Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 25.02.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Kiedy się w ciebie zaplączę Od stóp twych do szczytu włosów To nie odplątuj mnie, zostaw Na pastwę naszego losu Kiedy się przejrzę w źrenicach I zgubię w błękicie serce To z każdym twoim mrugnięciem Bić będzie szybciej i więcej I jeśli kiedyś się zdarzy Że nas oplecie traw zieleń To w zbłądzeniu w rąk gęstwinie Odnajdziemy samych siebie A kiedy w długiej rozłące W pamięci moją twarz schowasz Zrozumiesz kiedy się przyśnię Że trwać możemy bez słowa Więc milczmy, cisza wystarczy Choć czasem otulaj śpiewem Niech głos twój płynie przeze mnie Ile piosenek przed nami? Nie wiem
    7 punktów
  2. po niezliczonych pniach wiją się nasze dusze bezsilne a psy od czasu do czasu wygrzebują z ziemi kości przez kilka godzin udawali że jestem przezroczysty co pozwoliło mi w najdrobniejszych szczegółach ten swoisty konfesjonał przenieść bezpośrednio do głowy żarówkę włożyli mi prosto w źrenice aż z nozdrzy i z uszu wystrzeliły snopy światła jak promienie słońca w drewnianą stodołę tam gdzie chowałem strach przed lasem a kiedy pogrzebaczem zagrali na mojej głowie Poluszko-pole chrząknąłem z pogardą teraz leżę na łączce w rozproszeniu i osobliwa cisza przynosi ukojenie
    7 punktów
  3. było za wiele tak w moim życiu zgodzisz się - tak pójdziesz - tak zrobisz - tak ... przelało się a kiedy się przelewało zdążyłam pochwycić ostatnie malutkie tak i zamknąć w sercu teraz z werwą i uśmiechem mówię - nie! :) serce otwieram nie zawsze tak chętnie
    4 punkty
  4. zamiotłeś resztki soboty pod dywan gdzie kurz z całego tygodnia sprzątnę je razem z brudami spod szafy nieważne czy miotłą czy odkurzaczem tak samo jak zawsze a może inaczej porządku nie będzie jedynie bałagan zamilcz wreszcie... błagam...
    4 punkty
  5. dla ciebie nie wystarczy być marzyć i śnić tobie zrobię kanapki na śniadanie nawet z tostera też to potrafię odwiozę do pracy i odbiorę w parku pokażę wiewiórki pomogę w domowych zajęciach koty nakarmię przeniosę cię w mój świat marzeń gdzie bywam samotnie popłyniemy przez galaktyki obrazy na wodzie będziemy malować śmiejąc się jak przy każdej fali znikają wieczorem do kolacji ładnie ci włosy ułożę zapalę świeczki będzie tak jak marzysz do snu moją poduszeczkę w kaczuszki pod głowę położę przykryję kołderką życząc pięknych snów co ty na to byłoby pięknie gdybyśmy się kiedyś poznali 2.2023 andrew
    4 punkty
  6. Och, jak to dumnie brzmi! Wreszcie mogę poczuć się kimś! Choć dawniej powiedziałbym, żem zwykły „sprzątacz”, „Konserwator powierzchni” podnosi mój prestiż w oczach! Jestem więc konserwatorem, Macham dzielnie swoim mopem, Zasuwam codziennie szmatą, Trzymam czystość w miejscu pracy! Pierś dosłownie mi buzuje, Sprzątam, śpiewam (nie fałszuję), Tak przez 8 godzin – dzień w dzień, Już nikt nie powie mi, żem leń! Warszawa, 25 II 2023
    4 punkty
  7. infinity zen kamień tłukąc lustro wody budzi krąg kolorów krąg refleksów krąg okręgów który nie ma granic który nie ma granic który nie ma który nie który kt
    3 punkty
  8. -Mistrzu, czy żona zdradę powinna wybaczyć? -Mało kto byłby w stanie jej to wytłumaczyć.
    3 punkty
  9. skoro wszystkich okradli czemu tylko ty się nie martwisz pytali bardzo zdziwieni uśmiechnął się i powiedział bo ja to co cenie nie w szkatułce ani za obrazem ukryłem lecz w swoim sercu
    3 punkty
  10. Gasł bukoliczny czas beztroski. Na powiekach zasiadły ćmy karmiąc snami ananke. Wokół dominował chaos, którego spiritus movens była bestia. Bałem się jej gniewu, krzyku, wyzwisk, potłuczonych naczyń, szarpania, bicia, ciągnięcia za włosy, tak bardzo, że postanowiłem uciec. Dokądkolwiek. Byleby mnie nie znalazła. Póki co starałem się być nieodczuwalny. Po eksplozji wściekłości następowała absolutna cisza. Później wołała mnie po imieniu, przepraszała, obiecywała poprawę. Byłem nieugięty, jednak tego dnia omamiony jej słowami, wyszedłem. W powietrzu zalśniło srebro, a ja spąsowiałem. Wtedy przestałem się bać. Ogarnął mnie niewysłowiony błogostan, a twarz przejaśniała radością. Bestia zawyła, lecz nie pozwoliła mi odejść. Jeden jeden dwa... __ 11 lutego obchodziliśmy Europejski Dzień Numeru Alarmowego 112.
    3 punkty
  11. Wszystkie - bez wyjątku -nowe, stare i te zdziczałe przy których stoją kikuty drogowskazów nazw zapomnianych porośnięte nie jedną trawą , dokądś prowadzą. Więc gdy poczujesz się zagubiony ... wędrując jedną z nich przypomni sobie ten wiersz . A potem dalej śmiało idź prze siebie , bo może właśnie ta ... ta droga zaprowadzi cię dziś , jutro albo po ... tam gdzie odnajdziesz to coś , coś co nazwiesz swym szczęściem.
    3 punkty
  12. Marzące dobrem motyle na łące izmów zbawiennych z czasem na jawie chmurni niszczący ziemię prorocy Globalnej myśli stratedzy z liter wyklute ptaki na mrocznym niebie zakwitłe ogniste śmierci promyki Z pokrzyw syczące głosy parzące słowa bujane na forum obrad plenarnych miecza z papieru ciosy Woda wciąż krąży wylewnie ziemia się kręci wytrwale czas rozwiewa doktryny a ludzie cierpią daremnie
    2 punkty
  13. poprzez miodowozłocisty brzuch rajskie jabłuszka piersi słodycz pach i otwartą twarz cała jestem w tobie palce wprowadzone w drżenie tłuką hartowane szkło zapomniała mnie namiętność kochamy się zlepieni wyświetlaczem z głowy do głowy błękitniejemy różowo po oślepiającą biel opuściłam już świat który rozumiem zdziwienie Małego Księcia z różanej alejki czarci krąg wychowania pamięć jego nadlatujących pięści miłosna chwila e-przestrzeni zostaje na zawsze
    2 punkty
  14. wszystko drga i buczy buczy buczy drga pomyśleć że to wina mina podróż za jeden uśmiech jeszcze jedno ucho brata kata znajdziemy po latach niewypalone wpisy — wypisy języki lepkie od krwi jęki bębenki szumy tego nie da się pogrzebać wszystko drga i buczy buczy buczy dźga
    2 punkty
  15. dym z moich marzeń jak szkło jestem niegiętka całkiem niezgrabny mój rym wersy bez równej ilości sylab i takt melodii do której tańczę - bez gracji koślawo w dym rzucone wszystko tępym nożem wyrżnięte słowa z nadmiarem krwi i blasku siedzę smutna gdy w sercu pustka w jasnym umyśle pełna po brzegi jedna połowa a druga sucha jak gleba - jałowa
    2 punkty
  16. na skraju marzeń dostrzegam cię rozwiane włosy spojrzenie też lecz może słowa twoje tu są a ty daleko tam gdzieś za mgłą roztańcz miłości sens wskaż mi drogę za trudną wiem pójdę w poświacie słów do twojego snu na skraju świtu uśmiechasz się a może tylko uwierzyć chcę sukienka z kwiatów piosenką lśni naprawdę jestem czy tylko śnisz roztańcz miłości sens wskaż mi drogę za trudną wiem pójdę w poświacie słów do twojego snu w oddali słyszę twój cichy śpiew może tam jesteś i cóż że wiem choć idę ścieżką wciąż jestem tu tańcem znaczona śladem twych stóp roztańcz miłości sen wskaż mi drogę za trudną wiem pójdę w poświacie słów do twojego snu
    2 punkty
  17. Chcę chwytać z Tobą Blask dnia codziennego I budzić się poranka zimowego Chcę żyć z Tobą Blask dnia codziennego I nie kłócić się o nic złego Chcę pocałunków z Tobą Blask dnia codziennego I czuć bicie serca Twojego Chcę miłości z Tobą Blask dnia codziennego I nie chcę już niczego innego
    2 punkty
  18. Witam - dokładnie tak - to przypadkowa chwil - dzięki za przeczytanie - Pozdr. Witam - fajnie że lubisz takie pisanie - Pozdr.uśmiechem. Witam - tak też morze się zdarzyć - Pozdr. @Kwiatuszek - dziękuje -
    2 punkty
  19. Otóż nawet dla wykluczonych coś (wykluczeni nie zawsze wiedzą co konkretnie oraz są pozostawieni niekiedy w sferze odległych domysłów i wyobrażeń) może być jeszcze niewykluczone. Warszawa – Stegny, 25.02.2023r.
    2 punkty
  20. Nie w słowach W słońcu skąpanych Szukaj miłości Ukrywa się się W cichej alejce Wśród kasztanów żołędzi Ruda wiewiórka Walczy o każdy orzech Nie dla siebie
    2 punkty
  21. Marek nie poświęcał czasu na czytanie książek, gdyż poza szkołą i spotykaniem kolegów każdą chwilę spędzał przy komputerze. Babcia narzekała, że z tego siedzenia nic dobrego nie wyniknie, ale kto gderanie starszej osoby bierze poważnie? Za każdym razem kiedy przypominała o zaletach czytania, drwił sobie z jej rady i jeszcze przekonywał, jak dobrze komputer zastępuje mu książki. — Muszę planować, obliczać, szybko podejmować trudne decyzje — wyliczał korzyści, nie odrywając oczu od ekranu. — Nawet w szkole tyle nie myślimy. Zrezygnowana babcia jednego dnia usiadła obok niego i przez okulary o grubych szkłach w niemodnych oprawkach patrzyła w ekran. Z trudem nadążała za posunięciami Marka, co było mu na rękę. „Znudzi się i odejdzie” — pomyślał i rozpoczął z dużą energią nową grę. Ten entuzjazm udzielił się babci, bo nie tylko nie poszła sobie, lecz zadała mu bardzo sensowne pytanie: — Co teraz robisz? Marek nie zamierzał wtajemniczać jej w złożone reguły gry, bo przecież i tak nic z tego nie zrozumie, ale po chwili uznał, że w ten sposób jeszcze szybciej ją zniechęci. — Wybieram przeciwnika — odpowiedział szybko. — A któż to taki? — Babcia przejawiała dość duże zainteresowanie jak na osobę, która się nie zna na grze. — Fioletowy kolor ma Szwecja, a ci w zielonych ubraniach to Ukraińcy. — Dwóch na jednego? — zdziwiła się babcia. — Mam sojusznika — sprostował Marek — Saksonię. — To gorzej wybrać nie mogłeś — zmartwiła się babcia. — Szwedzka potęga zaleje nas od północy, na tyłach Kozacy wzniecą bunt… — A co mi tam Kozacy — wpadł jej w słowo Marek zapominając, że mówi do osoby starszej o pół wieku, której należy się ociupina szacunku. — Saksońska armia ma wyborową piechotę. — E tam — westchnęła babcia. „Szwedzi dogadają się z Saksonami, bo to również protestanci, a wtedy unia doprowadzi nas do epokowego nieszczęścia, jak to już pokazała historia” — rozmyślała, mimo całego pesymizmu obserwując z zaciekawieniem jak na zielonym tle, zupełnie z niczego w błyskawicznym tempie powstaje miasto. Marek wpierw postawił młyn, dookoła którego w mgnieniu oka zazieleniło się zbożem, choć nikt go nie zasiał. Niżej zbudował stylowy ratusz, jak ten co stoi przy rynku w Zamościu. Potem zadudniły bębny, aż babci ścisnęło się serce, na znak, że gotowe są koszary: murowane, z basztami i chorągiewkami, łudząco podobnymi do tych na barbakanie. Ku babci zdumieniu z koszar zaczęły wychodzić jakieś ludziki w długich, czerwonych płaszczach i czarnych, futrzanych czapkach. — To są pikinierzy — objaśniał Marek. Babcia wytężyła oczy i o dziwo, rzeczywiście, pod czapką dostrzegła twarze, wprawdzie niewyraźne, pozbawione całego nosa, pełnych ust, lecz niewątpliwie ludzkie twarze. Do tego wszystkie identyczne, jakby całe to wojsko to byli bracia-bliźniacy z jednej matki. Zamyśliła się, patrząc jak Marek posłał sześciu wieśniaków do lasu po drewno, tyluż samo do kamieniołomów, a resztę na pole pszenicy, która właśnie dojrzała na piękny, złocisty kolor. Wieśniacy żęli łan równo kosami, jednak pszenica rosła dalej, ziarno z kłosów samo się wsypywało do worków, a oni zanosili je na plecach do młyna. Żaden się nie zatrzymywał, nie siadał, nie odpoczywał, wiatrak niestrudzenie obracał łopatami, jak podczas żniw w doskonałym gospodarstwie. Babcia nie mogła oderwać od takiego ładu oczu. „A myśmy miały szmaciane laleczki, chłopcy ołowiane żołnierzyki, kilku zaledwie, a tu wychodzą i wychodzą, mnożą się bez liku. Jak to wszystko zmyślnie funkcjonuje” — wpatrywała się z podziwem w obraz na monitorze. Na skraju pola pszenicy zauważyła wieśniaka zataczającego kółka w miejscu, jakby tańczył z radości, lub co gorsza, zbzikował. — A temu co jest? Marek nic nie powiedział tylko wycelował w niego strzałkę i wieśniak rzucił się w te pędy do pracy, jak wszyscy jego bracia. — To tutaj nie ma kobiet? — spytała babcia rozczarowana. — Sami mężczyźni... — uciął Marek, lecz zamilkł momentalnie, bo pierwszy raz uświadomił sobie, że babcia też jest niewiastą i dalsze słowa mogłyby jej sprawić przykrość. Zamiast tego przyjemniejszym tonem dodał: — W innych grach są również kobiety, ale nie w tej. — Ach tak. — Uspokojona babcia pokiwała głową. W duchu trudno było jej odmówić odrobiny racji wnukowi. Jak on to wszystko wspaniale zorganizował: kieruje tyloma ludźmi, dowodzi wojskiem, doskonale wie co robić dalej… Dalsze rozmyślania przerwał przeraźliwy jęk z kamieniołomów. Jeden z wieśniaków, ten pchający z wysiłkiem taczkę pełną kamieni, padł na ziemię, a wtenczas jego ciało się spłaszczyło, jakby rozjechał go walec, a po chwili zostały z niego tylko jakieś rybie ości, co zapewne miało przedstawiać ludzki szkielet, a i ten szybko zniknął pod trawą, niezależnie od pory roku zawsze zieloną i tej samej wysokości. — Zabrakło chleba — skwitował śmierć wieśniaka Marek. Odszukał jarmark i wymienił tam sporą ilość zebranego kamienia, za nieco mniejszą porcję żywności. Z każdą wymianą cena kamienia spadała, cena żywności rosła. — Taki z ciebie gospodarz. — Babcia spojrzała na niego karcącym wzrokiem. — Całe szczęście, że nie jesteś ministrem gospodarki, to dopiero byłaby klęska. Nagle zabrzmiał dźwięk trąbki, wzywającej na alarm, a zanim Marek odkrył co się stało, dobiegł z głośników szczęk metalu, groźne pomruki, później czyjeś krzyki, coraz rozpaczliwsze… Od lewego narożnika u góry ekranu nadciągał fioletowy czworobok i co tylko napotkał na swojej drodze przybierało natychmiast fioletową barwę: kopalnia złota, składzik drewna, kuźnia... Fioletowy obłok zawisł złowieszczo nad miastem. Po zmianie koloru wieśniacy porzucali miejsca pracy. Wyrzekłszy się domu i ojczyzny odchodzili tam, skąd nadszedł nieprzyjaciel, na północ, służyć obcemu panu. Co poniektórzy bili kułakiem własnych braci, dopóki ich nie zatłukli na śmierć, bądź sami nie zginęli. Babcia patrzyła na to z coraz większą zgrozą, dopóki Marek nie zapauzował gry, a wówczas cały świat zamarł w bezruchu. Wskazówki zegara przestały się przesuwać. Figurki zastygły nieruchomo w niemożliwych pozach: wieśniacy z kilofami wysoko nad głową, taczkami opuszczonymi nad pokruszoną skałą, pikinierzy zwarci w fechtunku. Tym co wychodzili z baraków, piki przyrosły do ramienia; utknęli w marszu gęsiego, nieświadomi co się z nimi stało i co mają począć dalej. Wszyscy czekali aż czas popłynie znowu. — Trzeba wystartować grę od początku — rzekł Marek po krótkim namyśle. — Znaczy się poddać, skapitulować? — Próbowała się upewnić babcia. — No niby tak. — Przyznał się Marek. — Ale w następnej rozgrywce pójdzie mi lepiej, nie dam się zaskoczyć. — A twoje wojsko, ludność cywilną, ich domy, wszelki dobytek… Zostawisz na pastwę wroga? — Ach, babciu. — Niecierpliwił się Marek. — Jaką tam pastwę, to tylko gra… — Zaraz, zaraz — wtrąciła babcia — każda gra ma swoje zasady. A w tej grze, jak już zdążyłam się zorientować, chodzi o obronę granic własnego państwa. Marek chciał jej zaprzeczyć, lecz jak na złość zabrakło mu argumentów. — Polskie państwo już niejednokrotnie stało nad krawędzią katastrofy, a mimo to nikt nie myślał, żeby jakimś guzikiem zaczynać wszystko od nowa. To dziecinnie proste. W głosie babci grzmiała taka determinacja, że Marek nie śmiał się sprzeciwiać. Z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że szwedzki atak narobił takiego zamętu, iż łatwiej byłoby zresetować. — Dopóki stoi kościół, nic nie jest stracone — zawołała babcia. — Rób księży, prędko! — Ale kiedy oni są zupełnie bezużyteczni — zaprotestował Marek. — Bezużyteczni? — oburzyła się babcia. — Bój się Boga! Potem zaczęła uważnie przyglądać się mapie. — A ten budynek, tam na górce za kościołem, do czego on służy? — Misja dyplomatyczna — wyjaśnił Marek. — Można stamtąd otrzymywać wojska zaciężne, ale kosztują sporo, a bitne nie są. — To kup za złoto w skarbcu tych najemników — poradziła mu babcia. — Wtedy nie będę miał środków na budowę stajni — sprzeciwił się Marek. — W tej chwili dobro narodu jest ważniejsze niż konnica — zawyrokowała babcia i na tym stanęło. Decyzja babci, jak się wkrótce okazało, była zbawienna. Wprawdzie grenadierzy, biegnący z budynku ambasady wprost na pole walki, padali gęsto trupem, lecz ich niespodziewany atak zaskoczył wroga. Zwarta formacja szwedzkiej piechoty rozproszyła się w różnych kierunkach, błądziła za budynkami, zza których nękały ją straże, watahy wieśniaków, aż wreszcie dopadł ich ogień grenadierów, strzelających początkowo dość chaotycznie, później jak na komendę. Po każdej salwie kilku zakutych w żelazo Szwedów zamieniało się w rybi szkielet. Grenadierzy trzymali pozycję, czyścili wyciorem lufy, sypali proch z woreczków, ładowali muszkiety, posyłali następną salwę, a gdy tu i ówdzie przedarł się w ich kierunku pojedynczy Szwed, przebijali go długim bagnetem przytwierdzonym do lufy. Z góry nadchodzili księża: w sutannach do samej ziemi, mitrach na głowie, z laskami w rękach. Pomimo widocznej tuszy szli żwawo, bez oznak najmniejszego zmęczenia, ani trwogi. Za każdym dotknięciem pastorału nieprzyjacielska purpura zamieniała się z powrotem w czerwień, jak na sztandarach polsko-litewskiego królestwa, ziemie wracały do macierzy. Żołnierzom goiły się rany, chłopi nabierali sił do dalszej pracy. Widząc jak kilka budynków stanęło w ogniu, wieśniacy rzucili się na ratunek; pożar gasili piaskiem i wodą. Później naprawiali zniszczenia, przywracali obiektom dawną świetność. Marek patrzył na to w osłupieniu. Nigdy przedtem taka taktyka nie przyszła mu do głowy. Puścił przodem oddział Kozaków, żeby odciągnąć kolejne formacje wroga idące ku miastu. — Babciu! — krzyknął z radością — jesteśmy uratowani! Odpowiedziała mu uśmiechem pełnym babcinej miłości, a wówczas z twarzy zniknęły jej zmarszczki, z włosów zeszła siwizna, w oczach zapłonął młodzieńczy blask. Zamiast nieporadnej, dziwacznej, marudnej babci ujrzał w niej drogiego przyjaciela, powiernika najskrytszych tajemnic, towarzysza broni, z którym bez wahania można się rzucić w największe niebezpieczeństwo, jak w ogień.
    1 punkt
  22. Za mglistym niebem Słońce rozpala zmysły Do czerwoności
    1 punkt
  23. Dusza Janusza ze Skrzatusza co rusz spod grusz do Turz wyrusza. Choć dawno on już legł pośród tych grusz, wciąż damie z Turz tuszę wzrusza.
    1 punkt
  24. wdech i wydech trwanie poza czasem zima to zmiana
    1 punkt
  25. @tmp "i do tworzenia nowego chęci niech tak się kręci"
    1 punkt
  26. zamilkłaś w ciszę zaklęta a jednak cię słyszę pragnę pamiętać
    1 punkt
  27. @Rafael Marius Pod dywanem kryje się wiele tajemnic. Dziękuję:-) Miłego wieczoru! @Marcin Szymański Porządków też nie lubię a bałaganu jeszcze bardziej. Dlatego chcąc nie chcąc, wybieram to pierwsze. Dziękuję, miłego wieczoru!
    1 punkt
  28. Ujął mnie twój wiersz o miłości. Lekki, prosty... i na temat. Pozdrawiam P.S. Prosty mam na myśli, że trafia w serce szerokiej liczby odbiorców. ;) bez urazy.
    1 punkt
  29. @Marcin Szymański dzięki za docenkę mojego trudu:) pozdrówki:) @addjar no bo to miało być z dystansem, z lekka ironiczne, życie już samo w sobie jest cięźkie, niech choć wiersze będą wesołe i lekkie, pozdrawiam:) @Rafael Marius moim też. Pozdro.
    1 punkt
  30. @Wielebor Nazwa może wiele zmienić. Przewartościować. Moim zdaniem takie działania antystygmatyzacyjne mają sens, pomimo tego iż wiele osób sobie z tego żartuje.
    1 punkt
  31. Dziękuję! :) Dziękuję! @Ewelina Dziękuję!
    1 punkt
  32. @aff tak, kiedyś trwały nawet tydzień. Jak np moich rodziców. Dzięki za pochylenie się nad jego wieloznacznością. @Marek.zak1 często tak mi się wydaje, ale kolejny poranek burzy to odczucie. I od nowa Polska Ludowa. @MIROSŁAW C. wszyscy jesteśmy Syzyfami. @Leszczym, @Asia Rukmini, @Natuskaa, @Rafael Marius, @Tectosmith, @violetta @Ikszudawd Dziękuję
    1 punkt
  33. Umiejętność dostrzegania tego, czy tamtego to trudna sztuka. Warta rozwijania dozgonnie. Gdy ktoś osiągnie pewien satysfakcjonujący poziom będzie miał bogate życie.
    1 punkt
  34. @Rafael Marius być może i tak jest jak piszesz... Czasem jednak tak trudno dostrzec, zwłaszcza jak ktoś nie chce by być dostrzeżony..
    1 punkt
  35. myślę, że to co powiedziałeś trafia w samo sedno, dziękuję za Twoje przemyślenia i pozdrawiam :) @MIROSŁAW C. dziękuję bardzo za czytanie i pozdrawiam :)
    1 punkt
  36. Życie kłamie trywialnie, jednak najskuteczniej. Śnieg tańczy fokstrota zacierając ślady lepszych dni. Przy założeniu, że to nie był sen o istnieniu kalendarza, słonecznych dni, grzesznych nocy. Zimno, szron z wolna wypełnia oczy, droga coraz bardziej niepewna, lecz trzeba iść. Do końca. Wieczna mgła już czeka, cierpliwie obojętna na słowa, gesty i epitafia. Życie zabija trywialnie, jednak najskuteczniej.
    1 punkt
  37. Miłość nieczysta, haniebna, ta której nie wolno czuć, zła z natury, bo Ty nie jesteś wart nawet jednej minuty. Zapominam się z Tobą myślę, że mi wolno, po chwili łamie się i wiem że uciec muszę, by choć resztę sumienia zachować i nie cierpieć już tych katuszy.Jeszcze Ty i uśmiech Twòj, miły dla wszystkich, kocha Cię cały świat, lecz nie wie wszystkiego. Fałszu nie wychwycił. A ja go widzę na każdym kroku.
    1 punkt
  38. Ozdobiona łańcuchem skojarzeń przez Ciebie utkanym, widzę blask w cieniu, czy to jedynie miraże.Może mnie wreszcie zaakceptujesz, błędy wybaczysz, pokochasz na nowo, wyrwiesz z odmętu tych dziwnych zdarzeń.
    1 punkt
  39. słodziutka akwarelka skreślona w kilku wersach landszafcik niespełnionych najzwyklejszych pragnień czy zmaterializuje się w postać myśl najszczersza jest niczym lep na muchy - czeka która wpadnie :)
    1 punkt
  40. @andrew Poduszeczka w kaczuszki musi być piękna! Ładny wiersz:-)
    1 punkt
  41. Nie będziesz moją wybranką Przyjmę cię srogo Mnie iść ze światem w szranki nie z tobą lecz sobą! Przepraszam za to "przedrzeźnianie", ale też mam pewne doświadczenia z takimi stanami i uważam, że korzystniej niż je utrwalać, jest się im przeciwstawić... :)
    1 punkt
  42. nic dodać, nic ująć :) tak trzeba żyć! Dziękuję Ci za czytanie i pozdrawiam serdecznie :)
    1 punkt
  43. codziennie rano jak koszule w szafie przebierasz myśli zastanawiasz się które ubrać dziś warto a które na inną okazję zostawić by nie zabrudzić nie zniszczyć zwłaszcza tych nowych nakładasz jak co dzień te stare sprawdzone gdy dni pochmurne nadchodzą zaglądasz znowu do szafy bez namysłu chwytasz znoszone by wśród ludzi pozostać bez twarzy ale pamiętaj gdy wytarte tylko nosisz pozostałe nieuchwytne nikną zajrzysz znów do szafy a pełne niegdyś wieszaki dziś są puste i zupełnie milczą
    1 punkt
  44. Byłbym lepszym duchem, Niż człowiekiem Sprawiam ból każdym ruchem. Me łzy spadają strumieniami, oblewając rumieńcami, moje okrągłe policzki. Wten, pojawia się on- Pocieszyciel. Mego świata zgładziciel... Otrze słoną rzekę, Wetknie ją pod powiekę Nim glebę podleje i smutek rozleje. Padnie pytanie. "Czemu płaczesz? Wiesz ile zajmie serca złatanie?" Cisza... Nie odpowiem. Prędzej swe sekrety rozpowiem. Nie potrafię. Nie odpowiem, bo po co mu ta wiedza? Nie odpowiem. W zamian - swoją śmierć wypowiem. Z dumą stanę i wykrzyczę w głos. "ONA UMARŁA. ZOSTAŁ TYLKO ON"
    1 punkt
  45. Rano w południe czasem wieczorem raz ze smutkiem raz z humorem o czymś lub o kimś pisze wiersze czasami gorsze czasami lepsze Wiersze które mają przemówić swoim ciepłem kogoś otulić jednak sprawę sobie zdaje jak to trudne jest zadanie Dlatego gdy mam wolną chwile głowę swą przed weną chylę tak powstają moje wiersze raz te gorsze raz te lepsze Czasem szare czasem w kolorze pisane w domu pisane na dworze wiersze przez was czytane dobrze i źle spostrzegane Lecz ja tego się nie wstydzę po swojemu życie piszę poetycko i lirycznie czasem smutno czasem nie
    1 punkt
  46. A możliwe, że są jeszcze przed nami jakieś pewne możliwości. Potencja jeszcze zdaje się lubi się do nas od czasu do czasu uśmiechnąć, choć patrząc na nas jednak czasem stroi sobie żarty, a nawet całkiem nie niewinnie drwi. No ale ty w tych sprawach, zresztą gdzieś w odległych Tychach, wiesz i rozumiesz znacznie więcej ode mnie. Cóż, nie pozostaje nic innego jak poprosić o pozwolenie... Warszawa – Stegny, 24.02.2023r.
    1 punkt
  47. Wojna gwałtowna Katastrofa dosłowna Uderzyła strachem w ich serca Bo wojna uśmierca Hukiem błyskawicy Obudziła ludzi w śpiącej stolicy I zostawiła bolesne wspomnienia A ludzie mieli tylko skromne marzenia O dobrym życiu Bez huku spadających bomb...
    1 punkt
  48. @Dragaz wiadomo kto rządzi światem, ale Bóg jest wysoko i się modli.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...