Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 09.06.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
Nie zbiera mi się już na refleksje Nie zbiera mi się na żadne żarty Czy tego chcę czy tego nie chcę Zarabiam drobne za sznyt kuglarski I nie wiem co jeszcze przede mną Czy w piersi się kołacze serce Czy pozostało w nim coś naiwnego Pytam choć wiedzieć już nie chcę6 punktów
-
Najlepiej nic więcej nie mów i nie pisz w kolorze niebieskim. Śmiejące spojrzenie bez słów jest znakiem nadzieją na lepsze. A świece płonące już zgaś. Ostatnią zdmuchnij najszybciej i nie myśl, co będzie na zaś, wraz z weną zielenią się liście. Chciałbym powiedzieć ci coś. Od czego rozpocząć - ja nie wiem? Choć wierszy na forum jest gros, bez rytmu, melodii i ciebie. Już pora dać sobie na luz. Człek milknie, topnieje bez chęci. Istotne zmieniło się w kurz, wywieje z ulotnej pamięci. Lecz serce narzuca mi rytm, z melodią przychodzi optymizm, a słowa składają się w rym, by dobro wokoło móc czynić.6 punktów
-
Pytasz się, kto towarzyszy mym dniom A jeśli nikt - poczytujesz to za udrękę Sam depczesz po piętach snom A w łóżku tłusty czarny kot - śpi, albo i wróży ci z ręki Być może droga bez celu to jest ta ''wolność bez końca'' Na pewno nie mieć wiele - to więcej mieć - ... z radosnych promieni słońca, ze szronu na gałęziach, obietnic z ust marzanny, zaślubin z oceanem - gdy wokół pląsają panny Gościłam i Boga i Diabła Tak, wiem: ''Bać się trzeba.'' Życie w weneckim lustrze: tornada, lawiny ... Torpeda. Zatapiam się więc spokojnie - we własnym trzęsieniu ... Nieba!5 punktów
-
o świcie ciemność chowa swój język wyciągam wtedy broń by nie stać się potencjalną ofiarą nasłonecznienia wydłużają się wraz ze zmianą czasu na letni flirt przypada co drugi podrażniony i nie ma cudu by po zachodzie złagodzić rozpalone głowy wybuchają od słońca pod parasolem piwo leje się strugami5 punktów
-
Wącham jaśmin w sukience bez ramiączek i to zabawne, bo chcę na dębowe drzewo, a ty ściągasz do ściółki naszego królestwa delikatnym mrowieniem ciebie na wietrze.5 punktów
-
układam swój wewnętrzny świat na tacy dziś jestem kelnerem a ty klientem zamawiasz obiad a do niego wino nad winem zastanawiasz się najdłużej ktoś "na kuchni" uszykował dla ciebie koperkiem ozdobił młode ziemniaki na złoto wysmażył soczysty kotlet ile z tego co ci daję jest moje akurat ten wybrałeś sobie stolik lecz gdybyś wybrał z sali całkiem inny kelner mógłby być bardzo opryskliwy i dyskretnie popróbować smaku wina ale ty wybrałeś właśnie ten przy mnie nie muszę więc wystawać z głupią miną mogę cię częstować wewnętrznym światem a ty wyjdziesz z lokalu najedzony pewien że nie samym posiłkiem żyjesz5 punktów
-
In agment silentium...* I umarł, zamordowany, żołnierz - umarł, a ty taki jesteś: uradowany - jak ta reszta gnid i umarł, zamordowany... Pociemniała, zabrzmiała, pociemniała na wysokościach gorąca cisza nieboskłonu, jego: młodą - duszę... I jaskółki ją zabrały, jaskółki - wściekłe, jaskółki: wróżki nadchodzącej burzy - jaskółki, i jaskółki ją zabrały, jaskółki... *więcej informacji Państwo znajdą w następujących esejach: "Komentarz - komentarz odautorski" i "Mój drogi świecie" - Autor: Łukasz Jasiński (czerwiec 2024)4 punkty
-
Nie puszczałem liści z drzew same spadły pod ciężarem wieku I nie zmyśliłem słów z gąszczu rzęs choć bolało ich kapanie żyłem wbrew, tak jak miałem Na przekór światu, aż sam stanie ością w zegarku z krzyków twych Przed lustrem w złotej ramce gdzie milczenie mija w uśmiechu w parze z kropli, wyrytym na zawsze...4 punkty
-
4 punkty
-
Woda mineralna z malinowym sokiem; sad przezieleniony. Jeszcze pasikoniki, którym po deszczu rzępolić się nie chce. Za to pachną fioletowe floksy3 punkty
-
3 punkty
-
Miałem słabość do trunków, szczególnie do wina Porto. Posiada etykietę z czarnym mężczyzną, który przypomina Batmana. Odwiedziłem dojrzewalnię win i oddaliłem się od reszty turystów. Gdy przechodziłem w pobliżu starych, pełnych beczek, czułem przenikliwy zapach. Skręciłem w mroczny korytarz i poczułem odór. Nieopodal beczki z winem, leżał rozkładający się trup. Był ubrany na czarno. Gdy podszedłem, podniósł konwulsyjnie rękę. Przerażony wybiegłem z budynku. Potknąłem się o leżący kokon. Na szczęście powstałem i kontynuowałem pomyślnie ucieczkę. Nigdy więcej nie odwiedziłem winnych piwnic i zostałem abstynentem.2 punkty
-
bo kapryśność nie wierzę, bo kapryszę niewierność bo złość nie wierzę, bo się złoszczę niewierność bo niewiedza nie wierzę, bo nie badam niewierność obojętność a priori nie kocham niewierność bo strach nie wchodzę w całość... niewierność i śmierć nie wierzę bo (nie)2 punkty
-
,, Pana łaska oraz odkupienie,, Ps 130 kolejny raz się zgubiłem tak nazywam swoje winy spoglądam wokół czy nikt nie widzi mnie nagiego w tej smutnej prawdzie i przed Tobą się wstydzę to chyba trochę za mało czy jest w człowieku tyle siły aby żyć w prawości bez Ciebie sumienie nie raz napomina a nawet krzyczy bezowocnie tylko gdy dotyka mnie krzywda widzę Cię blisko a potem... dalej płynę z prądem z pretensjami do świata Panie Boże spraw abym miał siłę żyć w Twoim świetle wiem… sam muszę wybrać 6.2024 andrew Niedziela, dzień Pański2 punkty
-
Zeskrolowane myśli. I rolka porannej kawy. Zmęczony hasztag, pięć lajków ... Los świata? Prześlij na mesendżerze. Wydaje się być ciekawy ...2 punkty
-
liście powoli spadają mgła zaczyna się czaić marzenia gdzieś po kątach się chowają na niebie zimne gwiazdy wiatr do okien puka bezdomni za ciepłym sie rozglądają człowiek bywa zamyślony do minionego wraca widzi łąki i tęcze ptactwo rozśpiewane coś w kościach łupie w dłoniach ciepła szklanka z duszą rozmawia o życiu a nawet o śmierci bo gdy pełna jest jesień śmierć odważniejsza bywa zwłaszcza dziś gdy smutek dopada2 punkty
-
2 punkty
-
@Anao to fajnie, ja na razie się nie opalam, chociaż trudno uciec słońcu:)@Rafael Marius no ja czasem taka bywam :) wtedy muszę mieć spokój ducha, posprzątane mieszkanie, czyste, podrasowane ciuszki i mam takie powroty sentymentalne do natury:)2 punkty
-
2 punkty
-
drobne za sznyt kuglarski przyszłości nie odmienią serce się stale kołacze wraz z wirującą ziemią :)2 punkty
-
I świetnie Iwa! Od początku do końca wiesz co chcesz powiedzieć przez ten wiersz. Prowadzisz przez meandry kapryśności, niewierności, niewiedzy, a jednak poszerzasz granicę. Puenta znakomita, takie totalne tupnięcie. Peelka wie ja postawić na swoim:) Gratuluję!2 punkty
-
2 punkty
-
Ciągle biegniesz serce strudzone, i rozdajesz mimo ostrzeżeń, choć myśl woła za tobą roztropna, przekonując, że blizny są świeże. Rytm wyrównaj, ucisz rozterki, wybierając prawe i słuszne . Lecz pozostań troszkę naiwne, by się nie stać, mięśniem bezdusznym.1 punkt
-
pijąc wódę grając w karty i kochając się nigdy nie udawał - zawsze był tylko sobą i za to za nic więcej - gdy umarł nad jego mogiłą zapłakał ktoś i się nisko ukłonił a potem wyraźnie rzekł by inni to słyszeli szkoda - wielka szkoda że musiał odejść człowiek przed którym inni tylko udawali i dalej udają kogoś kim nigdy nie byli1 punkt
-
Bardzo jesteśmy sobą zmęczeni - Monsignore Ze mną ty a z nami widnokręgi sprowadzane do tożsamych pejzaży pootwieranych dla muzyki dla wierszy zatrzaśniętych emisją barw A te nic nie znaczą prócz tego, że piękno określają jak pocałunek strefą bólu1 punkt
-
1 punkt
-
... ach Ty sentymentalna Kobietko... podajesz "dania" na słodko... :) i robi się troszkę romantycznie. Śpij dobrze.1 punkt
-
A u mnie jak to u mnie wiersz sentymentalnie przywołuje czasy młodości, gdy babcia robiła dla mnie wodę psikaną z sokiem malinowym, z naszej działki rzecz jasna.1 punkt
-
@iwonaroma ... Iwona, tetu napisała wszystko, co można by o treści... podpisuję się pod jej słowami. Pozdrawiam.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Konrad Koper czasami lepiej nie wiedzieć, z czego i jak oni to wino robią 😁 Z drugiej strony taki widok - sen - miewa też swoje dobre strony 😉1 punkt
-
@violetta U mnie to raczej stan domyślny i nie potrzebne są żadne warunki, wystarczy byle co by wywołać wspomnienia. Mało kto jest taki sentymentalny jak ja.1 punkt
-
@befana_di_campi malinami się zajadam, bo sezon malinowy. Malinami i zielonym groszkiem 😊 A wodę piję ostatnio z odrobiną octu jabłkowego ze "zdrowego sklepu", no bo smaczny i zdrowy. Albo piję herbatę zieloną z gwiazdką anyżku. Ładnie pachnie i polecam 🙂 Pasikonika nie widziałam jeszcze w tym roku, a floksów nie mam. Ale na jesieni kupię i zasadzę. Pomarańczowe. Wiersz "taki mój", ciepły i kolorowy, dotykający cudów Natury 😊1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Łukasz Jasiński Bóg nie ma narodowości. @Łukasz Jasiński Bóg nie ma narodowości. Bóg nie może być rewolucjonistą ani reakcjonistą, jest obojętny na politykę, i to jest jeden z powodów, dla których Żydzi Go ukrzyżowali, ponieważ ich rozczarował, nie dał im tego, o czym marzyli - wypędzenia Rzymian, władzy nad narodami, nad światem. Wciąż czekają na Tego, który im je da i uznają go za swego boga. Wybrali Antychrysta. @Łukasz Jasiński `Każdy normalny człowiek nie biega z gołą pupą po ulicy...` Ale rok po roku pokazuje publicznie swój tyłek i cipkę w telewizjiб i to nie w pogańskiej Japonii, ale w Wielkiej Brytanii https://en.wikipedia.org/wiki/Naked_Attraction1 punkt
-
@agfka ostateczną weryfikację przeprowadza inwestor, więc skoro zapłacił to chyba było ok.1 punkt
-
W tym mieście o poranku. W słońcu, któregoś dnia zmierzchającego lata. W tym słońcu, które spadało z liści kroplami blasku. I w tym tchnieniu, co dosięgało mojej twarzy… Idę wciąż. Szedłem. I będąc w tym nieustannym dochodzeniu szedłem nadal tym chodnikiem, ścieżką. Drogą… Czy szłaś ze mną? Szłaś cicho obok. Skryta w cieniu kasztanu. I szliśmy tak we dwoje. Ja tu ze sobą. Ty w oddaleniu. Parę kroków za mną. W innym czasie. W niedowidzeniu. Pomiędzy czymś a czymś. Pomiędzy. Wśród. Albo nigdzie. A więc szliśmy razem. Osobno. I wcale. Idąc, wciąż myślałem o tobie, zatrzymując się co chwila, abyś nadgoniła kroku w przezroczystych bramach z powietrza. Tak jakoś było mi ciężko ale mimo to pięknie pod tym błękitnym kloszem ogromnego nieba. W tym oceanie bez najmniejszej obłocznej skazy. W tym wszechświecie naszej egzystencji. Powiedz mi… -- milczysz. A więc znowu milczysz. Wciąż milczysz. I to milczenie twoje. To milczenie w szeleście wiatru. W kakofonii czyichś obcych głosów i szeptów. W rozgwarze ulicznego zgiełku. Idę wciąż. Chodnikiem. Ścieżką. Drogą… W oślepiającej bieli kamienic, szklanych wieżowców. W jakiejś bioluminescencji spadającej z wysoka. A więc idę. Szedłem. I w tym podążaniu trzymałem twoją rękę, kiedy ty szłaś obok powietrzem i ciszą. Przejście dla pieszych. Białe pasy zebry. Stoimy, stojąc. I stoimy raz jeszcze. Za następnym razem. I jeszcze… Tym razem za kolejną. Za siódmą przeszkodą. Za jakąś kładką dla pieszych. Za ogrodzeniową siatką… Za nią róg kamienicy. Za drzewem. Za tym krzewem o zapachu jaśminu. Jakaś kobieta idąca z psem, ciągnąca go na smyczy jak upartego, spojrzała na mnie, albo na ciebie, ale tak jakby spoglądała przez nas, przeze mnie. Zapatrzona w dal czytała reklamowy baner na wielkiej ścianie z płótna i plastiku. Szeleścił na wietrze. Kolebał się i łopotał z filmowym bohaterem celującym palcem w niebo. Dzisiaj jest wiatr. Dzisiaj był wiatr. Szedłem. Szliśmy, aby dosięgnąć stopią piasku po jego drugiej, nieosiągalnej stronie. Trzymałem twoją rękę, kiedy szłaś obok, idąc jakby we śnie. I szliśmy razem. We dwoje. I jeszcze. I wciąż jeszcze. Myślałem o tobie, myśląc jak teraz o wieczorze, kiedy siedząc przy stole piszę. I czytam. I piszę, wychylając co chwila kolejną butelkę czegoś, co otumania zmysły. Albo nadaje ostrości jak brzytwa. Coś mi spadło ze stołu z trzaskiem rozbijanego szkła. Trąciłem niechcący ręką w przypływie impulsu rozrzewnienia. Który to już raz tak siedzę i piszę o tobie? Kiedy tylko i wyłącznie o tobie myślę? Siedzę w jakiejś mansardzie. W jamie z cegły i kamienia. W ciszy wspomnień. W dźwiękowych plamach ambientu, podczas gdy wirują wokół i mżą drobinki kurzu. Jestem tutaj. I jestem. I czekam w tym czekaniu na Godota. Albert Camus obraził się na mnie. Przekręca się w grobie. Albo patrzy się z politowaniem, stojąc przy oknie i popalając przy tym papierosa w jakiejś takiej nonszalanckiej postawie. Nie wiem. Może źle widzę. Może niedowidzę. Ale tak jak stoi rozpływa się cośkolwiek w purpurowym obłoczku. Znika w piskliwym szumie gorączki. Wracam na swoją drogę. Przelewam na papier. Albo bardziej na twardy dysk komputera. Lecz jakie to ma znaczenie. Zapisuję co mi przynosi chwila. Zanurzam się w strumieniu świadomości, który szumi i szemrze kropliście jak rozpędzony górski potok. Wydaje mi się, że wśród wiwatów staję. Wśród darów i salw. Od kogo? Nie. To tylko imaginacja. Urojenia. Mistyfikacja obłąkanego umysłu. Być może ktoś wyryje mi na grobowej płycie: „Tu leży ten, co utonął w potoku słów”. Do kogo ja to mówię? Piszę? Do nikogo. Idzie to jak wiatr, gdzieś, hen, daleko. Zamknięte w zakorkowanej butelce. Rzuconej w odmęt rozfalowanego morza. Płynie. I będzie płynąć ku brzegom wyśnionym. A więc idę. Szedłem chodnikiem. Ulicą miasta, które tonęło w słońcu i w deszczu maleńkich żółtych kwiatków. Szedłem w urojonej ekscytacji. W jakiejś reminiscencji i we wszechobecnej nieobecności. Bez ciebie. Mimo że trzymając twoją dłoń, trzymałem ją jeszcze, choć bardziej w wyśnionej scenerii krajobrazu. I trzymałem ją mocno, aż do zbielenia kostek. Zaciskałem ją, zamykając jedynie próżnię. Jakieś to wszystko poplątane. I było. I jeszcze. W rozchwianej teraźniejszości zgubiłem dawną ciebie. Przepadłaś, gdzieś w pomroce dziejów. Mimo że idę w słońcu takim jaskrawym. W szmerze samochodów. Klaksonów. Ulicznego gwaru. W zapachu miasta. W mieszaninie spalin i perfum. Przypiekanego tłuszczu… Wszystko to jakieś bezpostaciowe, amorficzne. Trudne. Jak w prozie Donata Kirsha. Szczególnie w jego debiutanckich Liściach Croatoan. Które do tej pory drażnią i odpychają polemistów rzeczywistości. A więc słońce. Wokół. I wszędzie. Jasne ściany ranią w odbiciach zmęczone źrenice. Uśpione. Zapiaszczone magmatyzmem zawoalowanego snu. Przechodnie. Jakieś cienie, nie-cienie. Okna. Szyby w przebłyskach migoczącej natury rzeczy. Elewacje w słońcu. Schody w półcieniu. Bramy wykute z żelaza. Mozaika wejść i wyjść. Skrzyżowania. Zakręty. Zakola. Puste place. Ogromne. Przeogromne. Parkingi. Nagrzane słońcem auta. Współczesne. Niewspółczesne. Odległe w czasie. Z grubymi, chromowanym wargami zderzaków. Pejzaż opuszczenia i samotności. Choć w słońcu. W tym jaskrawym słońcu… Bez ciebie… (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-09)1 punkt
-
Widzę cię na kartce papieru po której piszę tylko to mi wolno. Byt twój dodaje mi energii i wyczerpania. Każda myśl i wyobraźnia przypomina mi twoje jestestwo. Chcę zapomnieć ciebie na zawsze, ale nie umiem. Widzę cię na kartce papieru po której piszę tylko to mi wolno. Moje chęci i pragnienia mieszają się z urojeniami twojej osoby, może istniejesz tylko w mojej wyobraźni.1 punkt
-
Znasz mnie I mój mały świat (Zamknięty w tych słowach) Bo przychodzę do ciebie I wskazuje drogi (Które wyznacza czas)1 punkt
-
@Marienka_ Powroty do dawnych sympatii rzadko kiedy bywają udane. Po latach jesteśmy inni. Nie ma już tej z przeszłości.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Świat bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i o serce olśnione miłością Albert Camus – Dżuma każdego ranka patrzę, jak wtulona we mnie dogasasz, pędząc gdzieś we śnie. pod powiekami majaczący lęk z blado zielonych tchnie oczu. w mokrej od potu koszuli, milcząco piękna, po półprzytomnej, z bólu, przemycasz się głowie, by móc cię czulej, niż to zwykle bywa objąć, wyplątać z gęstwiny snów i pościeli, objąć, zatopić w morzu zieloności, gdzieś tam we mnie wpatrzonym, jakbyś nie dowierzała, że w głowie tę samą mamy podróż. porusz powiekami, wróć proszę do mnie, bo wiosna w progu tak piękna. gdzieby nie spojrzeć, blask tych szmaragdowych oczu w gałęziach dzień wita, jak kiedyś, gdy oczu wierność odkrywał w chmurach. spróbuj wzrokiem objąć tę parę wróbli w krzewach, ze sobą i z piękna, wijących gniazdo skrzętnie, gdy ty wplatasz we mnie ręce obie i chłoniesz mnie od powiek. a mi wiersz tylko powierz swój, bym zapisać mógł w głowie każdy twój werset, po najmniejszą kropkę. w głowie wciąż urzeczonej, tęskniącej do tamtych oczu, wiecznie bajkowych, więc dziś, jak podpowie Camus: - idź jak przyjaciel obok mnie*, lub zawróć. objąć czasem pozwól - idź nie przede mną, nie za* - we mnie, na przekór sobie zdołaj to podnieść. i z piękna. przecież nie możesz odejść beze mnie. zbyt piękna i zbyt przeklęta ta nasza miłość, by w głowie zagościć mogła pustka. niemożliwa we mnie a do ciebie też niepodobna, więc łez z oczu nie wylewaj. poczekaj już tam na mnie, bym objąć mógł, co tu skrywać musiałem. pod powiekami odczaruj obraz wszystkich snów, gdy powieka mi zadrży. nie chowaj na później takiego piękna, na dobre porzuć smutek, nie zapomnę objąć cię w tamtej sukni majowej, kiedy na głowie kapelusz wstążką ci zwiążę, w kolorze oczu i wiosny, byś obok zawsze była i we mnie, jak łzy piekące pod powiekami. wciąż we mnie, gdy w głowie ślepiec, co dla piękna żył, a objąć umiał nie zawsze, choć z serca chciał, nie dla oczu. *Nie idź za mną - mogę cię nie poprowadzić. Nie idź także przede mną - mogę za tobą nie podążyć. Po prostu idź obok mnie jako przyjaciel. Albert Camus1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne