Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 06.08.2025 w Odpowiedzi
-
Rozgrzewam Rozciągam Naciągam I chłodzę Łaskoczę I biję Karmię I glodzę Przymierzam Spoglądam I sprawdzam Czy rosnę Malejesz Ty we mnie Czy ja maleję w Tobie Czy mieścisz się we mnie Czy mieszczę się w Tobie Czy mnożysz się we mnie Czy ja mnożę dzięki Tobie Czy dzielę Na sobie Przy sobie Czy w sobie Kąpiesz się we mnie Czy to ja w Tobie... Duszo?6 punktów
-
Lustruję uważnie poszycie omszałe w drzew linii co mogły tu znaki zachować i zmierzch już mnie wita gasnącą jasnością wyłącza powoli synapsy w mej głowie. I ciemność wstępuje blask księżyc mi niesie jaźń słowem nie piśnie w świt nocy spogląda przewijam zdarzenia snujące się w głowie na żadnym nie widzę Twojego przymierza. Znów ręce wzruszone do stóp Twoich biegną i palce wędrują do boku krwawego tak chciałbym usłyszeć na ziemi kochanej głos wiary budzący struchlenie do Niego. Dziś nic nie zaczynam i jutro nie kończę jak było tak będzie nic tu nie przemija doznałem olśnienia i w łasce rozumiem że miłość do ziemi w tym krzyżu zawieram. Cebulę zeszkliłem zaleję śmietaną i grzyby tam wrzucę co z lasu przyniosłem ten zapach co płynie pod moją powałą przez okno wypływa i w nocy rozpuszcza. Gdzie ludu mój jesteś co wieki przemierzasz przez zgliszcza tej ziemi a w pocie wieczornym uklęknij w polepie przybywaj co rychlej niech klechda domowa opowieść tą wznieci.6 punktów
-
W przedszkolu, w mieście M. pluszowy miś leży samotnie z urwaną nogą. Na nikogo nie czeka. Cieszy się, że zostało mu oczko. Może spoglądać na okaleczony rysunek: słońce bez promieni, drzewo bez liści, dziecko bez twarzy, nie zdążyło dorysować mamy. Nie płacze, nie pyta, przytula lalkę, rakieta urwała głowę. Krzyk zamarł w porcelanowym gardle, gdy pękło powietrze. Ktoś policzył pociski z żelazną precyzją, lecz nikt nie zważy ciszy, która po nich została, ciężkiej jak gruz, zimnej jak strach.6 punktów
-
Wchodzi cicho -- jakby tylko drgnęło światło pod powieką liścia, śniącego o poranku. Nie stąpa, lecz unosi się na tchnieniu wiatru, który muskając skórę, przynosi wspomnienie dłoni z innego snu. Jej kasztanowe włosy -- utkane z nici, których nie tka czas -- unoszą się jak myśli porzucone tuż przed snem. Cień jej gestu -- ledwie muśnięty słońcem -- sprawia, że trawa drży, jakby wdzięczna za łaskę. Woda w kałużach zatrzymuje dla niej blask -- nie jako lustro, lecz jako źrenica, która chłonie światło bez powrotu. A wróble milkną, by słuchać zapachu jej przechodzenia. Nie mówi. Jej obecność to aksamitna metafora -- dotyk bez dotyku, ciepło tam, gdzie nie było dłoni, barwa utknięta między błękitem a ciszą. Nic w niej nie boli, a jednak coś w sercu łuszczy się powoli -- jak płatek farby na ramie starego obrazu -- tym piękniejszy, im mniej go zostało. Zatrzymuje się -- i wokół niej zapada coś na kształt zasłuchania. Niebo przymyka oczy, świat oddycha jej szeptem, a potem zostaje -- jak światło pod powieką, gdy już minął świt.4 punkty
-
@Alicja_Wysocka to jest wierszyk gołosłowny rozebrane wszystkie słowa choć przenośny to dosłowny w nim nie boli nigdy głowa za to rymy się kołyszą same w sobie tak dla rymów choć się potkną dalej wiszą i wciąż wierszem sobie płyną to jest wierszek gołosłowny wodolejny jakich wiele jeśli w niego się zapatrzasz już jest twoim przyjacielem goło leci wers za wersem lecą słowa bez pokrycia choć się wierszyk mija z sensem nadal w sobie ma coś z życia to jest wierszyk gołosłowny chociaż jakby już się ubrał i zarzucił coś na głowy to szlafmyca jest nie turban naga prawda się wyłania i z wierszyka nam wychodzi nawet bajka rozebrana czasem może sens urodzić4 punkty
-
życie intensywne pełne emocji ekstytacji to jazda pociągiem ekspresowym zawęża horyzont ... pędzi zachwycamy się ale… niewiele w nim prawdziwych doznań można się zachłysnąć gdy dojdzie do zdarzenia z rzeczywistością łatwo znaleźć się …i tam a tam tam zobaczymy to co nas minęło 8.2025 andrew Narkotyki, kariera, szybki sex...4 punkty
-
gdzie się obrócę lub dokąd pójdę to wszędzie żurek serwują mi żurek z jajami z kiełbasą ujdzie lecz ja rosołek wolałbym dziś a w jednym barze wspaniałe chwile reklama głosi że danie dnia dziś żurek owszem lecz z krokodylem cymes rarytas każdy chęć ma o takim żurku miss Gesslerowa to tylko może marzyć i śnić przemiła babcia lecz nie ta głowa jej taki pomysł nie może przyjść więc korzystajcie drodzy z okazji bo jeszcze chwila i krótki czas już chcą zamienić na żurek z bąkiem lecz tego bąka kto złapać ma a ja uparcie wolę rosołek z bukietem warzyw mięsko i pieprz gdzie wolne smaki bukiet zapachów i wołowiny kawałek jest Uwaga: Wszelkie podobieństwo osób do sytuacji lub sytuacji do osób jest zupełnie przypadkowe4 punkty
-
3 punkty
-
Łu noju uż kapelki w ksiotki łustrojóne só, i szlejfki furaju na zietrze, abo dzie eszcze. Na majowe litanije buł cias, jek w októłber różaniec est. Matulko Śwanto ma modry klejd, tlo niebo Warniji i spsiyw. Ziziphus spina-christi,zielóne szczepy zawdy, abo krew? Kapliczki już kwiatkami przystrojone. Wstążki fruwają na wietrze, i nie wiem gdzie jeszcze. Był czas na majowe litanie, bo w październiku przewidziany różaniec. Mateńka Święta ma błękitną sukienkę, jak niebo warmińskie jak śpiew. Głożyna wiecznie zielona, czy może krew? Na górze Synaj o miłości było, na chwałę Boga, tu nic się nie zmieniło. Czy zielone krzewy znów broczą karminową posoką? Cud odkupienia- wciąż tyle rozstajnych dróg. Czy ciernie są podobne do gorących ust? I znów wiatr popędził arterią poprzeczną, rozłożył ręce, świat zasłonił deszczem. Majowe pola się śmieją w barwnej sukience, jak marzenie z zapachów róż. Wracaj wietrze i wiej tylko tu jeszcze. Pieśni miłosne śpiewaj na chwilę dla snów. Cienie drzew rozkołysz w tę letnią noc. Drogą Krzyżową zaszum, lśniącą oprawą łąk. Bądź.3 punkty
-
Odkrył podróżnik atol Bikini i opuszczoną kryptę bogini. Rozejrzał się w krąg, przyklęknął i nagle ujrzał przepiękną, gąskę Balbinkę w lśniącym bikini. __ IV wersja3 punkty
-
@Sylwester_Lasota Czarodzieju mój, Sylwestrze co to słówka w rytmach pleciesz, choć w szlafmycy, choć bez fraka Ty na wierszach znasz się przecie! „gołosłowny” Ci się udał, po kąpieli - lekki, żywy, a że czasem gołość świeci - to nie grzech, gdy rym prawdziwy. I niech fruwa - jak chce - cały, czy ma guzik, czy ma klapy, wiersz, co świtem się uśmiecha, nawet kiedy zdjął chałacik. A że Jacek się rozkręcił, humor ostry, brzytwa w dłoni - niech mu będzie - też poeta, rym za rymem, musi gonić. :) @Jacek_Suchowicz Drogi Jacku, dzięki wielkie za ten wersów grad po głowie, choć wierszowy gołodupiec - nie zasłużył aż na mowę. Czy go ścigać paragrafem? Czy zamąca dzieciom głowy? On nie z gender, nie z Europy tylko z szuflad Sylwestrowych! Leci sobie, jak to bywa z lekką myślą, lecz z fasonem czasem wpadnie w cudze rymy, czasem znika w nieboskłonie. A że trochę się rozebrał? Cóż, poezja lubi ciało - jedno słowo i mrugnięcie - już się sensów nazbierało. :)3 punkty
-
@Jacek_Suchowicz bo rosołek doskonałą jest receptą na humorek i na poprawienie zdrówka zawsze z menu go wybiorę ma klarowny być koniecznie i gorący więc się przekradł sam do puenty pomysł żeby do rosołu się rozebrać :)3 punkty
-
ten twój wierszyk gołosłowny zwykły wierszyk nie artysta mnóstwo słów lecz nic nie powie toż to jest ekshibicjonista takich nawet unia tępi szybko schowaj go gdzieś ukryj zdemoralizuje dzieci i pokaże coś do d...y chyba żeś jest gender jaki no to wtedy co innego im potrzeba właśnie takich proszę Alę wyplącz z tego :))))3 punkty
-
Na grzyby Syreną 105 ferajna opony drze, Żwir spod kół strąca szyszek żyrandole. Gajowy z białą laską za nami gna i klnie. Kich! paf! bruum! wuuuu! bibip! – echo niesie. Szuu przez kałużysko, hop nad powalonym drzewem, Z radia: bum, bum, bum! trzask, trzask. piii! Pety za okno – pstryk! – strzelają jak z iskrownika, Puszki jak kręgle pod nogami padają, chrup! Lecimy złupić ten las, wszystko nasze jest. Stop! mrowisko, znak szczególny! – łyyyy i hamowanie. Sto na wprost, dwieście w lewo – zawiaduję Tam prawdziwki jak patelnie nas czekają! Kosze w dłoń, za pas tasaki, hurmem, bracia! W las ruszyli – pewni, zwiewni i pachnący. Głosy i wrzaski – wilk tak nawet nie zawyje, Grzyby rosną jak zaklęte – nawet muchomory kuszą. Środek lasu, niedorzeczność, coś jak z bajki Baby Jagi chata stoi wykrzywiona w mchu, paprociach. Łódź podwodna we mgle obok, karuzela i huśtawki... Nic, to zwidy jakieś. kijem ruszę i przepadną. Z lasu niesie się wołanie głośne: „DZIIIIK!” Lisią norę wypatruję – tam schronienie. Coś runęło z hukiem – to odwaga moja, oręż mój. W modlitwie załkałem i nura w studnię strachu. W śmiertelny mrok się wpatruję – schron? pułapka? Coś mnie kłuje... składam broń – to nieczysta gra. Komary tną mnie w pięty, rety, gdzie policja? „Tu cię mam!” – śmieje mi się w gębę wstrętny skrzat. Kajdany wyciąga: klik! – siedzą jak ulał, przyznaję. Prawa swoje wysłuchuję, „pod sąd leśny, bratku, idziesz! Niedźwiedź sędzią w twojej sprawie, ty gałganie! Na obronę masz ochraniacz – tu, na jaja...” „Pobudka!” – bum bum, draa! – drze się krzykliwie, Zmoczone prześcieradło pode mną – sen rozlany? „Koniom wody dać! z lasu przynieść drwa!” Co? gdzie? „dalej, marsz!” – o nie!, majtek mi brak...2 punkty
-
Polski Godot. Wierzymy w miejsce na Ziemi, gdzie trawa dotyka Nieba, złamana gałąź gruszy służy ramieniem swym. Nic, że pozostał niejeden kaszel, a Dusza wciąż boli, chcemy wierzyć. Wierzymy Czekamy Godot przyjść musi. Zjawi się w naszym miejscu przeklętym. Ruiny wokół i zgliszcza jawią się w snach, nic to… My czekamy. Tęsknimy w długie wieczory kolejna zima, wiosna nas łudzi, wierzyć nam każe, nowe się zbliża, może to będzie ten czas. Godot przyjść musi Czekamy na Godota.2 punkty
-
I. Było westchnienie. Bo było ciągle gorzej. Skóra ledwo rozciągała się na kościach. Jak prześcieradło, które już nie pasuje do łóżka. Ciało - które kiedyś przecież tańczyło, śmiało się, jest teraz ciężarem, którego nikt nie chce nieść. Nawet ono samo siebie. Juz prawie obce, chociaż ciągle twoje. II. Rurki. Zapach środka do dezynfekcji. Woda w butelce na szafce obok - jakby czekała na jutro. Pielęgniarka mówi cicho. Nie do ciebie.. Do innego czasu. Do strzykawki, wenflonu, kroplówki. III. Ból nie ma teraz barwy. Ani kształtu. Rozlewa się jak woda z kubka na brzuchu, a życie nie ma już siły prosić o wytarcie, o suchość. IV. Cisza tu nie jest spokojem. To sól. Wchodzi pod paznokcie. Nie pytaj, co boli. Boli wszystko, wszystko co jeszcze pamięta życie. V. Ktoś postawił kwiaty. Nie pachną. Ktoś zostawił kartkę: „Myślami z tobą” Choć nikt już tu nie czyta ani słów, ani znaków. VI. Trzeba było wtedy tylko usiąść. Obok. Bez słów. Nie próbować ratować oddechu, ani uspokajać dłoni. Ciało znało tę ciszę. Znało jej ciężar, znajomy jak brzęk aparatury w nocy bez zmiany. Skóra przyjmowała obecność jak kroplówkę - powoli, nie wiedząc, że to już ostatnia. VII. Potem już nic. Prawie nic. Aparat pikał życiem jeszcze przez chwilę. Potem zapadła cisza. Nie absolutna. Tylko taka, której nikt nie miał siły nazwać tym jednym, jedynym słowem. VIII. Zza drzwi dobiegł stłumiony szept. Zmieniono pościel. Zamknięto okno. Subtelny dzwięk wentylacji dopełniał ciszę. Kubek wciąż stał na stoliku. W wodzie - twój włos. Jak jedyny ślad po kimś, kto właśnie przestał być.2 punkty
-
2 punkty
-
@Berenika97 Bereniko. Ja ten wiersz napisałem i podarowałem komuś kogo duszę, subtelność i piękno pokochałem. Dziękuję pięknie za Twoje piękne słowa. @Roma Roma. Rozpieszczasz mnie brutala, słowami które rozjaśniają mi twarz uśmiechem szczęścia. Dziękuję. @Bożena De-Tre Dziękuję za Twoje słowa. Mądre słowa. @Jacek_Suchowicz Jacku. Twoje komentarze zawsze mają głębię. Dziękuję..2 punkty
-
do dzisiaj ja nie wiem kto w kim pomieszkuje że ona we mnie jest czasami to czuję i ja też jej nieźle daję się we znaki uporem pragnieniem krzyżuję jej szlaki miast drogą co wiedzie mnie prosto do Niego kluczę i skręcam na prawo i lewo :))) pozdrawiam2 punkty
-
Gołowierszyk ciałonagi W milczosensu głośne krzyki Rym mu dodał krztę odwagi Gna błyszczący jak z fabryki Rozebrany aż do sedna Aż do białych treści kości Wizja pcha się weń niejedna jasno żadna nie zagości Nie zabłyśnie lecz istnieje gdzieś na samym dnie poezji Jak przybrzeżnych wód mierzeje Się rozciąga pas finezji2 punkty
-
ładne stwarzasz klimat; była, odeszła, pozostał ślad to postać zwiewna metafizyczna zda się z innego przyszła wymiaru nie stąpa płynie jak oniryczna włosy jak myśli farba z obrazu pozdrawiam2 punkty
-
ten Godot już nieraz przyszedł wystarczy otworzyć oczy lecz my depczemy wciąż ciszę krzycząc Go nie ma już dosyć raz w lewo ukłony czy w prawo ostatnio za durną ideą a Godot ma do nas slabość czeka jak ludzie zmądrzeją pozdrawim2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
do rosołku się rozbierać toż to trochę jest za mało sam rosołek nie wystarczy jak już działać to na calaość do rosołku droga Alu ciasto trzeba zagnieść hyżo z części ciasta makaronik z resztą zaraz można śmigać wołowinkę szybko zemleć dodać jajko i cebulkę w mig doprawić jak należy lepić i okładać sznurkiem potem szybko zagotować i okrasić dobrą skwarą po rosołku dać pierogi i dopiero iść na całość :))2 punkty
-
@Jacek_Suchowicz Ali jednak nie wyplączę ona dobrze wie dlaczego wierszyk ten jest bardzo PROSTY więc pozdrawiam Cię Kolego :) więc połynął sobie w eter taki całkiem golusieńki w locie wdział sensowny sweter chociaż nie miał takich chęci teraz go coś drapie szczypie sweter zrzucić by się chciało tak to bywa gdy logikę wdziewa się na nagie ciało Dziękuję. Pozdrawiam :)2 punkty
-
@Sylwester_Lasota wierszyk całkiem jest do rzeczy przecież nic mu nie brakuje wziął się nawet ciut bod boki jak figura wprost do ujęć a że goły jest cóż szkodzi tak wywijał że się zmachał i do puenty dotarł dzielnie więc się nie ma o co strachać Przecież nawet rozebrany może kazać wzrokiem wodzić prawdę widać gołym okiem nawet gdy się modnie nosi Dziękuję Sylwestrze :)2 punkty
-
@Sylwester_Lasota ja go lubię – niech już płynie czy w bieliźnie, czy w pierzynie nawet gdy się trochę kręci to i tak ma dobre chęci2 punkty
-
Do tej pory pamiętam słowa dziadka, Odbijające mi się od ścian zwojów mózgowych. Tamtego jednego dnia, kiedy uraza międzypokoleniowa Nagle odnalazła wyrwę w czasoprzestrzeni. "Ona sprawiła, że moje własne dzieci się mnie boją"- mówił wskazując na babcię. W głosie słyszałam prawdziwy żal I nutę rozpaczy- nie zdołała mnie wtedy przekonać. Tamtego dnia coś się zmieniło Zatopiłam się w świat nie tyle babci Co samego jej małżeństwa i przeszłości Jaki był werdykt? Żal mi dziadka. Oraz babci. Starałam się zrozumieć babcię Ale ona była zawsze ostra jak brzytwa, wypominała mi Jak bardzo odbiegam swoim obrazem Od dziecka na które tyle czekała. Ona nie jest złym człowiekiem- Jedynie nieszczęśliwym. Ale nigdy nie rozumiałam jak można Własną nienawiść ulokować w innych. Prawda jest taka: jestem niegodziwa Nie jestem sympatyczna i nikt ze mną nie wytrzyma; To powiedziała mi moja matka, gdy przyszłam Raz na zawsze zaniechać naszych wspólnych kłótni. Nigdy nie byłam aniołem, Chociaż próbowałam nim zostać. Ale moje starania nie były zauważane. Każdy wynik, jaki osiągnęłam mógł być lepszy. Ważniejsi natomiast byli obcy ludzie; "Jej córka coś osiągnęła, nie to co ty", Słyszałam rozczarowane mną głosy; Tyle razy, że nie zapomnę ich do końca moich dni. Staram się być dobrym człowiekiem Bo czuję, że właśnie taka ma być moja rola Ale trudno jest być sobą, gdy twój bliski Ocenia każde twoje potknięcie jako klęskę. Żyjąc w takim świecie, domku z kart, Który jedynie z zewnątrz wydawał się być idealny, Wiedziałam, że wystarczy jeden niepoprawny ruch Aby ten spokój i arkadyjski obraz runął w gruzach. Były dni piękne, wiele wspaniałych chwil, Ale nie zabrakło też tych okrutnych i złych, Które tylko uświadamiały mi jak bardzo zawiodłam. Jedyna lekcja, jaką wyniosłam była najcenniejsza: Nigdy nie postąpię w ten sam sposób. Nie miałabym na to serca. Tak, to ja jestem córką marnotrawną. Może kiedyś, daleko w przyszłości, Usłyszę słowo "przepraszam" To, które sama wymówiłam tysiąc razy w płaczu. I którego potrzebowałam usłyszeć z ust innych.2 punkty
-
W kompletnej ciemni sklepiku odezwał się ostry dźwięk dzwoneczka uczepionego u górnej futryny drzwi. Te zamknęły się z piszczącym przeciągle skrzypieniem, brzmiąc koszmarnie niczym śmiech upiora ostatniego grabarza, który nawiedzał ponoć nadal cmentarz położony na wysepce pośrodku rozlanej szeroko i bagnistej Mirecourde. Ciemne jej fale. Nieprzejrzyste i brudne od spłukanych do niej grzechów ciała i duszy mieszkańców nie tylko dzielnicy Fauxmorgue I Courbise ale całego Vaulbréant, idealnie współgrały z krzyżami na mogiłach cmentarza i uczuciem grozy, pustki i osamotnienia w tym miejscu spoczynku dla przedwcześnie zgasłych dusz ale również miejscu śmiertelnego zagrożenia dla tych jak najbardziej żywych i ciepłych jeszcze ludzi. Fakt, że niezbyt wielu z nich się tam zapuszczało. Z rzadka już organizowano pochówki na tej nekropolii, bo spotkać tam można było grobowce i mogiły tych najbogatszych dawniej rodów. Rycerskich i kanclerskich. Bogatych kupców, cyrulików, sędziów czy alchemików. Nikt już nie pamiętał czasów by ktokolwiek z tam pochowanych stąpał jeszcze żyw po łez naszych padole, dlatego też ostatnimi czasy rada miejska wydała pozwolenie, dekretem zatwierdzonym przez urzędnika dworu by chować tam dziecięce niebogi złożone jarzmem niedawnej epidemii. Nieduże i smukłe łódeczki o łacińskim ożaglowaniu krążyły przez wiele tygodni pomiędzy nabrzeżem de Feu a wysepką, mając na pokładach maleńkie, świerkowe trumienki. Żegnał ich płacz i zawodzenie żałoby, która osiadła jak drapieżne sokoły i puchacze na barkach matek i sióstr martwych dzieciątek. Wiele z nich darło z siebie łachmany sukni i czepki. Były też takie, które postradały zmysły i rzucały się w nurt rzeki w ślad za kilwaterem drewnianej jednostki by odebrać na powrót w swe utęsknione ramiona ciało zgasłego maleństwa. Teraz w środku lata pogrzeby ustały. Cmentarz kruszał z wolna w pełni lipcowego upału. Wysepka była wyludniona. Choć z pewnością skrywała nie jedną zakamuflowaną melinę złodziei czy przemytników. Z rzadka nekropolia padała również łupem cmentarnych hien i rzezimieszków, którzy w doczesnych szczątkach i kościach, szukali złota, drogocennych kamieni czy florenów. Jednak w miesiącach wiosny i lata, głównymi lokatorkami wyspy były zielarki, szeptuchy i wiedźmy wszelkiego stanu i cechu. Najbardziej znaną i poważaną, była Mahaute de Rieux zwana przez wszystkie czcicielki pogańskich guseł Nattée ze względu na to że jej siwe już kompletnie mimo wieku włosy były jednym wielkim skołtunionym chaosem podobnym do węzła gordyjskiego lub włosów Gorgony. Była ona niegdyś osobliwością nad wyraz pożądaną w progach najbogatszych posiadłości. Pełniła rolę opiekunki, akuszerki i guwernantki. Czasami ponoć i kochanki dla mężów swych mocodawczyń. Co oczywiście powodowało niemały skandal obyczajowy, wypełniony kłótniami, pozwami do sądów i niejednokrotnie wkroczeniem straży miejskiej by pomogła zaprowadzić ład i pokój pod chrześcijański dach i rozdzielić okładające się po głowach czym popadnie kobiety. Teraz Mahaute po latach upokorzeń i kłamliwych wyroków trybunałów, zamieszkała w Fauxmorgue gdzie w katakumbach Lés Galeries Moireés założyła swój mały sklepik z ziołami i używanymi suknami. Wykuty w wapieniu sklep pośród kości zmarłych i zletlałych wyziewów, spadających tu z bruku ulic resztek i zabarwionego krwią i winem ścieku deszczówki, nie zapewniał jej jednak ani godnego życia ani spokojnej przyszłości. A częściej był areną do spotkań dla coraz dziwniejszych i tajemniczych gości.1 punkt
-
jutro drzwi nie otworze będę żył swoim światem przytulę się do ciszy przypomnę sobie to co było porozmawiam z obrazem nie będę się żalił jutro drzwi nie otworzę nie będę płakał tylko marzył nie pozwolę by smutek kaleczył mi twarz sensowi podam dłoń jutro drzwi nie otworzę nie pozwolę kłamstwu z prawdy się śmiać tak moi drodzy jutro wybaczę sobie każdy nie udany krok1 punkt
-
gdzie mam szukać by znaleźć kram w którym sprzedaje tajemniczy ktoś kto ma to czego szukam szukam od lat po całym świecie chcąc odkupić to co zgubiłem co powinno być moje czyli ostatnie niespełnione które w dzieciństwie wywróżyła mi cyganka z tajemniczych kart1 punkt
-
@Annna2 ... spojrzenie na przyrodę otwiera się niebo ... Pozdrawiam serdecznie Miłego dnia1 punkt
-
W tabelkach profesorów są wielkie dane i w ich milionach lokuje się sprawstwo mnie artystę czy mnie pacjenta innymi słowy emocjonalnego wrażliwca (jednak tak) w powyższe się nie wtajemnicza bo za dużo i w dodatku podobno pro publico bono bym napisał, opisał i nazwał wystawiłbym się na zarzut braku zakulisowości (ech, ech, ech) lubią gdy my po prostu piszemy bajki i najlepiej jeśli dla dzieci lub dorosłych dzieci Warszawa – Stegny, 06.08.2025r.1 punkt
-
Ta pora już nadchodzi, Niebo pokrywają gęste chmury, Widoczność się pogarsza, Ciemność powoli zapada, Wspomnienia zaczynają się rozmazywać, Zaczynam panikować, Straszliwie panikować... Teraz nadeszła nasza kolej, Znów zbudziliśmy się do życia, Hamować się wcale nie musimy, Potworami zwykle nas nazywają, Ale nas to nie obchodzi, Zabawmy się do białego rana! Imprezowanie do upadłego, Motto nasze jest każdemu znane, Kochamy to co robimy, Głębszych kilka wypijemy, I na miasto dziś wyruszamy, No to jazda! Wreszcie się przejaśniło, Niestety nie na długo, Miło zostać opatulony tym słońcem, Wykorzystać dobrze czas, W łóżku z kubkiem herbaty w ręku, Ot takie jest moje życie, Spokojne i zadowalające... Czasami pewien niepokój czuję, Jakby miało się coś wydarzyć, Albo już miało miejsce, Opisać tego nie umiem, Trzęsę się od środka, Uczucie takie paskudne, Że nie da rady napawać się chwilą... I znów nastała noc, Pozytywną energię ślemy, Chodźcie wszyscy razem, Tańczyć w wesołym gronie, Kieliszki niechaj idą w ruch, Toast za lepsze życie! My tak codziennie możemy, Zabawa niechaj wiecznie trwa, Nudziarzy tu nie chcemy, Życie pełne akcji, To właśnie uwielbiamy, Słońce nam niepotrzebne! Znowu to samo, Ból głowy jest okropny, Samopoczucie mam do niczego, Niekończące się poczucie winy, Tysiące myśli spokoju mi nie dają, Dlaczego to się dzieje, Dlaczego ja nic nie pamiętam?1 punkt
-
1 punkt
-
@Stracony Dziękuję. Nie...Inna perspektywa i wmawianie sobie, że tak lepiej. A może lepiej?..pozdrawiam1 punkt
-
Bardzo mnie zdziwił fakt, że jest to dla Ciebie smutny tekst. Tym bardziej, że finalnie pojawiają się "łzy szczęścia", bo jakiś efekt pozytywnie zaskoczył. Myślę, że podchodzenie do tematu "spotkań" w kategoriach oczekiwań, to nie jest dobry sposób... jak to się teraz ładnie pisze "nie polecam" takiego myślenia. Zawsze jest coś za coś. Nie ma nic za darmo. W odróżnieniu do "przypadkowych" spotkań, w tych umówionych stawka jest wyższa. Dziękuję za to, że mogłam poznać Twój punkt widzenia. Pozdrawiam :)1 punkt
-
1 punkt
-
Tylu pyta, a przecież jest o co. Tylu nie odpowiada, a przecież próbuje i to zupełnie nieudolnie. Krążymy więc jak ufo wśród wielu pytań, na które nie ma odpowiedzi. Nobody knows that!! Odpowiedzi proszę nie mylić z opowieścią, bo każdy tutaj opowiada. Niektórzy nawet robią to całkiem przekonująco, co również i ponadto nieco komplikuje nasze sprawy. Mawiają, że ogólnie nie jest łatwo i najprawdopodobniej mają rację. Warszawa – Stegny, 05.08.2025r.1 punkt
-
@LeszczymMuszę sie głębiej zastanowić nad Twoimi słowami. Prowadzą mnie do filozofii, w której ktoś tak kiedyś zobrazowała ten proces: Wiedza jest jak wyspa na oceanie niewiedzy. Gdy zaczynasz się uczyć, Twoja wyspa jest mała, a linia brzegowa – czyli styk z tym, czego nie wiesz – jest bardzo krótka. Przez te 5 lat Twoja wyspa niesamowicie się powiększyła. A im większa wyspa, tym dłuższa linia brzegowa i tym wyraźniej widzisz bezkres otaczającego ją oceanu. To, co czujesz, jest więc dowodem na to, jak bardzo się rozwinąłeś.1 punkt
-
@Berenika97 Spójrzmy praktycznie na dziedzinę, w której wymieniamy się na komentarze. Jestem tutaj od 5 lat. Jestem mega aktywny, choć gorzej u mnie z czytaniem, ale był czas że ogarniałem prawie całe forum codziennie. I co się okazało? Po tej pracy i ciągłych pytaniach o pisanie wiem w tej dziedzinie najmniej w historii :)) Serio. Nigdy tak dużo nie wiedziałem o pisaniu jak nie wiem dzisiaj :) I to tak bywa. Również pozdrawiam :)1 punkt
-
@Robert Witold Gorzkowski Dostałem wczoraj awizo, bo skrzynka u mnie mała:). To pewnie od Ciebie. Dzięki.1 punkt
-
1 punkt
-
Jeśli myśl stała się słowem a ono zakiełkowało i przeistoczyło się w ciało, które pod wpływem złych duchów i omenów, zrodziło najgorszą z plag. Owoc grzechu - człowieka. Jego wszelkie upodlenia i niedoskonałości. Braki i ograniczenia. Zaściankowość i pychę. Nienawiść i podłość. Alchemiczny wzorze, czarnomagicznych rytuałów. Myślałeś, że Diabeł ukorzy się przed Tobą, strażnikiem bytów Miasta Umarłych i Ib. Namaści, Twoje skronie, laurem Edenu i koroną z klejnotem boginii Isztar. Lecz tym razem pycha Cię zdradziła. Konałeś w szponach zawezwanych olbrzymów. Złorzeczyłeś gdy wyrywano Ci członki i serce, na ołtarzu księżycowym. A ślepi bogowie, tańczyli wśród zamieci na szczycie góry. Ujrzałeś jedynie oczy tego, który pełza przez nieskończone korytarze eonów. Zasnąłeś w ramionach śmierci. Obudziłeś się o 4:20 w swoim domu w Nowej Anglii. Byłeś zlany potem i cały we krwi. Nie swojej. Obok Ciebie spoczywało jej ciało w zwiewnej, letniej, nocnej koszuli barwy kremowobiałej. Teraz jednak szkarłat krwi, zdobił jej piersi, brzuch i usta. Miecz z pieczęcią i imieniem strażnika do połowy klingi, spoczywał w jej sercu. Jej rozwarte szeroko, błękitne oczy, zwróciły się na Twoim obliczu. Trup przemówił, głosem nieludzko zdeformowanym. Idż luby drogą Królowej Potępionych, przekrocz w dniu przesilenia, północną bramę i oddaj cześć Tiamat. Zaprowadzi Cię ona do świątyni. Tam w odmętach starożytnych korytarzy odnajdziesz gniazdo Matki Tysiąca Młodych. Nakarm, koźlęta swą krwią i wyryj na piasku pieczęć tego, który wędruję na prastarym słońcu. Przeklnij, zaklęciem, duchy Pierwszych. Po siedmiokroć, wychwal imię Kutulu. I odbierz strażnikom pieczęci. Wtedy dopiero uciekaj w pełzający w chaosie byt a flety i piszczałki zagłuszą Twe kroki i zmylą Ślepe Bóstwa ze szczytu śnieżnej góry. Tak oto przebudzi się święte miasto na dnie. Powrócą oni. Ciało na powrót zamarło w sztywnym skurczu pośmiertnym. A ja w totalnym szoku i desperackim odruchu. Doczołgałem się po omacku do nóg, hebanowego biurka. Ledwo wdrapałem się na oparcie krzesła i roztrzęsionymi rękoma otworzyłem księgę, oprawioną w za dobrze mi znaną skórę. Odnalazłem bez trudu stronę z zaklęciem pierwszej bramy. Usypałem szybko pieczęć z soli wokół mojego krzesła. Już dużo spokojniej odłożyłem zawiniątko z solą na stół i sięgnąłem po mały, czarny sejf stojący w rogu biurka. Wprowadziłem hasło i wyciągnąłem z niego rewolwer. Spokojnie odwróciłem lufę w swoją stronę. Czułem podświadomie, że ona stoi nade mną i czeka na dogodny moment. Rzuciła się na mnie jak zwierzę i wbiła kłami w odsłonięta kołnierzem szyje. Wtedy rozległ się strzał. Szkarłat krwi, zabrudził stronnice, przeklętego dzieła, szalonego Araba. Lecz jedynie przez moment tkwiły na pergaminie nieruchomo. Pieczęć przyjęła i spiła całą ofiarę. Rytuał się dopełnił.1 punkt
-
Jakże doceniam chwile spokoju, które mnie czasem łapią za gardło, bo dla mnie spokój jest wart zachodu, jakby wartością był nieprzemijalną. Wzrusza mnie kiedy spokój dotyka łagodną dłonią ramienia duszy. Codzienność w niebie się wtedy mieni. Nic więcej nie chcę - pancerz się kruszy.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Annna2 Pamiętałaś o tym strasznym wydarzeniu - jesteś wspaniała, że przypominasz to, o czym świat wolałby zapomnieć. Twój wiersz jest pełen sprzeczności – piękno i groza, niewinność i ból. Te kontrasty są bardzo poruszające i skłaniają do refleksji. Zestawiłaś delikatne, piękne obrazy np. deszcz piór, ażurowy wzór, scherzo tiul z motywami związanymi z bombą atomową. Wiersz jest niezwykle mocny i wzruszający.1 punkt
-
nad lekkim strumykiem gwizdkiem gram w mokrzej sukience zdejmij błękitnego skarabeusza usiadł mi na ręku z kwiatkiem1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne