Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 24.10.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. czasem mam pragnienie żeby w dal patrzeć wzroku nie odrywać - do wąskiej kreski przyklejonego i rozczesywać myśli jak włosy rozczesywać a lekkość kolibra pawich piór nad brwiami uparcie nosić
    5 punktów
  2. tak swobodnie obracamy się między słowami za kropką zagubiony włos znamy się jak łyse konie w odcieniu porannej herbaty świat jaśnieje w cytrynowym słońcu to ma smak ciała nasze i myśli nasze wyjęte z fejsbuka przemierzają bursztynowy dywan z liści w załączniku jesień w niedomytym oknie
    4 punkty
  3. znikam pod powiekami tropię ciemne plamki na ścianie tęczówek ośmielona przestrzenią warkocz rozplatam w skakanki długość brnę z fantazją rzeką wartką niedomówień... oddycham głośno i ciężko w wyraziste kształty - wolno się wtapiam błękitem niby języki ognia niby rozdarte serca płynę leniwie spojrzenia marzeniami pęcznieją i strumień płynie - z nim ciało jakby pięknieje
    4 punkty
  4. zawsze warto żyć bo życie to fajna nić zawsze to fakt przecież życie to nie tylko ból życie to poezja wielu pięknych słów to one uczą nas zrozumieć echo oraz las życie to nie tylko trudne noce oraz dni to ocean fajnych chwil to w nich piękno się tli tak moi drodzy życie to prawda to piękny sens
    4 punkty
  5. Życie jak sen Prowadzi cię Przez doliny wspomnień Naznaczone krwią i łzami Upadłych aniołów Czy to szaleństwo Kiedyś skończy się?
    4 punkty
  6. Gdy wiersz się rodzi Gdy wiersz się rodzi jęków nie słychać, nikt nie prze w bólu z nogami w górze. Nie ma położnej ani lekarza. Ojciec nie czeka ściskając róże. Gdy wiersz się rodzi nie ma fanfarów, nikt gratulacji matce nie składa. W cichym szeleście pomiętych kartek słowo za słowem w sens się układa. Gdy wiersz się rodzi zamiast imienia dostaje tytuł i kilka wersów. Nikt go do piersi czule nie tuli i nie wymienia pełnych pampersów. Gdy wiersz się rodzi ulotna chwila nagle zastyga na białych kartach. Życie w pigułce w rymach zawarte czasem poważnie a czasem w żartach.
    3 punkty
  7. Świat ten zimny jest, jak Alp białe szczyty. Twardy jak lód, co tundrę skuwa. Wiatr przeciwności, w twarz chłodem zacina. Schronienia człowiek nie znajdzie, na siebie liczyć musi. W tym mrozie zamarznie, Ciepło bardzo kusi. Tak oto przed dwoma ścieżkami zawsze staje. Albo się on w blasku nadziei ogrzeje, co miła jest i przyjemna, i promieniami swymi przyszłość mu oświetla. Lecz jak słońce zachodzi, tak i ona zajść może, a wtedy, w noc życia swego szczękać zębami człek będzie. Albo się on w ogniu nienawiści osmali, i czarne jak sadza się jego serce stanie. Krzesiwem mu będą inni, hubką ból przez nich czyniony, drwem zaś chłód tego świata. Bo świat ten zimny jest, jak Alp białe szczyty...
    3 punkty
  8. Nocami obcinam fragmenty nieznanego wszechświata. Prawowierni krzyczą: grzech, mimo że to tylko zabawa w podchody. Rano, ze spokojem godnym lepszej sprawy, zjadam śniadanie. Chleb przekładany chlebem powszednim. Obrazoburczo zapijając kawą, w filiżance podobno pamiętającej lepsze. Pomiędzy ustami a brzegiem, dziś wyszczerbionym jak czas leniwie spędzany na nieprzechodzeniu na stronę, w domniemaniu drugą. Zresztą słońce zawsze oślepia, szczególnie przy pełnym zachmurzeniu. Ciemne okulary nieprzyzwojcie pojaśniały podczas zaćmienia księżyca. To i tylko to jest oburzające, reszta nawet nie milczeniem. Chociaż te nocne fragmenty więzną w przełyku. Jednak grzesznie nieprzygotowanym na konsekwencje.
    3 punkty
  9. Dolina* U stóp głębokiej doliny jak poszum modrej burzy diamentowy potok skacze: piach - deszcz - błoto, ziemia - słońce - susza, korzeń - drzewo - liść, u stóp głębokiej doliny jak poszum modrej burzy... (z tomiku: Kowal i Podkowa) *więcej informacji znajdą Państwo w następujących esejach: "Komentarz - komentarz odautorski" i "Mój drogi świecie" - Autor: Łukasz Jasiński (luty 2006)
    2 punkty
  10. W chwili zgaśnięcia Lucyfera, czy też jego rozpłynięcia się pomiędzy atomami powietrza, wszyscy obecni zwrócili uwagę, że pomimo faktu, iż do wieczora było jeszcze daleko, a tym samym słońce do zachodu miało długą drogę, świecąc i grzejąc mocno, nagle zaczęło robić się mroczno i chłodno. Z minuty na minutę coraz bardziej. - Niedobrze - mruknął Poncjusz Piłat. - Na to wygląda - zawtórował mu Oleg, rozglądając się wokoło. Po czym dodał, raczej nie chcąc niż nie mogąc odmówić sobie satysfakcji. - Uparłeś się, mój zabójco i ofiaro w jednej osobie. To teraz masz rezultat, fructus po twojemu. I znów Jezus będzie musiał interweniowac, bo przecież twoja domina nie jest w stanie nas obronić. - Obronić przed czym? - istotnie, wyobraźnia namiestnika nie sięgała daleko poza świat bytów materialnych. - Przed nadchodzącymi negatywymi duszami, uwolnionymi ze Świata Upadłych - odparł mu Oleg. - Widzę, że tobie, podobnie zresztą jak wielu innym ludziom, trudno jest wyjśc poza to, co widzą oczami i poza to, co słyszą uszami. A jeszcze trudniej przekroczyć granice tego, w co wierzą. Dlatego... - Dlatego - Jezus uniosł dłoń na znak, ze chce kontynuować myśl i wypowiedz Soomęża, odczekawszy jednak na wyrażenie przezeń zgody - pewien mądry człowiek wypowie za dwa tysiące lat zdanie, że religia jest narkotykiem* . Wiedząc, co mówi, tym samym mając bardzo wiele racji. Do ktorego to zresztą wniosku, kolejne sto kilkadziesiąt lat później, zacznie dochodzić coraz więcej osób, żyjących w kolejnym czasie ostatecznym. I odzwierciedlając ten pogląd codziennym życiem. Między innymi, Olegu - tu Ponadczasowy zwrócił się w jego stronę - pewien pisarz, pochodzący z tego samego kraju i z tych samych czasów, co twoja żona. - Pisarz? - zainteresowal się Soomąż. - Taki, który wymyśla historie i zapisuje je piórem i inkaustem na papierze? - Taki, jak greccy dramatopisarze? - wtrącił Piłat, odrywajac się od wewnętrznego samokarania się za swój upór. - Podobny - uśmiechnął się do nich WszystkoWiedzący. - Ten, który przeczyta to, co jest tu udziałem nas wszystkich - całą tę historię w gwiazdach i przedstawi ją swoim czytelnikom. Między innymi twojej żonie. - Mojej Soi? Zaraz, Jezusie, zaraz! A co ze mną? - zaniepokoił się Oleg. - Po twoim odejściu w inny wymiar wróci ona do swojego życia w przyszłości, śniąc i rozpaczając po tobie - odrzekł mu Jezus. - Będzie cię pamiętała do tego stopnia, iz wyjdzie za mężczyznę osnutego wokół duszy, która znajduje się w twoim ciele, a który ją owdowi po kilku latach od zamążpójścia. - Biedna ta moja Soa... - zasmucił się Oleg. - Radzi sobie dobrze, chociaż jest uparta jak nasz przyjaciel Poncjusz - Jezus wskazał wymienionego. - Przez co miewa tak, jak miewa. Tak samo po prawdzie, jak wszyscy ludzie. Wliczając mnie samego w poprzednich wcieleniach - Jezus znów się uśmiechnął. - Też taki byłem. - Trzeba wam też wyjaśnić użyte słowo - zakończył Jezus. - Narkotyk to substancja o negatywnym działaniu na organizm. Uzależniająca jak wino czy piwo: tak, że chcesz ją - a potem musisz - ciągle przyjmowac. Albo ciągle pić, jak wspomniane właśnie wino czy piwo. I wskutek nadużywania oraz swoich właściwości niszcząca organizm osoby, która ją przyjmuje. W tym zaś duchowym znaczeniu - niszcząca duszę osoby, która wierzy w to, co dana religia podaje jako tak zwane prawdy wiary. - To wszystko jest, być może, prawdą - namiestnik, człowiek w końcu pogańskoreligijny - okazał sceptycyzm, na co Oleg, będac przecież obudzonym - dzięki naukom księcia Jurija - skrzywił się lekko. - To jest prawdą, sam zobaczysz w swoich następnych wcieleniach - odpowiedział mu Zawsze Prawdomówny. - Teraz jednak trzeba mi przywrócić postać wiernemu słudze, aby wysłał mroczne dusze z powrotem do ich wymiaru. Bo twoja Klaudia ma sporo mocy, przyznaję - Wszechwiedzący przytaknął, uśmiechnąwszy się. - Ale ochronić przed takim naplywem Mroku może tylko otaczające nas miasto, którego zresztą większość mieszkańców i tak kroczy drogami do Sfery Upadłych. Inaczej mówiąc, nie chce i nie zasługuje na ocalenie. Jednak może to robić tylko przez krótki czas. A co z resztą świata? Nie czekając na dumną ripostę - jak to Rzymianina, chociaż kochającego głęboko i szczerze swoją dominę oraz ufnego w jej talenty i umiejętności - Jezus zawołał: - Lucyferze, czas wrócić! * Zdanie "Religia jest opium ludu", jest autorstwa Karola Marksa (1818-1883), niemieckiego filozofa, socjologa, historyka i teoretyka polityki. Oczywiście nie tylko, ale przecież, drogi Czytelniku, więcej możesz doczytać samemu. Cdn. Voorhout, 23. Października 2023
    2 punkty
  11. elektrycznością odgrodzony wstępuje na lód a koń w wodę owieczkliwość poślizgnięta trzeszczy i łamie współpęknięte ale przezimne spęcinnienia koń zanurza się głębiej spogląda w górę gdzie bąbelki tafla sama zamyka nad nim lustro wielkiego wozu w którym dziecinnieje obrazek: pasterz się zmienia w stado wilków
    2 punkty
  12. Zmęczony mocno człowiek na przydrożnym kamieniu usiadł - w pobliżu nikogo prócz ciszy nie było więc jej zaczął się żalić Że choć życie miał do dupy bo go nie rozpieszczało jego droga była kręta dokuczliwie mieszała nie zawsze była miła Jednak mimo to nie chcę z niej zejść - zakończyć bo przecież tajemnicą co jeszcze pokarze może krzywe wyprostuje Może uśmiechem uraczy przytuli - spowoduje że dni będą piękniejsze że ciemne rozjaśni udowodni że warto żyć Zmęczony człowiek na przydrożnym kamieniu usiadł i na drogowskaz ze znakiem zapytania mocno patrzy
    2 punkty
  13. Może zabrzmi to dziwnie dlaczego akurat teraz ale nie znając jutra wolę już dziś to zrobić I wszystkim najbliższym oraz znajomym swym a także tym których jeszcze spotkam Najpiękniej jak potrafię prostym lecz szczerym od serca płynącym słowem podziękować Podziękować już dziś że mimo pochmurnych dni potrafili się do mnie uśmiechać
    2 punkty
  14. Chciałabym przynieść ci szczęście w koszyczku splecionych rąk. Chciałabym dźwignąć twe smutki i troski, zanim przegonisz mnie stąd. A Ty mi kłody rzucasz pod nogi gdy na ratunek chcę spieszyć. Ty patrzysz na mnie złowieszczo wilkiem gdy pragnę Ciebie pocieszyć. Chciałabym byś pereł swoich bezcennych, nie rzucał przed wieprze więcej. Chciałabym skarb ten tobie odebrać i wstawić we własne serce. A ty mi rzucasz okruszki słówek co tak mi podle smakują. A Ty mi dajesz bezsenne noce, pragnienia co za dnia mnie trują. A ja bym chciała ci zatkać usta, spić jad co płynie strumieniem. A ty swą twarz wykrzywiasz w grymas, znów karmisz mnie gorzkim cierpieniem. Gdybyś tak zechciał przez dłuższą chwilę, zatrzymać na mnie spojrzenie, Wtedy dowiedziałbyś się na pewno, że jesteś moim marzeniem. Ale ty chyba nie chcesz bym w końcu, w koszyczku ci szczęście przyniosła. I z każdą kroplą rosy na rzęsach staję się bardziej żałosna.
    2 punkty
  15. opuścił nas czas i on gubi się w wietrze deszczu kocha słońce kwiaty przyrodę lśniącą zielenią zakwitnie wiosną znowu nas porwie w piękne dni już pewnie pisze scenariusz warto czekać bez smutku 10.2023 andrew
    2 punkty
  16. Dokładnie to chciałam wyrazić :) Dziękuję! @Tectosmith Dziękuję :)
    2 punkty
  17. Tak ta plaża wygląda. Zwróć uwagę na centrum miasta w tle po prawej stronie.
    2 punkty
  18. Najlepsza plaża w Sydney to Lady Jane; można się tam opalać w stroju Ewy.😊
    2 punkty
  19. W tych oczach widzę gwiazdy Takie oślepiające, takie olśniewające Zabiera dech w piersiach Sparaliżowany tym widokiem Myślę jak od tego uciec Takie przyciągające, takie hipnotyzujące Trudno się oderwać Choć tego bardzo chcę Nie mogę, nie mam siły Czuję jak tonę w ich głębiach Jakbym wpadł w nieskończoną otchłań Bez drogi wyjścia W głowie roi się od krzyków Błagających by to się wszystko skończyło Ciało natomiast odmówiło posłuszeństwa Siła jaka mną zawładnęła Jest przepotężna! Nieograniczona, może nawet boska Wystarczyło jedno spojrzenie Żeby porwać mnie całego Wystarczyło jedno spojrzenie Żebym przestał walczyć Wystarczyło jedno spojrzenie Żebym był cały Twój!
    2 punkty
  20. Doroczna wystawa Sculptures by the Sea między plażami w Bondi i Tamarama. Więcej możesz zobaczyć tutaj: https://sculpturebythesea.com/gallery/ @Łukasz Jasiński Łukaszu, widzę że wszystko bierzesz do siebie.😊 Tutaj dla odmiany coś bardziej relaksującego:
    2 punkty
  21. Jakoś nie odbieram tego strumienia jako strumienia życia. Coś innego powstaje w mojej wyobraźni, coś nieskazitelnie czystego i bliskiego naturze. Jeśli zaś idzie o ten "strumień życia" to gdybym mu się poddał to po prostu już by mnie nie było. Trzeba było twardo stanąć w tym strumieniu, zabetonować stopy i po woli ruszyć do góry, do źródła. Bardzo ładny wiersz, miło się czytało. Pozdrawiam serdecznie.
    2 punkty
  22. @Łukasz Jasiński Dzięki za zajrzenie i komentarz pozdro;) @Rafael Marius Ten "mur" to taka niewidzialna bariera,którą roztaczamy,gdy zdajemy sobie sprawę,że musimy zacząć rozmawiać o uczuciach,a jak wiadomo nigdy nie ma na to odpowiedniego czasu tzw. gotowości.Poniekąd tego tyczy się też ten wiersz pozdrawiam;) @poezja.tanczy Czasem ten spokój paradoksalnie nie daje ukojenia pozdro ;)
    2 punkty
  23. @Tymczasem Pięknie, choć smutno Ale miłość zawsze wraca, o ile jest prawdziwa Wszystkiego dobrego
    2 punkty
  24. Wszyscy szaleńcy wyklęte diabły rozwińcie skrzydła zrywajcie wrzosy nasz demon kroczy pan czarnej nocy jesteśmy martwi wszyscy furiaci nie depczmy trawy coś jestem warty coś nasz świat znaczy
    2 punkty
  25. Wiersz sam sobie kłamie, ale niech mu bedzie. :))) perlą się Ali perełki jedna za drugą znów leci zebrani w światku niewielkim czekali na nie poeci czytają je starzy i młodzi czytają i trochę zazdroszczą ich blasku drżenia lekkości apetyt na więcej już ostrzą ;)
    2 punkty
  26. Na melodię→''Blowin' in the wind" - Bob Dylan szybujesz pod niebem lecz nie wiesz czy stąd wrócisz do miejsca twoich snów słowa uplatasz w radości i łzy odpowiedź kołysze wciąż wiatr a gdyby tak wzlecieć ponad swój lot dostrzec horyzont swój czas uwierz i spójrz by rozdział twój mógł odnaleźć tych kilka cennych słów ~~~//~~~ zaufaj tym skrzydłom unoszą cię w dal choć nie wiesz co szykuje los zapytaj gdzie ciernie dno albo cud odpowiedź kołysze wciąż wiatr a gdyby tak wzlecieć ponad swój lot dostrzec horyzont swój czas uwierz i spójrz by rozdział twój mógł odnaleźć tych kilka cennych słów
    2 punkty
  27. Świeca – ogień wskazywał kierunek wiatru. Zawiało mocniej, płomień zgasł.
    2 punkty
  28. Uschły kwiaty w wazonie, straciły namiętne barwy, nie lśnią w słońcu kolorem, czas pozabierał im farby. Liście - zgrabiałe palce, łodyga - rózga krzywa. Tkwią bezwonnie i martwo, czas im płatki odrywa. Ten wazon taki piękny. Tors swój pręży zuchwale. Wzorami puszcza oko. Nie żal mu kwiatów wcale. Czeka by brudy wypluć, otworzyć się na nowe, zaprosić świeżą młodość, kwieciem przystroić głowę. A kwiaty, jak to kwiaty chwilę euforią buchną. Potem czas je okradnie i znowu cicho uschną. Lecz dumny wazon we wzory wciąż pięknem kwiatów żyje i nie widzi , że ono w przemijaniu się kryje.
    1 punkt
  29. Szpony w myślach o ptasich kształtach niewierna tli się nadzieja przypala dłonie kochanków od zawsze kochali ból światło ucieka z wnętrza klatka po klatce wyparta całe albumy zaniedbań w zmysły wcierany brud na powiekach trwa walka pyły spacerów po dnie lokum płacze szkarłatem kiedy przekraczasz mój próg w ustach twych przepowiednia że nie można inaczej prawda bywa bezwzględna wobec niewinnych snów powiedz czy mnie pamiętasz czy wspominasz me oczy które nie wierząc w boga w Tobie widziały cud powiedz ile dziś znaczy marsz po życia zakrętach gdy wciąż gubimy mapy i uciekamy od ról dziś znów pójdę do pracy z światem bić się po zębach szefom wyrabiać normy szmalem hamować głód by powrócić wieczorem i się modlić do piękna w szponach suki rutyny i ślubowań po grób
    1 punkt
  30. Trochę inna wersja. Przede wszystkim bez zaimka→się. Zupełnie mi odbiło na tym tle:) Siedzę na nim nieruchomo, bo przez chwilę myślę i nie chcę mózgu rozproszyć, logistyką ciała. Różnica między nami taka, że ja mogę nie być w bezruchu, a on nie, z racji przynależnej tożsamości. Poza tym, to przerwa w konwersacji. Nie jestem pełnoprawnym wariatem, gdyż nie mam certyfikatu, z tego tytułu. Chociaż niektórzy sądzą, że jednak mam, tylko nie wyjmuję na pokaz, by słoneczny kolor nie zmatowiał lub ktoś nie ukradł z zawiści. Na przykład tych dwóch, co przystanęło i zapytało: „Ej ty, czemu rozmawiasz z samym sobą” Odpowiedziałem nie samotnie, lecz z irytacją w czeluściach strun głosowych, że nie sam ze sobą, tylko z Rowem Przydrożnym. R i P wypowiedziałem z dużych liter, przez szacunek dla podłużnego rozmówcy. Tylko ten jeden raz. Później będę nawijać z małej, żeby nie popadł w samouwielbienie. Po tym wspomnianym wyjaśnieniu, nie życzyli sobie kontynuacji rozmowy, tylko zabrali dupy w troki, bez pożegnalnych ozdób. Żeby chociaż środkowy palec pokazali w ramach gestu na rozstanie. Tacy niekulturalnie wychowani. Zgroza. Co za czubki czubate. Nawet – że mną – napisałem z kropką nad daszkiem. Tak mi nerwy popuściły ciurkiem w stres. Ale jest edycja, to może poprawię. Żeby tak w życiu była, gdy potrzebna. –– Popuściły akurat na mnie –– słyszę rów nawiązujący rozmowę po przerwie. –– Nie dosyć, że mnie przygniatasz śmierdzącą dupą, to jeszcze przerwę robisz, jakbyś nie wiedział na czym siedzisz –– widzę wściekle buzujące kępki trawy. –– A ja tak lubię z tobą gadać. Nie wstyd ci, ludziu. –– Jesteś doprawdy upierdliwym rowem –– mówię filozoficznie, gdyż przed chwilą próbowałem myśleć i jakoś umiem. -– Uważasz, że jak masz długość, to automatycznie szerokość. Takiego wała. Akurat. To nie takie proste w życiu. Stań na moim miejscu. –– Stań? To już przechodzi wszelkie pojęcie. –– Gdzie, kochany rowie? Nie widzę. –– Boś durniejszy ode mnie. Żeby tak do rowu zagadać. Stań! –– dostrzegam pulsowanie kamienia na dnie, pełnym reprymendy. –– Dobrze, że dostrzegasz –– dodaje kępką trawy. –– Zaraz cię walnę, w ten głupi łeb człowieczy –– faktycznie, coraz bardziej wnerwiony. –– No dobra. Przyznaję. Poniosło mnie. Chybaś nie obrażony, co? –– Oczywiście, że tak, ale póki co, obrażenie odstawiłem na poczną półkę, podwieszoną pod sklepieniem umysłu i przywiązałem sznurkami podświadomości oraz wstążkami z wyobraźni, żeby nie spadły, bo znowu musiałbym gniewnym być. –– Co z tobą? –– pyta rów, a ja wyczuwam autentyczną troskę w głosie. –– Aż tak pokrętnie, nigdy nie nawijałeś makaron na uszy rowu. Nawet narracje wtrącasz nie do swoich kwestii. Przecież rozmawiasz ze skromnym, przydrożnym wyżłobieniem. To czemuś taki spięty. Wyluzuj. Nie musisz mieć kompleksów. Nawet nie jestem melioracyjny. Do żółtych czubków. Nawet nie melioracyjny. Tak nisko upadłem, siadając na nim. No nie. Chociaż w sumie to fajny gościu. Taki zarośnięty w jasno określoną stronę horyzontu. Nie to co ja. Tylko pozazdrościć. Jego chyba coś gnębi. A niech to. Zaczyna siąpić deszcz, chociaż cebra nie widzę. To nic. Może rześka woda, ostudzi myśli, bo za bardzo skwierczą, niczym przypalane na masełku. Nadal leje i leje. Muszę do niego zagadać, bo mnie okłamał. Swojego najlepszego przyjaciela. –– Widzę rowie, że teraz jesteś rzeką. –– Żadną rzeką –– wrzasnął zbulwersowanym nadbrzeżem. –– Nadal rowem, tyle że wilgotnym. –– Akurat wierzę. A z rzeką to jeszcze nie rozmawiałem. Z rybami też. I nie wiem, czy chcę umieć. Ocyganiłeś mnie. Jednak jesteś rowem melioracyjnym. –– Jakim melioracyjnym. Pogięło cię? Przydrożnym, żeby samochody nie buszowały na polu. –– Głupiś rowie. Rozpędem przefruną. –– A właśnie, że tyś głupi. Mam dużo cieci wzdłuż z koroną na czubku. Prawdopodobieństwo, że przeleci nad... ale przestańmy gadać o głupstwach. Tęsknię. –– Ty? A za czym może tęsknić rów? –– No jak to za czym? Tyle rozmyślałeś, a drzwi mądrości zaryglowane głupotą. Tęsknię za Rówenią. –– Aaa… za tą po drugiej strony jezdni. Nie mogłeś od razu przejść do użalania? –– Ja przejść? –– Przecież ona już dawno leży obok ciebie. Stykacie ciała. O… tam dalej. Nawet przerwy nie widać. Jesteście jednym rowem. –– Akurat. To tylko mami perspektywa. –– Czy ja wiem. Może. W naszej sytuacji, wszystko możliwe. –– Hmm. –– To rowy umieją hymhać? Jest mi go doprawdy żal. Tyle czasu są razem, a on o tym nie wie. Chyba deszcz wszystko zakrył. –– Kochany rowie. Poczekajmy, aż wyschniecie. Wtedy zobaczysz jej dno i uwierzysz. –– Dno? Co mi durniu wmawiasz. Że tak nisko upadła? To z ciebie wariat, bo ze mną rozmawiasz. –– Spoko. To nic złego. Dno jest tożsamością rowu, a moje dno... –– Ty mi tu nie trzykropkuj. Sraczysz wywyższeniem, na jedyny kamień filozoficzny, jaki posiadam. Nie wstyd ci? –– Żebyś wiedział, że nie wstyd. Szkoda, że nie rozmawiam z górą. Wystaje i widzi szerzej. –– Też jestem górą, tyle że do wewnątrz. –– Taa. Wstaję rozżalony i zaczynam odchodzić. Miałem nadzieję na terapeutyczną pogawędkę, a tu taki zmoknięty wariat. Mam gdzieś, że przestało padać i woda szybko paruje. Zostawiam bezczelnego rozmówcę. Niech teraz dogaduje drugiej połowie rowu. Tej swojej tam… Róweni. Przecież nie będę siedział i podsłuchiwał, jak na siebie nacierają. Może i jestem wariatem, ale normalnym, pełnym kultury i obycia. Chociaż już mi przechodzi. Kiwam na pożegnanie, krzycząc: –– Tylko nigdzie nie odchodźcie. Jutro przyjdę was zaręczyć. –– Dręczyć? –– Z a r ę c z y ć. –– A, to fajnie. Będziemy czekać. Te okrągłe betonki mogą służyć za obrączki. Dziś prawdziwych wariatów już nie ma. Na kilku źdźbłach trawy, można policzyć. Same podróbki. Oprócz nas. Mieliśmy farta. –– Dzięki, lecz płakać wzruszony nie będę, bo później wyschniecie. –– Nam w duecie nawet deszcz nie straszny. I burze. I błyskawice. I pioruny. –– Zatem do zarówienia. *** –– Mógłbyś rzucić okiem przez okno. –– Rzuciłem, kochanie. Dobrze, że jedno mam sztuczne. –– To tym drugim zapewne widzisz naszego synka. Co tam robi taki przykucnięty? Wołałam na obiad, a on ani myśli przyjść. Chyba mnie nie słyszy. –– Kopie rowek łopatką. –– Hmm… pójdę z nim pogadać.
    1 punkt
  31. @Wiesław J.K. o o , teraz ciekawe spojrzenie na wiersz 🙂 Pozdrawiam ciepło! @Łukasz Jasiński no proszę hak mój wiersz robi karierę. Kolejna osoba pisze bo na swoją modłę, niezwykle ciekawe. Nie mam nic nikomu za złe. Bawcie się kochani 😄
    1 punkt
  32. Boże mój, Boże mój, czemuś ich opuścił? Czemuś opuścił swe dzieci, które imienia twego inaczej wzywały? Czemuś zostawił tych, którzy kantyki i psalmy Ci śpiewali? Czemuś ich nas pozbawił, przyjaciół naszych, rodzin naszych? Czemuś odebrał im głos, i siłę, i nadzieję wszelką? Czemuś ich przyodział w koszule pasiaste, i opaski kainowe? Czemuś los taki, Abrama czy Hioba niegodny, niewinnym przysporzył? Czemuś nam, wilkom głodnym, pieczę powierzył nad Twym stadem? Boże mój, Boże mój, czemuś ich opuścił? pamięci Wilhelma Hosenfelda
    1 punkt
  33. 1 punkt
  34. @Deonix_ Z tym niebem to tradycyjnie; "Houston, mamy problem" Pozdrawiam
    1 punkt
  35. Wiersz rozpoczął się klimatycznie, nieco baśniowo, ma pewne - że tak to ujmę - podszycie filozoficzne, ważny przekaz. Ale jakoś niezbyt przyjemnie mi się go niestety czyta. Narracja skręca w prozę, nie ma regularnej budowy, ale jednak często stosujesz tutaj szyk końcowy, co jest dla mnie męczące. Do tego dochodzą jeszcze archaizmy, patos, niezbyt oryginalne metafory dopełniaczowe, przede wszystkim "noc życia". Nie wiem czy bez tego wszystkiego ten utwór przekazałby to, co myślisz i czujesz, w związku z tym nie zamierzam Ci niczego narzucać odnośnie treści i budowy. Ale w tej chwili forma przekazu jaką tu przedstawiasz - nie odpowiada mi, sorry. Pozdrawiam :))) D.
    1 punkt
  36. @Deonix_ Ojej, Deo jak dano Cię nie widziałam. Ściskam mocno i dziękuję :)
    1 punkt
  37. Bardzo mi przykro Grzegorzu, wiem że gadanie typu "weź się w garść" absolutnie nie pomaga, jednak nadzieja i wiara w to, że każdego dnia coś może się zmienić, także na lepsze, podnosi nas na duchu, jest nawet wymagana przy hospitalizacji. Do dzisiaj nie udowodniono na jakiej zasadzie działa placebo. Jednak zawsze, zawsze jakaś grupka ludzi odnosi z tego pożytek. Nie wiem jak to się dzieje ale jednak się dzieje. Również życzę Ci zdrowia i optymizmu. Pisanie na ilość i na siłę nikogo nie czyni poetą - tyle w temacie. Mądre przysłowie mówi: "Znalazłeś miód, jedz tyle żebyś nie zwymiotował"
    1 punkt
  38. @Tectosmith Tak będzie.
    1 punkt
  39. @Sylwester_Lasota ha, sama sobie mogę nakłamać kiedy mi odpowiada a ten, kto nie chce nie musi wierzyć nie ma tu o czym gadać cóż można robić, gdy wokół nuda i znowu przyszła jesień wiem, że mnie lubisz oraz wybaczysz i jeszcze więcej zniesiesz Sylwestrze, utwierdzasz mnie wciąż w przekonaniu, że o poezji wiesz całkiem sporo, radzisz sobie znakomicie. Dobre wiersze (wg mojego gustu) przynoszą mi endorfiny, jestem od nich radosna szczęśliwa i zdrowsza. Dziękuję za prezent zawieszam go sobie na szyi.
    1 punkt
  40. @Monia Dużo się dzieje A najlepsi.. spokoju przyjaciele Pozdrawiam serdecznie
    1 punkt
  41. @slow Dziękuję za serduszko i pamięć.
    1 punkt
  42. Skoro tak to tylko się cieszyć im mniej murów tym lepiej. Choć ich rozbijanie czasem bywa bardzo bolesne.
    1 punkt
  43. Chłopiec chciałbym jeszcze raz pobiec przez łąkę trzymając latawiec w ręku zakochać się bez pamięci wyryć inicjały na ławce uwierzyć w sens przemijania przed tablicą emocji odebrać ostatnią z lekcji powoli milkną już krzyki boisko zostaje puste w domu smród papierosów i nie podjęte decyzje wśród fabuł bez puenty wplecionych w pasma zakłóceń przychodzi smutny czas gdy chłopiec zmienia się w mężczyznę
    1 punkt
  44. @Kwiatuszek Nie jestem zwolennikiem niepotrzebnego komplikowania tekstu. Bo to też o niczym nie świadczy, a raczej tylko odstrasza czytelnika. W końcu czytelnik nie umie nam wejść w głowę i zobaczyć o co nam chodzi. Trzeba tedy tak pisać, aby każdy potrafił zrozumieć. Nawet ten, kto nie rozeznaje się w temacie. Wtedy dopiero tekst nabiera wartości. @Monia@TectosmithDziękuję za przeczytanie i spodobanie się. Pozdrawiam
    1 punkt
  45. gwiazdy skąpane w falach a noc wciąż kradnie promienie gniewa się dal piorunami bo nie szukamy latarni natchnieni magicznym dryfem wilgoć chłoniemy i wenę horyzont karmi złudzeniem szum fal zagłusza nadajnik rejsy wśród kwiatów na wodzie dni pełne nieznanych przecięć suniemy w labirynt prądów czekając co morze przyniesie a jak nas znajdziesz bezkresie ostrzeż tylko przed sztormem płynąc na tratwach poezji od lat nie tęsknimy za lądem
    1 punkt
  46. @duszka Chyba tak właśnie jest. Wiersz powstał pod wpływem bardzo negatywnych i bardzo osobistych emocji, ale też mam już bardzo duże doświadczenie z tą całą depresją i nie pozwalam sobie wpaść w całkowitą rezygnację. Gdybym żył tylko dla siebie byłoby inaczej. Dziękuję Ci bardzo i pozdrawiam serdecznie :-) @poezja.tanczy @Rafael Marius @Tymczasem @A-typowa-b @Waldemar_Talar_Talar Bardzo Wam dziękuję i pozdrawiam serdecznie :-)
    1 punkt
  47. Okrutny losie czym że ja zawinił że moje życie takim złym uczynił ,powalone mosty same kręte drogi przed moim życie same duże progi Zabierasz mi nadzieje w którą wierzę skrycie a ja,a ja przecież kocham moje male życie Dajesz mi w zamian wiele bolu i cierpienia i kolejne miesiące ciężkiego leczenia Wiele juz zniosłem ,i znieść jeszcze muszę do kolejnej walki po raz kolejny wyruszę Choć nie mam juz siły ty okrutny losie to jestem wstanie wytrzymać w tym moim chaosie Nie poddam się łatwo bo żyć mam dla kogo moja rodzina bo oprócz nich tam, nie mam nikogo Mama i tata nade mną czuwają i razem z siostrą wciąż mnie przytulają Kiedy sie rodziłem nazwali mnie cudem a teraz każdy oddech przychodzi z wielkim trudem Nie chce umierać ,bo jeszcze nie ta pora i codziennie czekam na dobre wieści od mojego doktora Mam nadzieje że kiedyś dobre słowo usłyszę bo jakże żyć z tym rakiem kiedy moje życie sie tak kołysze ...
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...