Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 19.12.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
rozgniatam powietrze w dłoniach zaciskam palce w ciemne chmury a niebo pojaśniało mi przed oczami i droga szeroka i śnieg zaczął pruszyć raz jestem tu a raz mnie tu nie ma przechadzam się idąc w nieznane usta niepewnie w poemat otwieram tobą natchniona nowy rozdział zacznę powoli i koślawo stawiam drobne kroki linijka po linijce rozpływam się w atrament próbuję wiatr choćby wzrokiem dogonić i ciebie i ciebie i tych słodkich chwil parę... czekam...czekam... w wosk zastygając7 punktów
-
Encyklopedycznie Niepokój - znam to słowo niemal doskonale, I wiem jak w ciuciubabkę bawić się potrafi. Daruję sobie jednak zwroty i cytaty, Bo wolę ich już w sumie nie pamiętać wcale. Rozmowa - pewność siebie drogim jest towarem, Lecz bywa też wielokroć rozdawana gratis. Od czego to zależy? Może jest gdzieś jakiś Aneksik do gry w życie? Nie wiem, nie słyszałem. Emocje - wciąż tak trudno jest mi o nich pisać, Bo nawet podczas rozmów, z wielkim niepokojem, Przyglądam się jak zdania zaczynają znikać, Nim słowa odpowiednie scalę i dostroję. Poznanie - przed emocją ciągle jest granica, Lecz może, co dziś obce, kiedyś będzie moje? ---7 punktów
-
Budzę się rankiem, ale nie wiem po co. Każda kolejna minuta to wyzwanie dla serca... Pompuje krew, przetacza, żeby nie zdechnąć, żeby tliła się iskierka... Budzę się rankiem, ale nie wstaję... Zaciskam powieki, żeby sen zatrzymać... Nie, nie chcę... Nie chcę! Kolejnego dnia na nic! Nie chcę niczego zaczynać... Nie dzisiaj. Wiersz inspirowany:6 punktów
-
„Szczęśliwy kto stanie na początku pozna koniec i nie zakosztuje śmierci” Ewangelia Tomasza. Mistyczną księgę odpływ uchyla gwiazda oświetla słowa na piasku w muszelce z blasku rodzi się perła gałązka kwitnie proroctwo zwiastun Kropel dni dawnych z rajskich ogrodów gdzie dzieci nago wśród łąk igrały biegnąc za szczęściem strumyczkiem prawdy dróżką do dziejów przyszłych wspaniałych Gdy pieczęć zdarta odsłoni przestrzeń zdziczała dusza boską się stanie z dala rozbłyśnie wśród niepamięci dwunasta brama górnego miasta5 punktów
-
nie zabija lecz tylko podchodzi i widzę mój płomień w jej dłoni drży i nie gaśnie wiem, że kiedyś ją zamknie i nie wiem co dalej5 punktów
-
piszę do ciebie ty nie odpisujesz a może listy już nie docierają do adresata listonosz śmieje się pod nosem listy? ja to reklamy roznoszę5 punktów
-
Z cyklu: Nietypowe grzybobranie Poszukiwacz Jasio pojechał szukać złóż Ma ze sobą tasak, oraz nóż Ma postanowienie noworoczne Przemienienie, zaraz spocznę I złoże pierwsze pokazane Diamenty, muszą być uznane Ale jedzie dalej wtem Drugie złoże, to jest krzem Ale nie przejmuje głowy Pomysł na kolejne już jest gotowy Jedzie szuka, rozpoznane Trzecie złoże dogadane To antracyt z lekka już zwietrzały Jasio wybałusza gały Szuka dalej, co dalej będzie Niezależność, przy komendzie Albo znalezisko prawdziwe Złoże gumy, tu prawdziwe Guma wydobywana na tony Nikt nie patrzy, Jasio spełniony Załadował gumę na hol I z serca problem zdjął Takie odkrycie, tego szukałem Prawdziwej gumy, taką ją chciałem Guma na przedzie Powoli jedzie Aż złapał gumę I nigdzie nie dojedzie //Marcin z Frysztaka Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org4 punkty
-
na zły skręt są ludzie którzy przyjmują boga na i tacy którzy pod język chciałbym wierzyć że coś tam jest najlepiej mały biały domek na skraju lasu na skraju pola na skraju wody która nie wylewa natomiast teraz czuję jakby piekłem miało być że w chwili przejścia rozszarpuje cię na pojedyncze litery pojedyncze molekuły i rzuca w wszechświat i wszechczas i one tam już zawsze się szukają4 punkty
-
Napierdzielać z zakupami prezentami i daniami bigosy, schabowe, szynki, mak, groszek, rodzynki, sałatki, śledzie, farsz do uszek zrobić czas zakwas na barszcz ciasto na dojrzewający piernik nie zapomnieć twaróg kupić na sernik pamiętać o światełkach i dekoracjach Mikołajach i innych atrakcjach aniołkach, prezentach dla wszystkich… ku…wa, pogubić się można w tym wszystkim nie ma czasu na wiersze na forum poetyckim a huk czy białe święta czy innego koloru niech już będzie po i „ Kevin sam w domu”4 punkty
-
wszyscy rozdają wolność jakby w nadmiarze rosła na polach jeszcze nie zdążę posmakować a już zamykają w klatkach paragrafów wolałbym reglamentowaną na kartki pięćdziesiąt deko starczyłoby na miesiąc aby była moja tak mi dopomóż... 12.2023 andrew4 punkty
-
Kiedy ucichnie wrzawa z galerii odejdą tłumy pomiędzy tonami towarów ludzie wywiozą rozumy. Będą myć okna, podłogi pakować chińskie wytwory gotować, piec, smażyć, prażyć i pokazywać humory. Jeszcze lampkami obwieszą drzewa i domy, i płoty by przed samymi świętami nie widzieć końca roboty. A potem zgorzkniali siądą z krzywym, fałszywym uśmiechem będą się dzielić opłatkiem jak co dzień dzielą się grzechem. Bo zasadniczo nie wiedzą co to za święta, dlaczego po nich moralny kac męczy nie rozumieją niczego. Kiedy już ciała napasą napiją wina i wódki wtedy najchętniej niejeden wyrzuci innym swe smutki. Obwini, bywa osądzi i z pasją innych obgada z lubością wszystkim wyjaśni co można co niewypada. I wciąż nie ma miejsca dla Boga w przepychu, bogactwie, próżności nie znajdzie On skrawka dla siebie gdy w sercach nie będzie miłości. W tej kwestii się nic nie zmieniło dopóki tak trwa to kochani. Wigilia i życie bez Boga to przedstawianie do bani!4 punkty
-
w nowych blokach prawie na każdym balkonie w starych tylko gdzieniegdzie stare odchodzi od sztucznego i szuka światła w mroku3 punkty
-
nie było w nas pragnienia ani planów drogi cel został nam odgórnie jasno wyznaczony zmierzamy przez pustynię rzekomo we dwoje lecz przecież nasza Przyszłość już wędruje z nami jedziemy na osiołku niepokornym nieco szarpanym przez popędy spragnionym i głodnym brzęczące czarne muchy ciągle za nim lecą nie zawsze jest transportem do końca wygodnym samotni nie jesteśmy w tej dziwnej podróży przez pustynną martwotę żywo ludzkość zmierza są tu wielcy panowie i ich marni słudzy a każdy z nich ujeżdża podobnego zwierza co nas czeka u celu nikt do końca nie wie więc czasem ktoś zahaczy o drażliwy wątek czy to naszej przygody ostateczny koniec czy jak twierdzą niektórzy dopiero początek3 punkty
-
Chciałbym by każdy był szczęśliwy nie czuł trudnych chwil By obok zawsze była nadzieja nie smutek który uwalnia łzy Pragnę by człowiek nie bał się cieni by zawsze miło śnił3 punkty
-
Chcialbym się z tobą zestarzeć Spacerować po parku Wśród akacjowych alei Od kiedy się zazielenią Wróżby układać oczywiste I jeszcze raz spojrzeć w twe oczy Widzieć w nich młodość Jak zielony listek Zacisnąć dłoń na twojej Kiedy fioletowe krwiobiegi Zwiastować zaczną bliski koniec drogi.. Usiądziemy na ławce Gdy zdejmą z niej białą kartkę I zacznie znowu lśnić zielono Naprzeciw fontanny Panny z obtłuczoną głową A gdy odlecą do nieba latawce By sławić naszą miłość Z drzew posypią się kwiaty Których zawsze broniły Kolce akacji3 punkty
-
Nazywanie Kotów to trudna robota, To nie jest jedna z wakacyjnych psot; Pomyślicie, że całkiem już dostałem kota Gdy powiem, że TRZECH RÓŻNYCH IMION potrzebuje kot. Pierwsze, do codziennego użytku domowego, Jak Piotr, August, Alonzo lub Szymon, Jak Wiktor lub Jonatan, Jerzy lub Egon-- Któreś z poważnych, codziennych imion. Z wykwintnych, w nieco rozszerzonych aspektach Są takie dla Pani i są takie dla Pana: Jak Platon, Admetus, Demeter, Electra -- To nadal poważne, codzienne miana. Lecz mówię wam, kota trzeba też nazwać wyjątkowo, Imieniem szczególnym, by go uszanować, Jak inaczej trzymać ma ogon pionowo, Rozpościerać wąsy, dumę pielęgnować? Imion tego rodzaju mogę podać wiele, Jak Munkustrap, Quaxo, czy Coricodot, Jak Bombalurina, czy choćby Jellylele- Imiona, które może nosić tylko jeden kot. Lecz ponadto jeszcze jedno imię pozostaje, Imię, które nie zmieści ci się w głowie; Którego poznać ludzkiej nauce się nie udaje-- Tylko SAM JEDEN KOT JE ZNA, lecz nie powie. Gdy ujrzysz kota w głębokiej medytacji, Powód, powiadam, nigdy się nie zmienia: Jego umysł jest skupiony na kontemplacji