Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 29.08.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
niektóre kwiaty kwitną wśród chłodów bez oczekiwań na słońca promień pomimo zimna na szklanych szybach oczy roziskrza najmniejszy kolec zastygam w żalu w oczekiwaniach żeby ich urok powiązać w słowa i opleść wstążką bezwzajemności temu co trzeba móc podarować15 punktów
-
Mama mnie urodziła by chlubić lata całe pod sercem utulała bladła gdy rozrabiałem siostra mnie ukochała bawiła pod księżycem w istnieniu zaufała słuchała rad w zachwycie. Kumpela mnie złowiła zazdrośnie obnosiła na studiach pomagała tuliła gdy zbłądziłem małżonka wychwalała goniła na kraj świata maleństwo urodziła czekała całe lata. Córka mi ulegała choć duszę miała swata to chłopca poślubiła z wadami jak ma tata psiapsiółka uwielbiała jej dom był mi swobodą słowem nie narzekała gdy z inną szedłem drogą. Kocham was moje damy choć same mnie psujecie podnosząc próżne ego chwalicie cne zalety a ja dojrzewam wolno i dojrzeć wciąż nie mogę jak płód co spadł z księżyca i słodko śpi na drodze.9 punktów
-
Zapomnieć o Konradzie, zrzucić płaszcz, niech go mole zjedzą. Pytania ważne i ważniejsze, status quo zachować? Takie miazmaty zbiorowe. Teatr Narodowy wystrzegał się eksperymentów, łącząc klasykę ze współczesnością. Relegować go na ulice zamknąć w ich sanktuariach trybuny. Po co, czy w ogóle? Przymiotnik z rzeczownikiem wypchać poza szczegółem. Po drugiej stronie lustra jestem ja piórami wypchane kieszenie. W szalikach które rozwiewa wiatr, a przecież Bóg znów się starał. Muszę kończyć, czas czeka. Hej! Do widzenia, pa, nara.8 punktów
-
Maliny pyszne, w kolorze jarzębiny dostępne już w lipcu i bez drabiny niesamowity jest ten owoców leśnych świat czy prym w nim wiodą maliny osądzać nie będę, aż tak bo przecież poziomki, jagody, jeżyny też posiadają swój smak Sierpień 20258 punktów
-
rozmowy a Alą Na parapecie ? Bez pieszczot wiatru? Zroszone wzdychań fontanną. Są jak aktorki życzeń teatru, nie kwitną przecież na marne. Widoki mają z okien rozległe na bezkres Gdańskiej Zatoki. Wieczorem gwiazdy gaworzą w niebie smakując wszystkich chwil dotyk. A może kwitną z wielką radością, której nie umiesz postrzegać. Więc otwórz oczy, obdarz miłością wszystkich od ziemi do nieba. Smutne – obleką świat szarością, doleją goryczy po cichu. Nagle depresję objawią ostro Więc zgnieć je szybko i wyrzuć Dobre – przyniosą światu kolory, w bonusie skrzydła dodadzą. Drogi prostują, aż do wieczora, potem spełnienie i radość.8 punktów
-
w wysokiej zieleni tworzę bukiet z jeziornych kwiatów niebieskimi i delikatnymi nasycam się źródlaną wodą zabawą na sobie jak Narnia8 punktów
-
jeszcze tylko paciorek i spać są takie raje gdzie szeptem po okręgach pełni wsuwam się w ciemność liczę gwiazdy w splocie magicznych formuł wyłącznie dla siebie tu i teraz na końcu błyskawicy muskam ręką wypukłość na piasku perłę wody na stroskanym sercu niezwykła sekunda ciszy7 punktów
-
Przyjaciółki wpadły na kawę, całe w skórach i makijażach. Spojrzały na mnie litościwie - "Musisz być na topie!" - stwierdziły. Moje włosy wzbudziły spory: Za gęste! Odsłoń czoło! Podkręć! Wyprostuj! Zrób loki! Otworzyły następnie szafę: Co za kolory! Niemodne! Za ciemne! Jak z zeszłej dekady! Teraz muszą być pastelowe! A fasony?! Niekobiece! Za szerokie! Już nie trendy! Tu są same modowe błędy! Szafa do wymiany! Jakie masz paznokcie? Też niezrobione! Tipsy to nasze walory! Że co, niewygodne?! Twoje są dobre dla kury domowej! Trendy? Paznokcie? Moda? Ja mam dziecko – i to jest moja uroda.6 punktów
-
Tam gdzie kończy się smutku mrok zaczyna się skrzydlata nadzieja na jej skrzydłach zaczynam lot rozpaczy mówię do widzenia dopóki z nią lecę nie zginę nieszczęście zostawiam na ziemi coraz wyżej lecąc wierzę że już nigdy mnie nie zostawi z powietrza widzę więcej wszystko się w sens układa więcej jest we mnie mnie rozumiem już znaczenie słowa ona nie mówi choć podpowiada cel naszego lotu tylko jej znany lecz mi to wcale nie przeszkadza szepcząc kieruje w niebieskie migdały od nowa lecę na skrzydłach nadziei która już była bliska stracenia teraz jej kształt wyraźnie się mieni na tle białych chmur i błękitnego nieba6 punktów
-
W sieci krąży mnóstwo satyrycznych dekalogów i antyporadników, mających na celu wyszydzenie zadufanych w sobie grafomanów, megalomanów poetyckich czy też niedowartościowanych narcyzów, z którymi nie warto nawet podejmować rzeczowej dyskusji o ich twórczości, żeby się nie narazić na obrzucenie kopą inwektyw i nie stać się laleczką voodoo dla wiecznych hejterów, którzy z satysfakcją będą później nękać konkretne osoby we wszelkich dostępnych internetowych wspólnotach twórczych. A co z komentującymi? Pewnie niejeden frustrat dał upust swojemu rozczarowaniu w sposób mniej lub bardziej dyplomatyczny. Nie będę więc ani pierwszy, ani ostatni w swojej próbie stworzenia dziesięciu przykazań, traktujących à rebours komentatorską rzetelność. Wyobraź sobie, Czytelniku, że trafiasz na jeden z portali z poezją amatorską. Zachęca Cię umieszczony zazwyczaj gdzieś opis, że krytyka jest mile widziana, a forum aspiruje do miana warsztatowego bądź edukacyjnego i ma służyć rozwojowi twórczemu. Jak to w praktyce wygląda? Otóż zapamiętaj sobie pierwszą i niepodważalną zasadę - jeśli myślisz, że większość publikujących naprawdę potrzebuje czytelnika, w szerokim tego słowa znaczeniu, to od razu uświadom sobie, jak bardzo się mylisz. Bo, jak sama nazwa wskazuje, czytelnik to ktoś, kto czyta. Czyta świadomie, z ciekawością,samodzielnie. Zadaje pytania i docieka. Szuka czegoś dla siebie i spogląda na wiersz własnymi oczami. Jest trochę egoistą, trochę Sokratesem. Bywa spragniony doznań estetycznych, za pomocą których liczy, że dowie się czegoś o świecie, o innych lub o sobie samym. Niekiedy podgląda liryczną kuchnię, w nadziei odkrycia, jak powstaje od początku poetycka strawa. Tę postawę trzeba a priori zrzucić z siebie jak zbędną wylinkę i przeobrazić się z czytelnika autonomicznego w czytelnika portalowego. Inaczej trudno będzie przetrwać w tej cyfrowej klubokawiarence, nie narażając się na przykry odwet i przyklejenie szeregu obraźliwych łatek. Forum literackie to swoisty samowystarczalny partykularz, gdzie dominuje chów wsobny i który rządzi się specyficznymi regułami gry. Podejrzewam, że niejeden raz zostały one już skategoryzowane przez innych czepliwych krytyków, ale czemu nie zrobić tego jeszcze raz, aby każdy nowy czytelniczy włóczykij zastanowił się, czy jest w stanie zaaklimatyzować się w tym otoczeniu. Jeśli bowiem przychodzi mu to z trudnością i oznacza niejako nieuczciwość względem siebie samego, to lepiej, żeby poszukał innej formuły obcowania z poezją, a zwłaszcza z jej autorami. Dekalog czytelnika portalowego: 1. Zresetuj pamięć. To bardzo ważne, bo inaczej na zawsze pozostaniesz w dysonansie poznawczym, wynikającym z zasadniczej rozbieżności między tym, co czujesz zobowiązany się pisać o tekstach (czy raczej pod nimi), a tym, co podpowiada Ci Twój umysł i Twoje doświadczenie. Musisz zapomnieć wszystko, czego nauczyłeś się i co wiesz o sztuce pisania wierszy, o rymach, metryce, metaforach oraz języku poetyckim. Twoja wiedza nie przyda się ani innym, ani Tobie. Koniecznie wyrzuć z głowy wszelkie poprzednio przeczytane wiersze, żeby czasem nie uwierał Cię epigonizm i banał. Do każdego komunału powinieneś podejść tak, jakby to było epokowe filozoficzne odkrycie. Im mniej pamiętasz prawd życiowych, a także zleżałych obrazów, tym dla Ciebie lepiej. Bo przecież poezja nie jest dialogiem, nie jest polifoniczna, to jednowymiarowy monolog papugi, a Ty masz tylko podziwiać jej głos i piórka, nie zauważając bezmyślnego naśladownictwa. 2. Chwal, chwal, chwal i jeszcze raz chwal. Tego nigdy nie za dużo. Przecież w rzeczy samej sensem istnienia portali literackich jest możliwość darmowego wystawienia swoich utworów na konkurs piękności. Odbiór publiczny staje się w rezultacie tożsamy z wyrażaniem zachwytu, a obcowanie z twórczością nie jest przeznaczone do generowania refleksji stricte artystycznej, ma być jedynie wyzwalaczem dla przychylnych autorowi uniesień emocjonalnych. 3. Czytaj sercem. Cokolwiek to znaczy, To oczywiste, że utwory pisane sercem czyta się tylko i wyłącznie sercem. Znajdziesz się wówczas na tym samym poziomie nadawania i odbioru co autor. Unikniesz niepotrzebnego rozdźwięku między własnym osądem a oczekiwaniami piszącego. Czytanie sercem oznacza też wylewność. Nie możesz być obojętny, neutralny, zdystansowany, analityczny. Musisz przejąć od piszącego jego maksymalne napięcie emocjonalne, podzielać je i zwielokrotniać. Modne ostatnio i często używane określenie rezonowania (tekstu w odbiorcy) redukuje Twoją rolę do bycia pustym pudłem powtarzającym cudze rozedrganie. Zakonotuj więc sobie to określenie, które doskonale streszcza funkcję, którą potencjalnie zaszczyca Cię autor. Zresztą ono bardzo przyjemnie brzmi w komentarzach, nadając im pozór idealnego i bezwarunkowego dostrojenia się emocji czytelnika do emocji poety, z pominięciem utworu jako nośnika wartości estetycznych. 4. Bądź empatyczny. Empatia to słowo-klucz, które całkowicie wyklucza fachową ocenę, bo przecież nigdy nie wiadomo, gdzie drzemią granice czyjejś wrażliwości. Drobna uwaga może obudzić demony, a tego przecież nie chcemy, czyż nie? Empatia to, po pierwsze, omijanie szerokim łukiem wszystkich ułomności tekstu, bo przecież każdy element wiersza to żywa i czująca część ciała autora, której absolutnie nie wolno zranić. Po drugie - ustaliliśmy już, że poeta oczekuje nie Twojej wiedzy, tylko emocji. Ale nie chodzi bynajmniej o to, żebyś Ty coś realnie poczuł po lekturze wiersza. Wbij sobie do głowy - to nie mogą być Twoje własne emocje odnośnie przekazu poetyckiego. Ty musisz odbijać wiernie jak zwierciadło emocje autora. Dokładnie te same. Masz czuć, przeżywać, postrzegać świat identycznie jak on w swoim utworze. 5. Baw się w kolaże. Wklejaj do komentarzy różne ozdobne elementy, które stworzą wrażenie, że wiersz, do którego się odnosisz, zasługuje na dopieszczający ego autora kontekst. Zamieszczaj wszędzie tam, gdzie tylko to możliwe, grafiki, zdjęcia, filmiki, piosenki. Od razu wykreujesz wokół siebie przyjemny, kawiarniany nastrój, w którym wszyscy będą oddychać oparami artystycznego piękna. Będziesz przy tym uchodził za inteligentnego i wrażliwego zarazem. Można też wypowiedź szczodrze okraszać emotikonami. Po coś w końcu są te wszystkie uśmiechnięte buźki, serduszka, różyczki, filiżaneczki... Oczywiście nie chodzi o okazjonalne zilustrowanie czyjegoś utworu jakimś ciekawym, rozszerzającym jego treść odniesieniem, a o styl komentowania, który z definicji oparty został na multimedialnych wyklejankach. 6. Wbijano Ci przez wiele lat do głowy, że podmiot liryczny to nie autor? W ramach resetu pamięciowego - natychmiast o tym zapomnij. Za oczywistą oczywistość przyjmij, że podmiot liryczny to bezdyskusyjnie JEST autor, który domaga się w każdej linijce tekstu atencji, a najbardziej tego, że Twoja percepcja będzie identyczna z jego perspektywą. Takie ujęcie pociąga za sobą konieczność mówienia niewiele o wierszu, a jak najwięcej o jego twórcy. Zawsze miej na uwadze, że cokolwiek powiesz, będzie to odebrane za narrację odnoszącą się do osoby piszącego. Więc najlepiej od razu z góry przyjąć zasadę, że utworu się nie tyka. W związku z tym niech Twój komentarz będzie od razu skierowany do autora, z pominięciem istnienia podmiotu lirycznego. Dawaj dobre rady, biadol wespół z przygnębionym poetą i przygarniaj go do serducha, buntuj się, zachwycaj, wylatuj ponad poziomy. Czyjś podmiot liryczny cierpli z powodu nieodwzajemnionej miłości? Pociesz autora, że kiedyś znajdzie swoją drugą połówkę. W jakimś wierszu odczytasz żałobę po śmierci matki? Złóż piszącemu najgorętsze kondolencje i pociesz w nieutulonym żalu. Ktoś wychwala walory górskiego krajobrazu? Ciesz się razem z twórcą tekstu jego bajecznym urlopem. Mile widziane okraszenie wpisu jakimś zdjęciem albo obrazkiem. 7. Orientuj komentarz i odbiór tekstu w kierunku ogólników, na temat których każdy potrafi się wypowiedzieć. Widzisz, że ktoś opisuje jednostkową historię, że wiersz posiada swojego bohatera, uwikłanego w określoną sytuację liryczną? Zacznij serwować powszechnie funkcjonujące w świadomości społecznej frazesy odnośnie problemu przedstawionego w utworze. Ktoś pisze o psie porzuconym w lesie? Skonstatuj, że ludzie są podli i trzeba coś zrobić dla dobra cierpiących zwierząt. W czyimś wierszu natrafisz na studium przypadku osoby umierającej na raka? Zacznij utyskiwać na bezduszną służbę zdrowia. Autor napisał o kasjerce w supermarkecie? Śmiało możesz nawiązać do wyzysku pracowników przez zachodnie korporacje handlowe. Wypadniesz na odbiorcę, który dogłębnie rozumie intencje piszących, na dodatek mającego zazwyczaj coś mądrego do powiedzenia w każdej kwestii. Dodatkowo, kolejni komentujący poczują ulgę i wdzięczność, gdyż zostaną przy okazji automatycznie zwolnieni z obowiązku głowienia się nad przekazem wiersza. Będą za to mogli bez większego wysiłku rozwinąć dyskusję w wytyczonym przez Ciebie kierunku, dorzucając swoje trzy grosze. To bezsprzecznie dowartościuje autora, utwierdzając go w mniemaniu, że napisał utwór który trafił do szerokiej rzeszy czytelników i poruszył emocjonalnie (bo przecież nie intelektualnie czy artystycznie) tak liczne grono. 8. Pod wierszem rozmawiaj o wszystkim, tylko nie bezpośrednio o samym tekście. Wiąże się to po części z punktem poprzednim. Możesz opowiedzieć o tym, że Twój wnuk właśnie poszedł do przedszkola, że Twój kot uwielbia z Tobą spać w łóżku, że właśnie upiekłeś pyszne ciasto, że w ogrodzie wyrosła Ci wspaniała fasolka. O ile się da, dorzuć fotki. Wiersz ma być jedynie pretekstem do towarzyskich pogawędek, w żadnym zaś wypadku do akademickich, nikomu niepotrzebnych dywagacji o asonansach, średniówce lub oksymoronach. Nie zaszkodzi też odrobina flirtu; to zawsze przyciąga gawiedź do wiersza, zwiększa liczbę otwarć, a przy okazji tworzy sekretną nić porozumienia między poetą a jego czytelnikiem. 9. Używaj jak najczęściej sformułowań-wytrychów. Są pewne określenia, których zastosowanie w komentarzu od razu mile połechce próżność autora, a z Ciebie uczyni odbiorcę wybitnie wrażliwego na uroki poetyckiej mowy. Takie słowa, to m. in. subtelny, delikatny, poruszający, wstrząsający, Można też wykorzystać gotowe zwroty, jak choćby piękne malowanie słowem. Wystarczy nauczyć się kilku wyrażeń i przymiotników z tej kategorii i używać ich naprzemiennie, a Twoje akcje wystrzelą w górę jak fajerwerk. Zostaniesz od razu uznany za komentatora, który czuje poezję i docenia wszystko, co zostało napisane i opublikowane na portalu. 10. Twórz kwieciste, barwne interpretacje, zwłaszcza sięgając hojnie po zwroty z punktu nr 9. Im bardziej banalny, płytki, wtórny tekst, tym intensywniej staraj się nadać mu głębię, dopisać znaczenia, których próżno się w nim doszukać, ale które uczynią z niego wizjonerskie, odkrywcze, a przede wszystkim bogate emocjonalnie dzieło poetyckie. W ten sposób skutecznie raz na zawsze utwierdzisz autora w iluzji, że nie musi w swoim pisaniu niczego zmieniać, rozwijać się, poszukiwać nowych wzorców, tworzyć własnego niepowtarzalnego stylu, pracować nad językiem. Cokolwiek by nie wrzucił na forum, zawsze dowie się z Twoich komentarzy, jak bardzo przenikliwy jest jego utwór i jak bardzo nowatorskie zawiera treści. Stosując się do tych zasad, przejdziesz bez dwóch zdań spektakularną metamorfozę i staniesz się portalową gwiazdą, zyskasz popularność, a publikujący twórcy obdarzą Cię estymą i z pewnością nie omieszkają odwdzięczyć Ci się swoją przychylnością pod Twoimi własnymi utworami. W przeciwnym wypadku pozostaniesz zrzędliwym wrednym ogrem, niewrażliwym na dobro i piękno poezji, tudzież marudnym analitykiem bez serca. W konsekwencji nigdy nie wzniesiesz się na liryczny nieboskłon, nie doznasz metafizycznych olśnień w zetknięciu z prawdziwą, wolną, uduchowioną literaturą, gdyż fabrycznie nie jesteś w stanie ogarnąć jej mistycznego, ponadczasowego, wizjonerskiego wymiaru swoim stetryczałym rozumem. Czy da się znaleźć złoty środek i zrównoważyć fachowość oceny pozytywnym nastawieniem do osoby autora, bez konieczności ciągłego tłumaczenia się z każdego krytycznego słowa? Skłaniam się do stwierdzenia, że tym aurea mediocritas może stać się zasada niepodcinania skrzydeł. Oczywiście jest ona zazwyczaj błędnie rozumiana, jako rezygnacja z wszelkich negatywnych uwag czy wystrzeganie się jakichkolwiek sugestii. Tymczasem należałoby ją pojmować jako nieustanne odwoływanie się do potencjału i zasobów, który drzemią w każdym piszącym. Nie powinno się z góry uznawać żadnego autora za pozbawionego talentu, wyobraźni, wykwintnego gustu oraz zmysłu estetycznego nieudacznika, który nigdy, choćby nie wiem jak mocno by się starał pracować nad swoim warsztatem, nie będzie w stanie dotrzeć na wyżyny szlachetnej sztuki nieosiągalne dla jego artystycznej karłowatości Zgodnie z przytoczonym poglądem ktoś pozbawiony boskiego tchnienia w umysł, pozostanie bez względu na wszystko żałosnym efekciarzem, a oczywiście o tym, kto został naznaczony owym tchnieniem, rozstrzygać ma obdarzony estetyczną wszechwiedzą sam nieomylny komentator, uzurpujący sobie stanowisko arbiter elegantiarum. Dewaluujący determinizm świadczy o faktycznym braku empatii i jest dowodem na to, że odbiorca nie ma życzliwych intencji, a zależy mu wyłącznie na stygmatyzacji twórcy nawet jeśli przy okazji wskazuje z pozorną troską o dobro sztuki niepodważalne mankamenty samego tekstu. A poza tym wiadomo, że od czasu do czasu warto pokazać się z ludzkiej strony, pożartować czy odpuścić kolejny wykład z poetyki osobie, która wielokrotnie okazała się nieprzemakalna. Jeśli autor daje do zrozumienia że nie zamierza korzystać z żadnej pomocy, na krytykę reaguje agresją werbalną i niespecjalnie czuje się zainteresowany tym, co ma mu do powiedzenia czytelnik autonomiczny - po prostu lepiej się wycofać. Ostatecznie przecież szkoda nerwów - własnych i cudzych. Dlatego proszę również o potraktowanie powyższego dekalogu z odpowiednią dawką niezbędnego dystansu. Sto dziesiąta warstwa ogra, sierpień 20255 punktów
-
Wolność Mówią mi o wolności Jaka jest Gdzie chowa się To znów wystaje na rogu ulicy Nie pokazali jej fotografii Mam sobie wyobrazić Mówią mi o wolności O czym myśli O czym marzy w swojej skrytości Każdy chce ją mieć Na własność Chyba zaczynamy się licytować Mówią mi o wolności Ciągle W parku w sklepie w mediach Ten zgiełk nie pozwala Poczuć jej aksamitnych ramion Wtulić się w jej ciepło Mówią mi ciągle o wolności Kiedy stoją na murach Chowają miecz Nie chcę tej hybrydy Zamyślony pójdę jej śladem Za głosem serca5 punktów
-
5 punktów
-
parę słów rdzawy liść klonu przylepiony do okna starego bloku szarymi ulicami spływają strugi światła opóźniony lot milczące samoloty gazety w dłoniach list w przepełnionej skrzynce w nim parę żołnierskich słów5 punktów
-
Ten wiersz miał być podarunkiem z dedykacją. Obdarowywana zdecydowanie odmówiła. Wieczór nie jest spokojem. To nie łaska - to zawieszenie wyroku, nóż drżący nad głową, gotów runąć. Światło dogasa jak iskra w spalonym sercu, ostatni żar w popiele dawnych snów. Niebo nie zasypia. Ono patrzy. Bez powiek. Jak lustro, które pamięta każdy krzyk, każdy szept. Oni siedzą. Milczą. Nie z wyboru - każde słowo to zawleczka granatu. Między nimi: mina, niewidzialna, lecz żywa. Nad nimi: dym, gęsty jak żal. W nich: żużel pod popiołem, nie wygasły, lecz gotów eksplodować w płomień. Jej ręce nie proszą o odkupienie. Są napięte jak struny gitary, połamanej w furii, drżącej od wściekłości. Paznokcie wbijają się w dłonie, jakby modliła się o grzech, o upadek, o wszystko, co spala. On wie - widzi w jej oczach ogień, co strawił ich sen, lecz zostawił ciała nietknięte. Jego palce drżą, nie od LSD, lecz od niej. Od wspomnienia jej języka na jego żyle - ciepłego jak benzyna, palącego jak prawda. Od obrazu jej pleców, wyrytych w pamięci jak wyrok bez apelacji. Między nimi cisza, nie święta, cisza jak bezdech między strzałami. Gęsta, lepka, pulsująca jak krew, jak sperma katastrofy. Cisza jak ciemność, co zjada światło, co rodzi bestię. Patrzą na siebie jak dwie bestie, zranione, lecz związane bólem, który tylko one rozumieją. W oczach: popioły spalonego świata. W ciałach: gotowość do nowego końca, do języka skóry, co milczy przed trzęsieniem ziemi. Nie dotykają się. Lecz ich skóra już wie. Skóra szepcze: „poczekaj”. Serce ryczy: „teraz”. Gdy jego palec muska jej nadgarstek - świat zapada się w siebie. Wszystko kurczy się do tej jednej sekundy, chorej, pięknej, zawieszonej w wieczności, gdzie Bóg odwraca wzrok, a diabeł wstrzymuje oddech, jakby sam tęsknił za miłością i ukojeniem. Oddechy stają się ostrzami. Zmysły - wilkami, gotowymi do skoku. Cienie na ścianach tańczą jak żyły w ogniu. Oni się nie kochają. Nie pieprzą się. Oni się wydarzają - jak burza bez deszczu, jak sen, który gryzie do krwi. Jeszcze nie teraz. Ale już za późno, by się wycofać. Wieczór się kończy, a z nim kruszy się powstrzymywanie. Ona przechyla głowę, jak wyzwanie. On nie ustępuje, jak skała przed lawiną. Serce ryczy: „teraz”, jak dziki lew, który rozdziera ciszę na strzępy, gotowy rzucić się w przepaść. Ziemia drży, budząc pod ich ciałami coś desperackiego. Bez imienia, bez winy, bez końca - bestię w nich, co czeka, by wyrwać się z łańcuchów. I wtedy ciało - tylko ciało - przerywa ciszę: dość. Ona wstaje, płomień, co pożera mrok, on chwyta jej dłoń, jak hak wbijany w skałę. Ziemia pęka. Ich oczy - nie świt, lecz żar wulkanu, co nie zna litości, nie zna win. Nie kroczą w stronę światła. Oni są światłem - dzikim, pierdolonym, co spala wszystko, zostawiając tylko popiół i echo ich ryku w wieczności. Krzykiem o miłość.4 punkty
-
ludzie nie widzą życia ze strachu ludzie nie słyszą życia ze strachu ludzie nie dotykają życia ze strachu ludzie nie wąchają życia ze strachu ludzie nie smakują życia bo zostają zjedzeni4 punkty
-
Tam gdzie słowo starego kapłana, Wybrzmiewające w katolickich uniwersytetów murach, Kształtuje kolejnych studentów pokolenia, Prowadząc ich przez trudy codziennego życia, W pobliżu starego wielowiekowego seminarium, Widziałem starych zapuszczonych pijaków, Wyszydzających wulgarnie młodych kleryków, W potokach chamskich obraźliwych słów… Lecz pewien młody kleryk, O umyśle nieprzeciętnym i sercu czystym, Kreśląc w powietrzu znak krzyża palcami, W głębi duszy się za nich pomodlił, By dzięki Bożemu Słowu, Z niszczącego ich życie alkoholizmu, Udało się wyrwać choć kilku, By choć wyniszczeni podołali nawróceniu… Widziałem młodych zarośniętych meneli, Zaczepiających stare siwowłose staruszki, Robiących im chamskie nieprzyzwoite docinki, Żebrzących o marne pięćdziesiąt groszy, Nie bacząc na drewniane laski, Plujących im z wściekłością pod nogi, Obrzydliwie chamskich i natarczywych, Nie uznających nigdy odmowy… Lecz niejedna siwowłosa staruszka, Przesuwając w dłoni paciorki różańca, Także i za nich się pomodliła, O łaskę rychłego opamiętania, By gdy życia nastanie już kres, Mieli z czym stanąć przed Bogiem, By nie dosięgnął ich Boży gniew, A dusze ich nie zostały potępione... Widziałem wykolczykowane nastolatki Drwiące z starych siwowłosych księży, Nie szczędzące im słów przykrych Mimo bijącej z ich oczu dobroci, Wciąż na lekcjach religii, Bez pardonu drwiące z Ewangelii, Bez cienia najmniejszej refleksji, Zarzucające wszystkim księżom najpodlejsze czyny… Lecz wtedy słowo starego kapłana, Bywało odbiciem dobroci Miłosiernego Boga, Niczym krystalicznie czystej wody kropla, Niczym promyk wschodzącego słońca, Lecz wtedy słowo starego kapłana Odtrutką bywało na kłamstwa tego świata, Szerzone w dziejach ludzkości przez nieprawości ducha I powtarzane wciąż w mainstreamowych mediach… Widziałem młode głupie kelnerki Starym historykom złośliwie plujące do zupy, By za marne z lat szkolnych oceny W podły i żałosny sposób się mścić, Gdy podając zamówiony posiłek, Z wrednym udawanym uśmieszkiem, Cicho tylko chichotały pod nosem, Nieudolnie maskując głupoty swej bezkres… Lecz starzy siwobrodzi historycy, Rozmyślając o dalekiej przeszłości, Duchem zdawali się być nieobecni, Przy kawiarnianych stolikach obdrapanych, Wierni królowej nauk Historii, Dyskusjami o niej bez reszty pochłonięci, Na podłego świata złośliwości, Zdawali się być całkowicie ślepi… Chamskie wulgarne prymitywy, Nie lubią ludzi wrażliwych, O sercach czystych i umysłach nieprzeciętnych, Wyznawanym przez siebie wartościom wiernym, Dla których ważna jest Historia, A nie zaślepiony nowoczesnością świat, Dla których ukochana Ojczyzna, Cenniejszą jest od całego świata złota… Chamskie wulgarne prymitywy, Nie lubią ludzi prawdomównych i szczerych, Brzydzących się tego świata kłamstwami, Odpornych na działanie medialnych manipulacji, Wiernych wyznawanym przez siebie ideom, Ponad wszystko ceniącym dobro, Nie dających posłuchu tego świata pokusom, W pogardzie mających w każdej postaci zło…3 punkty
-
Na karuzeli życia w tej mgielnej zabawie wiersz życia piszą inni nas się nie słucha nas się nie czyta co najwyżej nam się przytakuje i tylko by nie urazić, by nie urazić my się trzęsiemy, drżą nam ręce, niekiedy niechętne czasem porywcze piórem, czasem nadgorliwe informacją a to oni trzęsą teraźniejszością tym hardem tym hazardem tym pokerem wszystkich zawczasu podejrzanych kart. Warszawa – Stegny, 29.08.2025r.3 punkty
-
3 punkty
-
Leśne dylematy Zmysły czynom niejednakie, wyobraźnia pląsa, nozdrza węszą, oko łase, gdzie by tu podążyć. Dziewczę wabi i w tej chwili stoi na obrzeżach, kusi nogą, kiecką macha - zerkam i nie wierzę. Skręcę jednak w środek lasu, za tym, za czym krążę, tuż przy bagnach młode sarny - but już pije wodę. Dźwigam statyw, obiektywy, znów myśli rozklejam, gdyby nagle lat ubyło, pohasałby teraz. A tu sierpień woła wrzesień, przypomnieć się trzeba, fotki wyślę znów na konkurs, album do kompletu. I doprawdy sam już nie wiem - iść - lecz w którą stronę, spojrzeń sieci się krzyżują... wyliczankę zrobię. sierpień, 20253 punkty
-
Wyszedłem dzisiaj na spacer bez zegarka i telefonu. Telefon jak telefon — ma tylko jedną ważną dla mnie funkcję — co zrobię bez zegarka? Nie miałem przy sobie czasu, żeby wrócić. Już po chwili poczułem się zagubiony. Normalnie spoglądam na tarczę nałogowo, zacząłem czuć syndrom odstawienia. Miałem tyle czasu, a nie miałem zegarka. A jeśli mi się skończy, to co zrobię? Odpalałem papierosa od papierosa, ręce drżały. Chciałem zapytać przechodnia, ale "czas to pieniądz"... — nie stać mnie było na czyjąś odpowiedź. W portfelu brak gotówki — tylko karta. Raczej nikt nie nosi terminalu przy sobie — tak jak ja dzisiaj zegarka. Będę sprytny — pomyślałem i poszedłem do sklepu, zapłacić za aktualny czas bezgotówkowo, a przy okazji zdobyć fajki — bo się skończyły. Wszedłem do środka. Pani ładnie się uśmiechnęła — nie miała czasu na nic więcej, bo była w pracy. Powiedziałem dzień dobry i z wielką niecierpliwością dodałem: — Poproszę papierosy! — Jakie? — zapytała ładna pani; trudniejszego pytania nie mogła zadać. — Obojętnie — odpowiedziałem poirytowany. Marnowała mój czas, którego nie miałem i zaczęła wymieniać marki, pytać cienkie czy grube, może mentolowe? — Pani da te czerwone, z napisem palacze umierają młodziej. — Na śmierć i tak nie miałem czasu. Powoli, lecz sprawną ręką wyciągnęła paczkę, sprawdziła cenę: — Dwanaście dziewięćdziesiąt dziewięć. — Zapłacę kartą. — Trzymałem ją jeszcze przed chwilą wejścia do sklepu, traktując jak zbawiciela. Ręce mi drżały, kawałek plastiku wyślizgnął się z dłoni na podłogę, czyściutką jak łza — pewnie często ją zmywają — ale nie to było ważne, liczył się dla mnie tylko czas. W końcu się udało, jednak dopiero przy trzeciej próbie — bezduszny plastik — ograbił mnie z kawałka czasu, którego i tak nie miałem. — Wydrukować potwierdzenie? — Ekspedientka zapytała bez wyraźniejszej emocji. — Tak! - krzyknąłem z całych płuc, poczerniałych od dymu papierosowego. Odbieram świstek i oczom nie wierzę — godzina się nie wydrukowała — albo może bardziej była zamazana i nieczytelna. Trudno mam drugą szansę — pomyślałem, a myśli się we mnie gotowały. — To poproszę paragon! — rozkazałem, jakby była moją służącą. — Przepraszam, rolki papieru się skończyły... Bunt maszyn normalnie! Mają tyle czasu i nie chcą się podzielić i to za pieniądze! Trzeciej szansy nie będzie, na koncie mniej niż zero. Wyszedłem trzaskając drzwiami i klnąc pod nosem. Dla zabicia czasu postanowiłem powłóczyć się bez celu, ludzi pełno i pewnie każdy ma przy sobie czas poza mną. Ktoś do mnie podszedł i pyta: — Przepraszam, która jest godzina? — Nie jestem jedyny! — A a czy ja wyglądam na kogoś, kto ma zegarek? — Wydarłem się na nieznajomego, co nie szanował czasu i nie miał go przy sobie — był bezużyteczny jak ja i trochę mu współczułem, ale pomyślałem ze musi być bogaty. Popatrzył na mnie jak na wariata i odszedł. Nagle usłyszałem dzwony kościelne. W końcu! Dowiem się za darmo... i zaczynam liczyć. Jeden, dwa, trzy... Czerwony fiat Punto zatrąbił dwa razy — zgubiłem rachubę, a to była taka okazja... Kierowcy mają dobrze, zawsze mają czas w swoich autach.... "Szczęśliwi czasu nie liczą" a ja nie mam zegarka i jestem biedny, ale to już sprawa drugorzędna. I jakby tego było mało, potknąłem się na chodniku, przywalając głową w bruk. Krew cieknie, boli jak cholera. "Czas leczy rany" — co teraz pocznę bez zegarka?3 punkty
-
brązowe żyły tłoczą sok ziemi na wysokość drzew, paplanina korzeni w listopadowym wąwozie czysto naturalnie, panowanie nocy tkwi w koronie gwiazd, i w glinie, i w krwi, Salve Regina!3 punkty
-
-Mistrzu, mówią, że serce to jedynie pompa. -Inni mówią że anus to po prostu trąba*. *Pierwszy chwyt erystyczny wg. A. Schopenhauera3 punkty
-
Dolina Będkowska Gdyśmy po chłodzie jaskini w Będkowskiej Dolinie grzali przy herbacie ręce spojrzałeś na mnie i w tej jednej chwili odebrałeś mowę w pakiecie ze sercem. Słowa - paciorki na korali sznurze zerwanym nagle niby noża cięciem nawet półgębkiem wycisnąć niezdolna wydałam z siebie jedynie chrząknięcie. Jakże bym chciała po latach dziesięciu stęskniona po tym pamiętnym chrząkaniu ukoić w ciepłym oczobrązie serce, kroplą łzy spłynąć po Twoim ramieniu.3 punkty
-
co jest między życiem a śmiercią? życie! śmierć to tylko mała kropka na końcu zdania informująca że zaraz pojawi się. Nowe2 punkty
-
Tam mijasz słońca, puste dziś korytarze, Sen tu na zawsze już jest oksymoronem, one wciąż miłości twoim bastionem. Tuszu znów pełne zostały kałamarze. Kwiaty - zardzewiałe egzemplarze bezczynnym , niemalże Hyperionem, nuty zastygły pięknym Orionem. Wieczne dziś, osobne gdzieś apanaże Hallelujah pięć lat w rozpaczy pisałeś Zyski i straty, one rosą na trawie. Zwycięstwo tańczy, tak przecież chciałeś. I wiatrów brzemiennych sny na jawie Jestem gotów, szeptałeś jeszcze na koniec. nuże wiesz co jest po drugiej stronie.2 punkty
-
okruchy minionych chwil raczą uśmiechem i łzą są mu bliskie okruchy tego co było do szkatułki i albumu chowa kiedyś je obudzi wróci do nich przypomni a potem podziękuje za to że były czymś czego nie żałuje2 punkty
-
Głowę zadzieram – co za kolos! Aż chmury po piętach drapie. Czy da się tu zamieszkać? Winda płatna, na żetony, cyrk na linie. Oto klucze do bram raju, Deweloper okiem mruga podejrzanie. To tutaj – dziupla jak dla krasnali, Kuchnia ślepa, głucha i bez zęba. W stołowym miejsce tylko na taboret. Prysznic? instrukcja do rynny kieruje. Parapetów nie ma – kumple będą kręcić nosem. Co tam – widok z okna pełen wrażeń: Z dziesiątego piętra spadł fortepian; Telewizor i lodówka za nim. Na parterze Władek po robocie Miechem w grilla dmucha ostro. Z dwunastego wędka zarzucona, Haczyk opór stawia – jest i branie. Taaaka ryba – rower od sąsiada w górę! Kołowrotek skrzypi, żyłka jak na suma. Pod trzynastką lokal pusty, Ale tylko tak na niby – nawiedzony. Za ścianą łańcuchem: dzyń, dzyń, Klang, klang – na trwogę zbiera. Uwaga! z setnego piętra, gdzie melina, Tapczan rozpoczął szybowanie. Na poziomie minus dziesięć pot się ze mnie leje: „Porzuć wszelką nadzieję” – napis wita. Smoła w kotle pyrka, siarką trąci. Dziwne typki z ogonami węgle podkładają. Lucyfer w kopycie dłubie scyzorykiem: „Gościu niespodziany, witaj w piekle…”2 punkty
-
Porzuciła mnie - nie jak kobieta. Jak Bóg, który wypalił swoje imię z nieba, a gwiazdy zaczęły płakać krwią w czarne jeziora kosmosu. Nie było słów. Były zgliszcza głosu. Była cisza – tak ciężka, że złamała kręgosłup światu. Była cisza, która pachniała trumną i obciętym jezykiem anioła. Patrzyłem, a jej oczy odklejały się ode mnie jak galaktyki od centrum. Patrzyłem, a moje serce pękało jak planeta rozrywana pazurami komet. Nie krzyknęła. Krzyk byłby wybawieniem. Jej milczenie było czarną dziurą - pożerało wszystko: moje imię, mój puls, moje jutro. Zsunęła mnie z siebie jak skórę, jak węża, który zostawia martwy oddech na kamieniach. Zsunęła mnie jak cień wciągnięty przez rynnę deszczu. Jak modlitwę, której nigdy nie wysłuchało niebo. A ja? Ja zostałem ruiną oddechu. Zostałem wrakiem w oceanie nocy, gdzie nawet rekiny ciszy nie chcą mnie kąsać. Zostałem pustym teatrem - a scena we mnie płonie, lecz nikt nie gra. Cierpię - jak księżyc, któremu odcięto światło, a on wisi nad światem jak trup w srebrnym sarkofagu. Cierpię jak słońce, które połknęło własny ogień i stało się grobem światła. Cierpię jak echo, które się dusi w gardle gór. Teraz piszę - nie w zeszyt, ale w czerni nocy, w bliznach ścian, w krwi ciszy. Piszę, bo słowa są jedynymi zwierzętami, które jeszcze przychodzą do mnie w śnie. Kochałem ją jak obłęd, który wziął ślub z burzą. Kochałem ją jak śmierć kocha ciszę - do końca, bez oddechu, bez ratunku. Kochałem ją jak lustro kocha twarz, która je rozbiła. A teraz jestem tylko cieniem psa, który wyje w pustkę - ale nawet echo go zdradziło. Jestem liściem, który spadł w próżnię kosmosu. Jestem wierszem, który chciał być człowiekiem, ale stał się krzykiem – rozpiętym między ziemią a nicością.2 punkty
-
szukasz? nie nie szukam masz w moich oczach niedomknięte sny i rozmyte światło dnia a w dłoniach kruchość szkła i siłę, która góry porusza, to, czego nazwać nie umiem masz w spojrzeniu wszystko czego nie uniosę sama na brzegi pamięci wśród miękkich piasków dawnych rozmów i pytasz czy śnię? a ja wiem, że sny mnie już opuściły i czekasz jakby milczenie znało odpowiedź a ja rzucam się w przestrzeń która nie ma końca w fale bez morza w deszcz, co nie dotyka ziemi idę przez drogi których nikt nie narysował idę przez ciebie przez twoje źrenice które stały się krajobrazem kocham cię tak jak kocha się echo - za to, że wraca chociaż nigdy nie było głosu kocham cię tak jak kocha się cień - za to, że trwa, chociaż nie istnieje światło i wiem, że nie trzeba już pytać nie trzeba nawet czekać bo jesteś jak oddech.2 punkty
-
gasiennica może ktoś ją widział przechodzą dreszcze nie ma Boga ja ty wszechświat samoistna kombinacja atomów tyłko skąd one … a z czego jest myśl gasiennica…wynik ewolucji tak myślisz czy to możliwe że z niej będzie piękny w kolorach tęczy MOTYL jak ona to robi to cud czy nauka potrafi takie cuda czy z trawy zrobi mleko z gasiennicy motyla to nie cuda to cudowny zamysł Boży pomyśl ... Jezu ufam Tobie 8.2025 andrew Piątek, dzień wspomnienia męki I śmierci Jezusa2 punkty
-
2 punkty
-
@Jacek_Suchowicz Wspomnienia są jak diamenty wierszem szlifuję kwawędzie cieszy mnie pełna szkatuła lecz nie wiem ile ich będzie.... @Berenika97 @Nata_Kruk @wierszyki dziękuję..... @Alicja_Wysocka spokojnie zasnąć na ukochanym ramieniu... czego można chcieć więcej ..... Wiersz do mnie w końcu przyszedł a już myślałam, że wpadłam w liryczną menopauzę i nic więcej już nie urodzę.... Niech się nam obficie i uroczo rymuje kochana ..... ;)2 punkty
-
@Jacek_Suchowicz Dając serce – nie liczmy, bo dobro się mnoży w darze. Pomagać to znaczy wierzyć, że świat wciąż może być lepszy.2 punkty
-
@Konrad Koper A gdzie tam boskie :) Ludzkie, przyziemne bardzo :) @Annna2 I najbardziej lubimy tych co byli tylko na chwilę ale jakoś tak dobrze :)2 punkty
-
2 punkty
-
@Robert Witold Gorzkowski Czasami w relacjach damsko- męskich panuje rewelacyjna sielanka. Przynajmniej w relacjach żona i mąż versus organy ścigania. Z netu przyniosłem taką ciekawostkę - "Niech oskarżony powie skąd bierze pieniądze ? Z szafki ? A kto je do tej szafki wkłada ? Żona. No dobrze, a skąd żona ma pieniądze? Ja jej daje. A wy skąd je bierzecie ? Już mówiłem, z szafki ". Nie wygra państwo z małzeństwem które się kocha.2 punkty
-
Witam - taki to wiersz od serca - Pzdr. Witam - niech podgląda i się cieszy że pamiętam - Pzdr. @Rafael Marius - @Berenika97 - dziękuje -2 punkty
-
2 punkty
-
@janofor... wiersz podoba mi się, bowiem.. pomagać trzeba, należy... tym bardziej, gdy pożoga wojenna. Temat złożony i drażliwy... jest także drugie denko... które trochę boli. Nie rozwijam tematu. Na koniec dodam.. tylko (s)pokój.. każda wojna niesie wielkie tragedie, o czym politycy niby zapominają.2 punkty
-
@Konrad Koper...... @violetta.... dziękuję Wam za wejście... :) Konrad, a jakże.... Viola, dla mnie także. Jacku, ten garniturek... musi być w groszki, koszula w.. stokrotki i maki,,, a krawat w.. żabki... :) Wtedy zachowa feerię barw... :) @Berenika97... urozcy żarcik... :) zostawiam jeszcze dwa... :) :) @janofor .... bardzo dziękuję za ślad czytania. Dobrego czasu Wam życzę.2 punkty
-
Dokoła Słońca wraz z Ziemią, wokół jej osi chcąc nie chcąc, sam, jak każdy, też się kręcisz nawet, jeśli nie masz chęci. Dlatego nie dziw się sobie, że ci się kręci w głowie.2 punkty
-
Gdy kładziemy się Późno spać Obejmujemy Piękno nocy W swoje ramiona Potem wstaje Nowy dzień Miłość, gorycz i cień A co jeszcze Dla nas zostało? Z okruchów tablicy życia...2 punkty
-
@Migrena oj drogie panie nie wierzcie facetom. My potrzebujemy takich odejść bo codzienność nas zabija to tak jakby ktoś odwijał codziennie sznur ze zwijaka aż patrzymy no dobra wystarczy aby się powiesić. Jak się nic nie zmieni został mi się ino sznur. Życie nie może być nijakie musi dawać kopa musi być trudno abyśmy mogli się wykazać musi kopać w dupę i miażdżyć głowę do podłogi abyśmy mogli się wykazać. Przynajmniej dla mnie im jest trudniej tym jest lepiej, a najlepiej aby wszyscy powiedzieli że jest to niewykonalne, aby wszyscy stracili już nadzieję a żona odeszła i wtedy się budzimy idą podniosłe wręcz patetyczne słowa w pośpiechu przelewamy je na papier biczujemy ciało nurzamy się w tej beznadziejności, aż do skończenia aż do upodlenia i wtedy zaczyna wszystko wychodzić nagle zabłyśnie słońce wysrebrzy się księżyc wszystko się udaje i stajemy na nogi znowu chce nam się żyć spokojnie rodzinnie kobieta wraca i przy jej ciepełku płynie najpiękniejsza poezja do gwiazd… a za plecami znów powolutku rozwija się sznur codzienności.2 punkty
-
@Berenika97 Najserdeczniej dziękuję!... Napracowałem się nad nim... @Wiesław J.K. Dokładnie!2 punkty
-
czytam antologię moich snów dręczą mnie stany zaokienne zrywy i porywy wiatru noc lepi się do ciała myśli gramolą się między żaluzjami po ścianie skrada się cień przyczajonego kota gwiazdy w różnych konfiguracjach gnieżdżą się na moich zegarach mam mnóstwo czasu czas trawi się jak rosół o smaku curry2 punkty
-
@Rafael Marius jest wiele wypowiedzi na temat szczęścia a nawet całe traktaty, ale i tak się wymyka jako pojęcie, a nasze odczucia mogą być mylące ,cóż więc to takiego? Pozdrawiam i dziękuję za czytanie Kredens Dziękuję i pozdrawiam Kredens @Berenika97 dziękuję i pozdrawiam Kredens2 punkty
-
... zgadzam się, ale dołączę do słów Anny... nie zawsze ten strach aż tak paraliżuje i dobrze. Mocne.2 punkty
-
wszechświat istnieje od zawsze znana teza owszem nie ma kwestii z początkiem a jeśli był? to pewien problem pytanie w ogóle skąd w pustce absolutnej wziął się na wszechświat cały budulec łącznie z przestrzenią i czasem też definiuje życie nasze kto zna odpowiedź i czynić tak umie to jakoś mu łatwiej zrozumieć tak że spoko głowa z nic co zechce może wyczarować1 punkt
-
latałem motolotnią zawsze jako pasażer ziemię miałem pod sobą a w górze mnóstwo wrażeń z powietrza więcej widać problemy są na ziemi a wyżej człowiek wolny i za nim żadnych cieni latanie życia nadzieją na ziemi są udręki ale przeszkadza jedno warkot silnika od syrenki :))1 punkt
-
@Alicja_Wysocka ta pointa nie powinna brzmieć gorzko a tylko prawdziwie , bo takie jest właśnie życie , przychodzi poza wyobrażnieniami i tylko trzeba to zaakceptować ale to jest właśnie trudne, sztuka akceptacji, całe życie uczymy się głównie tego , według mnie, ale czasem idziemy pod prąd i to też nas czegoś uczy itd. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za czytanie i komentarz Kredens1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne