Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.12.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. mój sąsiad poszedł w poniedziałek na spacer głośna ulica nie zagłuszyła myśli w motelu rozdał uśmiech za uśmiechem nie prosząc o resztę - jak zawsze przez chwilę płakał na wspomnienie dzieci lecz klamka wynajętego pokoju zapadła nie wybaczył sobie że jest człowiekiem mój sąsiad nacisnął spust -------------------------------------------------- W 2021r. w Polsce popełniono ponad 5 tysięcy samobójstw. Daje to 15 samobójstw dziennie, z czego 12 należało do mężczyzn. Jest to więcej ofiar niż w przypadku wypadków komunikacyjnych. - 116 123 - Kryzysowy Telefon Zaufania - 116 111 - Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę - 720 720 020 - Antyprzemocowa Linia Pomocy - 800 120 002 - Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie
    7 punktów
  2. Jeszcze za wcześnie na wiersze schyłku Póki się rządzisz prawem młodości I niepokojem podszyty żywot Świat w twoich oczach – rozmach i przytup A twoja przyszłość przez światłość brodzi Jeszcze możliwe zdaje się wszystko Dopóki młodość w nas nie zakrzepła Póty za wcześnie biadolić w wierszach I zadomowić się w doczesności Jeszcze się wyśpisz, w końcu doczekasz Godzin świątecznych, weź je do serca Zanim szarówka Ci wzrok przesłoni
    6 punktów
  3. Przyszła jesień, a wraz z nią do drzwi zapukała nostalgia. Zaczęło robić się coraz zimniej nie tylko na dworze, ale też na ludzkich sercach, a chęci do życia spadać wraz z temperaturą. Liście zaczęły zmieniać kolor na czerwony, tak jakby chciały zatrzymać nadciągający mróz, lecz ostatecznie nie tylko one opadają z bezsilności. Nie tylko wiatr wieje mocniej, ale tak jakby nagle wszyscy zaczęli od czegoś uciekać chowając się po domach. Tak samo jak znikają oni, słońce znika wcześniej niż latem. Zwierzęta zbierają zapasy na zimę, a ja próbuję zebrać w sobie i w całej tej melancholii tyle sił, by uśmiechnąć się do ostatniego przechodnia, którego być może mijam. Być może, bo właściwie cały świat wydaje się taki jakiś niewyraźny przez powstające mgły, smutki i coraz częściej padające deszcze, których krople mylą mi się już z kąpiącymi z moich oczu łzami. Wszystkie piękne kwiaty i ludzie obumierają, a całe lato, ciepło i szczęście odchodzą wraz z nimi w zapomnienie. Idąc tak wąskimi alejami przyglądam się szaroburym kałużom i popielatemu niebu, dokładnie takim, jak w mojej popielniczce, w której gaszę rozżarzonego papierosa, tego, którego wcale nie powinnam palić, licząc, że chociaż nadzieja nie zgaśnie wraz z nim.
    5 punktów
  4. Bądź jak listek na wietrze przy alpejskim potoku. Przechodząc sama obok dostrzegłam go po zmroku. Musnął mnie delikatnie zahaczając policzek. O dreszcze przyprawiając przerażone oblicze. Księżycowa poświata zwolniła głuche tętno. Listek znów je przyśpieszył, noc stała się pamiętna.
    4 punkty
  5. na dole śmierć na górze śmierć a życie? czeka na poboczu stuka nieprzerwanie byś je przygarnął wziął ze sobą odwdzięczy się ma cudowną latarenkę i sekretny kluczyk oświeci i otworzy ci głowę
    3 punkty
  6. Hej, Hejka, chętnie bom chętny wprowadź mnie w stan wyprowadzonej równowagi albowiem w moim życiu zagościł tego tamtego marazm. Postawię ci kawę i rozgrzeję do czerwoności naszą wspólną kawiarnianą ławę. W damsko – męski konkret zamienię dotychczasową mowę trawę i wyłożę jak karty argumenty kawę na ławę !! Zgramy się w łapki przytul daj weź skuś złap się. Warszawa – Stegny, 26.12.2022r.
    3 punkty
  7. wesołych w radości bez ości szczęśliwych tak zdrowych grosz w gości coś tam -ci morowych wnet marzysz życzenisz nic ważysz przychodzisz się szczerzysz odchodzisz
    3 punkty
  8. Magiczne święta Są pierniki z zakalcami, skóra gruba, twarda. Ktoś chciał dopiec. Trudno. Zje się je ze szczyptą "Maggi". Zakarpiane święta "Rybka nie musi pływać" - wielu w święta powie - "Karpie bijem!"* I kupą, kupą, ości panowie! Po ludzku Podobno w Wigilię mówią ludzkim głosem zwierzęta. A ludzie? Są ludzcy, do czasu. Pożyczka Tym, którzy zamiast "Życzę ci..." mówią "Nie życzę sobie!" pożyczę życzliwości, by człowieka ujrzeli. W sobie - Z Bogiem. *tytuł książki A.Pilipiuka
    3 punkty
  9. Po północy przemówiły kwiaty, niestety w tylko sobie znanym języku. Być może o nieuniknionym końcu czasu, ale to tylko domysły, bez pokrycia. Zresztą byłem zbyt zajęty obliczaniem punktu podparcia aby ustać przy ciągłych obrotach planety i bezustannych zmianach pór roku. Pierwsza gwiazdka zgasła niezauważona, może wtedy gdy Mikołaj upadł poraz kolejny, zapewne pod ciężarem obietnic lepszego życia. Połamany opłatek z trzaskiem wbił się w martwe oko karpia, siana zabrakło, konie apokalipsy były zbyt głodne. Wyruszyły do pustej i zimnej stajenki, gdzie pasterz fałszywie nucił kołysanki. Na kolędy zabrakło miejsca, trzej królowie popadli w obłęd, z powodów topograficznych. Dlatego zacząłem pisać kronikę środka świata, streściła się w słowach: Rozdział pierwszy.
    3 punkty
  10. Straciłam nadzieję. Taka jest cena pachnących kwiatem - miłości naiwnych. Straciłam nadzieję... I tylko wzrokiem trącam tamten czas i mój i twój, w działaniach bezwstydny. Straciłam nadzieję bez obaw i winy. Nie będzie mnie ani ciebie I nikt za nami nie będzie następny ani jedyny. Straciłam nadzieję. Ponawlekałam nitki na igły. Zacerowałam łaty i czas ten w decyzjach bezmyślny. Straciłam nadzieję o smaku dojrzałej pigwy. Straciłam nadzieję. A ty wciąż milczysz... Nadzieja nie odchodzi... Tylko wtedy gdy nie było jej nigdy.
    3 punkty
  11. Słyszę cię, ale nie rozumiem słów. Mówisz do mnie, szepczesz… Klęczę na drewnianej podłodze, wśród słojów i sęków, wśród wilgotnych plam… Brunatne zacieki na ścianach wydłużają się. Sięgają ziemi. Ciii… Jest tak cicho. Jest tak… Gdzieś w otchłani niosą się kościelne dzwony. Płyną kaskadami powietrza. Nad pola. Nad okryte śniegiem łąki… Równiny nicości. Lodowatego piekła. Lodowatej nocy… Kto tu jest? Czy jest tu kto? Czyj to cień majaczy na suficie? To coś porusza skrzydłami i drży. Dotyka czółkami mojego ciała. Często powraca w rozgorączkowanych snach tak wyraźnych jak ostrze noża. W otchłani pustego domu gong stojącego zegara. W otchłani czasu. W labiryntach korytarzy z niezliczoną ilością otwartych drzwi. Za nimi mrok opuszczonych pokoi. Za nimi kurz i pył. Za nimi porzucone resztki jakiegoś dawnego życia. Skorodowane. Wypaczone. Zapleśniałe… Rozsadza mi skronie pulsujący ból. Coś do mnie wciąż szepcze, wyziera z każdego kąta mżącymi pikselami szarości, od których palą wilgotne oczy i wzbiera w żyłach buzująca krew. Nie wiem, co to takiego, ale bije od tego potworny chłód pustki wszechświata, gdzieś w przepastnej melancholii wiecznego niebytu. Na wieszaku w półmroku przedpokoju wisi jakaś stara torba, dziurawy płaszcz, zabytkowa szpicruta w wyblakłej rzemiennej plecionce. Skąd się tutaj wzięła? Nie wiem. Nie pamiętam. To wszystko. Więcej nic. Jestem świadkiem nieodgadnionej ceremonii. Zbierają się wokół stołu nieostre widma. Trzymają za ręce i w mdłym potoku wiszącej lampy chodzą wokół, nie wiadomo po co. Zatrzymują się, jakby w namyśle, jakby gubiły wątek. Lecz po chwili zaczynają od początku swój niemiłosiernie dziwny chód. Wygłaszają w powadze stare paradoksy niczym mnisze kazania swoim przytłumionym szeptem zatopionym w oddechu przeszłości.. I znowu milczą. Nieruchomieją. Na stole płonie świeca. Drży w porywach rozdygotanego oddechu. Czyjego? Ściekają z niej krople stearyny. Krzepną na gładkiej powierzchni mętnymi łzami. Te łzy są, jakby pozostałością mojej umarłej matki o skórze w barwie wosku. Zaiste, dziwne to i niepojęte. Osobliwa sceneria majaków z bulgoczącą w tle plątaniną żeliwnych rur. Jakież to absurdalne i wariackie. Zrodzone wyłącznie w chorej wyobraźni maniakalnego schizofrenika. Tak, wiem. Nikt nie musi tego ciągle powtarzać. Co jest nade mną? Czy tam coś żyje? Co takiego rozwodzi się nad swoim losem bez otwierania bladych ust? Rozwodzi się ze złączonymi ściśliwie dłońmi jak do modlitwy, czy może coś w tym rodzaju? Co jest nade mną? Co takiego tam żyje? A jeśli żyje to na granicy jawy i snu. Choć może już dawno umarło, rozsypało w pył. Ale jednak przetrwało ten straszliwy rozpad w rozdartym jak papier powietrzu. Podnoszę głowę i słyszę nieśpieszne kroki w tę i z powrotem. Trzeszczenie uginających się stropowych desek. Widzę wybrzuszające się powłoki brunatnego tynku. Coś tam jest i żyje, mimo że dawno umarło. I bez względu na wszystko przemieszcza się niezwykle konsekwentnie i w powadze sanktuariów. Przytulam się do ściany. Nasłuchuję. Wsłuchuję się w tern miarowy puls, niezmiernie wolno rozchodzący się w przestrzeni i czasie. Coś tam żyje, ale jakże odmienne, obce i bezosobowe. Przeszyte straszliwym mrozem na wskroś. W krwiobiegu żeliwnych rur słychać słabe odgłosy czegoś dawnego, czegoś pierzchającego w dalekim echu przeszłości. Przytulam się do ściany. Całuję, wsuwając język w szczeliny pęknięć. Czuję gorzkawy smak obsypującego się cementu. Namiętność bez granic. Nie mająca odpowiednika miłość. Nasłuchuję wciąż i wciąż. Wyławiam najmniejszy chrzęst, trzask, stuk… Wyławiam cokolwiek nadwrażliwym słuchem neurastenika. Przepojony mnogością obrazów i wielorakich spięć w głębinach mózgu… I znowu się przekształca odbicie w lustrze stojącego trema. A dopiero leżało w spazmie agonii. Znieruchomiałe, skręcone w spiralę jak włókna w pętli skazańca-samobójcy. Jeszcze do tej pory stoi tam krzesło, gotowe przyjąć na siebie z głuchym uderzeniem ciężar lodowatego, bezwładnego ciała… Odsuwam się od ściany i wpatruję ponownie w sufit, w wybrzuszone deski stropu, pokryte popękanym tynkiem z powiewającymi płachtami zakurzonych pajęczyn. Coś tam żyje. Coś żyje nade mną i przemieszcza się. Próbuję się wspiąć po żeliwnej rurze, do szerokiego pod sufitem rozgałęzienia jak kwiat, jak ramiona szeroko rozwarte jak grób. Lecz zdzieram jedynie purchle odpadającej farby, które spadają płatkami na moją twarz, obsypują włosy, wpadają do ust… Coś tam żyje i śni, wiedzione nostalgią mroku i opuszczenia. Wiedziałem już od małego dziecka, że nade mną jest coś czego nie mogę pojąć, ani zrozumieć. Że żyje tam niepojęte, co mnie przyciągało swoją straszliwą melancholią z silą grawitacji czarnej dziury. Co tam jest? Śni mi się. Powraca w snach rozpięte na krzyżu. Lecz nie przypomina to człowieka. Co to jest? Kiedy staję u stóp tego wielkiego krzyża, to coś spogląda na mnie ze zwisającą, zdeformowaną głową z wysokości, jakby wielkiej góry. Lecz nie przypomina człowieka, bardziej jakąś istotę z koszmarów, bądź owada z długimi, cienkimi odnóżami (pająka?)… Czy to ty, ojcze? Nie, to nie ty!. Więc, kto? Albo raczej, co? Zatapiam się w mrocznej, suchej otchłani, przedzierając się przez pajęczyny i kurz. Przedzieram się przez jakieś gałęzie, które uderzają w twarz… Brnę, ku czemuś, co mnie trwoży i fascynuje zarazem… Nie poznam tego za życia, ponieważ to jest martwe jak głaz i wieczne w swojej potędze martwoty, jakby zostało wmontowane na początku czasu w mrok niepojętej melancholii. To mnie przywołuje. To wciąż przyciąga mnie ku sobie od pierwszych dni mojego życia. Od moich narodzin w pochmurny, deszczowy dzień. Klękam u stóp tego czegoś i wpatruję się w te straszliwie puste, sześcioro oczu. W te czarne otchłanie. W te otwory absolutnego rozkładu… (Włodzimierz Zastawniak, 2022-12-26)
    3 punkty
  12. Pewien dusigrosz z miasta Lubartów został w New Yorku królem pop-artu. Po lekcjach u popa wymyślił hip-hop, a gdy pop chciał tantiem warknął: "Bez żartów."
    2 punkty
  13. odhaczone wszystkie szczęścia lądują na liściu sezonowej zagłady spadną wraz z nim spoglądając jak naturalnie ich przeciwieństwa wdrapią się na piedestał - cykliczność przychodzi niezauważona
    2 punkty
  14. pojąć człowieka człowiek nie może pojąć Boga lecz mrówka może ugryźć człowieka a człowiek może Boga pokochać
    2 punkty
  15. - dla Belli - Maria Magdalena... No tak, mogłem się domyśleć - powiedział powoli Mil, spojrzawszy na Soę, czy i ona w tym samej chwili zechce poczynić podobną uwagę. Czując, że jej myśli są podobne, przerwał wypowiedź. - I Joanna... - zaczęła Soa powoli, zestawiając w myślach stojącą opodal Bellę z ewangelicznym opisem. - Teraz już rozumiem... Jan, najmłodszy Apostoł i Ewangelista... wcale nie był mężczyzną! To byłaś ty!... Pani - Soa przez chwilę rozważała, jakiego powinna użyć określenia. - Więc Ewangelia podaje nieprawdę?... Ale przecież - mówiła dalej, podążając za swoimi myślami - ty sama ją napisałaś. I zamaskowałaś - czy właściwie ukryłaś - nie tylko swój udział w Ostatniej Wieczerzy, ale przede wszystkim w powstaniu Kościoła? Ale po co? Przecież... - zamilkła zrozumiawszy, że Bella/Maria czeka cierpliwie, by dojść do słowa i wszystko wyjaśnić, odpowiadając na jej pytania. - Tak, ja sama ją napisałam - uśmiechnęła się żona Jezusa z czasów Jego ostatniego wcielenia. - Jako jedna z nielicznych w tym czasie kobiet w naszym ówczesnym narodzie, która umiała czytać i pisać. I oczywiście, jak słusznie się domyślasz - mówiącej wystarczyła króciutka chwila, by zajrzeć do umysłu Soi i odczytać jej myśli - napisałam prawdę. Jak mogłabym inaczej? Słowo mówione, a tym bardziej pisane należy szanować. Mowa i pismo z założenia istnieją po to, aby przekazywać prawdę. Chyba, że ktoś tworzy powieści, jak ty, Milu - Bella uśmiechnęła się doń po raz kolejny. Po raz kolejny pięknie. - Dla ludzkich rozrywki i przyjemności. - Ależ ona olśniewająco się uśmiecha... - pomyślała Soa z niejaką zazdrością. - W dokumentach natomiast i kronikach - kobieta pozornie nie zwróciła uwagi na myśl Soi - z założenia należy przedstawiać prawdę. - Tak też zrobiłam. A że późniejsi, nazwijmy rzecz po imieniu, szowinistyczni męscy fałszerze uznali, poddawszy się wpływowi jednej z istot Mroku, że trzeba zmienić ją na kłamstwo? Bo nie podobał im się Kościół taki, jaki był? Czyli prawdziwy, rządzony wspólnie przez mężczyzn i kobiety? Bo również w sferze religijnej chcieli dominacji mężczyzn z jednej strony, a z drugiej, równocześnie, przedstawienia kobiet jako istoty niższe? Mówiłam - żachnęła się lekko po raz następny. - Mężczyzni! - Thank you very much - opowiadająca zwróciła się do Soi po angielsku zakładając, że zna ona ten język. - Za twoją myśl dotyczącą mojego uśmiechu. Jest mi bardzo miło - kontynuowała. - Twój uśmiech też jest ładny. Będzie jeszcze ładniejszy w miarę przekształcania się twojej energii w coraz bardziej pozytywną. Ale uważaj na zazdrość, bo sama czasem zamykasz sobie drogę rozwoju. Zazdrość bowiem to jedna z cech, które najbardziej gaszą światło w twojej duszy. - Tak więc - Bella/Maria podjęła temat po niewiele trwającym namyśle. - Księgi tak zwanego Nowego Testamentu zawierają tylko część prawdy. Ale w istotnych kwestiach kłamią. Jak już powiedziałam - kobieta spojrzała na Soę, po czym ponownie uśmiechnęła się do Mila. - Więcej, jeśli zechcecie - a myślę, że na pewno zechcecie - wyjaśni wam mój ówczesny mąż - Bella znów się uśmiechnęła, unosząc dłoń i poruszając palcami w geście pożegnania. - Na mnie powoli czas - dodała, podchodząc do Jezusa i całując go lekko w policzek, a potem do Mila, którego objęła i pocałowała czule. - Gdy dowiesz się, jak się nazwałam, znajdź mnie. Napisz do mnie. Będę czekała. Pa, meu querido - uśmiechnęła się na odchodnym najpiękniej, jak potrafiła. - Cześć, Soa - pomachała do niej. - Do zobaczenia. - Pa... Querida - Mil trochę niepewnie powtórzył zasłyszane słowo, nie do końca pewien, co dokładnie oznacza, ale trafnie zmieniając ostatnią literę. - Do zobaczenia. Przez chwilę stał, wpatrzony w miejsce, na którym stała kobieta. Po czym podszedł i przykucnąwszy, dotknął śladów na piasku. - Czuję jej energię - pomyślał. Zastanowił się chwilę, tknięty kolejną myślą, aż uśmiechnął się do niej i do siebie. Potem zebrał garść piasku, na którym stała Bella, wyprostował się i odwrócił do Jezusa. - Mógłbyś? - poparł pytanie gestem zaciśniętej lekko dłoni. - Oczywiście - uśmiechnął się Jezus. Cdn. Voorhout, Boże Narodzenie 2022
    2 punkty
  16. rozbija największe okręty o betonowe skrzyżowania myśli rozbitków dryfuje w słońcu sama ze sobą w zatłoczonym mieście rozlewa się w zanadrzu niepewność o smak chleba kolor złota milknie echo nie może przekrzyczeć się z galopującym stadem białych mustangów opadnie pył rącze konie zmęczą się zapragną świeżej wody tuż obok za rogiem w podcieniach cisza zasłani ciężkie oczy na świat tylko wtedy lekki podmuch pozwali odpłynąć złapać każdą cząstkę w żagiel
    2 punkty
  17. Tyle śmierci już za mną, ukłonów do ziemi. Całymi dniami się modlę o śmierci koniec. A tu znów nagły początek, znów obok mnie śmierci polegli. Tyle śmierci już za mną i przede mną wciąż nowe. A zawsze bolesne. I w pamięci jak nożyce ich ostre krawędzie... Na mojej szafce strachy przy szczelnie zamkniętym oknie. Tyle śmierci jeszcze przede mną, tyle kochania na zawsze. I bólu po łokcie. Tyle śmierci, tyle głów w strugach deszczu moknie. Tyle śmierci już za mną, tyle w pamięci utkwiło jak kolce. Tyle myśli gnębionych, tyle myśli w wiecznym milczeniu odległych, tyle mi śmierci w oczach rośnie. Mijamy... W dalekie krainy odpływamy. Tęsknimy. Szlochamy znacząco, bezdźwięcznie, donośnie. Tyle śmierci już za nami, tyle miłości przed... Tyle gości niespotykanych na codzień, tyle gwiazd spadających, Choć z każdym dniem coraz mniej. …............... Uświęć ten moment, oddychaj głęboko i żyj cały. Może to przedostatnia chwila jest.
    2 punkty
  18. Przesuwają się obrazy, myśli-rakiety Będę królem, ty moja królową na zamku otoczonym fosą miłości Wszystko zdechło, umarło powoli w konwulsjach niespełnionych nadziei Przemijają obrazy - wygasłe wulkany. Mówiliśmy - będzie dobrze lecz czas nas oszukał zadrwił z naszych naiwnych granic Wszystko zdechło, przeminęło w błogosławieństwie przywiązania Płyną obrazy - grzęzną w błocie ważnych rzeczy zostawionych "na później" Nie podniosę się już, nawet nie mam takiej potrzeby... Wibrują obrazy - bezkresne oceany Oddam królestwo za pierwszą nadzieję.
    2 punkty
  19. Bruksela, 19 grudnia 1962. Alicja Ż. przyjechała na lotnisko zbyt późno. Odprawa zakończona. Samolot do Warszawy nie przyjmie spóźnialskich. Dwie godziny później, podczas podchodzenia do lądowania samolot się rozbija, 33 osoby giną na miejscu. Jednym z nich Jest Dawid J. Wiosna 1963. Wdowa po Dawidzie J. sprzedaje swoje mieszkanie na Powiślu. Wprowadza się do niego Alicja Ż. mężem i synkiem Markiem. 12 lat później, przy bramie domu, Marek, poznaje przypadkowo mieszkającą obok licealistkę. Dwa lata później biorą ślub. Wigilia 2022, Marek opowiada zgromadzonym dzieciom, że gdyby Alicja Ż. nie spóźniła się na samolot, ani ich, ani Wigilii w tym gronie by nie było. Życie potoczyłoby się inaczej. https://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_lotnicza_w_Warszawie_(1962)
    2 punkty
  20. Ja się nie zgadzam patrząc z punktu widzenia mojego subiektywnego doświadczenia. Rzecz jasna rozumiem i wiem iż są osoby (spotkałem takie), które już po pierwszej miłości mają jej dosyć na całe życie. Powodem jest ich typ osobowości, a idąc głębiej konstrukcja układu nerwowego. Potrafią bardzo mocno się zaangażować, a po rozczarowaniu zamknąć się na całe życie. Nawet, gdy wchodzą w ponowne w związki to są już one takie na pół gwizdka, pozbawione głębszych uczuć i uniesień. Z drugiej strony są tacy jak ja, którzy również rzucają na stos uczucia całą swoją duszę i podobnie przeżywają dramat porzucenia, jednak wychodzą z tego wciąż otwarci, tak samo jak przedtem, na nowe doświadczenia, które los przyniesie z nadzieją na jeszcze głębszą i piękniejszą relację. Ja osobiście wierzę, iż ta ostatnia postawa jest dostępna dla wszystkich, ale tym pierwszym potrzeba nieco popracować nad przewartościowaniem własnego myślenia i ukształtowanych schematów. I dlatego się nie zgadzam, bo jest nadzieja, choć niełatwa.
    2 punkty
  21. Bóg się rodzi w każdym domu, przy nas. Dłoń wpleciona jest do dłoni Dokładnie tam, gdzie serce moje. Napisał John Green w "Gwiazd naszych wina" Wieczorem ucho czuje- puk puk, puk puk… Ramiona jak niebieskie ściany I Ty między ramionami. Uśmiechy echem z ust do ust i znów, i znów. W złocistej kuchni rosół gwarzy. Psi sen dalekim pomrukiem burzy, Jak w zębach kwiat czerwonej róży. Ta chwila dla mnie serią fortunnych zdarzeń. Zasypiam zawsze obok Twojej twarzy.
    2 punkty
  22. Dziękuję, w pełni się z Tobą zgadzam pozdrawiam :) @Tectosmithdziękuję za czytanie :)
    2 punkty
  23. bezdech niewidzialne zmarszczki gładzi na obrusie swoich nie próbuje od kiedy przed lustrem działa już tylko brak okularów siedzi oddech wstrzymuje liczy kroki siedem osiem dziewięć to pod piątkę na I piętrze wstaje patrzy w okno kolejny rok zastyga oddech wstrzymuje . . . . . . . . . . . . . . siada liczy kroki
    1 punkt
  24. @Rafael Marius Jeśli stanowczo to w sumie dobrze. Często widzę, że wciąż za mało taki jestem. Od wielu lat nie robię żadnych, ale to żadnych postanowień noworocznych. Ja z tych co ciągle chcą ślizgać się tylko po fali ;))
    1 punkt
  25. Tak. A potem żałują :);) Dzięki @kwintesencja @Natuskaa Dzięki dziewczyny :)
    1 punkt
  26. piszę wiersze o kubka uszku, ciepłej herbacie parzącej się w dzbanuszku; bo może brakuje mi żywego ucha, kogoś kto zrobi herbatę i wysłucha
    1 punkt
  27. zepsuta maszynka dobrych chwil nanizane tylko smutki dług palący policzek wije się słony strumień a ty całujesz mnie emotikoną nic niewidzące wypalone wyświetlaczem źrenice błyszczą tworzę się na nowo składasz mnie
    1 punkt
  28. Jak kwiat rozkwitasz Piękny i wiosenny Twoje ciało To skarb bezcenny A twoja uroda Otwiera wiele drzwi Jesteś jak anioł Jak cudowny sen Aż zapiera mi W piersiach dech Odbiera tlen
    1 punkt
  29. Ładne porównanie i całość też łącznie z ostatnim zdaniem.
    1 punkt
  30. @helenormeller Bardzo ładny, nostalgiczny obraz jesieni. O kałuże się nie czepiam, wszak wszyscy mamy prawo do błędów. Też je czasem robię. Tekst piękny! Pozdrawiam;-)
    1 punkt
  31. @Marcin Szymański Listki mają wiele energii w sobie. Pewnie przez drzewa na których rosną. U nas też są takie, wystarczy poszukać:-) Dziękuję;-) @kwintesencja Miło mi, dziękuję bardzo! Pozdrawiam:-)
    1 punkt
  32. @helenormeller No i popatrz ilu znalazło się od razu herbaciarzy. ;-)
    1 punkt
  33. @kwintesencja bezsprzecznie rozmyślaniami Baby z mostu inspirowany ;)
    1 punkt
  34. Cóż więcej dodać Błysktoliwy tekst, w moim odczuciu bardzo Białoszewski, pozdrawiam :)
    1 punkt
  35. @andrew Cudne i przystępne w swojej prostocie ujęcie sedna świąt - czuć jakby afirmację Jego bliskości
    1 punkt
  36. Fajne, ale niestety mnie już nie dotyczy, bo mam swoje lata... pozdrawiam świątecznie, W.
    1 punkt
  37. Jest zwykła i ludzka papuga. Która może wziąć naukę ?
    1 punkt
  38. Zielona zieleń palący ogień bezkresna nieskończoność mokra woda jasny dzień ciemna noc głucha cisza jasne światło (coś w tym rodzaju) Okrągłe koło
    1 punkt
  39. Mi bardziej odpowiadają klimaty jesienne jak tu u Gałczyńskiego: Tak mi się skojarzyło, bo bardzo lubię ten wiersz „Oto widzisz, znowu idzie jesien… Oto widzisz, znowu idzie jesień - człowiek tylko leżałby i spał... Załóżże twoj szmaragdowy pierścien: blask zielony będzie miło grał. Lato się tak jak skazaniec kładzie pod jesienny topór krwawo bardzo - a my wiosnę widzimy w szmaragdzie, na pierścieniu, na twym jednym palcu” No a odnośnie tekstu, to mi bardziej pasuje w ludzkich sercach a nie Pozdrawiam świątecznie
    1 punkt
  40. ho ho ho, co ja tu widzę co za frasunek i dobra rada, skorzystam z magii = poproszę Megi o pomoc z maggi :))) po ludzku nie będę gadał, zawyję sobie jak żona sąsiada że on ją zdradza :)))) pożyczkę w pozę zamienię - nic o tym nie wiem! :))) Pozdrawiam, super frachy :))
    1 punkt
  41. @helenormeller Dziękuję za przeczytanie i pokrzepiający komentarz. 🙏 Pisałem z punktu widzenia dwóch osób: ośmiolatka oraz kogoś kim się stał wiele lat później, stąd celowo tekst kuleje od sprzeczności, uchybień, niejasności, może nawet miejscami irytować. Spodziewałem się krytycznych uwag, dlatego wcale mnie nie dziwią. Oczywiście nie uważam gwałtu za błahostkę, co nawet zaznaczyłem słowami „gwałt musi być czymś równie strasznym co morderstwo”, tylko w tym kontekście jest to raczej czyn, z którego dziecko nie zdaje sobie sprawy. Miło mi, że wyraziłaś szczerą opinię — to wielka pomoc w pisaniu. 👋
    1 punkt
  42. @Pan Ropuch Jesteś i Ty, Panie Ropuchu. :)
    1 punkt
  43. Coś ci opowiem Istnieje ponoć wymiar między snem a czasem, Gdzie myśli nieświadomie trwają całą wieczność, Lecz jeśli z krańcem świata uda im się zetknąć, Przełamią nieprzejrzystość horyzontu zdarzeń. Nauczmy się czym prędzej z pasją śnić na jawie, By chwilom wyszarpywać zrozpaczone piękno, Lecz ono, gdy na powrót zyska nieśmiertelność, Wciąż będzie delikatne, kruche, całkiem nagie. Widziałem latające we wszechświecie wyspy; Niesione wyobraźnią cicho dryfowały. Zbudujmy razem tratwę i pomiędzy wpłyńmy, By wybrać tę jedyną, gdzie się zatrzymamy. A jeśli podróżników pokonają wichry, Będziemy pośród złudzeń nadal rozbitkami. ---
    1 punkt
  44. @Wędrowiec.1984 Tak! Księciem z bajki być nie jest tak źle, prawda? Bo w realu to raczej tylko księciuniem można ;)
    1 punkt
  45. Tul mnie i całuj częstuj miłym uśmiechem Nie tylko wtedy gdy płacze lub w święta Kochaj mnie tato tak ja ja ciebie codziennie Wszystkim którzy mnie czytają życzę spokojnych zdrowych i wesołych świąt -
    1 punkt
  46. Dziękuje za miłą opinię. Cieszę się, że udało mi się opisać jak się życie toczy, niespiesznie, w centrum stolicy. Taka, czasem oaza normalności w tym zaganianym mieście. Przyroda nieco spowalnia tych pędzących nie wiadomo za czym, bo nie za rajskim jabłuszkiem, na pewno.
    1 punkt
  47. @niepasujacy Ale fajne!!!! Gratulacje!!!! @niepasujacy I na pewno jest w tym coś z niesamowitości :)) Udało się Tobie :)
    1 punkt
  48. @niepasujacy @niepasujacy Mnie zabawiłeś .Też chcę
    1 punkt
  49. Kawał roboty tutaj odwaliłeś. Jak długo nad tym pracowałeś?
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...