Znaczenia, znaczenia, znaczenia swego imienia: Swego niewysławialnie wymownego Wymalniemownego Bezmiernego, tajemnego, jedynego Imienia I T. S. (1939 - z tomu Old Possum's Book of Practical Cats): The Naming of Cats is a difficult matter, It isn't just one of your holiday games; You may think at first I'm as mad as a hatter When I tell you, a cat must have THREE DIFFERENT NAMES. First of all, there's the name that the family use daily, Such as Peter, Augustus, Alonzo or James, Such as Victor or Jonathan, George or Bill Bailey-- All of them sensible everyday names. There are fancier names if you think they sound sweeter, Some for the gentlemen, some for the dames: Such as Plato, Admetus, Electra, Demeter-- But all of them sensible everyday names. But I tell you, a cat needs a name that's particular, A name that's peculiar, and more dignified, Else how can he keep up his tail perpendicular, Or spread out his whiskers, or cherish his pride? Of names of this kind, I can give you a quorum, Such as Munkustrap, Quaxo, or Coricopat, Such as Bombalurina, or else Jellylorum- Names that never belong to more than one cat. But above and beyond there's still one name left over, And that is the name that you never will guess; The name that no human research can discover-- But THE CAT HIMSELF KNOWS, and will never confess. When you notice a cat in profound meditation, The reason, I tell you, is always the same: His mind is engaged in a rapt contemplation Of the thought, of the thought, of the thought of his name: His ineffable effable Effanineffable Deep and inscrutable singular Name3 punkty
-
Z cyklu wyciągnięte "z szuflady" cz. XX głucha cisza nie ma nas zatopionych niczym statek nikt nie chwyta wyciągniętej dłoni bezwładnie ciało spada ile jeszcze tej katorgi matni piekieł łańcucha kłamstw2 punkty
-
Ogródek Pozostawione samym sobie, tłamszą się ziarna - wiersze, ospałe wróble pomiędzy. Przybywają nowe i nic. Kuratela zza szyby, za dnia wiercą się myszy pod skórą, krety podglądają korzenie... Pod wiatr witrażom ogrodu. Dmuchawce chciałyby w górę, przybite ciszą - obumierają i nie wiadomo, co wykwitnie na rabatach, tulipany czy... głusza grudzień, 20232 punkty
-
A A jak nie było tak nie ma, a horyzonty są pozasłaniane, a zatem idę jutro na browar z kumplem Norbertem, który notabene kupi sobie kawę Americano ku poprawie różnych afirmacji, które czasem, chodź niekiedy płochliwie, chodzą mu po głowie. Warszawa – Stegny, 17.12.2023r. Inspiracja - Poeta Wielobor (portal - Twoje wiersze.pl).2 punkty
-
Niczym może niezgrabna i niby zwykła Agnieszka bohaterka z Kundery pt. „Nieśmiertelność” interakcjonuję z typami spod ciemnawej gwiazdy (co często bywa pozornym wrażeniem) dorzucę Im pięć złotych na przyjemności wysłucham lub opowiem świat za rogiem zresztą zadając pytań ciągle za mało Nie czynię tak z chęci pomocy (może trochę tylko) Nie bardzo jestem świata przesadnie ciekawy (też tylko trochę i też nie aż tak) niewiele robię dla potomnych (współczuję im niekiedy, że są, co we mnie narasta) (właściwie to jedyne co mogę Im szczerze dać) Ot, wyrażam w ten właśnie sposób niezgodę na salonowe kompromitacje salonowych lwów głów skłóconych jakichś takich już zupełnie nie moich (coraz mi trudniej o ich zrozumienie) Nie kto inny jak Milan Kundera (dziękuję!!) raczył mi tę okoliczność co nieco uświadomić Coś więcej niż inspiracja – Milan Kundera „Nieśmiertelność” „Człowiek liczy na nieśmiertelność, a zapomina liczyć się z życiem” Warszawa – Stegny, 19.12.2023r.2 punkty
-
już cię maniakalnie nie wyrzucam - przez drzwi tylko przez ramiona - chude mizerne... w otwartości niepewnie się chwieję kreślę ciasną przestrzeń między twoim i moim ciałem na wieki lecz nie na zawsze2 punkty
-
W akwarium rybki mienią się wdzięcznie karuzel losem chomika kręci na działce słodycz czereśnią wabi z gitary miłość snuje się dźwiękiem Rumak hazardu za stawką goni na dnie jeziora skarb złotem błyska piłka się toczy bramek jest wiele a życie pędzi linią po dłoni Wśród kart gwiazd życzeń czar przepowiedni wije się w lesie duchową ścieżką nad rzeką wędkarz cierpliwie czeka na taniec z pasją wianek królewny2 punkty
-
Biada zwyciężonym - Rzym został zdobyty zwycięski Brennus obejmuje rządy pchają się do władzy wierni akolici piętnasty październik świętem narodowym teraz tylko lepiej przyszłość nasza śliczna będzie więcej chleba zero nienawiści ale na początek najlepiej igrzyska taka już tradycja – zapis genetyczny lud zadowolony, tylko niedobitki pokonanej armii głośno ujadają mają krótką pamięć starzy hipokryci robili to samo2 punkty
-
@jan_komułzykant .... Janko, dobrze rpawisz. Tu nieco smutnawo, ale ten drugi w nieco innej tonacji...:) Wiem, już czytałeś. Miło, że wpadasz do mnie. Pozdrawiam. @Moondog .... grudzień mamy i cuda się zdarzają... :) Ty u mnie... :o kłaniam się, w podzięce... :)2 punkty
-
@Waldemar_Talar_Talar podkoloryzowane relacje i metafora, tak źle Waldku, liczę że nie będzie. ;) a szanse na zbliżenie do horyzontu zdarzeń w naszym wieku uważam są statystycznie nieistotne. @duszka @GrumpyElf @Radosław @Nata_Kruk tekst skróciłam, skondensowałam skojarzenia, choć trochę mało zostało. Natomiast, czasem mi się biały zdarza, ale nie cenię ich jak rymowanki. Wystarczy strumieni skojarzeń uruchomić, poukładać w wersy i jest. Rytmiczne wymagają liczenia, przetasowania, układania łamigłówki. @Starzec dziękuję, nie wiedziałam, że to skojarzenie będzie czytelne. @Wędrowiec.1984 bardzo dziękuję za objaśnienia. Trochę czytałam. To metafora emocji w opisie księżyca, planet, gwiazd, czarnej dziury. Pozdrawiam wszystkich ciepło, bb2 punkty
-
@Annie nie przejmuj się, ja od dawna nic z tego nie rozumiem, bo jako naród powinniśmy bronić kraju i trzymać się razem. Tymczasem na Polskę najwięcej donoszą 'nasze' (i tu mogę się mylić) europosły. Do tego notorycznie ta sama ekipa. Przykro to mówić, ale dawnej Unii już nie ma. Tworzy się jakaś bezgranicznie idiotyczna bolszewia... nie nie taka idiotyczna, to tylko taki pozór, trik. To dokładnie obmyślony plan, realizowany tu i teraz na naszą i nie tylko naszą zgubę.2 punkty
-
aż tak daleko szukać nie trzeba, jest tyle skompromitowanych person szykowanych (lub już usadzonych) na ministerialne stołki, że lepszych kandydatów ze świecą szukać nie trzeba, bo ci wystarczą w zupełności. Reszcie z zarzutami jakoś wcale nie wstyd, mimo nagrań w słynnym lesie u znanego pohukującego ptaszka. Czekam jeszcze na niespodziewane uwolnienie przyjaciela grupy, pana "tik-taka" i jego 'zasłużony' eksport na jakieś odpowiednio płatne krzesełko. Masz pomysła, pisz :D Dzięki za odwiedziny.2 punkty
-
@Rafael Marius @Starzec mało z tego, nie przesyłajcie w listach nic cennego, takie listy "tańsze" nie polecone, znikają jak śniegi stopione, dochodzą tylko ubezpieczone z potwierdzeniem odbioru - kosz horrendalny lepszejsze są paczkomaty choć i tam czasem są jakeś straty, pozostaje poczta pantoflowa niezawodna sąsiedzka wygoda :)))2 punkty
-
Powiem krótko - wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Życzę pomieszkania trochę np. w Regionie paryskim ( ile de France ) może wtedy rozszerzą się trochę szerzej oczy.2 punkty
-
@beta_b Prędkość ucieczki spod horyzontu zdarzeń czarnej dziury jest większa od prędkości światła, a wszystkie drogi ucieczki prowadzą z powrotem pod niego. Istnieje jednakże moment, kiedy czarna dziura jest w trakcie powstawania, a prędkość ucieczki równa jest prędkości światła. Podczas tej krótkiej chwili wszystko, co posiada masę nie może wydostać się spod "horyzontu", ale światło jeszcze tak. Informacja w postaci fotonu ma jeszcze szansę wtedy się wydostać. Jeżeli weźmiemy pod uwagę gwiazdową czarną dziurę, to owszem, przekroczenie horyzontu zdarzeń zapewne skończy się rozerwaniem na atomu. Natomiast jeśli bierzemy pod uwagę supermasywną czarną dziurę, obiekt opadający na horyzont zdarzeń, przekroczywszy go, nie musi odczuwać sił pływowych, które rozerwałyby go na atomy. Powrotu już nie ma, ale podmiot może być tego nieświadom. Świetne i od razu skojarzyło mi się z tym, co powiedziała Telimena: Dość już tego — przerwała — nie jestem planetą Z łaski Bożej, dość Hrabio: ja jestem kobietą To zależy, np. stabilność białego karła kończy się na 1,44 masy Słońca. PS: musiałem napisać ten post od nowa, uściślając informacje.2 punkty
-
Komu to zawdzięczam?… nie prosiłem o to, przyszło samoistnie, jak wypadanie włosów i zmarszczki na twarzy. Pamiętam natomiast dziewczynę, która chciała mnie z tego wyleczyć. Właściwie nie była to moja dziewczyna, tylko córka znajomych moich rodziców, ale zawsze odnosiłem wrażenie, że byłem dla niej kimś więcej aniżeli zwykłym kolegą. Stanęła tuż przy krawędzi dachu, lecz pomimo łatwości z jaką to zrobiła, za żadne skarby świata nie ruszyłbym za nią. Widok pustki otaczającej jej drobną postać przyprawiał mnie o mdłości, moje ciało instynktownie przywarło do ściany, a ona drwiła sobie z najmniejszych oznak bojaźliwości: — Nie bądź tchórzem, zobacz jaki stąd wspaniały widok! Prosiłem, żeby przestała stroić żarty, ale nie zwracała uwagi na prośby. Uniosła jedną nogę i pochylona nad czeluścią rozłożyła dla równowagi szeroko ręce, jak baletnica w Jeziorze Łabędzim, tylko w tej chwili nie było to jezioro, lecz podwórko ze śmietnikiem i trzepakiem. Spojrzałem w dół i od razu poczułem zawrót głowy. Dziesiąte piętro lub wyżej, a ja, niezdara dokonałem niemożliwej sztuki: zrobiłem kilka kroków i postawiłem ostrożnie stopę obok jej malutkiego czółenka. Stała pewnie na jednej nodze, ja na obydwu, a mimo to czułem jak kolana mi miękną, plecy oblewa pot, serce podchodzi do gardła. Dopiero gdy zamknąłem oczy, uczucie lęku odeszło nieco. Czułem powiew wiatru, słyszałem szum pojazdów jadących ulicą, dookoła huczał zgiełk miasta w najbardziej ruchliwym momencie dnia. Nagle naszła mnie myśl: czy spadając na chodnikowe płyty zginąłbym na miejscu, czy może umarł po drodze ze strachu, albo stracił przytomność uderzając głową w balkon? Dotknęła mojej ręki, a wówczas zapomniałem gdzie jestem. Tańczyliśmy wysoko na dachu świata. Pozwoliła bym niósł ją w obłokach, a ja trzymałem ją mocno, dopóki czar nie prysł. Wtedy zjechaliśmy windą na klatkę schodową, odszedłem bez słowa, przestałem myśleć o niej. Przypomniałem sobie tamten dzień dopiero lecąc na wczasy do Bułgarii. Nikt na sąsiednim miejscu nie siedział, nie było komu złapać mnie za rękę. Po drugiej stronie korytarza jakiś starszy pan ruszał bezgłośnie ustami, siedzący za nim przesuwał w palcach różowe koraliki, ktoś zakreślił kilka razy znak krzyża. Nad rzędami siedzeń panowała grobowa cisza, nikt nawet nie zakaszlał. Samolot kołował po płycie lotniska, jeszcze za szybą widać było błękitne kwiaty chabrów na łące, lecz moment oderwania kół od ziemi nadchodził niepowstrzymanie. Nie mogłem zrozumieć czemu w takich chwilach ludzie przystępują do modlitwy. Skoro wierzą w Boga, żadna ryzykowna czynność nie powinna ich przerażać. Bóg zapewni im bezpieczną podróż, choćby nad lotniskiem zawisła burza, nadeszło gradobicie pociskami wielkości arbuza, diabeł urwał silnik… Wszystko idzie zgodnie z bożym zamysłem; gdyby nawet z malutkiego turbo-śmigłowca zostały tylko drobne szczątki, byłby to akt miłosierdzia, bo jakże dobry Bóg mógłby uczynić człowiekowi coś złego? A jednak ludzie nie dowierzają Bogu, powątpiewają w jego doskonały plan, a nawet chcą ten plan zmienić, wybłagać dla własnych korzyści wyjątkowe traktowanie: niech będzie wola boska, żebym tylko ja i moja rodzina ocalała. Ci co wierzą naprawdę, siedzą cicho, o nic nie proszą, ufają stwórcy i czekają spokojnie aż samolot łagodnym ruchem uniesie ich w przestworza… Podobne medytacje towarzyszyły mi przed odlotem w czeskiej Pradze, bo nie miałem szczęścia kupić biletu na bezpośrednie połączenie. Dwa starty, dwa lądowania, za każdym razem te same emocje. Tym razem leciałem odrzutowcem Tu-154, któremu uśmiechnięty dziób podskoczył raptownie na starcie, podrzucając nas jak na huśtawce, żebyśmy przypadkiem nie zawadzili na końcu rozbiegu o coś twardego. Składających rąk w modlitwie nie zauważyłem, za to po niespełna dwóch godzinach lotu, widok mijanych brzózek i murawy pod spodem lądującego samolotu przyniósł pasażerom wyraźną ulgę, choć wtenczas właśnie pacierz należy odmawiać jak najgorliwiej, gdyż zatrzymanie rozpędzonej masy samolotu jest najbardziej niebezpiecznym manewrem. Tak to mądry Bóg postanowił, że katastrofa przychodzi zazwyczaj w najmniej spodziewanym momencie. Samochody wpadają w poślizg, pociągi wyskakują z szyn, statki walczą z wściekłymi falami, podczas gdy samolot idealnie stabilnym ruchem pokonuje przestrzeń w sterylnej atmosferze, a mimo to ludzie odczuwają paniczny lęk podczas lotu. Na pierwszy rzut oka Sofia sprawiała wrażenie miasta obfitości, lecz gdy górską drogą dotarłem do Kozłoduju, gdzie mój ojciec pracował przy budowie reaktora numer pięć tamtejszej elektrowni, szybko zdałem sobie sprawę, że na potrzeby stolicy ogołacano cały kraj. Mój stary wczesnym rankiem pojechał do roboty, a ja wyruszyłem na zakupy: od placu do placu, szlakiem marmurowych promenad, którym ojciec oprowadził mnie poprzedniego dnia. Pierwszy napotkany sklep był zamknięty z powodu przyjęcia towaru, którego nigdy nie przywiozą, w drugim rozpoczęto jak na złość remont generalny na niby, następny był chwilowo nieczynny z powodu przerwy śniadaniowej trwającej cały dzień, w kolejnym miała miejsce fikcyjna inwentaryzacja, a do ostatniego sklepu stała tak długa kolejka kołchoźników, że dałem sobie spokój i resztę upalnego dnia spędziłem odbijając piłkę rakietką o betonowy mur przed apartamentem ojca. Wracając z wakacji odkryłem, że lęk przestrzeni łatwo można uśmierzyć dużą ilością wina polewanego przez dobre wróżki przebrane za stewardessy. Niebawem po starcie miejsce wcześniejszego lęku zastąpiło wzruszenie: myślałem z żalem o ojcu, z którym popadłem w kłótnię już pierwszego dnia o to, że pomimo najszczerszych chęci nie zdołałem kupić mu mleka. Za karę ojciec wyekspediował mnie do Złotych Piasków i nie widziałem go, aż do dnia odlotu. Zawiodłem jego oczekiwania, co gorsza wyrządziłem mu przykrość, a wypijane wino tylko umocniło mnie w przekonaniu własnej winy. To nieświadome, a całkiem miłe topienie smutku w kieliszku zaprowadzi mnie w przyszłości nad przepaść alkoholizmu, tylko wtedy jeszcze tego nie wiedziałem. Na razie cieszyłem oczy słoneczną pogodą i towarzystwem kumpla, który przywitał mnie na warszawskim Okęciu. Większość musującego wina zakupionego w Sofii nie doczekała planowanej zabawy w Sylwestra — kilka butelek wypiliśmy tamtego gorącego wieczora przy śpiewach i muzyce. Dwa lata później kolega poleciał do Londynu pracować jako pomoc w restauracji, a mnie czekał najtrudniejszy test w locie długodystansowym. Dwa okropne wypadki w krótkim odstępie czasu, po których Ił-62 zyskał miano latającej trumny. Tylko czekać aż „trumną” poleci na śmierć więcej bogobojnych ludzi. Patrzyłem przerażony na rozchwianie skrzydła, nasłuchiwałem monotonnego buczenia turbin, a najmniejsza zmiana natężenia dźwięku budziła we mnie alarm. Z tyłu w ogonie, towarzystwo kilku osób podróżowało na wesoło. Asystentki bez szemrania podawały wódkę w nadziei, że pasażera to znieczuli i da im odpocząć. Byłem chyba jedynym z niepijących. Na szczęście wkrótce zapadła noc i koszmar urwanych skrzydeł chwilowo przeminął. Powoli zaczynałem wierzyć, że bezpiecznie dolecę do celu. Widząc jak stewardessy wynoszą nietrzeźwych gości z samolotu, nabrałem nawet przekonania, iż jestem kimś lepszym: zostałem stworzony do wykonania jakiejś ważnej misji i choć nie znam szczegółów, muszę przeżyć szczęśliwie do samego końca. Z lekkim sercem zająłem miejsce w Boeingu 747, wynalazku najwyższej technologii, ale po kilku godzinach przyjemnego lotu poderwały mnie na nogi sygnały ostrzegawcze i komunikat pilota: „Turbulencje, proszę wracać na miejsca i zapiąć pasy!” Jak na ironię, na ekranach leciał właśnie film science-fiction o skazanym na zagładę statku kosmicznym. Większość lubi takie filmy, bo mogą przeżywać lęk z dala od niebezpieczeństwa, w komforcie własnego mieszkania. Gorzej oglądać coś takiego we wnętrzu jumbo jeta rzucanym na wszystkie strony: jedno piętro do góry, dwa piętra w dół… Powietrzem też można nabić sobie guza. Wyjrzałem przez okienko: dookoła ciemność, widać tylko zielone światło pulsujące na końcu skrzydła. Ten zielony punkt to była teraz latarnia morska, jedyne źródło zbawienia. Byłoby mi bezpieczniej gdyby tysiące metrów pode mną przelewał wody ocean, ale mapa pokazywała niezmiennie suchy ląd: olbrzymi, surowy, niezaludniony… Powinienem mieszkać przez wszystkie lata w jednym miejscu: ponurym, czteropiętrowym bloku usytuowanym w połowie drogi między przystankiem tramwajowym i budką z piwem, pod którą mógłbym wystawać z gitowcami i zaczepiać dziewczyny, ale dziewczyny widywałem codziennie, a dalekie kraje, egzotyczne wyspy wabiły mnie samą tajemnicą istnienia. Ptaki migrują nieustannie pomiędzy kontynentami, a ja, cóż takiego miałbym zrobić, żeby latać jak one? Podróżowałem samolotem tak często, aż pokonałem strach. Pomagała mi w tym obserwacja żeńskiej części personelu, bo przecież spędzają w powietrzu połowę życia i nic sobie z tego nie robią: wykonują rutynowo obowiązki, dowcipkują, opowiadają sprośne kawały, zabijają czas wspólnie z koleżankami układaniem rankingu najprzystojniejszych facetów na pokładzie… — Czy mogę usiąść obok? — Proszę bardzo, a co złego z pańskim fotelem? — Nic, nie lubię latać samemu… — Niech pan nie będzie dzieckiem. Samolot to najbezpieczniejszy środek transportu. — Możliwe, ale rzadko kto wychodzi bez szwanku. Jak w tym francuskim co runął tydzień temu na dno Atlantyku. Wszyscy zginęli. — Po co pan to ogląda? Nas nic takiego nie spotka. — Skąd ta pewność? — Bo jestem urodzona pod szczęśliwą gwiazdą, wystarczy to panu? Faktycznie, trudno jej nie wierzyć: szansa spotkania takiej wynosi jeden na tysiąc lub rzadziej. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, gdy nagle coś mnie ścisnęło w dołku. — Słyszałaś ten podejrzany zgrzyt… Co to może być? — Wysuwane podwozie, podchodzimy do lądowania. Minęło kilka sekund… — Silnik w ogniu! Patrz, kłęby czarnego dymu, chyba coś wleciało do turbiny… — To tylko strzępy chmury. Podać panu coś do picia? Lepiej być nie może. Strach jest nieodłączną częścią życia. Trzeba do niego przywyknąć, a najlepiej traktować jak dobrego znajomego i wyjść mu naprzeciw. Może dlatego jednego dnia wpadł mi do głowy szalony pomysł: pójdę na kurs dla pilota, otrzymam licencję prywatną, zostanę lotnikiem! Kierowanie samolotem też dla ludzi, zwłaszcza w kraju, gdzie nie wszędzie można zdążyć na czas samochodem lub pociągiem. Awionetkami transportują chorych do szpitala, farmerzy używają ich do uprawy dużych obszarów rolnych, kowboje tropią z wysokiego pułapu stada dzikich koni, to czemu ja nie mogę polatać sobie raz na jakiś czas dla czystej przyjemności? Siedzę w kabinie za panoramicznym oknem, ramiona wrastają mi w skrzydła zamocowane wysoko nad głową, nic nie przesłania widoku, wyczuwam w drążkach pod stopami opór powietrza na sterach, jestem zespolony z maszyną! Moja Cessna ma wyraźną tendencję do skręcania w lewo, pracuję nad utrzymaniem steru na linii środkowej, potem dobra robota przy przepustnicy prędkości, trochę więcej nacisku, jeszcze więcej, no i już jest prawie tak jak powinno być, wtedy pcham lekko do przodu, bo dziób musi dotykać linii horyzontu i sprawdzam piłkę: piłka jest szczęśliwa, ale żeby utrzymać wysokość wycinam dziobem nieco w dół i gotowe: uzyskuję poziome położenie, znowu pcham, przycinam, nieźle jak na drugi lot, całkiem fajnie mi to idzie, świetnie nawet… Spoglądam z wysokości pięciu tysięcy stóp na szachownicę pól, pastwisk, lasów, ale nie odczuwam lęku. Bojaźń dokucza tylko tym, których los spoczywa w rękach innych ludzi. Szybując samotnie na bezkresnym niebie myślę o dziewczynie z wieżowca. Pewnie wyszła za mąż, mają dziecko, może nawet więcej niż jedno. Czy mnie jeszcze pamięta, czy miałaby ochotę lecieć teraz ze mną, czy chciałaby przeżywać to samo co ja?1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Corleone 11... fajna buźka z uśmiechem... :) Tak, wychodzi podwójne 'tytułowanie' treści, ale nic to. Lubię, gdy tytuł jest bezpośrednio nad wierszem. @Czarek Płatak ... dżdżownic skojarzenia.?... :) ok. niech będzie. Dzięki Czarek. Podziękowanie dla... @viola arvensis ... @Monia... @Andrzej_Wojnowski ... @Waldemar Talar ... @violetta czytających. Ślę Gościom pozdrowienie.1 punkt
-
1 punkt
-
To chyba raczej kochanie :) Ale ten stan mi często umyka. To niełatwe. Ale możliwe :) Pozdrawiam :)1 punkt
-
@Corleone 11 Dopowiem tylko , że pojedyńcze wiersze to nie są; tworzą cały cykl i nie przeczę, że mota się świat w puzlach całej układanki-:) Dzisiaj wstawię coś, co dopełni całość! /gotowy komentarz z innego portalu/ Bardzo się cieszę, że treść się spodobała i zostawiony komentarz pod treścią napawa mnie do dalszego działania w tym kierunku. Chodzi o stan 'Bardo' (pomiędzy), który już opanowałem; szczegóły ze snu ulataniają się wraz z przebudzeniem, co jest normalną rzeczą. Ale, jest ale! Świątecznie pozdrawiam i dziękuję! @Leszczym Wesołych Świąt życzę i dziękuję za zainteresowanie. Pozdrawiam was wszystkich!1 punkt
-
@Rafael Marius plany planami, a życie życiem:) cieszę się z nowej pracy, bo znam ludzi, którzy szukają i nie mogą znaleźć:)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Annie Dzięki Ci za czytanie i komentarz wraz z uwagą odnośnie do braku polskich znaków 🙂 . Czasem piszę dany rozdział przed wyjściem do pracy i pomijam spolszczenia, aby zdążyć go dokończyć. Poprawię 🙂 . Cieszę się bardzo, że tekst Ci się podoba; Jezus właśnie takim miał w nim być. Mm... zazwyczaj po prostu siadam i piszę. Bez uprzedniego "układania w głowie". Serdeczne pozdrowienia 🙂 .1 punkt
-
@duszka A dalej będzie pięknie... albo nic nie będzie. Ja wybieram drugą ewentualność. Mam nadzieję, że nic mnie nie zmusi do życia po życiu. A wiersz ciekawie i dobrze napisany. Pozdrawiam serdecznie.1 punkt
-
1 punkt
-
@Rafael Marius To taka "nieustępliwość" wedle twojej interpretacji,która jak najbardziej może prowadzić do pewnego rodzaju sporów ;).Bardziej miałam tutaj na myśli,że pewne wysiłki i nieczyste "zagrywki" tak naprawdę do niczego nie doprowadziły pozdrawiam cię serdecznie ;) @Tectosmith Dziękuję ci bardzo pozdro ;)1 punkt
-
@duszka Dziękuję serdecznie Duszko. Zgadza się, mewy odleciały. Pozostał wybrakowany krajobraz i silne odczucie. Pozdrawiam T.1 punkt
-
@Nata_Kruk "Dawnawy ten wiersz (...)" - jak wszystkie, które zamieszczam. Uwagę twórczą poświęcam obecnie prozie, nie poezji. Kwadratowe nawiasy stosuje się celem pokazania, że dana myśl, jako długa, nie mieści się w linijce/w wersie. Wtedy przenoszona część powinna być poprzdzana takimże nawiasem. Dzięki Ci wielce za tak pozytywny odbiór wiersza 🙂 . Miło mi bardzo, że "(...) Ładnie (...)". Serdeczne pozdrowienia 🙂 . @Rafael Marius Mi też wydawał się - i nadal wydaje - ważny. Dzięki wielce i Tobie za kolejną wizytę i za uznanie dla kolejnego wiersza. Miło mi 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.1 punkt
-
@jaguar Męczący niezwykle jest, powiadasz, powyższy mój wiersz? Tym bardziej mi miło, że go przeczytałeś i doceniłeś 🙂 . Wielkie Ci dzięki, pozdrawiam serdecznie. @Tectosmith Cieszę się, że postrzegasz go całkiem ciekawym. Dziękuję, także za uznanie. Zagadka? Wyobraź sobie Wszechświat/Absolut/Boga/Pierwszego i Ostatniego, Który na dany moment w czasie wyznaczył jego koniec. Ale gdy ów przesypie się w Boskiej Klepsydrze, odwraca ją, aby zacząć liczyć od nowa. Pozytywnej energii.1 punkt
-
@Nata_Kruk Bożena De-Tre również podwójnie tytułuje swoje wiersze, dlatego napisałem właśnie tak. Moim zdaniem wystarczy raz: w ramce przeznaczonej na tytuł. Ale to moja opinia; Tobie przecież wolno mieć inną 🙂 . Mm, "pisadełka"... Nato, nie bądź tak skromna: wiersze 🙂 . Ale słowo ładne, urokliwe. Jak i treść, która "przypadła". Serdeczne pozdrowienia.1 punkt
-
1 punkt
-
@Nefretete Mm, Bardzo podoba mi się Twój Wiersz. Pointę - śmiało, tak! - mogę nazwać tyleż Prawdziwą, ileż Znakomitą 🙂 . Widocznym jest wpływ Jasnej Strony Mocy na umysł Autora 🙂 ... Serdeczne pozdrowienia.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne