drodze stworzył sielski obraz w to miejsce kolumna żałobników taszczyła ciężką dębową skrzynię płaczki jedna po drugiej ocierały łzy rąbkami cienkich chusteczek do jelcza przesiąkniętego zapachem benzyny ktoś włożył ławki sękate pałąki wieńcy ocierały łydki pomocnych malców +++++++++++++++++++++++++++++ szła z opuszczoną głową krok za krokiem łza za łzą czasami którąś zlizała z górnej wargi słona tak jak spracowane ciało taty który szeroko rozwierał ramiona aby po chwili unieść ją nad głową Dedykacja Ojcom których już nie ma8 punktów
-
Zastygłem pełen niemocy. Niepohamowanej żałości. Rozpaczy, rozległej jak ta noc lodowata, kwietniowa, płacząca jękiem wichru wściekłego, nad mym zgubionym, bez zmysłów jestestwem. W półmroku, dusznej alkowy. Gdzie ogień życia, rozpala już jedynie, nie Twe lico a świecy rozżarzony knot. Leżysz cicha i blada na dębowym, solidnie zbitym łożu. W malignie, przeszłych, kolorowych snów. W bezdechu, cicho nadchodzącej śmierci. Pragnę odejść wraz z Tobą Aniele, na druga stronę tej tęczy szerokiej. W takiej chwili nie chcę być, czującą gliną człowieczą. Bo taka miłość to dopust i przekleństwo zarazem. Do ścian marmurowych grobowca, od podchodów głupich i niewinnych za małego dzieciaka. Z moich ramion Cię wyrwą i ułożą w mrok, świeżo heblowanej trumny. Jako triumf marności naszych pragnień. Jako ofiarę dla Zwycięzcy Robaka. Czas nie rzuci nas na powrót w chwile beztroski. Czarem miłości i szczęścia upojone. Nie. On nas coraz mocniej szykuję do snu wiecznego. Przeklęty. Bezduszny złodziej. Żegnasz się dziś ze mną. A witać się będziesz z alejami cmentarnymi, Starymi, powykręcanymi wiązami. Strażnikami zmarłych. Z kryptą rodzinnego grobowca, gdzie czekać już na Ciebie będzie duch, naszego przedwcześnie zgasłego malca. Zasnąłem w fotelu przy komínku. Dojrzałem ukradkiem, Twą twarz i kibić na tle wesoło trzaskającego ognia. Dobranoc. Słyszałem. Twój głos czuły. A może to tylko nadal dusza łka? Dogasam. Przy mrugającej smutno naftowej lampie. Dziś zostawiam Wam mój kolejny gotycki wiersz w estetyce grozy E.A.Poe i jego motywu "Zwycięzcy Robaka".6 punktów
-
Tak! Wiem, czym jestem zrodzony! Jak płomień nienasycony Wchłaniam siebie jasnością. Światłem będzie, co pochwycę, Węglem będzie, co porzucę: Ogniem jestem z pewnością. I Friedrich (przypominam, numer alarmowy Straży Pożarnej to 998): Ja! Ich weiß, woher ich stamme! Ungesättigt gleich der Flamme Glühe und verzehr’ ich mich. Licht wird alles, was ich fasse, Kohle alles, was ich lasse: Flamme bin ich sicherlich.6 punktów
-
nic nie mów proszę rysuję ślady wolne od skreśleń upadłych liści zanim jesień się rozśpiewa nic nie mów nalegam idę po zapachu przenosi mnie ponad nagie gałęzie nie słyszę szelestu litości swobodnie spadam razem z nimi jestem żółty brązowy lekki jestem teraz wiem że wiatr nie wieje mówi do mnie słucham5 punktów
-
Dla mnie cebulka, to jak lilia. A dla ciebie jedynie smrodek. A mi cebulka w jedzeniu miła i co ja teraz zrobię? Pyszna cebulka, ona kochana, czy można obie pogodzić? Bo na cebulkę nic nie pomaga, a ona powie: "znów smrodzisz".4 punkty
-
4 punkty
-
natura jak kobieta przebiera się często spogląda na taflę jeziora robiąc miny chętnie by się głośno zaśmiała lubi jednak ciszę i szmer strumienia o poranku myśli co teraz ubrać jesień robi codziennie makijaż jest kolorowo dziś pobawi się ze słońcem umyje w ciepłym deszczu wiatr susząc ją potarga fryzurę lubi luz w każdej porze roku ma frajdę 10.2025 andrew4 punkty
-
nie całowałem już od brzasków wielu zostawiam ślady stóp w osamotnieniu usta głodzone pamiętają znamię ktoś kiedyś do mnie szedł po zakochanie chodzę samotnie chodzi też wspomnienie cztery stopy to dwójki przytulenie jeden ślad dwojga na zawsze odlany jakby ze złota w sobie zakochany przychodzę zachodzę oraz odchodzę zostawiając wszędzie samotną stopę nie ma już śladów sam na nodze jednej skaczę wskakuję wyskakuję płaczę chciałem iść przez życie zabrakło nogi pochowały się nasze wspólne stopy4 punkty
-
Wszystko, co piękne, brukuje piekło, ale Jej dotyk pobudza sensor. Proszę, chodź ze mną — albo przynajmniej nie daj mi się zgubić. Zapomnijmy na chwilę o tym, jak wiele nas różni. Chwyć za mą dłoń, kiedy płyniemy z nurtem pod prąd. Wykorzystajmy tę szansę, by naprawić tamten błąd.4 punkty
-
Poszum lasu przegarnia żywiczną cięciwą Chmurne luki powietrza nad atramentem pól, Łamiąc lamentem znaczeń pieśń w ustach kłamliwą… Rdzawy promyk krwi buja się w szeleście trawy Biegnie, ucieka, kryje się, oddech, strach, pada… W szmer stłumiony, podskórną struną śmierci - jak ból Odurzony, jak widok namacalny zjawy Nad jakim wisi bezkresny blask kanonady… Nadchodzi… przez krzyk, pręgą twardego skowytu Zamazując kontury z dogasających gwiazd, Tam dokąd wciąż pytanie ginie z niedosytu… Siny powój karni woń słonecznej wikliny Pod zmrużona powieka na drodze ku wieczności, Gdzie próżno dla ptaków szukać lazurowych gniazd I cienia pod listowiem trującej rośliny. Lecz co my wiemy- ludzie naiwni i prości.4 punkty
-
niektóre listy pisze się w myślach - nie po to, żeby wysłać do kogoś, ale po to, żeby były. tak jak są rzeczy, do których lepiej wzdychać niż je mieć. to także forma posiadania - lżejsza, bardziej z duszy - i tylko w niej się pięknie zapodziewa. więc je chowam, a wspomnienie przewraca kartki.3 punkty
-
Czy w tej studni była woda? Może była, ale miarka, tylko płaska i bez boków, dla pragnienia klamra, klamka. Czy w tej studni była woda? Jakie ma to dziś znaczenie? Życie goni w przeznaczenie.. Inna studnia wodę poda. Czy w tej studni była woda? Przecież byłem, próbowałem.. Chciałem złapać jak motyla, ale wiatrem w twarz dostałem. Czy w tej studni była woda? Może więcej cierpliwości? Może upór w przeciwności? Może mniejsza w głowie soda?3 punkty
-
Zgubiłam się — nie w lesie, nie w mieście, lecz w sobie. Miłość — słowo zbyt głośne na codzienność, zbyt kruche, by nie pękło w dłoni. Wokół chłopcy — każdy trochę z plakatu, trochę z marzenia, trochę z reklamy szczęścia. Jeden mówi pięknie, drugi — milczy poprawnie. A ja — słucham... i nie słyszę. Rozum doradza: ostrożnie. Serce szepcze: spróbuj. I żadne nie ma racji. Więc zostanę z moimi wierszami, z kubkiem herbaty, i ciszą, która nie kłamie. Bo może — to właśnie ona jest najwierniejsza. A jednak... czasem w tej ciszy coś drgnie, jakby liść, który — mimo jesieni — nie chce spaść.3 punkty
-
Gośka, zwolnij, gdzie tak pędzisz, szalona? Ucho w torbie urwiesz, precjoza ci wypadną! Z wózkiem nie nadążam, paragon za mną się ciągnie Długi na trzy metry, aż mnie hamuje. Na parkingu pod marketem automat nowy stoi. Popatrz na to: błyska i podzwania, jak na jarmarku. „Co w tym pudle widzisz, erotomanie? Lalki dmuchanej ci się zachciało? już po tobie!” Sny serwują do wyboru, do koloru – nie masz tego w chacie. Nie bądź jędza, raz się żyje, wywlekaj kieszenie. Lukaj: sen o SPADKU... co, wchodzimy? „Masz dwa zeta, ty idioto od Dostojewskiego” Łup! kapsuła na podajnik spadła z grzechotem. Jeszcze tu wrócimy – kiwam palcem do machiny. Gocha, śpisz już? chryy... dobra nasza, no to lulu... W skrzynce list w grubaśnej kopercie Z pieczęcią lakową, a w środku nasze imiona i nazwiska. Z drżącą ręką biorę się za czytanie – gęba uśmiechnięta: „Dziedziczycie pałace, wsie, winnice i ogrody. Biblioteki pełne wiekowych ksiąg, rycerskie zbroje, Skarbce, gdzie klejnoty i złoto migoczą, Jak światła uwięzione w kryształach” Już biegłem korytarzem z marmuru, Już dłonie sunęły po poręczach bogactwa, Już słyszałem echo donośne obietnic, I nagle zawrócił mnie głos zza pleców: „Oto rachunek – długi po przodkach. Psy, koty i papuga – jedynie twoje!” Fortuna zaśmiała się w twarz, dowcipnisia jedna. Nasłała komornika, jak zbója z wysokich Tater. Sen na kredyt, życie na minusie, o czarnym chlebie... Gośka, w drzwi łomocą, budź się z tych koszmarów!3 punkty
-
Żal boli czy dokucza kto o tym wie umysł czy dusza Czy żal jest prawdą a może złudzeniem które kłamie Albo światłem które zwycięża nie tylko ciemność Żal to daleka czy bliska droga do czegoś Co rodzi lepsze jest nadzieją nie pustką3 punkty
-
Być wolnym jak ptak to ludzkie marzenie Utrata skrzydeł na własne życzenie Po co chcesz latać fizycznie przy ziemi Skoro potrafisz fruwać w przestrzeni Fantazja i myśl to anielskie skrzydła Przetną powietrze, niczym smuga światła Jednak nie wszystko co pierzaste lata Dotyczy to tych co marzą o ptakach3 punkty
-
3 punkty
-
2 punkty
-
Jesienne Refleksje* Pax Sclavi I oni nadal nie uczą: starożytnej - historii Sarmacji - Kraju Wielkiej Lechii i to jest ten system dziewiętnastowieczny - edukacja i wciąż ukrywają piastowskiego księcia: Bolesława Zapomnianego - ich bardzo boli prawda - skrytobójstwo Tajnej Inkwizycji i milczą na temat Pierwszej Reakcji Pogańskiej - pro amanti modus: Azrael i Prusy - Chazarię. O tożsamości narodowej A kiedyś po prostu była ona: jednolita - różnorodna: w różnej jedności - cywilizacją jako pierwsza rzeczy pospolita i zbiorem: czterysta i czterdzieści i cztery kultur i wolnomyślicielskim - wolnomularstwem, dziś mamy: międzynarodową - solidarność folksdojczów i ukrainofilów i szabesgojów - in santo la: sovranita - impero... Myśl Polska Potem: po prostu - przegląd i solidarność i niepodległość i racjonalność, tak i jak - najbardziej w takiej: to kolejności - logicznej i uporządkowanej: w sensie - filozoficznym, platonizm i arystotelizm i pitagoreizm, dopiero: na samym końcu kończąc i koniec końców i kończąc: czego jeszcze nie rozumiecie? *więcej informacji Państwo znajdą w następujących esejach: "Komentarz - komentarz odautorski" i "Mój drogi świecie" - Autor: Łukasz Jasiński (październik 2025)2 punkty
-
Kajakarz Krutynią wciąż spływał sam, choć na spływ zapraszał wiele już dam, gdy raz z damą spłynął Pisą, taki palindrom napisał, „ mam kajak, o mam , mamo kajak mam!.”2 punkty
-
zimno. brudne powietrze. ona pali papierosa, obojętna, on stoi obok, nieobecny. spod paznokci czarny pył. na rękach zaschnięte ślady po nocy. idą gdzieś. schody skrzypią. metal drzwi zimny. cisza. oddech blisko. dźwięk kościelnego dzwonu. na parapecie leży pióro, ktoś kiedyś pisał list. ciało wchodzi w ciało jak fakt. bez muzyki, bez znaczenia. jej włosy w ustach. jego dłoń na biodrze. ból. zgrzyt zębów. pot. uderzenie w ścianę, nie mocne, wystarczające. nie ma miłości. nie ma muzyki. jest napięcie, jest dotyk, tylko ciało, tylko rytm, tylko teraz. potem cisza. ona odchodzi pierwsza. jego oczy puste. świat dalej istnieje. obcy. bez nich.2 punkty
-
wczoraj się starły poglądy dzikie i powstał zator wówczas remedium katalizator żona ma inne plany na weekend i powstał zator wówczas remedium katalizator mąż też ma plany ogłosił krzykiem i powstał zator wówczas remedium katalizator szef już od rana nabrzmiały zyskiem i powstał zator wówczas remedium katalizator lecz jak to bywa poległ i system i powstał zator zapchał się sadzą katalizator determinacja wówczas to władza2 punkty
-
„Miłość" okazała się ciężka, bo trzeba ją nieść we dwoje. „Prawda" - tak lekka, że przeszła niezauważona. „Nic" nie ważyło prawie wcale, a jednak przechyliło szalę. „Przepraszam” ciążyło na języku. „Dziękuję” miało swoją wagę. A „kocham”? Leciutkie jak piórko, dlatego tak łatwo rzucane jest na wiatr. Chciałam dalej ważyć słowa. Położyłam je na szali - nikt już nie patrzył, nawet czas się oddalił.2 punkty
-
zabłądziłem na progu dnia ile klamek tyle drzwi zawsze jest jakieś wyjście i kolejne pory roku2 punkty
-
Bądź dziś dla mnie Rozgrzej moje zmysły i serce Niech się stanie magia między nami Otwarte są nasze serca Świat stanie się kolorem naszych serc Zawirują na niebie nasze imiona, niczym gwiazdy w kosmosie Zatańczymy naszą miłość w życiowym wirze Nasz los od życia już trwa Trwajmy i cieszmy się naszym życiem i naszym szczęściem Nie zawsze w życiu jest miłość, jaką byśmy sami chcieli Piszemy o miłości, nie znając jej przyszłości Lovej. 2025-10-13 Inspiracje. Pierwsze zauroczenie , a jak jest później2 punkty
-
Zmęczone kończyny górne, co pisać skończyły odgórnie, trzęsącą ręką podniosły lusterko. Co zobaczyło? Tę umiarkowaną nieprzyzwoitość. Średnią ponadprzeciętność. Zanurzyło się w źrenicach, tęczówkach, cieniach na powiekach ... I dalej poszłO grzeszyć2 punkty
-
@Annna2Bardzo dziękuję! Tak, świat przyrody jest fantastyczny i piękny w każdym wydaniu. @Alicja_WysockaOczywiście! Mam małe jeziorko ok. 100 metrów od domu, rok rocznie pływają po nim łabędzie. Cudny widok! @Łukasz Wiesław JasińskiBardzo dziękuję! @infeliaBardzo dziękuję!2 punkty
-
Tułał się po brukowanej ścieżce pokrytej zgniłym jesiennym liściem który otula czerwoną rzekę Z każdym krokiem cel był coraz bliżej czuł, że nie mógł już dalej uciekać Widział wtulone w chłód pustostanów gromady wyblakłych narkomanów Wabiące go, wspomnieniami o niej Dali mu poplamione strzykawki Schował je głęboko w szary płaszcz między szkło stłuczonych butelek Ranią go gdy patrzy w głąb siebie Ostatnie kroki Już widzi koniec Piedestał i postrzępioną obręcz2 punkty
-
popieram 100% Alicję cebulkę parami trza jeść i z czosnkiem też wejść w koalicję gdyż w zespół lżej wespół smród znieść ;))2 punkty
-
@Jacek_Suchowicz bo trzeba jeść jednocześnie cebulka dobra na kości na włosy i na pazurki nie można się na nią złościć no chyba, że ktoś choruje chciałby lecz jeść już nie może masz chyba drugi pokoik bo jeśli nie, wtedy gorzej ona się troszkę stęskni sama przyjdzie do ciebie, dzień jeden chyba dasz radę i będzie dobrze - jak nie wiesz :)2 punkty
-
2 punkty
-
Nie zbieram już dłonią wiatru, nie proszę o deszcz, uczę się patrzeć, jak ptaki odlatują, choć skrzydła zostają we mnie. Zazdrość była jak mróz, zostawiła biel, barwy otuliła swetrem. Nie podejmuję walki z losem, on płynie niczym rzeka, mi pozostał brzeg. Serce, które pękło, stało się jedynie echem.2 punkty
-
Pogoda dziś nie na zmartwychwstanie Liście czerwienią się w błogosławionym stanie A dla mnie? Krótki postój w krzywym lustrze. Słońce kolebie się - w październikowej chuście. Korytarz pełen rupieci: to błędy, których nie można już naprawić. Naiwnie pytam Boga: czy da się przez nie zbawić ...?2 punkty
-
@Berenika97... bardzo pomysłowa treść. Tak.. wiele słów można na wagę i każdy ma swoje odważniczki. Puenta świetna.2 punkty
-
@_Maryanne_ A ja zaproponuję limeryk o stawianiu na cukier czegoś innego niż włosy. Koneser z pasieki w Gościnnej oczęta ma słodko - niewinne. Ma pomóc bułeczka z miodem na mały problem ze wzwodem. Tak wieszczą plotkary gminne.2 punkty
-
@Bożena De-Tre z pewnością źle. "femenistki"- ale jak na absolwentkę polonistyki- to takie byki nie powinny u Ciebie być.2 punkty
-
@Andrzej P. Zajączkowski - @infelia - @FaLcorN - @huzarc @beta_b - @Berenika97 - @Konrad Koper - wszystkim wam dziękuje -2 punkty
-
Skóra biała niczym papieru ryza. Dłoń moja po jej udzie niby łódź płynie. Zakochałem się w jej zimnych oczach. Zakochałem się w zimie. Włosy z czoła na plecy prowadzą, niby ściółka leśna. Znaczą drogę mym palcom. Chwytam ją za nie i znów zimnym oczom daję wiarę. Mówią: „chodź do mnie, kocham cię skarbie”. Niby urok co rusz rzucany, niby woda opadająca z przelanej wanny. Widać, że emocji w tych słowach za dużo, aby lód oczu mógł je wypowiedzieć. Widzę, że zwabić mnie chce i w potrzasku zimnych ramion trzymać. Zakochałem się w jej zimnych oczach. Płynąc ręką po jej udzie, zakochałem się w zimie. Patrząc w lód otchłani oczu jeziora, zakochałem się w ułudzie. I płacić mi przychodzi za to. Po zimie rozstopy, dziś mamy lato, a ja dalej mrozu wypatruję. Bo zaufałem jej oczom Bo poczułem zimno ramienia Bo pocałowałem usta, w których tyle cierpienia Bo pogładziłem ją po skórze Bo w talii objąłem Bo za włosy złapałem Płakałem, a łzy w lód na moich policzkach się zmieniały. Ona się śmiała, a ja stałem oniemiały. Ni dźwięku z siebie nie wydałem. Zamarzłem wpatrzony w nią tam, gdzie stałem. I tak czekałem do lata, ale nic mi to. Czekałbym nawet do końca świata, bo... Zakochałem się w jej zimnych oczach. Płynąc ręką po jej udzie, zakochałem się w zimie. Patrząc w lód otchłani oczu jeziora, zakochałem się w ułudzie. I płacić mi przychodzi za to. Po zimie rozstopy, dziś mamy lato, a ja dalej mrozu wypatruję.2 punkty
-
@Starzec Rytm powtórzeń jak uderzenia w ścianę codzienności. Świat się zapętla, aż w końcu siła staje się jedynym ruchem. Smutne, że „katalizator” tak często musi być przymusem, nie zrozumieniem. Przymus jest wstrętny.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@violetta Nie było mnie ponad dwa miesiące i robię przy okazji porządek w komentarzach pod własnymi wierszami - teraz mam taką możliwość i jak już mówiłem - jestem pedantem... Łukasz Jasiński1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
słucham najpiękniejszej muzyki ptaków na monumentalnym drzewie czuję się jak Calineczka w lodowatej wodzie tryskana ocieram całe ciało i sukienkę1 punkt
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne