Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 15.03.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
będzie w nas morza wieczny pływ jak wściekłość fali ujarzmiona niezmiennej drogi ciągły rytm bez zbędnych pytań dokąd zmierzasz? prószy się z nieba niczym śnieg zastygły skrzydeł alabaster wyrwane strzępy dawnych chwil o których trzeba myśleć zawsze na wodzie blask, gdy tonie dzień w szkarłacie cieni idzie na dno oddechem rześkim huraganów strącony w ciemność bezzasadną znów za horyzont, odnajdziemy na mapach groby martwych portów gdzie nikt nie czeka opowieści o wiecznym w żalu trudzie losu będzie w nas morza wieczny pływ...5 punktów
-
tęsknię piórami rzęs opuszkami palców zalotnym spojrzeniem ze złota... a czasem najzwyklej milczę - gęsto obficie namacalnie otulona mrokiem i między nami żal się rozrasta jak grad z impetem spada pod linijkę splątania układam... już się nie podźwignę ugrzęzłam na twoich kolanach wokół wieczna ciemność jak lilii zapach kochania4 punkty
-
po parapecie mrówka idzie skąd tam się wzięła -a bo ja wiem samotna jakaś i nieduża -przypomina mnie chyba jest trochę wystraszona pewnie jej serce szybciej bije w tym niegościnnym świecie mrówka niestety krótko żyje zgubiła się zawieruszyła zerwała z braćmi więź samotna taka i nieduża -ostatnio mocno dmie3 punkty
-
na dnie szuflady stygną wiersze niedokończone, niedojedzone kotlety niestety nie wyjdą same nie trafią do nikogo prędzej je coś trafi nic nie mogą zżółkną papiery wyblakną litery czasem szmery poczynią i przeminą żałosne i zapomniane nawet przez wieczne pióro na dnie szuflady jak w grobie z aurą ponurą a przecież mogły być pokochane autorze - skuś się na zmianę sięgnij głęboko przymruż oko na niedoskonałości przepędź słabości i daj im szanse na życie ukrycie niech się schowa do góry głowa! Na dnie szuflady niech kurz pozostanie a każdy wiersz niech co dzień sycącym daniem się stanie.3 punkty
-
legenda głosi że dawno temu klucz gęsi w dziurce od klucza wylądował tajemnic przysporzył lecz do dzisiaj drzwi nie otworzył2 punkty
-
nie myśl o tym czy jutro nastąpi żyj chwilą nie ma pewności że drzwi otworzy oj nie ma więc tańcz pij kochaj hulaj ale z głową nie depcząc tego co było - bądź tylko sobą2 punkty
-
sączony Jedwabnym Szlakiem islam bywająca na przedmieściach Europy myśl z wolna karczowała średniowiecze dziś mamy Tik Toka ludzkie życie nigdy nie miało znaczenia jedynie prosty cel gdzie teraz mieszkają Turkmeni ściany czyich domu zdobi sztuka timurydzkiego oświecenia dawne granice nabierają mocy te rosyjskie pobłogosławił sam papież każ Ukraińcom wywiesić białą flagę naziści respektowali ją raptem do drugiego września kobiety małoruskie wysyłają klątwy do przodu i w tył na pokolenia wojennej rodziny mężczyźni marzną w okopach pasożyt mózg czy samolubny gen2 punkty
-
Z małym lśniącym pistoletem Żyłabym z większym impetem W mózgi posyłając kule Tym, co mi sprawiają bóle; Albo trujący mając gaz Chętnie bym spędzała czas Skrycie pomniejszając stany Tych przeze mnie nie kochanych. Lecz mi śmiertelnych broni brak To Los mi wzbrania frajdy tak Więc sobie łażą rozwlekle Ci, co winni już być w piekle. I Dorothy (ironicznie, z dystansem, ała ... ja tu tylko przekładam!): If I had a shiny gun, I could have a world of fun Speeding bullets through the brains Of the folk who give me pains; Or had I some poison gas, I could make the moments pass Bumping off a number of People whom I do not love. But I have no lethal weapon- Thus does Fate our pleasure step on! So they still are quick and well Who should be, by rights, in hell.2 punkty
-
@violetta Pan Łukasz mnie nie lubi, Włodek nie przyjedzie, bo ma do mnie bardzo daleko i ogólnie jest skryty, nawet nie wiem jak wygląda. Zaproszę Ciebie...2 punkty
-
Jest taka psychoza, że zaraz powstaną przedszkola z przysposobieniem obronnym i elementami obrony cywilnej. Pomyśl czy nie zapisać tam wnuczki 🥁2 punkty
-
2 punkty
-
w kwiecie wieku lwia paszcza szeroko fijołki w makówce jak kwiatki do kożucha przekwitną a goździkiem do trumny nemezja zamiast pamięci i już ostatni dzwonek na ścięcie (26.3.20)2 punkty
-
Brzoza listki wypuściła, Srebrne listki, drobne takie. Wiatru tchnienie uchwyciła, Zaśpiewała z rannym ptakiem. Swe gałązki rozpostarła By przywitać słońca promień, Lecz jemioła, ta uparta Bólu w korze wzbudza płomień. Szepce brzózka - przyjdź aniele, Zdejmnij z ciała ciężar wielki. Bym poczuła w całym ciele, Że świat piękny a Bóg wielki. Bym jej żywić nie musiała Bo mych soków brak już dla mnie. Tak szeleścić już bym chciała Tylko ptakom, kwiatom na dnie. Kora moja srebrem błyszczy, Niepotrzebny rak w mym ciele, Który urok drzewa niszczy. Więc cię proszę - PRZYJDŹ ANIELE!!!2 punkty
-
Mój pierwszy dzień w liceum. Strasznie się bałam. Wychowawczyni wydawała mi się bardzo miłą starszą panią, ale ludzie? Nic o nich nie wiedziałam, kompletnie. Tymczasem połowa znała się z osiedla, lub z ubiegłego roku. Bo oto w mojej pierwszej klasie znaleźli się wszyscy spadochroniarze ze szkoły. I jak tu się nie bać? Weszłam niepewnie do sali i zajęłam miejsce w środkowym rzędzie. W ławce, którą zajmowałam najczęściej w podstawówce. Ech, i teraz wielkie oczekiwanie, przysiądzie się ktoś, czy nie? - Cześć, wolne? – uśmiechnięta blondynka, pełna entuzjazmu wskazała na miejsce obok. - Cześć, jasne siadaj. - Jestem Dorota, a Ty? - Karolina. - Hm, stresik? - No pewnie! – odparłam z uśmiechem i już wiedziałam, że się zaprzyjaźnimy (pojęcia nie miałam, że na całe 4 lata, które przesiedziałyśmy w tej właśnie ławce). - Skąd jesteś? – spytałam mając nadzieję, że może mieszka niedaleko mnie. - Wrzeszcz, a Ty? - Morena. Ech chyba pół szkoły z Wrzeszcza, co? - Noo, moje koleżanki też tu się dostały, ale do innej klasy, pójdziesz ze mną do nich na przerwie? To je poznasz. - Pewnie. Lekcje organizacyjne mijały tego dnia bez bólowo. Na godzinie z wychowawczynią wybieraliśmy gospodarza. - Jakieś propozycje? - Maciek! - Maciek! – wtórowali chłopcy drugoroczni. Wiedziałam już czyje imię skandowali. Chłopaka, który po raz trzeci podchodził do pierwszej klasy… (on był całe 4 lata starszy ode mnie! Bo ja miałam dopiero 14 lat, gdyż wcześniej rok poszłam do szkoły). Był bardzo sympatyczny, dla wszystkim miły, no i sporo ludzi znał. Reszta klasy, która widziała go pierwszy raz w życiu uznała, że taki człowiek, jest jak najbardziej odpowiednim kandydatem na to stanowisko. Wszystko wie, wszystkich zna, budzi respekt, czegóż więcej wymagać? Nie miał wyboru. Po chwili namowy przyjął tę funkcję. Reszta dnia spokojna. Okazało się, że moim autobusem nikt nie jeździ z klasy. Tak przynajmniej mi się wydawało. Kiedyś spostrzegłam, że jeden chłopak jest z mojej klasy. No tak! To Tomek. Pewnego dnia jakoś tak się zdarzyło, że wychodząc ze szkoły trafiliśmy na siebie i zaczęliśmy luźno rozmawiać. Doszliśmy na przystanek, przyjechał autobus, wsiedliśmy. Rozmowa się nie urwała. Tomek zaczął mnie wypytywać, jaka jestem, czym się interesuję. Głównie interesował go fakt, iż nie uczęszczałam na religię. - Jestem niewierząca. – odpowiedziałam, jak zawsze, gdy poruszano przy mnie ten temat. - Tak się wychowałam. - No, ale byłaś ochrzczona, miałaś komunię świętą? – spytał z niedowierzaniem. - Nie. – odparłam czując, że zaczyna mi się robić gorąco. To był dość drażliwy temat, nie bardzo się z nim czułam. - Nie?! No, ale czekaj, nie palisz, nie pijesz… To jesteś Jehowa! - Nie Tomek, mówiłam już jestem niewierząca i tyle. - Czyli ateistką jesteś. - Nie – odparłam lękliwie. Matko, kto to jest ateista! Wierzcie, lub nie, ale wtedy pierwszy raz spotkałam się z tym słowem. Ale ponieważ rodzice go nie używali to uznałam za pewnik, że nią nie jestem. - No jak nie. – upierał się Tomek - Skoro w nic nie wierzysz, to jesteś ateistką. - Ale ja nie jestem ateistką… - Jeny, kiedy on wysiada! - Musisz być. Nie wiem, czy rozmawialiśmy o czymś więcej, czy po prostu wysiadał już z autobusu. Spodziewałam się jednak, że nie najlepiej wpłynęła ta rozmowa na nasze świeżo rozpoczęte relacje. Lekko się zmartwiłam, bo wiedziałam, że będziemy na siebie skazani w autobusie. Jak tylko wróciłam do domu przerzuciłam sterty encyklopedii i słowników, żeby dowiedzieć się cóż oznacza termin „ateista”. Dowiedziałam się. Od tamtego dnia obudziła się we mnie myśl wiary. Tylko w co? Cóż, wciąż krąży… Nie minęło sporo czasu od tamtej rozmowy a moje obawy dotyczące jego awersji poszły w zapomnienie. Wtedy to Tomek postanowił mi je brutalnie uświadomić. Wracałam ze szkoły z koleżanką a kawałek dalej za nami on ze swoim kolegą (jak się okazało, też mieszkał tam gdzie my). - Taarnoowskaa!! – ryk na pół osiedla. Niemal czułam, jak się nogi pode mną ugięły. Postanowiłam jednak nie reagować. Nie będzie mi cham się cieszył ze swoich osiągnięć. Koleżanka szepnęła do mnie – Nie odwracaj się, idziemy! – i tak też zrobiłyśmy. Wtedy po raz pierwszy poszłam na przystanek dalej, gdzie ona wsiadała. Nie szło się specjalnie jakoś dłużej a i przejechanie jednego przystanku na gapę nie było chyba wielkim wykroczeniem. Od tamtej pory postanowiłam wracać stamtąd do domu. W autobusie czułam się pewniej, gdy on wsiadał. Czułam, że miałam przewagę. Nie dane mi jednak było długo się nią cieszyć… W szkole zaczęło się robić trochę nieznośniej. Klasa była całkiem, całkiem, jednak Tomek szeptał naokoło przeróżne głupoty na mój temat. Oczywiście na tyle głośno bym i ja mogła wszystko słyszeć. Drażniło mnie to, ale starałam się nie zwracać uwagi i stać ponad tym, co robił. Gdy zaczęło się to robić na tyle uciążliwe, że panikowałam przed niektórymi lekcjami, postanowiłam zgłosić to wychowawcy. - Hm, no nie wiem Karolina. A groził Ci jakoś? - Nie. Ale to naprawdę uciążliwe. Mogłaby pani z nim porozmawiać? - Tak, oczywiście. Porozmawiam z nim. Ale wiesz, jak to jest… - tu się uśmiechnęła do mnie – może on chce jedynie zwrócić na siebie Twoją uwagę? Może to takie końskie zaloty? – pytała wciąż z uśmieszkiem na ustach. - Oj nie. Raczej nie. - No dobrze, zobaczymy co będzie. I tyle. Mijały tygodnie, ale sprawy miały się coraz gorzej. Znienawidziłam lekcje angielskiego, na których nauczyciel dawał uczniom tyle swobody, że Tomek poczynał tam sobie najśmielej. Jedynym pocieszeniem było dla mnie to, że nie przekonywał do siebie innych. Nie zjednywał kolegów, choć pewnie chciał. Trwał przy nim twardo jedynie ten kolega z osiedla, Michał. Postanowiłam jeszcze raz udać się do wychowawczyni, ale odprawiła mnie z kwitkiem, identycznie kończąc rozmowę. Czy ja jestem kretynką, żeby nie rozróżnić, kiedy facet chce zrobić wrażenie, a kiedy się znęca?! Najwidoczniej owszem. Spadł śnieg. Mój stres rósł z każdym kolejnym centymetrem płatków śniegu na ziemi. Czułam, że lada dzień moje życie zmieni się w koszmar. Nie myliłam się. Wpadłam w zimową depresję. Strach, jaki mnie ogarniał przy każdorazowym opuszczaniu szkoły był tak wielki, że urastał do rangi obsesji. Mimo, że specjalnie chodziłam na dalszy przystanek autobusowy, pewnego dnia i tam mnie złapali. Miałam wszystkiego serdecznie dość. Choć gorszy od nich był strach, przed tym, że ich spotkam. Nie wiem, czy możecie to pojąć. Ale czasem niewiedza wpływa na nas dużo gorzej od najgorszej wiadomości. Można więc powiedzieć, że spadł mi kamień z serca, jak ich ujrzałam. No, ale czy tak było rzeczywiście? Nie powiedziałabym. Skończyło się na wyzwiskach i kilku śnieżkach z pewnej odległości. Chciałam już iść dalej. Staliśmy jednak na wąskiej ścieżce pomiędzy dwoma blokami. Nie miałam zamiaru zawracać, bo to oznaczałoby, że tchórzę. Ruszyłam więc przed siebie. Bardzo powoli. Chciało mi się płakać, ale świadomość, że choć łza sprawiłaby mu satysfakcję pozwoliła mi się trzymać. Michał stał z boku i nic nie robił. Nie reagował, nic nie mówił. Jak zwykle. Zdawało mi się, że Tomek ma nad nim ogromną władzę i mu współczułam. Gdy wydawało mi się, że ich szczęśliwie ominęłam i już wypuszczałam powietrze z zaciśniętych płuc Tomek od tyłu rzucił się na mnie ze śniegiem. Czułam się kompletnie upokorzona. Osiągnął to, co chciał. Długo jeszcze dźwięczał mi w uszach jego śmiech. Zmaltretowana psychicznie dowlokłam się na przystanek. „Tak być dłużej nie może”… Życie w ciągłym strachu męczy. Po tym incydencie postanowiłam po raz kolejny zgłosić to w szkole. Tym razem u wicedyrektorki. Z początku przejęta pani X pod koniec rozmowy ze mną i ona poruszyła wątek zakochania! No jak tak można! Czy nie potrafią zrozumieć, jak okropny jest ten chłopak? Z jaką wściekłością odnosi się do mnie? I że to NIE MA nic wspólnego z zakochaniem! Wyszłam zrozpaczona. Nikt mi nie chciał wierzyć. Tylko koleżanka, z którą się zaprzyjaźniłam i wracałam często razem. Ona wiedziała. Pomagała mi i też chodziła do wychowawczyni. Jako świadek. 6 rano, budzik. Powiedzcie mi, jaką ja miałam mieć motywację by wstać do szkoły? Żadną. Do dziś jestem z siebie dumna, że jednak chodziłam. Zmuszałam się, cierpiałam, ale nie opuściłam ani dnia przez niego. Nie on mi będzie dyktował warunki. Pamiętam, jak raz wróciłam do domu. - Byli jacyś chłopcy po Ciebie. – powiedziała mama. - Tutaj?! - Tak, powiedziałam im przez domofon, że jeszcze nie wróciłaś do domu. - … Jak oni wyglądali? - No, jeden miał taki plecak granatowy, hm drugi zieloną kurtkę... - Mamo to był Tomek, najpewniej z Michałem… - Och. Nie pomyślałam, że to mogą być oni. - Mówili coś? - Nie, tylko pytali czy jesteś. - Debile, przecież wiedzieli, że jestem na angielskim, sami powinni tam być. Przeraziło mnie to jeszcze bardziej, bo pamiętam, jak raz mi groził, że napisze coś na mnie na moim bloku. Teraz wiedział, który to, (na szczęście skończyło się na groźbach). Nastał mój ulubiony miesiąc, marzec. Pierwsze odważniejsze promienie słońca przebijały się przez gęste chmury. W oczach topniał śnieg. Właśnie wracałam z koleżanką, rozmawiałyśmy o kartkówce z matematyki i innych sprawach. Czułam, że idą za nami. Ale wydawało się nam, że przy skrzyżowaniu poszli w drugą stronę. Rozluźnione podjęłyśmy temat, gdy nagle usłyszałam za sobą szybki bieg. Tuż za plecami. Nie zdążyłam się nawet obejrzeć a Tomek już zdążył coś powiedzieć, naskoczyć na mnie i… opluć. Byłam w szoku. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Koleżanka też zamarła. On tymczasem już dawno się ulotnił. Odruchowo wytarłam włosy ręką. Na szczęście miałam rękawiczki i gdy tylko udało mi się w miarę doprowadzić do porządku zdjęłam je z obrzydzeniem i wrzuciłam do siatki. Czułam się okropnie. - Co on powiedział? – spytała po chwili. - Chyba „to za Michała, że nie dałaś mu ściągnąć”… - Coo?! Kretyn! - Wiem. No, ale… Michał nawet słowa nie powiedział, żebym mu dała coś z matmy… - mówiłam nadal będąc w głębokim szoku. Zaczęły mi lekko drżeć ręce. Zupełnie nie rozumiałam, dlaczego miał do mnie o to pretensje! Przecież Michał nawet się nie odwrócił! Nie dał znaku, że coś chce, to jak ja mu miałam pomóc!? - Choć, idziemy. On jest obleśny. W domu wypierzesz rękawiczki, nie przejmuj się. A jutro idziemy do wicedyrektorki. - Pójdziesz ze mną? - Oczywiście! Nie zostawimy tak tego. Nieobecna ruszyłam za nią na przystanek. Czułam się jak najgorzej potraktowana szmata. W życiu nie spotkało mnie coś takiego i pewnie dlatego tak się tym przejęłam. Być może inni nawet by okiem nie mrugnęli. Snułam się po przystanku, gdy nagle znajoma twarz pomachała mi przez okno samochodu. „Tata!”. To był mój wybawiciel. Usiadłam obok niego, wciąż lekko nieprzytomna i wszystko mu powiedziałam. Żałuję, ale nie pamiętam, co mi wtedy powiedział. Wiem tylko, że żarliwie go zapewniałam, iż następnego dnia pójdę z tym do dyrekcji. - To okropne, straszne! Jak on mógł dopuścić się takiego czynu! – dyrekcja była w szoku. - No ja mówiłam wcześniej…- starałam się bronić. Ech, dlaczego to ja czułam się winna? Dostał chyba upomnienie na piśmie, czy naganę. To wszystko. Ale co ważniejsze, dał mi spokój. Nie zachowywał się już negatywnie a jedynie pasywnie. Wciąż irytował nauczycieli a w klasie go nie lubili, ale mi dał spokój. Nie denerwowało mnie już nawet to, że recytował mój numer telefonu na lekcji. Zmienił się. Nie dogadywał mi wrednie. Nie zdał do następnej klasy. Doczepił się jednak do innej dziewczyny, ponoć i ją zamęczał psychicznie. Pewnego dnia nadpalił jej lekko włosy. I nareszcie usunęli go ze szkoły. Później dowiedziałam się, że często był wyrzucany ze szkół, bo sprawiał problemy wychowawcze. Jakaś dziewczyna powiedziała mi, że jego matka to fanatyczna chrześcijanka. Chodziła też plotka, że miał w domu „żółte papiery”*, ale nie wiem ile z tego jest prawdą. Bardzo rzadko, ale zdarza się, że mijam go w mieście. Nie chowam już urazy, mogłabym z nim nawet porozmawiać. Najgorsze, że uprzedziłam się do imienia Tomek! Z wiekiem mija, ale zawsze budzi mą czujność, (doktor psychologii powiedziałby, że jest to pewien rodzaj generalizacji, ale to da się leczyć). ……………………………………………………………………………………………….. * - papiery świadczące o stwierdzonych odchyleniach psychicznych1 punkt
-
hałas - czasami bywa, że często ale zawsze mija cisza jest zawsze wtedy gdy jest cicho a kiedy trwa hałas czeka cierpliwie w tle aż się hałas wywrzeszczy1 punkt
-
1 punkt
-
zgrzeszyłam myślą o tobie mową uczynkiem z tobą zaniedbanien siebie a miłości od ciebie tyle co kot napłakał przeciagając zmy- słowo koniec między nami 10.04.20221 punkt
-
idą swięta i ja po omacku wodząc dłońmi wzdłuż chropowatych ścian od pokoju do pokoju a poranione palce wypisują w znanym tylko nam kodzie kolejna wojna zakończona zawieszeniem zbro- dni 16.04.20221 punkt
-
Dzisiaj wszystko jest możliwe. I klony owiec i myszy z ludzkim uchem na plecach. I bandyci ze szpiegami wypuszczani na wolność, a nawet mężczyźni z macicą (nie perłową, w rzeczy samej ;), którzy rodzą dzieci. Przepraszam, 'osoby z macicą', bo użyłem zwrotu wkrótce zakazanego. I całe nieszczęście w tym, że ten paranoiczny eko-format, jako clou wszelkich idiotyzmów, nabiera wciąż rozpędu, ale na szczęście wymyka się gdzieniegdzie już spod kontroli. Hucpa wymyślona przez kasty, żerujące na dysonansie poznawczym ludu lub zwykłej niewiedzy, ma nadzieję się dorobić niewyobrażalnych fortun, a nas przy okazji wytresować jak stadne zwierzęta przynoszące im te fortuny w zębach, póki jeszcze nas tyle, po licznych grach i występach. Dzięki, pozdrawiam1 punkt
-
@violetta Też czekam na weekend i planujemy z dziećmi aranżację tarasu, kupiłam już lampki z puszystymi kuleczkami w środku i taką małą przenośną, co rzuca piękny wzór... syn wybierze rośliny, obiady na świeżym powietrzu, bardzo czekamy...1 punkt
-
1 punkt
-
@Łukasz Jasiński Nasza historia nie jest naszą nauczycielką... Ja dzisiaj miałam wspomnienie o księdzu Brzósce, myślałam o jego legendzie. Nie chciało mi się pracować i popatrzyłam w niebo, przyszły do mnie myśli o nim....1 punkt
-
@Łukasz Jasiński Dziewczyny się ucieszą, lubią żołnierzy. Moja znajoma w Niemczech poznałam amerykańskiego żołnierza i urodziła mu syna. Stacjonowanie się skończyło, wyjechali za ocean. Wróciła na wieś, do Polski, bo amerykańska rodzina nie zaakceptowała ,,brudnej Polki". Chłopak-żołnierz nie sprzeciwił się matce...1 punkt
-
1 punkt
-
@jan_komułzykant Wnuczka lubi Trolli dziadek je pier... . Mateusz chyba się nie pogniewa, a Ty Janku?1 punkt
-
@[email protected] Raz na jakiś czas czeba z czewi cosik zrzucić, k sobie niepisać, a wątrobie no jak? Musis. ;) Wzajemnie, dzięki.1 punkt
-
@jan_komułzykant W pogodę trafiłeś, bo słońce na oścież, w ogóle nie pisać... mówię Ci najprościej. Miłego dnia Janku.1 punkt
-
@Łukasz Jasiński ja akurat mam powyzej sredniej, przez co dominuje genetycznie nad innymi czasem. Pasztetu czosnkowego nie jadłem, ja tam lubię ten od babci np albo ten z nizszych ludzi1 punkt
-
@jan_komułzykant Cała twórcza przyjemność po mojej stronie. Zaszczytem jest odcisnąć poetycki ślad w sercu człowieka. @staszeko Dziękuję. Dziś morze spokojne, słońce odbija się od błękitnej toni. Czego i ja życzę...1 punkt
-
1 punkt
-
@jan_komułzykant Trzymaj się zdrowo Janku, twoja niekonwencjonalność stawia nas na baczność.1 punkt
-
jedni ludzie by umrzeć skaczą z okien, inni zaś skaczą z mostów za to ja, by umrzeć biegnę w twoje ramiona dobrze wiem jak skończy się ta historia kochać cię będę nieprzerwanie z całych sił będę krzyczeć do ciebie będę całować, będę szarpać będę płakać, będę łkać i w pewnym momencie po prostu zabijesz mnie swoją (nie)obecnością1 punkt
-
@jan_komułzykant bardzo dziękuję :) Pozdrawiam także:) @Dared dziękuję bardzo:) Pomyślę o tym spojrzeniu. Dziękuję za spostrzeżenia. Pozdrawiam:)1 punkt
-
@Ewelina Bardzo kobiece pisanie i fajnie, może gdybyś zmieniła to "ze złota" na, no nie wiem trudno barwę oczu dostrzec, na błękit, zieleń czy tam inne szmaragdy?1 punkt
-
@jan_komułzykant Pewnie jest coś więcej, to mi jakoś w pamięci utkwiło, jak o gruszkach które są utkwi, muszę poćwiczyć jednak, też trzymaj się ciepło1 punkt
-
1 punkt
-
Umrę w samotności Lecz to dobrze Nie będę musiał wysłuchiwać jęków i narzekań Tych, co jeszcze żyją Nie będę widzieć ich spojrzeń Pełnych ubolewania Nad moim losem Umrę w spokoju, w ciszy Tak, jak się powinno umierać Z godnością.1 punkt
-
@Giorgio Alani Umieranie to jest bardzo "osobista" przypadłość, dla żyjących chyba poza pojęciem1 punkt
-
1 punkt
-
Wielki znawca kotów z Wałcza miał kota co głośno miauczał, gdy mu to dopiekło, wtedy z miną wściekłą na kota szczekał i warczał.1 punkt
-
Witaj - kiedyś dawno temu też chowałem wiersze w szufladzie - lecz się odważyłem by ujrzały światło dzienne - nie żałuje tego - niech oddychają - niech cieszą albo nie bo tak to działa - Pzdr.serdecznie.1 punkt
-
po miłości została nieufność węsząca za panem i żal kropla po kropli z dziurawej tamy którą postawiłeś między sobą a sumieniem i tą mną która wierzyła że na stałym budujemy dom 19.03.20221 punkt
-
jednak nie przechodzi może nie znajduje przejścia a może wcale nie chce a może to ja nie chcę dlatego szukam podobnie i bez żadnego powodu podchodzę z uśmiechem odpowiada mi tym samym w końcu stoimy wspólnie po jednej stronie będąc ruchliwej autostrady nie przytłaczając się my teraz i tu potrafiący zrozumieć że właśnie kończy się świat zwyczajny a zaczyna kosmiczny stan nie przechodzący1 punkt
-
1 punkt
-
wesołych w radości bez ości szczęśliwych tak zdrowych grosz w gości coś tam -ci morowych wnet marzysz życzenisz nic ważysz przychodzisz się szczerzysz odchodzisz1 punkt
-
Samotny wieczór, na parapet skok, Za oknem pusto. Tak smutno bez ciebie. Jeszcze gdzieś w nozdrzach Twój zapach. Pamiątka. Tych dni nie zapomnę do końca... Futerko głaskać, Zamruczeć, tak mruczeć, Za uszkiem, po grzbiecie, Po dreszcz kocich uciech, Miauk wielki! Ekstaza! Już drżenie drapieżcze Gdy łapki w szaleństwie I jeszcze i jeszcze Mruczando już płynie Jak głośno i gładko... To co, że na dachu? Niech ludzie się patrzą. Niech krzyczą. Niech dzwonią Po straż. Pogotowie.... Na zawsze przy Tobie... Twój wierny dachowiec... Tak było nam dobrze. Chcieliśmy kocięta. Na strychu zrobiłem kąt ze szmatek. Ciepły. Dzisiaj już nie dbam o żywotów dziewięć. Żaden nic nie wart bez Ciebie.1 punkt
-
nie umiera smutek z żelazną na szyi pętlą igram i ogniem przedwiecznym czy kocham? nie pytaj kochałam nie odchodzi słońce rani zawsze oczy rozemglone drzewa bez korzeni runą1 punkt
-
Wszędzie wypisuje Twoje imię bo tak cudownie je widzieć Widzieć w sercu Twoją Twarz i słodkie uczucie bliskości Był czas gdy tańczyłam lekkością bądź płakałam z rozpaczą Doświadczyłam tak wiele słodyczy i gorzkiej tęsknoty Znaliśmy się krótko Rozstawaliśmy się, gdy czas było do rygoru i obowiązków ciągle jednakże tą samą tęsknotą Powszechnie lekceważona miłość nastoletnia lekceważona przez dorosłych którzy zapomnieli że też byli dziećmi I nie wiem czy to miłość czy tylko zauroczenie ale wciąż nie mogę Cię zapomnieć1 punkt
-
gdy tak siedzę i myślę nie myśląc sam nie wiem dlaczego to wiedz że i tak cię kocham nie mówiąc niczego gdy śmierć w odwiedziny przyjdzie naleje jej wódki i wypijemy za ciebie czasem w miłości przeszkodą jest właśnie śmierć i wieczne rozstanie często zaś czlowiek jest zapracowany lub udaje zapracowanego i wielu rzeczy nie dostrzega a jeżeli już to jest za pózno z resztą g....o mnie to obchodzi gdyż wszystkich żywot krótki więc nie bójcie się napić ze śmiercią wódki1 punkt
-
Był raz chłopiec młody co se użyć lubił To w kleju to w wódce swój rozumek gubił Dziewczyna mówiła: „Przestań, przestań luby” Lecz on jej nie słuchał – wciąż dążył do zguby Dziewczyna odeszła chłopca zostawiła Teraz mu dziewczyną już tylko mogiła1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne