Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 21.10.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
Zalęknioną duszę drżącą na lewym ramieniu odziedziczyłem wprost po prawych ojcu i matce, ale ona nie bardzo tutaj błyszczy pomimo w miarę dobrego wychowania, choć na szczęście - mimo kilkuletniego nie nadmiaru wydarzeń i decyzji – nie wieje pustkami. Warszawa – Stegny, 21.10.2023r. Inspiracja – Viola Arvensis.5 punktów
-
szedłem po szpitalu farba złaziła płatami z sufitu kleiła się do ciężarnych koszul rachityczne szkielety przeliczały palce i głowy szedłem po cmentarzu jak co dzień umarli zupełnie bez życia układali się równo w geometryczne wzory poszedłem policzyć swoje cienie znów ich kilka ubyło kiedyś było mniej ludzi za to więcej cienia nieważne kto gdzie teraz idzie na końcu i tak wszyscy będą leżeć podliczając żywych5 punktów
-
Kobieca nagość podniecała podnieca i będzie podniecać Zwłaszcza ta pełnoletnia która ma piękne miejsca Miejsca którymi rzymscy i greccy bogowie się zachwycali Kobieca nagość to niebo upiększone nie tylko aniołami Tak tak moi drodzy to nie żaden kłam to prawda Prawda której żaden sąd nie podważy bo jest zbyt piękna4 punkty
-
A ciebie nie ma... Omijam kałuże, piszę listowiem Wiersze "radosne". Omijam... A ciebie nie ma... Sen nie jeden wyśpiewał, wypalił Tęsknotę i łzy na piersi... A ciebie.. Nie ma.. Omijam zwierciadła, światłem się duszę. W ciemności zanikam. Szukam ciepła. Nie, nie ma ciebie... Dławię płacz w gardle, piecze, Drapie, dusi! Powietrza nie starczy na dzisiaj... A ciebie... A ciebie nie ma...3 punkty
-
Już nie szukam dla Ciebie przestrzeni. Sama wiara sens dawno straciła. Wiem, że Jesteś w mym sercu promieniem. Przypominasz - gdzie miłość prawdziwa. W każdej rzeczy Twe dzieło dostrzegam, w wielkich szczęściach, a także w tragediach. Czasem spadnie przypadkiem coś z nieba, lecz codzienne nadzieje wiatr zwiewa. Zagubiony i pełen kompleksów nie potrafię przynosić porażek. Na krzyż składać, co dźwigasz od wieków. Spowoduję kolejny upadek. O sukcesach - ech mówić nie warto. Stale pragniesz chwil moich i myśli, choć niektóre, to zgrane złe karty. Nie dojrzałem przerosły mnie wszystkie.3 punkty
-
Chłopiec chciałbym jeszcze raz pobiec przez łąkę trzymając latawiec w ręku zakochać się bez pamięci wyryć inicjały na ławce uwierzyć w sens przemijania przed tablicą emocji odebrać ostatnią z lekcji powoli milkną już krzyki boisko zostaje puste w domu smród papierosów i nie podjęte decyzje wśród fabuł bez puenty wplecionych w pasma zakłóceń przychodzi smutny czas gdy chłopiec zmienia się w mężczyznę3 punkty
-
Słońce grzało wspaniale, wkoło pięknie było. Szkwał na sucho, na lądzie, - to się nam zdarzyło.3 punkty
-
Nie myśl, że milczę gdy w ciszy siedzę, gdy me gardło słów nie wypuszcza. Mam głos w sobie, który nigdy nie milknie, czasem zdarzy się mu krzyczeć, czasem czule szepnie do mnie, a czasem zbyt ciężki się staje. Nie myśl, że walk krwawych nie prowadzę bo ran mych dostrzec nie umiesz, a oczy me przecie błyszczą ciągle. Jednak noc zdziera maski wszystkie, groza myśli wypełnia, każda niechciana historia powraca bez zgody, a każde słowo ostre, staje się mantrą. To tylko ja i noc walk krwawych, to tylko oczy pełne wody, to tylko krzyk zbyt głośny. To tylko mrok, w którym wszystko się kryje, i wszystko wychodzi na wierzch. Lecz gdy słońce powstanie, teatr ponownie zostanie otwarty, a ty nie będziesz widział nic prócz oczu błyszczących.3 punkty
-
ranek otworzył okna zobaczyłem twój uśmiech czy uczucie może długo pamiętać smutek rozterki rozjaśnia je spojrzenie radość myśli o tobie ufająca że szczęście to nie chwila lecz wieczność czasami tylko niepokojona demonami giną widząc wiarę i ciepło serca duszy 10.2023 andrew3 punkty
-
czeka jak na stracenie wzrok nieśmiały spłoszony przez pęknięcie na lustrze i kruchość wyznań więzionych karma trzyma nas w garści wskazówek szwadron zawistny wyrok zapadł już dawno pod ścianą stajemy w linii w ciszy czekamy na strzał myśli nie mieszczą się w kadrach ramy złocą się kłamstwem obrazy zalane przez szał na zawiasach już wiszą puste powłoki bez butów siewcy znaczenia i kwiatów pokolenia mielone na miał wpatrzone w błazna z ekranu duszą się w swych skorupach mrużą oczęta przekrwione suną paluszkiem przez wybór święty węzeł małżeński wiążą na szyi morału prowadzeni przez winę uzależnieni od wstydu3 punkty
-
Z cyklu wyciągnięte "z szuflady" cz.VII pełno ciernii pokrywa ręce szklany sufit spadł na głowę nieopodal snów deszcz ulewny dusza moknie stado owiec przed oczami ich czerń nadto widoczna pod drzewem grzechu wypasane dźwigają pokutny łańcuch3 punkty
-
chciałem tylko usłyszeć co powie złocista jesień kiedy zobaczy jak milczę w kalejdoskopie uniesień a ona tańczy z uśmiechem kręci piruet na pięcie unosi liście powiewem mrucząc "co będzie to będzie" chciałem tylko zapytać strumienia co mknie jak szalony czy mogę zanurzyć zwątpienie on szumiał milczeniem swoim i gdzieś miał moje wywody wzruszenia szczeniacko ponętne wznoszone nad taflą wody bo w końcu "co będzie to będzie" chciałem tylko zapytać oczu Twych pięknie niewinnych czy zechcą na mnie spoglądać gdy wrócę dziś z pola bitwy zmęczony codzienną tułaczką przez barykady poświęceń łamiąc swój lęk przed wyznaniem bo przecież "co będzie to będzie"3 punkty
-
Pamiętaj panno by uważać Gdy traktuje Cię jak różę A nie pamięta wiosen twych Pamiętaj panno by uważać Gdy piękne mydli ci oczęta A chłodno rankiem wita Cię Pamiętaj panno by uważać Gdy ciało pieści twe A duszę puszcza w cień Zapamiętaj panno trzy rzeczy te2 punkty
-
Jesienny wietrzyk czasem zakręcił gołąbek znalazł losu okruszek na drobnej rączce lśniący kasztanek suszone chwile zielnik pamięci Złocisty listek wplótł się we włosy czułe spojrzenie ogrzewa serce piesek wywęszył rozkoszny zapach rozanielony macha ogonkiem Spójrz akordeon do życia prosi tańcząca para uśmiech dziewczęcy uliczny grajek rozdaje dźwięki do puszki wpadło szczęście za grosik Zielnik - ręcznie wykonana kolekcja zasuszonych roślin, utrzymana zwykle w formie zeszytowej2 punkty
-
Zegar mi stanął wpół do dziewiątej ani to koniec ani początek, ani to mądre, ani to głupie, zegar mi stanął, mam wszystko w dupie. To moment, w którym się nie starzeję, nadpsutą zupę jutro wyleję, kota nakarmię gdy przyjdzie pora, czuję się świetnie nie będę chora. Trwa niema chwila patrzę przed siebie, popijam kawę jest mi jak w niebie, zegar nie rusza i ja nie ruszę, nic mnie nie goni więc się nie zmuszę Zegar wskazówki daje mi ciągle, że jest wciąż wcześnie i wszędzie zdąrzę, więc siedzę twardo pod nosem nucę, czas mnie zasmucał już się nie smucę. Zegar mi stanął wpół do dziewiątej, kupię baterie około piątej, lecz kiedy piąta skąd mam to wiedzieć? Więc jak usiadłam tak będę siedzieć! * osoby wysoko wrażliwe, proszone są o nieczytanie ostatniego wersu zwrotki pierwszej ;)2 punkty
-
spotkanie Został w domu sam, czekał jak zawsze wiernie i cicho skomlił do samotności. Usłyszał to powiew wiatru, zaglądał liśćmi przez szyby patrząc mu w oczy jesienią. Pomerdał radośnie ogonem, zasnął zmęczony wiernością, zostawił czekanie na potem, tam za oknem w ciszy. ______________2 punkty
-
Starzeją się tylko ciała pokłóć się dzisiaj z kostuchą o kolejny jesienny dzień pełen tych samych błędów pełen głupotek i potknięć i tęsknot skrytych pod sercem myśli tych samych co dawniej z kruchych obietnic zlepionych bo starzeją się tylko ciała wewnątrz wciąż trwa karnawał piosnka z szkolnych uniesień rozchyla myśli i duszę mówi by tańczyć wśród ognia śmiać się szeroko do zmarszczek się nie obrażać na miłość i nawet na łożu śmierci kochać życie nad życie2 punkty
-
właśnie rozwiodłam się z weną bez orzekania o winie rozprawy w sądzie nie było decyzję mogę ci przynieść ona się chyba trwożyła że chcę z nią życie układać wyłącznie kocham się z piórem słowo za słowem przepada często o jedno za wiele spadnie nie tam gdzie potrzeba ktoś je podnosi i zjada nie ma już zmiłuj się przebacz weny nie będę szukała podobno lata w zaświatach chciała być dalej ode mnie czy znowu myśli zawracać2 punkty
-
nie zamykam okna na świat żyję w przeciągu jak utrzymać przy sobie powiew świeżości żółte liście łatwiej pod stopami dotknąć wystarczy się pochylić pozamykane kwiaty duszą się ciasno im w wazonie doniczce we mnie echo tez nie wróci w cztery ściany czuje smak więzów nie zamykam niech tańczy szalik mniej uciska niż okowy2 punkty
-
Od siódmej na nowo- Mówią za szybko i Kończą w pół słowa. Gwarno tu- istne przyjęcie. Przejęcie. I pragnę wciąż więcej, Spijam Cię haustem. Krztuszę się kolejnym "Carpe Diem" Rzuconym na wiatr. Do dnia, Bo mocny to trunek. Promili- pomyli nam szyki. Niewinna różnica Trwam.2 punkty
-
@violetta Violetta dziękuję Ty jakoś bardziej mnie chyba zrozumiałaś, bo dusza to nie tylko termin religijny, ale również artystyczny no i rzecz jasna poetycki ;)) @Rafael Marius Rafał możliwe, ale ja się na religijnych rozważaniach nie bardzo znam. Coś tam wiem, czegoś się tam nauczyłem, ale do teologii jest mi bardzo daleko, zresztą coraz dalej.. I do wierzeń afrykańskiego bantu też mi jest daleko... ;))2 punkty
-
Gdzie mnie wiatr poniesie? Czy w twoje ramiona Pachnące słodyczą upojnej nocy? Czy między twoje uda O zapachu dzikiej róży? Więc bądź przy mnie i nie odchodź Bo jesteś taka piękna (Jak złota polska jesień) A twoje serce blisko mojej duszy woła: "Kochaj mnie i pocałuj moje wilgotne usta''2 punkty
-
moje słowa twoje czyny lub odwrotnie wczoraj były dzisiaj flauta zagościła a właściwie czyja wina ? tego nie wiem jednym słowem może dwoma winnych nie ma więc przyczyna względna chyba jest optymizm slalom gestów miłość, smutek stos pretekstów spektrum drogi prosta, krzywa dobiegamy kto wygrywa?2 punkty
-
po drabinie miłości w objęciach nicości wyczarujmy sobie własny świat nie dla ludzi, lecz dla nas2 punkty
-
Usta szminką pieszczę Rzęsy tuszem otulam Oczy błyskiem świecą Poliki się niech rumienią Krucze włosy suszę Daruję im kokardę Szyję tulę perłami A złoto dłoń ociepla Kochaną suknię zakładam Niechaj zieleń opląta mnie Lakierki do niej dodaję Już zaraz wychodzę Lecz czegoś brakuje Zapach jaśminu rozpyla się W parze z drzewną panną Torebkę biorę i lecę Na koniec wracam z uśmiechem na twarzy, spoglądam na szminkę i usypiam wnet!2 punkty
-
@Rafael Marius Różnie to z tymi ucieczkami bywa Czasami lepiej nie uciekać :) @Tectosmith @Monia @Łukasz Jasiński Dzięki za polubienia Pozdrawiam serdecznie2 punkty
-
2 punkty
-
1 punkt
-
babie lato już jesienią pająki podarowały a kasztanowce lodowe kasztany ze śnieżynkami na ostrych czułkach zielonych kubraków smakiem przekwitłej wiosny nęcą kubki rozdziawionej gęby pomiędzy naturalnie jeszcze wplecione nuty kwartetu pór smyczek zeskrobuje czerwoną rdzę z pazurów gryfa rozszarpał baranka na błękitnej muzyce skrzypiec lecz baba niezłomna siedzi na progu głaszcze pająki tuli muchy dziękuje1 punkt
-
Uleciała młodość i dorosły dzieci Wnuki też kochane, wkrótce każde już odleci. Gdy skończyły się uciechy trzeba zacząć nowy taniec. Na tęczowo kolorowo jak wspinało się na szaniec Czerwień będzie symboliczna (oby) gdy połączą się narody. Wszech Unijna zjednoczona partia mody, cóż czerwieni się niejedna za mąż pójdzie czyjaś krewna. A złotego i a tam smoka, się wymieni w euro gniota (trzeba wiedzieć że waluta to nie pieniądz tylko z nazwy) A Europa to nie Państwo bo... Państwo to rozumieją, gdyż do państwa przecież mówię, Już nie będzie tego zwrotu - panie, bracie nie polaku. Że zaś krewną będzie jakiś anioł, który pigment ma po ojcu, który to wychował zebrę w kojcu. Który jak to jest w zwyczaju się wysadził - po ichniemu udał się do raju. A lambada tylko z nazwy, jako taniec Kuby lub Kubański. Że z Brazylii się wywodzi, to niczego nie dowodzi - Boliwijski? Europejskim będzie tu wyzwaniem.1 punkt
-
@Leszczym my raczej nic nie dziedziczymy, każdy jest odrębnym bytem, mamy swoje dusze. Poprzez opowiadanie, bycie z kimś, cieszenie się czymś, to wiemy o sobie.1 punkt
-
Nie wiem czemu wierzenia ludów bantu skojarzyły Ci się z czystością rasową. Oni w tych kategoriach zupełnie nie myślą. Dla nich świat dzieli się na klany. Ale zacytowana poetka prezentuje w wierszach opcję katolickich wierzeń w tym przypadku metafizycznych, a tam coś takiego jak dziedziczność duszy nie występuje. Każdy ma swoją unikalną, całkiem świeżutką, pozbawioną pamięci genetycznej.1 punkt
-
Według tych samych wierzeń dusza błyszczy, gdy człowiek ma dużo sił witalnych. A te z kolei zależą od jakości przodków oraz od pilnowania by nam ich nie było.1 punkt
-
@Rafael Marius Pięknie, po prostu pięknie :)) Śmiem tylko zauważyć, że tutaj nie tylko o dziedziczności duszy, a o jej błyszczeniu i też o nie pustce :))1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Tectosmith Możliwe, że tak jest, ja z agnostyków i na ogół szczerze się przyznaje do niewiedzy w tym zakresie, ale jest to wydaje mi się smutna wiadomość. Choćby dla tych, którzy nie tylko ze swojej winy bardzo i bardziej niż inni się tutaj męczą :// Inna sprawa, że szczęście i mękę niesamowicie trudno z zewnątrz ocenić i dojść do jakichś podsumowań... Temat jest ciekawy i raczej nie do przesądzenia :))) @Ma_rianna_ O faktycznie, w pewien sposób temat się zbiegł ze zbliżającym Świętem Zmarłych, ale to raczej jest przypadek :))1 punkt
-
1 punkt
-
@Leszczym @Marek.zak1 Mnie się wydaje, że coś faktycznie jest, ale to coś jest poza zasięgiem ludzkiego umysłu. Jestem pewien, że to wcale nie chodzi o przeniesienie świadomości do innego wymiaru a o tym właśnie marzą ci, którzy chcieliby być nieśmiertelni. Ja jestem przekonany o tym, że to co człowiek jest w stanie zrobić i pomyśleć dotyczy tylko i wyłącznie tego ziemskiego życia i o to właśnie trzeba dbać. Że nie ma czegoś takiego jak kara za grzechy w zaświatach na przykład, że nie ma nagrody w postaci raju. Po prostu jedno, unikatowe i krótkie życie. I tyle. Pozdrawiam obu panów :-)1 punkt
-
@Marek.zak1 @Tectosmith Mnie się wydaje, że coś na kształt duszy rzeczywiście istnieje, a skoro pochodzi również od naszej fizyczności i psychiki stąd wniosek, że jest w pewien sposób również dziedziczna. Nie mieszam w tę koncepcję teorii o nieśmiertelności duszy, czy na przykład reinkarnacji :)) A już jak zaczną ludzi klonować no to sam nie wiem co :))1 punkt
-
to nic że dzień pochmurny że noc już nie tak ciepła trzeba mieć nadzieje że lepsze się obudzi że życie nie będzie smutne wiatr marzeń nie porwie wiara serce otworzy radość powróci że los znowu się uśmiechnie nie będzie smutku i łez noc gwiazdą poczęstuje horyzont będzie łaskawy bo życie to fajna droga jej pobocza nie muszą boleć - mogą być miłe mogą być na tak1 punkt
-
@MoniaTemat grzechu jest kontrowersyjny i dlatego mając do niego stosunek ambiwalentny pominę to milczeniem. A propos czarnych owiec, myślę, że w obecnych czasach, pewne kultury i narodowości nie spojrzałyby przychylnie na tytuł wiersza, no chyba, że sama treść byłaby pozytywna. Pozdrawiam serdecznie. 😎1 punkt
-
Życie w naszych sercach nie gaśnie Znów świeci nam słońce Była nienawiść, teraz jest dobrze, czas na miłość Można naprawiać drogi, ale nie złych ludzi Na łące rosną różne kwiaty, nie wszystkie nadają się do wazonów Ścieżki są różne, nie możemy iść obiema ścieżkami jednocześnie Wszyscy serca mamy , nie wszyscy wiedzą ,że je mamy Różnorodni jesteśmy , inni ich nie rozumieją Lovej . 2023-10-21 Inspiracja. Czy przyjdzie lepsze życie . Co przyniesie nam nowy rząd Czy zbudziła się w nas miłość1 punkt
-
1 punkt
-
@Rafael Marius Czyli życie Nie więcej, nie mniej I piękno tego co nas otacza Uroczo u Ciebie Pozdrawiam1 punkt
-
@Corleone 11Słyszałeś kiedyś o wierszach dla dzieci? Myślę, że tak! SPOTKANIE jest takim wierszem o piesku dla dzieci, LŻEJSZYM - czy pomyślałeś o tym Michale!? Pozdrawiam! 😉1 punkt
-
@Leszczym Myślę, że odpwiedzialność za słowa jest trudna do przejęcia, właśnie dlatego, że są one ze swojej natury mniej lub bardziej "nieporadne"... I dlatego chyba odczuwam zawsze pewien lęk pisząc. Pozdrawiam :)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Trochę inna wersja dawnego tekstu:) Jędza Klejdra wyrywa mechate kłębki włosów, z kopułki szarej biegoczaszki. Całość przestała właśnie obgryzać, popijając wyciśniętym potem. Z gałkami ocznymi robi w tej chwili : śluummp… a następnie połyka w całości. Przez chwilę wilgotna kulka figluje w przełyku, by chlupnąć gdzie trzeba. Zbiera włosy, gdyż pragnie zrobić Jaśka, dla różnych celów w potrzebie. Samotna po tym względem tak bardzo, że w samotności samotność odczuwa, ale jurnego kochanka, włochatego wewnętrznie, akurat wyczarować nie umie. Musi zrobić własnoręcznie, w ramach rękodzieła. Albo jeszcze lepiej, żeby ktoś zrobił, gdyż z racji wieku, nie taka znowu chyża. Nos jej zwisa za podwójne usta, z brodawką na siekaczu. Obiekt węchowy, przyozdobiony zielonymi guziołkami i trzema dziurkami na odwłoku przednim, stanowi najładniejszą część całości. Gdy jednak coś pożera –– cokolwiek –– to musi go podnosić do góry, by nie odgryźć kawałka. Wiele jeszcze włosogłówek biega w okolicznym lesie. Oddzielenie od tułowia nie stanowi problemu, albowiem podrasowana ongiś przez nią natura, wykształciła w okolicy: jasny gwint. Żaden nie jest ciemny, po wykręceniu razem z wypustką, zwaną pieszczotliwie: kłaczkołebkiem. Wtem echo leśne zostaje zbudzone do powtórki z rozrywki. Kilkakrotnie powtarza słowa wspomnianej wyżej: –– Vikolasie. W te pędy do mnie. –– Już jestem o Klejdro. Jam twój uniżony sługa. Co sobie życzysz, o pani? –– Przytargaj mi tu zaraz, dwa ogromne liście słusznych rozmiarów. Chłopa zrobić muszę, a la kanapkę. Nie na próżno włosy z włosogłówek darłam –– mówiąc to, wysławiająca słowa, groźnie rusza lewą dziurką od nosa i pypciem na powiece ucha. –– No dalej dalej. Nie guzdraj ciała! –– Pragnę zauważyć o pani, że jeszcze nic nie uczyniłem. A zatem nie mogę –– jak to raczyłaś pięknie określić –– guzdrać. –– Miarkuj mowę, ku mnie. Jam pobłażliwa, lecz nie płocha. Przywalić mogę, lub zamienić w co. –– Pragnę zauważyć… –– Masz szczęście, że cię lubię… a ti ti ti Vikolku. No więc, przytargasz te liścia, czy chcesz być cuchnącym bobkiem? –– Jak już to liściem bobkowym wolałbym, o pani. –– Czyli Laurą? –– Już biegnę! Po szybkiej chwili, pieszczotliwie wygnany, wraca z podróży po chaszczach leśnych. Taśta za sobą dwie zielone płachty. Żyły prześwitują przez powierzchnię, ale nie Vikolcia, jeno obszarów zielonych. Faktycznie duże są, gdyby przyrównać do podobnych, ale mniejszych. Krople potu spływają tachającemu, przeto taplać łapy musi w słonym strumyczku. Żaba dostaje grudką soli po wyłupiastych oczach i właśnie gryzie go zębatym kumkaniem. Rechocze zajadle, lecz niewyraźnie, wczepiona w miękkie ciało podkolańskie. Wierny sługa rzuca liście przed swoją panią, a żabę głęboko w las. Ta dostaje skrzydeł i odfruwa z tego całego pomyleństwa, radosna i czerwona z wysiłku, wreszcie swobodnie śpiewając. –– Vikolasie. Kładź mi zaraz liść na polankę. Legnę na nim, a ty złapiesz mysz. Będziesz ją trzymać blisko zielonego materiału, pyskiem do dołu i przyduszać raz po raz. I tak z nią pochylony, obrysujesz mój kształt, a ona wnerwiona na ciebie wygryzie ścieżkę, bo nożyczek brak. No chyba, że nie brak. –– O pani. Oczywiście, że nie brak. Wystarczy puknąć w pień i usłyszymy: dzyń, dzyń. –– To mogłeś powiedzieć. Po co tłumaczyłam? –– Będzie na później. Gdyby ktoś ukradł. –– Niby kto? –– No chociażby… Bigoś. –– Ten olbrzym podobny do głąba, z brakiem rozumu w środku? –– O pani. Kiedyś rzekłaś, że przystojny. –– W chorobie coś majaczyłam –– Tak pani. W chorobie. Wszystko przygotowane. Dwa rozłożyste liście w kształcie wdzięków Klejdry, leżą na ziemi wśród rosochatych grzybów. Jeden na drugim. Tylko niezupełnie. Namiętnością stęskniona, włożyła między nie, kiście włosów powyrywanych z biegoczaszek. Nie wszystko może wyczarować. A szczególnie uczuć. Tego nigdy nie potrafiła. Coś jednak umiała, w latach świetności. Zostały z tamtych czasów i teraz samoczynnie rozmnażają niektóre umiejętności. Roślinne zwierzątka, z łebkami wkręcanymi w korpus, stanowią głowę, ręce i nogi. Jest jeszcze malusienka gałązeczka, zwisająca między kończynami, choć nie zawsze. To bardzo istotny szczegół, gdyż w przeciwnym wypadku biegających roślinek, by nie było. Hodowla owych przebiega bez zakłóceń. Dosłownie też. Najlepiej smakuje część z główki obgryziona, a tzw: włosy stanowią puszystość i miękkość. Reszta biega bez kwiatka na górze, przeważnie tam, gdzie pada deszcz. Oczu nie mają wykształconych w żadnym kierunku, więc nie ma w nich lęku, że gdzieś nie trafią. A zatem zawsze nie trafiają, tam gdzie chcą. –– Vikolku drogi. Dżdżownice sznurkowatą złapałeś? –– Tak pani. Mam jednak obawy, że może być za krótka. –– Nie sądzę. Patrzę i patrzę, a końca nie widać. –– Chyba dlatego, że w ziemi część schowana. –– To wyciągnij całość. –– A jak splecie supły, nieznośnica jedna, to co? –– Zaczynaj. Zobaczymy co będzie. Śllluuuup… wyciąga całą. Niesplątaną, lecz go ugryzła. Żaba odleciała w las, ale spuścizna intelektualno-gryząca, fruwać nie potrafiła. Liściowa kanapka w kształcie Klejdry, potrzebuje jedynie zeszycia na pokracznym obrzeżu. Dżdżownica sznurkowata, rzyga jak mops, gdyż Viko obszywa jej ciałem na okrętkę. Długość szycia kończy niebawem, a wystającą resztę zjada obszywający, żeby miał siłę na powciskanie wystających kłaków. Resztę dżdżownicy usypia odorem z ust i sprawa zakończona prawie. Nagle słyszy wrzask Klejdry: –– A tam kto łazi z prostokątem w łapie? –– Gdzie, o pani? –– Jak to gdzie? Przy tobie. Jasia mi podeptał głupek jeden i sobie maszeruje jakby nigdy nic, wpatrzony w ten pierdołek. –– Ach ten. To człowiek. A ten prostokąt, to smartfon. –– Smarki? –– Smartfon. Ośmielę rzec informacyjnie, że tyś o pani w latach młodości, otwarła różne szczeliny do światów z przeszłości, przyszłości, równoległych, prostopadłych, na szagę, schowanych w strunach i innych. –– Naprawdę ja? Taka byłam zdolna? On mnie widzi? –– Sądzę, że raczej nie. Już by uciekł. –– Pozazdrościł by mojej urody. –– Właśnie. Za chwile i tak zniknie w wychodku. –– To tam też muszą? –– Wychodek to przejście, w te i wewte. Po końcowym rzygnięciu dżdżownicy, powstaje leżący, podeptany nieco i wypchany roślinnym włosiem, Jasiu. Pozostają jeszcze do zrobienia gałki oczne z cukrowych szyszek, oraz utwardzenie szczegółu. W zasadzie nic więcej Jasiu nie potrzebuje. No chyba, że trochę rozumu. Jędza skrawek swojego mu właśnie użycza. Porozumienie będzie łatwiejsze. Chociaż pewności nie ma i właściwie, po co? Nie o to biega. *** Jestem Bigoś. Moja miłość do Klejdry większa z każdym spojrzeniem. A ja razem z nią. Muszę do niej pójść. Poproszę ją, żebym jej wybaczył. Żywię nadzieję czymkolwiek, że na pewno na to pójdzie. Ona wciąż o mnie myśli, tylko ostatnio coś za mało. Zaczęła myśleć o jakimś: kurduplu Jasiu. Jego wnętrze to kupa kłaków. Jak można kochać włochaciznę? Zaplątać umysł w taką miłość. Ja mam przynajmniej jakiś wygląd. Od ziemi, po sam czubek. Marzę o tym, żeby ją przytulić. –– A tyś kto? Czemu nic nie mówisz? –– Bigoś. Jam mysz, com Jasia wygryzła. Tylko ty nie pytasz o mnie… tak? –– Ktoś tu idzie i główkuje. –– To jeno autor pisze głupawy tekst –– wyjaśnia Bigoś. –– Pozwólmy mu przejść do Wychodka. On nas nie widzi chyba. –– Ma fajną czuprynę. Wyrwę mu kłaki. Drugiego Jasia można by zrobić. –– Nie radzę. I nie wspominaj mi o konkurencji, o pani. *** Cały las trzeszczy w posadach, a w nim wszystkie drzewa. Gałęzie trzeszczą pod nogami, szczególnie te połamane, które spadły. Krasnoludki spieprzają do grzybów, zabierają najbardziej potrzebne rzeczy i spieprzają dalej. Co jakiś czas słychać dudnienie i widać ciemną powierzchnie na tle chmur i koron. To podeszwy skórzanych butów z przyklejonymi nadepniętymi. To Bigoś biegnie miłością otumaniony. Niestety, jest coraz mniejszy. Traci nadzieję, mimo że niszczy zielony las. Ale i tak jest duży. Większy nawet lub jeszcze bardziej. Nieustannie marzy o ukochanej Klejce, jej zwisającym nosie, podwójnych ustach… ale o Jasiu marzy inaczej. Chociaż też go pragnie przytulić. *** –– Vikolku. Spójrz jaki on ładny. Ten mój Jasio. Duży taki jak ja. Patrzy na mnie. Nawet myśli podobnie. Tyko oczy sklejone ropnie. Czyżby śpiący był? W takiej chwili? –– Nie jestem śpiący, tylko upał tu. Oczy mam z cukru. Ściekają mi… ale tyś piękna. –– No ba. Wiem co mówię… to znaczy: ty mówisz. Pójdźmy w głąb lasu. Vikolas popilnuje dobytku. Tyś we mnie zakochany. No powiedz. Chcę to usłyszeć. –– Nie ma ust –– wyjaśnia Viko. –– Przecie przed momentem gadał! –– To nie on. To ten pan robił sobie jaja. –– Vikolciu. Jaki pan? Jakie jaja? –– No czasami wnikają za bardzo. To taki jeden z kabaretu. Już go nie ma. –– Mój ty Jasiu kochany. Zaraz dokleję ci usta. –– Byle nie z cukru, bo znowu zliżę owłosionym językiem. –– Vikolciu… mówiłeś, że nas opuścił ten niegrzeczny pan z tabletu. –– Tylko zakrzyknął z Wychodka... skąd znasz takie słowo? –– Z czasów młodości. Mało tu różnych łaziło. Epilog😁 1→Jasiu po przylepieniu ust, przewidział na oczy. 2→Zwiał do lasu. 3→Nie mógł biedak zapomnieć wdzięków. 4→Szybko zrezygnował z powrotu. 5→Bigoś złapał Jasia, rozpruł go i wyciągnął. 6→Akurat przechodził fryzjer ze świata prostopadłego i zabrał trochę Jasia. Zarobił na peruce. 7→Czarownica Klejdra poszła za nimi. Zobaczyła Bigosia i powtórnie przylgnęła miłością. 8→Bigoś też. Duży był. 9→Zapytała Bigosia: „Co zrobiłeś z Jasiem’’ 10→Odpowiedziała resztka Jasia: „Moje wnętrze, jest teraz peruką’’ 11→ Dodał Vikolas: „No to fajnie. Pies ich drapał. Wreszcie trochę spokoju” 12→Namiętnie rzekła Klejdra: „Ciebie wielkiego będę pieścić i tego tam, a ciebie: czochrać”. 13→Ze Świata Ukośnego nadleciał statek ze znajomymi obcymi i wylądował na wszystkim. 14→Po chwili odleciał i zagiął czasoprzestrzeń, ale Wychodka – między – nie spłaszczył. Obcy wysiedli jak stali na cokolwiek. Przypadkowo zgarnęli staruszkę razem z zebrą, z przejścia dla pieszych, w innym świecie. Pospołu z obcymi, przepchnęła rakietę na drugą stronę Wychodka. A właściwie tłukła ich parasolem, dla większego pośpiechu. Paliwo zużyli na powtórny manewr zagięcia. Upiekli zebrę. Sam czarne paski, tylko zostały. *** –– Czułek! Zerknij tam. Widzisz? –– Cholera jasna. To Klejdra i reszta. –– W każdym świecie, można ich spotkać. –– Czy oni nas widzą? –– Oby nie! Jeszcze by chcieli tu zostać. –– Lepiej zwiewajmy do Czarnej Dziury, poza horyzont zdarzeń. Tam ich raczej nie spotkamy. –– Nie byłbym tego taki pewien. –– Cholera! Hamuj! Auć !! –– Za późno. Stuknęliśmy w Punkt. –– W Punkt? Ten Punkt, czy jakiś inny? –– A skąd ma wiedzieć… o jasny gwint. Spójrz. –– Gdzie? –– No tam. Na punkcie siedzi Jasiu!1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne