Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 29.09.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. -Mistrzu, mam dosyć życia, chciałbym pójść do grobu. -Zanim podziękujesz za wszystko panu Bogu, uczyń, żeby decyzja była przemyślana, kup trumnę, połóż się w niej i leż tam do rana. Gdy uznasz, że jest lepiej i miejsce ci służy, po prostu z niej nie wychodź i leż jak najdłużej. Wtedy będziesz już wiedział, czego oczekiwać, czy lepiej tam się spieszyć, czy życia używać.
    13 punktów
  2. ciągle szumisz młodym winem choć z butelki już omszałej co dzień czekam kiedy spłyniesz smakiem znanym mi na pamięć jak tamtego października gdy dojrzały w krąg winnice każdym łykiem się zachwycam żeby poczuć żeby słyszeć że znów krążysz gdzieś w krwiobiegu dawnym rytmem wciąż tym samym och nie piję ci na przekór lubię tobą być zawiany Andrzej Kędzierski
    6 punktów
  3. Przychodzisz, choć wiem: cienka i jałowa jest nowa skóra poematu. Powracasz, lecz rozumiem: liche stało się istnienie, które nie doczekało się wczorajszego wieczora. Lgnę do ciebie, tak jak smutek lgnie do łez; rozpościeram senne złudzenia, aby zrozumieć potęgę nienawiści. Złamana w połowie, wystawiona na nadludzką nowomowę, znajduję ukojenie w samotności. Czy odnajdziesz mnie, gdy ciało stanie się wreszcie wymówką dla duszy? Moje jutro, dotkliwie wymuskane, okaże się pretekstem do wiary, do ufności - przepadnie bez myśli, bez nienasyconej pustki. Poczuję w sobie ten wiatr, za jakim bezsensownie się uganiam. Odejdę za granicę zapomnienia, za linię, dzielącą nas od strefy milczenia.
    5 punktów
  4. mogłam to zignorować ale głód ma kształt wystającego brzucha pustych piersi nie da się wyssać dlatego nic z mlekiem matki przekłuwają usta noszą gniazda na głowach matki nosicielki matki z krwi i rzeki opowiedz mi o Etiopii dzieciach z przezroczystą skórą za żebrami głęboka otchłań — pieniący się Nil wylewa zawsze nie w porę jak sucha woda z łona pramatki sypie się piach
    4 punkty
  5. Przypadek niedoszłej hrabiny z Lozanny tak ujął koroner w raporcie porannym: "Cóż, zeszła nim doszła, choć chyba brak poszlak, że zaszła, gdy hrabia wyciągał ją z wanny".
    4 punkty
  6. Zanim w zgrozie świetlistych draperii Sądu twarda nadeszła godzina, Nim się życie splątało ze śmiercią, A niewinność zjednoczyła z winą, Zanim kościół i zamek miniony Bezkształt jeden stworzyły ekspresji, Z ręki drobnej zaś spadły trzy krople (To tragedii okruch – nie poezji), Zanim dzwony z jękiem się urwały, Stary zegar zatrzymał zbyt wcześnie, Nim złowróżbnie zapłonął śnieg srebrny, A głos trwogi zadźwięczał boleśnie, Zanim jednym niebytem się stały Dachy, drzewa, marzenia i kości, Jedna gwiazda rozbłysła na chwilę Jak okruszek nie w porę litości.
    4 punkty
  7. Różowy i syty usnął przy pełnej piersi na zawsze. Nie dopatrzyła jego anielskich skrzydeł. Zdławiła ją niema rozpacz 25.10.2020
    4 punkty
  8. tam gdzie w tobie rosy obfite pełne blasku rajskiego ciepła i rozświergotane niczym wiszący ogród Babilonu opuszczony przez swą realność przepływam między płatkami na wietrze uspokojonym rozległym niebem i bezgranicznie zdumiony bawię się kształtem wody
    4 punkty
  9. będzie dobrze panie bobrze kurtularne dziś elyty zaczynają gadać wierszem i to z rymem należytym (!) będzie dobrze panie bobrze niech pan więcej się nie lęka ten co chciał cię wychędożyć teraz znów przed tobą klęka będzie dobrze panie bobrze z elytamy tak to bywa fantastyczne bajki tworzą szybko lubią zapominać będzie dobrze panie bobrze więc niech już się pan nie boi bo dziś na królewskim dworze ściana drzew za panem stoi i tak bardzo tam zielono że w tej zwrotce pan mi zniknął a że wierszyk kończyć trzeba więc go kończę tutaj szybko
    3 punkty
  10. Mistrz Mroku U podstaw przeznaczenia gór, W kolebie skalnej kręte schody Oślizgłe klucząc wiodą w dół, Do paszczy szczerzącego chłodu. Pomroczna zgroza trwa tych miejsc, I nie wchodź tam, ty błaźnie głupi, Dostępu tajnych chroniąc przejść Kościeją czelnych śmiałków trupy. Za nimi gniew – zły zgrozy brat W huk krzyczy pełen gromkich wzruszeń, Zamętem szponi się pod wiatr. Się ciemnią w wichrze czarne dusze. Pod tymże już króluje nic. Żałoba, pustka jego mieniem, Koszmarów jarzma aby strzyc. W zaświatach tych mieszkają cienie. A jeszcze niżej, hen na spodzie, Gdzie żadne światło już nie świeci, Na tronie mistrz, w bagnistym grodzie, W ból rodzi strasznych grzechów dzieci I śle dorodne już na ziemię, Na śmierć i potępienie. Marek Thomanek 25.09.2024
    3 punkty
  11. Przysiadłem pod blokiem na ławce. Zrobiłem tak chyba nawet spokojnie, choć bardzo możliwe, że właśnie spokoju chciałbym unikać, ale głowy nie dam. Zapaliłem papierosa, choć możliwe, że teoretycznie przynajmniej palić bym nie chciał, aczkolwiek to wątpliwe, bo lubię. Odłożyłem paczkę fajek, na szczęście pełną, po swojej lewej stronie w odległości dziesięciu centymetrów od siebie. Przyleciała wrona, choć początkowo sądziłem, że to szpak (słabo znam się na ptakach) i zabrała mi tę paczkę fajek, bardzo możliwe że złośliwie i z nią odleciała. Wkurzyłem się na wronę, głupie ptaszysko, bo co ja teraz będę palił i zacząłem za nią ganiać po całym placyku na osiedlu. Właściwie wspomniałem przecież, że chciałem niespokoju, a zatem niespokój mi się przytrafił. Wrona postanowiła się uprzeć i nie wypuścić z dzioba tej paczki fajek, notabene tych z akurat tańszych, co codziennie faktycznie napawa mnie spokojem nazwijmy tym z kategorii finansowych. Więc ganiam za wroną. I próbuję słowem ją przekonać, jakbym zakładał, że rozumie ludzki język, bo przynajmniej teoretycznie jest możliwe, że tak jest, oczywiście pomimo najróżniejszych badań, które i tak często jakoś słabo badają i wszyscy tę okoliczność już dobrze mają przećwiczoną w praktyce. Potem sobie myślę, że może ta wrona chciała dobrze, krótko mówiąc żebym tak po prostu nie palił. W pewnym momencie wrona wzleciała gdzieś wysoko w konar drzewa i faktycznie wypuściła z dzioba paczkę fajek, a ta spadła pod drzewo. Może nawet wrona potrafi być tutaj miła? Może mnie zrozumiała, bo może wrona potrafi człowieka rozumieć? Może chciała mnie sprawdzić? Możliwe. No a potem mogłem dalej palić w tym swoim spokoju te swoje papierosy, albowiem – powtórzę z pełnym przekonaniem - lubię tak robić i to w pełni hurtowo. W moim przekonaniu dużą jest sprawą móc robić co się lubi, a jakoś o tej okoliczności wręcz wszelako lubi się po prostu nie brać pod uwagę. Ciągle tu nam przeróżni krzyczą, że nie ma, że się lubi. Że tak w ogóle być nie może. Że życie no to polega głównie na jednym wielkim dyskomforcie. Że ważne jest tutaj tylko co się musi, ewentualnie co się powinno. Że wszystko przecież takie niezdrowe. I być może nawet ta zła wrona, patrząc na sytuację z innej strony, dała mi do zrozumienia, że otóż nie, że ja sobie po prostu mogę palić szlugi. Że oki, że spoko poko. Że mam pozwolenie wrony, a przecież takie pozwolenie też jest dużą sprawą. Dobra, filozofia filozofią, idę na fajka... Fajka – mam nadzieję – obok wrony... Warszawa – Stegny, 29.09.2024r.
    3 punkty
  12. miałem sen w którym Bóg powiedział lubię czytać twoje wiersze o życiu twoje wiersze nie kłamią pokazują innym jak piękne i trudne może być życie dlatego proszę cię pisz dalej niech twoja wena zawsze obok ciebie będzie niech rozjaśnia ciemności których pełno wszędzie tylko pamiętaj dalej bądź tylko sobą nagle sen się skończył a ja zagubiony nie wiedziałem co dalej z tym snem będzie czy napisać o tym wiersz czy tylko się uśmiechnąć bo sen jak to sen jutro go nie będzie
    3 punkty
  13. Szedł bóbr za wodą, szedł za jedzeniem, przecierał zatarte szlaki. Gdy był nieliczny, trzymał się w cenie i nikt nie wszczynał z nim draki. Mógł więc bezkarnie wchodzić w drzewostan i ciąć, gdzie ludziom nie wolno. Żeremie sobie nowe budował, całą rodzinę miał zdolną. Lecz przyszła powódź. Powódź okropna. Nie zgadniesz, kto był jej winny! Znaleźli sprawcę! Padło na bobra i jego pokrętne czyny. Kroi się rzeźnia na większą skalę, wybić chcą bobra z rodziną! I nie obchodzi nikogo wcale, że ich tam wcale nie było.
    3 punkty
  14. musi jeść musi spać napiera na nie seks tamto Ciało tylko patrzy i kocha jest jeszcze ciało, które nienawidzi ale o to mniejsza niech się zmniejsza zmniejsza mniejsza sza sza .
    3 punkty
  15. ze słońcem i zimnym wiatrem oswajanym mrozisz na spacerze dla łagodnego horyzontu kołyszę łodyżkami zatrwianu z różowym zawilcem nas
    3 punkty
  16. przeczytaj mnie proszę całą książkę znasz tylko tytuł i początek lecz ty odkładasz na półkę cichutko słyszę znów słowa przeczytam jutro * zostaw za późno poparzysz ręce jestem popiołem już niczym więcej * tak owszem możesz mnie przesypać ale już nigdy nie przeczytasz * a wystarczyła codziennie chwila żebyś wiedział jaką byłam
    3 punkty
  17. czemuż ćmo tak lgniesz do lampy nawet ręką odmachniona nawet żarem poparzona wracasz lecisz ku swej zgubie tak absurdalnie komiczno-żałośnie i czemuś ty jak lustro dla mnie och tak ja też ćmą jestem nieco jeno bardziej wybredną mnie bowiem aby omamić świateł gra musi wiedzieć jak szarpnąć pierwotną instynktu strunę jak rozpalić lico falą rozkoszy lecz och biada mam kogoś kto o to wszystko dba ujarzmionych iskier kieszonkowy mózg mym lojalnym gorliwym sługą on wiecznie gotów by na swej szklistoczarnej tacy rozpalić rzędy błędnych ogników zwieść na manowce fantazji gdzie wszystko tak bujne i tak się jaskrawi że rzeczywistość płowieje
    3 punkty
  18. Niepodległość* Kołysze chłodny wiatr niczym wolny świat i szare ulice - listopad wita kolejny już marsz, marsz, kolejny już marsz - partyzancki kwiat i płynie gorący - nektar - miłości ślad i szare ulice - listopad wita kolejny już marsz i nad nimi znany - nienawiści jad... *więcej informacji Państwo znajdą w następujących esejach: "Komentarz - komentarz odautorski" i "Mój drogi świecie" - Autor: Łukasz Jasiński (wrzesień 2024)
    2 punkty
  19. Pokochać coś Nie kogoś, to prostsze Pokochać coś Żeby się chciało wstać Niech to nie będzie pies Ani chomik One zawsze upomną się O jedzenie Ale coś co bez uwagi zgaśnie, Cicho nawet nie będzie Pusto będzie, jak? O tak jak jest
    2 punkty
  20. Kunegunda Krzywołoś, z Sadyby, robi wały przed domem, bo gdyby nagle wylała Wisła będzie zawsze mieć przystań, żeby piachem rzucać w nurtu tryby.
    2 punkty
  21. nie straszne im katastrofy powodzie i pożary twoje problemy depresje smuteczki starość choroby i śmierć na wszystko chcą "zaradzić" tylko daj pieniądze daj pieniądze daj pieniądze ... spieniężą całą twoją wiarę a na koniec, co jedynie dobre uśmiercą swoich własnych twórców
    2 punkty
  22. jesień powiedz mi ale tak szczerze kim ty naprawdę jesteś malarzem poetą czy może jesteś piękną kobietą kobietą której wiatr włosy czesze gdy na to patrzę myślami grzeszę
    2 punkty
  23. zimowy ranek na plaży letnia pora dla hartowanych
    2 punkty
  24. "– Panienki rodzice jeszcze żyją? – A Boże uchowaj! – przeżegnała się ze strachem." – powieść o wampirach, jaką kiedyś chciałem stworzyć dla żartu. naszła chętka, by kołysać się do rytmu synthpopowych nut (czysty plastik, do tego – dość kruchy), krzywić w zgniłym półuśmiechu. bo jest ze mną i na zawsze pozostanie nieodłączalny prąd, wolność szerokopasmowa! bo rozciąga się w przyczaszce i podwzgórzu jasna dolina bezpamięci, kraina JOMO (mam trzydzieści osiem lat, nigdy nie posiadałem telefonu komórkowego, nawet dumbphone'a, na telewizję pogniewałem się jakiś czas temu, z gazetami codziennymi nigdy nie było mi po drodze – więc sami widzicie; zgaszak, wytrzebiacz!). jestem zadowolony, że moja racjonalność spadła z siedzidełka, za niewinność nałożyłem sobie shadowbana i, niczym dziwak, coraz bardziej cieszę się z odłączanych funkcji, usług. każda lina, którą przegryzam, gdy tylko pęka, zaraz zdaje się być z brudnego złota, a więc – fuj! ciągle piszę, patysiem pomiędzy gwiazdami, nowelkę pod tytułem Naszczęścienie. śmieję się zbyt głośno, zaklejam szyby płatkami. skupiam na sobie uwagę. a to niepotrzebne. wiem, może być źle: wyznający brunatnych bożków koproteiści będą naciskali, by zdelegalizować mój stan, a członkowie OPZSzabr (Ogólnopolskiego Związku Szabrowników) zakradną się w nocy, by uszczknąć choćby malutką część. albo zagarnąć tak wielki ochłap, jak będą w stanie unieść. mimo to – radość! bo coraz mniej się jest, różowa rdza toczy sprężyny.
    2 punkty
  25. Witaj nowy dniu Uśmiecham się do ciebie Choć nic o tobie nie wiem To znaczy... nie w tym sensie Tak wiem jak każdy inny Dwadzieścia cztery godziny Wschód słońca potem wstanę coś będę robiła na pewno Na pewno? No widzisz, w tym sensie właśnie Nie wiem Ale chciałabym byś mnie rozpieszczał, bym była twoją królewną A czego byś chciała? Na dobry początek dobra kawa I niebo błękitne za oknem i ptaki śpiewają i siedzi ktoś obok i ma oczy dobre ... Ach! Przecież jestem sama i leje od rana Więc cóż mi pozostało ? Naprawdę dobra kawa Marki...☕ A przecież można było napisać naprawdę dobry wiersz A tu Zaczęty piękną myślą Skończony głupią reklamą Lecz jakby się dobrze zastanowić Co bym nie napisała to wyszłoby na to samo To znaczy na co? No... że czas płynie i ucieka A człowiek do szczęścia potrzebuje Tak naprawdę tylko drugiego człowieka
    2 punkty
  26. Nie pora teraz by być małostkowym A walczyć zawzięcie o względy Niechaj przyczyna naszej niezgody W serca zapędzi dźwięk werbli Wtedy zetrzemy się jak odyńce Póki drugiemu światło nie zgaśnie W wierze że luba ucałuje sińce Bośmy z natury i krwi junackiej Lecz dziwi się ona o co ambaras Kierując ripostę do napastnika To już przesadna megalomania Żeby wygraną tak się zachwycać
    2 punkty
  27. Jądro ziemi mruczy w letargu znudzenia tym, co na powierzchni: my, ty, wy, oni, krzyże, burki, swastyki, wyborcze urny i piece eko, "skracamy dystans" i "zbyt daleko" W pociągu pozbawionym relacji studenci anatomii: "Ty patrz, kość niezgody!" "Słuchaj, to chyba ... CZŁOWIECZA ..." Tak! Ludzkich autoryzacji, wojen, romansów i blików, elektronicznych sygnatur, monetarnego haiku... Nie widzę nigdzie radości - ze wstrętem dziś gonią ulice Czy "wszyscy" gdzieś są, czy istnieją?! Czy ktoś ma sensu matrycę? Maluję wyblakłym tuszem - obłędne pejzaże nierządu: nadzyśmy i "omnis moriar" Czy ktoś mnie jeszcze słyszy? Czy ktoś - przyzna mi rację?! "Emocje są jądrem ziemi." A gdzie jest ... nawigacja?
    2 punkty
  28. prawy zamieszka w Twoim domu Panie nie chowaj lampy pod łóżko chodź w jej blasku z podniesioną głową oczu nie spuszczaj z praw Bożych poprowadzą drogą pozbawioną ciężaru grzechu jest lekka jak liść unoszący się na wietrze rwący strumień pokonujący skalne progi smakuje jak lody zielonej budki w upalny dzień niebo czeka z miłością piekło nie zapomni o swoim Jezu ufam Tobie pójdę tą drogą 9.2024 andrew Niedziela, dzień Pański
    2 punkty
  29. lampę mniej zawsze gotową gdy przyjdą byś mógł ją odpalić jak prawy idź tylko tą drogą co wiedzie wysoko po grani tam Pan za rękę cię ujmie prowadząc jedynie ku sobie żeś słaby On wie i rozumie bo przecież jesteś aż człowiek :))
    2 punkty
  30. @andreas @poezja.tanczy dziękuję Wam za wgląd i słowo. Serdeczności. @Leszczym @Starzec dzięki za przeczytanie i ślad. Pozdrawiam.
    2 punkty
  31. na opustoszałych ulicach zapach soli wody słońca i wiatru abstrakty łączy nierozerwalnie cień frontowej galanterii ogień po ogniu szczęśliwe życie gdzieś za chmurami dotykiem tysięcy dłoni do nieba się klei
    1 punkt
  32. Łzy wpadają już do oka całą gałkę owijają, lecą dalej tam do środka i o mózg się obijają: neuron pierwszy neuron drugi neuron dwa tysiące czwarty wyrzeźbione, pełnią warty. Sól tych łez po nich spływa zamiast niszczyć je, obmywa z brudu dnia codziennego glej wytrzyma lecz co z tego?
    1 punkt
  33. Wiem, jak ciężko jest żyć Będąc na samym dnie, Kiedy inni tańczą pośród gwiazd, Miejsca swojego szukasz Lecz nie tam gdzie trzeba. Wiem, jak ciężko drogę odnaleźć, Kiedy wokół nie ma światła. Mrok otacza oczy i umysł Twój, Myślisz że nie ma na to rozwiązania Lecz się poważnie mylisz. Wiem, jak ciężko jest się pozbierać, Kiedy życie tak dobija. Pod nogi kłody podstawia, Nikt pomocnej dłoni nie chce podać Lecz to się zmieni. Wiem, jak ciężko komuś zaufać, Ludzie to okropne potwory, Skrzywdziły Cię i wyśmiały, Ślad głęboki w pamięci zostawiły Lecz nie każdy taki jest. Wiem, jak ciężko jest z tym wygrać, Ciężką walkę stoczyć musisz, Smutek jest bardzo silnym przeciwnikiem, Tak łatwo nie odpuści Lecz sobie z nim poradzisz. Warto sobie pomóc, a dzięki temu Miejsce pośród gwiazd sobie zapewnisz, Z tego dołu znajdziesz wyjście, Rozświetlisz każdą najciemniejszą drogę, Wygrasz każdą brutalną bitwę.
    1 punkt
  34. mroźny poranek nawet ci nie palący dymek puszczają
    1 punkt
  35. https://wiadomosci.onet.pl/kraj/byly-prezes-fundacji-tvn-zatrzymany-w-tle-pralnia-pieniedzy/b4qq4cf
    1 punkt
  36. Zimno okropnie, a ma być jeszcze gorzej. W zeszłym roku było takie długie lato. Siedzę w domu.
    1 punkt
  37. Usiadł na wersie wiersza, chciał przeczekać, to co trudne, spadł w prozę życia, znowu trafił na przerzutnię.
    1 punkt
  38. @Rafael Marius ↔Dzięki:)↔To na podstawie opka. które napisałem wcześniej:)↔Pozdrawiam:) *** @Jacek_Suchowicz ↔Dzięki też za wiersz z przesłaniem, którego meritum→bywa:)↔Pozdrawiam:) *** @Amber ↔Dzięki:)↔W sumie racja. Nie jest jednoznaczny i nie musi tyczyć książki:) Pozdrawiam:) *** @andreas ↔Dzięki:)↔Zapewne mniej czytania, niż kiedyś. To fakt:)↔Pozdrawiam:)
    1 punkt
  39. Nawet tłum głupi tego nie kupi mówisz jak Putin panie premierze już ci nie wierzę ciągle bez skazy dziurawe wały to źli bojarzy palcem im grozisz czy to nie mobbing sztab kryzysowy ostre przemowy w tym jesteś dobry powódź zamiatasz jak autokrata codziennie rano z męką na twarzy dajesz rozkazy wróć do Warszawy i nie rób siary
    1 punkt
  40. tamtego zmierzchu szum stał się za głośny orkan przywiał z sobą każdy bolesny odgłos który ktoś kiedyś nagrał lub opisał poszepty konających co usypiają były zaledwie tłem dla tych co rozdzierali się nad nimi w rozpaczy widzę w oknie jak drzewa jak bloki uginają się od niemożebnej wichury uginają się od drgań z tych gardeł dziś okno jak ostatni spektakl na Ziemi te poszepty te łkania były w oddali zawieszone pod ciemno pochmurnym niebem gdzieś eksplozje napalmu jak kotły w operze a na podwórku na czarnych zgniłych liściach tańczą plaski ciosów ze stękami boleści oberka wokół ryków zarzynanej świni napór na bębenki był coraz cięższy nie dałem rady dłużej tego słuchać ominąłem plamę czyjejś krwi w przedpokoju zamknąłem mieszkanie rzuciłem klucz za okno zbiegłem klatką do piwnicy i tu już jest lepiej siedzę sobie w zmurszałym kącie przytulnie osaczony koło trutki na szczury szum był z powrotem jak przed orkanem taki do przeżycia tu nie razi nie dusi słońce tu mnie nawet nie przewieje zimą nie ma tu żadnego okna dlatego nie ma tu prawie żadnego problemu tylko że słychać dalej w oddali słabiej lecz wciąż słychać te wszystkie zgrozy ostatni wzdech łkanie wybuch za wybuchem i bijący z bitą przewalają się nade mną nie wiem czy są kondygnację wyżej czy kotłują się już w mojej kuchni czy jedno chce drugie zatłuc na miejscu na trawniku pod moim blokiem ale słyszę ich huki i warki i ja sam warczę na nich z dołu bo szamoczą się z sobą za blisko mnie naruszają mój mir domowy warczę bo nie chcę ich dłużej słyszeć a świni co by sobie jeszcze pożyła za to nie słyszę już w ogóle ona teraz zamknięta w puszcze peklowana popiołami czyjegoś domu i ostoi marynowana czyimiś łzami i limfą pomielona razem z chrząstkami i skórą ona konserwą która mnie tu żywi zajadam ją i zagryzam sucharami bo nie mam za bardzo innego wyboru słyszę jak ktoś puka do drzwi coś puka do żelaznych pancernych drzwi to stuka taboret noszony falą brudnej wody o Jezu nareszcie mam gości i to nie jakiegoś podleca czy idiotę odwiedza mnie ostatnia powódź na Ziemi podświadomie czekałem na nią jasny i gotowy Morze Karaibskie struga krwi mocz mojego psa parowały powoli by zmieszać się w płynnej orgii parowały by spaść ostatni raz na ziemię z tym co zostało z lodowców Grenlandii i załatwić od ręki każdy z kłopotów Pierwszego Drugiego i Trzeciego Świata brunatna fala wdziera się do środka razem z wszystkim co zdarła z powierzchni ziemi razem z moimi pancernymi wrotami a ja wzruszony witam się z falą rozwieram ramiona na oścież i tymże krzyżem leżąc unoszę się na wodzie pode mną w brunacie śmieci i gnijący topielcy a jednak woda pachnie rześkim deszczykiem wreszcie nie słychać tamtej masakry bo naokoło mnie śmieci i gnijący topielcy topielcami ci przed których głosami uciekłem już nie ma komu krzyczeć płakać rzęzić jestem ostatni unoszę się więc słodko bezwładny i wzruszony aż woda wypiera mnie do końca zderza mnie twarzą ze ścianą nade mną pierwszy i ostatni raz całuję się z sufitem odchodzę z czarną pleśnią i porostami w ustach
    1 punkt
  41. @jan_komułzykant Tutaj trochę łatwiej było odczytać. Czcionka prześliczna, kobieca, choć bardzo absorbująca. Pozdrawiam.
    1 punkt
  42. @Dekaos Dondi z deszczu pod - pozdrawiam
    1 punkt
  43. miłostki letnie deszcz jesienny zmywa ślady pocałunków spływają kroplami puste obietnice i w smażalni ryba nie zostawia złudzeń - koniec między nami :))
    1 punkt
  44. ja bym się grzał przy ognisku w którym spalano pędy zeschłe a przy okazji spadłe liście piekąc kartofle - smak jesieni do kartofelków po kielonku bimberku co go gdzieś tam robią i niech ta jesień w złotym słonku przywróci sensy wszystkim słowom :))
    1 punkt
  45. obłok zdmuchnęłaś trzykrotnie potem był wiatr rozwieszony motyl urwał się z cienia chabrów kilka kropel dalej deszcz odmawiał litanie pijani dzielili kieliszek na czworo życie odbiło się echem na kocich ogonkach zagubione ścieżki tu mruczy każda chwila na pustym peronie chybocze się ostatni wagon
    1 punkt
  46. @Starzec Bo po nogach, pożeranie W tych powodach, żałowanie Fajna krótka forma Taka jak ma być M.
    1 punkt
  47. @jan_komułzykant, na telefonie nie wyświetla mi polskich znaków. Jak poniżej:
    1 punkt
  48. @Ernie Ponura jesień, promień zamienia ją w złotą. Pozdrawiam:)
    1 punkt
  49. Pewien Szwajcar w Lozannie zwykł seks uprawiać w wannie, lecz zmienił zdanie, albowiem panie preferowały w fontannie.
    1 punkt
  50. Kanikuła dyszy pełnią zieloności, uff - żółta przyczłapie na bory, leszczyny. Kolory w uśpieniu po drodze zgubimy, zaraz jesień dymem przestrzenie okopci. Wysuszy poletka, wyzwoli krajobraz, poleci pędzelkiem po markowym płótnie. Drżą pstrągi w strumieniu - liście suche zdmuchnie, damulko prześliczna, zimnem nie bądź szczodra. Wilka wepchnie w norę, a misia do gawry, ptaszyny ulecą i porzucą gniazda. Powiedz... będziesz kwartał po sumieniu bazgrać, na końcu zatracisz, obraz całkiem barwny. Lato pofrunęło, myślę że poboczem, wreszcie mogę usiąść na królewskim tronie. Zedrze turkus z liści... policzy łakomie, odcieni w przedświtach, wierzcie nie poskąpię. A finał jak zawsze na cztery fajerki, oziębi wam dusze i w ciszy odpłynie. Przyprowadzi Dike... białawą dziewczynę, zostanie modry kwiat - w butonierkę wpięty. "Tkał pajączek nitkę srebrną, było babie lato, jesień piękna jak królewna, malowała kwiaty." - Jadwiga Ruth - Charlewska.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...