Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 19.04.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. W moim mieście pada deszcz pada też ludziom na głowę z przygnębienia Ktoś rozwiesił swoje życie na sznurze żeby było radośniej ksiądz kazał śpiewać w chórze nie umiem Marian też nie notorycznie gapi się w okno jakby miał dostrzec coś niezwykłego przychodzę czasem do Mariana, bo nie może chodzić siedzimy razem gapiąc się w okno Widzimy swoje odbicia odbicia też mamy choć czasem chce mi się ryczeć no to rycz! krzyczy Marian nie! odkrzykuję a potem robimy głupie miny i przedrzeźniamy przechodniów A w czwartek Mariana zabrali myślałam, że kiedyś oddadzą ludzie mówią, że Marianowi padło na głowę, bo gapił się w okno i coś zobaczył W końcu zaświeciło słońce.
    9 punktów
  2. chłopcy w telefonie w szafce nocnej wibrator chciałam tylko zapomnieć ale świat wysiadł zupełnie nie wróci dokąd tym razem prowadzisz mnie lęku ciało napięte nie pójdzie ból je wkrótce wytropi i pożre kobiety pierwszej kategorii odpoczywają od niczego oblatując zagraniczne kurorty robią nagie zdjęcia drugiej rodzą dzieci każdego dnia podnoszą otyłość by do wieczora zamęczyć się na amen załamanie nerwów u każdej boli tak samo
    6 punktów
  3. Zajrzała bieda do chaty. Nie mieszkał tam nikt bogaty. Babcia z kotem na kolanach i kilkoro wnucząt - nie była sama. W zardzewiałym garnku na starej " angielce" - ziemniaczki w mundurkach. Dzieci klaszczą w ręce. Sól też się znalazła, obiad był królewski. Babcia łzę otarła, żywot miała ciężki. Zasiadła do stołu z gromadką krasnali. Nie mieli widelców lecz wszyscy się śmiali. Nie znosiła śmiechu bieda. I nie było więcej trzeba... Babcia pieczeń nastawiła. Dzieci klaszczą w ręce, nie chcą biedy więcej.
    5 punktów
  4. po śniadaniu uczę się francuskiego później kolorowy park cieszę się wiosną w tym roku wyjątkowa pragnę czekolady do kawy uroczej jak mały ptak z sałatką i cienką pizzą razem
    5 punktów
  5. nasze rozmowy stały się płytsze spojrzenia powierzchowne chropowate w miejscach oszlifowanych a dotyk nieprzenikniony stalowa barwa okryła nam spojrzenia uratuj nas losie! strzałą Amora przebij zakochaj ostygłe serca jeszcze raz!
    5 punktów
  6. poznałeś mnie przez drżące ciało otoczona blasku jaskrawą aurą wtargnęłam w twój splot słoneczny w złudzeń gorące opary weszłam z impetem w granice gęsto między nami rosnące przez milczenie ustami kreślone dotykałam cię róży kolcem gdy odurzona tobą zamknąłam oczy sen zabrał mnie w zakręt ostry do dni przykrytych grubym kurzem do innych nie z tobą wspomnień poznałeś moje ciało pierwszej nocy byłeś nim do głębi nasycony niewiele pozostało do wypełnienia już się oglądasz by tamtej marzenia spełniać
    5 punktów
  7. pewien grzesznik postanawia przemianę poganiany przewinami odrzuca dobra wychodzi wtapiając się w tłum na chodniku robotnicy obok wylewają smolisty zapach oblepia ulicę; niemal sunie nad ziemią biją dzwony i trochę się przeciera, mijanym przechodniom rozdaje uśmiechy i pieniądze dostrzega ich tylu po raz pierwszy, wreszcie wspina się na schody kościoła żeby leżąc w jego progu pozwalać wiernym deptać po sobie tak długo dopóki nie skruszeje
    4 punkty
  8. Ktoś na wskroś nieżyczliwy nad wyraz zbił z tropu moją kumpelę poetkę stwierdzeniem, że świat nie jest wierszem, ani poezją, ani niczym tym podobnym i niczym w tym stylu. Chciałbym kiedyś tego kogoś (mordercę wyobraźni i fantazji) móc zapytać czyż smakowanie świata nie jest przypadkiem doświadczeniem obserwacji? Seranon, 18.04.2023r.
    4 punkty
  9. odrywam kolejne płatki "przyjdziesz czy nie" płatki lecą na ziemię już ich nie chwycę nawet w locie umkną mi w ogrodzie zakwitł bez nie wrócisz zbyt wcześnie...
    4 punkty
  10. od nowa uczę się jak mówić nie mówię jak mi mówią długo lecz czytam wciąż i pisać lubię ustami chyba będzie trudno mam krótszą pamięć mniej się ścieram uśmiech jak maska tkwi przyszyty wszystko w porządku ktoś zapewnia potem wypełnia chemią żyły nie nie liczyłem na nikogo byłem jak mięso z galaretą co gdzie zaszyją i w co włożą jest mi już dzisiaj wszystko jedno składali mnie od kiedy z ziemią nie dali rady ego włożyć w końcu wepchnęli w masę z czegoś coś co ma z czasem wyjść na korzyść od nowa uczę się jak chodzić jak mi na imię nie wiem nie mam jakbym się wcale nie narodził coś amputować chcą coś sprzedać miałem rodzinę i wspomnienia uśmiech pod szwami w grymas przeszedł że takich nosi matka ziemia udaję że nie słyszę grzeszę spotkałem miłość i wiedziałem jak nikt kochała mnie też ona ale nam w drodze wyrósł kamień i stał się górą skał wkoło nas
    3 punkty
  11. Nikt nas tutaj nie zapyta czy czujemy, które rozumiemy, czy wiemy, kogo widzimy, czy lubimy, które kochamy, co nam gra... Nas się pyta jak wszystko powyższe ubierzemy w słowa i czy udaje nam się porwać czytelnika i przenieść go między baśnie, wersje i wersy. Ktoś dociekliwy może nas jeszcze dodatkowo zapytać czy będzie dobrze, na co nie przyjdzie nam łatwo odpowiedzieć. Seranon, 17.04.2023r.
    3 punkty
  12. wczoraj wieczorem obserwowałem jak zapada zmrok moich myśli w lustrze może nie jestem sam na tym świecie wypaliłem papierosa powiedziałem do siebie: "życie to jedna wielka niewiadoma" do którego siebie wciąż słyszę odbity chichot gdy opadał popiół innych ja we mnie wciąż tak głośno krzyczą dookoła machają rękami z podpalonych zapałek
    3 punkty
  13. Tylko on - przyjaciel z dzieciństwa - zawsze cierpliwie słucha mych gorzkich wyznań. Tylko on robi to nawet dziś - nie używając przeciwko mnie słów ostrzejszych od noża. Tylko on - mały ale o dużym sercu miś z którym rozmawiać znaczy być kimś.
    3 punkty
  14. Kiedy się stało jasne, że muszę przejść przez ogień, szukałam takiej siły, która rozpuszcza trwogę. Znalazłam ją w spojrzeniu, tym bliskim i dalekim i w szepcie słów żarliwych, ukrytych pod powieką. I przeszłam. Z drżącym sercem lecz z podniesioną głową. By przetopiona dusza, zrodziła mnie na nowo.
    3 punkty
  15. dzisiaj w nocy zadrżało wszystko wokół- neonami błyszczę. w myślach ląduję na wirtualnej ziemi gdzie klawiatura rządzi światem nieraz to chaos szaleństwo i szum. patrzę przez filtry ekranów gdzie cyfry tworzą obrazy nowe prawdy w świecie strun nie potrzebuję czuć dotyku i wiatru. wirtualnie czuję ich puls widzę świat pełen kontrastów wciąż wierzę że odnajdę swój cel w sieci. odkryję drogę dla siebie między kubitami stłamszony jako zero środek i jeden
    3 punkty
  16. Wyrwij mi słowa Z poukładanego wiersza I niech będę pierwsza W kolejce do twojego serca
    3 punkty
  17. kochał poezję nade wszystko lecz tym razem zgotowała prozę życia trafił na zaborczą pełną złudnych deklamacji przydusiła zakrwawioną przerzutnią z ostrymi zębami rytmu oraz tego co autor miał na myśli co jeszcze bardziej ugruntowało zwątpienie gdyż nie znał przesłania sprawnie i boleśnie przerzuciła go w głąb siebie przywiązując ręce cierniową średniówką jedno co mu pozostało to odchylać głowę do tyłu by ujrzeć nad sobą drabinkę wersów oraz jasny prześwit u góry jednak rymy częstochowskie były przesadnie dokładne co chwila spychały głowę w przeciwną stronę odbierały nadzieję czuł wokół gęstą aurę wiersza niespieszno wirował umysłem twórcy na kolistych ściankach dostrzegał freski rymów średniówek przerzutni oraz delikatnych acz mocnych pajęczyn poezji spowijały zewsząd ciężkim całunem poetyckiej klaustrofobii stawiały uparcie niedokończoną kropkę nad i nie wiedział jaką rolę w tym wszystkim odgrywa wiersz a jaką on może muchy? jednak po pewnym czasie zaczęły w nim narastać sprzeczne odczucia tym bardziej że rozpoznawalne przesłanie coraz bardziej chłonął umysł lecz nie do końca zrozumienia które można bez przeszkód i za nic deklamować spojrzał jeszcze raz w górę wtem zupełnie nagle nie poczuł więzów mógł zacząć wędrówkę szczebel po szczeblu wers po wersie na jednym z nich powyżej przysiadła metafora nakazała że ma nie zwątpić a zatem nie zwątpił bo cóż innego mu pozostało nagle jakby wiedział że tam u góry na tle prześwitu jest tytuł wystarczy że stanie na początkowym wersie może go dosięgnie odczyta zinterpretuje więzienie na miarę przynależnych danych mu możliwości a później rozbuja ciało i wyleci poza by wylądować na trampolinie prozy tylko dlaczego właśnie tam?
    3 punkty
  18. Co jeszcze zostało Zapytam dziś losu Emanując nadzieją Krzyczy chaosem Aż przyjdzie Na co czekam I tęsknię zarazem Etiudą w duszy zagra
    2 punkty
  19. ale tylko cienką skórką pod spodem brak tchu w zwaliskach gniotące skały otchłań i piekło trzeba to wszystko przejść by zaczerpnąć powietrza a potem z tęsknotą spojrzeć w niebo
    2 punkty
  20. do Rudego należała zawsze prawa strona szukał butelek z żółtą wodą z bąbelkami uciekały przed nim jak niejadalne o tej porze roku kobiety potem pisał palcem na chmurach pozdrowienia do przyjaciół których ciągle było za mało co ma być, to będzie, tyle jedzenia się dziś marnuje brodził w liściach, nadawał imiona i puszczał kopniakami do nieba niebo nad domami jest przecież dla każdego ulica nie należy do nikogo a ja i tak nigdzie nie pojadę - odgrażał się tirom które woziły rzeczy bogatych z telewizji na końcu ulicy płoty liniały reklamami chodnik przewrócił go na pysk i wyrwał butelkę w krematorium jak co dzień mafia paliła wrogów alkoholu z akcyzą to moje miasto - pokazał na dym z komina
    2 punkty
  21. Faktycznie już kolorowo, magnoliowo, aż miło patrzeć.
    2 punkty
  22. nie zgub powiewu wiatru w czasie swego snu gdy zaśniesz raz ostatni pożeglujesz znów
    2 punkty
  23. @Tectosmith :) dziękuję
    2 punkty
  24. Światło wiszącej lampy spada na dno moich źrenic. Ładnie mi w tej mdławej aureoli żółtawej poświaty. Kiedy za oknami noc. Kiedy deszcz… Kiedy… Coś zaszeleściło w pokoju za ścianą. Za ścianą pełną rdzawych smug i wilgoci. Za ścianą z pajęczyn i pęknięć. Matka tam śpi na łożu śmierci, wpatrzona w sufit, sina i zimna jak bryła lodu. Wśród rozrzuconych zdjęć, starych fotografii, albumów… Coś zaszeleściło, jakby poruszona niczyją ręką płachta gazety. Gdzieś, coś zaskrzypiało. Drżę od chłodu i samotności. W dziwnej zawiesinie czasu. W wirze otchłani bez początku ani końca… … pomiędzy czymś a czymś… Kto tu jest? Czy jest tu kto? Milczenie. Matka leży martwa niczym głaz. Śpi, nie-śpi… Szepcze jak w gorączce. Sprzecza się z kimś. Jednak, ktoś tu jest. Kto taki? Przechadza się w tę i z powrotem. Słychać wyraźnie trzeszczenie podłogowej klepki. To znowu uginają się stropowe deski. Wiruje kurz. Nade mną noc. Nic. Nade mną śmiertelny mrok rozpadliny. Z sufitu zwisają zwielokrotnione ręce. Kołyszą się. Próbują dosięgnąć za wszelka cenę. Chwycić… Rozczapierzają palce. Zaciskają je aż po biel kosteczek. Nieruchomieją… Zamykam oczy. Pod powiekami rój świecących kropek. Taniec pikseli jak w kalejdoskopie. Otwieram. Zamieniają się miejscami plamy zacieków. Szarpie za włosy zimny skądś wiatr… W drugim pokoju śmierć rozgościła się na dobre. Jeszcze nasłuchuję… Lecz nic… Przystawiam do pulsujących skroni dłonie.. Padam na kolana, otwierając usta w niemym krzyku. W uszach piskliwy szum. (Włodzimierz Zastawniak, 2023-04-18)
    2 punkty
  25. Ziemniaki i sól to nie jest najgorzej. 👍 Kartofelki uratowały świat przed głodem, a piaszczysta polska ziemia im służy. Znałem rolnika, który nakładał plasterki upieczonych ziemniaków na pajdę chleba i wołał: delicje!
    2 punkty
  26. Załkały gołębie pod lnianą poduszką, wyfrunął ksiądz spod ołtarza; policzył wszystkie krople rosy, nawlekł na krokwie kalendarza. Śniące kolana drażnią nos smukłym smyczkiem, oblało łąkę chłodne niedzielne tchnienie. Każde źdźbło trawy płynie pod policzkiem leniwie po skórze jak Brutusa sztylet. Malinowi bracia knują cichy rozejm. Wiódł wieżę z kości słoniowej cień malin. Hen w dole łopocze biała chorągiew; przemyka się jak lis między brzozami. Czemu się boję, we mgle chowam oddech? Nadchodzi nad las zmarszczka nocy. Pocałunek wypiekam jak pierwszy chleb, nim obrus lata nam spadnie na oczy.
    2 punkty
  27. Izabeli 799 na kominku ogień płonie syczy sykiem smolny szczap obejmuję twoje dłonie czułych pieszczot sypnę grad czuję jak ci wzrasta tętno mnie podnieca świeża krew kły mam w buzi twarde piękne jam wampirek drobny jest już w tętnicę się zapuszczam w uniesieniu znika ból dla mnie dzisiaj piękna uczta zaraz nic nie będziesz czuć pocalunkiem zgaszę oczy a językiem zliżę twarz wieczór piękny i uroczy kocham kocham jeszcze raz
    2 punkty
  28. Poszukiwane było raz zastępstwo dla lwa (wiadomo od zawsze jest zwierząt królem) lecz cierpiał teraz bardzo z wielkim bólem bolały go bowiem zęby i to aż od razu dwa Żółwie odpadły bo są za bardzo powolne żyrafy zbyt wyniosłe nie nadały się wcale i z wiadomych względów hieny i szakale odrzucono małpy bo za sprytne i za zdolne Żaby za wygląd odpadły tak samo krokodyle antylopa za chuda a zebra w swojej pidżamie wygląda śmiesznie, papuga za często kłamie a węże i jaszczurki kojarzą się bardzo niemile Słoń jest za ciężki, w dodatku jeszcze z tą trąbą mrówki pracowite ale w oczy się nie rzucają sowy są mądre ale w dzień często przysypiają ciężko było wybrać zastępcę nad rzeką Kongo Hipopotam jest taki gruby a pająk chudszy niż trawy źdźbło na polu lub dużej leśnej polanie cały dzień kandydatów trwało to przesłuchanie … zastępcą została mała i cicha szara mysz
    2 punkty
  29. Znów stałem się niewidzialny. Noc. Ściany przytłaczają i miażdżą. Szepczą… Ze ścian wyciągają się ręce. Rozchodzi się szmer rozbudzonych widziadeł, chcących mnie dosięgnąć. Poruszają żywo kościstymi palcami. Rozwierają je. Ściskają w pięści. Rozkurcz. Skurcz. I niczym tętniące serce. Niczym drgająca bryła mięsa. Puls i krew. Zegar bije w jakiejś dziwnej sentencji odwrócony czas. Bomm… Bomm… Chrzęst zegarowego mechanizmu… — i znowu gong… Jeszcze jeden raz. Jeszcze… — tym razem śmierć… Wychodzę chyłkiem, tylnymi drzwiami, próbując się opędzić od nagromadzonych gestów, symboli i mar. (mojego odejścia nikt nie zauważy) Krążą wokół mojej rozpalonej głowy. Brzęczą, jak zgon pszczół w koniczynie, w trawie, w czerwonych różach, które płoną… Które miały być dla ciebie, jedyna… I znowu śmierć mnie dopadła znienacka i chciwie. W bełkocie i wrzawie napastliwych ścian. W pęknięciach tynku, w rdzawych nalotach skorodowanych rur, zaciekach, pajęczynach. Nade mną trzeszczenie stropowych desek. Ktoś tam chodzi w tę i z powrotem. Ktoś umarł. I przedziera się przez zimne obszary ciszy nagle zbudzonej. Za oknem szum. Deszcz skapuje z liści drzew. Za oknem szmer. Noc jest chłodna i tkliwa. Noc. Przejmująca otchłań bezkresnej pustki, która idzie przez pola, przez łąki, przez step. (Włodzimierz Zastawniak, 2023-04-16)
    2 punkty
  30. Noa Szemrze, cicho, szemrze nad życiem noc i ostatni raz, ostatni: jeszcze raz przeskoczę przez twój dom: mur - przez piekła moc, kamienice wciąż pamiętają błyskotliwy cień, cień: nadziei - lśnień i może jeszcze jeden dzień przeżyjemy, dziewczyno, przeżyjemy jak pień serca: tak zabija zło - wolną miłość - nas nie będzie już - tej śmierci oddamy rozkosze: marzenia i ten młody czas... Łukasz Jasiński (kwiecień 2023)
    1 punkt
  31. Kiedy udami ciasno mnie oplatasz, Gdy czuję gładkich ud na sobie splot I gdy za drzwiami jarzy się poświata, Rozplatasz ruchem włosy spięte w kok. Smukłe ramiona twoje w krąg rozpięte. Wygięte ciało z rozkoszą wspina się. Splątane z sobą usta jak zaklęte. Błądząca dłoń na plecach ściska mnie. Czas gdzieś unosi w górę rytm zegara I jakby takt zatrzymał się na parę chwil, A spod lampionów sączy się poświata, Które, choć z dala, rozpaliły seksapil. Magiczne oko radia światłem prószy I dźwięków świat otacza miękko nas. Jesteśmy sami w aksamitnej pluszy, Szczęśliwi małą wieczność, krótki czas. W płomyku światła miłość się wytrąca, Spowija nas, przenika w lepki mrok. Zielona smuga mruga, ciepła i kojąca. Na korytarzu słychać szmer i każdy krok. Czekam jak zrzucisz suknię z podniecenia I złoty brokat opadnie z blaskiem wraz. Podejdziesz naga i jakby od niechcenia, Ujmiesz za brodę, szepcząc - Jeszcze raz.. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
    1 punkt
  32. niejedno drzewo niejeden głaz widziało jak ktoś opłakiwał czas czas którego nie można zawrócić o jakim wiatr smutno nuci niejedno drzewo i głaz - świadkiem jak gorzki jest ludzki płacz
    1 punkt
  33. Ciągle powtarzał dzisiaj nie mogę tłumacząc się brakiem czasu może jutro porozmawiamy Lecz nim się obejrzał doszedł końca i wówczas poczuł się bardzo głupio gdyż nie wiedział co po nim jest Więc zaczął przepraszać płakać i prosić o rozmowę na którą niestety było już za późno Dlatego gdy umarł na jego twarzy zamiast spokoju widniał grymas wielkiej niepewności...
    1 punkt
  34. Wczoraj mówili jesteśmy silni dziś obnażają swoją słabość bo idąc drogą codzienności potykają się o własne myśli Myśli które o prawdę pytają czemu dopiero dzisiaj a nie wczoraj wyżej zaczęli cenić tych których nie doceniali
    1 punkt
  35. @Cor-et-anima dziękuję za komentarz. Twoja reakcja zaskakująca, ale taka uroda wierszy. Pozdrawiam wiosennie!
    1 punkt
  36. @Somalija :) owszem, dziękuję za czytanie.
    1 punkt
  37. No tak. Kto więc w zasadzie był i jest grzesznikiem? Zdeptany czy ci, którzy depczą? Daj mi namiar na tego kogoś to mu przemówię do rozumu.
    1 punkt
  38. A proszę bardzo :-) A wiersz sympatyczny i zgodny z prawdą. Pozdrawiam serdecznie :-)
    1 punkt
  39. @Ewelina No to smutno, że u Peelki tak chłodno się zrobiło. Mam nadzieję, że jednak ten Amorek się pojawi :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
    1 punkt
  40. @Kwiatuszek Bardzo ciekawie. Myślę, mnóstwo ludzi nie docenia faktu, że mają co jeść. Pozdrawiam serdecznie.
    1 punkt
  41. @Marek.zak1 5000. Wywaliłem jednego fana i już zaakceptowałem Twoje.
    1 punkt
  42. Szczerze i bardzo serdecznie Ci dziękuję Iwonko.
    1 punkt
  43. dziś jest taki dzień jakiś taki nijaki bez wyrazu majaczy cicha pustka jak w oczach bezdomnego psa idę ulicą jak we mgle mijam ludzi nie patrzę w oczy szarej rzeczywistości wszystko wydaje się takie ponure czy istnieje coś więcej niż szara codzienność czy istnieją jeszcze sny jak moje pragnienia może gdzieś jest jeszcze światło nie tylko pusta mgła wokół mnie tak czy inaczej ten dzień jest jakiś taki
    1 punkt
  44. Taka widać wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba.
    1 punkt
  45. Jestem pod wrażeniem:) Dziękuję @Czarek Płatak dziękuję
    1 punkt
  46. o moja naiwności wierzyłem iż pojadłem rozumy wszelkie po prostu bosko będzie stanę nad głupkami wywyższę ego pięknie zazdrość ich zdołuję gdyż o niebo więcej będę umieć pofrunę ~*~ ujrzą swoją marność durną płytkość stęchłą w porównaniu z bogiem ze mną kiedy za okazyjną kwotę kupiłem skrzydła z piasku uplecione złote ponad tłumem szybowałem z rana tam i z powrotem aż nagle słyszę biedaku z ciebie dupek łamaga ty nie fruniesz spadasz za chwilę w tej całej aureoli zaraz w ziemię przypier... ...a nie mówiłem
    1 punkt
  47. O - podoba się mnie. Kiedyś napisałem 3 wiersze na "w", więc doceniam.
    1 punkt
  48. Czasami puchnę od nadmiaru niewypowiedzeń unosząc się pod sufitem beznadziejnie lżejszy od powietrza. Ty, tradycyjnie milcząca z rozmysłem głośno klaszczesz. Wystraszony wypływam przez okno otwarte na oścież mimo minus dwudziestu i huraganowego wiatru. Jednak lina mocno przytwierdzona do ciebie trzyma, więc albo ulecisz w przestrzeń, albo mnie wciągniesz. Aby czekać aż znów się wypełnię słowami i upartym milczeniem.
    1 punkt
  49. Ten wiersz z pozoru niby taki o wiośnie, ale ma on też drugie dno. I moim zdaniem nasza rozmowa trafia w samo sedno. W nim chodzi przede wszystkim o odkrywanie szczęścia. Wrona to mądry ptak i szuka na śmietniku historii resztek rozsądku, które zaganiani, rozdrażnieni ludzie wyrzucili . Gdy je znajdzie może coś odkryje, ale ona jest już stara. Jednak nadchodzą młodzi, którzy są pisani, bez cenzury, swobodą ptaków. Myśmy byli ocenzurowani przez urząd na Mysiej. I ci młodzi napiszą wkrótce nowy fragmencik historii, dzięki odkryciom. Być może wynalazkom albo nowym nurtom myśli.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...