Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 29.06.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Szkraby na plaży budują przy-stań beztroski azyl z radości sypkiej podbiegła Obca dodała garstkę nikt nie zapytał skąd tutaj przyszła Dziewczynki tworzą przyszłe widoczki rozbite szkiełka uśmiechów skrawki podeszła Szara wsunęła trawkę nikt nie wymagał modnej zabawki. Gdy spotkasz kiedyś zgubione dziecko gdzie życie płynie dni dawnych mgiełką nie pytaj z góry o wachlarz zalet do pary starczy że będzie tylko Dla młodszych czytelników link wyjaśniający na czym polegała zabawa w widoczki. https://pl.wikipedia.org/wiki/Widoczek
    8 punktów
  2. A... zdarzyło się raz na spacerze kiedy słońce pełną mocą grzało; cień rzucany był bardzo miernie, nawet szybko iść się nie chciało. Wyszła z łąki w przejrzystej szacie; - może wyszła, może wypłynęła - rój motyli zagarniając zgrabnie, w ciągłym tańcu drogą przemknęła. W głąb ogrodu wtargnęła po chwili, kwiaty i rośliny w wir wprawiając. Nie zważała; byli przy tym, czy nie byli, więc ją chwilą zwiewną podziwiano.
    5 punktów
  3. Sączy marzyciel życie przez słomkę dziurawą. Pójść by chciał przed siebie, ale ręka drży mu nerwowo, jakby nie był pewien czy chce mu się pić. Zerka ówdzie i tu, pytając zakamarków pamięci jaki był zanim. Kurtyna opadła nagle, bez spodziewanego i pokruszyła zwarty dotąd tors. Posypało się owo i to, dziwnie miałkie, jak ciastko kruche, a słodkie kiedyś było. Pogładził ją po głowie, co w obłoku była i szła pod prąd, ale ten wsteczny, bo przedni ją zawrócił. Już wiedział: chce mu się pić.
    5 punktów
  4. Witam wszystkich Chciałabym podzielić się moim sukcesem. Jeden z moich wierszy pt. "Na tafli czasu" został po raz drugi opublikowany w Angorze. Wcześniej w marcowym wydaniu, teraz w najnowszym. Wiersz udostępniłam jakiś czas temu na poezji.org. 🙂 Miłego czytania. Pozdrawiam serdecznie
    5 punktów
  5. powiedzieć prawdę która może swą siłą zawalić jedyny most łączący dwa brzegi czy poczekać aż sam się zawali pod ciężarem zebranych kłamstw i dalej udawać że nic się nie stało pomimo tego iż coraz bardziej sumienie zaczyna boleć
    5 punktów
  6. -Mistrzu, piękne niewiasty samotne zostają. - Często bardzo wysokie wymagania mają, a ci, co je spełniają, jasne to jak słońce, że preferują panny mniej wymagające.
    4 punkty
  7. punkt rosy myślę o pozostałościach migotek zjedzonych książkach pluciu pestkami szysz/yn/ki latem jak i o ściąganiu cugli hippokampowi który bije pianę ogonem ciągnąc tratwę z kory mojego płata czołowego w stronę źródeł strumienia świadomości kiedy w poprzek przepływają po światy zostawiając ślady linii papilarnych na całej powierzchni skóry - na powiekach małżowinach pod blaszkami paznokci zima się nie skrzyła jak źrenice tej która przyzywa mnie do siebie niczym morze półwysep siada mi na ustach czytając hrabala przemienia w oddech kiedy o świcie idziemy za las i promienie słońca mieszają się z cieniami drzew jej włosy ubierają zapach traw wzlatuję na pierwszej chmurze gdzie majaczą postaci skupione wkoło ognia dłonie rytmicznie uderzają w membrany bębnów i nic więcej tylko napisy końcowe pośród nich jestem wyrzutkiem jak rozbita butelka dosyć banalnie i duszkiem wypita na progu
    4 punkty
  8. W skrzynce na listy Znowu leży zaproszenie Piękne pismo Szczyt kaligrafii Zachęca Spacer po tym samym gaju Już usychają pierwsze gałęzie Jesienno-zimowy klimat Huczne zabawy w jednym kącie statku Niezapomniane romanse w kajucie Ostatnie spojrzenia w bezkres oceanu Wymiana spojrzeń z księżycem Mroźne wdechy Namiętne wydechy Dziś powolutku płynie czas Wystroiłam się pięknie Na wieczorny bal Zajrzę głęboko W niejedną parę oczu Nasze dusze znowu się musną Ukradkiem Kolejna gałąź upadnie W zielonym gaju
    4 punkty
  9. Spojrzał przed siebie i w jednej chwili całe życie mu przeleciało przed zmęczonymi oczami na czarnym niebie słońce za gęstymi chmurami może to tylko sen to nie może być jawa nie rozumiał co się stało na ziemi rozlana cuchnąca lawa kto napisze ostatni tren obejrzał się za siebie nie zobaczył już cienia powoli tracił nadzieję w zeszłym tygodniu był pogrzeb wolności i czystego sumienia czy świat jeszcze istnieje obejrzał się raz jeszcze na drogowskazach zamazane litery nikt już nazwy żadnej nie przywoła nie było już prawie niczego wszystko zatopione w otchłani arki nadziei odpłynęły z przystani może odnajdzie swego anioła zamiast łez piasek z mogił wysypał spod powiek nikogo już nie było tylko on ostatni człowiek
    4 punkty
  10. Skarżyła się dama ponętna z Ligoty, że Zenka nie kuszą jej bujne przymioty. Na śląskie dąsy i ochy tak rzekł "Warszawiak" z Baniochy: "Ja wolę mam nawet, lecz brak mi ochoty."
    3 punkty
  11. Za dnia wędrował górskimi ścieżkami upajając się wolnością którą upiększał białego orła lot Zaś nocą przy ognisku zapatrzony w gwiazdy na gitarze grał balladę do której słowa pisało echo i wiatr
    3 punkty
  12. Róża przy płocie powita zapachem, za furtką woń rozsiewa maciejka. Lato ubierać się nadto nie każe... Jaśmin odurza, a księżyc dopełnia. Kwitną ogórki, czas grządki dopielić, które po deszczu obrastają w ziele, ale to raczej gdzieś tak po niedzieli, bo teraz czasu nie ma też za wiele. Garstka facelii przywabiła pszczoły, motyle cicho przysiadły na kwiatach. Z oddali słychać wieczorne odgłosy... Kalendarz przyniósł znów początek lata.
    3 punkty
  13. Na niebie eskadra myśliwców prowadzona przez wytrawnego dowódcę klucza wypatruje odpowiedniego lądowiska. Przelot z kołowaniem zakończony powodzeniem, w dzienniku misji rozpoznawczej cechy okolicy lasu łęgowego, rozległe tereny podmokłe, dywany kaczeńców i lilii wodnych, suche kikuty brzóz oraz moją skuloną sylwetkę w niskiej wodzie, członkom misji skrupulatnie zagęgano. Boże, jakże tu pięknie, jakie to wszystko żywe i jaskrawe, tak skontrastowane z żócią i sepią sahelu: tam u nas zieleń jest kolorem smutku i żałoby, -- jest tak niespotykana na pustyni. Ta niezgodność przeciwstawiona mojemu doświadczeniu oraz istocie wita mnie triumfalnym hymnem przeciwłamaniowego alarmu. Pełno wokół mnie kwiatów kaczeńcy i grzybieni, z których napar tłumiłby doskonale moją rozbuchaną seksualność, gdyby nie to, że nie mogę pochwalić się wieloma podbojami, ostatnio zdobyłem w Mińsku smartfona Huawei, a jedyne, co zapiąłem, to siostrze w Amsterdamie pinezkę. Dręczy mnie pragnienie, staram się zająć myśli, kiedy leżę w mokrej trawie i patrzę na gwiazdy, aby wyestetyzować tę historię, ucieknę się zabiegu literackiego (bo pewnie się nie spodziewałeś, że w innym życiu tłumaczyłem irańską poezję nowoczesną). Więc tak. Gdyby jakiś malarz namalować mnie miał, weźmy Moneta; gdyby taki zaszczyt miał mnie kopnąć, to byłbym wtedy na granicy uniesienia i niedowierzania, chciałbym mienić się barwami dla niego. Być jak kaczeńce i nenufary o zmroku, będę więc pił wodę z rowu i kąpał się w niej dla mistrza, aż się stanę różowy, później biały, a potem zżółknę, a na koniec będę fioletowy, jak ta rzadka górska odmiana. Gdyby od granic Raju, (bycia namalowanym przez Moneta, nadążasz?) dzielił Cię tylko niski, kilkukilometrowy, dziurawy bukszpanowy płot, o liściach gładkich, jak dotyk ukochanej dziewczyny, który tylko co kilka dni jest patrolowany przez oddział wyposażony w cechowane kolorymetry nie wpuszczające ordynarnych, stłumionych odcieni, (rozumiesz, tych co niegodne są wielkiego Moneta) to też byś bez wahania go przeskoczył. Ba! To ja bym nawet kilka dni leżał bez ruchu dla Moneta, jak te kwiaty: pachniał słodko i wabił owady. (Bo przecież na codzień nie kąpię się i śmierdzę, atakuję zapachem kobiety w Uberze. Ładuję się codziennie rozpędzoną hulajnogą pachnącą szakszuką prosto w twoją przerażoną rodzinę). Kiepsko to ująłem, wybacz mi. Jednak nie skończyłem tej literatury w Chartumie. To moja siostra jest tą zdolniejszą, -- maluje kwiaty w Amsterdamie. Ja, to wiesz, wolałem być panem swojego losu, księciem kebabów, które tak lubisz. ---- Jak tu cicho. Tęsknię za nią. To dzięki niej tak tutaj kolorowo i spokojnie w moim intymnym wiatrołapie Raju. Już zawsze będę mieć dwadzieścia lat. Spokojna rzeka stanie się moim domem, będę jak książę rzecznych piratów; nieskrępowana wolność, wiecznie w podróży; nigdy nie zapuszczę korzeni. Jestem pewien, jakiś nowy Monet mnie niebawem namaluje. Może wtedy mnie dostrzeżesz. Przyjdź z rodziną na wystawę.
    3 punkty
  14. niebo rozpuszyło się różem i cały błękit jest w soku kokosowy księżyc wygląda z okienka w obłokach wyciągam ręce do nieba i cała jestem w morelach i wszystko byłoby fajnie gdyby nie jedno zadrapanie na nadgarstku które nieznośnie przypomina że w piwnicy nieba jest jeszcze jeden księżyc żelazny podcinający korzenie i skrzydła
    2 punkty
  15. Pięćset lat temu ostatnio widziany, znowu młodzieńczy, przemierza przestworza, złożyć popioły w słonecznym domu, cień purpurowy i złocista strzała. Miła woń znaczy podniebny szlak błysku, kardamon, kasja, nard, mirra, cynamon, plotą się, wiodą, zachęcają nawet... nim wstaniesz, znikną zdmuchnięte wietrzykiem. Zamilknie łopot nieśmiertelnych skrzydeł, lotnej legendy przedziwnej piękności. Jeśli chcesz znaleźć, na południu szukaj i nie tak nisko, podnieś głowę wyżej. Tam, hen, wysoko, płynie wciąż Erydan u jego brzegów łódź zacumowana. Stamtąd startuje olbrzymie ptaszysko, na wieki wieszczy śmierć i odrodzenie.
    2 punkty
  16. Z cyklu Stonoga co wołali na nią Miłość (28 z lewej) Miłość nie czuła się najlepiej I poszła do doktora Doktor ją obejrzał I powiedział, najwyższa pora Aby troche odpocząć Ale trochę zluzować Nie pracować tyle I się w domu schować Nie wychodzić przez kilka dni Pod pierzyną siedzieć Łykać rozgrzewające proszki I co dobre wiedzieć Miłość pyta, ale co z ludźmi Jak ja będę odpoczywać Kto ich wypełni miłością Sami siebie będą zmywać Pokłócą się sami ze sobą Znienawidzą świat Kilka dni wystarczy A wokół będzie pełno wad Miłość nie posłuchała I w domu nie została Chora, ale robiła swoje Bo samej sobie nie kłamała Miłość rozumie Że smutny byłby bez niej świat Miłość ten świat buduje Już od setek lat. //Marcin z Frysztaka
    2 punkty
  17. * z inspiracji Marianny lipa z lipy - rośnie zapas pitnego miodu w piwniczce lipa z lipy - stara zielarka suszy kwiaty na zioła
    2 punkty
  18. W gęstwinie mroku Pośród wokalu istnień Las w końcu odetchnął Z ulgą - pełną piersią Bo pomimo opaski Hebanowej na oczach Słuchu użyczyła Mu gromada istot Chociaż bezszelestnie I na wskroś elegancko To jednak bezczelnie Z pasją podglądali Tajemniczą postać Z ognikami w oku Śmiało idącą Ścieżką wzdłuż potoku Gdy poświata księżyca Odkryła szczery uśmiech A gwiazdy rysy odkryły szlachetne Wiatr pierwszy ruszył Ku przyjacielowi Witając dotykiem go Bardzo dyskretnie Mężczyzna ukłonił się nisko Z wyrazem szacunku Wnet szklista powłoka Pojawiła się w oku Zdjął z głowy kaptur By oddać szacunek Siwe włosy emanowały Majestatem srebra "Długo mnie tu nie było" Powiedział wzruszony Zebrał wnet się w sobie Ruszył do przodu żwawo Rozwarto wrota królestwa Gdzie na niego czekano
    2 punkty
  19. Wszystko dobrze się skończyło, a to co zaczęło na pewnym etapie znalazło pozytywny finał. Pokrótce postaram się tę historię opisać, ale jakiś sprawniejszy pisarz uczyniłby to znacznie lepiej ode mnie. Narrator niniejszego opowiadania wsiąkł bowiem w poezję, a tam jakoś krócej, metaforyczniej, z innymi szczegółami i przy innych akcentach. Interesujące narratora piosenki również mają zdecydowanie krótszy tekst, podobnie jak całe cykle internetowych wpisów i komentarzy, z którymi narrator zapoznaje się od czasu do czasu. No ale postara się uczynić tyle co może i opowiedzieć tę historię najlepiej jak potrafi. Zaczynamy. Tego dnia on, ładnie przed trzydziestką, miał luźny dzień. Nie kontaktował się z rodziną, ani z przyjaciółmi, miał wolne w pracy, a sprawy były poukładane. Dzień układał się po jego myśli. Wstał w pewnym rozgardiaszu, ale ogarnął rzeczywistość. Rzeczywistość go wcale nie przerosła. Czuł się swobodnie i w luzie, bo dzień nie nastręczał mu problemów. Nie oglądał telewizji tego dnia i nie zapoznał się z niepokojącymi doniesieniami z kraju i zagranicy, które zresztą od jakiegoś czasu starał się wypierać najmocniej jak potrafi. Wiedział tylko, że na dwudziestą ma wyznaczoną interesującą domówkę w gronie najbliższych przyjaciół. Miał sporo czasu żeby się do niej się przygotować. Mógł poświęcić niezbędny czas na toaletę, dopracowanie ubioru, kupienie jakiś smakołyków, czy wina na zaplanowaną z dużym wyprzedzeniem imprezę. Nie było zaskoczenia. Gdzieś o dwudziestej z minutami się na nią wybrał, zresztą chyba taksówką i chyba Uberem, na którą było go stać, bo sprawy finansowe miał całkiem dobrze ogarnięte. I pojechał z uśmiechem na twarzy i nie ma w tym nic dziwnego ani nadzwyczajnego. Zresztą każdy na jego miejscu tak właśnie by uczynił i w tym stwierdzeniu nie ma za grosz przesady. Ona podobnie, wiek gdzieś przed trzydziestką, zadbana, pewna siebie i uspokojona poukładanym życiem prywatnym. Nie miała tego dnia obowiązków pracowniczych ani domowych. Z pełną swobodą poczynań mogła sporo czasu poświęcić sobie. Mogła zadbać o należyty makijaż, czy o dobranie odpowiedniej garderoby. Z gracją godną influencerki nie miała problemów w zmieszczeniu się te, czy inne ubrania, które notabene posiadała od dłuższego czasu i to całą kolekcję niemalże na każdą okazję. I ona umówiła się z przyjaciółmi, a domówka wyglądała na interesującą. Wypoczęta, pachnąca, w pełni atrakcyjna i nawet pewna siebie i własnych przekonań udała się na spotkanie. I nawet jeśli pojechała na nie autobusem nie miało to żadnych przykrych konsekwencji. Miała prawo spodziewać się, że impreza będzie udana, choćby z tego tytułu, że miało na niej być obecne kilka jej najlepszych koleżanek. Wieczór zapowiadał się udanie i z pewną nadzieją, spodziewając się tego co najlepsze, wybrała się na spotkanie. Nikt nawet nie próbował jej swatać, a co za tym idzie czuła się w pełni komfortowo. I tak pojechała i nie było w tym nic złego, ani tym bardziej zdrożnego. Ot, życie damsko – męskie atrakcyjnych osób w wieku przed trzydziestką, gdzie zegar jeszcze nie tyka, albo czyni to znacznie wolniej. I usiedli razem obok siebie na wygodnej kanapie w salonie. Kanapa była duża, miękka, głęboka i w ładnych kolorach. Gdzieś pośród rozmów zatrzymali się na chwilę. I on i ona ze smacznym drinkiem w dłoni. I chyba poczuli tę swobodę i wygodę. I było tak jakby ta chwila się do nich uśmiechnęła. Dość powiedzieć, że okoliczności były tym obojga całkowicie sprzyjające. I chyba musieli się sobie spodobać, albo przynajmniej się sobą zainteresować. Chyba oboje poczuli gdzieś głębiej coś na kształt impulsu zainteresowania i zaciekawienia. Ona ładna influencerka, on zaradny gość, według zdań co poniektórych całkiem przystojny. Było coś swobodnego i ulotnego w tej chwili. I było w tym coś z wygody, która przecież – jak chcą niektórzy – wychodzi z mody. Konsekwencją tej sytuacji był fakt, że zaczęli ze sobą rozmawiać w sposób niezbyt zobowiązujący. I mieli możliwości zainteresować się sobą. Rozmowa była bowiem żartem, a nie opisem jakiś przykrych doświadczeń, czy prezentacją politycznych lub ideologicznych lub religijnych przekonań. W zasadzie oboje nie zdawali sobie większej sprawy co jest grane w tu i teraz i nie mieli głów obciążonych bagażem traumatycznych przeżyć. Ot, spotkali się przypadkiem i zaczęli ze sobą rozmawiać z jak to mówią błyskiem w oku. Życie obojgu jeszcze smakowało i oboje mieli gdzieś w tyle głowy frazę chwilo trwaj. Ona ładna, on przystojny. Ona uczesana, on ubrany. Ona uśmiechnięta, on pewny siebie. I ta kanapa, która złączyła ich dłonie, połówki ciał, toasty i poczęstunki. On siedział po lewej stronie kanapy, a ona po prawej. Gdybyś chciał zapewne znalazłbyś w nich jakieś wątpliwości, troski, obawy, lęki, nieporadności, ale te gdzieś niknęły przed przekonującym obrazem tamtej chwili. Słowem i w nim i w niej były gdzieś głębiej i akurat tamtego wieczoru nie miały najmniejszej ochoty wychodzić na światło dzienne, a nastrojowe okoliczności nie wymagały od nich żadnych poświęceń. Ot, było im obojgu wygodnie i dobrze czuli się we własnym towarzystwie. Niby nic, a jednak bardzo wiele. Ot sytuacja, że sprawy mogły się zacząć i pójść spokojnym i ładnym torem. I poszły, bo dlaczego niby miałyby nie pójść? Przyjaciele i znajomi mówili im, że nie ma przeciwwskazań. Nikt nie doszukał się niewierności, nieszczerości, złych intencji, ani tym podobnych przeszkód. Ot, tak zwyczajnie dosyć spodobali się sobie, inaczej przypadli sobie do gustu i mieli tę sposobność żeby później pójść gdzieś razem. I poszli. I znów wygrało dobre samopoczucie. I znów wygrał uśmiech. I znów wygrała życzliwość. I znów wygrało szczęście. I znów wygrała niemodna i niepoważana lub wypierana w niektórych środowiskach wygoda. I było w tym coś z obustronnego nie zdawania sobie sprawy, ale przecież niby dlaczego miałoby nas tak to aż razić? Czasem bywa tutaj dobrze nie wiedzieć, a oni nie wiedzieli i było w tym coś pięknego, naiwnego, subtelnego, niezobowiązującego, ulotnego, sympatycznego i ujmującego. Sytuacja ich ujęła, a co za tym idzie mogli być dla siebie ujmujący. Mogli się sobą zachęcić. Nie mieli żadnych powodów aby żałować sobie pozytywnych uczuć, więc nie żałowali. I tak po prostu, tak zwyczajnie byli dla siebie tego ładnego wieczoru intrygujący i interesujący. Cóż tak też się zdarza. Zdarzyło się i od tamtego wieczoru planowali już razem. Przypadek, los, przeznaczenie? Narrator tego nie wie i jeszcze przez dłuższy czas tego się nie dowie choćby dwoił się i troił pośród ksiąg wszelakich, czego notabene narratorowi wcale nie chce się czynić, choćby dlatego że i on bywa w życiu wygodny. Na imprezie wymienili się numerami telefonów, które rzecz jasna zabrali ze sobą. Wysłali sobie późną nocą po esemesie na dobranoc i w spokoju, dobrym nastroju i komforcie poszli spać do łóżka, a każde do swojego. Gdzieś około tydzień później w sposób ładny, bo przyjemną rozmową telefoniczną, która zabrała im jakieś dziesięć minut, umówili się na coś na kształt randki. Traf chciał, że mieszkali niedaleko siebie, co sprawiło że oboje mieli blisko do miejsca umówionego spotkania. W zasadzie oboje mogli pójść na nie spacerkiem, co zresztą uczynili, bo niby dlaczego nie mieli tak uczynić? I znów jakbyś gdzieś głębiej w nich oboje zajrzał sytuacja nie była pozbawiona wszelakich obaw, ale po cóż mielibyśmy tak naprawdę to czynić? Znów oboje mieli wolny dzień od pracy, mało obowiązków domowych, niewiele zobowiązań, a co za tym idzie z większą niż zazwyczaj przyjemnością mogli wybrać się na umówione spotkanie. Ona znów mogła się dobrze i starannie ubrać, a on miał tak zwany portfel i wcale nie musiał proponować dzielenia rachunku za kawę na dwoje. Zaraz się też okazało, że w gruncie rzeczy myślą podobnymi kategoriami, że dobrze im się ze sobą rozmawia, że potrafią się sobą interesować, a ci wszyscy jego i jej byłe i byli nie pozostawili w ich życiu spustoszeń, które jakoś tak we dwoje trzeba by było przegadać, przeboleć lub przemóc. Traf chciał, że oboje nie musieli przetrawić jakichś ważnych kwestii wymagających szeregu konsultacji i uzgodnień. Nie trapiły ich również – ach młodość i jej niepodważalne prawa – żadne jakoś nadzwyczajnie bolesne wyrzuty sumienia. Kawa była smaczna, choć nie najtańsza, a ciastka niczego sobie, choć również do najtańszych nie należały. On jako że jak wspomniałem miał portfel ze sobą mógł z wygodą zapłacić rachunek i mógł okazać ciut klasy wręczając napiwek kelnerce w wysokości jak to mówią w sam raz. Znów ona dla niego i on dla niej byli jak mawiają atrakcyjni. A, bo bym zapomniał, a przecież to bardzo ważna informacja, randkę przesiedzieli na dwóch różowych leżakach, wsłuchując się od czasu do czasu w ładną i nie najgłośniejszą muzykę, zresztą zaśpiewaną i skomponowaną przez kogoś, kogo niestety nie udało mi się rozpoznać, a nie mam jeszcze aplikacji w telefonie ku temu, zresztą jak całego szeregu innych - ponoć niezbędnych - aplikacji w komputerze komórkowym. c.d.n.
    2 punkty
  20. Jakże mi w prawdziwej dusz wspólnocie Wskazywać wad. Miłość nie miłością Gdy się nowej poddaje ochocie, lub zraża odstępcy niestałością. O nie! Miłość jest jak znak niezmienny Burzom przygląda się niestrwożona; Jest jak statkom blask gwiazdy promienny, Tajemny, choć wysokość zmierzona. Miłość nie jest błaznem czasu, godnie Znosząc niknące młodości ślady; Nie zmienia się przez krótkie tygodnie, Lecz trwa w stałości po skraj zagłady. Jeśli w tym błąd ktoś by zilustrował, Jam nie pisał, ani nikt nie miłował. 116 ze względu na swój temat jest dziś najbardziej znanym sonetem i bywa wygłaszany przy okazjach matrymonialnych. Tajemny, choć wysokość zmierzona - na statku nawigator mierzył wysokość kątową gwiazdy polarnej, żeby ustalić szerokość geograficzną. Poezja poezją, ale ta strofa ma sens praktyczny. Pozostałe też mają sens. I William: Let me not to the marriage of true minds Admit impediments. Love is not love Which alters when it alteration finds, Or bends with the remover to remove. O no! it is an ever-fixed mark That looks on tempests and is never shaken; It is the star to every wand'ring bark, Whose worth's unknown, although his height be taken. Love's not Time's fool, though rosy lips and cheeks Within his bending sickle's compass come; Love alters not with his brief hours and weeks, But bears it out even to the edge of doom. If this be error and upon me prov'd, I never writ, nor no man ever lov'd.
    2 punkty
  21. @Rafael Marius to prawda - promieniowanie el-mag a lokalne podwyższenie temperatury i zmiany nowotworowe mózgu - były takie badania, publikowane nawet 20 lat temu. Jak widać - nie miało to wpływu na dalszy rozwój GSM, a że każdy wynik badania można podważyć, więc "hulaj dusza..." Jakie jeszcze negatywny wpływ mają telefony komórkowe (jak zresztą cały rozwój cywilizacji) - dowiemy się w przyszłości (albo - nie...)
    2 punkty
  22. To jeszcze lepsze. Technika faktycznie zmienia ludzi. Ostatnio słyszałem kilka hipotez od neurologów, że smartfony powodują zmiany w mózgu. To nie jest jeszcze pewne 100%, Są one bardzo niekorzystne. Upośledzają funkcje postrzegania.
    2 punkty
  23. Prowadź mnie za rękę, prowadź na drugą stronę drogi. Idę pod jadący samochód nie wiedząc co robię. Za ścianą zostawiłem samego siebie, zmiany dokonałem, na gorsze. Gorszy człowiek ślepy i głupi prosi o pomoc bo sam nie wie co robi. Tylko Twój głos słyszę i zapach Twoich słów czuję, ufam tylko Tobie. Podążam tylko za Toba, dotknij mojej duszy bo tego potrzebuje.
    2 punkty
  24. Jak co dzień siedzi i coś gryzmoli Zapatrzony w Tolkiena Mówi, że mógłby to robić do woli Chyba, że przejdzie mu wena Strona po stronie się zapełniają Czyżby wybitne dzieło? Lecz zaraz, zaraz; coś tu nie gra Gdzie fabułę wcięło? "Chleba z tego nie będzie" Pomyślał sobie (i szczerze mówiąc, nie był w błędzie) "Nie samym zasiłkiem żyje człowiek" Jak mawiał starożytny mędrzec Roboty szukać nie chciał wcale Choć żona mu kazała Co nie powinno dziwić Dwójka dzieci do utrzymania (a ona kokosów nie zarabiała) Co było dalej? Sam nie wiem Lecz główna myśl jest taka Bycie artystą To nie jest żadna praca.
    2 punkty
  25. @Giorgio Alani Jeśli artysta utrzymuje się ze sztuki To najczęściej zapomina o co w sztuce chodzi Tak to jest ze złymi motywacjami
    2 punkty
  26. Sorry, że się tak podczepiam, ale mnie zaintrygowało i dorzucę swoje trzy grosze :) Bo już samo słowo "powiązane" nasuwa mi na myśl nici (choć w wersji ostrzejszej mogłyby być łańcuchy, ale i one mają przecież splot (!)), to tak lingwistycznie. Ale i biologicznie się dopowiem :) Mamy bowiem w przyrodzie coś takiego, co się nazywa wrzecionem kariokinetycznym. I to od tego wrzeciona zaczyna się życie eukariotycznych komórek. Mamy też nici bądź łańcuchy kwasów nukleinowych, które są nośnikami genetycznych informacji. To tak na tę chwilę mi się umyśliło :) A powracając do wiersza - chyba będę do niego przywiązana sentymentem :) Pozdrawiam serdecznie :) Deo
    2 punkty
  27. upalne lato na miododajnej lipie brzęczenie pszczół słoneczny ranek na miododajnej lipie pracują pszczoły
    2 punkty
  28. Oj tak, w internecie trzeba wyostrzyć szósty zmysł:), żeby nie dać się zwieść. Dziękuję
    2 punkty
  29. Fakt :);) Dzięki i też zdróweczka :) No na to wygląda:) Dzięki i też pozdrawiam Prawda, kwiaty się nie maskują:) Ale jak się uważnie przypatrywać twarzom to maski stają się często przezroczyste :) Dziękuję No, może ciut ;) Dzięki
    2 punkty
  30. Oczywiście, trzeba być zgodnym z tym, co się napisało :) Również pozdrowienia :)
    2 punkty
  31. @Giorgio Alani Prawdziwy artysta jest niebieskim ptakiem i nie dba o pracę. Nie do tego został stworzony.
    2 punkty
  32. Nie wiem jakie to wszystko będzie. Kiedy odejdę. Nie wiem czy we wspomnieniach przetrwa obraz. Którego nie mam. Nie wiem czy czas zastąpi ból i rozczarowanie, Czy wystarczy być!!! Nie wiem czy płakać będę, czy krzyczeć, czy prosić! Czy to będę ja? Ten zatracony? Słucham gołębia po raz kolejny, słucham muzyki... Słucham szeptów i słów. Słucham dnia każdego... Nie wiem czy warto otwierać tę Skrajność. Czy warto Jest!... ... Czy warto zakończyć ten niby Dar! A jednak Przekleństwo! Czy warto sądzić siebie samego. Czy jednak trzeba być dla kogoś Innego... Nie wiem. ... A Ty wiesz? ... Rozwinięty na Skrajnościach przemierzam Pustkę... I tak bardzo Kocham... I tak bardzo Kocham. . .
    1 punkt
  33. Z cyklu ZwierzoSzyki Szerszeń Szerszeń budzi grozę i szacunek Lecz nie zasłużył na poczęstunek Lecz nie zasłużył żeby się z nim zaprzyjaźnić Widzisz w nim tylko kata na miejscu kaźni. //Marcin z Frysztaka
    1 punkt
  34. @Rafael Marius coś tam w tym łebku iskrzy nie zgłębisz, patrząc w oczy.... prostokątne
    1 punkt
  35. To jest mój wiersz, który powstaną bazie tych widoczków:)
    1 punkt
  36. - dla Belli - Żal jest kończyć wspólne wakacje... - zasmucił się Mil, zresztą od rana smutny, tak samo jak Bella. - Te pierwsze od tak dawna... Opuszczać ten kraj. Tę wyspę i ten nasz apartament, do którego drzwi krzewokwiat puka delikatnie poziomą gałązką... Tu jest tak pięknie - rozpromienił się na chwilę. - I Ten Czas z Tobą... Tak pięknie i spokojnie było Nam za poprzedniego życia w Naszym Kraju, w Brazylii. Wiesz, amada esponsa - zmienił na chwilę temat - jestem strasznym głupcem. Co sobie przypomnę, że zmarnowałem Nam poprzednie wcielenie, sprawiając Ci ból... byłem pewien, że wrócę. Głupią - szczeniacką - pewnością! - wyakcentowal. - Do tego prowadzi stawianie patriotyzmu nad żonę... Zwłaszcza nie do tej ojczyzny, co trzeba! - powstrzymał się od przekleństwa. Bella milczała. Chociaż tamte chwile sprawiły Jej ból, a ich przypomnienie także - wolała zaczekać, aż mąż skończy. Wiedząc, że kontynuowanie będzie jeszcze bardziej przykre. - Chodź, meu marido - z uśmiechem ujęła jego dloń i pociągnęła lekko. - Szkoda słońca i czasu. Chodźmy pospacerować, wykąpać się w morzu. Cieszyć się swoją wzajemną obecnością. Smutków mieliśmy dość w przeszłości, prawda? - Masz rację, Kochanie - odwzajemnił uśmiech. - Jak to Ty. A właśnie - uśmiechnął się ponownie - jak to robisz, że masz ją zawsze? Nie mylisz się, czy jak? - żartował dalej. Bella poczuła, że Jej samej też trochę poprawia się nastrój. - A w rzeczy samej - specjalnie zaczęła odpowiedź tą samą samogłoską - ostatnią w Jej imieniu i przedostatnią w imieniu męża. - To przywilej osoby bardziej duchowej niż ty, na wyższym poziomie energetycznym. Czyli stajacej się aniołem. - Cha-cha-cha!! - zaśmiała się z miny męża. - Jakbyś, meu Mil, zapomniał albo nie wiedział. Otworzyła drzwi i powtórzyła - chodź, meu marido. * * * Obecność na plaży udała Im się, mówiąc najogólniej. Kąpiel w ciepłym morzu, siedzenie na piasku, kąpiel, spacer dla odmiany, połączony ze zbieraniem muszelek i znów kąpiel. I znów spacer. Pocałunków i objęć też nie brakło. - Mil... - Bella w pewnym momencie ledwie zdobyła się na cichy protest. - Poczekaj, aż wrócimy do naszego bungalowu... * * * - Czemu zbierasz tyle muszelek? - zapytała w którejś chwili. - Wspomnienie lat dziecinnych? Czy masz jakiś pomysł? - starała się domyślić. - Querida, to drugie - zrobił tajemniczą minę. Nie na tyle jednak sekretną, aby Bella się nie domyśliła. - Niech mu będzie, temu mojemu Milowi - uśmiechnęła się do męża. - Z tą sekretnością mu do twarzy, a jeszcze bardziej z chęcią sprawiania mi przyjemności... * * * - Amada Bella, teraz nie patrz - poprosił. - Usiądź sobie może tu - zasłonił sobą biurko, ustawione wzdłuż ściany pod wiszącym na niej telewizorem. - I nie podglądaj. - Dobrze, ukochany - zgodziła się, robiąc potulną minę. Po czym, owinięta po wzięciu prysznica białym ręcznikiem, który odsłaniał to, co miał odsłaniać i podkreślał to, co miał podkreślać - usiadła na łóżku za Milem. Trącając go od czasu do czasu stopą wyciąganej ku niemu nogi. - Skończyłeś już? zapytała po pewnym czasie, robiąc niewinną minę. - Już prawie - odpowiedział. - Zobaczmy więc, co tu mamy - powiedziała, odczekawszy dłuższą chwilę. Po której upływie wstała, nie poprawiając ręcznika. Grożącego poprowadzeniem rozwoju sytuacji w strategicznie niebezpiecznym kierunku, to znaczy zsunięciem się na podłogę. - Ooo - powiedziała powoli, jednosamogłoskowo. - Widzę, mój Milu, że niespodzianka istotnie ci się udała... Cdn. Hotel Hari Beach Club Resort, Djerba, 29. Czerwca 2023.
    1 punkt
  37. @Rafael Marius takich rzeczy nie robię, ale tak coś podobnego zostało :)
    1 punkt
  38. @Rafael Marius pod szkiełka wkładałam kwiatuszki, trawy, kamyki i kolorowe szkiełka. A w zimie to pomiędzy kępkami układała się trawa i roślinność, która przetrwała, lubiłam oczyszczać rękami śnieg i patrzyłam co tam jest. Później po tym jeździłam, taka zabawa:)
    1 punkt
  39. Nadzieja jest , a nawet wysokie prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, że się powiedzie. Trzymam kciuki.
    1 punkt
  40. @violetta Cóż w tym akurat momencie nie bardzo jestem w stanie lepiej napisać ten w pewien sposób częściowo prowokacyjny tekst :) No ale przecież będę jeszcze kilka jego części pisał to i może coś dodam, uzupełnię, przeprawię itd. :)
    1 punkt
  41. Brakuje porównań, pikanterii, erotyku, bardzo intensywne, nie ma oddechu, aż się zgubiłam od przejścia z imprezy do końca. Dla mnie do poprawy od całości:)
    1 punkt
  42. no nie wiem, mistrz zaczyna marudzić - pewnie się starzeje, panny mniej wymagające - chyba nie ma ich tak wiele, wszystkie które znałem, wymagania miały nie z tej ziemi. powiedz brzydkiej (tak wypada) że jest ładną, wnet zasłonki tobie z oczu spadną :))) Pozdrawiam.
    1 punkt
  43. @Rafael Marius Cieszy mnie ta zgodność :) Dziekuję.
    1 punkt
  44. @corival Zapiszę sobie ten Twój wiersz - pokażę do przemyślenia niektórym ( szczególnie tym co nie widzą kobiety w tym naszym małym świecie)
    1 punkt
  45. @Dawid Rzeszutek ależ masz oczywiscie rację, jesli chodzi o te lajki, co do wartości poezji, co kto lubi i co się komu podoba tu i teraz , to nic nie poradzisz, TU nie ma fachowców od literatury kimkolwiek oni są. Po prostu każdy sobie pisze, a Pan Talar o ile wiem jest tutaj chyba od początku, stąd też jego popularność. W pewnym sensie na nią zasłużył. Wielu juz nie ma, a on jest wierny temu portalowi i jest bardzo aktywny. Czy to stanowi o wartości jego poezji ? Nie mnie to osądzać . Merytorycznie można pokusić się o analizę literacka , jeśli ktoś czuje się na siłach, ale w końcu albo się coś podoba albo nie. Mnie osobiście poezja Pana Talara się podoba ze względu na jej prostotę i uważam, że jest piewcą fundamentalnych wartości, którym we współczesnym świecie niekoniecznie się hołduje. Jeszcze raz pozdrawiam Kredens
    1 punkt
  46. @Asia Rukmini A niech ludzie czytają A niech się zachwycają Tyle ich :) Gratuluję
    1 punkt
  47. @Asia Rukmini Cieszę się razem z Tobą i serdecznie gratuluję! :-)))
    1 punkt
  48. @iwonaroma @Deonix_ Rozumiem Wasze zastrzeżenia i przyznaję ,że bez tej końcówki brzmiałoby może mocniej, lepiej... Ale byłabym wtedy nieszczera w stosunku do uczuć, które miałam pisząc ten wiersz - mieszanych, czyli niepokój niepoknalnej odległości od doskonałości i jednocześnie radość, że pojawiają się przynajmniej jej przebłyski. Dziękuję Wam za szczerość i miłe słowa :) Pozdrawiam! :)
    1 punkt
  49. @Antoine W Od zawsze ludzie są różni. Dziękuję, że zajrzałeś. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  50. Haha, świetny Zaznaczać ptaszkiem uwielbiał frant z Czaczyˇ wszystko, co dotknął, liznął lub wypaczył. Aż trafił raz na męża, co tę zgniótł część oręża bez której ptaszek ledwie już co znaczy. ˇwieś w Polsce w gminie Śmigiel, w powiecie kościańskim, w województwie wielkopolskim
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...