Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 30.05.2022 uwzględniając wszystkie działy
-
czasem bardziej potrzebna nam czułość zagubiona w labiryncie linii papilarnych nie potrafi znaleźć wyjścia do pierwszego dotyku5 punktów
-
Nie gub marzeń nie zapominaj o nich bez nich trudno jest żyć Nie wstydź się ich udając że to nic One są jak krew bez której wolno ale umierasz gubiąc sens3 punkty
-
W Warszawie czułem gniew Na wszechobecny tłok. W Poznaniu denerwowały mnie Korki i spóźnione tramwaje. W Krakowie nie miałem mapy I gubiłem się na każdym kroku. We Wrocławiu potykałem się O krasnale na Rynku Głównym. W Gdańsku mieszkała moja mama, Więc nawet tam nie pojechałem. W Szczecinie mieszkałem długo, Tylko ze względu na szkołę. Jestem tylko powietrzem, Nigdzie nie jestem na stałe. Jak piosenka o domie rodzinnym, Dobrze się jej tylko słucha w obcym kraju.3 punkty
-
2 punkty
-
Wypatrzyłabym za Tobą cały świat. Rozcierasz rzeczywistość. Pielgrzym między wyborami. Całokształt wiązań, znaków. Chwytam zbiegi okoliczności. Układankę różnych przejść, za każdym razem wychodzi ten sam wzór. Ślady istnienia wszędzie, bez nerwowego zegara. Różnych twarzy, tej samej osoby. Jak nadążyć? autor wiersza: a-typowa-b zdjęcie: pexels-georgy-druzhinin-117177622 punkty
-
co można powiedzieć nowego napisać wymyślić przyczynić frazesy wyświechtane przeróbkami czasem pomysłem słowa fundamentem często dynamitem pojąć poklaskiem czynem tak siebie2 punkty
-
Kupiłem sobie BMW, extra model Być może zabrzmi to dziwnie przez całe moje życie mniej lub bardziej na wiele sposobów z różnym skutkiem bronię się przed poezją próbowałem tygodniami a nawet całymi miesiącami nic nie pisać nic nie czytać nie robić nic co ma jakikolwiek związek z twórczością tak się złożyło ostatnio a było to w sobotę po południu kupiłem prawie nowy sportowo biznesowy model extra czarny metalic BMW seria 5 elegance 190 koni pod maską już nawet tak założyłem - jest dobrze - jestem na właściwej drodze mam teraz full wypasione extra męskie auto w pewnym sensie śmiało można powiedzieć model bardziej zaprzyjaźniony z chętnymi przyjemnymi w dotyku kobietami jak z poezją że nawet, jak coś kiedyś przypadkiem dobrego napiszę i ktoś przypadkiem zdecyduje się wydać tomik moich wierszy żaden prawdziwy czytelnik nie weźmie sobie tego do serca nikt nie uwierzy poecie który na wieczór autorski zajedzie takim wypasionym extra bajeranckim autem i właśnie to w końcu przeważy szalę na dobre zniechęcony dam sobie spokój wyjadę na autostradę na zawsze wolny od tego niepotrzebnego nikomu elememtu wywewnętrzania się ponad miarę założę ciemne okulary uchylę szybę na zewnatrz wystawię łokieć zapalę papierosa wskoczę na lewy pas rozpędzę się do 220 na godzinę jak gdybym nic innego nie robił i nie potrafił robić mrugnę długimi światłami raz drugi i trzeci i przemknę obok ciebie przez chwilę spojrzysz na mnie na moje extra auto przez chwilę pozazdrościsz pomyślisz a jednak ci wszyscy posiadacze super szybkich aut to mają coś nie tak z głową. Malmo, 30. 05. 2022.2 punkty
-
Noc jest najlepszym miejscem na wiersze Na odkrywanie dachów Malagi i Bogoty Na rzeźbienie gwiazdozbiorów i ziaren słonecznika Na jednakowe wsłuchanie się w to, co głosi rozwiązły mężczyzna, cnotliwa kobieta i przebiegły wiatr, który deskami zabija drogę do wszelkiej miłości Każdego dnia odradzam się, łupiąc o rdzawy piasek ogonem rekina młota ... Daleko mi do wdzięku syrenki, daleko - do chłodnej kalkulacji piranii, a jeszcze dalej - do jakiegokolwiek horyzontu czy brzegu Dryfuję ... na kawałku skały Nie tonę i nie odmawiam modlitw za to, w co nie wierzę. A jest bardzo mało świata, w który chcę uwierzyć Malutki archipelag porannego maja, ociężałej od kwitnień wiosny Nie chcę nigdzie uciekać, chcę czekać I nic jeśli to na nic. Równiki rozwartych skrzydeł Znów je podetnę - brzytwą wątpiącej łagodności Że istniejemy - dla nich ...2 punkty
-
pytasz mnie co bym chciał powiedzieć a ja niezmiennie milknę w pół myśli dławiąc się gęstą od kontekstów atmosferą gubię rym i rytm zupełnie inaczej niż ty pierdolony Dean Moriarty i Charlie Manson olinłan drżysz jak kryształ kwarcu w zegarku SEIKO odmierzasz i zarazem tworzysz czas jest zabawką na twoim nadgarstku przekraczasz granice bez najmniejszego szacunku do siebie jak i do innych nie możesz ignorować wrogów bez końca czyżby? 53 lata po słucham Death Valley 69 wciąż czuję ten świdrujący niepokój jak śnieżna kula z zimnej krwi skandowany przez pokolenia ból dupy czy jest coś co mnie zatrzyma?2 punkty
-
Co zrobić? Czasem ktoś ze świata zapyta - akcentując czasownik - co robię w życiu, a ja mam ochotę mu odpowiedzieć i opowiedzieć przymiotnikiem lub okolicznikiem czego nie zrobiłem, czego nie robię, a nawet czego z dużym prawdopodobieństwem raczej nie zrobię. Czyżby błąd rozumowania? A czasem nic. Nic bym nie odpowiedział. Warszawa - Stegny, 28.05.2022r.2 punkty
-
i zobacz zobacz co się dzieje już na rubieżach są żołnierze każdy karabin w rękach trzyma ktoś kiedyś wyda rozkaz-wymarsz ja będąc raczej pacyfista serce z rozpaczy mi się ściska kto mi zarzuca żem jest tchórz ja wepchnę mu pod żebro nóż nie wmawiaj mi że można wszystko za kilka kropel sprzedać wody urocza żona ładne dzieci takich trudności nie przeskoczysz wypinam pierś i wciągam brzuch na straży stoję domu swego gdy przyjdzie mnie ograbić chuj grzecznie się spytam - po co to robisz i dlaczego? za złą odpowiedź-strzelę w łeb niech płacze za nim jego matka niech ojciec jego skubie brew że spłodził zbira i gagatka fota z netu.2 punkty
-
w ostatnim wersie skulonego wiersza nie mieszczą się krople miastem pachnie deszcz w mokrym parku w szaleństwie zieleni na niby śmietankowe lody na niby motyle siedzą pod parasolem czekam na pierwszy i kolejny tramwaj trochę żółty trochę czerwony na ławce angielski dla zmęczonych2 punkty
-
Gdy legioniści wyszli na pokład, żony Jezusa już tam były. Ich mąż również. Z tym, że on przeteleportował się tam swoim duchowym sposobem. Że też on musi tak popisywać się możliwościami, pomyślał nagle rozzłoszczony dziesiętnik. Jakby nie mógł chodzić jak inni. Dostosować się do reszty. Do ludzi, których podobno creavit, stworzył. Ech! - zgrzytnął w myślach. - Dać takiemu moc, to zaraz... - Zobaczymy - kolejna myśl w głowie dowódcy zabrzmiała, a jakże, Jezusogłosem - jak ty sam będziesz postępował, gdy przejdziesz wszystkie swoje wcielenia. Gdy przebędziesz całą drogę rozwoju i w sposób naturalny staniesz się Bogiem. Tak, jak kolej rzeczy przewidziała. Żołnierz zamarł, słysząc Wszechwieczny Głos w swoim umyśle. Nie wiedział, jak ma się zachować zyskawszy nagle pełną świadomość, że Jezus widzi jego zmieszanie i minę. Bo oto niespodziewanie ten ostatni stanął z nim twarzą w twarz. - Nie muszę popisywać się Mocą - rzekł tak samo brzmiącym głosem. - Ale mogę, bo jak powtórzyłem już kilka razy, mogę wszystko. Niezależnie od tego, czy w to wierzysz, czy nie. I czy to ci się podoba. Lub nie. Chociaż w moim wypadku zdanie to jest logicznie błędne, bowiem Moc i ja stanowimy jedno. Ale masz minę - Jezus przymrużył lewe oko, rozładowując nieco napiętą sytuację. - Gdybyś ją widział... - zaśmiał się swobodnie. - Hej, dziewczyny - powiedział zwracając się w stronę żon, podchodząc do nich i bilokując się w pół kroku. Stały rządkiem przy relingu, oglądając gigantyczną ośmiornicę, unoszącą się w całej okazałości na powierzchni wody. Czułym gestem objął Ewę i Małgorzatę, takim samym i w dokładnie tej samej chwili Mariko i Arwenę. Wszystkie odwzajemniły gest równie miłośnie, nadstawiając z uśmiechem policzki do ucałowania. - Hej Jezusie - powiedziała Ewa. Trochę onieśmielona, jako że wyszła za niego zaledwie tydzień temu i wciąż przyzwyczajała się do małżeńskiej swobody wobec męża-Boga. - Hej Jezu - odrzekła Arwena. - Hej Jezus-san - samurajskim zwyczajem skłoniła się Mariko. - Hej Mistrzu - po swojemu odpowiedziała Małgorzata. Początkowo i ona, naturalnie jak to w małżeństwie, zwracała się doń po imieniu. Jednak nabrała innego zwyczaju po wspólnej wizycie w sąsiednim wymiarze, podczas której mąż przedstawił jej pisarza Michaiła Bułhakowa. I kiedy jednym tchem przeczytała, a właściwie pochłonęła jego powieść. Chociaż bywały chwile, i to wcale częste, gdy zapominała o zwyczaju. Czytelniku, myśl przy czytaniu i pamiętaj o wyobraźni. Nie oczekuj od pisarza, że wszystko podstawi ci przed oczy. A będziesz wiedział, kiedy tak się działo.* - Jak tam ośmiornica? - Wszechmąż zmaterializował się przy Mayi, obejmując ją identycznym gestem. - Wciąż jeszcze się buntuje, prawda? - Dobrze się domyślasz - odparła Maya, odwzajemniwszy objęcie. Wiedząc, że Jezus nie zagląda do jej umysłu, połączonego telepatycznie z umysłem zwierzęcia. - Jest bardzo silna i uparta, a powierzchnia oceanu nie jest przecież przestrzenią, w której lubi przebywać. Ciepło ją drażni, woli chłód głębin. - Wkrótce jednak przestanie się buntować, gdy zgodnie z naturą łowcy znajdzie stosownie duży obiekt do ataku - ciągnęła księżniczka. - Obiekt, którego pokonanie będzie dla niej wyzwaniem, co przecież lubi, jako że współgra to z jej drapieżnymi emocjami. - Słowem, znów jesteśmy we właściwym miejscu w odpowiednim czasie - powiedział Jezus. Jednocześnie do Mayi i do legionistów, stojących na prawo od niej w pewnym oddaleniu, upostaciowując się dodatkowo tuż koło nich. - Bo oto nasi prześladowcy nadpływają. Czas dla was - spojrzał na antypasjonata głębin i wielkich wodnych istot - na pokaz wielkości i siły stworzenia, które właśnie wyrusza na łów - wskazał zanurzającą się ośmiornicę - a dla nich na lekcję. Szacunku dla zwierząt, pokory i uznania własnej małości przez strach o własne zdrowie i życie. Dla niektórych to jedyna droga zrozumienia prawdy o nich samych - spojrzał znacząco na dziesiętnika. - Albo ból. Przeniósł spojrzenie na zbliżający się coraz bardziej okręt i powtórzył: - Strach i ból. Cdn. * Pomysł bezpośredniego zwracania się do czytelnika zaczerpnąłem od Michaiła Bułhakowa z "Mistrza i Małgorzaty". Voorhout, 29.05.20222 punkty
-
w tym chorym świecie stęchłym od hipochondrii dotykamy uczuć nie wolno już wolno na parze dusić w sobie trzeba wylewać poruszać powielać upublicznie-rozładowywać płaczą gladiatorzy pękając w szwach na zbyt wielu wlepionych oczach pysznią się w grotesce dyktatorzy myśąc że i to jest na pokaz nihili-depresja tsunami nadciąga choroba pożoga wielokońce świata upakowane w promocji za grosze z odzysku w secondhandzie poproszę przeszła niemrawo wiosna nieznośnie nieudane lato jesień zima bez utęsknienia żadnych oznak braku niepokojów2 punkty
-
Malarz Januszek gdy mieszkał w Kole Wypijał dziennie cztery jabole Dziewczyna do niego Dość tego kolego Do AA pójdziesz no ja pinkolę2 punkty
-
2 punkty
-
ziemniaczki dzieło przypadku pyłek tlący się w słońcu zebrany przez boską pszczołę w wietrzne lipcowe popołudnie przechylam głowę z ciekawością patrząc słodka myśl przelewa się z wolna żywa i gęsta jak miód zalewa sklepienie płomienie wystrzeliły w stronę nieba przy żywicznych nutach ogień igra ze mną a pszczoły poszły spać ja też pójdę spać tylko spróbuję jeszcze w dogasającym ognisku upiec ziemniaczki fot. Toa Heftiba / Unsplash1 punkt
-
1 punkt
-
wydeptałem tę ścieżkę sam między pierwszą a kolejną wyspą był tylko wiatr potem namalowałaś fale na koniec dnia wędrowcy gaszą słońce zapadają w sen letni na chwilę rankiem napijemy się zielonej herbaty na nieobecnej trawie pocałujesz mnie kolejnym słowem z nienapisanej książki w zamkniętym wierszu Pan Bóg stoi w oknie i głaszcze nasze koty1 punkt
-
Twoim oddechem szeptane noce, Gdzie ciemność gubi kroki, A na poduszce spokojne snem loki Uśmiechają się zaplątane w kocu. Mroki pełne słów i półcieni, Zapach rozrzuconych włosów. Nie czekam już lepszego losu, Bo ten miłością się mieni. A kiedy przychodzi zachwycony świt Nie śpię śpiąc z Tobą Tak blisko obok, Że nic już nie jest bliżej niż Ty. Dopiero teraz, w świetle porannej troski Po policzku spływa wybaczenie, Zebrane w uśmiech Twoim imieniem Na wieniec dla odchodzącej przeszłości. Dni już nie bolą, czekanie jak zamek z piasku W słońcu rozpuszcza swoje mury. Świat nie jest tak ponury, Kiedy słyszę Twój oddech w brzasku. Tomo biegnie we śnie razem z nami I cichnie ugłaskana delikatną dłonią. Wspomnienia już nie płoną Objęte czule ramionami. Smutek skonał. Czar zdjęła Fiona I noc zdobiona gwiazdami.1 punkt
-
O, ludzie moi, jakże ja Wam tu Się zazielenię, wzrosnę, rozkrzewię, Wietrzyk będzie muskał me kwiatki, Słońce... ono da mi życia zarzewie. Deszcz będzie mnie podlewać, Pszczoły zapylać, a ptaszki czerwone Uwiją gniezno w pośrzód gałęzi, I będą śpiewały, rozanielone. Jedynie one mogą bezkarnie Jeść me owoce, rozsiewać nasiona Abym mógł trwać aż po nieskończoność, Oraz ażebym nigdy nie skonał. Warszawa, 30.05.20221 punkt
-
Uparcie pragnę zasnąć drażniąc mokrym ciałem falujące błonia zbyt pustego łóżka. Przykro mi, że znowu śpi tu tylko cisza. Obracając monetę minionej dekady, pragnę by potrafić złapać w palce moment. Oprzeć się o drzewo zaraz przed wycinką i wyryć w nim wśród burzy poszarpane serce. Przemyć twarz sekundę przed wyschnięciem źrodła i spić kroplę rosy nim zgładzi ją słońce. Nie odejść wtedy na tramwaj wiodący donikąd i wyszeptać kocham kiedy jeszcze jesteś.1 punkt
-
Piękna miłość Nie ucieka Nie rozpływa się w tłumie I słychać ją tak dobrze W leśnym szumie1 punkt
-
Nic nie musisz I w tym cały sens zawarty Możesz lubić lub nie lubić Możesz śpiewać, możesz krzyczeć Możesz być i nie być także I na siłę, bardzo prosze. Nic nie musisz Możesz wszystko Więc już porą Nie siedź więcej Idź i działaj Tak jak zechcesz Świat nie czeka Gdy wciąż stoisz Weź w garść sobie I do dzieła Możesz wszystko Nic nie musisz1 punkt
-
Papierową jedność schowałem do kieszeni, z materiałem czterech rogów kartki czeźnie dym; popiół przesypanym piaskiem wyciągnąłem dłońmi, wartość prawdziwą pokazuję tym, co żelazem naszych wrót, parą serc utwardzali Europo! Nie przyglądajcie się, przeciwko agresorom działajcie! Bo oni...już nie znają pojęcia cnót Origami transformują znaki niebios chmurą Tu! Bóstwo altruicznie, kolorowego gołębia wypuszcza, wy! Nowym lotem macie szansę pielęgnować ideały radością i niewinnością By! Wiatr wyżynami właściwe drogi wzniósł, dziecięce ścieżki przypominając wszystkim; strefami szerzy komfort abyśmy się cieszyli, skrzydła nad nami trzepoczą potężną mocą wskazówki angażują Zwierzę! To co widzi... z natury spokojne, warczy ciałem najerzone, jeden cel - to wyssać krew z ciebie! Putinie Bądź zapomniany, balsamowany chodniku, twoją zebrę będą przechodnie wydeptywać, aż, twój fałsz szczernieje. Tfu! Propaganda; zastąpią z barwą nieba kolory żółtych zbóż, wspólnie będziemy walczyć o dom Ojców! Parafraza: Moje największe życzenie!! Z map usunąć kilka państw - lubią się powtarzać historią... Nie wybaczę! Nawet sumienia rachunkiem Wezwanie WKU. Kumpel dzwoni, Ukraina mówi mi uszami ... ( i finał - zgłosiłem się ) tyle strat! I żyć ludzkich, nie wybaczy atlas Co na to dyktatura? - jedno powiem wam, pytanie pod tytułem "dlaczego" nie działa. Jedno! Działa - a może jednak...? Kończy się to, co granicą Świata kocham Jeśli to ostatni wiersz, wynagrodzi mi Bóg! Czerwony beret wkładam czapką poległym... ***************************************************** - fragment kolejnego wiersza ( Z Ukrainy, pozdrawiam! ) "karuzelą emocji frazesy wybijają w głowie tatuaże wesołego miasteczka ciążą dłonie; trzymam karabin jak kobiety dzieci w łonie"1 punkt
-
Wrocław, 28.05.2022 Zawsze będzie łączyć nas to samo niebo. Bo wśród gwiazd nie ma miejsca nawet najlepszy wróżbita nam przeczy. I kto by się spodziewał, że w obliczu tej prawdy jesteśmy tak słabi drga nam serce na swój widok lecz opadamy z wysiłku przed choćby jednym słowem linie naszego życia biegną prostopadle a nasze problemy będą unosić się jak dym z papierosów, które palimy. aż w końcu znikną. jak my.1 punkt
-
Nie mów dzieciom o listach, które pisałem przez lata, wasze życie jest w domu, a moje jest nie z tego świata. Nie mów im o pocztówkach, lecz o zachodzącym słońcu... chciałbym wyrazić co czuję... napiszę o tym...na końcu. Nie mogę Was dzisiaj ochronić, moje życie gaszą zęby stalowych krat, nie dla mnie zieleń deszczem zroszona, więzienne mury to cały mój świat. Twarz moja łzami owiana, tęsknota jak harpun wwierca się w serce... myślę nieraz wśród nocy w samotni... czy można znieść jeszcze więcej? Siłę znajduje w sobie, w ołówku, w listowym papierze... niedługo znów Was przytulę... na prawdę gorąco w to wierzę. Chciałbym tylko przez chwilę... przez moment, uchwycić wspomnienia... być pewnym że mam rodzinę, gdy będę wychodzić z więzienia. 19.01.20181 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Zielony koń na zielonej trawie stał zielony ogon zielony koń miał wszystko zielone wokół zielonego konia było dlatego zielonego konia widać nie było1 punkt
-
@Franek K Gdy Marszałkowi w mieście Warszawa po raz kolejny przed izbą stawał w okrągłej sali wszyscy klaskali sądząc, że sterczy mu buława.1 punkt
-
1 punkt
-
@[email protected] wiem, wiem. " warto było" z Twojej strony zawsze mile widziane. Pozdrawiam @Krzysztof2022 taki egoizm to chyba może być ;) @WiechuJK pozdrawiam. @sisy89 pozdrawiam serdecznie.1 punkt
-
@Leszczym Błąd rozumowania popełnia pytający. Utwór Twój mnie zadziwił bardzo miło. Pozdrawiam ?1 punkt
-
@iwonaroma Pierwsze dwa człony super, zakończenie nie bardzo, jest zbyt oczywiste jak dla mnie. Pozdrawiam ?1 punkt
-
Zimno mi i przykro. Czuję ogromny chłód… Moje serce. Być może to moje serce… Za oknem deszcz i łkanie wiatru. Za oknem noc. Noc… Wokół mnie ― ściany. Osaczają mnie. Wilgotne, popękane ściany. Martwe płaszczyzny bezdennej otchłani i mroku. W drgających płomieniach świec migoczące cienie. Wydłużone, rozchwiane, bądź skurczone do głębi. Wokół mnie ― cisza… Powiedz mi… Do kogo ja wciąż mówię? Do kogo? Ogarnia mnie dreszcz opuszczenia. Ogarnia mnie… Ogarnia mnie coś z całą mocą śmiertelnego uścisku. Moje serce… To być może moje serce… Dobiega skądś jakiś szept, lecz nie rozróżniam słów, są zbyt enigmatyczne. Są bardziej jako symbole czegoś, co już dawno przeszło, rozsypało się w pył. Nie rozumiem słów, ale czuję, delikatną błogość, choć na razie w ogromnym oddaleniu… Zimno mi. Być może umrę. Patrzę w drgającym świetle na pozostawione artefakty. Siedzę na podłodze, oparty o ścianę z podkurczonymi pod brodą kolanami. Siedzę na podłodze i patrzę na przestrzał. W mrok. W nicość. W nic… Wszędzie kurz. Pajęczyny na suficie, drewnianych ramach olejnych obrazów… Z obrazów spoglądają na mnie twarze. Obojętne oblicza. Zasmucone. Wodzą uważnie wzrokiem. Śledzą każde moje poruszenie… Wszędzie wokół rozrzucone, pożółkłe zdjęcia, fotografie z rodzinnego albumu. Fotosy, plakaty, stare czasopisma, gazety… W sierpniu 1957 roku Brytyjczycy właśnie zdetonowali w Australii, na poligonie Maralinga, nową bombę kobaltową. Ofiar nie było. No, może poza zgonami po latach na złośliwe nowotwory, ale ofiar nie było. Pomrukującą chmurę rozwiał wiatr w promieniach jaskrawego słońca, która osiadła na ziemi, na uprawiających ją Aborygenach. Pierwsze eksperymentalne testy aparatów do naświetlań, leków, szczepionek, nowatorskich operacji ratujących życie. Nowe nurty w modzie, sztuce… Próba lotu na księżyc… Przerzucam stosy papierów, powyrywanych z kołonotatnika zapisanych kartek. Teksty. Teksty… Nie dające się sklecić rozsypane litery. Przepojone schizofrenicznym, jakimś pierwotnym lękiem anormalne wersy… Być może to moje serce, skrwawiony, kurczący się, rozkurczający węzeł. Gdzieś w głębi wszechświata eksplodowała supernowa. Na szybie okna zarysował się błysk. Na szybie okna poruszonego niczyją ręką… Albo to moje oczy… Czy to są moje oczy? A jeśli nie moje, to czyje? Zimno mi. Kto tu jest? Szepczę. Szepczę… Wyrzucam z siebie nieskładne słowa. Jakiś niezrozumiały poemat pisany prozą. Jakieś apoplektyczne myśli paranoika. Słyszysz mnie? Usłysz. Przytulam się do drzewa, wdychając zapach kory, lepkiej żywicy. Drzewo cicho skrzypi. Kołysze się. Roztkliwia się nad czymś. To samo czynią inne drzewa. Cały szpaler. Topole, to? Dęby, kasztany? Twój chód jest cichy, więc niedosłyszę. Nie słyszę niczego poza piskliwym szumem wezbranej gorączką krwi.. Twój chód jest cichy… Jesteś tu. Nie widzę ciebie. Ale, jesteś, skryta w cieniu ceglanego muru. Twój chód jest cichy, tak jak i ciche są twoje słowa, które można niemal nazwać milczeniem… Ale, jesteś tu, prawda? Choć nie ma ciebie, to jesteś. Mimo że jesteś, nie widzę ciebie. Zimno mi. Otumania mnie cisza okrutnej nocy. Otacza mnie bezkres zapomnienia, nicość i ból… Nie ma ciebie. Jesteś. Jesteś. Nie było cię tu nigdy. Nigdy. Nigdy… Śnię? Marzę na jawie? Znieruchomiałe, milczące przedmioty śnią o samotności i opuszczeniu. Znieruchomiałe rzeczy okryte zakurzoną folią… Porzucone w półmroku pracowni młotki, dłuta… Wiesz, jesteś piękna. Czy wiesz? Wiesz, bo ci to mówiłem wiele razy, lecz milczysz. Wciąż milczysz, jak ten posąg otulony mgielną melancholią majaków. Jak ta kamienna rzeźba dłuta samego Fidiasza. Jak ta rzeźba… Nie mogę się nasycić tym pięknem. Nie mogę. Osiada na twojej twarzy pył. Okrywa warstwami przemijania. Coś mi się wciąż śni, że czymś jestem. Być może robakiem jak w prozie Kafki. Wiję się w sobie. Skręcam i pełzam, gdzież donikąd. I znowu jakieś urywki zdań. Fragmenty monologu. Jednak słucham nieuważnie i często gubię wątek. Nie pamiętam, co było na początku albo go może w ogóle nie było? Czy to, co eksploduje ze mnie, to egzystencjalizm? Nie wiem tego na pewno. Fiodor Dostojewski nic nie mówi, gdyż dąsa się na mnie. Za co? Że wkraczam, że przenikam, że po swojemu przekształcam. Że rysuję myślowe esy-floresy nieudolnym słowem, a jeszcze bardziej ― powyginane, grafomańskie zdania, którymi tylko próbuję naśladować samego mistrza. Otwieram nagle zapiaszczone, pozlepiane jeszcze powieki, rozbudzony z niewiadomych przyczyn. Widzę przesuwający się w oddali cień… Zbliża się do mnie niewyraźny zarys postaci. Przytula. (Włodzimierz Zastawniak, 2022-05-29)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
WINA SPADKU; HUK DA PSA NIW. NO I TAKI LOSU SOLI KATION. WINNA KRAINA PANI, ARKAN NIW. A TO NIE JA; MA, JE I NOTA?1 punkt
-
ja towarzysz ty to warzysz Edward Gierek ciągle chrząka Mars i Jowisz zespół marzeń na kartoflach siedzi stonka czy miliard gwiazd rozbłyśnie podczas eksploracji Drogi Mlecznej czy w parku pod platanem zakwitną białe bzy ? a na ławce pani siądzie z panem bzy komarze bzy nie bądź taki zły ciąg fraktali układa się w kierunku Czerwonej Planety a Phobos i Dejmos jak para kochanków z Werony... płaczą i lamentują....1 punkt
-
W czasie nauki z klasy do klasy mogłem przechodzić dzięki mej werwie jeżeli klasy były otwarte tuż przed lekcjami albo na przerwie bo chociaż w głowie wciąż była pustka wiedza nie chciała się w niej rozgościć i to był właśnie powód ażeby zacząć się burzyć a nawet złościć. Nie było ze mnie małe kurczątko mazgaj i beksa czy maminsynek pięść zaciśnięta dawała posłuch pośród chłopaków jak i dziewczynek gdy rok się kończył były świadectwa radość, wakacje i nowa klasa były dla innych, ponieważ dla mnie ważniejsza była pozycja asa. Ja zostawałem bronić honoru ja drugoroczniak, co bez przymusu unikał wiedzy dla porównania jak unikano kiedyś tyfusu dlatego pierwsze trzy lata w szkole w tej samej klasie, w tej samej ławie były ze wszech miar najaktywniejsze a pięść i hardość drogą ku sławie. Różne bywają drogi do sławy każdy osiągnąć chce swoje cele tak samo dla mnie nie było łatwo przeciwni byli nauczyciele nigdy nie byłem dla nich pupilkiem gdyż innych uczniów pchali wciąż wyżej ja się starałem, lecz wprost przeciwnie miast piąć się w górę spadałem niżej.1 punkt
-
za długo wisiałeś w przekrzywionej ramie nie mogłam Cię rozpoznać dopiero teraz gdy prostuję serce1 punkt
-
1 punkt
-
@Pan Ropuch O, zdecydowanie ani nie przegadany, a już na pewno nie o niczym Panie Ropuchu. Co prawda jakoś tak pojawiły mi się co najmniej dwie interpretacje, ale to jedynie dowodzi , że rzecz jest ważka, a pojemność wiersza niemała. Warto odświeżyć sobie nie tylko dom, ciało, a nawet świat wokół. Wietrzenie i porządkowanie umysłu również jest cenne... Nie koniecznie jest to nałóg. Pozdrawiam :)1 punkt
-
... Dared, sorry.. ja także... jn. Twoja propozycja Moja mama wyszła do przedpokoju po prostu gotowała rosół niedziela lekarz powiedział nie żyje w progu .................................poniżej... chyba można (?) Proszę o wyrozumiałość za próbkę. Poczułam dreszczyk. niedziela ............... to słowo, mogłoby być nawet tytułem (?) moja mama gotowała rosół wyszła do przedpokoju po prostu na progu . . . . . . . w tym układzie, możliwe, że lepsze... na lekarz powiedział nie żyje1 punkt
-
Dziś może już mniej, ale drzewiej tak było, że ktoś z mniejszej miejscowości czuł duży respekt w stosunku do mieszkańców dużych miast, traktując ich wręcz jako lepszych; stąd zamierzona w limeryku nadmiarowa grzeczność. Świetnie wyczułaś ten klimat. Dziękuję i ściskam Elfiku :) Jeśli Miś pomylił ule, peel poczuł niezłe bóle. Dzięki Klipie za wspólną, dobrą zabawę :) Co wygrzebał, to wygrzebał, jeszcze zanim się wyglebał. Dziękuję Rolo i trzymaj się :) Nic tak nie zbliża par nawzajem, jak jazda warszawskim tramwajem. Słuszna uwaga Kapi, bo to niezamierzony "gryzak". To ułomność mojego warsztatu, o której zapominam, żyjąc co roku przez kilka miesięcy w klimacie obcego języka. Oczywiście, każdy może sobie wstawić zamiast będąc raz - turysta, przechodzień czy dowolnie inne, pasujące słowo. Bardzo dziękuję Kapi, za rzeczowe komentarze i serdecznie pozdrawiam :) Mnie już znowu woła wielki świat, więc korzystając z tej sposobności, chciałbym Wam gorąco podziękować za wizyty pod moimi absurdałkami oraz wszystkie merytoryczne, miłe i zabawne wpisy. Wszystkim Forumowiczom, życzę dalszej dobrej lub lepszej zabawy i sprzyjającej weny. Będę poza Zieleniakiem przez ponad pół roku, zatem do poczytania w 2023, jeśli los pozwoli. Jeszcze raz - serdeczności i uśmiechy dla wszystkich :) s1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne