Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 15.02.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. ma chronić być naszym szkiełkiem i oknem otwartym na łakome dałeś się ponieść im bliżej wszechświata tym cieplej — między nami światło porusza się z dziką prędkością otwarte na łakome dałam się ponieść słońce skraca odległość między nami szkiełko i okno zamknięte przed wiatrem ma chronić
    9 punktów
  2. trudno w to uwierzyć zaakceptować też nie można nic naprawić gdy wiesz że jest jak jest odeszły słowa chciane wiosenną ścieżką już choćbyś oddał wszystko nie wydarzy się cud a jeśli tam pod niebem gdzie księżyc gwiazdką lśni spotkam śliczną ciebie więc pozwól się choć śnić
    7 punktów
  3. las przestał już ze mną rozmawiać chociaż progi są jego zasługą mam wiele imion jak większość ludzi nie czyni mnie to człowiekiem ani dębem na uboczu wiatr jest wszędzie czasem warto posłuchać hałasu
    6 punktów
  4. Gdy staliśmy tak na wprost kasy złapałaś mnie na chwytaniu się za serce ze strony gdzie serca jest brak Opuściłaś więc ramiona znacząco że wiesz z kim masz do czynienia zatem wytłumaczyłem, że niewiele we mnie z władczych rzeczy na chwilę odetchnęłaś z ulgą dosadnym westchnieniem zaraz oniemiałaś - wzrok pytał dlaczego? Odparłem, że cię miłuję, miłuję aż za bardzo nawet ale ale ale ale w sytuacji gdy nie wiem jak kochać (miałem w tym niezłych anty-nauczycieli) I stąd właśnie zupełnie nasza źle dobrana w emocje i uczucia komedia romantyczna utkwiła w ogromnym pustostanie braku udanego happy endu (przyznaj, że i ciebie ucieszyło to nie całkiem troszeczkę) A między nami został słodko – słony karmelowy popcorn We współpracy z poetką Tylko Jestem Ona Warszawa - Stegny, 14.02.2025r.
    6 punktów
  5. zawęża się pole rażenia nie widzę pod światło wyczuwam – poszerza się krąg oparzelin w grymasie from Glasgow nie wierzę w głód trwania po zmierzch człowieczeństwa
    5 punktów
  6. Zryw (tytułowy paczwork4) Nie - wiersz, to tylko wiadome ości. No i jaka ze mnie oszczędNusia - na karcie debet, feromony w uśpieniu, a e-cho-tyk-tyk nie działa. Ty - Moon, dodaj otuchy, pomimo, że zmarszczki, że pływy wokół , a co wtorek szadź na powiekach. Świat dziwny jest, de-presja, listopad, czyli je-sień, Wtedy gdy grudniowo, tam - w poczekalni, nieustannie popołudniowe odwiedziny, zza drzwi niesie się - następny, niczym echo(w)lasku, a tu w ogródku - piórko i żalki - wieczna sinusoida. Taka... nienormalność, czyli kuchenna norma. Człowiek gubi kokardy. Ciszo... przygasa dzień, już zmierzcha, rzekom się marzy czysta woda, a mnie - planik. Obok domu linia przesyłowa, na niej kruk i.. sikorka.? W zegarze zdechła kukułka, na dodatek... szlag trafił lodówkę - a kysz różnicom... Jutro posadzę żurawki i krzyknę - zielono mi, (po)lubię wreszcie piątek i sobotę, bowiem... lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. luty, 2025
    5 punktów
  7. odciskam ślady stóp na życiu nieznanych ludzi porywam strzępy snu przytulam zgubione sekundy a obok pędzi czas z nieokiełznaną grzywą nie liczę zgubionych lat wtapiam się w barwy życia
    4 punkty
  8. Jak to jest umrzeć po kryjomu? Zaszyć się w kącie ciemnej piwnicy Obrastając kurzem powoli Umierać, umierać w tajemnicy Jak krzesło ostatnie z kompletu Leżeć naiwnie pod starym kocem Na wielką krzesłową paradę Czekać cierpliwie, czekać zaproszeń Być pamiątką niepamietaną Co to nikt nie wie gdzie się podziała Być potrzebnym po raz ostatni Przerwę mieć krótką od umierania Jak to jest umrzeć w samotności? Robiąc zakupy, jadąc pociągiem Na złość wszystkim bez zapowiedzi W świetle ekranów, wyfrunąć oknem
    4 punkty
  9. nasłuchuję wiosennych szeptów wybudzonym pąkiem w słońcu przylatujesz pierwszym ptakiem chcę twojego gwarnego śpiewu
    4 punkty
  10. przyszła raz plotka do pana szewca uszyj mi proszę śliczne wygodne buty z językiem na sznurowadła postanowiłam nosić się modniej bo słuchy chodzą i noszą wieści przeważnie szeptem z ucha do ucha w butach bym zaszła prędzej i dalej a świeższe będą możesz zaufać szewc był poczciwy chociaż nerwowy zaklął pod nosem po czym wziął oddech na co ci buty próżna robota szybciej powrócisz niźli zawiążesz też mi zachcianka zmiataj stąd zaraz ty ploternico zołzo przebrzydła nie kręć mi tutaj że nogi bolą przecież od zawsze latasz na skrzydłach nie masz co robić znajdź sobie pracę fora ze dwora dyskusji dosyć już z dwojga złego lepiej się drapać żegnam natenczas idź pchły roznosić
    3 punkty
  11. wszystkiego mogę się bać ale nie siebie bo to ma inną twarz wszystkiego mogę się bać ale nie swoich myśli dla nich umiem czas kraść wszystkiego mogę się bać ale nie swego cienia przecie on jak brat wszystkiego mogę się bać ale nie miłości ona mym horyzontem wszystkiego mogę się bać ale nie przyszłości która ma wiele drzwi wszystkiego mogę się bać ale nie własnej śmierci ona mą prawdą wszystkiego mogę się bać ale nie starych drzew w nich życia sens wszystkiego mogę się bać ale nie słońca i gwiazd toć to poezja wszystkiego mogę się bać ale nie dalekiego które tak blisko wszystkiego mogę się bać ale nie Boskiej rady by uczciwym być
    3 punkty
  12. Biały puch na przedwiośniu zaskoczył radośnie, gdy szarzyzną zmęczona już ziemia. Drzewa pięknie przyodział - tylko zmarznięta woda, a tak wiele w chwil kilka zmienia. Krzewy iskrzą srebrzyście choć brak na nich liści, wyglądają niezwykle uroczo. Śnieżek skrzypi pod butem, uśmiech przyniósł nam luty. Znów pomysły pod czapką się tłoczą. Dziękuję za inspirację @Manek:-)
    3 punkty
  13. do mgły tęczy zachodu się przytulić poczuć ich delikatność a jak się uda porozmawiać z nimi przekonać je że są dla nas cenne by nie znikały upiększały chwile nie na krótko na więcej
    3 punkty
  14. szmer to tylko ocieramy się o siebie nie pośród gwiazd a w szarej rzeczywistości czasem człowiek wtula się w mój wzrok przypadkiem odmieniam każde spojrzenie (nie) potrzeba wrażliwości
    3 punkty
  15. @andreas Dlatego spotkaliśmy się na skale, między Wenus i Marsem. @Domysły Monika @Nata_Kruk @Kwiatuszek @Rafael Marius Dziękuję bardzo, pozdrawiam.
    3 punkty
  16. przeszukuję szafę żeby znaleźć tę jedną wyjątkową na dzisiejszy wieczór rubinowa szminka na ustach powieki błyszczą jak złoto maluję rzęsy kolorem twojej koszuli noc tańczy dla nas burleskę prywatny pokaz kokardki wstążki biodra pośladki ręce zachłanny wzrok obraca w popiół sukienkę powolne ruchy biodra pośladki i ręce sól na języku szybciej mocniej więcej
    3 punkty
  17. Tyle lat, ty i ja. Ja i ty? Tak, to my:).
    3 punkty
  18. ~~ Ułan (na koniu) wjechał wprost do baru - potrącił przy tym biesiadników paru .. Rwetes się zrobił zbyt wielki; wokół latały butelki - pan barman z wrażenia dostał udaru .. ~~
    3 punkty
  19. W bezsenne noce Gdy w sercu zakwitnie dobro Czas na trochę miłości Przywitam ją Z otwartymi ramionami Jak ciepły wiatr Witający brzask A cały ból zniknie W mgnieniu oka I wszystkie rany się zasklepią Jakby nigdy nie istniał dzień
    3 punkty
  20. To mówię wkoło i ja to wiem: Miłość mnie więcej nie zniewoli: Miłość jest podszyta złem Miłość to ścieżka do niedoli. Długo to wiem, ode mnie się ucz, W tym na doświadczeniu mi zbywa: Serce swe skryj, drzwi zamknij na klucz. Na łzach kochanków piekło pływa. Serce oddasz, na jęki męki; I idiotka z ciebie zupełna! Nie przykładam do tego ręki; Tu moja książka, a tu wełna. Spójrz! Tam młodzieniec oczekuje, Rosły, śmiały, patrzy wesoło. Czy ja u diabła się przejmuję Tym co wiem i co mówię wkoło? I Dorothy (walentynkowe pyszności z przeszłości): This I say, and this I know: Love has seen the last of me. Love's a trodden lane to woe, Love's a path to misery. This I know, and knew before, This I tell you, of my years: Hide your heart, and lock your door. Hell's afloat in lovers' tears. Give your heart, and toss and moan; What a pretty fool you look! I am sage, who sit alone; Here's my wool, and here's my book. Look! A lad's a-waiting there, Tall he is and bold, and gay. What the devil do I care What I know, and what I say?
    3 punkty
  21. february przyszedłem z ziemi łęczyckiej ziemi diabłów kapliczek i magicznych kopców właściwie tylko to jeszcze tam zostało jak moja półdusza na haku w gieesie zasypiam z partyturą bezdźwięków na ustach polski cień skrzywiony wśród angielskich cegieł w podskoku pomiędzy chodnikiem i ciężkim jak wieko dywanem co wisi pod niebem
    2 punkty
  22. Ikona* I w świetle księżyca lekko tańczy spirala niejednorodnych gwiazd - rajskie płatki śniegu, idźmy wolnym marszem niczym do szpitala Świętego Łazarza na Górze Oliwnej i w biegu do tych gniazd bez żadnego gniewu - Świętego Łazarza na Górze Oliwnej powitajmy życie - życie z martwych wstałe i z prawa sławnych gwiazd: posłuchajmy śpiewu dzieci, bogów, dzieci - jak to ocalałe... *więcej informacji Państwo znajdą w następujących esejach: "Komentarz - komentarz odautorski" i "Mój drogi świecie" - Autor: Łukasz Jasiński (styczeń 2025)
    2 punkty
  23. masz w zakamarkach duszy jastrzębia i kota jak ja ten pierwszy z wolna krąży nad powidokiem każdy podmuch kontruje lekkim skrętem statecznika majestatyczny lot w krotochwili ta druga na cienkich filarach z gracją ostrej brzytwy stąpa od niechcenia i niedopatrzenia chwyta serce prosto w szpony nie przestaną się bawić zanim będą syte
    2 punkty
  24. Jak to fajnie się obudzić zobaczyć kolejny dzień ujrzeć coś miłego uśmiechnąć się Jak to fajnie się obudzić nie widzieć gorszego rozmawiać z kimś kto rozumie Że fajnie jest się obudzić spojrzeć w lustro wypić małą czarną i dalej żyć
    2 punkty
  25. nie raz spoglądał na słońce być takim jak ono myślał z zazdrością to nierealne chociaż ... dziś przejrzał dziś uwierzył w siebie pamięta przechodniów patrzących w zachwycie na niego szepczących słowa podziwu jakie to miłe odnaleźć siebie nie być ... tłem lubię go takim a ja czy we mnie drzemie blask 2.2025 andrew Sobota, Już weekend
    2 punkty
  26. Samodzielność w dokonywaniu wyborów. Informacja o stanie cywilnym. Niezależność w podejmowaniu decyzji. Gotowość do poznawania siebie. Integracja myśli i działań. Ekspresja. Lektura życia.
    2 punkty
  27. Słowa zapisane na wietrze Prawda objawiona na drodze Życie lekkie jak piórko I nocna podróż w głąb lasu
    2 punkty
  28. -Mistrzu, czy zakochani powinni mieć święto? -Nie sądzę, bowiem dla nich świętem jest codzienność, a dla tych bez miłości, takie świętowanie byłoby przypuszczalnie przykrości sprawianiem. Przecież dzień świętowania bogatych, czy zdrowych, smuciłby biednych i tych, co męczą choroby. więc swoje szczęście lepiej zachować dla siebie, bo się może odwrócić, a kiedy, nikt nie wie.
    2 punkty
  29. @violetta Bardzo lubię taką zimę, a tak mało jej u nas ostatnimi czasy. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie! @Alicja_Wysocka Czapeczka obowiazkowo z pomponem;-) Dziękuję i pozdrawiam serdecznie! @EsKalisia Miło mi, że wiersz trafił i się spodobał. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję:-) @Rafael Marius To pierwszy tak obfity śnieg od kliku lat i o dziwo leży powyżej 24h :-)))) Dziękuję i pozdrawiam! @mariusz ziółkowski Może to ten sam las? ;-) Świat nasz mały czasem się okazuje, a ja dziękuję i pozdrawiam serdecznie! @Leo Krzyszczyk-Podlaś Miło mi:-) Dziękuję bardzo i pozdrawiam! @Nata_Kruk Ten spacer obudził gdzieś moją śpiącą od jesieni wenę:-) Fajnie, że się podoba. Dziękuję Ci bardzo i pozdrawiam! @Manek Bardzo Ci dziękuję i za komentarz i za serduszko, a najbardziej, że dzięki Tobie wybrałam się wreszcie poszukać mojej weny. A ona w lesie pod śniegiem chciała czekać do wiosny haha. Pozdrawiam!
    2 punkty
  30. czas biegnie przed siebie tylko planeta kręci się dookoła kto błądzi kto wraca pamięta tylko droga
    2 punkty
  31. @Robert Wochna@Leszczym@Laura Alszer dziękuję za serduszka i pozdrawiam
    2 punkty
  32. Inaczej i krótko mówiąc – liryzm wandalizatoryzm (pojawiaj się proszę w moich usiłowaniach czegoś napisania). Warszawa – Stegny, 09.01.2025r.
    2 punkty
  33. Dlaczego mam się nie gniewać jak czuję złość Krzyczę. Słyszysz mnie? -Przytulić? Nie bardzo. Daj laleczkę vo-doo pobawimy się razem w diamentowy haft; Zostaw mnie! Kłębi się chaos; nieoczekiwany, niechciany. Skąd? Bo walka o przetrwanie nie może wypełniać całego życia; nie mogę walczyć o życie, ono przeminie, zostanie spokój.
    2 punkty
  34. kiedy otwieram ostatnią szufladę oczy zamykają się same bo przecież Bóg nie powiedział który świat skończy się pierwszy nie dawaj mi więc kolejnej szansy nawet gdybym urodził się ponownie
    2 punkty
  35. Pomalowałam sukienkę noszę ją - nie wszystkie kolory są dobre jaskrawe wykoślawiły mi nogę ciepłe odcienie to żółty z pomarańczą a ja - wciąż mam lodowate ręce niebieski formuje trójkąty kwadraty gdy siadam na twardym krześle powłóczę oczami jednakże niczego nie szukam - nad głową przelatują jaskółki myślą że jestem tęczą 🥁
    2 punkty
  36. Niechaj tłoczą się żwawo Wciągaj na nić złotawą A naszyjnik powstanie uroczy Muza ucałowała Wyszła twórczość wspaniała Uśmiechają się także me oczy
    2 punkty
  37. Komuno wróć wspomina często towarzysz z Wólki to cudne życie z czasów Gomułki pełne haseł i idei pełne wiary i nadziei dobrze że puste były choć półki Genetycznie stwierdził genetyk spod Hanoweru że jego wiara równa jest zeru szukał więc dawcy DNA który to Boga w sercu ma myślał o członkach PZPR-u
    2 punkty
  38. Dobrze napisane. Jest w tym jednak jakiś paradoks - ujęte w przemyślane, dobrze ułożone zdania tematu, który ze swej natury jest przygnębiający, pragnie pozostać w cieniu. Złapałeś mnie w pułapkę! Czytając wyszedłem kompletnie poza wiersz, albo raczej on sam w rytmie kolejnych fraz wyrzucał mnie poza kontemplację treści i formy. I tak stoję tu obok i widzę samego siebie upajającego się pięknym utworem... o śmierć w ukryciu, w samotności - zostaje ona ogłoszona, wystawiona na pokaz w świetle dobrze ułożonych metafor. Dawno nie trafiłem na wiersz, który wywołał u mnie takie emocje.
    2 punkty
  39. @annzau Gdyby jeszcze uzupełnić 'e' na 'ę' x 6, byłoby jeszcze fajniej ;)
    2 punkty
  40. @tetu ładne pieścidełko:) @Deonix_ Ładniejsza, bajkowa piosenka
    1 punkt
  41. @Kwiatuszek Dziękuję za kwietny komplement...
    1 punkt
  42. Dawny tekst nieco zmieniony. Tyle mi nagadał o tajemniczej krainie, że w końcu postanowiłem zaspokoić nie kochankę, tylko ciekawość i z nogi na drugą, powędrować. Może dlatego, że tkwi we mnie wrodzona tęsknota za przygodą, niczym gwóźdź w ścianie. Zasadnicza różnica między gwoździem, a mną polega na tym, że mogę chodzić, a on nie. Czy istnieją dodatkowe aspekty rozróżnienia w sensie intelektualnym? Trudno stwierdzić. Gwóźdź milczy jak wbity. A zatem wędruję po różnych bezdrożach, szukając czegoś, co nie widać z zewnątrz, jedynie od wewnątrz. Inaczej mówiąc: węzełków z wiatru na dywanie z myśli. Zupełnie niespodziewanie wchodzę do obszernej wioski. Dziwnej trochę, gdyż na dachach dostrzegam wiele ogromnych szpilek. Niektóre oklejone skrawkami zakrzepłej mazi nijakiego koloru, lśnią blado i niewyraźnie. No nic, myślę sobie. Najważniejsze, że zacząłem i doszedłem. Tubylcy biegają na wszystkie strony, spłoszeni i nieco zdenerwowani. Chyba mnie widzą, ale tylko wzrokiem. Całą resztą spieszą gdzie indziej. Przynajmniej takie sprawiają wrażenie. Po chwili wszyscy siedzą w wielkiej chałupie, zbudowanej nie wiadomo z czego. Panuje ogólne podniecenie. Nie wiem, czy ze strachu, czy raczej z połowy radości na fundamencie kolczatej nadziei. O dziwo rozumiem tubylczą mowę. Jest to dla mnie tak samo niepojęte, co przydatne, więc przestaje dumać nad zaistniałym fenomenem. Słucham uważnie z ostatniego rzędu leżących pni, o czym tak zawzięcie dyskutują. Nie wiem co jest grane, ale uszy nadstawiam. Właśnie przemawia… chyba jakiś przewodniczący całego zgromadzenia. – … mówiąc kolokwialnie, wielka dupa nad nami zawisła. Znowu to samo. Pytam was: co robimy? Sytuacja jest zdecydowanie gorsza niż poprzednio. Są dużo większe, a to co nad nimi bardziej ciemniejsze. Jedyna pociecha w tym, że podtrzymka wygląda na bardziej solidną. Pytanie: jak długo wytrzyma? Uważam, że nasze działania powinny być natychmiastowe, póki jeszcze otumanione letargiem. – Działania otumanione letargiem? – Proszę się nie wcinać… kto jest za, kto przeciw, a kto wyszedł w czasie? Słychać wielki szum na sali. Po chwili wszyscy są: za. Lecz to nie koniec pogawędki. – Masz racje, że powinniśmy natychmiast. Tylko w jaki sposób? To nie to samo co poprzednio. Wtedy chodziło o dzieci. One nie są głupsze, ale siła umysłów mniejsza. Jakoś daliśmy radę. A teraz chodzi o dorosłych, o których nie wiadomo, gdzie łażą oraz w jakich ilościach. – Trudno wywnioskować. Dzieci też żeśmy nie odnaleźli, ale jakoś minęło. Teraz należy postąpić zupełnie inaczej i z większą mocą. Dużo większą! Siedzę, słucham jak serce dzwonu i zupełnie nie pojmuję, o czym tak zawzięcie dyskutuję. Co zwisa, jakie dzieci, o jaki letarg chodzi. Postanawiam, że po prostu wstanę i zapytam. Są wnerwieni, ale nie wyglądają na niebezpiecznych. Zabieram głos: – Przepraszam, że tak bezczelnie ustami zagadnę, ale jestem tutaj przypadkowo i ciekawi mnie bardzo, w czym problem. Jeżeli nic nie stoi na przeszkodzie, to proszę wytłumaczyć, co to za kraina i co wam wisi na przykład? Jeżeli waszym zdaniem jestem bezczelnym chamem, który tka nos w nie swoje sprawy, to pójdę spiesznie precz, bo życie miłe jest mi. – Miłe też nam. W tym cały szkopuł. Może przewodniczący lepiej wyłoży. – Jak pan do nas trafił? – pyta wspomniany wyżej. – Przypadkowo... to znaczy nie całkiem. Szukałem waszej krainy… wioski… no tego tam. – Dzięki za szczerość. Może gdyby sytuacja nie była nad nami taka napięta, to byśmy panu przywalili prosto w mordę, za naruszenie własności prywatnej, ale skoro jest jak jest, to powiem w czym rzecz. – Będę wielce zobowiązany. – Jakby tu zacząć… kilkadziesiąt metrów nad naszą wioską, wisi gęsta i mocna pajęczyna, która jest niestety prześwitująca. – Dlaczego niestety? – Bo gdyby taka nie była, to byśmy nie musieli oglądać tego, co tam w środku leży. To znaczy: na wewnętrznej stronie. – A co leży? Pan Przewodniczący patrzy na mnie takim wzrokiem, jakby widział przed sobą czubka pająka. Nie odpowiada na zadane pytanie, tylko wyprowadza na zewnątrz poza wspomnienie progu. Za nami podążają inni, widocznie ciekawi reakcji. Wiele już w życiu widziałem, aczkolwiek przyznać muszę, że widok raczej przygnębiający. Rzekłbym nawet: klaustrofobiczny Rzeczywiście. Zgodnie ze słowami wodza, nad głowami zwisa biało szara gęsta siatka. Trudno z dołu stwierdzić jaką grubość ma poszczególna nitka. Niewątpliwie są bardzo wytrzymałe. Całość nieustannie drga w absolutnej ciszy. Gdyby na tym zakończyć opis… no to cóż… pajęczyna nad głowami i tyle. W sumie nic strasznego. Można przywyknąć. Niestety, jak wspomniał pan wódz, owa zasłona nie jest sama... to znaczy w bardzo wielu miejscach wybrzuszona do dołu. W ogromnych lejkach spoczywają nie mniej ogromne, czarne ćmy lub temu podobne stworzenia. Ciała prześwitują przez siatkę, a zatem sprawiają wrażenie szarych. Rozpiętość skrzydeł może dochodzić do kilku metrów. Określenie dokładnych rozmiarów jest raczej wątpliwe, chociażby dlatego, że są nieco zduszone, spoczywając we wspomnianym lejku. Nad nimi, na dość małej wysokości, biorąc pod uwagę proporcje, prześwituje gęsta ciemność. Określenie: gęsta, trafnie obrazuje daną sytuacje, z uwagi na bodźce psychiczne, gdyby na owe zjawisko za długo patrzeć. Człowiek ma wrażenie, że cząstki umysłu, wsysa ciemność. – No i co. Ładne? -– słyszę pytanie z tyłu. – Średnio, szczerze mówiąc. Widziałem ładniejsze widoczki. Chociażby w sypialni. A tak w ogóle, skąd ta siatka i cała reszta? – Siatka… z nas. – Z was? To tak… z was. Że też o tym nie pomyślałem. Głąb ze mnie i tyle. A tak na poważnie, to z czego? – No z nas. Mówię przecież. Głuchyś? – Nie, bo nie bardzo rozumiem. – Ona wisi od zawsze, tylko jest przeważnie pusta. I tego nad nią też nie ma. Jestem w tej chwili głupszy od najdłuższego skrzydła paskudnej ćmy. Co za kit farmazoński wciska. Przecież to jakiś absurd. Zadaje ponownie rzeczowe pytanie i oczekuje jednoznacznej odpowiedzi. – To znaczy dokładnie z czego? – Z dobra… albo raczej z braku zła. – O… to rozumiem. Wszystko jasne. A niby skąd to dobro? – No z nas. Mówię przecież. – Czyli ta cała koronka, jest emanacją dobra, które macie w sobie. Chroni was, tak? – No to jesteśmy na krzywej prostej – słyszę jakiś głos z tyłu. – Pan Przewodniczący potrafi jasno wytłumaczyć, co i jak. – Durnia ze mnie robicie!? – krzyczę, targając włosy na cały głos. – Mam uwierzyć w tę waszą bajkę. Wierzę w to, co widzę. – My też. W tym cały problem. Musimy wygonić lub jeszcze lepiej zniszczyć, to co w środku i wyżej. – „To co w środku i wyżej” mówisz. A czym i co to jest? Znowu jakieś kreowanie rzeczywistości? – Niestety. Czasami mącą nam obejście osobniki, które kryją w sobie wiele zła, lecz działają w białych rękawiczkach i uchodzą za dobrych. – To macie nawet rękawiczki? A po co wam tu? – Wiesz o czym mówię. – Kiedy milczysz, to owszem. Oczywiście. Przepraszam. O skarpetkach, to już nawet nie wspomnę. Proszę nawijać. – W ostatnich dniach, kilkunastu naszych, odeszło… – Na wieki? – Proszę nie przerywać z łaski swojej. O czym to ja mówiłem? – O łasce. – No tak. Domniemamy, że właśnie oni wytworzyli sufit nad nami. Oprócz pajęczyny rzecz jasna. Chociaż prawdę mówiąc, może w niej są ich cząstki z czasów, kiedy byli jeszcze nie tacy jak teraz. Chcę w to wierzyć. To w końcu byli nasi. Gdy ciemność złudnie zajaśniała, popatrywali w nią, jak w jakiegoś boga, tym samym go powiększając. A później zniknęli. – A te cząstki skąd? – Nie wiemy. Czasami zło niczym rodzynek w ciastku. Niewidoczna, dopóki całość nie zjedzona. – No dobra. Mniejsza o ciastko, ale dlaczego was nie pozabijali skoro tacy źli, tylko sobie poszli. – A po co mieli zabijać, skoro wytworzyli narzędzie zniszczenia, wiszące nad naszymi głowami. – To czemu one potulnie wiszą. Powinny atakować. Sjestę mają, czy co? – Póki co, są uśpione siłą siatki, lecz nas lęk przybiera na sile, przez ciągłą świadomość zagrożenia. Rodzi chęć odwetu. A to z kolei osłabia ochronę. – Wiem. Kiedyś od moich pradziadów usłyszałem, że zło należy dobrem zwyciężać… – Taa… tylko nie przesadnym. My też to znamy. Tylko jaki mamy z tego pożytek? Żaden. – Trzeba by to zniszczyć, tak nie... za ostro… z wyczuciem. – Człowieku! Co ty gadasz! Tym bardziej, że wiesz gdzie jesteś i co jest nad nami. Usilnie myślę o możliwości pomocy. Czy w ogóle istnieje jakieś rozwiązanie wiszącego problemu. Załóżmy, że istnieje jakiś radykalny sposób, który zniszczy co trzeba. Tylko, że chamskie w złości działanie jeszcze bardziej wzmocni uśpione moce lub nawet przebudzi. Nie mówiąc już o tej… wielkiej ciemnej chmurze, która wisi nad nimi i tak naprawdę nie wiadomo, czym jest. Raczej można przypuszczać, że ma drapieżne motylki pod opieką. Może są wytworem jej wyobraźni. A skoro tak, to… muszę przestać rozmyślać intensywnie, bo zaczynam być pogubionym w tym wszystkim. – Ej! Wymyśliłeś coś? – słyszę pytanie. – Dobrze by było, gdyż zaczynają drgać podnieceniem do ataku. – Kto? – Ćmaki. – O cholera. Czyżby samo rozmyślanie o formie zemsty… bardzo drgają? – Zobacz sam. Spoglądam w górę. Rzeczywiście, nitki leciutko falują ruszane od wewnątrz. Na szczęście nie wygląda to groźnie. Chyba mamy jeszcze trochę czasu. Nagle dostaje w głowę. Nie obuchem, jeno pomysłem. Po rozgarnięciu gwiazd, zagajam: – Trzeba doczepić od spodu wielkie ciężary, w miejscach gdzie spoczywa nadzienie. Naciągnąć pajęczynę prawie do ziemi, a później nagle puścić… – A… rozumiem twój zamysł, choć zaiste śmieszny. Lecz to nie ważne. Byle był skuteczny. Ujrzymy inne światło. – Tylko skąd wiadomo, że po drugiej stronie ono jest? – Nie wiemy, ale przedtem było. To może nadal jest. No chyba, że to ciemność przebrana za światło? – Lepiej nie rozmyślajmy aż tak daleko, bo to jeszcze ostudzi nasze zamiary. A zatem naciągniemy dobro, wystrzelimy nim mniejsze zło, żeby przebiło to większe w bardzo wielu miejscach jednocześnie. Czyli tak jak mówiłem. Zło dobrem pokonamy za pomocą innego zła, ale w dobrej wierze, bo samo zginie, niszcząc przy okazji zło o wiele potężniejsze, co zalega nad nim, mając pod spodem jedno i drugie, a obydwa należy pokonać. Proste. – Czy ja wiem. Dla mnie to trochę skomplikowane, ale jestem za. – A co ze złymi umysłami waszych braci, jeżeli zrealizujemy nasz zamiar? – Tego nie wiemy. Dzieci nie wróciły. – Czyli co… zaczynamy. Tylko jak? Skąd wziąć takie wielkie ciężarki. A co ważniejsze: kto uniesie w przestworza i pozawiesza gdzie trzeba. Wychodzi na jaw, że z tym nie ma żadnego problemu. To znaczy: jest, ale łatwy do zawieszenia. Pan przewodniczący nagle sobie przypomina, że w pobliskiej krainie, też niewidocznej z zewnątrz, mieszkają tak zwani: Wielcy Obojętni. A co ważniejsze, posiadają skrzydła. Wnętrza ich zioną pustką, ale wbrew pozorom dużo ważą, silni są, a na dodatek o nic nie pytają, tylko wykonują zleconą robotę, jeżeli otrzymają odpowiednią zapłatę. Po prostu chodząco – fruwające ciężarki. Mnie natomiast nurtuje pewne pytanie. – Skoro światło jest zakryte, to skąd dzień u was? Przecież powinno być raczej ciemnawo, nieprawdaż? – Ano stąd, że to ciemne światło, ale inne od tego o którym wspomniałem wyżej, że takie może też być. – Aaa… no tak. Nie bardzo jarzę tych zależności i powiązań. Ciemne światło… pierwsze słyszę. – Nie wszystko co świeci, musi być jasne tak naprawdę. Czasami to zmyłka. – Rozumiem. Taki cover światła. Czyli jak rozbłyśnie te dobre… to jak rozróżnimy jedno od drugiego? – W tym problem, że nie rozróżnimy. Zło powinno po prostu zniknąć, lecz pewności nie ma. Są nie do rozróżnienia, bez wniknięcia głębiej. Mogą też pozostać w pomieszaniu, niestety. Wtedy chodzi o to, jakie są proporcje. Na naszą korzyść, czy przeciwnie. – Niewiele z tego pojmuję, ale nieważne. Po krótkim czasie Wielcy Obojętni tłumnie przybyli. Ciekawe, w jaki sposób dali im znać… oraz ile kasy dostali. Tego nie mogę od nich wydobyć. Chodzą po całej krainie, uważając na domostwa, by nie rozdeptać i pozostawić w całości. Za to im nikt nie zapłacił. Po chwili fruną do góry. Łapią pazurami pajęczynę i przyciągają w kierunku ziemi. Mimo, że puści wewnątrz, to ciężar ciał jest znaczny i ciągle rośnie, gdyż mieszkańcy napełniają ich wnętrza, chęcią niesienia dobrych uczynków po całej okolicy. Ale to zaś. Teraz nie mają na to czasu i spokoju. Patrzą ciekawie, co z tego wyniknie. Ćmy wewnątrz coraz szybciej ruszają skrzydłami. Dręczy nas obawa, że przed wystrzeleniem wyfruną na zewnątrz i będzie po sprawie. Nie zdążyły. Wielcy Obojętni będąc blisko ziemi, nitki z łap raptownie wypuszczają. Wszyscy jednocześnie. Ćmy lecą do góry w szalonym pędzie, przebijając ciemność. Nagła jasność oczu mieszkańców nie poraża, bo i tak jest w miarę jasno. Większość stworów znika, lecz nieliczne spadają na szpikulce, zamieszczone na dachach. Myślę sobie patrząc na to wszystko, że przecież musieli już kiedyś ten zabieg strategiczny zastosować. Czyżby zapomnieli? Tylko oni? *** Wychodzę z wioski. Idę prosto przed siebie. Odwracam się. Pusta ziemia i puste niebo. Stoję jakiś czas w miejscu. Słońce praży niemiłosiernie. Znowu podążam w pierwotnym kierunku. Widzę mały staw. Na środku wystaje kawałek muru. Promienie migoczą w czystej toni jak srebrne rybki. W czerwonej cegle tkwi gwóźdź. Wchodzę do wody, choć jej nie czuję. To zapewne z przemęczenia. Z łatwością wyciągam żelastwo ze ściany. Z powstałej dziury wylatują całkiem spore ćmy. Zupełnie mnie ignorują. Lecą w określonym kierunku. Coś nie coś jarzę. Biegnę za nimi, ile mam jeszcze sił. Widzę małą chmurkę przed sobą. Jest coraz mniejsza. Cholera jasna. Nie dogonię ich. Pomylę drogę. Obraz coraz bardziej niewyraźny. Pot ścieka do oczu. Znowu dostrzegam szarą zamazaną plamę. To chyba one. Nie, bo coraz wyraźniejsza i prostokątna. Z boku napływają ściany. Uderzam w drzwi. Słyszę głos: – Co pan wyprawia na korytarzu. Proszę wracać do łózka. Został pan znaleziony na zewnątrz. Wyczerpany, odwodniony i ogłupiony. Marsz do łóżka i wypocząć. Dostał pan głupiego jasia, w związku z tym. – Nie jestem w związku z żadnym Jasiem. A poza tym, wolałbym mądrego. – Mądry ma urlop relaksujący. Udaje głupiego. Chyba… hmm. – Musujący? Taki z bąbelkami? Nie ważne. Jak wróci, to go wypiję. – Oczywiście. A teraz proszę leżeć i nie miętosić zasłonkę. – Mam nie merdać ogonkiem, bo spąsowiało pani lico? A co mnie to obchodzi. – Chce pan dostać drugiego Jasia? – Dziękuję. Nie lubię tłumów. ````````````````````````````````````` Leżę i patrzę w sufit. Coś tam krąży wokół lampy. Akurat wchodzi jakaś inna pani ubrana na biało. Zadaję pytanie: – Co fruwa? – Gdzie? – pyta środkowym policzkiem. – Tam. – Ćma, proszę pana – odpowiada prawym uchem. – Ćma? A co to?
    1 punkt
  43. @Laura Alszer Bardzo obrazowy wiersz, ładnie! Pozdrawiam serdecznie:-)
    1 punkt
  44. U każdego to w sumie wygląda tak samo: rodzimy się w snach i nocą, umieramy - wraz z każdym trzeźwiejącym rankiem. Zawsze tak jest, że "świat nie istniał," zanim "ten konkretny człowiek" się na nim nie pojawił. Urodzony w czepku mały wszechświat. Ja i ty - każdy - z gołą głową. Róg obfitości sypie piaskiem w oczy. Znasz to? Stary numer. Zadzwoń. Promień księżyca, jutrznia, herbata czytającą gazetę... Lustro z hartowanej stali, krystaliczny glob: TY. A teraz następuje wielokropek. Ciesz się nawet i smutkiem, bo to on cię sprawdza, testuje, jak silną jesteś radością życia. Radość to kobieta? Więcej: nadzieja też? Rozpacz? Nienawiść?! Powinni wtrącić je wszystkie do więzienia za fanatyczne propagowanie feministycznych wartości. Żaden smutek nie będzie żył dłużej niż ty, pamiętaj. Smutek to mężczyzna: złam szóste przykazanie. Bycie? Na drugim krańcu ziemi robi odwadze niepoważne zdjęcie na tle niebieskiej cegły... Rumieniec. Siena palona. Znasz to? Pod banderą niedostatku ... Wyjdź ze sobą poza siebie. Napal w piecu. Na ścianie zastygły urodzinowy tort i pełen spichlerz słońca... Składam broń. Do modlitwy. Dłonie.
    1 punkt
  45. @Nata_Kruk Dziękuję za przeczytanie i podobanie. Ja też pozdrawiam 🙂
    1 punkt
  46. Myślami błądze, oczami widzę, Czuje się rozwarstwiona. Pierwsza zostaje, druga się cofam, Trzecia się ruszam - choć nie chce. Łzy cisną do oka, drętwieją ręce, Codziennie - boli mnie serce. Tak dnia każdego, w tym samym miejscu, Dziele się na trzy własne wersje. Każda z nich moja, niby ta sama, wciąż jedna z nas udręczona. Trzecia umieram z każdym porankiem, Odradzam się gdy wracam w to miejsce. Już nie taka sama, bo inna, z bagażem doświadczeń, których teź nie chce.
    1 punkt
  47. @EsKalisia Tak, czasami człowiek potrzebuje dłuższej chwili spokoju po burzy w szklance wody.
    1 punkt
  48. @Nata_Kruk O i jak tu nadążyć za światem... My sobie a egzystencja sobie Te kruki i sikorki obserwują zabawną kobietę która wciąż się o coś potyka i podnosząc ręce powtarza ... spokojnie spokojnie - radzę sobie.
    1 punkt
  49. @Wiesław J.K. ↔Dzięki:)↔Faktycznie. Tak bywa z moim pisaniem:)↔Pozdrawiam:)
    1 punkt
  50. 1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...