Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 07.01.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Czasem jestem taka przezroczysta Z nieoczywistym zapachem Szarego mydła Na śliskiej podłodze Z rozpiętością ciała na długość autostrady Naga i całkiem bezwstydna Leżę Z pianą z szarego mydła Nad głową przekrzywiona aureola A ja z powagą króla Ludwika Z filiżanką kawy w dłoni Siedzę bez ubrań Na mokrych włosach - popiół niewidka Siedzę upaćkana w mętnych burzynach Czasem jestem taka nakręcona W falach miękkich mydlin Jak ocean Z szarego mydła zrobiona Gdy droga na górę W dół prowadzi W czystości niepewnej Wieczne sidła ze stali Na wannę się wspinam Łamiąc z piór gołębich Przemoczone skrzydła Czasem jestem taka przezroczysta
    6 punktów
  2. Pewien mieszkaniec Dziwnowa na muchy lubił polować. Pająka udawał, lecz tylko w karnawał, by latem w szafie się chować. __ 7 stycznia obchodzimy Dzień Dziwaka
    3 punkty
  3. szeleści pozłacanymi myślami sumienie zważone bytem a róż poczerniał zazgrzytał niesmakiem podąża jak pnącze wyżej i wyżej na szczyty odwiecznej enigmy aż do otchłani poszukiwań portalu łagodnych odpowiedzi Styczeń 2023
    3 punkty
  4. za horyzontem baru zaczyna się nasz świat smaków zawirowań przelewów wstrząśnięty uśmiech barmana odpowiada każdemu życzeniu kolejka gotowa do odjazdu w takt sypanego bilonu budzi w nas chęć życia podwójny mistrz ceremonii żongluje jak zwykle naszym ego po zmroku nie odpowiada już na pytania marzy o łąkach i lasach dziewczynie spacerze i gabinecie figur woskowych nawalonych klientów
    3 punkty
  5. Nim się poskarżę w progu na wściekłe Świata krawędzie, które orały Grzbiet, gdy sił resztką do niej wracałem, W oczach mych dojrzy, cokolwiek rzekłbym. A co widziałem i co ze wstrętem Pod powiek wiekiem zmęczonym cisnę, Wydłubie, na dnie zostawi iskrę, Ust łagodzący położy stempel. Niech mnie pancernej piżamy miękka Przystań zatrzyma na szeptów cumie. Tam w szczerby muru choć palec wsunę, Na westchnień hejnał forteca pęka.
    3 punkty
  6. Zdejmuję płaszcz i beret zamawiam ciastko z serem W kawiarni Markowej bo u Pana Marka który jak zwyczajną kuchenną miarką odmierza smaków słodkie objętości by je serwować dla swych zacnych gości Pyszne słodkości cudne błogości dla smacznej puszystości
    3 punkty
  7. Być sobą czy lepiej udawać głupa nie widzieć tęczy Być sobą czy uciekać przed sobą czyli swym cieniem Być sobą czy bać się siebie nie szukać czystych prawd Prawd które uczą nocy i dnia czyli głębi sensu Być sobą czy tylko udawać że fajnie jest w tej chwili Że świat jest tylko momentem który umie cieszyć
    3 punkty
  8. Są uczucia chwytające za gardło nie mają posmaku spełnionego marzenia ani gładkości aksamitu delikatności jedwabiu raczej siermiężną szorstką materię udręki rozpryskują się jak strzaskane lustro na tysiące nieszczęść każde wpada do oczu i nie wypływa z żadną łzą mówią weź się w garść nie roztrząsaj nie wspominaj przebacz to po chrześcijańsku nie przeprosili nie ma odwetu ni sprawiedliwości zemstę zostawili sobie bogowie mają czas rozkoszują się tym codziennie i nigdy im nie zabraknie mają swoje igrzyska jedne urządzają dla ofiar drugie dla katów ale zabawa zawsze jest przednia
    3 punkty
  9. - dla Belli - Moje ukochane - Idealny Mąż zwrócił się do czekających Nań na pokładzie "Nautilusa" żon po czułych, powitalnych pocałunkach. - Mam pytanie: Dokąd teraz pragnęłybyście popłynąć? Lub w jakie miejsce na Ziemi się udać? A może gdzieś indziej? Inny świat, inny wymiar? Nasi towarzysze z Imperium Rzymskiego już przedstawili swoje propozycje, Soa i Mil też. - Oczywiście, że możecie się nad tym dłużej zastanowić - powiedział, odczytując gorączkowe myślowe wahania Małgorzaty oraz spokojny namysł Mariko i pozostałych dwóch żon. Żartobliwie pokiwał palcem na Ewę, której marzyło się powtórzenie miodowego miesiąca na Planecie Roślin. I Jezus na wyłączność. Absolutną. - Odnośnie więc do ciebie, dobrze - Jezus uśmiechnął się uśmiechem pełnym seksualnego zrozumienia. - Postanowione i zgoda, udamy się tam - przytulił nieco zakłopotaną, rumieniącą się żonę, która w odpowiedzi uścisnęła Go równie czule, ledwie powstrzymując się od objęcia nogami mężowskich bioder. - Dzięki Ci, Ewo - delikatnie ucałował stęsknione wargi. - Małgorzato? - zagadnął następną żonę, przedostatnią w kolejności poślubienia i równie stęsknioną. - Jak widzę, przemyślałaś następny etap podróży. - Da, moj dorogoy - Rosjanka uśmiechnęła się, dwornie lekko dygnąwszy, jak miała we zwyczaju. Bynajmniej nie speszona mężowskim odczytywaniem swoich myśli, do którego zdążyła się przyzwyczaić i które zdążyła polubić. I które, ba, sama ćwiczyła na Jezusie. - Chciałabym przenieść się w czasie... zobaczyć piętnastowieczną Ruś... Moskwę... popłynąć do tej ostatniej z Morza Śródziemnego przez Czarne i dalej rzekami. Co ty na to, moy muzh, mój mężu ? Ty soglasen, zgadzasz się? - Konechno, oczywiście - Jezus poparł zgodę uśmiechem i stosownym gestem. - Dlaczego miałbym się nie zgodzić? Dla ciebie wszystko, jako mojej żony. W miarę moich, tu będę celowo mało skromny - przerwał sam sobie - boskich możliwości. - Ze skromnym obiektywizmem ci do twarzy - Małgorzata dygnęła po raz wtóry. - Na samom dele, w rzeczy samej - jej mąż przytaknął ponownie. Cdn. Voorhout, 07.01.2023
    3 punkty
  10. — Podobno jesteś bliski, odnalezienia swojej... "wymarzonej igły" –– Tak. Wszystko idzie ku dobremu. –– Czyli? –– Odnalazłem ten właściwy stóg.
    2 punkty
  11. Jak ciężka jest ta łza Wiesz tylko Ty Trudno trzymać ją w dłoni Wyrywa się gorzki jej smak Opływa krawędzie ust Zaprasza utonąć w objęciach Sine chmury przed zmrokiem Upuszczą wszystkie łzy Błękit nieba przeglądnie się w oceanie Jak ciężka jest ta łza Zapomnisz i Ty Trudno trzymać ją w dłoni
    2 punkty
  12. Na złe siły pod próg sól. Kwiat lawendy zniknie ból. Szałwią okadź każdy kąt, tak by strachu poczuć swąd. Groszem w kąty czysty zysk. Mantrą diabłu prosto w pysk. Na kochanie świece dwie. Zasmuż ziołem, kiedy źle. W pełni blasku kartę złóż. Z rozsypanych przypraw wróż. Popatrz w gwiazdy sens ich złap. Linię życia sczytaj z dat. Kamień ściśnij w dłoni swej. Pozytywne myśli siej. W dobrym słowie obmyj twarz. Zgubnym duszom miejsce wskaż. „I na cóż ci to” - mówią oni. Życie i tak swym torem goni. Zatrze ślady odciśnie nowe. Natrętną myślą zajdzie w głowę. Lecz ty chcesz ścieżki wyprostować. Choć małym skrawkiem decydować. Ułożyć ślady by mogły nieść przez życie, ubrane w magii treść. Więc… Na złe siły pod próg sól…
    2 punkty
  13. W odmętach zasłon, w milczącej otchłani półmroku ćmy puszyścieją w przelocie. Uderzają skrzydłami. Drżą…. W poszumie wiatru. W pogwizdywaniach nocy zbieram dla ciebie kwiaty, pełznąc na czworakach po drewnianej klepce podłogi. Po sękach i słojach zagadkowej, neurastenicznej łąki, widocznej tylko przez mnie. Zbieram dla ciebie kwiaty z płatkami pajęczyn i pyłkami wirującego niczym gwiazdy kurzu… Kwiaty zapomnienia i pustki. Wyjęte z szarości. Przytknięte do bieli skamieniałych tęsknotą ust. Widzę przed sobą zielone pola, rozchwiane, rozwiane i klarowne jak lato, w którymś upalnym dniu lipca, jak włosy meduzy falujące w odmętach morza. Lecz ukazane tylko na mgnienie, jakby w ostrym błysku ogromnego flesza. Gdzieś w rozwierającej się nagle kolejnej warstwie wyrazistego, wielowymiarowego snu. Podążamy tam boso, i wciąż boso po chłodnej, majowej rosie traw. Między gałęziami pachnących krzewów, co zachodzą nam znienacka drogę. Ciii. Usłysz… ― bowiem szepcze coś do cienia spoza gęstwiny purpurowego bzu, zatopione w melancholii i w rozkwicie. Albo to ty szepczesz do nikłych owadzich uszu, zdmuchując je ze swojej drobnej dłoni. O świcie, w którym flotylla mgieł płynie nisko nad ziemią i oblewa nas migocząca refleksami woda jeziora Consequence. Klęczę na podłodze. Z twarzą wzniesioną ku mdłej poświacie wiszącej lampy. Jakby słońce wychodziło spoza grubej powłoki skłębionych chmur. Z pewnością jest tu potrzeba pocałunku, odległego na razie jak mgławica Andromedy. Ale zbliża się nieuchronnie, by ostatecznie spełnić się w zgiełku wielkiego zderzenia. Tak oto wspinam się po kamiennym masywie wyobraźni, zostawiając za sobą piekło martwoty. Milczące przedmioty, rzeczy. Jakieś okryte folią niedokończone popiersia w opuszczonych, otwartych na wskroś pracowniach. Leżące w nieładzie młotki, dłuta, potłuczone ceramiczne szczątki czegoś, co kiedyś stanowiło całość, chrzęszczące pod stopami okruchy tynku, powybijanego szkła. Zapisane białą kredą ciemnozielone tablice, rozsypane wokół pożółkłe płachty starych gazet, wykresy, zwoje kabli, plątawisko bulgoczących żeliwnych rur… Żałosne w swojej bezużyteczności składowisko drewnianych, wypaczonych radioli, telewizorów z popękanymi szaro-sinymi szybami kineskopów… Bliżej nieokreślone skorodowane artefakty zamierzchłej przeszłości, w której ktoś kiedyś kogoś kochał… W oszklonych gablotach, pełnych zagadkowych eksponatów, odbija się w aureoli galaktyk czyjaś zniszczona twarz. Mijają mnie z plakatów uśmiechnięci, dawno umarli aktorzy, przeszyci na wskroś słoneczną smugą czasu. Kiedy idę długim pustym korytarzem, kiedy płynę bez czucia jak na próbie wniebowzięcia. Jakbym był wyrwaną z zeszytu kartką. Opadającym w swojej nieważkości piórkiem przelatującego ptaka… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-01-07)
    2 punkty
  14. Pamiętam cię i twoją białą koszulę Białą jak śnieg I usta jak truskawka czerwone Zaciśnięte w wąską kreskę Pamiętam cię I to spojrzenie wydłużające moje rzęsy Kruczoczarne I spłycające oddech I jeszcze te marzenia - niebieskie Pod kolor tęczówek twoich Misternie malowane Na moim ciele Pamiętam ciebie Jak za mglistym parawanem Wiesz Pamiętam jeszcze odrobinę Twój zapach i gładkość dłoni Piegi na nosie Matko, jakie one były boskie! Wzdychałam do nich jak to nastolatka Odrobinę żałośnie Pamiętam cię Dobrze pamiętam przecież Ciebie z tym aksamitnym głosem. Siedzisz mi w uszach I w głowie Zapomnieć o tobie trudno Odkładam to ciągle na potem Pamiętam cię Tęsknię od dawna na próżno Tęsknię bezwzględnie Bezgłośnie
    2 punkty
  15. Odchodząca noc, budzący się nowy dzień, rozmyte kolory. Zapach kwiatów, pachnący wczesnym rankiem las. Ptasi koncert, siedzący przy fortepianie muzyk. Wytwór wyobraźni, ingerencja siły nadprzyrodzonej, może prawo nauki. Ktoś namalował, inny dodał dekoracje, wszystko do siebie pasuje. Zawsze za daleko, niczym horyzont zawsze przed nami.
    2 punkty
  16. Stoisz otoczony wrzawą. Brak przeciwnika podnieca publiczność. On się spóźnia. Teraz ty sam walczysz z nerwowym ruchem ręki. Ponure pomruki potęgują niecierpliwość. Nierozpoczęta walka trwa wiecznie, tak jak oczekiwanie na nią. Zawieszony jesteś na każdym oddechu, każdym szepcie, każdym okrzyku dziesiątek tysięcy widzów. I tamtego z dżinem w ręku też. On dobrze zapłacił żeby patrzeć jak będziesz schodził kulejąc z ringu. Czarno-zielony makijaż, kamufluje łzy przed rozpaloną w reflektorach publicznością męskiego teatru. Sędzia przerywa, wzrusza ramionami, pokazuje dłonie, wykręca usta, odpowiada bez odpowiedzi gdy trener pytająco patrzy. Opuszczasz ring niefotogenicznie zapamiętany w ciemnościach korytarza. Nieodwzajemnioną żądzą krwi wzywasz taksówkę. Wracasz do domu.
    1 punkt
  17. Żółwik Karmelek powolny wędrowniś Nie mógł nieszczęsny na czas nigdzie zdążyć Wolnym, mozolnym poruszał się marszem I przez to biedaczek się spóźniał zawsze Raz wszystkie zwierzęta czas wolny miały I razem do kina na film się wybrały Karmelek też poszedł, lecz żółwim tempem Gdy dotarł, to kino już było zamknięte Gdy lew go zaprosił na swe urodziny To szedł nieboraczek ze trzy godziny Dodreptał na siódmą, lecz było już pusto Impreza skończyła się bowiem przed szóstą Raz chciał się w sobotę na mecz piłki wybrać I szedł z wielką radością by turniej wygrać Choć świetnym piłkarzem był nasz Karmelek Na mecz się spóźnił bo doszedł w niedzielę Gdy na wesele się wybrał zająca To zgubił się biedak po drodze na łące I znowu się spóźnił jako jedyny Tym razem o cztery okrągłe godziny I tak to już było z żółwikiem Karmelkiem Okazje niestety mijały go wszelkie I chociaż próbował się spieszyć nieborak To zawsze docierał do celu nie w porę Samotny I smutny był przez to Karmeluś Przyjaciół miał bowiem zupełnie niewielu Nikt cierpliwości nie miał wciąż czekać I przez Karmelka ze wszystkim zwlekać Aż raz żółwik spotkał ślimaka pod lasem Co tak jak i on nie nadążał za czasem I wielce się razem zaprzyjaźnili Bo równie powolni, spóźnialscy byli Autor: Adriana Gawrysiak
    1 punkt
  18. Bliskości objazd z pierwszeństwem lęku miłość spowalnia wygody znawcom za cztery ściany kupiona pustka pieśnią usypia tęsknego wdzięku Jedynek cienie na kwiatach losu samotnej łąki wśród puszczy miasta z kopczyka kreta niepewnym gestem snuje się obłok wątłego głosu Na rysie listek żywy wiosenny papuga wróży dwoistość roli heretyk skupił myśl na chwili dzieci parami idą do szkoły
    1 punkt
  19. Pór w roku więcej, jeżeli policzysz; osiem lub dziesięć, a może i tuzin (każda od innych najskrytszych życzeń), przyjdzie ukradkiem i skłonna usłużyć. Lecz my pędzimy mając obłęd w oczach. Miast żyć spokojnie i wieść życie proste, niebo na ziemi pragnąc szybko dostać nie potrafimy pór takowych dostrzec. Zatem odchodzą między polne kwiaty, na drugą stronę kryształowych luster, zegar stojący stary i cykaty bijąc zniweczy nadchodzącą pustkę. Więc zerwij klapki i już otwórz oczy daj szanse innym, robiąc coś dla ducha. Z chwili skorzystaj, co się obok toczy. Proś a przyniesie, przyszła by wysłuchać. Skreślisz w podzięce gros udanych wierszy sercem skreujesz nastrój tak jak umiesz. Garść rymów wrzucisz, może nienajlepszych niech się czytelnik rozpłynie w zadumie.
    1 punkt
  20. Zakochany do szaleństwa Zagubiony w własnej głowie Dobre słowo nie pomaga Zrozumienia nie ma w mowie Brak empatii z każdej strony Nawet ksiądz już nie pomaga To dokładnie odzwierciedla Jaka jest miłości waga
    1 punkt
  21. Żyli na przedmieściach swoich granic Na dnie zmysłów Bezpiecznie w kostkę układanych Równo przy każdej krawędzi Żyli milcząco Ze smutkiem bezbrzeżnym W absurdach bezsłownych mglistego zamętu Żyli w ciszy Zgromadzonej ze świata Z każdym dniem jak kwiaty Wzrastali i więdli Żyli bezdźwięcznie Ślizgając delikatne dłonie Po chropowatej powierzchni ziemi Płakali bezgłośnie Żyli tak jak jeszcze nikt nigdy nie żył Żyli a z każdym dniem umierali I rodzili się ponownie W głębi samotności Chociaż blisko siebie Żyli tak jak chcieli Na przedmieściach swoich granic W milczeniu rozległym W ciszy tak donośnej
    1 punkt
  22. Gdy śmierć umrze nikt nie będzie płakał otworzą się drzwi za którymi uśmiech a myśli oraz sny nie będą już tak bolały Gdy śmierć umrze na jej mogile nie będzie bzu tylko czarny krzyż mówiący tu leży koniec trudnych krzywd
    1 punkt
  23. Chciałbym chociaż przez moment być motylem tęczą świerszczem poczuć się tak jak one bawić się wiatrem i podziwiać deszcze Chciałbym choć przez chwilę być burzą wiatrem oraz echem zrozumieć mowę gwiazd dotknąć ich marzeń Chciałbym pogłaskać nieboskłon przytulić się do nocy spędzić ją na drzewie porozmawiać z sową o tym co jutro będzie Chciałbym bardzo ale nici z tego bo nie wiem jak brzmi do nich zaklęcie - a może wy moi mili coś o tym wiecie
    1 punkt
  24. Miły wierszyk, dzisiaj miałam długi spacer i kawiarnię:)
    1 punkt
  25. Jedni boją się samej bliskości jako takiej, a inni tak jak piszesz ryzyka rozpadu i co za tym idzie cierpienia tym większego im większe było zaangażowanie. Ale są i tacy, którzy są niezdolni do bliskości i ci potrzebują leczenia, czasem nawet psychiatrycznego.
    1 punkt
  26. Kiedy byłem szczeniacko mały Wszystko było proste. Zimy, lata, jesienie i wiosny, Świat pełen słów wspaniałych. Kiedy pierwszy raz upadłem Na grzbiety życzliwych jeży, Poczułem jak trudno się leży Między młotem a kowadłem. Z ostatniego uderzenia Wykrzesana Iskierka Zapłonęła ogniem wielkim I wszystko zaczęło się zmieniać. Cichy brzask noc przeciera, Milkną gorzkie głosy, A pochylone złote włosy Z miłością całują mnie teraz. Leżąc łatwiej się pozbierać, Bo ażur kart na proch startych Nie wymaga już warty. Początek zaczyna się od zera.
    1 punkt
  27. Tu zapewne o kolejnej bolączce współczesności, braku bliskości. Wiele poradników na ten temat powstało. Dobrze się sprzedają, a bliskości coraz mniej.
    1 punkt
  28. @Rafael Marius tak... To taka właśnie relacja, z wyboru i pozornie odpowiadająca obu stronom, bez kłótni i emocji, za to z wszechogarniającym milczeniem.
    1 punkt
  29. @Ewelina Relacja między dwoma osobami, które długo się znają i nie mają sobie już nic więcej do powiedzenia. Razem, a jednocześnie samotnie. To taka choroba obecnego czasu szczególnie wśród młodych. Znam z opowiadań znajomych i doniesień naukowych. A ja zawsze mam dużo do powiedzenia, nawet gdy kogoś znam od urodzenia i nigdy nie czułem się z kimś samotny.
    1 punkt
  30. @Rafael Marius to mamy coś wspólnego, bo ja też bardzo się interesuję tymi zagadnieniami :)
    1 punkt
  31. Tyle, że o tym mówi się od lat, a realizacji brak. Gdy chodziłem do podstawówki był w niej realizowany pilotażowy program edukacji i opieki. Polegało to na tym, iż przez całą 7 i 8 klasę na większości godzin wychowawczych były miłe panie psycholog, które z nami rozmawiały i robiły testy. Jedna trzecia klasy po zdiagnozowaniu chodziła na psychoterapie, a 2 osoby były leczone psychiatrycznie. To była dość typowa klasa. Myślę, iż obecnie jeszcze więcej dzieci by tego potrzebowała. A gdzie tak jest? Ja miałem szczęście. Dzięki temu miałem najlepszą klasę na świecie, bo ta pomoc psychologiczna bardzo pozytywnie wpłynęła na nasze relacje. Oczywiście to był wyjątek, który jednak powinien być regułą. I nie należy na to żałować środków z budżetu. Bo takie działanie wielokrotnie zwróci się w przyszłości.
    1 punkt
  32. Jako osobnik o nienachalnej urodzie nie posądzam się o nadmiar człowieczeństwa. Obgryzając kości w swojej jaskini zatłuszczonym palcem na brudnej ścianie zapisuję teorie. Między innymi przetrwania. A miało być pięknie od kiedy dinozaury przeniosły się na drugą stronę tęczy. Tymczasem ruja i porubstwo oraz, a może przede wszystkimi, ciągła udręka zapętlonych pytań. Brak odpowiedzi powoduje powstawanie czarnych dziur. Te zmielone na proszek, w odpowiedniej długości ścieżkach, dają kopa. Do innej galaktyki. Pewniki coraz bardziej niepewne, roziskrzone niebo jest sztuczne. Wyłącznik w rękach wariata powoduje pewien dyskomfort. W ogólnym rozrachunku pozostaje przestroga: uważajcie na baobaby. Oraz oczywiście na węże boa.
    1 punkt
  33. @Rafael Marius Wiesz, walczysz to i kule świszczą w Twoją stronę. Odwieczne tutaj prawo dżungli.
    1 punkt
  34. @MAJA @aff niestety, nie wiem, czy sympatyczny, nie doczytałam :( przez czcionkę bolą mnie oczy:(
    1 punkt
  35. uczucia chwytają za gardło lub łzami zalewają nam oczy a każdy żyje ze swą prawdą i miłosierdzia czuje dotyk osądzić przychodzi nam łatwo nie znając motywów wszystkich a zemsta jest bogów rozkoszą i nowych dramatów ogniskiem :)
    1 punkt
  36. @Corleone 11Michale, czyli Idealny Mąż w Twoim opowiadaniu ma prawo posiadać kilka żon. Ciekawy koncept, zwłaszcza, że Idealnym Mężem jest osoba Jezusa (Chrystusa). Słyszałem niegdyś, że w krajach muzułmańskich, bogaci mężczyźni mogli posiadać nawet kilka żon, jak jest obecnie nie mam pojęcia. Pozdrawiam! ;-) *******
    1 punkt
  37. @staszeko Wiersz ten nie jest przyporządkowny ściśle określonym ramom czasowym... Pomimo oczywistych odniesień do aktualnej wojny jest on raczej zawieszony gdzieś w czasie i przestrzeni, gdzieś pomiędzy rzeczywistością a barwną kresową opowieścią o przeszłości... Bardzo szanuję Polskich Tatarów, ale jak mówi Witold Gadowski... ,,Podrap Rosjanina, a zawyje w nim Tatar". Pamiętajmy także by otoczyć naszą modlitwą wszelkie stareńkie cerkiewki, także i na polskich ziemiach...
    1 punkt
  38. @MeaCarter piekło to szalenstwo szalenstwem jest piekło pozdrawiam
    1 punkt
  39. @Ewelina Gdyby to było powszechne to nikt, by się nie czuł poszkodowany, czy stygmatyzowany tak jak to jest wciąż w niektórych środowiskach. Wiadomo jedni by skorzystali więcej, a inni mniej. Ale podstawy to każdy by miał. A to już bardzo dużo.
    1 punkt
  40. uwielbiam cię w bujnym ogrodzie z podmuchem pszczół motyli kwiatów to ciepłe uczucie na mnie ponoszę twój mrowiący ślad
    1 punkt
  41. Nie jestem myślicielem, by wymyślać, Nie jestem sędzią, by osądzać innych, Nie jestem też strategiem, by obmyślać I planować życia osób niewinnych. Nie jestem władcą świata, by podziwiać Swoje najbłahsze rzeczy, które czynię, Ani też niewolnikiem, by wydziwiać Tym, co dla siebie pragną mieć świątynię. Nie jestem wielkim mówcą, aby mówić - - Czy raczej krzyczeć - jakże powinno być, Ani też filozofem, by się głowić Jakąż to drogą człowiek powinien żyć. Nie jestem warty blasku nieba nocą, Ani też słońca nad mym horyzontem, Kiedy całą mojego życia mocą Jest me pytanie, co będzie z mym kątem. I dość mam wszystkich sądów, myśli, planów, Smutku, euforii, niemocy i panów. Dość mam o siebie dbania i bycia sam Pośród znajomych, bez spojrzeń, które znam. I gdy dość mam wszystkiego, co jest moje: Chęci, niechęci, rzeczy, które broję, Chciałbym wrócić tam, skąd przyszedłem na świat, Aby znów pojąć - cóż ze mnie jest za kwiat...
    1 punkt
  42. chyba skończy się klęską oby nie z nożem w kroku
    1 punkt
  43. 1 punkt
  44. i znów nie pamiętasz hasła przesuń nas w prawo wszyscy mamy ten sam dziedziczony pęd do samozagłady kiedy dzwonią myśli nie odbieram w urwanej wyobraźni reanimuję kobiety z serduszkami na ustach i ustami w kształcie serduszek przez wiele lat ten sam sen idę po śladach i oddalam się ponownie o kilka nocy w przeciwnym kierunku
    1 punkt
  45. Wyschnięte jeziora mam w oczach, A dłoń moja wątła - to wszystko, Czym w ciszy dam radę żal ścisnąć, By żyć jeszcze, śmiać się i kochać. Lecz nawet już w pięści nie sposób Na spokój pokładać nadziei. Zamknąłem ją, a wykrzyczeli, Że gniew swój szykuję do ciosu.
    1 punkt
  46. Matko i Duchu Szukam Cię Matko, Szukam Ciebie Duchu. Kiedyś byliśmy jednym - ja z Wami, w Was, a Wy ze mną, w nas. Wciąż pamiętam ten obraz z dziecięcego czucia Pozwoliłam go sobie odebrać, oddać bez walki w imię domniemanego szczęścia leżącego gdzieś na krańcach ułudy z iluzją. Złość! Zrozumienie. Trudne autoprzebaczenie. Was, siebie na nowo dziś szukam Czasem chwytam przebłyski bycia, Całkowicie wtedy znów ufam, że nas dokonałam odkrycia. Raz nastał ten dzień, gdy znów byliśmy razem. Pełnia szczęścia? Pełnia rozczarowania. Pełnia rozczarowania? Nie. Zrozumiałam, że jam już nie ta sama… Złość! Zrozumienie. Trudne autoprzebaczenie. Czas wrócić do siebie mi wtenczas, Stać się tą, co u progu byłam tą samą istotą, co wówczas, kiedy to świat cały kochałam, kiedy ze światem w jedno się stapiałam. Matko, Duchu, wciąż we mnie trwacie, Tylko już dawno w głąb siebie nie spojrzałam swoimi oczami, a nie innych wejrzeniem. Przepraszam, że siebie porzuciłam, Przepraszam, że Was odrzuciłam. Złość! Zrozumienie. Trudne autoprzebaczenie. Za głosem świata poszłam bezmyślna, I choć wierzyłam mocno, że Miłość spotkałam, Było inaczej, o jak kapryśna ślepą ucieczkę wybrałam. Fałszywi bogowie na zewnątrz, małostkowa miłostka wewnątrz serce pustoszą, miast życiem napełniać karmią cierpieniem, miast marzenia spełniać. Już dość. Już wracam do siebie witając, Na nowo duszę własną poznając. Ulga i piękno, Oddech i My, Matko i Duchu! Tak wciąż trwajmy!
    1 punkt
  47. Światełko W nieprzemierzonych, wiecznych przestworzach, Czarnej przestrzeni i nurcie czasów, Planet i mgławic, księżyców morzach, Pośród obłędnych twórczych hałasów, W zakątku cichym, tam gdzie nie zerka Nawet Bóg stary, rodzi się właśnie Wiotkim ognikiem mała iskierka, Krótko rozbłyska i zaraz gaśnie. W szalonym zgiełku mocy powolnych Rozrzucających gwiazdy po niebie, Do myśli, uczuć własnych niezdolnych, Mała iskierka, sama dla siebie. Pojawia się naraz w nieskończoności, Tej wszechobecnej zawsze i wszędzie, Ona kruszyna. Chwilkę zagości. Przedtem nie była, później nie będzie. I nic nie zmieni w wściekłym tym pędzie. Nie wznieci burzy ani pożogi, Prócz śmierci jednej nic nie zdobędzie, Na kamienistym końcu swej drogi. Więc w jakim celu tutaj przybyła? Na cóż się zrodził ten żywot mały? Nie jest to ważne! Się odważyła Aby zaistnieć, sens oto cały. Marek Thomanek Lato 2022
    1 punkt
  48. poezja czasami prze czasami narzuca nowe kroje
    1 punkt
  49. Spojrzałem i o mało co nie padłem na zawał Mimo to podszedłem i ty też - zdaje się - chciałaś ciał noc w wynajętym pokoju w hostelu na piętrze a nad ranem otwierająca nas myśl: że ty również - zdaje się - zresztą tak jak i ja wcale nie jesteś petardą czy rakietą domyślny papieros na wietrze na balkonie zadawał odwieczne pytanie – jak będzie z nami dalej... Warszawa – Stegny, 02.01.2023r.
    1 punkt
  50. Zróbże coś ze mną raz i doszczętnie, Tak, by się blizną zrosnąć nie mogło. Niech się coś złamie, pęknie, rozerwie, Wytnij coś, wyszarp, wydrąż coś, pogrąż. Nieodwracalnie coś mi amputuj, Sprowadź mi krwotok, siniak i obrzęk, Żebym o litość błagał bez skutku, Dół wykop, wrzuć mnie, zakop mnie, pogrzeb. A kiedy rzekę za mną wyszlochasz, Przyjdź czasem pytać się nad jej brzegiem, Gdzie na mieliźnie utknął mój ochłap - Które z nas bardziej jest dziś kalekie.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...